Świat naprawdę jest czasem piękny. Te myśli nie
opuszczały Hinaty od wczoraj. Poranna przejażdżka rowerem znów sprawiała mu
radość, doceniał ciepło promieni słońca i świeży zapach lasu. W końcu
zmartwienia odeszły na bok, zastąpione rannymi sms'ami. Jak to cudownie obudzić
się i dostać zwykłe pytanie w stylu: jak się spało? Nawet matka z siostrą
parzyły na niego podejrzliwie. Na szczęście nie zdążyły zapytać, czy znalazł
dziewczynę bo jedynie chwycił swoje kanapki i wybiegł z domu.
Trochę zastanawiało go,
że na razie tak luźno do tego podchodzi, ale na powagę przyjdzie czas potem.
Teraz miał zamiar cieszyć się, że jego marzenia się spełniły. No i ostatnie
wydarzenia...
Rumieńce nie opuszczały jego policzków. Miał
ochotę mówić, że jest szczęśliwy całemu światu. Szczególnie chciał pogadać z
Noyą, który tak go wspierał. Nie mógł się też doczekać spotkania ze swoim
chłopakiem...
CHŁOPAKIEM!Boże, jak to zajebiście brzmiało.
- Uwaga!
Nim zdążył się zorientować, na drodze, którą
zwykle pokonywał na pamięć, pojawiła się niespodziewana przeszkoda, a
skrzekliwy krzyk staruszki niestety nie zdążył go w porę ostrzec.
Przekoziołkował jak rasowy akrobata nad barierką
robót drogowych i efektownie zarył facjatą w, bogu dzięki, górkę miękkiego
piachu. Zakopał się aż po pas, jeszcze nie pozbywając się zaskoczenia. Plując
sypkim gruntem i otrzepując się z brudu, wygrzebał się z pomocą babulinki i z
ulgą nie zarejestrował poważniejszych obrażeń, prócz paru zadrapań od kamyczków i
otarć. Rower, który poleciał razem z nim też cudem wyszedł bez szwanku. Ciuchy
jednak były zniszczone. W szkole zrobi dzisiaj furorę, a w domu będzie miał
piekło...
- Zakochanie to piękna sprawa.- Powiedziała
kobieta, próbując pewnie zgadnąć powód jego nieuwagi, nie zdając sobie
nawet sprawy, że strzeliła w dziesiątkę.
- Taaaak...- Odparł jej zawstydzony i rzucając
podziękowanie, wsiadł z powrotem na rower.
Dlaczego bujanie w obłokach zawsze musi robić mu
krzywdę?
***
- A ty co? Przez dżunglę się przedzierałeś?-
Zaśmiali się koledzy z drużyny, widząc go wjeżdżającego na plac przed szkołą.
- Na pewno miał bardzo bliskie spotkanie z
naturą.- Dodał okularnik.
- Bliskie, to ty zaraz będziesz miał spotkanie z
moją pięścią.- Warknął Hinata, co spotkało się z ogólnym rozbawieniem i
wyobrażeniem sobie, jak taki kurdupel próbuje dosięgnąć brody Tsukishimy.
Prychnął i zaraz poczerwieniał, gdy zdał sobie sprawę, że Kageyama również jest
wśród nich.
- Czy ty zawsze musisz sobie robić krzywdę?-
Zapytał go czarnowłosy, odprowadzając go na tyły i pomagając mu zapiąć rower.
- Nic mi nie jest przecież...- Burknął mu, gdy
odbierał od niego kłódkę i powielił jego wcześniejsze myśli. Trochę było mu wstyd, że kolejny raz robi z siebie
pajaca.
Tamten westchnął tylko i z uśmiechem oddał mu
kluczyk. Patrzył na niego z taką czułością, że rudowłosy musiał uciec wzrokiem,
nerwowo poprawiając swoje i tak już pomięte i umorusane ubranie. A tak chciał
dzisiaj dobrze wyglądać! Rany, przecież potem ma do niego iść, co powiedzą jego
rodzice? Po prostu cudnie...
- Dam ci u siebie jakieś częste ubrania.-
Niespodziewanie poczochrał go po włosach, otrzepując je jeszcze z resztek
piasku. Robił to chwilę, by potem pogłaskać po skroni i policzku.
Hinata zapomniał przez moment jak się oddycha. To
wszystko naprawdę było jak sen. Zerknął na niego, zaskoczony i podekscytowany.
Ten delikatny dotyk był taki przyjemny... Do tego nie dość, że odwiedzi jego
pokój to jeszcze da mu swoje ciuchy! Czy można umrzeć ze szczęścia? Szkoda, że
jeszcze miał przed sobą tyle godzin oczekiwania i trening.
Przez chwilę się zastanawiał, czy Kageyama go
pocałuje. Nawet jeśli byli obecnie sami na tyłach szkoły, to przecież nie
powinni tego robić w miejscu, gdzie w każdej chwili może ktoś wyskoczyć. Może i
dobrze, że do niczego nie doszło bo dosłownie w tej samej sekundzie, gdzie
oboje o tym myśleli, Nishinoya pojawił się w oknie na parterze nad nimi i
zaśmiał.
- Co tam, gołąbeczki?- Zapytał, machając brwiami
i uśmiechając się chytrze.
Tobio odskoczył przerażony od rudzielca i
odwrócił czerwoną twarz. Wyglądał na przerażonego.
- Nie strasz nas tak.- Szepnął Hinata, któremu
serce również podskoczyło do gardła.
- To nie ja się migdalę na terenie szkoły, zboki.
- N-nic nie robiliśmy!- Jąkał się niższy,
zaprzeczając trzęsącymi się dłońmi.- Poza tym bądź ciszej...
- No przecież się nie drę. - Zaśmiał się i dalej
bawiła go zdziwiona mina czarnowłosego.- Ale wam razem słodko~- Zrobił usta w
dziubek i podparł na parapecie.- Ptaszyny~
- Idź już!- Warknął speszony chłopak i Noya ze
śmiechem mu odmachał, znikając w klasie.- Boże...- Przetarł twarz, dopiero
teraz się uspokajając.
- On wie?- Zapytał Kageyama, lekko oniemiały.
Hinata przez chwilę się zestresował i wystawiając
palce, zacisnął usta w wąska linię, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Tak wyszło...? - Zaczął ostrożnie, czując jak
pocą mu się dłonie.- Ale jest w porządku! W sensie, że nie wygada.- Szybko go
uspokoił, samemu panikując.
- Przecież nie jestem zły. - Podrapał się z
zakłopotaniem po karku.- Po prostu zaskoczony...- Uśmiechnął się zakłopotany.-
To mi musisz opowiedzieć, jak to wyszło. Teraz lepiej wracajmy do szkoły, zaraz
zaczną się lekcje.
- Dobrze.- Hinata pozbierał swoje rzeczy i ruszył
z przyjacielem do budynku. Żałował, że nie może mu tu okazać swojej czułości,
ale stwierdził, że to będzie dla nich bezpieczniejsze i prawdopodobnie z
wzajemnością.
***
- Ktoś chętny na wypad na miasto przed
weekendem?- Zapytał Tanaka, zsuwając z siebie przepocone spodenki.
- Ja marzę tylko o łóżku...- Jęknął Sawamura,
rozmasowując obolałe przedramiona. Ostatni tydzień był dla nich piekłem.
- Dlatego najlepiej się rozluźnić procentami...-
Chwycił go pod ramię chłopak i wwiercał paluchem w policzek.- Nie bądź
sztywniak.
- My też z Hinata pasujemy.- Powiedział Kageyama,
na co rudzielec poczerwieniał.
- A dlaczegóż to? Od kiedy to macie wspólne
plany, które nas wykluczają?- Dopytał ciekawski pomysłodawca wypadu. Nishinoya
zdusił parsknięcie.
- Wybierzemy się kiedy indziej.- Odpowiedział
wymijająco, nie reagując na zaczepkę. Niektórzy rzucali ich zaciekawione
spojrzenia.
- Jak tam chcecie. Nuuudziarze.- Chłopak pokazał
im język i odwrócił się do reszty.- To co? Kierunek na dziś to....!
- Sorry, nie tym razem.
- Jestem zmęczony.
- Egzamin.
- Skoro ty idziesz to ja nie.
Podczas gdy Tanaka emował w kącie, reszta drużyny
zdążyła się przebrać.
***
- Słabo, że pokarzę się twoim rodzicom w brudnych
ciuchach, nie?- Z dwojga złego wolał jednak tą opcję niż cuchnący, sportowy
strój. Chociaż po dzisiejszej burze od nauczycieli nie był co do tego przekonany.
- Nie przejmuj się tym.- Uspokoił go, obracając
się i sprawdzając, czy koledzy są już wystarczająco daleko.- To jesteśmy sami.-
Westchnął, jakby poczuł ulgę.
Hinata zacisnął palce na ramieniu torby.
Stresował się dość poważnie. A jeśli go nie polubią na wstępie? Albo strzeli
jakąś gafę, poprzekręca słowa w przywitaniu? W jego przypadku wszystko było
możliwe…
Nagle poczuł przyjemne ciepło i spojrzał na swoją
dłoń, którą oplatały palce chłopaka. Zaczerwienił się po same koniuszki uszu.
- A-a jak ktoś zobaczy?- Rozejrzał się nerwowo,
choć w okolicy było pusto.
- Nie denerwuj się tak.- Ścisnął go mocniej,
próbując dodać otuchy.- To nie oświadczyny.
- Zobaczymy, jak ty będziesz szedł do mojej
mamy.- Pokazał mu język, próbując zignorować drugą część zdania.
Kageyama uniósł brwi.
- Z oświadczynami?
- Nie! – Wydarł się, jeszcze bardziej speszony. -
O czym ty myślisz?!- Odwrócił wzrok.- Już lepiej nic nie mów.- Burknął, gdy
tamten zaczął się głośno śmiać.
- A taka jest straszna?- Zapytał, gdy w końcu się
uspokoił.
- Hmmm, chyba mniej niż moja siostra.- Kąciki ust
powędrowały mu ku górze.- Natsu to diabeł wcielony.- Już sobie wyobrażał, jak
dziewczynka go męczy by pobawił się z nią lalkami. Z drugiej strony był
ciekawy, ile wytrzyma taki sztywniak z dzieckiem.
- Jak mnie zaprosisz to się przekonam.
- Życie ci niemiłe. – Zaśmiał się i pomyślał, że
to naprawdę miłe. Iść tak z Kageyamą, trzymając się za ręce i nie wrzeszczeć na
siebie, jak to zwykle mieli w zwyczaju. To znaczy to też było fajne, ale teraz…
było tak inaczej. Ciepły prąd płynął mu wzdłuż ramienia, a policzki wciąż
paliły. Niedługo mu chyba tak zostanie na stałe. Będzie mógł robić już nie
tylko za marchewę ale też i rasowego buraka.
Dyskutując żywo, trafili w końcu pod dom Tobio.
Ostatecznie puścili swoje dłonie i otworzyli furtkę. Hinata nie był jakoś
szczególnie zaskoczony wyglądem, w końcu budynek nie różnił się znacznie od
całej reszty wzdłuż alei, którą szli. Zwrócił jednak uwagę na zadbany ogród i
minimalizm, w przeciwieństwie do własnych włości, gdzie matka z siostrą
przyozdabiały pierdołami każdy możliwy kąt. Przez to dom, nawet jeśli
napaćkany, zawsze sprawiał u niego wrażenie bardziej przytulnego, dlatego tutaj
poczuł się odrobinę obco. Do tego te jego brudne ciuchy… A jak rodzice Kageyamy
to pedanci?!
Zanim zdążył na dobre rozwinąć swe panikujące
myśli, o zawał serca przyprawiły go otwierające się frontowe drzwi, w których
stanęła kobieta uderzająco podobna do stojącego z nim chłopaka. Psychicznie
jednak nie był gotowy na konfrontację z nią więc całkowicie zapomniał języka w
gębie. Uprzedziła go jednak, bo od razu zwróciła się do syna.
- No jesteś w reszcie! Ile karzesz czekać na
siebie…- Zauważyła Hinatę i pomrugała kilka razy.- Mogłeś powiedzieć, że
przyprowadzisz kolegę.- Chwyciła się zmartwiona za policzek.- Przyszykowałabym
więcej przekąsek.
- Dzi-dzień dobry! Jestem Hinata Shoyo, chodzę do
klasy z pani synem!- Hura, nic nie pojebał! Fanfary! Na pierwszy rzut oka
wydała mu się strasznie sympatyczna jak na to, jakie miał pierwsze wrażenie z
mordą Kageyamy. Zdecydowanie łagodniejsze rysy.
- Jak to, przecież mówiłem, że przyprowadzę
gościa…- Zmarszczył brwi, nie za bardzo rozumiejąc. Przekroczyli próg i
ściągali buty.
- No, ale mówiłeś o jednym…- Jego matka wyglądała
na równie zaskoczoną.- Nawet nie wiesz jak się zdziwiłam, nie sądziłam, że masz
takie urocze koleżanki.- Szepnęła i szturchnęła go porozumiewawczo w żebro.
KOLEŻANKI?
- Słucham?- Tobio wytrzeszczył oczy, a Hinata próbował
utrzymać równowagę po tym, jak zrobiło mu się słabo.
- Cześć!- Odezwał się piskliwy głosik na szczycie
schodów.
Rudowłosy był pewien, że jego zgrzyt zębów
usłyszeli wszyscy obecni.
- L-lily…?- Wydukał spanikowany czarnowłosy,
zerkając nerwowo na swojego chłopaka. Bał się, że zaraz wybuchnie. – C-co tu
robisz?
- Nie odpowiedziałeś mi ostatnio, postanowiłam,
że może zapytam cię osobiście.- Dodała słodko, odgarniając rozpuszczone włosy.
Znów ubrała sukienkę, tym razem błękitną, dopasowaną do talii. – Mam nadzieję,
że nie sprawiam kłopotu?- Zerknęła niepewnie na purpurowego Hinatę.
Nikt się nie odezwał, a nieświadoma niczego matka
postanowiła ratować honor pani domu więc oznajmiła, że upiecze babeczki i
zachęciła, by wszyscy poszli na górę i na nie poczekali. Skończyło się więc
tak, że cała trójka usiadła na podłodze w pokoju Kageyamy i mierzyła się na
spojrzenia. Na drodze do zabicia się pewnej dwójki na szczęście na przeszkodzie
stał niski stolik.
- Więc…- Tobio zupełnie nie wiedział, jak sobie
poradzić. Pominął też kwestię zdobycia przez dziewczynę adresu, wolał chyba nie
znać jej możliwości. – O co chciałaś zapytać?
Rudowłosa nie była najwyraźniej zadowolona z
obecności nieproszonej w jej mniemaniu osoby i wierciła się nerwowo na
poduszce. Straciła trochę pewności siebie i nie za bardzo wiedziała jak zacząć.
Hinata za to myślał, że go zaraz coś strzeli. Nie
mógł uwierzyć, że znów widzi to wstrętne babsko i to jeszcze w najbardziej
bezczelnym wydaniu. Dobrze, że Kageyama nie brał tym razem w tej intrydze
udziału, bo chyba by go udusił gołymi rękami. Hamował się bardzo, by nie
powiedzieć czegoś głupiego. Jego całe wyobrażenie spędzenia tego wieczoru
właśnie legło w gruzach. Nawet nie potrafił się cieszyć, że w końcu może
zobaczyć pokój Tobio, w którym w sumie nic specjalnie wyróżniającego się nie
było. Proste łóżko i meble, jakieś stosy czasopism, piłka…
- Nie wiem czy powinnam o tym mówić… Myślałam, że
będziesz sam…- Powiedziała bardzo dosadnie.
- Peszek.- Wymsknęło się Hinacie, zanim zdążył
ugryźć się w język. No i opanowanie szlak trafił. Dziewczyna spojrzała na niego
wilkiem.- My też myśleliśmy, że będziemy sami.
Kageyama trzepnął go po głowie, choć to nie
wymazało wcale jego złośliwego uśmieszku, gdy zobaczył minę Lily. Czarnowłosy
jeszcze chciał coś powiedzieć, ale zawołała go matka z dołu. Tym razem jednak
Hinata go uprzedził.
- Ja pójdę. A wy załatwcie to, co macie do
załatwienia.- Spojrzał wymownie na Tobio i wstał. – Skoro najwyraźniej jestem
przeszkodą.- Odpowiedziało mu pełne paniki spojrzenie.
Opuścił pokój bardzo pewny siebie. Dlaczego tak
nagle? Bo znał uczucia Kageyamy? Chciał by w reszcie zakończył tę sprawę?
Zobaczyć reakcję dziewczyny? Nie wiedział. Teraz po prostu chciał odetchnąć. Nie
mógł zrobić nic innego, jak mu zaufać. Zszedł po schodach i po odgłosach krzątania
trafił do kuchni. Trochę niepewnie przekroczył jej próg i nieśmiało chrząknął,
zwracając uwagę kobiety.
- Och, przecież…- Zmieszała się, gdy go
zobaczyła. Twarz miała ubrudzoną mąką.
- W porządku, ja pomogę. Co mogę zrobić?- Był
zawsze bardzo blisko ze swoją mamą i siostrą, więc nie straszne mu były
kuchenne rewolucje. Po akacji z Lily jakoś też się przestał stresować i miał
ochotę zająć czymś innym.
- Ale gościom tak nie wypada…- Zaczęła zakłopotana ale szybko zmieniła
zdanie, widząc zapał chłopaka. Chodziło jej tylko o zrobienie herbaty, ale z
rozpędu zabrali się też za ciasto. Poczuł się w jej towarzystwie, o dziwo,
bardzo swobodnie. Roztaczała wokół siebie jakąś przyjazną aurę. Zaczął się tłumaczyć ze swojego brudnego ubrania, co na szczęście przyjęła z rozbawieniem. Rozmowa jakoś
się rozkręciła i weszła na tematy szkolne, gdy kończyli pracę.
- Hinata, tak? Gracie razem, prawda? –
Uśmiechnęła się do niego ciepło i wstawiła babeczki do piekarnika.- Dużo mi o
tobie opowiada. Zawsze się zastanawiałam, kiedy cię w końcu zaprosi.
- Tak…?- Zaczerwienił się i oparł plecami o blat.
- Mam nadzieję, że nie sprawia wielu problemów?
Ma dość specyficzny charakter…- Znów wyglądała na zakłopotaną i Hinata z
rozbawieniem doskonale wiedział, co ma na myśli. – Pewnie dlatego taki jest, bo
nie ma rodzeństwa… No i ten kontakt z ojcem i problemy w gimnazjum…
- Nie powinna się pani martwić.- Szybko jej
przerwał, zarażając uśmiechem.- Może i nie zawsze się dogadujemy i często na
siebie krzyczymy, ale jest dobrym przyjacielem.- Powiedział bez skrępowania,
zanim się zastanowił.
Kobieta najpierw się zdziwiła, a potem wybuchła
śmiechem na tą szczerość.
Przekazała mu tacę z napojami i powiedziała, że
doniesie babeczki, jak już będą gotowe. Podziękował jej i na drżących nogach
poszedł na górę.
Rany, dobrze, że nie wyskoczył z niczym o miłości
i tak dalej. Czasem czuje się tak swobodnie, że zupełnie się zapomina.
Zastanawiał się, czy kobieta byłaby dla niego równie miła, gdyby znała prawdę…
Zastanawiał się też, jaki w takim razie jest ojciec. Tutaj miał o wiele więcej
wątpliwości. Miał nadzieję, że dwójka na górze zdążyła już porozmawiać.
Z drugiej strony był ciekawy, co Kageyama jej
powiedział…
Odstawił tacę na podłogę i podkradł się do drzwi,
które były lekko uchylone. Nadstawił ucha.
Niestety gdy tylko to zrobił, drzwi otworzyły się
z impetem i trzasnęły go w głowę. Zwinął się na dywanie i trzymając za skroń,
zobaczył tylko dwie drobne stópki, które go minęły. Jęknął i doniósł wzrok na
bladego czarnowłosego, który zdał sobie sprawę, że jego chłopak podsłuchiwał.
- Pójdę ją odprowadzić do drzwi.- Powiedział
słabo i zszedł na dół.
Hinata żałował, że w ogóle wpadł na pomysł
czatowania pod pokojem i zgarniając herbatę, zaszył w środku. Taki wstyd! Boże,
pewnie teraz będzie miał wykład na temat zaufania i tych spraw. Po prostu
pięknie. Nie czekał długo na Kageyamę który wrócił i nie patrząc na niego,
usiadł koło niego na łóżku.
Milczeli. Przeciągało się to dość długo i
rudowłosy myślał, czy powinien go najpierw przeprosić. Nie odezwał się jednak, chcąc dać swojemu chłopakowi szansę na wyjaśnienie mu, co tutaj zaszło.
- Dam Ci coś do przebrania...- Tobio podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać. Wyjął mu szary t-shirt i niebieskie dresy. Dodał mu je i odwracając do plecaka, wypakowywał zeszyty.
Rudowłosy przebrał się, zaciągając cudownym zapachem. Zrobiło mu się przyjemnie, choć dalej pozostała nutka niepewności.
- Jak wiele słyszałeś?- Zapytał Kageyama, dość mocno
zestresowany. Hinate to zaintrygowało.
- A co? Czegoś nie powinienem?- Zapytał i chyba
trafił w dziesiątkę, bo chłopak się spiął.- Tylko mi nie mów, że cię
pocałowała.
- N-nie!- Krzyknął, cały czerwony.
- Ale próbowała?- Drążył.
Cisza.
- Zabiję żmiję…- Wstał, nastawiając stawy w
palcach, ale silna dłoń pociągnęła go z powrotem na łóżko.- Zostaw mnie! Chce
wiedzieć dokładnie, co jej powiedziałeś! Chce wiedzieć, że już więcej tu nie
wróci!- Spojrzał wściekły w czarne oczy.
- Powiedziałem jej, że nie mogę przyjąć jej uczuć.-
Przełknął ślinę. Chciał go zatrzymać.
- I? Coś jeszcze?- Hinacie pomimo powagi sytuacji
zrobiło się gorąco. Byli razem na łóżku, tak blisko siebie… Czuł też lekką
irytację, że dziewczyna wcześniej najwyraźniej też. Zacisnął usta w wąską
linię.
- Że jesteśmy razem.
- I?- Był miło zaskoczony i żałował strasznie, że
nie widział jej miny. Och jak żałował! Poczuł się odrobinę lepiej.
- Co i?- Widać, że coraz bardziej go to
krępowało. Uciekał wzrokiem.
- Powiedziałeś jak bardzo mnie kochasz i tak
dalej?- Uśmiechnął się szerzej, gdy wyprowadził chłopaka z równowagi. Aż
żałował, że rzeczywiście nie zjawił się wcześniej przed drzwiami.
- Och, zamknij się już!- Chwycił swoją poduszkę i
trzepnął go w twarz.- Nie wystarczy ci, że więcej mnie nie będzie nachodzić?
- No mam nadzieję.- Obserwował go uważnie i
postanowił odpuścić. Nie wiedział, czy dobrze zrobił tak otwarcie o tym mówiąc,
chociaż speszony Kageyama to naprawdę było widowisko życia. Nie był jeszcze
jednak do końca udobruchany, dlatego odsunął
się delikatnie.
- Nie jesteś zły?- Zapytał go po chwili
czarnowłosy.
- A za co? Czemu winny jest pies, że ma wszy?
Skrzywił się na to porównanie, ale znów spoważniał.
-
Myślałem, że wyjdziesz i wrócisz do domu.
- Przynajmniej miałeś jakąś motywacje. Trzeba ją
było wcześniej uświadomić.
Zamilkli, a Tobio pokornie spuścił głowę. Przez
chwilę bił się z myślami i najwyraźniej się poddał.
- Masz rację. Przepraszam.- Powiedział
skruszony.- Nie sądziłem, że do tego dojdzie. Powinienem w ogóle nie brać od
niej numeru.
Hinata wytrzeszczył oczy. Rzadko kiedy Kageyama
za coś przepraszał, do tego z własnej inicjatywy. Przez to naprawdę wydawało mu
się, że naprawdę mu przykro. Może nie był na niego zły, ale te słowa miło było
słyszeć. Westchnął i zbliżył się do chłopaka, opierając policzek na jego
ramieniu. Już nie miał ochoty się dąsać.
- W porządku. Teraz to nie ma znaczenia.-
Uśmiechnął się i zamknął oczy.- Ale jak znowu będzie cię nachodzić, to
przestanę być miły.
Usłyszał rozbawione prychnięcie i westchnienie
ulgi oraz usta błądzące w jego włosach. Ciepły oddech owiał jego skroń i
przyjemne dreszcze rozeszły po ciele. Cała sytuacja nagle odeszła w zapomnienie
i liczyło się tylko to, że są tu razem-sami. Złączyli swe usta, złaknieni tej
bliskości. Teraz, gdy nie było nikogo, kto mógłby ich zobaczyć, mogli się oddać
całkowicie tej pieszczocie. Ich dłonie powędrowały do przeciwnych ciał i
ostrożnie badały każdy jego centymetr. Tracąc oddech, posuwali się dalej,
ośmieleni intymnością i przyśpieszonym rytmem ich serc.
Zapomnieli jednak o jednej rzeczy.
- Przyniosłam babeczki!
Drzwi otworzyły się bez uprzedzenia, a oni
odskoczyli od siebie, jak oparzeni. Hinata wylądował za łóżkiem, więc wystawały
mu tylko nogi.
- Och, wy faceci macie tyle energii na walki…-
Zaśmiała się nieświadoma kobieta i pokręciła z rezygnacją głową.- A gdzie ta miła dziewczynka?- Rozejrzała się zaskoczona i Kageyama zaczął jej wciskać jakąś tanią ściemę, odwracając uwagę od jakichkolwiek podejrzeń.
O Boże, boski rozdział! Ja chce więceeeej >.<
OdpowiedzUsuńWeny życzę :D
~Akira
Wspaniały rozdział =) naśmiałam się przy nim niemiłosiernie xD taka dawka dobrego humoru ja chcę więcej! Ale ta Lili tak mnie wkurzyła ( dlaczego Lili? Mój kot tak się nazywa xD) życzę ci kochana dużo weny i wspaniałych pomysłów =)
OdpowiedzUsuńJakoś tak wyszło xD Pasowało mi na Lily, ale bez konkretnego powodu^^ Kota też masz rudego? xD Dzięki wielkie:*
UsuńBoże genialne! *.* Chcę jeszcze więcej! :D Błagam nie przestawaj pisać, bo robisz to genialnie. C:
OdpowiedzUsuńWeny życzę :3
~Alex
Rozdział zajedwabisty normalnie xd A mamuśka najlepsza :D Noya z resztą też :3
OdpowiedzUsuńWeny życzę duuuużo >3<
~Karasu
tego cudu się nie da wyrazić słowami <3 <3
OdpowiedzUsuńNo nieee ! Jak można kończyć w takim miejscu?!
OdpowiedzUsuńTeraz muszę czekać na kolejny rozdział. ;-; A do kolejnego rozdziału potrzeba... dużo weny!! I tego też Ci życzę! :D
Przydała się, dziękuję T^T!
UsuńCukier cukier *o*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Musiałam przerywać kilka razy żeby się uspokoić! XD
Miałam przez jakiś czas małą depresję, ale gdy tylko zobaczyłam nowy rozdział to od razu mi przeszło!!! Mama Kageyamy jest cudowna <3 kocham ją. Strasznie mnie zaskoczyłaś pojawieniem się Lily... myślałam sobie "o cholera nie nie!!!" ale na szczeście wszystko się skończyło cukierkowo :33
Dużo weny i czasu! w końcu są już wakacje wiec licze że rozdziały będą częściej ;)
~ Lilith
Oj wiem, strasznie słodzę xD chyba mam za dużą do tego tendencję... Miło mi, że poprawia to komuś tak bardzo humor^^ Niestety niby wakacje a czasu i chęci brak... Musze się ogarnąć^^ Dzięki za opinię:*
UsuńZaczepist rozdział *-* poprostu cukier uwielbiam twoje opowiadania ^^ . ~Tobi >_< * ja jestem dziewczyną * xD
OdpowiedzUsuńZaczepist rozdział *-* poprostu cukier uwielbiam twoje opowiadania ^^ . ~Tobi >_< * ja jestem dziewczyną * xD
OdpowiedzUsuńJa pierdole xD 2 razy się wysłało *-*
OdpowiedzUsuńOch tam, nie szkodzi xD Dzięki bardzo:)!
UsuńZaczepist rozdział *-* poprostu cukier uwielbiam twoje opowiadania ^^ . ~Tobi >_< * ja jestem dziewczyną * xD
OdpowiedzUsuńWięc tak... uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam ten pairing ALE! XD
OdpowiedzUsuńKageyama nie ma czarnych oczuuuuuuuu :3 Byłabym wdzieczna gdybyś zmieniła mu kolorek oczu na ten piękny niebieski, który ma~
No fakt, tutaj tego nie podkreśliłam xD Chodziło mi w każdym razie, że ciemny^^
Usuń