niedziela, 14 czerwca 2015

Cień iskier 8



Wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku…
- Hej…
- Wszystko jest w porządku?!- Krzyknął i poderwał się z miejsca.
Wszyscy spojrzeli na niego, jak na czubka. Była już przerwa?
- To moja kwestia!- Potrząsnął nim Noya i chwytając za ramię, pociągnął w kąt, by reszta klasy ich nie słyszała. – Pisałem do ciebie, czemu nie dałeś znać? Co się wczoraj stało w kinie?
- Kino. Pisanie. Co? – Zapytał Hinata, powoli wracając do obecnego świata i zdając sobie sprawę, że pół dnia mu gdzieś przepadło.
- Ziemia do Shoyo!- Sprzedał mu lekkiego policzka, konkretnie już zaniepokojony.- Gadaj!
- No bo…- Przełknął ślinę, wspominając wczorajszy wieczór i zastanawiając się, czy aby na pewno powinien się z tego zwierzać. Miał jednak tak silną potrzebę  rozmowy, że się poddał.- Powiedziałem mu.- Zakrył czerwoną twarz dłonią.- Wszystko…
- Że co?!- Uniósł się, ale gdy zerknęło na nich kilka zaciekawionych spojrzeń, pochylił się i wziął kolegę pod ramię.- Jak to? Co zrobił?- Szepnął zniecierpliwiony i podniecony na tą wiadomość.
- Eee… – Podrapał się w tył głowy i odwrócił wzrok.- P-pocałował.- Szepnął cicho, zawstydzony.
- Pierdzielisz!- Wrzasnął na całą klasę.
- Nie drzyj się tak!- Rozejrzał się w panice.
- Wiedziałem, stary, wiedziałem, że na siebie lecicie!- Nishinoya był wniebowzięty. Poklepał go po ramieniu dumny tak, jakby to on sam sprawił, że się zeszli. – Tylko czemu wyglądasz, jakby był to najgorszy dzień w twoim życiu? Nie tego chciałeś?
- No bo dlaczego to zrobił?!- Zapytał go śmiertelnie poważnie, przez co czarnowłosy trochę zgłupiał.
- Eee… bo to odwzajemnia?
- Ale tego nie powiedział…- Spuścił wzrok niepewny, co do całej sytuacji.
- A nie przekazał tego bardziej… dosłownie?- Wybałuszył oczy, próbując pojąć tą logikę
- Ale, ale…- Na siłę szukał innego rozwiązania, chcąc usprawiedliwić, jak dla niego, dziwną sytuację..
- A co z Lily?- Przypomniał sobie, że ta kwestia nie była poruszana.
Hinata wziął głębszy oddech.
- Powiedział, że niby już sobie wszystko wyjaśnili, ale z jego zabieraniem się za to i tym, jak się wczoraj zachował to ja nie wiem, czy z nim wszystko ok…- Schował twarz w dłoniach.
Noya trzepnął go po łbie.
- Przestań tyle myśleć! Faceci facetom nie wywijają takich kawałów, serio. Po prostu w końcu się ogarnęliście! To wszystko!- Szturchnął go po koleżeńsku i zaraz znów przysunął, tym razem stwarzając im więcej dyskretności.- Ej, nie wierzę, że o to zapytam ale…. Jak było?
Rudowłosy nie wierzył, że to usłyszał. Odkąd przyjaciel był wtajemniczony, wyjątkowo nieźle się wczuł w rolę jego powiernika i pocieszyciela. Nie, żeby miał coś przeciwko, po prostu… był zaskoczony, że zamiast z pewnym dystansem, spotykał się z tak żywymi i szczerymi reakcjami.
- Cóż…- Zaczął memłać w rękach swój mundurek i rozważać odpowiedź. Uczucie, jakie wywołał w nim wczoraj Kageyama powróciło znów, rozpływając się ciepłem wokół jego serca. Przypomniała mu się miękkość warg i gorący język w jego ustach.- Zajebiście…- Dodał ledwo słyszalnie.
Noya zachichotał i znów go szturchnął.
- No to co tutaj robisz? Czemu nie jesteście teraz razem?
No właśnie, co on wyprawia?
- Ale… – Nagle zauważył coś za mleczną szybą swojej klasowej sali. Korytarzem szła znajoma sylwetka.- Cholera! Jakby co, to mnie nie widziałeś!- Jednym susem znalazł się w szafie i zatrzasnął za sobą drzwiczki, mając nadzieję, że przyjaciel go nie wyda.
Nim chłopak cokolwiek pojął, ktoś go zaczepił.
- Cześć. Nie widziałeś może Hinaty?- Tobio wyglądał na zaniepokojonego. Rozglądał się po twarzach, ale nigdzie nie dojrzał rudej czupryny.
- Cóż, eee, ja…- Dukał, próbując zachować powagę i nie patrzeć z politowaniem na mebel.- Też szukałem tego tchórza, ale… no… słuchaj, mam sprawę!- Odciągnął go od trzęsących się szafek.
Wyszli z klasy oboje. Rudzielec jeszcze chwilę siedział na miejscu, wsłuchany w głośne bicie swojego serca i próbował pozbierać myśli. Drżał, więc opatulił się ramionami.
Czego właściwie się tak strasznie boi?
Dobra, jeszcze pięć minut i będzie okej.
Co chwila zerkał na zegarek, odmierzając czas spóźnienia na trening. Nie chciał spotkać Kageyamy, dlatego miał plan wpaść prosto do sali. Wiedział, że i tak dostanie niezłą zjebę, ale wolał to niż rozmowa w cztery oczy. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Nie był gotowy. Rany, że ten mecz musi już być po weekendzie!
Dobra, dwadzieścia minut będzie chyba wystarczające. Wyszedł zza murka i przystanął. Serce mu zamarło.
Szkoda, że najwyraźniej nie on jeden miał taki pomysł.
Tobio wstał ze schodków, gdy tylko go ujrzał. Przez krótką chwilę ich spojrzenia się spotkały. Teraz nie było mowy o uciekaniu. Powoli podszedł, unikając spojrzenia. Zacisnął palce na ramieniu torby i przystanął przed swoją największą życiową miłością i nie potrafił się odezwać. Było cholernie niezręcznie.
- Gdzie byłeś?- Kageyama zabrzmiał jakoś niepewnie, ciszej niż zwykle.
- Eee… w szkole.- Czuł się, jakby nabroił i stał właśnie tłumacząc się przed rodzicami. Fakt, zachował się jak dzieciak, ale po prostu to uczucie euforii z wczoraj… Nie mógł uwierzyć, że wszystko to, co się zdarzyło, było prawdziwe. Przecież do niedawna myślał, że odbierze mu go Lily, a teraz… To jest zbyt idealne.
- Aha… Szukałem cię.
Zawiedziony ton?
- A po co?- Zapytał jak jakiś idiota, udając dalej głupa. Przecież to niemożliwe, żeby oni… razem… oni…
- No… żeby się przywitać?- Wzruszył ramionami, choć policzki miał czerwone. Chyba był równie zagubiony i nieco zdezorientowany.
- Och.
Staliby tak chyba jeszcze wieczność lecz ich hiper stresująco romantyczną chwilę przerwało otwarcie drzwi i głośny krzyk trenera.
- Wy tutaj?!?! Do szatni migiem i na boisko! – Wydarł się, aż zakaszlał. Przerażeni chłopacy zniknęli za drzwiami przebieralni.- Za karę będziecie sprzątać gimnastyczną!- Darł się dalej, nie mogą uwierzyć w roztrzepanie swoich siatkarzy.
Trening był intensywny i męczący. Keishin zrobił im takie piekło, że nie mieli czasu się zastanawiać nad własnymi problemami. Opracowali całkiem ciekawe kombinacje ataków i obrony. Dostali kolejne sentencje znaków do wyuczenia oraz serie kilkudniowych ćwiczeń, na wzmocnienie słabszych partii mięśni. Nie mieli prawie żadnych przerw, więc pod wieczór już ledwo ogarniali, jak się nazywają.
- Dobra, na dziś koniec. Sprzątalscy wiedzą, że mają zostać?- Zwrócił się do dwójki dyszących pierwszoklasistów.
Pokiwali głowami, starając się na siebie nie patrzeć. Nikt nie wiedział, że dla nich najtrudniejsza część dnia zaczyna się właśnie teraz.
Sala opustoszała, a oni zostali sami, w ciszy zbierając sprzęt i piłki. Napięcie rosło z każdą sekundą, a gdy oboje znaleźli się w składziku, Kageyama nie wytrzymał.
- Może pogadamy?- Przymknął drzwi na wszelki wypadek, gdyby ktoś wpadł na pomysł wrócić się po bóg wie co.
- T-tak. Dobry pomysł.- Powiedział Hinata, drżącymi rękami wpychając siatkę na jedną z półek.
- Mam nadzieję, że wczoraj nie żartowałeś…
- A ty?- Zapytał niepewnie i podskoczył, gdy chłopak odpowiedział mu krzykiem.
- Do cholery, to ci wyglądało na zabawę?!
- S-skąd mam wiedzieć!- Obrócił się do niego w przypływie gniewu, zyskując na odwadze.- To po co w ogóle dawałeś numer tej całej Lily?
- Bo…- Trochę się wycofał, zdając sobie sprawę, że kiepskie ma wytłumaczenie.- Chyba chciałem zobaczyć, jak zareagujesz…- Odwrócił się od niego i zaczął wkładać do kosza przyniesione piłki.
- Co?- Zamrugał kilka razy.
- Wiem, że to głupie! Ale tak naprawdę w życiu bym nie pomyślał, że możesz…- Wyżywał się na sportowym sprzęcie, nie wiedząc jak dokończyć zdanie.
- Więc chciałeś mnie sprawdzić?- Oczy robiły mu się coraz większe.
- Nie wiem, co chciałem… – Wrzucił ostatnią piłkę.- Gdy mnie zapytali, spośród wszystkich dziewczyn wybrałem ją, bo najbardziej przypominała mi ciebie. – Przygryzł wargę.  – Ale nawet jeśli bym spróbował… wiedziałem, że nic z tego. Później wszystko się skomplikowało. Jej pytanie, twoje wybuchy złości, to spotkanie… nic nie rozumiałem… – Zacisnął palce na obramowaniu kosza i lekko przygarbił.- Wiedziałem, że to bez sensu, ale nie potrafiłem zapytać wprost, a potem za bardzo mnie bolała świadomość, że naprawdę możesz być o nią zazdrosny. Gdybym to zepsuł… W życiu bym sobie nie wybaczył.- Zadrżał. – Łatwiej więc mi było  uwierzyć, że ona ci się podoba niż to, że ja jestem powodem. Zrozum, dla mnie szansa, że to odwzajemniasz, była zerowa! Ja…- Zagryzł wargę.- Po prostu cholernie się bałem.
Hinata nie spodziewał się takiego potoku słów i szczerości. Zamurowało go. Wpatrywał się w jego plecy i naprawdę był szczęśliwy, że to wszystko usłyszał. Ulżyło mu. Próbował sobie też wyobrazić, jak musiał się czuć Kageyama, nie mając z kim na ten temat porozmawiać. On chociaż miał Nishinoye, który ukazywał mu też drugi punkt widzenia, wspierał, dodawał otuchy. Byli w podobnej sytuacji. Może i rzeczywiście jego zachowanie było dziwne, ale oboje nie popisali się w tej kwestii. Teraz jednak wszystko przestało mieć znaczenie, a liczyło się jedynie to, że utwierdzał go w przekonaniu o swoich uczuciach do niego.
- Gdy mi to powiedziałeś…- Kontynuował.- Byłem tak szczęśliwy, że nie potrafiłem się pohamować. Nawet nie pomyślałem, czy mówisz to poważnie czy nie. Dzisiaj mam tyle wątpliwości… Proszę powiedz mi coś. Cokolwiek. Rozmawiajmy. Bo ja oszaleję.
Serce trzepotało mu jak stado motyli. Odczuł niesamowitą potrzebę, by go dotknąć. Podszedł do czarnowłosego i położył dłoń na plecach. Nieśmiało zbliżył się jeszcze, opierając też czoło i nieśmiało przenosząc ręce na klatkę piersiową, czując pod żebrami również silne bicie. Przytulił się do Tobio, wsłuchując w przyjemny ton i zamknął oczy.
- Też jestem szczęśliwy.- Szepnął czując ogień policzków i ciepło drugiego ciała oraz palców, które zakryły jego własne, ściskając mocno.- I też ledwo w to wierzę.
Stali tak chwilę, próbując się uspokoić. Hinata czuł, jak oboje się trzęsą, zdając sobie sprawę, że już nic od teraz nie będzie takie jak wcześniej. Wdychając jego zapach, pomimo, że już nie był sam, że wszystko się ułożyło, to niepokój i tak oplatał ich swoimi ramionami.
- Co teraz będzie? – Zapytał, bojąc się każdej odpowiedzi.
- Nie wiem.- Kageyama był równie spanikowany. Dodawali sobie otuchy bliskością, próbując uświadomić sobie, że decyzja o byciu razem przysporzy im od teraz wielu kłopotów. – Ale chcesz tego?
Pokiwał jedynie głową, dalej nie odrywając się od jego pleców. Kageyama jednak rozluźnił uścisk i trzymając go za nadgarstki, obrócił w jego stronę.
- To jakoś sobie poradzimy.- Uśmiechnął się delikatnie i przyciągnął do siebie.
Hinata zanurzył twarz w jego szyi i wplótł palce w czarne kosmki. Przylgnął do chłopaka swoim ciałem, przytłumiony szumem w uszach od zdwojonego tętna. Usłyszał jak tamten na ten gest przełyka głośno ślinę i przytula go, wodząc nosem w jego włosach. To było cholernie uspokajające i podniecające zarazem. Poczuł rękę, która zaczęła głaskać go po szyi i przeszył go dreszcz. Ich przyśpieszony oddech zdradzały poruszające się szybciej klatki piersiowe. Półmrok i ciasne pomieszczenie zaczęły ich przytłaczać, a w ustach zaschło, gdy zdali sobie sprawę, jak niewiele ich dzieli od własnych myśli i rzeczywistości.
Kageyama odchrząknął i delikatnie się odsunął.
- Chyba powinniśmy dokończyć sprzątanie.
Jego policzki były czerwone jak wiśnie. Hinata był mu wdzięczny, że przerwał ten kontakt. Sam był na granicy, gdy prawie sięgnął ustami do jego szyi. To trochę przerażające, że ledwo nad sobą panował.
Dokończyli robotę w znacznie lepszych nastrojach. Złe napięcie z nich uleciało, zastąpione euforią i w końcu pierwszą normalną rozmową od długiego czasu. Tym razem też nie musieli unikać swoich spojrzeń, dostrzegając w nich ciepłe ogniki.
W drodze do domu, Hinata był jeszcze ciekawy kilku kwestii.
- Od kiedy zwróciłeś na mnie uwagę?- Zapytał nieśmiało udając, że bardziej interesuje go sklepowa wystawa.
- Gdy błagałeś, bym ci wystawił.- Uśmiechnął się, na wspomnienie pierwszych dni szkoły.
Zaśmiał się, gdy po chwili dostał kuksańca w żebra.
- Phi! Bawiłeś się moim kosztem!- Burknął cały czerwony. Doskonale wtedy pamiętał, jak był podjarany i jak się płaszczył. Robił wszystko, by tamten go docenił. Zresztą, wtedy tak naprawdę się polubili.  Zaskoczyło go, że to był ten moment. Raczej nie pokazywał się wtedy od najlepszej strony.
- A ty?- Odbił piłeczkę, również próbując zatuszować zainteresowanie.
Rudowłosy chwilę milczał, odrobinę zawstydzony.
- Jak pierwszy raz się spotkaliśmy.- Wydukał cicho.
- Wtedy przed toaletami?- Zapytał szczerze zdziwiony. Pamiętał chwilę, gdy jego obecna wtedy drużyna obrażała swoich przeciwników. – Mówisz serio?
- Nie ważne! Jeszcze nie wiedziałem, że potrafisz być taki irytujący!- Dodał, by zmienić temat od tego, gdy on zdychał ze stresu przed swoim pierwszym meczem.
- Ale najwyraźniej to lubisz.- Uśmiechnął się kącikiem ust i poczochrał mu włosy, przez co Hinata jeszcze bardziej poczerwieniał.
- Nie dopowiadaj sobie!
Zaczęli się przekomarzać, choć obojgu było wesoło. Szli ramię w ramię, od czasu do czasu niby przypadkiem o nie zahaczając.
Nagle rozdzwoniła się komórka. Czarnowłosy wyjął urządzenie z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Zmarszczył brwi, przez co Hinata musiał zajrzeć mu przez ramię. Nie spodobało mu się to, co zobaczył.
- Dlaczego do ciebie dzwoni?- Zapytał Kageyamy, mrużąc oczy.
- A boja wiem? – Powiedział spanikowany.- Czego może chcieć?
- Odbierz i się dowiedz.- Uniósł wysoko podbródek i nieznacznie go wyprzedził.- Pewnie niedostatecznie jej wszystko „wyjaśniłeś”.- Zaakcentował ostatnie słowo.
Ku jego uldze, Tobio nie odebrał. Dostał jednak zaraz potem sms’a. Zagryzł wargę.  Znał teraz jego uczucia, ale nie sprawiło to wcale, by nie był zazdrosny. Nie chciał być niegrzeczny, dlatego nie patrzył na ekran.
- I?- Burknął, starając się ukryć złość.
- Prosi mnie o pomoc.- Powiedział skonsternowany.
- Jaką?
- Związaną z siatkówką… Jurto.
- Więc?
- Przecież już powiedziałem.- Schował telefon i się napuszył zły, że Hinata tak mu nie ufa. – Nic do niej nie mam. Nie odpiszę jej.
- I dobrze.- Powiedział trochę za ostro.
- Nie posądzał bym cię nigdy o taką zazdrość. – Powiedział zaintrygowany.
- N-nie lubię jej i tyle.
- Wtedy gdy wybiegłeś z kawiarni, coś między wami zaszło?- Tym razem on zmrużył oczy.
- Kpisz sobie?  O ciebie się kłóciliśmy.  Myślałem, że się wygada.- Prychnął na to niemiłe wspomnienie.
- To ona wiedziała?!- Wytrzeszczył oczy.
- Niektórzy są bardziej spostrzegawczy.- Pokazał język i znów obruszył.
Kageyama przejechał ręką po twarzy, też już lekko podirytowany.
- Dobra, wiem, byłem ślepy i głupi.- Powiedział zdając sobie sprawę, że już i tak wcześniej nadszarpnął swoją dumę.- Już odpuścisz?
Hinata ściągnął usta i spojrzał w bok. Doszli do rozwidlenia dróg. Próbował się nie roześmiać. Mina Tobio gdy to mówił była naprawdę zabawna.
- No nie wiem, nie wiem…- Powiedział wymuszonym lekkim tonem.
- Bawi cię to?-  Zapytał urażony.
- Trochę.- Podciągnął się na palcach i szybko go pocałował. Zanim tamten zdążył zareagować, wsiadł na swój rower i odjechał kawałek, by przypadkowo nie pokusić się na więcej. – Ale poważnie, nie chcę żebyś jej odpisywał.
- I tak nie miałem zamiaru.- Dodał uspokojony.
Uśmiechnęli się do siebie jakoś tak ciepło.
- Wpadniesz do mnie jutro?- Zapytał, zabarwiając wypowiedź dziwną nutką, która wywołała w rudowłosym dreszcze.
- C-czemu nie.- Chłopak przełknął ślinę zastanawiając się, co kryje się w tej propozycji. Maskując swą ekscytację, konsternację i zbereźne myśli, poprawił się na siodełku i ruszył chwiejnym torem.- To… do jutra!
Pomachali sobie na pożegnanie, każdy mając co innego w głowie.
Hinata jadąc do domu darł się ze szczęścia w niebogłosy, próbując przekrzyczeć świszczący wokół niego wiatr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz