sobota, 13 czerwca 2015

Serce w klatce 7



     - Uciskaj - Law podał Bonney wyszarpany skądś kawałek materiału, zostawiając jęczącą dziewczynę, której rana na ramieniu wciąż krwawiła i odwrócił się z powrotem do Drake’a.
     Miał wrażenie, że uczestniczy w jakimś gangsterskim filmie. Wystrzały, klaksony, krzyki, krew… Miał od niej całe ręce. W pewnym momencie się zastanawiał, czy to nie jego, ale jak dotąd nie poczuł żadnego bólu, więc nie myślał o tym więcej. Był skupiony na cierpiącym chłopaku, który wydawał z siebie krótkie, urywane syknięcia, z trudem łapiąc powietrze. Ostatnie wydarzenia były niczym z koszmaru. Jeszcze chwilę temu byli na celowniku ludzi Doflamingo, a w następnej patrzyli, jak ciała mężczyzn rozjeżdża czarny wan Kid’a, za którego kierownicą siedział Killer. Nie było czasu pytać, skąd nagle się tam wziął, ani zastanawiać nad masakrą, która rozegrała się przed ich oczami. W tempie ekspresowym znaleźli się w środku i pruli przez miasto, starając się zgubić pościg. Szarpało nimi na wszystkie strony, gdy blondyn w masce nerwowo manewrował autem i wymijał inne. Eustass  co rusz wystawiał głowę za okno i strzelał w goniący ich korowód. Trafalgar nie mógł nic zrobić z Drake’m, który stawał się coraz bardziej blady. Mówił do niego bez ładu i składu, by przypadkiem nie stracił przytomności. W tym czasie przyjrzał się ranie i próbował określić jej głębokość. Nabój przeszedł pod obojczykiem i miał nadzieję, że nie uszkodził płuca. Jeśli tak, mieli bardzo mało czasu na ratowanie przyjaciela. Rudowłosy tracił przy okazji dużo krwi i zaczynał powoli odpływać, nie reagując już na cucenie.
     - Kurwa, musimy się pospieszyć!- Law opanowanymi dłońmi obwiązywał prowizorycznie ranę i uciskał ją, wykorzystując bierność poszkodowanego, który już stracił kontakt z otoczeniem. Zostało im niewiele czasu.
     Dosłownie w tej samej chwili usłyszeli za samochodem huk i zgrzyt metalu przejeżdżającego po asfalcie. Kidowi udało się trafić w oponę jednego z mercedesów, który wpadając w poślizg, odciął drogę dwóm pozostałym. Dzięki tej chwili czasu, udało im się zniknąć oprawcom z oczu. W ekspresowym tempie oddalali się od siedziby Doflamingo i porzucając samochód na jednej z ulic, przesiedli się do wozu Apoo, z którym umówili się kilka przecznic dalej. Gdy dojechali do kryjówki, wtargali nieprzytomnego Drake’a prosto do gabinetu Lawa, w którym położyli go na stół.
Trafalgar wykrzykiwał polecenia, wyswabadzając wątłe ciało z górnej części ubrania, nasiąkniętej krwistą posoką. Najbardziej pomógł mu Hawkins, który był ze wszystkich najlepiej opanowany. Po szybkich oględzinach z ulgą odkrył, że płuco jest całe. Podłączył do poszkodowanego miliony rurek, z precyzją wbijając się w ledwo widoczne żyły. Nawet przez chwilę się nie zawahał, wykonując wszystkie czynności z chłodną mechanicznością. Bonney musiała opuścić pomieszczenie, gdy zabrał się za wyciąganie kuli i zszywanie rany. Najgorsze mieli za sobą. Gdy ze wszystkim się uporał, oraz sprawdził tętno i oddech, przetarł zakrwawioną rękawiczką spocone czoło i odetchnął, czując, jak stres powoli ustępuje niewyobrażalnemu zmęczeniu. Zakręciło mu się w głowie i musiał podeprzeć się o blat. Metaliczny zapach w pomieszczeniu drażnił nozdrza. Dopiero po chwili odkrył, że jedynie on jeszcze stoi. Reszta siedziała pod ścianami lub w kącie, bladzi jak trupy, ze zwieszonymi głowami lub martwymi oczami.
     Dopiero teraz przypomniał sobie o dziewczynie. Biorąc czyste narzędzia i bandaże, poszedł jej szukać. Siedziała oparta o wannę w łazience, przygotowana na nową porcje torsji, jakie serwował jej żołądek. Drżała, gotowa w każdej chwili pochylić się ponownie do muszli.
     Trafalgar przykucnął przy niej i zajął się podłużną raną. Pocisk nadszarpnął jej skórę, dość głęboko ją uszkadzając. Bez słowa oczyszczał rozcięcie i nie widząc sprzeciwu, zaczął delikatnie je zszywać. Różowowłosa jedynie odwróciła wzrok. Jej policzki pokrywały ciemne smugi rozmazanego od łez makijażu.
     - Jak możesz być tak opanowany?- Zapytała słabym głosem.
     Law na początku w ogóle jej nie usłyszał, taki był skupiony. W końcu dotarł do niego sens słów, ale i tak nie wiedział, jak na nie odpowiedzieć. Robił to, co podpowiadał mu instynkt i korzystał z wiedzy, jaką udało mu się zdobyć przez ten czas. Dla niego było to naturalne, ratował ludzkie życie. Urodził się z tym darem i czuł, że jest to jego powołaniem. Nie musiał się nad tym zastanawiać.
     - Jak mogło do tego dość?- Dziewczyna objęła się ciaśniej zdrowym ramieniem i najwyraźniej nie oczekiwała z jego strony odpowiedzi.- Tak się bałam… Tak kurewsko się bałam…- Ukryła twarz w kolanach.
     Law w ciszy dokończył szycie.



     - Nie wiem kiedy może się obudzić. Stracił dużo krwiv- Trafalgar sprzątał bałagan, jaki zrobili przy przenoszeniu chłopaka – Nic mu jednak nie będzie. Mieliśmy dużo szczęścia.
     Apoo stał przy nim, ale nie za bardzo wiedział, co ma robić. Tylko Hawkins z całego towarzystwa nie słabł na widok ludzkiej krwi, może dlatego, że obcował z nią przy robieniu tatuaży. W pokoju jeszcze pozostał Killer. Reszta zniknęła, zamykając się w swoich pokojach, najwyraźniej chcąc się pozbierać po ostatnich wydarzeniach, załamana niepowodzeniem akcji.
     - Co tam się stało?
     Trafalgar znowu się wzdrygnął, gdy przed oczami ukazał mu się wuj, ze swoim przerażającym uśmiechem. Poczuł się zobowiązany do wyjaśnień, nawet, jeśli nie miał siły tego robić.
     - Joker zmienił żądania. Kid nie przystał na nie i zaczęła się strzelania - Powiedział pokrótce, nie chcąc wdawać się w szczegóły. Jeszcze nie wiedział, jak powie o tym, że po części wynikło to z jego winy. Zgryzł wargę zastanawiając się, czy jeśli by go tam nie było, to czy nic złego by się nie stało. Do tego naszło go o wiele więcej pytań dotyczących drugiego życia Doflamingo i celu jego działań.  Sprawa zaczynała się jeszcze bardziej komplikować. Coś co wydawało mu się jeszcze znośnym problemem, okazało się górą lodową, która jedynie częściowo wystawała poza taflę wody.
     - Kid miał rację, sprowadzając cię tu - Apoo stanął przy nieprzytomnym przyjacielu, który spokojnie spał - Gdyby nie ty, mielibyśmy przechlapane - Wszyscy byli pełni uznania dla zdolności młodego lekarza.
     Law nie chciał mu uświadamiać, jak bardzo się myli. Nie mogąc już dłużej tego słuchać,  wyszedł z gabinetu i zamknął się w swoim pokoju. Walnął się na łóżko i skulił się w sobie.
     Czy jego przeszłość już zawsze będzie go prześladować? Leżał obok czarnej walizki, która została już rozszyfrowana. Nie miał siły do niej zajrzeć. Już wystarczająco  był dzisiaj zmęczony nowościami. Do tego doszło przerażające poczucie winy. Zamknął oczy i modlił się o sen, który długo tej nocy nie przychodził.



     Przez kilka najbliższych dni było cholernie cicho. Prawie nikt się do siebie nie odzywał. Law przynajmniej znalazł sobie zajęcie i doglądał stanu Drake’a, ale reszta snuła się bez celu, bojąc wyjrzeć na zewnątrz. Grupa była rozbita, pogrążona we własnym koszmarze poprzednich wydarzeń. Najbardziej udzielał się jednak stan lidera, który zabarykadował się w pokoju i nikt go od tamtej pory nie widział, ani nie słyszał. Trafalgar zaczął się tym poważnie niepokoić, ale ani razu do niego nie zajrzał, tak samo jak do teczki, która dalej leżała zamknięta.
     Po tygodniu Drake się obudził, co wszyscy przyjęli z nieukrywaną ulgą. Law poczuł, jak chociaż jedno poczucie winy opada z jego barków. Postanowił, że przekaże tą wiadomość Eustassowi, podczas gdy reszta zajmowała się jeszcze słabym pacjentem.
     - Kid? - Zapukał najpierw ostrożnie. Nikt jednak nie odpowiedział. Zrobił to ponownie i nagle obleciał go strach – Hej, Eustass! - Nacisnął klamkę i z ulgą odkrył, że drzwi nie są zamknięte. Pchnął je i po omacku zaczął szukać światła. Zastanawiał się, czy cały ten czas siedział po ciemku, czy może go jednak tutaj nie ma? W końcu znalazł pstryczek i zmrużył oczy, gdy oślepiła go jasność.
Zamarł, gdy przyzwyczaił się do światła.
     W pokoju panował całkowity chaos. Rzeczy z półek walały się na podłodze, wymieszane ze śmieciami i pustymi butelkami. Meble były powywracane i zdewastowane. Najbardziej wymowne było biurko, całe umorusane od białego proszku i zużytych, zakrwawionych strzykawek. Przemierzał pokój z sercem w gardle i na chwiejnych nogach, zszokowany tym stanem rzeczy. Pluł sobie w twarz za to, że nie był w stanie wcześniej tu zajrzeć. Nie dostrzegł Kida, ale z ulgą odkrył jeszcze jedno pomieszczenie, które było łazienką. Tam ukazał mu się najbardziej przerażający widok.
     Eustass siedział, oparty o jedną ze ścian i drżącymi rękami próbował sobie podać zastrzyk w sine przedramię. Był blady i spocony, a oczy przekrwione i wściekłe, spojrzały na niego w furii. Czarne cenie pod nimi rysowały się wyraźnie, a białe usta wygięły z wysiłku, jaki próbował włożyć w wykrztuszenie zdania.
     - Kurwa, pomóż mi…- Jęknął i uniósł trzęsące, pokłute dłonie - Kurwa, nie mogę trafić w to gówno…
     Law nie wierzył, że widzi tego samego człowieka. Przeraziło go to, do jakiego stanu się doprowadził.
     - Co tak stoisz, do cholery?! Co?! - Wrzeszczał, wypuszczając strzykawkę z rąk. Nie miał siły nawet jej zebrać z podłogi. Pasek uciskowy powoli sprawiał, że jego ręka zaczynała być filetowa. Przy akompaniamencie przekleństw, miotał się na podłodze, nie będąc w stanie już się unieść.
Trafalgar nie wiedział, czy ma wezwać pomoc, czy spełnić wolę szalonego człowieka. Ostatecznie podszedł do cierpiącego, posyłającego mu coraz to bardziej błagalne spojrzenie, zabrał igłę z jego zasięgu. Poluźnił ucisk na ręce i unikał chaotycznych ciosów. Lewo panował nad własnym strachem i szokiem.
     - Kurwa! Oddaj to! – Kid użył całej siły jaka mu pozostała i podciągnął się do siadu. Chciał niezdarnie wyrwać pożądany przedmiot, ale nagle musiał poczuć się gorzej, bo pochylił się do muszli zaczął wymiotować. Law  pomógł mu się utrzymać, zastanawiając się, co dalej robić. Nie sądził, że cała sprawa z Jokerem tak bardzo wpłynie na czerwonowłosego. W tym czasie musiał się czuć tak samo paskudnie, co on, o ile nie gorzej. W końcu sam podejmował decyzje i o mało przez to nie stracił przyjaciela. Trafalgar cholernie pożałował, że go z tym zostawił. Każdy zamknął się ze swoimi smutkami w pokojach wierząc, że to najlepsze rozwiązanie. Jak bardzo się mylił…
     - Kurwa…- Kid cały drżał, ledwo mogąc klęczeć - Ale beznadzieja…- Powiedział, gdy w końcu żołądek był pusty.
     Po tym chyba poczuł się lepiej, bo przestał być agresywny. Powoli osunął się z powrotem pod ścianę i ciężko oddychał.
     - Aleś się urządził - Law nie wiedział, co więcej powiedzieć. Za bardzo też sam był roztrzęsiony. Zastanawiał się, jak mu pomóc, lecz nie znał słów. Nie chciał go też na powrót rozdrażnić – Drake się już obudził, a ty co?  Mam mu cię pokazać w takim stanie? - Chciał go jakoś podnieść na duchu, mając nadzieję, że to go trochę ocuci.
     - Serio?- Powiedział szczerze ożywiony - Rany… mówisz prawdę? - Powiedział drżącym głosem i chwycił czarnowłosego za ramię, ściskając je trochę za mocno - Nie kłamiesz?
     - Poważnie. Wszystko z nim w porządku - Upewnił Kida i o mało sam się nie rozpłakał widząc, jak po bladych policzkach zaczynają spływać łzy. On też odczuł niewysłowioną ulgę po przebudzeniu chłopaka i opadające z tym związane emocje. Po za tym, nigdy nie wiedział Eustassa w takim stanie, co też było dość niesamowitym przeżyciem.
     - Cholera…- Łkał, nie ukrywając szczęścia – To zajebiście…- Oparł głowę o jego ramię, chwytając się kurczowo jego koszulki - Dziękuję… - Wyszeptał między urywanymi oddechami.
Law poczuł się paskudnie, ale niespodziewanie objął mężczyznę i zaczął go głaskać po karku, starając i sobie dodać otuchy. Trzymał go tak długo, aż tamten się nie uspokoił. W końcu się odsunął i dotknął chłodnego policzka. Piwne oczy obserwowały go spod drgających powiek. Czerwonowłosy był wykończony.
     - Law…- Szepnął ledwo słyszalnie – Wyjedź ze mną na jakiś czas…
     Trafalgar poczuł, jak szybciej zabiło mu serce. Zaskoczyła go ta niespodziewana prośba. Nie wiedział co odpowiedzieć. Zbyt wielki mętlik miał w głowie, by racjonalnie i nagle podjąć decyzję.
     - Muszę odpocząć, pomyśleć, ogarnąć się…- Ukrył twarz w dłoniach - Jedź ze mną - Powtórzył prawie błagalnie – Daleko od tego miejsca i tego wszystkiego…
     W tej samej chwili Law usłyszał za drzwiami jakiś szmer. Szybko cofną rękę i odwrócił się w kierunku drzwi, by spojrzeć na Killera, który momentalnie do nich doskoczył i objął ramieniem Eustassa, widząc jego stan.
     - Dobrze się czujesz? - Zapytał z wyraźną troską. Nie wydawał się jednak zaskoczony całą sytuacją, choć przez maskę, nie dało się niczego wyczytać. Law poczuł się głupio, widząc ich razem, tak blisko.
     - Taa… Jak wyprane gówno…- Jęknął Kid z niewyraźnym uśmiechem.
     - Odstawię cię do łóżka.
     - Wolałbym chyba porządną kąpiel… Chce potem pogadać z Drake’em.
     Oboje pomogli odstawić go pod prysznic, dopytując się jeszcze, czy na pewno sobie poradzi. Po ostrym zapewnieniu, że nie jest dzieckiem, zostali oddelegowani za drzwi. Czekali pod nimi, nasłuchując możliwych, niepokojących dźwięków.
     - Wiedziałeś?- Zapytał Law, nie mogąc znieść tej myśli. Killer mu nie odpowiedział, przez co uznał to za potwierdzenie - Czemu go nie powstrzymałeś? Wiesz chyba, do czego takie zachowanie prowadzi? - O mało nie podniósł głosu, zbulwersowany postawą blondyna. Był w szoku, że w ogóle można taką informację zatrzymać dla siebie.
     - Nie jestem jego matką - Zdawało się, że chce dodać coś jeszcze, ale się powstrzymał.
     - To kim dla niego jesteś? - Niespodziewanie zadał to pytanie i pożałował. Nie miał prawa się wtrącać między nich, ale z drugiej strony, aż  nadto go to ciekawiło.
     - Nikim ważnym.
     Powiedział to ze smutną obojętnością, która przesiąknięta była nutką bólu. Law nie sądził, że usłyszy coś takiego. Nie wiedział co odpowiedzieć. Mógł tylko podejrzewać, jak się czuje i jak to musi wyglądać. Ale wiedział na pewno, że go nie usprawiedliwia.
     - Jedź z nim - Powiedział po chwili ciszy, gdy Trafalgar stał zmieszany - Słyszałem waszą rozmowę. Bez tego on nie wróci do normalności - Zwiesił głowę, najwyraźniej przygaszony - Proszę.
Law przełknął ślinę. Zastanawiał się, czy Kid zdaje sobie sprawę z uczuć chłopaka. Z jednej strony nie rozumiał go, a z drugiej siebie. Zbyt wiele się ostatnio wydarzyło, by móc normalnie oceniać sytuacje. Może i jemu przyda się wyjazd? Próbował się nie zastanawiać, co może się z tym łączyć, ale podjął w końcu decyzję, nie wiedząc w końcu, czego tak naprawdę chce.
     - Niech będzie.
     - Dobrze.
     Killer odwrócił się do niego plecami i odszedł. Trafalgar kucnął pod drzwiami i starał się skupić na cichym strumieniu wody dochodzącym z łazienki. Zastanawiał się nad konsekwencjami swojej decyzji i przyśpieszonym rytmie w klatce piersiowej.

Następny rozdział

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz