niedziela, 14 czerwca 2015

Cień iskier 2



Ziewając przeciągle, zanurzył nogi w piasku. Przetarł oczy, rażony ostrym słońcem, które dopiero co unosiło się zza drzew. Było zdecydowanie cieplej niż wczoraj wieczorem, a czyste niebo zapowiadało popołudniowy skwar. Przyjemna bryza nieco go otrzeźwiła i śmiechy kolegów, który już od rana biegali po plaży w kąpielówkach i zażywali morskiej kąpieli. On sam ich podziwiał, dopiero co pięć minut temu zasnął, a i tak już był na nogach.
Miał cholernie długą noc.
Wiercił się z boku na bok, zbyt podekscytowany, by usnąć. Kagayama był na wyciągnięcie ręki, a jego spokojna twarz przyciągała go jak magnes. Podziwiał ją pół nocy, jak jakieś idiotyczne dzieło sztuki. Później już tylko modlił się o sen, który nie przychodził. Zastanawiał się, jak on dzisiaj da radę grać, skoro czuje się jak ścierka do podłogi. Wstał, zostawiając przyjaciela i dołączył do kolegów z drużyny.
- Hej, Hinata!- Krzyknął Nishinoya z daleka, płynąc do niego i pokonując spienione fale. – Coś taki nie w sosie?- Wyszedł na ląd i chwycił ręcznik. Jego zwykle stojąca na baczność czupryna, oblepiła mu teraz czoło. Wyglądał jak zmokły pies i gdyby nie jedno jasne pasmo, ciężko by go było rozpoznać.
- Za późno się położyłem…- Burknął i usiadł na piasku, słuchając irytującego skrzeczenia mew nad sobą. Po chwili poczuł jak czarnowłosy do niego dołączył.
- Woda jest zajebista!- Otrzepał się jak mokry pies, przy krzywej minie rudzielca, którego nie zadowolił ten poranny prysznic.- Też chodź pływać!
- Boję się, że zasnę w trakcie…- Jęknął.
- Czyżby Kageyama nie dał ci spać?- Zapytał konspiracyjnie i szturchnął go przyjacielsko.
- N-niby d-dlaczego?- Wyjąkał, jakby został przyłapany na gorącym uczynku. Uszy go zapiekły.
- Bo chrapał na przykład?- Pokazał język i zaśmiał na żywą reakcje kolegi, przemilczając resztę, nie zdając sobie sprawy z drugiego dna całej sprawy.
- Z tym nie było problemu.- Burknął uspokojony, ale i zawstydzony, że pomyślał o czymś innym.
Boże, ale bym się jeszcze wsypał… Podrapał się po karku i westchnął.
- Nie wiem jak ty, ale ja jestem trochę zawiedziony…- Noya rozejrzał się po plaży i wydął policzki.
- Co masz na myśli?- Zapytał ciekawsko, ciesząc się ze zmiany tematu.
- No jak to co? Powiedz mi, co widzisz dookoła siebie?- Zapytał załamany.
- No… morze, piasek, kamienie, nas, eee… muszelki…- Starał się zgadnąć, o co może ich libero chodzić, lecz po jego minie raczej nie sądził, by mu się to udało.
- Świetnie geniuszu. A teraz powiedz mi, czego nie ma?- Dopytał się dobitniej.
Hinata zrobił głupią minę i starał się bardziej wysilić.
- Ludzi?- Zapytał nieśmiało, nie chcąc palnąć gafy.
- Otóż to! – Obudził się czarnowłosy i wyciągnął jeden palec.- A w szczególności…?!
- Nie karz mi myśleć o tej porze! – Hinata położył się na piasku zrezygnowany.
- Kobiet! Nie ma półnagich kobiet!- Yu wstał i rzucił trzymanym w ręku kamieniem. Cisnął nim w fale i warknął.- Czatuję od nieludzkiego rana na jakieś foczki, a tu tylko para gejów spacerowała sobie brzegiem morza!
- Gejów?- Zaczerwienił się chłopak.
- Jakich gejów?!- Tanaka wybiegł z wody i wypiął dumnie swoją umięśnioną pierś.
- No mówię ci, szli sobie trzymając się za rękę, jak gdyby nigdy nic! A dziewczyn w bikini zero! Gdzie tu sprawiedliwość?
- Hinata, coś taki czerwony? Czyżby cię ten temat peszył?- Zapytał spostrzegawczy krótkowłosy, wprawiając chłopaka w jeszcze większy wstyd. – Może żałujesz, że ich nie widziałeś?
- A-ależ oczywiście, że nie! – Wyjąkał na swoją obronę.- Po za tym, to nie jest normalnie, nie? Żeby być z facetem.- Chciał się za wszelką cenę usprawiedliwić, zbyt bardzo się ekscytując.
- Hej wszystkim.- Odezwał się dodatkowy, zaspany głos osobnika, który najwyraźniej stał obok od jakiegoś czasu.
Rudowłosy skulił się w sobie, rozpoznając Kageyamę i mając ochotę utopić się w morzu. Naprawdę ze wszystkich ludzi akurat on musiał się za nim znaleźć? Do tego w takim momencie? Co prawda tylko z jego perspektywy był to koniec świata, w końcu nie powiedział niczego dziwnego, bo to faktycznie nie mijało się to z prawdą, ale… Naprawdę musiał? Widział, że ma zerowe szanse, ale żeby sprowadzać je zaraz do minusowych? Jego kolor twarzy pewnie już pokonał nawet odcień włosów, tak bardzo paliły go policzki. Zaczął grzebać w piasku, gdy koledzy drążyli temat, śmiejąc się i żartując. Jego wystawiający raczej nie wydawał się przejęty, prędzej znudzony. Siedzieli jeszcze chwilę, gdy pogawędkę przerwał im piskliwy dźwięk gwizdka trenera.
- Za pięć minut w recepcji!- Krzyknął blondyn tak głośno, by każdy w odległości kilometra go słyszał.- Bez wyjątków!
Towarzyszyły temu jęki jeszcze śpiących w pensjonacie siatkarzy i przekleństwa sąsiadów.
Trening początkowo okazał się biegiem wzdłuż plaży, aż do niknącej na horyzoncie latarni morskiej. Ci, co zaspali, wlekli się na samym końcu, ledwo rozklejając powieki. Hinata może i nie miał braków w kondycji, w końcu w gimnazjum ciągle biegał, a teraz jeździł rowerem, ale nieprzespana noc dała mu się we znaki. Słońce też coraz mocniej świeciło i zaczynało grzać w kark. Cieszył się, że szef kazał im wszystkim wysmarować się mocnymi filtrami. Po południu już pewnie byłby różowym skwarkiem przy swojej karnacji.
Na piasku ciężko stawiało się kroki, co wszyscy zaraz odczuli. Gdy tylko zniknęli trenerowi za wydmą, zwolnili nieco, choć Tsukishimie udało się utrzymać tępo. Oddalał się od nich ze słuchawkami na uszach, nie przejmując się resztą grupy.
- Głupek… te jego… długie giry…- Sapał Nishinoya, ledwo nadążając za resztą. Otarł pot z czoła i nagle jego uwagę przykuł plac zabaw, który wyłonił się na chwilę zza drzew, nieco ponad poziomem plaży. Zagwizdał i w ekspresowym tempie, dołączył do chłopaków, zaczepiając Kageyame, Hinate i Tanake, wskazując w górę. – W lewo zwrot!- Szepnął tak, by reszta ich nie usłyszała i siłą pchnął ich we wskazanym kierunku.Czy chcieli czy nie, zostali zaciągnięci na wydmę.
- Co jest? Czemu się czołgamy?- Warknął rozgrywający, mając nadzieję, że nie narobią sobie problemów. Pełzli jak węże, przedzierając się przez chaszcze.- Czuję się jak idiota…
- Zaraz zobaczysz!- Noya był podekscytowany.- Będzie warto!
Hinata nie narzekał, każdy drobny kontakt z Kageyamą był wart świeczki. Choć bał się zawsze pomysłów kolegów i był ciekawy, co tak zainteresowało ich libero.
W końcu wyłonili głowy zza krzaków i im oczom ukazało się boisko do siatkówki i…
- O mamuniu…- Jęknął Tanaka i razem z Nishinoyą odpłynęli całkowicie, schwytani w sidła tego sielankowego obrazu.
Rudowłosy przełknął ślinę. Patrzył na grupę dziewcząt, możliwe, że w ich wieku, które odbijały między sobą piłkę, rozgrywając set. Wszystkie w krótkich spodenkach, opiętych bluzkach i spiętych włosach, z których wystawały pojedyncze kosmki. Śmiały się i poważniały, gdy akcja nabierała tępa, aż w końcu usiadły na betonie ze zmęczenia. Było ich całkiem sporo, a każda była na swój sposób charakterystyczna. Zmarkotniał, nie podzielając entuzjazmu kolegów, będąc jedynie speszonym ich zachwytem dla płci pięknej. Czasem naprawdę zastanawiał się, czemu nie może być normalny… Może to przez matki gimnazjalistek, które uczyły go w gimnazjum?
- Serio, tylko po to się tu wdrapaliśmy?- Tobio poczuł się zawiedziony, co nie uszło kogoś uwadze.
- Hej, Kageyama, która ci się podoba?- Zapytał szeptem Tanaka, szturchając go w bok ramieniem. – No powiedz! Ja bym zaklepał tą w okularach…
- Mówisz tak, bo takie same ma prawie nasza Kiyoko!- Obruszył się Yu, ale zaraz wytypował swój typ.- Mnie za to odpowiada ta długowłosa szatynka w kręconych loczkach…- Podparł się na łokciach i westchnął.
- Phi, jest wyższa od ciebie!- Zakpił i ignorując oburzenie, zaraz wrócił do wcześniejszego pytania.- No? To która?
Hinata patrzył w napięciu jak czarnowłosy mruży oczy i w ostateczności zaczyna jakąś typować. Z jednej strony był ciekawy odpowiedzi, a z drugiej… Chyba wolałby jej nie słyszeć. Głupio było tak leżeć obok kogoś, o kim ostatnio stale się myślało, lecz bez wzajemności. Z jednej strony przyznał wcześniej, że to mu wystarczy, ale… teraz…
- Ta ruda.- Powiedział w końcu beznamiętnym głosem.
Miał ochotę schować głowę w piasek jak struś, bo spalił podobnego buraka, co dzisiaj rano. Zbieżność koloru włosów jakoś wybitnie źle na niego podziałała.
Dziewczyna rzeczywiście była ładna. Drobna, nie za wysoka, rude kosmki spięte miała w dwie kitki, opadające niesfornie na ramiona. Uśmiechała się szeroko, a jej wielkie oczy okalały ciemne rzęsy. Na jasnej skórze odznaczały się piegi, które tylko dodawały jej uroku. Była po prostu… śliczna… Nawet głos miała przyjemny.
Zrobiło mu się przykro.
- Ułu. Nasz rozgrywający lubi ogniste…- Zainteresowali się chłopacy, a Kageyama prychnął zawstydzony. Przy tych zboczeńcach niejeden straciłby cierpliwość. – Niezły gust.
- Nie dalibyście mi spokoju, gdybym jakiejś nie wybrał.- Burknął.
- Co nie zmienia faktu, że ci się podoba. A ty, Hinata? Na pewno też jakaś wpadła ci w oko, nie?- Wychylił się Tanaka i ze zdziwieniem odkrył, że nie ma z nimi Shoyo. – A tego gdzie wywiało?
- Następnym razem mów, że się oddalasz, to nie błądzilibyśmy w lesie!- Warknął Kageyama, gdy wszyscy zgromadzili się już na boisku, a spóźnialscy z biegania otrzymali karę miliona przysiadów i pompek. Pewna czwórka doświadczyła tego dość boleśnie.
- Dobra, już dobra, dałbyś mi spokój!- Rudowłosy pokazał mu język i ustawił się w szeregu, czekając na komunikaty szefostwa. Jeszcze mecz się nie zaczął, a większość już była wykończona. Po chwili wszyscy stali w jednej linii, gotowi na ciąg dalszy rozkazów.
- Dobrze, skoro ten etap mamy za sobą, trochę sobie pogramy.- Powiedział przyjaźnie ich nauczyciel i poprawiając okulary, pokazując rozpiskę.- Dziś zajmiecie takie pozycje.- Przedstawił plansze, ku zdziwieniu drużyny.
- Eee… super, ale czegoś nie rozumiem…- Podrapał się po głowie kapitan zastanawiając się, czy dobrze zrozumiał.- Przeciw komu mamy grać? Wszyscy jesteśmy w jednej drużynie.
- Owszem.- Z cienia wyłonił się Keishin, podrzucając piłkę do siatkówki i uśmiechając się złowieszczo.- Załatwiłem wam mecz powitalny, byście zrozumieli, jak wiele wam brakuje do ideału.
Chłopakom szczęki opadły na piasek, gdy zza trenera zaczęły wyłaniać się kobiece głowy, które podśmiechiwały się, szeptały i chowały jedna za drugą.
- Żartujecie…- Szepnął piegowaty, nie mogąc ukryć wypieków. Właściwie jak każdy z drużyny, prócz okularnika, który jedynie westchnął zirytowany.
- Przepraszam, tych dwoje chyba dostało palpitacji, możemy ich wykluczyć?- Tsukishima uniósł rękę i wskazał na umierających na szczęście Tanakę i Nishinoye, całujących prawie trenera po stopach.
Hinata przełknął ślinę, gdy rozpoznał grupę i rudowłosą dziewczynę, która pierwsza zaczęła się do nich zbliżać. Mielił koszulkę niezbyt zadowolony z obrotu sprawy, speszony tym, że będą musieli naprzeciw siebie grać. Zwłaszcza po dzisiejszym incydencie i tym, co usłyszał. Zerknął ukradkiem na Kageyamę i zobaczył delikatne rumieńce, gdy wytypowana przez niego osoba witała się z Sawamurą.
- Hej, nazywam się Lily, jestem kapitanem. Mam nadzieję na ciekawy mecz.- Powiedziała słodko, z pewnym błyskiem w oku, odgarniając zalotnie włosy za ucho.
Chłopacy wstrzymali oddech, gdy nowe koleżanki po kolei się przedstawiały i rozbierały z wierzchnich ubrań. Każdy zaczął zachowywać się dość nienaturalnie, do tego po kryjomu zaklepując sobie dziewczynę. Gdy zobaczył to trener, od razu rozgonił babiarzy,  wywołując salwę kobiecego śmiechu.
Po wymienieniu wszystkich uprzejmości, doprowadzeniu niektórych do ładu i rozstawieniu na boisku, obie drużyny zaczęły się mierzyć ciekawskim wzrokiem. Rudowłosy przystawał z nogi na nogę ciesząc się, że mógł znaleźć się w grze. Nie usiedziałby z boku, jak niektórzy rezerwowi. Jak zwykle z Kageyamą mają robić swoje, okularnik na obronie, libero na odbiór, oraz w ataku ich kapitan i Tanaka. Przynajmniej tutaj mógł zwrócić na siebie uwagę swojego obiektu westchnień.
- Postaramy się dać wam fory.- Noya okazał swą łaskawość, rozciągając się zalotnie i puszczając oko do swej wybranki.
- Zobaczymy, komu bardziej się przydadzą.- Dziewczyna podłapała wyzwanie i pokazała język. Wszystkie były rozbawione zbytnim zainteresowaniem ze strony facetów i ich determinacją ukazania swej siły.
- Panie przodem.- Powiedział z szerokim uśmiechem.
Piłka powędrowała na przeciwne pole i wszyscy momentalnie się spięli. Ciężko jednak było o skupienie, gdy grali naprzeciw tak urodziwych dziewczyn. Piasek przyjemnie grzał, a słońce nikomu nie świeciło w oczy. Morze szumiało a mewy latały nad głowami, rzucając cienie na ziemię.
- Powodzenia.- Powiedziała Lily niespodziewanie do Kageyamy. Stała naprzeciwko niego pod siatką, co oznaczało, że też jest rozgrywającą. Hinata patrzył, jak chłopak pąsowieje i jąkając się, słabo jej odpowiada. Oboje przyjęli pozycje, patrząc sobie w oczy.
Gwizdek przerwał ukłucie zazdrości, jakie wytworzyło się w jego sercu, lecz nie zagłuszył go na długo.
- Mówiłem, że damy wam fory…- Burknął Nisinoya, przy kolejnej fali śmiechu.
Dziewczyny cały czas miały grę pod kontrolą i mimo, że wygrały jedynie kilkoma punktami, to morale drużyny, gdyby nie pojednawcza, wieczorna impreza, raczej do powrotu by nie powstały. Nie spodziewali się, że na piasku tak ciężko się gra. Byli zupełnie nieprzyzwyczajeni. Do tego, przez to, że rozpraszały ich przez skąpe ubrania dziewczyn, nie mogli się skupić i poprawnie wykonywać ataków. Popełniali masę błędów i nie mogli się zgrać.
Hinata już całkowicie do wieczora został rozdrażniony. Rudowłosa dziewczyna cały czas rywalizowała z Kageyamą, serwując równie dobre podania i przewidując jego ruchy. Oboje walczyli ze sobą w cichej walce, przez co nie zawsze udawało mu się odebrać piłkę od czarnowłosego, który tylko się na niego denerwował. Krzyczeli na siebie podczas gry i nawet jeśli wyszło im kilka wabików, nie poprawiło mu to humoru. Pierwszy raz tak bardzo się nie zgrywali. Ta więź, która zwykle im towarzyszyła podczas meczu tym razem… się nie wytworzyła. Później wyżywali się na sobie, obwiniając jeden drugiego o niepowodzenia i brak skupienia. Nie wyjaśniając sytuacji, po prostu odłożyli ją na później, przez co Hinacie teraz to ciążyło jak więzienna kula.
Pod pretekstem złego samopoczucia, poszedł do pokoju i z góry oglądał, jak obie drużyny integrują się przy ognisku. Najwięcej szumu oczywiście robił libero, zbierając wokół siebie wianuszek fanek. Reszta chłopaków też sobie jakoś radziła, pokonując onieśmielenie. Nawet Tsukishima z piegowatym Tadashi rozmawiali z nowymi koleżankami. Najbardziej jednak niepokoiła go jedna rzecz…
Kageyama razem z Lily delikatnie odstawali od grupy, dyskutując o czymś żywo na skałkach. Nie mógł uwierzyć, że akurat ci dwoje znaleźli ze sobą wspólny język. Co z tego, że oboje grali na tej samej pozycji? To naprawdę tak musi łączyć ludzi? Do tego ona ciągle zerkała na czarnowłosego, odgarniając kosmki w ten swój zalotny sposób. Gdy przykleiła się do niego ramieniem i wskazała mu coś na plaży, prawie dostał ataku szału, gniotąc w dłoniach butelkę z wodą.
Nie mogąc na to dłużej patrzeć, wrócił do pokoju i walnął się na łóżko pod oknem. Bolała go klatka piersiowa i bardzo chciał stłumić myśli o swojej zazdrości. Po za tym, oni tylko rozmawiali, pojutrze już stąd wyjeżdżają i prawdopodobnie więcej się nie spotkają.
Prawda?
Wtulił twarz w poduszkę i zaciągnął się zapachem przyjaciela, dość szybko zasypiając. Ten dzień naprawdę go wykończył.

Następny rozdział

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz