niedziela, 14 czerwca 2015

Cień iskier 1



Tytuł: Cień iskier
Anime/Manga: Haikyuu!!
Status: w trakcie pisania
Gatunek: yaoi, komedia, romans
Liczba rozdziałów: ?
Pairing: KagayamaxHinata
Postacie: drużyna Karasuno + inne, dodatkowe postacie
Uwagi: +18 kiedyś tam xD
Opis: Jak się nie mówi czasem czegoś wprost, to potem nie powinien się nikt dziwić, że wychodzi, jak wychodzi. No ale też zależy, co się chce powiedzieć, bo jeśli jest to wyznawanie miłości, to może to odnieść różny skutek. Hinata jak na razie omija ten temat szerokim łukiem, nie mając zamiaru doświadczyć odpowiedzi na własnej skórze i cieszy z aktualnego stanu rzeczy tylko… na jak długo?
Biegnij z całych sił
Skocz najwyżej, jak potrafisz
Zaufaj mi
Obiecuje, że ze mną zawsze zobaczysz przeciwną stronę boiska.


- Spójrzcie!- Rozległ się entuzjastyczny wrzask.
Hinata poczuł, jak przejeżdża policzkiem po czymś zimnym i śliskim, a następnie doznaje przykrego spotkania czoła z metalem przed sobą. Jęknął przeciągle, próbując ustalić, co się dzieje i gdzie się znajduje. Zwinął się w kulkę, rozmasowując obolałą głowę i zamglonym wzrokiem rozglądał się  po otoczeniu jak kret, który dopiero co wyszedł ze swoich tuneli na powierzchnie. Otarł zebrane w kącikach oczu łzy, mając ochotę zamordować indywiduum, które wybudziło go z tak cudownego snu. Niewygodne siedzenie i ból karku przypomniał mu o weekendowym wyjeździe z przyjaciółmi.
- Hinata, morze.- Usłyszał przy uchu przyjemny, ciepły głos, po którym zjeżył mu się przyjemnie każdy włosek na ciele i sprowadził na ziemię.
Obrócił się w stronę szyby i rozklejając powieki, w końcu je zobaczył.
Bezkresny błękit, mieniący się i pieniący, objął przewie całą linie horyzontu. Mewy wzbijały się w powietrze, skrzecząc i robiąc kółka na czystym niebie. Autobus zatrząsnął się od zachwytów, gdy cała drużyna zaczęła okupować jego prawy bok, chcąc dopchać do widoku. Jedynie Tsuki dalej siedział na miejscy ze słuchawkami zakrywającymi uszy i zaczytany, ignorował, jak zwykle dla niego, zbyt żywy entuzjazm kolegów.
- Szefie, to był cudowny pomysł!- Wyjęczał Tanaka do Keishina, przylegając do szyby i ściskając pod bokiem głowę poirytowanego kapitana.
- Słońce, plaża, bikini….- Noya, w teatralnym geście starł lejące się potokiem, wyimaginowane łzy szczęścia.
- Hej, nie zapominajcie, po co tu jesteśmy…- Sugawara próbował sprowadzić kolegów na ziemię, ale w końcu odpuścił, czując, że nic już nie wskóra, gdy wyobraźnia zagalopowała już tak daleko.
W autobusie zrobiło się strasznie wesoło, każdy siebie przekrzykiwał i nie mógł doczekać, aż wskoczy do wody.
- Moja szyja…- Jęknął Hinata po emocjonalnej serii radości, próbując rozprostować kości.
- Podziwiam, że mogłeś spać w takiej pozycji…- Kageyama, który siedział obok niego, uśmiechnął się z pobłażaniem, słuchając serii strzałów kręgosłupa.
Rudowłosy odgiął się w tył, chwytając swojego oparcia fotela i  westchnął, obracając  do swojego rozgrywającego, który żywiołowo atakował ekran swojej komórki.
- Co tam masz? Nowa gra?- Wykorzystał okazję i zetknął ich ramiona, a Kageyama bardzo chętnie się przysunął, podtykając telefon i tłumacząc leniwie zasady aplikacji.
Hinata, nawet tego nie słuchał, za bardzo skupiając się na cudownym zapachu chłopaka i cieple jego ciała. Nic nie mógł poradzić na to, że z jakiejś przyczyny jego obecność z dnia na dzień zaczynała działać na niego coraz bardziej elektryzująco. Zdawał sobie sprawę, że jego rwące się na wolność uczucia wykraczają poza dopuszczalne normy, dlatego tłumił je, nie szukając nawet wyjścia z sytuacji. Nie wyobrażał sobie nawet, by cokolwiek się w tym temacie zmieniło, dlatego potakując niezrozumiale na monolog czarnowłosego, obserwował formujące się na ekranie obrazy i udawał zainteresowanie. Pasma włosów przyjaciela łaskotały go w ucho, a autobus miło podskakiwał, wioząc ich do pensjonatu, by późnym popołudniem mogli się w nim rozpakować.
- Dobra, zaraz będziemy na miejscu! Nie zapomnijcie swoich rzeczy.- Sawamura zaklaskał, by zwrócić na siebie uwagę i następnie z całą resztą, zaczęli opuszczać środek transportu. Morska bryza i klimacik wszystkim miastowym się udzielił.
- Zajebiście.- Nishinoya zagwizdał z zachwytu i jako pierwszy wbiegł do budynku.- Kto ostatni, ten frajer!
- Z kim ja jestem w drużynie… – Mrukną okularnik, idący całkiem z tyłu razem z piegowatym Yamaguchim.
Mieli domek przy samej plaży. Cały drewniany, ze słomianym dachem, sprawiał z zewnątrz naprawdę dobre wrażenie. W środku nie było gorzej, warunki pobytowe trafiły im się naprawdę sympatyczne i każdy już nie mógł się doczekać przydziału do pokoju.
- Mamy dwójki i trójki, tutaj możecie wpisywać się na listę.- Trener podał im spis, który od razu sobie wyrwali i zawstydzony podekscytowanymi krzykami kolegów, zaczął załatwiać z recepcjonistą rezerwacje oraz klucze.
Dwójki i trójki….?
Hinata stał z boku, doznając lekkiego szoku. Nie wiadomo czemu, wcześniej wyobrażał sobie jakieś zbiorowisko w jednej salce i teraz zaczął się denerwować, bo nikt mu nie powiedział, że mieli się umawiać wcześniej na pokoje. Poczuł się jak frajer. Serce zaczęło mu walić, a ręce pocić, gdy ścisnął mocniej ramie swojej torby. Lista zapełniała się błyskawicznie.
Osobną jedynkę dostała ich Menadżer, śliczna Kiyoko, więc pokój zaraz obok, ku rozpaczy Tanaki, przywłaszczył Libero, który pierwszy dobrał się do ołówka i wpisał siebie, razem z ich Asem do dwuosobówki. Trener Takeda oraz nauczyciel Keishin z góry zajęli również podwójny, tak jak Tsuki i Tadashi. Możliwości się kończyły i rudowłosy bał się spojrzeć, jakie zostały jeszcze opcje i ludzie.
- Hinata, jesteśmy razem w pokoju?- Beztroski głos Kageyamy wyrwał go z zamyślenia i niezmiernie zaskoczył. Odwrócił wzrok, paląc ostrego buraka. Nie był w stanie odpowiedzieć, więc jedynie kiwnął głową. Tobio załatwił im dwójkę, nie pytając nikogo więcej o zdanie i mrożąc innych wzrokiem, dopchał do kartki.
Rudowłosy próbował ukryć, jak bardzo go to wszystko skrępowało, choć przecież nie powinno. Była to w końcu koleżeńska propozycja,  nie powinien doszukiwać się w niej niczego więcej. Nawet jeśli czarnowłosy nie brał nikogo więcej pod uwagę do przydziału. Wszystko wokół nich obracało się w tej sferze i w niej powinno pozostać, ale perspektywa trzech wspólnych nocy tylko we dwoje była… niezwykle ekscytująca.
Przełknął ślinę.
Dwie trójki dostali Tanaka razem z Kapitanem i Sugawarą oraz trzech ostatnich członków drużyny . Gdy tylko dostali klucze, wdrapali się na piętro i władowali się do swoich nowych lokum. Korytarz miło wypełniały ich wesołe głosy i przyjacielskie docinki.
-  Mamy balkon!-  Hinata od razu poleciał na taras i rozłożył ręce, zaciągając się świeżym powietrzem.- Zobacz, jest też rozstawiona siatka, będziemy mogli jutro grać!- Wskazał na plażę z błyskiem w oku, rejestrując piaskowe boisko do siatkówki.
Kageyama mruknął zadowolony w odpowiedzi i dołączył do niego, zapatrując w horyzont i podpierając barierki. – Dawno nie byłem nad morzem. To będzie świetny weekend.- Powiedział, mrużąc oczy i uśmiechając się delikatnie.
Rudowłosy zawiesił na nim wzrok i szybko bijącym sercem przyznał mu rację. Nie mógł uwierzyć, że wszystko szło tak pięknie. Pogoda im się zdecydowanie udała, nie zapowiadali żadnych deszczy; pensjonat był cudowny, do tego przy samej plaży; będą grać w siatę prawdopodobnie cały jutrzejszy dzień no i mieli razem pokój… i łazienkę… Żyć, nie umierać!
- Patrz.- Kageyama zwrócił się do niego i wskazał na biegnących w fale, w strojach kąpielowych, Noye i Tanakę, którzy wydzierali się jak dzikusy. Zanurzyli się w wodę z głośnym pluskiem i kwikiem, przy salwach śmiechu kolegów z balkonów.
- Chcecie coś ze sklepu? Zabierzemy się w kilku, reszta może zostać rozpalać ognisko.- Zapytał ich nauczyciel, który wychylił się ze swojego pokoju i wskazał na parter.- Właściciel nie ma nic przeciwko.
- Będzie ognisko! Czad!- Rudowłosy podjarał się niesamowicie, gdy zobaczył, że pod nimi w ogrodzie mają miejsce na biwakowanie. – Tu jest tak genialnie!- Miał ochotę się rozpłakać ze szczęścia.
- Uroki wyjazdów poza sezonem.- Przyznał pan Takeda, podzielając jego zdanie.
- I znajomości.- Burknął blondyn z opaską, gdy do nich dołączył, rozsiewając aurę grozy. – Jak tu coś zdewastujecie to zapłacicie za to własnym ciałem!- Dodał złowieszczo, nie wyglądając zupełnie, jakby żartował. Ich trener potrafił być czasem naprawdę przerażający. No ale dzięki niemu cały wyjazd w ogóle miał miejsce.
Hinata i Kageyama przytaknęli grzecznie i przełykając ślinę, wycofali się do pokoju, uśmiechając do siebie potajemnie.
Siedzieli mokrzy  przy ogniu, owinięci w ręczniki i opiekali natknięte na kije kiełbaski. Drewno strzelało, iskry wznosiły się  do czarnego nieba, powietrze falowało od żaru, a wesoła drużyna jadła i piła, żartując i korzystając z wolnego wieczoru.
- Cieeeepło…- Hinata grzał się, nie za dobrze znosząc wychłodzenie po morskiej kąpieli. Szczękał zębami, mało nie scalając się z ogniem.
- Zjedz coś, będzie ci lepiej.- Tanaka  napchał sobie usta prowiantem, próbując przełknąć wszystko na raz.
- Z-z-zaraz.- Rudzielec był pewny, że raczej nie utrzymałby kija.
Wtem pod nos została mu podetknięta kanapka z parującą kiełbaską.
- Masz. – Kageyama bez żadnego skrępowania oddał mu pół swojego posiłku, nie słuchając żadnych protestów.
Od kiedy zaczął być dla mnie taki miły… Przeżuwał nadąsany i purpurowy. Nie lubił mu ulegać, bo jego mózg za każdym razem odbierał to na opak, robiąc jakieś chore aluzje. W ogóle nie wiedział, czy bardziej go to irytuje czy cieszy. Z jednej strony fajnie, że ich relacje znacznie się polepszyły od początku roku, ale teraz… Jak miał nad tym zapanować? W ogóle nawet nie wiedział, od kiedy tak naprawdę zaczął zwracać na niego uwagę pod kątem innym, niż  przyjacielskim.
Wspominał ich pierwsze spotkanie w hali liceum Karasuno.  Ten szok i niedowierzanie, że będzie w drużynie z kimś, kogo chciał pokonać. Wiedział, że jest gorszy i za wszelką cenę postanowił udowodnić, że jednak jest coś wart. Gdy Kageyama odmówił mu wystawienia, podziałało to na niego jak płachta na byka. Poczuł się dotknięty do żywego. Ciągle chodził wkurzony, bo wielki pan i władca nie dostąpił mu tego pierdolonego zaszczytu.  Jakby nie wiadomo, za kogo się uważał. Męczył go wieczorami, wrzeszcząc i ciskając w niego piłkę, jak w jakiś worek treningowy. Dawał z siebie wszystko i nie poddawał, byle by udowodnić swoją determinacje.
W końcu, gdy odbijał raz za razem, gdy piłka wciąż trwała nad ziemią, a pot lał się z niego strumieniami, gdy już ledwo trzymał się na nogach… to w końcu…
Ujrzał ją. Szybującą wysoko nad siatką, czekającą, aż ktoś wykona atak. Nie liczyło się nic więcej. Biegł do niej niczym wiatr, ugiął kolana i uniósł w powietrze, uderzając z całej siły.
W tamtym momencie, nie mógł wyobrazić sobie większej pochwały ze strony Kageyamy. Rozpierała go radość i swego rodzaju dziwne uczucie, które być może właśnie od tamtej chwili zaczęło kiełkować. To, że został uznany w jego oczach, dało mu siłę, by wzbijać się coraz wyżej. Ich duet był niesamowity, sam to czuł. Odkąd zrobili z nich nierozłączną parę, nieustannie zbliżali się do siebie, aż przyszedł moment, że zagalopował swe myśli za dlatego, uświadamiając sobie powoli, że coś jest bardzo na rzeczy. Niebezpiecznie bardzo. I nie chodziło tu o samo dogadywanie się, przekomarzania czy współpracę, ale o bardzo intymną, fizyczną sferę.
Westchnął, wkurzając się, że znowu o tym myśli. Odgryzł kolejny kęs, zerkając ukradkiem na czarnowłosego, który gapił się na morze, wyciągnięty seksownie na kamieniach wydmy.
Oczywiście, na co innego ma patrzeć?
Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego, dlatego tym bardziej był zagubiony i onieśmielony. Nie wyobrażał sobie się z tym ujawniać, czy zwierzać komukolwiek, ale łapał się na tym, że cały czas chce zwracać na siebie jego uwagę, lub jest zazdrosny o różne pierdoły.  Naprawdę nie miałby z tym takiego problemu, gdyby nie pewien dość istotny fakt…
Był facetem.
I nie ważne jak na to spojrzeć, to uczucie nie było normalne, dlatego starał się cieszyć każdą pojedynczą rzeczą, która im się przytrafiała w ciągu dnia. I jeśli miałoby to wyglądać tak, jak dzisiaj, nie miał nic przeciwko ukrywaniu swoich uczuć.
Uśmiechnął się delikatnie, znów zapatrzony w jego osobę i opierając podbródek na przysuniętych kolanach. Cieszył się, że może tu być i że poznał tak cudownych kolegów i faceta, dzięki któremu ujrzał boisko za murem.
Gdy ogień zaczął dogasać, a rozmowy cichnąć przez wiszące w powietrzu zmęczenie, zaczęli się schodzić do pokojów, ziewając przeciągle i jęcząc na wczesną pobudkę, którą ogłosił im trener.
W końcu przyjechali tu nie na zabawę, a na udoskonalenie swoich zdolności.
Hinata z Kageyamą weszli do pokoju i najpierw kłócili się o prysznic, a później miejsce do spania. Standard.
- Zajmuję łóżko przy oknie.- Powiedział nagle czarnowłosy, zdając sobie sprawę, że jeszcze tego nie ustalili.
- Niby jakim prawem?!- Rudowłosy wskoczył na pościel, nie oddając tej bitwy bez walki- Kto pozwolił ci decydować?!- Pokazał mu język, czując rozpierającą energię i przyjemne dreszcze  na ich kolejne droczenie.
- Byłem pierwszy?- Zbliżył się do niego i zakładając ręce pod boki, zobrazował swe oburzenie i kurwiki w oczach.
- A ja pierwszy na nim leże.- Zaśmiał się i położył, wyciągając jak kot.
Nagle zamarł, gdy pchnęły go silne ręce, dusząc do ściany i poczuł obok siebie kładący się ciężar.
- Ja już też.- Chłopak najwyraźniej również się dobrze bawił, nie krępując zupełnie przepychanką.
- Osz ty! – Zaczął się rozpychać czując, jak go pali ciało. Uśmiechał się mimowolnie, reagując na te dziecinne przekomarzania. Zaczęli się szarpać, gryźć i łaskotać na przemian, gdy salwy śmiechu doprowadzały ich do szaleństwa.
Nic z tego nie rozumiał. Czy zachowywali się nadal jak dobrzy kumple? Dlaczego nie potrafił tego rozgraniczyć? Dlaczego nagle byli tak blisko siebie, bliżej niż kiedykolwiek?
Hinata znowu poczuł coś, co go przerażało i dezorientowało za każdym razem. Jego podniecenie przybrało dość wyraźny kształt, przez co spanikował, lądując tym samym na ziemi.
Tobio spojrzał na niego z góry, lekko zaskoczony i zanim coś powiedział, rudowłosy go uprzedził.
- O-ok! Możesz sobie tu spać, głąbie! Ja za to idę pierwszy się kąpać!- Wypiszczał jak na niego dość wysoko i szybko wyszarpał z torby ręcznik, zamykając się w łazience. Powoli przypominał sobie jak się oddycha, i uspokajał swoje rozedrgane ciało. Palił go wstyd niewyobrażalny, ale również rozpierała euforia z powodu możliwości tak intymnego kontaktu.  Miał tylko nadzieję, że przyjaciel niczego podejrzanego nie zauważył.
Uśmiechając się jak idiota, odkręcił wodę i wszedł pod prysznic.
Nawet jeśli nigdy nie miało to wykroczyć poza te granice, na razie w zupełności mu wystarczało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz