czwartek, 11 czerwca 2015

Bilet miłosny 8



     Obudziło go słońce, które wpadało przez nie do końca zasłonięte żaluzje. Musiał przyznać, że dawno mu się tak dobrze nie spało. Chciał przetrzeć twarz ale ze zdziwieniem stwierdził, że ma trudność z poruszeniem się. Powoli otworzył zaspane oczy. Jego zdziwienie sięgnęło wszelkich granic. Spał najwyraźniej całą noc w ramionach Shizuo. Był wtulony w jego klatkę piersiową a on obejmował go swoimi ramionami. Uzmysłowił sobie co się stało przed zaśnięciem. Jego penis jak na komendę znów stanął na baczność.
     Dlaczego ten idiota to zrobił?! Myślał. Przypomniał sobie jakie to było cudowne. Myślał, że to będzie bardziej upokarzające dla Shizuo, a tak naprawdę, to teraz on czuł się o wiele gorzej. Boże, co ja mówiłem…! Przypomniał sobie nagle. Do tego miał wrażenie, jakby ta pieszczota miała na celu przekazanie więcej niż miała. Blondyn wczoraj nie zachowywał się tak jak zwykle. Jego wzrok też był inny. Izay szybciej zabiło serce. Wściekł się. Szybko odsunął się od gorącego cielska.
     - Obudziłeś się?- zapytał Shizuo, który najwyraźniej musiał wcześniej nie spać.
     - Ta… – ogarniał się Izaya. Zdał sobie sprawę, że pierwszy raz spędzili całą noc ze sobą. Nigdy nie chciał do tego dopuścić. Czuł, że zaburza to pewną granicę.
     - Idziesz?- Blondyn z bólem w sercu widział jak tamten się ubiera.
     - Bo co?- coraz dziwniej się czuł. Gdy już był ubrany ruszył do drzwi.- Na razie. –rzucił na odchodne. Już chciał wychodzić, lecz blondyn zagrodził mu drogę.
     - Co jest? – zapytał ze zdziwieniem. Zastanawiał się dlaczego tak szybko bije jego serce.
     - Mam dość.- Powiedział Shizo.
     - Czego dość?
     - Tego wszystkiego.
     Izaye zamurowało.
     - Co ci znów nie pasuje?- zastanawiał się.
     Shizuo nie odpowiedział od razu. Wahał się.
     Czarnowłosy zaczął otwierać ze zdumieniem oczy. Czyżby… Uśmiechnął się delikatnie.
     - Rozumiem… chcesz, żebym został…? – odpowiedź wyczytał w jego oczach. Triumfował.  Wielki Shizuo pragnie go bardziej, niż wcześniej podejrzewał.
     - W cale nie…- próbował się wykręcić blondyn.
     - To powiedz, że się mylę.- przyparł go do muru Izaya.
     - Nie przychodź tu już więcej.- Powiedział ostro Shizuo. – Nie chcę cię więcej widzieć. –stwierdził, że woli to zakończyć niż się upokorzyć i przyznać jak bardzo zmieniły się jego uczucia.
     - Wczorajsze pieszczoty mówiły mi co innego…
     - Wynoś się stąd!- krzyknął cały czerwony.
     - Wieczorem będziesz krzyczał co innego skarbie.- rzucił na odchodnym i wyminął go w drzwiach.
     Tak cudownie nie czuł się jeszcze nigdy w życiu. Jak on bardzo kocha ludzi! Przecież to takie logiczne, że oni też muszą kochać jego! Miał w garści swojego największego wroga! Miał go do swojej dyspozycji.
     Niestety Shizuo nie pojawił się w mieszkaniu przez kolejne kilka dni. Jakby tego było mało to zapadł się dosłownie pod ziemię. Nikt go nie widział ani nic o nim nie słyszał. Izaya nie na żary się wkurzył. Szukał go na ulicach, ale nigdzie nie mógł go znaleźć. Logiczne było, że celowo to zrobił by go unikać. Prychnął z niezadowolenia. Standardowo nie potrafił przewidzieć jego ruchów.
     Męczyła go ta sytuacja. Zwłaszcza, że ciągle przypominał sobie ostatnie czułości. Przyznał sam przed sobą że za nimi tęskni. Dawno nie mieli takiej przerwy od siebie.
     Po tygodniu miał już tego dość i poszedł się rozerwać do jakiegoś klubu. Wszedł do pierwszego lepszego i zamówił sobie od razu coś mocniejszego. Miał ochotę na sex. Do tego tęsknił za tym kretynem. Łyknął trzy szoty i przyglądał się ludziom. Część siedziała przy stolikach a druga tańczyła na parkiecie. Kolorowe lasery tańczyły dziko na posadzce oświetlając tancerzy. Lekko kręciło mu się w głowie.
     Nagle przysiadł się do niego jeden koleś i zaczął nawijać o tym, że właśnie facet go rzucił. Izay się spodobał. Nie słuchał w ogóle co ten do niego mówi tylko zastanawiał się, czy się z nim przespać czy nie. Na tym etapie, było mu wszystko jedno.
     Wtem w tłumie wypatrzył nagle blond czuprynę. Przez chwilę myślał, że ma zwidy ale nie, naprawdę tam był Shizuo. Wytężył wzrok. Nie mógł się pomylić. Strój kelnera, okulary, papieros w gębie. Co ten człowiek robi w takim miejscu?- pomyślał. Blondyn siedział samotnie przy stoliku i obracał szklankę ze złocistym płynem. Dzieliły ich mniej więcej dwa stoliki. Izaya miał wielką ochotę się trochę zemścić za tą niesubordynację. Głośno odstawił swój kieliszek tak, by szkło głośno uderzyło o stół. Do tego zaczął gawędzić z siedzącym przy nim jegomościu, który od razu się ożywił. Czuł, że zwrócił na siebie uwagę. Spojrzał lekko i zobaczył, że Shizuo na niego patrzy. Stwierdził, że zagra ostrzej i usiadł kolesiowi na kolanach słodko się przymilając. Miał fart, bo facet okazało się, że jest strasznie na niego napalony. Nie czekając już zatem dłużej, zaczęli się całować. Musiał przyznać, że jego nowy partner jest w tym beznadziejny. Po za tym od razu dobierał się do jego spodni- idiota. Usłyszał nagle jak z łoskotem zostaje przewrócone jedno z krzeseł. Odrywając się od delikwenta widział jak Shizuo wychodzi wkurzony z klubu. Zaśmiał się w duchu.
     - Idziemy do łóżka? – zapytał go dopiero co poznany mężczyzna.
     - Spadaj.- Wstał już i ruszył za blondynem Izaya. Nie słyszał co tamten dalej mówił.
Gdy wyszedł nigdzie jednak Shizuo nie zobaczył. Stwierdził, że nie będzie go szukać tylko wyśle mu smsa. Zaczął spacerować ciemnymi ulicami.
     „Zazdrosny?” – wysłał. Na pewno go tym wkurzy.
     Był zaskoczony bo po chwili dostał odpowiedź.
     „Nie masz za dużego mniemania o sobie?”
     Jak zwykle kąśliwa uwaga… pomyślał. Uwielbiał go za to. Postanowił, że zadzwoni. Długo musiał czekać, zanim Shizuo podniósł słuchawkę.
     - Shizuś! No w końcu.- zaćwierkał do telefonu. – Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
     Po drugiej stronie była tylko cisza.
     - Halo? Czyżbym cię aż tak zranił tym pocałunkiem?- uśmiechnął się do siebie zadowolony.
     - Nie dzwoń do mnie.- Powiedział beznamiętnie Shizuo.
     - Dlaczego jesteś taki oschły? – udał zmartwienie.
     - Koniec z tym całym cyrkiem.- już miał się rozłączyć.
     - Posłuchaj.- powiedział już poważnie Izaya. – Prędzej czy później do mnie przyjdziesz.- odpowiadała mu cisza. – A wiesz dlaczego? – zapytał podekscytowany.- Bo przegrałeś.- wypowiedział te słowa z triumfem.
     Shizuo zadrżał po drugiej stronie. Naprawdę w tamtej chwili poczuł się pokonany i zawstydzony. Izaya już wiedział. Teraz mógł to tylko wykorzystać. Nie sądził, że serce będzie go tak bolało. Nie sądził, że jego uczucia zaszły tak daleko. Do tego żywił je do takiego człowieka. Co się z nim stało? Stał tak na środku ulicy poniżony.
     - Do następnego kochasiu.- i czarnowłosy się rozłączył. Nie było nic na tym świecie, co nie uległo by jego osobie. Zaczął tańczyć własny taniec i robić piruety. Śmiał się jak opętany na cały głos. Shizuo Heiwajima należał do niego!
...

     Shizuo leżał na trawie w parku. Zaciągnął się dymem. Wiał lekki wiaterek i słońce delikatnie przeświecało przez liście drzew padając na jego twarz. Zamknął oczy. Próbował osiągnąć spokój. Przeklęty Izaya. Myśli, że jest panem całego świata. W tym momencie go nienawidził. Do tego ta cała akcja w klubie. Celowo to zrobił. Chciał go wkurzyć. Taki właśnie był ten typ.
     Zastanawiał się, czy naprawdę nie ubzdurał sobie tego co czuje. Czy naprawdę kilka tych przyjemnych momentów sprawiło, że całkowicie zmienił zdanie na jego temat? Szukał odpowiedzi na te pytania.
Nie chciało mu się robić nic. Znowu zwolnili go z roboty. Jego kumpel miał dość jego zachowania i pewnie chciał mu dać nauczkę. Po tygodniu jednak zawsze go przyjmował z powrotem więc chyba nie musi się o nic martwić. Próbował cieszyć się dniem. Słuchał świergotu ptaków i muskał palcami źdźbła trawy.
Nagle do głowy przyszła mu pewna myśl. Zdał sobie sprawę z jednej rzeczy, a mianowicie z tego, że to Izayi zależało na tym by się spotykali. Co musiało oznaczać to, że w jakiś sposób on też dla niego coś znaczy.
Pomyślał, że to w cale nie takie głupie. Nawet gdy nie widzieli się dłuższy czas, ten palant zawsze go gdzieś przyhaczył.
      Co jeśli tylko gra takiego pewnego siebie? Jeśli on też coś czuje, tylko ukrywa to pod maską?
Shizuo ciężko było w to uwierzyć, lecz im dłużej o tym myślał, tym bardziej go to intrygowało. Może próbował sobie tylko to wmówić, ale sytuacja była lekko podejrzana.
     Rozkminiał ten temat jeszcze przez chwilę i wpadł na pewien pomysł. Wstał, otrzepał się i ruszył do Ikebukuro.
     - Co jest?- zdziwił się Izaya widząc uciekających ludzi. – Co tam się dzieje? - Zapytał jednego z nich.
     - To Shizuo! Ma zamiar rozwalić pół miasta!- przypadkowy koleś uciekał w popłochu.
     - Shizuś szaleje beze mnie? No no…- uśmiechnął się czarnowłosy i postanowił sprawdzić, co bydlaka pchnęło do takiej agresji. Gdy dotarł na plac, ogrom zniszczeń go zadziwił. Nawet jak się bili to blondyn tak wszystkiego nie dewastował.
     Izaya wskoczył na wyższy murek i przyglądał się rozjuszonej bestii.
     Nagle Shizuo go zauważył. Jego usta wygięły się w demonicznym uśmiechu co czarnowłosego trochę zbiło z tropu. Również odwzajemnił uśmiech.
     - Energia rozpiera, potworze?- nonszalancko zapytał.
     Shizuo nie odpowiedział tylko od razu cisnął w niego znakiem zakazu parkowania.
     - Nie masz widzę ochoty na rozmowę.- powiedział wyciągając sztylety i ciskając w atakującego.
Nagle blondyn zrobił szybki zwrot i… zaczął uciekać.
     Izaya całkowicie nie rozumiał jego zachowania. Stał tak chwilę, ale Shizuo naprawdę zniknął za budynkiem. Wahał się czy za nim biec. Poczuł, że to prowokacja. Kusiło go sprawdzić co tamten knuje. Nie czekał już dłużej i puścił się za blondynem. Stracił go z oczu co utrudniło pościg. Rozglądał się między budynkami. Krążył tak chwilę i gdy miał stracić chęci, Shizuo przemknął jakieś dziesięć metrów przed nim. Gdy dotarł do tego miejsca, znowu nie mógł go wypatrzeć. Zdenerwował się. Stracił trochę orientacje w terenie i nie wiedział gdzie już był.
     Nagle coś wylądowało za jego plecami. Nim zdążył zrobić unik, ktoś wygiął mu ręce i przyparł do ściany. Nie widział napastnika, ale po zapachu i uścisku poznał  blondyna.
     - Lubisz bawić się w kotka i myszkę?- zażartował czarnowłosy. Sytuacja lekko go zestresowała.
Shizuo obrócił go nagle do siebie i rąbnął go pięścią w twarz. Izaya przewrócił się na ziemię trzymając się za bolący policzek. Otarł rękawem stróżkę płynącej krwi po brodzie.
     - Znudziły mi się zabawy.- Blondyn przykucnął i groźnie spojrzał na leżącego. Izaya nic z tego nie rozumiał. Przez ostatni czas, ten brutal był dla niego naprawdę delikatny, a momentami nawet czuły. Nawet czasem robił rzeczy, które chciał. Teraz jego postawa wyrażała zupełnie coś innego.
     - Chcesz pokazać, że mi się należało?- rozcierał obolałe miejsce.
Blondyn chwycił go za włosy. Czarnowłosy zacisnął oczy i wykrzywił twarz w bólu. Nie był to mocny uścisk ale przypomniał sobie trochę, jaką siłę ma ten typ.
     - Uświadamiam ci pewną rzecz.- Obrócił go twarzą do siebie.- Nie jestem twoją zabawką. Mam dosyć twoich gierek.
     - Jak na razie całkiem ci się podobały, czyż nie?- Izaya przypłacił to już mocnym szarpnięciem.
     - Nie pokazuj mi się więcej w Ikebukuro. Następnym razem nie będę taki łagodny.- powiedział i go puścił. – Wracamy do naszych starych relacji. O wszystkim innym możesz zapomnieć.- Odpalił sobie papierosa i mówił do niego z góry.
     - Myślisz, że mnie tym zwiedziesz? Dobrze wiem, co pod tym wszystkim chcesz ukryć. – zaśmiał się czarnowłosy wstając z ziemi. Przejechał ręką po włosach.
     - Mylisz się- powiedział spokojnie i zaciągnął się dymem.- Nie będę tańczyć jak mi zagrasz.
     - Łżesz jak pies.
     - A może ty mi powiesz, komu tutaj bardziej zależy?- uśmiechnął się.
     - Chyba wyobrażasz sobie za dużo. – próbował ukryć drżące dłonie za sobą. Na twarzy zachowywał lekki uśmiech.- Rozumiem, że się wycofujesz z układu?
     - Czyżby komuś było przykro?- chytrze go podpuścił.
     - Czyżby ktoś nie potrafił kontrolować swoich uczuć? – próbował go zaatakować.
     - Czyżby ktoś na coś liczył?- bronił się Shizuo.
     - Hah… – zaśmiał się z tych nerwów czarnowłosy. – Jeśli taka jest twoja decyzja… Możesz mówić co chcesz, tylko nie przychodź do mnie z płaczem. – mówił cofając się coraz bardziej wytrącony z równowagi Izaya. Naprawdę się wkurzył.
     - To się jeszcze okaże.- uśmiechnął się Shizuo. Mimo, że na zewnątrz zachowywał spokój, wewnątrz miał burzę uczuć. Ciężko mu było zachować powagę. Próbował wyczytać coś z twarzy Izayi, ale kiepsko mu szło. Wiedział jedynie, że go zaskoczył. Miał trochę pretensje do siebie, że tak ostro go potraktował. Starał się nie zrobić mu krzywdy. Chciał tylko, żeby poczuł się tak, jak on, gdy musiał widzieć jak całuje się z tamtym gościem. Tłumaczył sobie, że mu się należało. – Wynoś się już stąd.
     Izaya wycofał się i zaczął biec w kierunku swojego domu. Serce waliło mu jak oszalałe. Co ten idiota odwala?! Jeszcze kilka dni temu nie powiedziałby, że sytuacja przybierze taki obrót. Zapomniał jak nieprzewidywalny potrafi być ten typ.  Złość rozlewała się falami po jego ciele. Był wściekły. Znowu ten Shizuo doprowadzał go do białej gorączki. Jak on go nienawidził! Myśli, że może mu stawiać warunki? Da mu nauczkę. Taką, że koleś się nie pozbiera.
     Próbował wymyślić jakiś plan. Siedział w swoim ponurym domu i myślał. Przez to wszystko nie chciało mu się jeść ani pracować. Musiał przyznać, że zdziwił się zachowaniem Shizuo. Podejrzewał, że chodziło o jego zagranie w klubie. Pomyślał,  że łatwo mu blondyn nie odpuści.
     - Porąbany wrażliwiec…- Potarł ręką zmęczone czoło. Warga zaczęła już wracać do poprzedniego stanu. Od ciosu strasznie mu spuchła. Z bólem przypomniał sobie ich ostatnie spotkanie sprzed dwóch dni.
Postanowił poszperać w internecie by trochę ochłonąć. Przeglądał przypadkowe strony, trochę popisał z ludźmi wkręcając im, jak bardzo ich rozumie oraz włamał się na kilka stron czytając interesujące dokumenty. Wszedł też na czat, na którym pisano o wszystkim co dzieje się w Tokio. Nagle jego uwagę przykuła pewna konwersacja.
     „Widzieliście dzisiaj Shizuo?”
     „Stał na stacji z jakąś laską”
     „Myślicie, że to jego dziewczyna?”
     „Ktoś mi mówił, że trzymali się za ręce!”
     „Byli też razem w Shinjuku i jedli razem lody!”
     „Co to za dziewczyna? Nigdy jej tu wcześniej nie widziałem”
     „Nie wygląda na japonkę. Musiała tutaj skądś przylecieć”
     „Są teraz w kawiarni przy skrzyżowaniu! Słyszałem właśnie od kogoś. Może ktoś rozpozna jej narodowość?”
     Izaya już nie czytał dalej, tylko chwycił swoją czarną kurtkę i wybiegł na zewnątrz. Biegł ile sił w nogach i dotarł w wyznaczone miejsce. Prawie wypluł płuca. Nawet nie zastanowił się nad swoim zachowaniem. Dochodząc do siebie rozglądał się czy gdzieś nie widzi Shizuo. Zaintrygowała go ta informacja, że ten człowiek przebywa w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Był cholernie ciekawy czy to prawda. Przechadzał się trochę nieostrożnie po ulicy i wypatrywał blond czupryny.
     O mało zawału nie dostał gdy prawie przed jego nosem z kawiarni wyłonił się Shizuo. Uskoczył za wielką donicę z rozrośniętym krzakiem. Blondyn nie zauważył go, bo był całkowicie zaaferowany rozmową z dziewczyną która mu towarzyszyła. Izayi szczęka opadła do ziemi. Czyli to jednak była prawda. Powoli ruszył za nimi, tak by go nie zauważyli.
     Nie mógł uwierzyć, że Shizuo spotkał się z jakąś kobietą. Do tego laska była całkiem ładna. Wysoka i szczupła. Miała brązowe długie włosy do pasa i błękitną opinającą jej talie sukienkę.
     Nagle skręcili do parku i usiedli na jednej z ławek. Izaya schował się w krzakach naprzeciwko. Teraz mógł lepiej jej się przyjrzeć. Podejrzewał, że dziewczyna pochodzi z Europy. Miała serdeczny uśmiech i niebieskie oczy które były wpatrzone w Shizuo jak w obrazek. Do tego blondyn też się do niej szczerzył i co jakiś czas wybuchał śmiechem na to co powiedziała jego towarzyszka.
     Izayę zalała krew. Co to miało oznaczać? Do tego nigdy wcześniej nie widział tu tej dziewczyny. Nienawidził niczego o kimś nie wiedzieć. Nawet nie mógł sprawdzić skąd ci dwoje się znają. Pomyślał, że może Shizuo chce go tylko wkurzyć? Tak jak on jego w klubie? Wyglądali razem jak na jakimś cholernym obrazku. Przyglądał się, jak ćwierkają do siebie szczęśliwi. Nie mógł jednak niczego usłyszeć bo był za daleko. Jego irytacja sięgała zenitu.
     Chodził za nimi cały dzień. Co prawda nie robili nic poza rozmową i czasem delikatnym kuksańcem, ale Izaya i tak był wkurzony do wszelkich granic. Byli w wielu charakterystycznych miejscach w mieście po czym stwierdził, że dziewczyna musi tu być na jakiejś wycieczce, bo Shizuo stanowił jej za przewodnika. Najbardziej go denerwowała uśmiechnięta gęba blondyna. Takiej jej jeszcze nie widział. To było w cholerę irytujące.
     Pod wieczór, gdy zaczęło się ściemniać doszli w końcu do domu Shizuo. Izaya o mało się nie zachłysnął z oburzenia gdy zaprosił ją do środka. Zniknęli mu z oczu za drzwiami. Usiadł zły na chodniku i postanowił siedzieć tam tak długo, aż tamta nie wyjdzie. Nie rozumiał swojego zachowania. Nawet przez chwilę o tym nie myślał, bo ciągle zajęty był tym dwojga. Dopiero teraz uświadomił sobie co robił przez cały dzień. Wpatrywał się z niedowierzaniem w chodnik.
     Czy on był… zazdrosny?
     Wstał jak oparzony i zaczął chodzić w tą i z powrotem. Zaczął się tłumaczyć sam przed sobą, że jest po prostu ciekawy.
     Z tą myślą siedział do 4 nad ranem. Oczy mu się zamykały. Światła w mieszkaniu Shizuo dawno zgasły. Latarnie oświetlały puste ulice. W duchu zaczął wyzywać się od idiotów i powoli poczłapał do swojego mieszkania. Wszedł pod prysznic i rozmyślał nad dzisiejszym dniem i o tym jaki był nieostrożny. Co się z nim stało? Blondyn całkowicie wytrącał go z równowago. Do tego zaprosił do siebie jakąś dziewczynę. Na noc! Została u niego w mieszkaniu. Nie mógł tego przetrawić. Miał wrażenie, że zaraz trafi go szlak.
     - Cholera!- wyszedł z pod prysznica, ubrał się i stwierdził, że nie chce mu się już spać. Wyszedł i wrócił przed dom Shizuo. Nie mógł znieść myśli, że jakaś laska jest w jego mieszkaniu.
     Słońce wstało i ludzie zaczęli wybierać się do pracy. Około godziny dziesiątej blondyn z dziewczyną wyszli z mieszkania. Izaya zajadał właśnie największego kebaba na jakiego trafił w okolicy i o mało się nie zakrztusił. Wyrzucił go w cholerę i poszedł za nimi. Shizuo taszczył ze sobą jakąś torbę i podejrzewał, że dziewczyna musi już wracać do siebie.
     Nie mylił się bo trafili na stację. Stanęli na peronie. Izaya schował się za słupem. Gdy podjechał pociąg, dziewczyna rzuciła się Shizuo na szyję i ucałowała go w policzek. Czarnowłosy miał ochotę ją zabić. Przy okazji jej rodzinę też. I psa. Jeśli ma psa.
     Nagle spojrzały na niego jej niebieskie oczy. Szybko schował się za filarem w nadziei, że go nie zauważyła. Przecież nie miała skąd go znać. Gdy wyjrzał, już wsiadła do pociągu i machała blondynowi przez okno. On też jej odmachał i stał tak długo aż maszyna nie znikła mu z oczu.
     Izaya stwierdził, że już nie ma co robić i pobiegł do domu. Ważne, że ta dziwka już sobie pojechała. Pomyślał i jak najszybciej o niej zapomniał. Musiał wymyślić plan na odzyskanie swojego Shizusia. Zastanawiał się tylko, czy coś nie zaszło między tym dwojga.

Następny rozdział

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz