czwartek, 11 czerwca 2015

Zerwany kontrakt 5



     Czuł za swoimi plecami jego obecność. Dreszcze wciąż przebiegały wzdłuż kręgosłupa, a żołądek wykręcał nieprzyjemnie. Stukot obcasów był przytłaczający w ciszy, jaka panowała w posiadłości. Słaby blask ognia z lamy oliwnej rozświetlał ponure korytarze i rzucał długie cienie ich sylwetek na ściany. Demon za nim poruszał się praktycznie bezszelestnie, zupełnie jakby tropił swój cel. Serce waliło mu jak oszalałe, a dłonie pociły. Nie potrafił utrzymać uczuć na wodzy. Miał nadzieję, że Sebastian nie czyta z niego, jak z otwartej księgi, choć raczej małe były na to szanse. Nie za bardzo wiedząc, gdzie powinni się ugościć, poprowadził go do najbliższego salonu z bilardem i odstawił źródło światła na jeden ze stolików, niepewny, co powinien teraz zrobić.
     Demon wyprzedził go niespodziewanie i za pomocą jedynie pstryknięcia palców, wzniecił ogień w kominku, który buchnął żarem, rozsypując wokół siebie ciepłe iskry.
     Ciel już zapomniał, jak to jest mieć na usługach samego diabła, z którym wszystko było niesamowicie proste. Chwilę patrzył zahipnotyzowany w płonące języki, a następnie przerzucił wzrok i wziął głęboki oddech, gdy ujrzał rozświetloną twarz Sebastiana. Wydawało mu się, że jest jeszcze doskonalszy, niż zachował go w pamięci. Cudownie porcelanowa cera kontrastowała z lśniącymi, kruczoczarnymi włosami, opadającymi delikatnie na twarz, która nie zmieniła się od tamtego czasu ani odrobinę. Czerwone ślepia wpatrzone w ogień, jarzyły się, otoczone kaskadą ciemnych rzęs, a blade usta delikatnie uniesione były ku górze, jak gdyby w cichym rozbawieniu. Pomimo tego, że spędzili ze sobą wcześniej wiele czasu, Ciel miał wrażenie, jakby widział go pierwszy raz. Był oczarowany. Niekontrolowanie westchnął, przytłoczony urodą demona, który oderwał się w końcu od kominka i opadł na jeden z  foteli. Jedyną różnicą, jaką hrabia zobaczył po tych pięciu latach, jest zachowanie. Poruszał się zdecydowanie swobodniej. Już z nie tak wyszukaną sztywnością, pasującą do kamerdynerów, lecz dozą… niesamowitości i gracji. W przeciwieństwie do niego, Ciel był niesamowicie spięty i sztywny.
     Demon założył nogę na nogę i oparł podbródek wierzchem dłoni, przeszywając chłopaka swoim bystrym spojrzeniem. Nigdy wcześniej nie pozwalał sobie na takie zachowanie.
     - Nie usiądziesz?
     Hrabia wzdrygnął się, gdy w końcu usłyszał jego głos. Melodyjny, dźwięczny, pociągający… Denerwowała go pewna postawa Sebastiana, który sam udzielał mu gościnności we własnym domu. Czasy jego służby się skończyły, nie miał prawa dawać mu przecież reprymendy. Posłuchał go z niechęcią czując, że lada moment nogi zaczną mu drżeć, jeśli tego nie zrobi. Zsiadł po przeciwległej stronie na kanapie i również przyjął pozornie rozluźnioną pozę. Zdając sobie sprawę, że gapi się na byłego lokaja trochę za długo, przerzucił wzrok na płomienie. Chciał się odezwać, ale niesamowicie zaschło mu w gardle. Dalej czuł wstyd swojej żałosnej próby rzucenia się z dachu i lekki szok, wywołany tym nagłym spotkaniem.
     - Więc? Nie chciałeś mnie o coś zapytać?- Sebastian najwyraźniej dobrze się bawił, widząc go tak roztrzęsionego.
     Zastanawiał się, od czego zacząć. W przeszłości wiele razy wyobrażał sobie tą chwilę, ale teraz nie mógł sobie nic przypomnieć. Jego opanowanie szlag trafiał, mimo że demon czekał cierpliwie. W końcu przełknął śladowe ilości śliny i przemówił.
     - Co się wtedy wydarzyło? W kościele? Dlaczego nas rozdzielili?- Musiał odchrząknąć, by wydobyć z siebie choć słowo. Teraz, gdy miał poznać całą prawdę, odczuł lęk i ekscytację. Chciał zrozumieć. Tak bardzo przez te lata szukał odpowiedzi i ciągle trafiał na ścianę, która go od nich oddzielała. Zacisnął pięści i zastygł, starając się nie wyrzucić z siebie reszty pytań.
     Sebastian zamyślił się chwilę, jakby dobierając słowa.
     - Powiedzmy, że sobie zasłużyłem.- Uśmiechnął się tajemniczo. – Choć nie sądziłem, że zorientują się tak późno.
     - To znaczy?
     - W naszym świecie również mamy zasady, których musimy przestrzegać. Dla mnie zaczęły być one… irytujące.
     - Więc? Złamałeś jakieś prawo?- Ciel już wcześniej doszedł do podobnych wniosków. Jedynie powód był mu nieznany i niezrozumiały.
      - Nie dostosowałem się, co do ilości zawierania kontraktów i pożerania dusz, choć trochę w inny sposób niż mogli przewidzieć. – Dalej był niesamowicie swobodny i  zadowolony, choć Ciel nigdy nie był mistrzem odczytywania jego sygnałów niewerbalnych, dlatego ciężko mu było stwierdzić, czy to, co widzi, jest prawdą.
     - Jaki był tego cel?- Dopytywał się dalej, chcąc to ułożyć w jakąś logiczną całość.
     - Żyjemy znacznie dłużej od was, ludzi. Niektórzy łamią  zakazy chcąc umrzeć, inni mają wyższe ambicje. – Uśmiechnął się szerzej, przez co hrabia domyślił się, do jakiej grupy demon należał.
     - Więc, co chciałeś osiągnąć? Raczej nie wyglądało na to, że wszystko masz pod kontrolą.- Przypomniał sobie sąd i zadrżał, gdy przerażające monstrum znowu stanęło mu przed oczami. Do tej pory nie potrafił wyprzeć go ze swoich koszmarów.
     - Prawda, gdyby nie pewien szczegół, nie było by mnie tutaj.- Zmrużył oczy i uniósł jeden kącik ust.
Ciel przełknął ślinę. Czyżby to on był owym szczegółem? Nie zadał jednak tego pytania na głos, nie chcąc wyjść na idiotę. Drewno w kominku cicho trzaskało, zwęglając się na popiół. Sebastian kontynuował.
     - Z każdą duszą rośniemy w siłę. Jeśli robilibyśmy, co nam się żywnie podoba, zaburzylibyśmy chronologię hierarchii, która za każdym razem powinna być sprawiedliwa. Na jej czele stoją demony, które trzymają w ryzach wszystkie pozostałe. Jednym podoba się to bardziej, innym mniej. Kodeks ogranicza nasze zachcianki, ale też równocześnie pilnuje równowagi i zapobiega chaosowi. Konsekwencje ich zaburzenia były by odczuwalne zarówno w naszym, jak i w waszym świecie, dlatego jest to konieczność.
     - W takim razie dlaczego nie powstrzymali cię wcześniej?- Starał się nie zastanawiać nad porządkiem, jaki panował w świecie demonów i choć ledwo nad sobą panował, skupił się na zaspokajaniu własnej ciekawości. Nie spodziewał się takiej wylewności ze strony Sebastiana i miał nadzieję, że ten zaraz się nie rozmyśli.
     - Zmyliłem ich dość… specyficznym gustem.- Splótł ręce i zakrył nimi usta, podpierając łokcie na kolanach. – Dusze nie są sobie równe i wiedzą o tym jedynie nieliczni z nas. Wybierałem bardzo starannie, dlatego przez długi czas niczego nie zauważyli. Zamiast w krótkim czasie zawrzeć jak najwięcej kontraktów, odwracałem ich uwagę na nieporadność wykonywania przysiąg, które miały znacznie większą moc, niż tysiące błahych próśb innych śmiertelników. W rzeczywistości udawałem niezbyt rozgarniętego i przy okazji dobrze się bawiłem…
     - Dlaczego to robiłeś?- Ciel zastanawiał się nad tym, co powiedział Sebastian i czy w takim razie jego dusza też była wyjątkowa? Dobrze się bawił cały ten czas?  Co było jego prawdziwym celem?
     - Kto wie?- Sebastian zaprezentował jedną ze swych nieodgadnionych min i przejechał kciukiem po swoich ustach. – Miałem różne powody.- Dodał tajemniczo.
     Ciel poczuł ciepły prąd i przełknął ślinę. Poluzował kołnierzyk, czując, że zaczyna mu być duszno. Nie wiedział, czy drążyć temat, czy skupić się na następnym. Postawa demona go rozpraszała i irytowała zarazem. Miał dość tych niedokończonych zdań, ale wiedział, że gdyby demon chciał mu udzielić odpowiedzi, to by to zrobił.
     - Jak w takim razie udało ci się uniknąć kary? Co się stało z tym… potworo-podobnym czymś?
     - Pożarłem go.- Oznajmił prosto z mostu.
     W tej jednej chwili Ciel poczuł cień strachu i dreszcz ekscytacji. Sam odpowiedział sobie na wcześniejsze pytanie. Nie musiał rozumieć tej walki o władzę, lecz i tak zrobiło to na nim wrażenie. Zwłaszcza po tym, co widział i czego był świadkiem. Byli wtedy tylko we dwoje, przeciw całej hordzie demonów.  Nawet rozumiał już, dlaczego kontrakt mógł zostać zerwany. W końcu ten, kto ustala zasady, ma najwięcej możliwości. Sebastian zajął miejsce olbrzymiego kruka. Nie musiał mówić tego głośno.
     Demon nic nie dodał, a jedynie zmrużył z zadowolenia oczy, gdy ujrzał uznanie w błękitnych tęczówkach, które tak żywo drżały i lśniły, odbijając ogień z kominka.
     Ciel tak samo jak podziwiał przed chwilą to piekielnie, piękne oblicze, równocześnie zaczęło go ono przerażać i jeszcze bardziej fascynować. Jak gdyby nigdy nic siedział sobie naprzeciwko samego króla diabłów i rozmawiał, jak za starych czasów. Czy Sebastian był takim samym potworem, jak owe monstrum sprzed lat? Mimo wszystko nie potrafił ich ze sobą porównać.
     Jeszcze bardziej uderzyło w niego to, że nigdy nic tak naprawdę o nim nie wiedział. Ani o świecie w jakim żyje, ani co tak naprawdę myślał i co robił w swoim długim życiu. To, co widział, było ułudą, maską, skrywającą pod sobą drapieżcę i potwora. Pomyślał, że cała ta mieszanka jest… cholernie pociągająca.
     - Boisz się mnie?- Zapytał nagle, wytrącając Ciela z rozmyślań. Uśmiech wciąż nie schodził z jego warg. Chłopak miał jednak wrażenie, że jego cień pełznie do niego i osacza coraz bardziej.
     - A mam powód?- Hrabia uśmiechnął się po raz pierwszy podczas tego spotkania. – Czego mogę się obawiać z twojej strony?- Powiedział zgodnie z prawdą. Z resztą, jeśli cokolwiek chciałby mu zrobić, nie musiałby się tak bardzo wysilać i prowadzić zbędnej dyskusji.
     - Nie tylko pozbawianie duszy jest moją specjalnością.- Dodał Sebastian tajemniczo. W jego ożywionym spojrzeniu kryła się nutka zaintrygowania.- Choć w twoim przypadku nie wszystko jest takie proste…
Bezwiednie się zarumienił. Jak zwykle czuł w wypowiedzi drugie dno. Zgubił przez to wątek i zirytował się. Zanim się odezwał, by odpowiedzieć jakąś ciętą ripostą, demon go uprzedził.
     - Dlaczego wtedy wróciłeś?
W końcu padło to pytanie, na które Ciel poczerwieniał jeszcze bardziej. Udało mu się na szczęście wytrzymać spojrzenie czerwonych oczu. Miał wrażenie, że chodzi po cienkim lodzie, który trzeszczy mu pod stopami.
     - Przecież mówiłem. Chciałem dotrzymać danego słowa.- Odpowiedział, starając się opanować głos, który i tak był wyjątkowo cichy jak na wcześniejsze wypowiedzi. Wręcz ostrzegawczy i nieżyczący sobie drążenia tematu, choć wiedział, że nikłe są na to szanse. Już minęły czasy, kiedy mógł kazać się zamknąć swojemu lokajowi.
     - Nawet oddając ciało temu zboczonemu grabarzowi?- Nie omieszkał powstrzymać się od drwiny. Do tego nie ukrywał, jaką sprawia mu to przyjemność.
     - Daruj sobie.- Ciel zdawał sobie sprawę, że purpura jego policzków osiągnęła poziom krytyczny. Na szczęście w porę się opanował.- Skoro już o nim mowa… Co ty musiałeś zrobić, by moje ciało odzyskać?- Miał ochotę sam sobie bić brawo i gratulować, za wytrącenie Sebastiana z równowagi. Jego uniesiona w górę brew i delikatne opadnięcie kącika ust, zrekompensowały mu chwile upokorzenia.
     Cisza zaległa między nimi jak wełniany koc. Hrabia zastanawiał się, jakie zadać jeszcze pytanie. Właściwie nic więcej nie przychodziło mu do głowy. Teraz liczyło się jedynie to, że Sebastian wrócił. W pewnym sensie w końcu odzyskał spokój, jakiego nie mógł doświadczyć przez całe te pięć lat. Nie wiedział, co będzie dalej, ale zrzucił ze swoich barków wielki ciężar. Obawy o to, co potem nastąpiło, co stało się z kamerdynerem i jaka była tego wszystkiego przyczyna.
     Wcześniej, jeszcze przed ostatecznymi wydarzeniami, myślał że Sebastian jest jedyny w swoim rodzaju. Gdy trafił do ich mrocznego świata, zupełnie zgłupiał. Świadomość, że jest takich jak on więcej i że mają nawet coś takiego jak władcę i prawo, naprawdę go w pewnym momencie przerosła. Sam poczuł się nieistotnym, małym szczegółem, który przez przypadek znalazł się w wirze wydarzeń.
     Przez to jednak, że Sebastian darował mu życie i ponadto ocalił je parę dni temu, śmiał twierdzić, że jednak jakieś znaczenie miał i bardzo chciał je poznać.
     - Jaką rolę ja odegrałem w  tym wszystkim?- Zapytał, czując jak opadają mu powieki. Zaspokojenie informacji osiągnęło u niego poziom prawie zadowalający, przez co emocje powoli w nim opadały, ustępując miejsca  zmęczeniu.
     - Jeszcze się nie domyśliłeś?
     - Prócz tego, że odwróciłem ich uwagę, nic nie zrobiłem. I bez mojej duszy byłeś w stanie ich pokonać. Byłem zbędny.
     - Nie twoja dusza była mi potrzebna.- Dodał, nie ukrywając rosnącego tryumfu.
     Ciel powoli zaczął rozumieć, co Sebastian chce mu powiedzieć i poczerwieniał ze złości i wstydu. Nie mógł uwierzyć, że sam nakierował go na ten temat. Użył resztek opanowania i wysyczał.
     - Nic mi nie wmówisz.- Już nie wiedział, czy chce bardziej oszukać demona czy samego siebie.
     - Nie wróciłeś tylko z czystej potrzeby sprawiedliwości.- Czarnowłosy nie tracił pewności siebie.
     - Skąd przypuszczenie, że nie kierował mną właśnie tego typu powód? – Ciel się nie poddawał. Nie miał zamiaru dać się sprowokować. Jego duma wyparła jakąkolwiek inną możliwość odmiennego scenariusza. Miał zamiar się go trzymać, choćby miał wytrzymywać miliony obelg tego cwanego diabła.
     - Uparty jak zawsze…
     Hrabia odetchnął, gdy demon nie dodał nic więcej. Był zmęczony tą dyskusją, która stanowczo go przerastała. Jedyne, co go teraz ciekawiło, był powód ich ponownego spotkania, skoro okoliczności wyglądały tak, jak się prezentowały. Zastanawiał się, czy przypadkiem zaraz to wszystko nie rozpłynie się, jak zwyczajny sen.
      - Co teraz zrobisz?- Zapytał, zmieniając temat.- W waszym świecie już zapanował porządek i zaczęło być nudno, skoro aż się do mnie pofatygowałeś?- Dodał niby obojętnie, chcąc trochę zniwelować poważny nastrój wypowiedzi i nadzieję, jakie łączył z odpowiedzią.
     - Aktualnie nie mam nic ciekawego do roboty.- Również odpowiedział obojętnie, nie dając nic po sobie poznać.
     - Nie znalazłeś sobie żadnego interesującego człowieka?- Płomienie były tym razem znacznie wygodniejsze do obserwowania. Miał wrażenie, że wymiana tych pół zdań do niczego nie prowadzi.
     - Ciężko o interesującą osobowość.
     Nie wiedział czemu, ale w jakiś sposób mu to pochlebiło i uspokoiło. Mimo wszystko rozdrażniło go własne uczucie zazdrości, które nie powinno według niego mieć racji bytu. Nie potrafił znaleźć ujścia dla swojego sfrustrowania.
     - A może zatęskniłeś za byciem psem?
     Nie wiedział czemu to powiedział. Być może musiał się wyżyć. Zaraz pożałował, gdy z pięknej twarzy znikł kpiący uśmiech. Nie powinien go tak traktować. Tak długo czekał na to spotkanie, a teraz zachowywał się jak idiota.  Jak zagubione i rozwydrzone dziecko.
     Niespodziewanie Sebastian wstał i powoli zbliżył się do Ciela, który odruchowo wbił się w fotel. Dłonie demona, chwyciły za materiałowe podparcia, a twarz znalazła się niebezpiecznie blisko jego. Nie był wstanie nawet przełknąć śliny, gdy jego żołądek załaskotał przyjemnie i równocześnie z niepokoju.
     - I kto to mówi. Czy nie bardziej ty tęskniłeś za mną?- Dodał odzyskując wcześniejszą postawę i ignorując obelgę.
      - Nie pogrywaj ze mną.- Musiał odwrócić wzrok. Zupełnie nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Serce zdwoiło rytm, a płuca zdecydowanie domagały się więcej powietrza. Ciało reagowało zupełnie przeciwnie, próbując przebić się przez psychiczne blokady. Nie rozumiał tego i nie miał siły w tej chwili tego roztrząsać.
     - Przyznaj, że chcesz, żebym został.
Chciał. Tak bardzo, bardzo chciał. Już nie jako jego sługa. Chciał go mieć po prostu obok. Nie ważne w jakiej formie i w jakich relacjach. Nie potrafił jednak tego głośno powiedzieć. W życiu się do tego nie przyzna. Mimo wewnętrznej sprzeczności, odepchnął byłego lokaja i wstał, by nie być przypadkiem znów osaczonym.
     - Rób co chcesz. Już mnie to nie interesuje.- Nie rozumiał, dlaczego to mówi. Każde słowo bolało.
     - Oszukujesz się.- Sebastian się nie zniechęcał.
     - A może ty sobie wmawiasz nie wiadomo co?- Mimo, że stali na równi, nie czuł wcale wyważenia sił. Z każdym słowem tracił wolę walki.
     - Znam ludzką naturę bardziej, niż ci się wydaje. Prędzej czy później przyznasz mi rację.
Ciel wiedział, że przegrywa to starcie. Od samego początku był na straconej pozycji. Bronił się odruchowo, nie chcąc rzucić się czarnym szponom na rozszarpanie. Wiedział, że dzieli go od tego niewiele.
     - Czego tak naprawdę chcesz?- Zapytał, będąc już naprawdę zrozpaczony własną bezsilnością.
     Sebastian uśmiechnął się subtelnie i podszedł do niego znów bardzo blisko. Pochylił się i połaskotał ustami jego ucho. Ciel ledwo powstrzymał dreszcze, mając wrażenie, że ocierają się o niego płatki kwiatów. To delikatne zbliżenie można było porównać do ogromnego wyładowania atmosferycznego. Nie mógł się ruszyć, całkowicie owładnięty przemożną chęcią padnięcia demonowi w ramiona i całkowitego mu się oddania. Jego zapach go obezwładniał. Słowa, które zostały wypowiedziane chwilę później, całkowicie nim wstrząsnęły i rozpaliły najgłębsze, najskrytsze pragnienia jego serca.
     - Ciebie.

Następny rozdział

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz