sobota, 25 sierpnia 2018

Było ciepłe lato 5

- Dobrze, proszę państwa, proszę trzymać się jeden za drugim i ruszamy!
- Myślisz, że Trafalgar da sobie radę?
Ace z Sanjim z niepokojem spojrzeli za siebie i na chłopaka, który tak mocno trzymał lejce, że aż mu kłykcie zbielały.
- Marco powiedział, że może nie brać w tym udziału, więc co się przejmujesz… - Portugas wzruszył ramionami, choć również się martwił. Delikatnie uderzył piętami swojego konia i ruszył za resztą w kierunku wyjścia z ujeżdżalni. Dzisiaj mieli mieć spokojną przejażdżkę po lesie. Wypuścili kilka grup, by korzystały z uroków pozamiejskich i sprawdziły się ze zwierzętami w terenie.
- Jak się tam trzymasz, Trafciu? – Zadał pytanie Ace, niepokojąc się o kolegę, który wlókł się z tyłu.
- Odwal się.
Law zazgrzytał zębami, maksymalnie skupiając się na prowadzeniu konia. Czuł na sobie ciągłe spojrzenia przyjaciół, przez co jego policzki przyozdobiły czerwone wypieki.
- Ach, ta błogość, ta cisza, to świeże powietrze! – Sabo zaciągnął się zapachem przyrody.
- Jaka radość, skoro nie ma tu żadnych kobiet… - Jęknął Sanji, odginając się w tył i ze smutkiem zerknął na szare niebo nad sobą.