poniedziałek, 19 grudnia 2016

Nie iGRAJ ze mną 21

     - Nie rozumiesz. Powinienem być jutro w robocie.
     - Jak zwykle za bardzo dramatyzujesz.
     - Po za tym ty…
     - Mną się nie przejmuj. Naprawdę dam radę. Zajmij się w końcu swoim życiem uczuciowym.
     - Ale nie kosztem innych!
     - Raz mi się nic nie stanie. Po za tym, odkąd wróciłeś do roboty znów zacząłeś brać na siebie więcej niż powinieneś. Więc przestań zgrywać najgorszego pracownika roku.
      Law tylko westchnął w słuchawkę telefonu. Ilekroć dyskutował z Bepo, ten nigdy nie dał się przegadać. Źle się czuł z tym, że tak nagle dostał urlop, do tego nie z własnej potrzeby.
     Wzdrygnął się, gdy ktoś jeszcze dołączył do niego na balkonie.

czwartek, 8 grudnia 2016

Niespodzianka

No dobra, pewnie posypią się hejty ale muszę się Wam do czegoś przyznać xD Do mojej nowej wielkiej miłości. Miłości do k-popu, a mianowicie do BTS xD To po prostu stało się samo. Dla tych co zaczęli płakać, proszę, nie martwcie się. Nie porzucam Nie iGRAJ ze mną ani reszty pomysłów na fiki, ten one-shot to taki krótki przerywnik. Czasem wolę urodzić coś co mi chodzi świeże po głowie niż na siłę coś starego. Po za tym OP już w połowie mam skończony, będę go dzisiaj dopisywać. Mam nadzieję, że nie przestaniecie mnie kochać xD A dla tych, co również są fanami i znają sytuację, życzę miłej lektury^^ Zainspirował mnie ich wywiad w radiu, kto chce może TUTAJ przesłuchać.




Tytuł: Niespodzianka
Zespół: BTS
Rodzaj: One-shot
Pairing: JiminxJ-hope


     Park Jimin opadł na swoje łóżko twarzą do poduszki i mruknął przeciągle. W końcu mógł zrzucić z siebie ubrania i przebrać się w luźną podkoszulkę i dresy. Pomimo intensywności pracy był to dla niego świetny dzień i wyciągając się na pościeli, uśmiechnął się do siebie zadowolony.
     Lubił obchodzić swoje urodziny, a już zwłaszcza ze swoimi członkami zespołu. Podciągając się na łokciach spojrzał na biurko, gdzie porozstawiał prezenty od chłopaków. Żałował tylko, że nie mógł zobaczyć się z rodziną, lecz w najbliższym czasie niestety było to niemożliwe. Po wydaniu ich nowego albumu i szaleńczej promocji czasem nie mieli nawet czasu porządnie zjeść i się wyspać. Wydarzenie goniło za wydarzeniem, koncerty, fanmeetingi, wywiady... Wszystko to go cieszyło, w końcu takie wymarzył sobie życie.

środa, 2 listopada 2016

Nie iGRAJ ze mną 20


- Dobra, słuchajcie mnie wszyscy!
Osiem par oczu wpatrywało się w Luffy’ego wyczekująco. Nie sądzili, że mogło im tego tak bardzo brakować. W końcu byli w komplecie i praca mogła ruszyć pełną parą. Ich kapitan wykrzykiwał rozkazy, a reszta z entuzjazmem słuchała, gotowa spełnić jego oczekiwania. Mówił krótko i zwięźle, przekazując reszcie swój entuzjazm i energię. Gdy skończył, zabrała jeszcze głos Nami.
-  Jak już pewnie dobrze wiecie, Shanks musi nas na jakiś czas opuścić. Pod jego nieobecność będziemy mieć zastępstwo. Rayleigh będzie od jutra nadzorował nasz projekt. Jest wcześniejszym współzałożycielem firmy, każdy z was zawdzięcza mu swoją ciepłą posadę, wiec błagam, nie dajmy się zbłaźnić...- Zmierzyła surowo na chłopaków.-  Do tego jest jeszcze jedna kwestia…- spojrzała ze smutkiem do uśmiechającej się Robin.- Niestety nasza pisarka została wyznaczona do pokojowej misji, jaką jest podróż do Stanów z resztą delegacji... - Zrobiła zdruzgotaną minę, a ekipa również posmutniała. - Mam nadzieję, że damy z siebie wszystko podczas jej nieobecności. - Szczególnie miała na myśli siebie, myśląc o chaosie jaki potem zapanuje. – A teraz do pracy!

niedziela, 16 października 2016

Nie iGRAJ ze mną 19



Co im odwaliło, żeby wsiadać do auta nieznajomego mężczyzny? Teraz już co prawda nie było co się nad tym rozwodzić, Sanji bardziej skupiał się na tym, że krew skapywała Zoro po ramieniu i zaraz miała wsiąkać w tapicerkę. Roronoa uciskał ranę dłonią, lecz na niewiele się to zdało. Kierowca irytująco zaczął nucić tylko sobie znaną melodię, udając, że nic nie widzi. W blondynie coraz bardziej się gotowało. No przecież nie będzie siedział z założonymi rękami. Po za tym czuł pewne wyrzuty sumienia w związku z tym, że było to spowodowane z udziałem jego osoby.
- Weź to - Sanji zdjął swój szalik i podał Zoro.
- Nie chcę.
- Z glona ewoluowałeś w osła?
Mężczyzna posłał mu wściekłe spojrzenie, ale wziął materiał i przystawił do głowy.
- Pokręcone brwi nie powinny mieć głosu.
- Palant.
- Spróbuj mi potem gadać o tym, że nie będziesz mógł tego uprać.
- Sam to wypierzesz. Tylko ręcznie, to delikatny materiał.
- Wolę już kupić nowy.
- Wątpię. Pierwsza opcja jest tańsza.
- Nie mów mi tylko, ten kawałek szmaty kosztował majątek.
- To jedwab ignorancie. I nie najgorsza firma.
- Trzeba mi było dać skarpetę, a nie teraz jęczeć.
- Zaczynam żałować.

poniedziałek, 3 października 2016

Słodko-gorzki sen



Tytuł: Słodko-gorzki sen

Anime/Manga: Haikyuu!!

Rodzaj: miniaturka

Pairing: KageyamaxHinata

Uwagi: Rozterki Hinaty.

Jest jak słońce.
Ciepłe, promienne. Takie nad ranem, gdy nie chce się jeszcze wstawać. Otula cię, głaszcze, mówi że wszystko jest piękne i że wszystko będzie dobrze. Sprawia, że wierzy się w rzeczy niemożliwe, uszczęśliwia i daje nadzieję.
To uczucie. Te najpiękniejsze.
Towarzyszy mi zawsze, kiedy jesteś blisko. Moje usta się uśmiechają, a oczy błyszczą, kiedy słucham twojego głosu czy śmiechu. Jest jak muzyka, jak przyjemna melodia. Twoja obecność mnie uspokaja. Kołysze jak lekki wietrzyk. Oddycham spokojnie, bo jesteś obok.
Są piękne. Te wszystkie wspólne chwile.

sobota, 2 lipca 2016

Nie iGRAJ zemną 18


Ręce ślizgały mu się na kierownicy. Jeszcze kilka skrzyżowań i będą na miejscu. Koala wpatrywała się w kolorowe wystawy sklepowe za oknem, tajemniczo milcząc. Zerknął na nią kątem oka. Choć usta jej się uśmiechały, gdzieś w jej oczach dostrzegł pewien cień.
- Coś cię trapi?
Wydawała się zaskoczona jego pytaniem.
- Czyżbym tak wyglądała? - Przyjrzała mu się uważniej.
Jej wzrok go rozbrajał.
- Częściej wydajesz się nieobecna…
Uśmiechnęła się ciepło.
- Może przemęczenie…? Ostatnio w pracy mamy mały młyn.- Wzruszyła ramionami.
- A jak tam na treningach? Dają w kość?
Tym razem odwróciła się do niego zaskoczona. Zacisnął usta w wąską linie przestraszony, że może nie powinien pytać.
- Na razie mam przerwę… - Jawnie posmutniała, zaczesując nieśmiało włosy za ucho.
Zatrzymał się na czerwonym świetle, przepuszczając grupę pieszych na pasach. Przełknął ślinę.
- Przez niego?

Nie iGRAJ ze mną 17



Dzień dla Portgasa D. Ace’a zaczynał się wybornie. Urocze powitanie, śniadanie do łóżka, darcie mordy do radia w samochodzie i słodki całus na pożegnanie. Już bardziej mdło być nie mogło, ale czuł się z tym dziwnie szczęśliwy. No chyba jeden dzień sobie wybaczy takiej słodkości. Nie licząc może bólu krzyża, ale to tylko przywoływało uśmiech na jego usta. Czego oni wczoraj nie robili!
- Darował byś już sobie! - Jęknął Sabo wystukując szalony rytm na klawiaturze, zazdrosny że innym znacznie lepiej się powodzi.- Czy ja ci też opowiadam o swoich łóżkowych wyczynach?
- A były jakieś? - Ace pomachał brwiami, a jego brat tylko spalił buraka.
- Goń się.
- Kiedy ją w końcu zaliczysz?
- Ona nie jest obiektem do zaliczenia! - Rozejrzał się nerwowo na wszelki wypadek. Koali nie było akurat w pobliżu, poszła kserować dokumenty.
- Uuuu… Poważnie - Bujał się na krześle i wesoło pogwizdywał. Dziś w firmie każdy musiał zobaczyć jak jest kurewsko szczęśliwy - A chwyciłeś ją chociaż za rękę?
- Może zobaczysz, czy cię nie ma u Shanksa w biurze? - Wolał już wrócić do tematu Ace’a, niż martwić się swoim tchórzostwem - Jak wam się układa?

Nie iGRAJ ze mną 16

     Całą drogę jechali w milczeniu. Ace czuł, jak drżą mu dłonie. Wiedział, że Shanks jest strasznie przejęty jego zachowaniem i próbuje się domyślić, z czym tym razem wyskoczy, ale nie kwapił się go o tym poinformować. Po prostu nie był w stanie w ogóle czegokolwiek z siebie wydusić. Gdy zajeżdżali pod dom nie wysiedli od razu. Cisza zaległa między nimi i wiedział, że do niego należy pierwsze słowo, ale uparcie zacisnął usta.
     - Okej, jesteśmy u mnie - powiedział Shanks.- co teraz?
     Portgas otworzył drzwi i wyszedł. Poszedł do budynku i czekał, aż tamten uczyni to samo. Dąsał się do ostatniej chwili jak mała dziewczynka, ale gdy przyszło co do czego to zaczęła ogarniać go niepewność.  Weszli do środka.

wtorek, 24 maja 2016

Nie iGRAJ ze mną 15



Perlisty śmiech wybuchł niespodziewanie  i zwrócił uwagę kilku przejeżdżających obok osób. Rudowłosa dziewczyna musiała przytrzymać się barierki by utrzymać równowagę. Szybko się jednak opamiętała widząc  zaczerwienione ze wstydu policzki mężczyzny, który wyrżnął widowiskowego orła na lodzie.
- Tylko sprawdzałem, jak twarda jest powierzchnia - mruknął niepocieszony i odwrócił wzrok, gdy Koala pomagała mu wstać. Szybko schwycił się balustrady i próbował złapać łyżwami jakiś punkt zaczepienia, by się ciągle nie rozjeżdżały. Miał ochotę przeklinać Robin za proponowanie takich rozrywek na weekend. Gdyby nie jego męska duma, od razu by odmówił, ale skoro Koala się tak ucieszyła…
- Chyba przyda ci się lekcja - Uśmiechnęła się do niego ciepło i otrzepała go z resztek lodu.
- Nie trzeba, poradzę sobie!- Poczerwieniał jeszcze bardziej i spróbował się wyprostować. Marnie mu jednak to szło. Nie rozumiał, czemu innym to tak zgrabnie wychodzi a on zachowuje się jak paralita.
- Jasne, jasne - wzięła się pod boki i okręciła wokół własnej osi jak zawodowa łyżwiarka. Wyciągnęła do niego ręce.

środa, 13 kwietnia 2016

W potrzasku 9

     Szedł do przodu, nie oglądając się za siebie. Bał się spojrzeć w górę i zobaczyć oczu, które najprawdopodobniej odprowadzały go do najbliższego skrzyżowania. Odetchnął, gdy w końcu oddalił się od ponurego wieżowca. Z mocno zaciśniętymi pięściami wypalał w ustach papierosa za papierosem. Warczał, kopał pobliskie automaty i uderzał w ściany, wywołując pęknięcia w betonie. Nie docierały do niego dźwięki ulicy, ani poszepty przechodniów, którzy przerażeni usuwali mu się z drogi. Krążył i krążył, nie mogąc pozbyć się krzyczących myśli. Dusiły go, tłamsiły, krępowały  i obezwładniały. Nie miał nad nimi kontroli, co doprowadzało go do szału. Cieszył się, że odzyskał ciało, a z drugiej strony…
     Jak mógł w ogóle myśleć o tym by wrócić i dokończyć to, co zaczęli?

sobota, 19 marca 2016

Cztery ściany


Tytuł: Cztery ściany
Anime/Manga: Durarara!!
Status: zakończone
Liczba rozdziałów: One-shot
Pairing: ShizuoxIzaya
Uwagi:Natchło mnie na poważniejsze klimaty. Sory~




Przemykasz przez me myśli, muskasz mą świadomość subtelnie, wyzwalasz fale, które zapierają dech w mojej piersi. W głowie pływają obrazy wyobrażeń o tobie. To, jak możesz wyglądać, to jak pachniesz, jak dotykasz, jaki masz kolor oczu…  Jedyne co od ciebie mam to ton twego głosu. Odbija się od zimnych i pustych ścian, wędruje po kątach i wraca, wprawiając w wibracje moje zastygłe i zmęczone bezruchem mięśnie. Gładzę kamienną posadzkę, wyobrażając sobie miękkość twojej skóry. To zabawne, że dzieli nas tak niewiele, a jednak cała przepaść. Nie ma wokół nas nic innego. Tylko ciemność, wsuwane przez otwór posiłki, chłodna wilgoć w powietrzu i od czasu do czasu ten zbawienny, głuchy odgłos… Gdy twoje palce pukają w ścianę za moimi plecami. Cichutko, subtelnie, wołają mnie, wyciągają z letargu.
Potem zaczynasz mówić. Opowiadać mi o swoim popierdolonym życiu. O tym co zrobiłeś, o tym jaki jesteś, o najgłębszych, szalonych pragnieniach. Nie masz przede mną tajemnic. Spowiadasz się, nie oczekując rozgrzeszenia. Chcesz wykrzesać we mnie odrazę, podziw, zdziwienie lub cokolwiek, co by wywołało we mnie emocje. Byle bym tylko ci w tym towarzyszył.

sobota, 5 marca 2016

Nie iGRAJ ze mną 14



Czuł,  jakby mu połamano wszystkie kości. W ustach miał Saharę, kark i krzyż bolały go niemiłosiernie, a oczy jak na złość nie chciały się rozkleić. Zastanawiał się, czy od jego zaśnięcia nie minęło przypadkiem jedynie pięć minut. Całą siłą woli rozchylił powiekę i zdziwił, gdy oślepiła go jasność. Chciał się przekręcić i delikatnie sturlał się z ciała, na którym leżał. Twarda podłoga nie ukoiła obolałych mięśni lecz odrobinę uzmysłowiła mu, gdzie się znajduje.
No tak, przecież oni wczoraj…
Poderwał się na klęczki i zamarł, widząc rozświetlone biuro, cienie pracowników za matową szybą ich gabinetu i wielki zegar, wskazujący za pięć minut rozpoczęcie pracy.
- O kurwa…

sobota, 20 lutego 2016

W potrzasku 8



- Możesz mi powiedzieć, jak to się kurwa stało?- Siedział nieruchomo ze wzrokiem wlepionym w przestrzeń przed sobą, choć trudno mu było nim nie wędrować do mężczyzny, który wciąż przeglądał się w lustrze z każdej strony. Wykonywał pozy i miny, od których coś niebezpiecznie przestawiało mu się w żołądku. To już nawet nie było chore. To było popierdolone.- Możesz do cholery przestać?- Warknął, rozglądając się niespokojnie po otoczeniu.
Siedzenie u Izayi w domu nie było zbyt komfortowe. To miejsce zdecydowanie mu się nie podobało. Zwłaszcza, że byli tu tylko we dwoje.
- Ale o co ci chodzi Shizu-chan? Nie uważasz…- Przejechał ręką po policzku i mierzwił przydługie włosy.- Że to jest niesamowite?- Wyszczerzył się w demonicznym uśmiechu, który zupełnie nie pasował do jego nowej twarzy.

niedziela, 14 lutego 2016

Powaga kalibru




Tytuł: Powaga kalibru
Anime/Manga: Kuroko no Basuke
Status: zakończone
Gatunek: yaoi, komedia
Liczba rozdziałów: One-shot
Pairing: AominexKagami
Uwagi: Narąbałam wulgaryzmów jak rasowy drwal drzew xD Enjoy~







piątek, 12 lutego 2016

Nie iGRAJ ze mną 13



Westchnął i spojrzał za okno. Śnieg dalej sypał w najlepsze, w mieście mieli coraz większy problem z komunikacją i dzisiaj ledwo zdążył do pracy. Mimo że pracownicy szpitala ciągle walczyli z zaspami, już po chwili formowały się nowe. Od dawna Japonia nie miała takiej zimy. Chyba cieszyły się z niej jedynie dzieci i Luffy…
Law przekręcił się na krześle z powrotem do biurka i zastanawiał, czy choć przez chwilę nie może przestać myśleć o tym wariacie.
Oczywiście miał z nim przeboje, chłopak próbował wstawać z łóżka jeszcze tego samego dnia jak się obudził, co wybijał mu z głowy przez Bóg wie ile czasu. Do tego jego obsesja na punkcie śniegu oraz jedzenia wykańczała go psychicznie. Nie mógł uwierzyć, że wbrew wszystkim szpitalnym zasadom przemycił mu hamburgera…

piątek, 5 lutego 2016

W potrzasku 7



- Chciałbym kupić kwiaty dla dziewczyny…- Powiedział cicho młody chłopak patrząc z przerażeniem na górującego nad nim blondyna, który łypał na niego groźnie spod przydługiej grzywki.
Shizuo zmrużył wściekle oczy i westchnął, sięgając po najbliższą doniczkę.
- A-ale to kaktus…- Zestresowany młodzieniec zaczął się bać, że zaraz dostanie kolcami po twarzy.
- To wydajna roślina. Nie trzeba jej dużo podlewać.- Odpowiedział podirytowany, niebezpiecznie mocno ściskając porcelanę.
- A mógłbym… coś bardziej kolorowego?- Zapytał licealista, wskazując na barwne bukiety w podłużnych wazonach.
Blondynowi ciężko było przełknąć to, że każda próba zasugerowania czegoś kończyła się niezadowoleniem klienta. Nawet teraz, gdy postawił przed chłopakiem doniczkę z chryzantemami, ten znów pokręcił nosem.
Jeszcze bardziej się wkurzył, gdy usłyszał obok siebie rozbawione prychnięcie kleszcza.
- Czego rżysz?- Warknął przez zaciśnięte zęby i bardzo starał się opanować, by nie cisnąć bogu ducha winnym kwiatkiem w tego padalca.
- To prędzej kwiaty na pogrzeb niż na randkę, Shizuś.- Izaya podlewał akurat pelargonie, co jakiś czas rzucając mu przeciągłe spojrzenia i grzebiąc w telefonie.- Chociaż  powiedzmy, że atmosfery momentami pewnie są podobne.- Wykrzywił usta w uśmiechu.- No i może gdyby były w innym kolorze to prawie byś trafił.
- Kwiaty to kwiaty!- Odstawił roślinę z trzaskiem i nie przejmując się przerażonym klientem, wyszedł przed kwiaciarnie z potrzebą natychmiastowego odpalenia papierosa.
Stanął na ulicy i oparł  o mur budynku. Zgiełk i spaliny trochę go otrzeźwiły. Tytoń szybko ukoił nerwy i pozwolił na chwilę relaksu. Nawet ciekawe spojrzenia przechodniów na jego różowiutki fartuszek mu nie przeszkadzały.
Praca z Izayą okazywała się coraz trudniejsza do zniesienia i wkurzało go to, że ten ciągle albo gdzieś dzwonił, albo pisał wiadomości zamiast zająć się robotą. Do tego od wczorajszego wieczoru u Shinry nie potrafił myśleć o niczym innym, niż o tej bladej, miękkiej skórze. Ten idiota nawet nie starał się zakryć śladu, który mu wczoraj pozostawił na szyi. Jego trójkątny dekolt raz po raz uchylił się nieznacznie, a on miał ochotę zapaść się pod ziemię, gdy był przyłapywany na zbyt długim patrzeniu. Kleszcz nawet nie musiał nic mówić. Jego usatysfakcjonowany uśmiech wyrażał wszystkie myśli.
Zajrzał przez szybę do środka i przyjrzał jak Izaya radzi sobie z chłopakiem. Opowiadał mu coś, wskazując na poszczególne kwiaty, niektóre delikatnie muskając po płatkach. Jego gesty nadgarstkiem wydawały się dla Shizuo niezwykle pociągające. Zmarszczył brwi, gdy licealista potulnie mu przytakiwał i rumienił się na wspomniane słowa. Potem powiedział coś, co niezwykle ucieszyło Izayę. Ten wręcz natychmiastowo wyciągnął kilka łodyżek dość ciekawego, niebieskiego kwiatu i naprędce przyozdobił. Shizuo przyglądał się temu w osłupieniu. Zdawali się bardzo dobrze rozumieć i blondyn jedynie się zirytował bo po pierwsze- ta parszywa żmija dobrze się bawiła ludzkimi uczuciami, po drugie- za dobrze mu wychodziło wdzięczenie się do klienta.
Odrzucił papierosa i minął się w drzwiach z zadowolonym chłopakiem. Znów uderzył w niego zapach słodkiej świeżości. Przynajmniej była to jedna z niewielu rzeczy w tym miejscu, która działała na niego kojąco.
- Coś mu naopowiadał, że wyszedł taki szczęśliwy?- Zapytał, nie mogąc się powstrzymać.
Izaya uniósł brew, obierając się luźno o ladę. Niezmiernie bawiło go doprowadzanie swojego obiektu zainteresowania do białej gorączki, a szczerze- ostatnio chyba niezbyt dobrze mu to wychodziło. Delektował się zatem rosnącym zainteresowaniem, które dziwnym sposobem kwitło z dnia na dzień od pamiętnego dnia, gdy zostali zamknięci w czterech ścianach.
- Nic takiego. Po prostu wybrałem dla niego odpowiednie kwiaty.
Shizuo podszedł do wazonu i przyjrzał napisowi.
„Chaber”
- Czemu akurat te? – Zapytał, nie rozumiejąc jak można przykładać wagę do tak mało istotnych rzeczy.
- Shizuś, kwiaty też mają swoje znaczenie.- Izaya prześlizgnął się zręcznie koło niego i otarł się o jego ramię, wskazując na pierwszą roślinę.- Bratki są na przykład wyrazem przyjaźni. Fuksja wrogości, żonkil zazdrości, gerber szacunku, goździk radości, a poprzez lilie życzysz komuś powodzenia. Szczerą miłość okazujesz czerwonymi różami, lub tulipanem. Oczywiście kolor kwiatów też jest ważny.
- Po co komplikować sobie życie jeszcze czymś takim?- Od tych informacji zakręciło mu się w głowie. Albo od zapachu perfum tej czarnej dziury.
- Oj Shizuś, ludzka autosugestia jest potężna. Wierząc w coś takiego człowiek czasem jest zdolny do rzeczy, obok których normalnie przeszedłby obojętnie, gdyby ich sobie nie wmówił. – Utkwił nieobecny wzrok w wyświetlaczu swojego telefonu.
- Ciebie naprawdę to kręci? Grzebanie komuś w głowie?- Patrzył na niego, nie potrafiąc tego pojąć. Przy okazji niby przypadkiem próbował dojrzeć, co ten tak namiętnie tam wystukuje.
- Ludzie momentami są aż tak nielogiczni, że aż fascynujący.- Spojrzał na niego sugerującym wzrokiem, przez który Shizuo dostał dreszczy. Byli zdecydowanie za blisko siebie, jednak żaden z nich się nie odsunął.
Nagle Izaya zaczął bawić się materiałem koszuli blondyna, który zamarł w osłupieniu na niespodziewany gest.
- Ten chłopak był zbyt nieśmiały, by wyznać swojej dziewczynie, jak bardzo ją kocha, więc chaber pasował dla niego idealnie. Do tego jest niecodziennym podarkiem i być może dziewczyna zainteresowana sama sprawdzi symbolikę rośliny i tak oto albo połączymy ich serca, albo je złamiemy, gdy uczucia nie będą odwzajemnione. Możemy zmienić wszystko, albo nie zmienić nic.
- Jesteś popierdolony.- Pokręcił głową i żałował, że w ogóle wywołał tę dyskusję. Zabawa w Boga zupełnie go nie kręciła. Jeszcze bardziej go irytowało, że stoi jak kołek, gdy powinien mu przyłożyć. Jednak dotyk go nie odtrącał, a jedynie hipnotyzował.
- Nie bardziej niż ty.- Izaya uśmiechnął się przebiegle i przysunął jeszcze o kilka centymetrów bliżej.- I nie mów mi, że sam nie zaprzątasz sobie głowy takimi rzeczami.- Uniósł delikatnie wzrok i podbródkiem wskazał sufit.- Jak myślisz, co cały dzień wisi nam nad głowami?
Shizuo również spojrzał w górę i zamarł.
Pierdolona, ususzona jemioła.
Znaczenia tej rośliny to chyba mało kto nie znał. Zanim zdążył odpowiedzieć, poczuł jak za ucho zostaje mu włożona delikatna łodyżka. Ze zdziwieniem spojrzał na Izayę, który obdarzył go przeszywającym spojrzeniem, by następnie się oddalić i zniknąć na zapleczu, odbierając telefon, który od jakiejś chwili wibrował mu w kieszeni.
Shizuo stał jak słup soli i nie wiedział, co ma zrobić.
Z jednej strony przecież powinien go dalej nienawidzić, a z drugiej nie był w stanie tego uczucia z sobie wykrzesać. Sięgnął po kwiatka, który wisiał mu przy twarzy i zmarszczył brwi. Oczywiście nie wiedział, co to za chwast więc upewniając się, że ta gnida nie patrzy, zaczął identyfikować go z innymi. Szukając po różowych płatkach, dotarł do forsycji. Po tej dziwnej rozmowie  podejrzewał, że ten idiota pewnie nie omieszkał zatruć mu dnia jeszcze jedną durną zagadką. Oczywiście, że nie znał znaczenia kwiatu, ale też postanowił, że nie będzie go sprawdzał. Gówno go obchodziło, co tamten ma mu jeszcze do powiedzenia. Nie dość, że się opierdala, to jeszcze wystawia jego cierpliwość na próbę.
Zrobił niestety bardziej na złość sobie, bo do końca pracy nie myślał o niczym innym.
...
- Do cholery!- Syknął, gdy bukiet, który układał, zaczął się rozpadać.- Instrukcje tej wiedźmy są beznadziejne!- Krzyknął, mnąc w rękach papier, na którym obrazowo mieli przedstawione, z jakich kwiatów i w jaki sposób mają składać standardowo sprzedające się pęczki. Niestety przez Shizuo tracili większość klientów, którzy albo bali się przekroczyć próg kwiaciarni widząc go w swym nabuzowanym stanie, albo szybko uciekali. Jedna para była wytrwała i chyba zdesperowana, bo cierpliwie czekała na swój towar.
- Teraz dopiero cię to irytuje?- Zapytał Izaya, dalej przeglądając czat. - Czy ty masz w ogóle jakiś zmysł artystyczny?- Zapytał go rozbawiony, dopiero teraz zwracając uwagę na marne kwiatowe połączenie.
- Tak?- Poczuł, jak w nim zawrzało. Za ladą stało akurat jakieś małżeństwo, które kupowało bukiet na pięćdziesiątkę rodziców, ale zaczęło powoli się cofać w stronę wyjścia.- A może sam zrobiłbyś to lepiej, co?
- W przeciwieństwie do ciebie, ja mam jeszcze drugą robotę na głowie, więc z łaski swojej chyba przybranie bukietu nie powinno być aż tak skomplikowane?
Żyłka na jego czole powiększyła się, gdy tamten znów wrócił do komórki. Kąśliwa uwaga i wyczerpana cierpliwość jednak przeważyły. Tego było za wiele. Trzymane na wodzy nerwy zaczynały znajdować swoje ujście, a on owładnięty gniewem, zaczął powoli tracić panowanie. Warcząc wściekle, zamachnął się bukietem i chcąc jedynie rzucić nim w blat kryształowej lady, ostatecznie zatopił w nim także swoją pięść.
Szkło z głośnym hukiem rozprysło się na miliony kawałeczków, które mieniąc się tęczowo poturlały się na wszystkie strony. Przerażeni klienci wybiegli z krzykiem, zostawiając dwójkę mężczyzn, którzy patrzyli z osłupieniem na to, co zostało ze szklanego stołu.
- To żeś się popisał.- Mruknął Izaya, oceniając finansowe i estetyczne straty najkosztowniejszej rzeczy w całym sklepie. Nawet jeśli kwiaciarnia sama w sobie niczym się nie wyróżniała, to ten kryształowy, rzeźbiony stół był na pewno najbardziej urokliwy. Potrafił pięknie się mienić w wieczornych promieniach słońca i był zawsze chwalony przez klientów. Raczej jego zniszczenie nie ujdzie im płazem. Nie wiedzieć czemu, ale Izayę zaczęło to nawet bawić. Zwłaszcza, że już czasu nie cofną.
- Do cholery!- Krzyknął blondyn, kopiąc najbliższa doniczkę, która również się rozbiła.- Cudownie!- Miał ochotę dalej coś rozwalić.- To twoja wina!- Wskazał zdziwionego Izayę.
- Moja? Doprawdy, ja mam ręce tutaj.- Uniósł je i pomachał palcami. Widok wkurzonego Shizuo wynagrodził mu ubolewanie nad ponoszeniem konsekwencji za ten haniebny czyn.
- A właśnie, że masz je ciągle w tym cholernym telefonie!- Warknął i podszedł do niego, mając w końcu potrzebę mordu. Zmęczenie źle na niego działało, a dzisiaj miał do czynienia ze zbyt dużą dawką głupoty i natłoku ludzkiego na swoją osobę. – Zamiast mi pomagać, siedzisz tylko na tym durnym czacie!
- Odezwał się ten, co w godzinach pracy szuka znaczenia kwiatów w internecie.- Dodał przebiegle, chytrym uśmiechem wyprowadzając przeciwnika z równowagi.
Shizuo zrobił się purpurowy. Oczywiście nie pomyślał o wyczyszczeniu historii przeglądania na firmowym komputerze. Do tego ta pierdolona różowa forsycja, oprócz wielu różnych znaczeń miała jedno, które wybitnie go przyciągnęło, a mianowicie „flirt”.
- Chyba mam ochotę porachować kilka kości.- Wysyczał przez zęby, podciągając rękawy.
Izaya najwyraźniej też się za tym stęsknił, bo oczy zaświeciły mu dziko. Schował telefon i zaprosił go gestem ręki. Już nawet nie obchodziło go, co stanie się z tym miejscem.
- Zobaczmy, czy wyszedłeś z wprawy.
Shizuo obnażył zadowolony kły, czując dawno już zapomniane, ekscytujące uczucie.
***
Alex szła zadowolona na swoich wysokich, ciemno zielonych szpilkach i dumnie wypinała swą  bujnie obdarzoną pierś. Jej rude loki podskakiwały przy każdym kroku, a jej kąciki ust unosiły się ku górze za każdym razem, gdy przyciągała męskie spojrzenia. Ten dzień był idealny. Spędziła go znów na wyprzedażach, myśląc o swoim nowym obiekcie zainteresowania i knując w głowie plan, jak przyciągnąć do siebie swoją zdobyć. Postanowiła jednak pod wieczór zajrzeć do swoich dwóch niewolników i upewnić się co do ich poczynań.
Gdy jednak wyszła zza rogu prosto na swoją kochaną kwiaciarnię, torebki wypadły jej z rąk.
Błękitno czerwone światła radiowozów migały na ścianach budynków, a skonsternowani policjanci i tłum gapiów próbowali dojrzeć, co dzieje się wewnątrz kwiaciarni.
***
- Ups.- Prychnął z rozbawieniem Izaya, bawiąc się rozsypaną wokół niego ziemią z doniczek. Przesypywał ją sobie pomiędzy palcami i marszczył brwi, czując nieprzyjemne pieczenie z rozciętej wargi i skroni. Chłodna posadzka chłodziła mu otarcia na plecach, a na poszarpanym ubraniu powoli stygła krew.
- Taaa…- Mruknął Shuzio, któremu kleiły się oczy. Po tym ataku furii było mu przyjemnie błogo. Nie do końca wiedział, w jaki sposób udało im się w końcu uspokoić. Chyba kiedy kleszcz zamachnął się na niego, ale ostatecznie poślizgnął na mokrej podłodze przechylił czarę goryczy, zamieniając ją w salwę śmiechu. Może oni nie zdążyli się pozabijać, ale wnętrze kwiaciarni wyglądało jak poligon wojskowy. Z miejsca gdzie wcześniej znajdował się kran, woda swobodnie leciała ze ściany, kwiaty leżały wokół nich, tak jak ziemia, odłamki szkła i doniczek.Słyszeli zgiełk na zewnątrz oraz funkcjonariuszy policji, którzy prosili o wyjście z podniesionymi rękami na ulicę, ale nie byli w stanie się nawet ruszyć. Tamci za bardzo bali się wchodzić do środka, więc przez dobrych kilka minut naradzali się, zamiast porządnie interweniować.
Leżeli wśród rozszarpanych płatków i patrzyli w sufit. Shizuo nawet nie zarejestrował, kiedy zaczął głaskać Izayę po głowie, która spoczywała na jego udzie. Niespiesznie palił papierosa nie pamiętając, kiedy ostatnio tak sobie ulżył. Ta atmosfera i bliskość miały w sobie coś kojącego. Minuty mijały, a w pomieszczeniu robiło się coraz ciemniej. Nie odzywali się do siebie i zdawało się być to naturalne, jakby nie potrzeba było nic więcej. Nawet perspektywa katastrofy jaka mogła na nich spaść po tym wszystkim jakoś nie była wstanie popsuć mu nastroju.
Do czasu, aż nie rozbrzmiał mały dzwoneczek, sygnalizujący nadejście gościa.
Milczeli zgodnie, gdy mroziło ich jaskrawozielone spojrzenie wściekłych oczu wiedźmy. Nie mieli nawet nic na swoje usprawiedliwianie. Wszystko było zdemolowane doszczętnie, zdecydowanie gorzej, niż za pierwszym razem. Nie byli gotowi na przyjęcie kary, lecz było nieuniknionym, że kobieta nie zostawi tego samemu sobie.
I ta też się stało.
Gdyby Shizuo wiedział, przez co będzie musiał przechodzić, zdecydowanie byłby w stanie wcześniej powstrzymać się przed wybuchem gniewu.
Ale niestety nie wiedział, tak samo jak Izaya.
Po złowrogiej klątwie, której wiązankę mieli okazję usłyszeć od początku do końca, rozbłysło oślepiające światło.

Następny rozdział
...
Ok.... jakoś się udało xD Zdycham dosłownie. W ogóle historia zmierza  powoli do końca, więc... muszę się zastanowić jaka wskoczy na jej miejsce.  Zrobię ankietę w której możecie brać udział i głosować na kolejne opowiadanko;) dziękuję też za komentarze:) a za tydzień 13 rozdział Nie iGRAJ ze mną! Buziaki dla Was:*

piątek, 29 stycznia 2016

Nie taki diabeł straszny



Tytuł: Nie taki diabeł straszny
Anime/Manga: Kuroshitsuji
Liczba rozdziałów: One-shot
Pairing:SebastianxCiel
Uwagi: Brak

Dedykuję Panu Shadow, który przypomniał mi pomysł na tego one-shota xD ;)








Padł wyczerpany na fotel. Łydki mu pulsowały, a skroń boleśnie dokuczała. Był wdzięczny, że w końcu zdejmie te sznurowane buciska i zanurzy się w gorącej pianie. Sebastian już szykował mu kąpiel, a on majaczył gdzieś na granicy jawy a snu.
Bal wykończył go doszczętnie. Rzadko miał okazję bywać na takim hucznym bankiecie, który trwałby do białego rana. Chwała niebiosom, że udało mu się uniknąć noclegu. Hrabia Trancy Alois- uroczy i nad wyraz żywy blondynek o przenikliwym, lodowym spojrzeniu- wyczerpał jego poziom tolerancji do ludzi aż nadto i najchętniej przez najbliższy rok nie oglądałby nikogo na oczy. Tyle uwagi chyba jeszcze nikt mu nie poświęcił, nawet męcząca go Elizabeth. Miał wrażenie, że dorobił się żywego cienia, który nauczył się mówić i irytować każdą komórkę jego ciała. Gdyby nie Sebastian, pewnie nie miałby siły się dłużej opierać i zostałby do rana, lecz lokaj zręcznie go ocalił, unikając kompromitacji i wykręcając się z gracją.
Oczy mu się kleiły, gdy demon wszedł do pomieszczenia, zapraszając do łazienki. Nie miał jednak nawet siły mu powiedzieć, a co dopiero kiwnąć palcem.
Sebastian uśmiechnął się z pobłażaniem i klękając obok, zaczął rozwiązywać buty.
- Nie wiem jakich sztuczek używasz, ale rób to dalej.- Rzekł Ciel, pocierając promieniującą bólem głowę. – Nie wyobrażam sobie, co bym zrobił, gdybym spędził tam choć minutę dłużej.
- Ależ Paniczu, to tylko i wyłącznie twoja wina.- Powiedział czarnowłosy z rozbawieniem, pozbawiając go butów i cmokając z niezadowoleniem na opuchnięte nogi. Będzie musiał następnym razem lepiej zadbać o swoje obowiązki.
- Moja?
- Tak to jest, jak ćmę urzeknie ogień.- Powiedział Sebastian tajemniczo.
- Słucham?- Zapytał Ciel, nie do końca rozumiejąc.
Demon nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się w odpowiedzi, co jedynie go zirytowało.
- Możesz wyjaśnić?
- Panicz jest niezwykle ślepy na wszelkiego rodzaju damskie, jak i męskie zaloty.
Ciel o mało nie zachłysnął się własną śliną.
- Chcesz powiedzieć….? Że hrabia Alois…?- Dopiero teraz dotarł do niego sens słów i rzeczywiście, gdy tak pomyślał o zachowaniu młodzieńca, zaczął dostrzegać pewną odmianę w prowadzeniu z nim konwersacji, a zwłaszcza pewnych aluzjach.
Poczerwieniał po same uszy i zmierzwił dłonią włosy.
- O rany...
- Domyślam się, że panicz teraz rozumie. Choć nie ukrywam, sam byłem zaskoczony.
- Więc dlatego z taką łatwością uzyskałem od niego wszystkie informacje…- Zapadł się głębiej w fotel i rozpaczał, że swoje mistrzowskie przesłuchanie zawdzięczał nie swoim szpiegowskim umiejętnością, a jedynie uległością rozmówcy.- I ten nocleg…- Przetarł oczy dłońmi nie próbując nawet sobie wyobrażać, w co mógł się władować.
- Kto wie, czego Panicz by się jeszcze dzięki temu dowiedział…- Powiedział Sebastian zadziornie i zaraz dostał lekkiego kuksańca w bark.
- Nie kpij. Już dzisiaj nie radzę mnie dłużej drażnić.- Warknął, nadal zawstydzony.
- To było nawet całkiem urocze.
- Sebastian.
- Gdyby Panicz potrafił częściej korzystać ze swojego uroku, może niektóre sprawy umiałby Panicz załatwiać dużo szybciej.
- Co masz przez to na myśli?- Zmrużył oczy, choć szczerze nie miał siły się dzisiaj nawet gniewać. - Sugerujesz, że z własnej inicjatywy nie dałbym rady go oczarować?
- Proszę wybaczyć, ale pańskie celowe umiejętności podrywu pozostawiają wiele do życzenia.
Tym razem Ciel poczerwieniał jeszcze bardziej, ale z wzbierającego w nim gniewu.
- Słucham?
- Ja tylko mówię prawdę, nie mogę Panicza okłamać. Takie mam rozkazy.- Powiedział poważnie, choć w oczach grały mu wesołe ogniki.
- Ty parszywy demonie. Gdybym chciał, uwiódłbym każdego.
- Czyżby?
- Wątpisz?
- Więc proszę spróbować na mnie, wtedy z przyjemnością przyznam Paniczowi rację.
O kurwa.
- Zgoda.- Odpowiedział naprędce, zanim w ogóle to przemyślał.-  Tylko potem się nie krzyw, jak będziesz cofał te słowa.
- Zrobię to nawet z przyjemnością.

***

Nie wierzył, że się w to wpakował. Przez myślenie o tym nawet nie mógł tknąć śniadania. Co mu strzeliło do tego pustego łba? Przecież to chore. Nie dość, że rzucił tak absurdalne wyzwanie, to do tego nie mógł zaprzeczyć- kompletnie nie wiedział jak się za to zabrać.
Jakikolwiek przykład przychodził mu do głowy, wydawał się porąbany. Do tego z kogo miał brać przykład? No bo czy Elizabeth naprawdę była uwodzicielska? Nie ma w ogóle takiej opcji, by w jakikolwiek sposób ja naśladował. Nie i kropka. Wyjątkowo upadlające było już przebywanie w towarzystwie Sebastiana, a nawet się do siebie nie odzywali.
Niestety nie cofnie już w żaden sposób rzuconych słów, a nie miał też w zwyczaju się poddawać. Choć wewnętrznie był rozdarty, powinien z godnością przyjąć karę. Po za tym, to chyba nie powinno być takie trudne? Gdy mu się uda, to on będzie wyjdzie na swoje, wystarczy jedynie…
No właśnie.
Tylko uwieść demona.
Wybornie. Bułka z masłem. Co to dla niego. Przecież już walczył z zombiakami, wiedźmami i  innymi wybrykami natury, co to za problem trochę zatrzepać rzęsami przed mężczyzną?
Najchętniej to by zatopił twarz w talerzu przed sobą i umarł.
- Coś się stało Paniczu? Śniadanie nie smakuje?- Zapytał Sebastian normalnie, jakby wczorajsza rozmowa w ogóle się nie odbyła.
Odburknął, że dobre i zmusił się do przeżucia chociaż kawałka skibki chleba.
Okej. Albo załatwi to od razu, albo będzie się męczył. Na co czekać, trzeba zakasać rękawy i pokazać na co go stać!
- Sebastianie…- Zaczął ostrożne i  od razu poczuł, jak zaczynają drżeć mu nogi. – P-pyszne to danie... Takie dobre... eee... dziś wyjątkowo ci wyszło…- Przełknął ślinę i przewijając przez mózg wszelkie możliwe romantyczne sytuacje z książek, dukał dalej.- Czy… eee… no… chciałbyś…- Język zaczął mu się plątać, a ręce pocić. Na jego policzkach wykwitły czerwone rumieńce i nie był w stanie wykrztusić kolejnych słów.
Najpierw Sebastian osłupiał, próbując zrozumieć ten bełkot, a dopiero potem uświadomił sobie co się dzieje i  nagle…
Wybuchł głośnym śmiechem.
Ciel nigdy nie słyszał u niego czegoś takiego i oniemiały wpatrywał się w jego trzęsące się plecy. Nawet Mey-Lin, Bard i Finny zajrzeli do salonu, próbując ustalić źródło tego niecodziennego dźwięku.
- Pozwoli panicz że nie skomentuje tej żałosnej próby, by zachował Panicz twarz.
- Wyjdź!- Wrzasnął wściekły i rzucił widelcem. - I śniadanie było obrzydliwe!


***

Ciel czytał książkę by trochę ochłonąć. Przewracał kartki i wertował co drugie zdanie, myślami szukając jakiegoś rozwiązania dla swej beznadziejnej sytuacji i umiejętności.
Sebastian stał nieopodal i układał kwiaty w wazonie, ścięte dosłownie chwilę wcześniej z ogrodu. Przyjrzał się swojemu zadumanemu panu i uśmiechnął. Gdy chłopak podpierał podbródek na swym zgrabnym nadgarstku, był niezwykle urokliwy. Demon z rozbawieniem myślał o tym, jak wiele broni ma w garści Ciel, z których niestety nie potrafi skorzystać. Był bardzo ciekawy jego kolejnej próby.
- Co się tak patrzysz?- Zapytał rozkojarzony chłopak, rzucając mu ostre spojrzenie.
- Na nic takiego.- Odparł swobodnie i dalej układał kwiaty w wazonie.

***

Może róże? Nie, nie… to oklepane i żałosne. W ogóle nie będzie się przed nim płaszczył! Kwiaty odpadają! Nigdy nie dał nawet żadnego kobiecie! Powinien w ogóle zapomnieć o tym zakładzie i udać, że niczego takiego nie powiedział. Jakoś przełknie gorycz porażki i…
Nie ma mowy! Że niby on nie potrafi uwodzić?!
- Paniczu, nie powinien Pan obgryzać paznokci.Sebastian Panu zabronił. - Powiedział do niego z troską Finny.
Może jego zapytać? Pomyślał, ale zaraz odrzucił ten pomysł. Blondyn miał mózg dziecka i raczej na podrywie się nie znał. Mey-Lin też odpadała, ona w kontaktach z Sebastianem ulegała mu jedynie na podstawie wyglądu, a tu potrzebował czegoś potężniejszego.
Został mu Bard.
Rzadko zaglądał do pomieszczeń służby, więc niepewnie schodził po schodach do kuchni. Na szczęście demon siedział w ogrodzie, więc może nie będzie świadkiem jego kolejnego upokorzenia.
Zastał na szczęście miernego kucharza przy obieraniu cebuli i stając za nim, wymownie odchrząknął.
Piroman podskoczył zaskoczony i odwrócił do swojego pana, dyskretnie chowając za siebie papierosa. W tym pomieszczeniu miał bezwzględny zakaz palenia, więc  przyłapany na gorącym uczynku, starał się zachować pozory niewinności i liczyć na łaskawość.
Ciel był jednak miało o wiele ważniejszą sprawę, niż zwrócenie mu uwagi.
- Powiedz mi, jak uwieść kobietę.- Powiedział jak najpoważniej, starając się nie zawstydzić i nie owijać niepotrzebnie w bawełnę.
- O cho cho, czyżby Panicz zamierzał poczynić działania w kierunku naszej Elizabeth?- Zapytał podniecony i zadowolony, że uwaga skupiła się na innym temacie. Zaraz przysiadł na stołku, gotowy udzielić wszelkich informacji.
- Do rzeczy.
Ciel siedział cierpliwie i wysłuchiwał miliona sposobów na podryw. Po godzinie tak kręciło mu się od nich w głowie, a po niektórych zrobiło słabo, gdy wizualizował je sobie w myślach, że stwierdził, że jak na jeden raz ma dość. Podziękował dumnemu z siebie służącemu i poczłapał niepocieszony do swojego gabinetu. Niektóre były tak niedorzeczne i głupie, że nigdy w życiu by na nie nie wpadł. Nie potrafił uwierzyć, że kobiety serio mogą kręcić takie rzeczy.
To całe zadanie będzie trudniejsze, niż myślał.

***

Kolejne dni nie przynosiły efektów. Co prawda przemógł się i komplementy przychodziły mu już znacznie łatwiej, ale demon pozostawał na nie obojętny. Nawet posunął się do subtelnego, fizycznego flirtu, lecz Sebastiana bardziej to bawiło, a niżeli kusiło. Kwiaty też nie zdały egzaminu i ostatecznie zostały obiektem wyładowania emocji przez wściekłego hrabiego, lądując połamane ze oknem.
Rady Barda nie skutkowały i nawet czytanie tanich romansideł go odrzucało. Metody w nich zawarte były tandetne i przeznaczone głównie w relacjach damsko-męskich, a tutaj musiał przyznać, poprzeczka była wyżej.
Skoro normalne metody nie działały, to co miał zrobić? Niby demon musiał być z nim szczery więc wątpił, by go oszukiwał, lecz jak miał wojować z kimś takim? Okej, nie był może dojrzałym mężczyzną, ale dzieckiem też nie. Siedemnaście lat to już chyba wystarczająco, by przyciągnąć czyjeś spojrzenie, więc w swój wygląd raczej nie wątpił. Niestety upokarzające słodkie słówka, ani wyzywająca prowokacja na niewiele się zdały, tak samo jak jego niby "wrodzony" wdzięk.
Zaczął się zniechęcać. Siedząc wieczorem w fotelu rozmyślał nad tym wszystkim i zastanawiał nad ich relacją.
Na pewno był jakiś sposób, tylko musiał na niego wpaść.
Długo myślał. Ogień w kominku trzaskał, a on pogrążał się coraz bardziej, wymyślając już najbardziej absurdalne pomysły.
W końcu wstał i wyjrzał za okno. Odszukał wzrokiem tego, który zaprzątał jego myśli i skupił na odszukaniu jego słabości.
Coś, czemu ten demon nie będzie mógł się oprzeć… Co tak właściwie kręci diabły oprócz pożerania ludzkich dusz? Czy w ogóle był jakiś sposób?
I nagle go olśniło.
- Nie ma mowy! - Krzyknął głośno i wybił sobie ten pomysł z głowy.
Już wolał zginąć, niż wprowadzić go w życie.

***

Tydzień później mniej więcej ochłonął. Już nie reagował paniką i zaczął nawet rozważać te chore przedsięwzięcie. Sebastian był przekonany, że się poddał, ale tak naprawdę nie wiedział, co młodemu hrabiemu chodzi po głowie.
Ciel pod wieczór dostał hiperwentylacji. To była jego ostatnia szansa i obiecał sobie, że jeśli to nie podziała, przyzna demonowi rację.
Miał nadzieję jednak, że tym razem spryt go nie zawiedzie, bo rzadko kiedy dedukcja skazywała go na porażkę. 
Sebastian wszedł do pokoju i ułożył świeżą piżamę na jego łóżku. Tak jak co dzień, rozpoczął swoją naturalną czynność przebierania go i wykonywał swoje obowiązki bezbłędnie.
Ciel cierpliwie czekał na odpowiedni moment. W gardle mu zaschło, a o żebra obijało się szaleńczo bijące serce. Jeśli to nie podziała, nie będzie sobie potrafił wybaczyć tego uwłaczającego czynu do końca życia. Powiesi się najpewniej, albo skoczy z mostu, ale nigdy więcej nie spojrzy demonowi ponownie w oczy.
Sebastian narzucił na niego nocną koszulę, kończąc swoją powinność. Uśmiechnął się i życząc dobrej nocy, chwycił świecznik i już chciał odejść, gdy nagle za frak złapała go zgrabna rączka.
Zdziwiony obejrzał się przez ramię i spojrzał na wpół leżącego Ciela, który wyciągnięty na pościeli, patrzył na niego wielkimi i błyszczącymi oczami. Dekolt koszuli delikatnie odsłonił jego białe ramię, a drżące usta rozwarły się delikatnie i wydobył się z nich cichy dźwięk…
- Miau?
  Słowo to rozbrzmiało o wiele głośniej, niż zamierzał i chłopak spłonął potężnym rumieńcem. Nie odrywał jednak oczu od czerwonych tęczówek, które tym razem zgasił całkowicie. Gdyby szczęka Sebastiana mogła opaść do podłogi, na pewno by to zrobiła.
Kamerdyner nie reagował. Trwali tak w upiornej ciszy, która rozsadzała hrabiego od środka. Ręka mu drżała, a on miał ochotę zapaść się pod ziemię. Pierwszy i ostatni raz robił coś takiego.
Nagle oblicze demona się zmieniło. Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, obnażając ostre kły.
Ciel poczuł się wyjątkowo dziwnie. Gorąco rozeszło się po jego ciele i bynajmniej nie był to objaw kolejnego zawstydzenia. Czerwone oczy pociemniały i zmrużyły się przyjemnie.
Sebastian przysiadł na łóżku i delikatnie pochylił się w jego stronę.
Złożył na jego wargach delikatny pocałunek.
Ciel rozszerzył ze zdziwienia oczy, ale nie odepchnął go. Nie był w stanie wykonać żadnego ruchu, pochłonięty przez dziwne i nieznane mu wcześniej uczucie.
Nie trwało to długo i gdy Sebastian się odsunął, w końcu przypomniał sobie, jak się oddycha.
- Tego się po paniczu nie spodziewałem.- Uniósł jedną brew, dość mocno zaintrygowany.-  Proszę to potraktować jako moją kapitulację.
- Ciekawa forma.- Przyznał Ciel odchrząkując i niekontrolowanie wędrując wzrokiem z ust na oczy kamerdynera. Nie był pewny w jakim obecnie znajduje się stanie. Tryiumf nie przychodził, a jedynie rosła w nim niepohamowana ciekawość. Takiego Sebastiana jeszcze nie miał okazji poznać.
- Dobrej nocy, mój Panie.- Wyszeptał powabnie w jego usta i wstał.
- Dobranoc Sebastianie.- Odpowiedział, nie potrafiąc oderwać od niego oczu i również odwzajemniając zadziorny uśmiech.
Tym razem usnął w pełni usatysfakcjonowany i ciekawy, co przyniesie im kolejny dzień.

***

 Wybaczcie, że nie Durarara -_-' ale no... ciężko mi idzie xD Za tydzień obiecuję, że już będzie. Wolałam wykorzystać wena na cokolwiek, niż skrobać na siłę. Mam nadzieję, że efekt nie taki tragiczny. Ostatnio mam fazę na krótsze opowiadania.