Anime/Manga: Kuroko no Basuke
Status: zakończone
Gatunek: yaoi, komedia
Liczba
rozdziałów: One-shot
Pairing: AominexKagami
Uwagi: Narąbałam wulgaryzmów jak rasowy drwal drzew xD Enjoy~
Ten dzień był zjebany. Zaczął się
chujowo, toczył się chujowo i na pewno chujowo się skończy. Tak rzecze on.
Aomine Daiki.
No bo po pierwsze, kto kurwa
wymyślił lekcje na godzinę siódmą? Musiał być nienormalny. Tak samo jak koty,
które gździły mu się pod oknem przez pół nocy. To nie tak, że im zazdrościł,
wcale, ale mogły to robić ciszej na miłość boską! Jeszcze do tego przed
poniedziałkiem. Wybrały se wieczór futrzaki niedojebane. Jeszcze żeby to były
przyjemne dźwięki, ale nie. One to robią jakby je kto ze skóry obdzierał, albo
jakby wyzywały samego szatana. Jak Ryota mógł je w ogóle lubić? Głupie toto,
patrzy na ciebie jakby dusze chciało zeżreć i najlepiej, jakbyś się stał
ich durnym niewolnikiem. Pomijając te całe koty, które uświadomiły mu boleśnie, że
jego numer świerszczyka jest już trochę zużyty, okazało się, że nowego jeszcze
w kiosku nie ma! No miał ochotę skopać małą dziewczynkę, która stała za nim w
kolejce i dźgała go swoim czekoladowym batonem. No serio, te durne smarkacze
już zupełnie nie znają pojęcia „kultura”? Gówniara szczerzyła się do niego
jakby była chora umysłowo, a spomiędzy jej metalowego aparatu na zęby
wychodziły jakieś zielone resztki porannego śniadania. Prawie wtedy na nią
bełtnął. Powstrzymała go jedynie mina jej matki, która oburzona jego gustem
czytelniczym, miała ochotę go ukatrupić wzrokiem za wypowiadanie takich słów
przy jej dziecku. Rany, wielkie rzeczy. Jakby jej, kurwa, chomika zamordował.
Po drugie, czy poniedziałki
zawsze muszą zaczynać się najgorszymi zajęciami? Do tego z psycholem który im
co tydzień robi kartkówki? Nie żeby o niej zapomniał, nieee… Po prostu w
weekend miał ciekawsze zajęcia i dba jedynie o swoje zdrowie psychiczne dozując
sobie porcje matematycznej wiedzy do minimum. Chociaż pewnie matka nie podzieli
jego zdania widząc wynik z dzisiejszego sprawdzianu jak i z tego tydzień
wcześniej…
Ale już pomijając rodzicielkę.
Została jeszcze czerwona gnida, a widmo wiszących mu nad gałką oczną nożyczek
skutecznie sprawiła, że prawie posrał się w gacie. On. Aomine Daiki. Czujcie
ten strach.
W każdym razie, żeby jeszcze
bardziej zjebać mu dzień, wykupili mu ze stołówki wszystkie kanapki z kebabem.
Brak mięsa wywołał stan alarmowy w jego organizmie, który prawie doprowadził do
wylewu. Musiał zadowolić się jajem, które trochę cuchnęło, ale uchroniło innych
uczniów przed rzezią, jaką miał ochotę dokonać na bogu ducha winnej kasjerce.
Jego poziom agresji podnosił się coraz bardziej i w końcu musiał znaleźć gdzieś
swoje ujście.
No i znalazł.
Ale szkoda, że na szczęśliwej,
porcelanowej śwince Midorimy.
Rany, jak ten palant się na niego
darł. Nie jego wina, że pierdzielił mu o niej przez pięć minut i głaskał, jakby
to był najprawdziwszy pies. No idiotyzm jak nic. Jak bardzo trzeba mieć nasrane
we łbie, żeby chodzić po szkole z czymś takim i jeszcze być z tego dumnym.
Powinien być mu wdzięczny, że cisnął tym przez okno i uchronił go od szkolnego pośmiewiska.
Szkoda tylko, że widział to też nauczyciel…
No i siedział na dywaniku u
dyrektora i słuchał, jaki to on jest nieodpowiedzialny, mógł przecie kogo
zamordować, jak to jest źle wychowany, że powinni wzywać jego rodziców ale już
mu darują i tylko będzie szorować kible… Cudownie, pięknie, kurwa,
przezajebiście.
No i szorował. Coby mu bardziej
dojebać. I nie tylko sracze, ale też popisane kabiny i umywalki. Żeby to był
jeszcze damski kibel, ale nie… Takie rzeczy tylko w bajkach. Dobrze, że drużyna
siedziała na treningu, a nie stała nad nim żeby się nabijać. Pewnie już się i
tak nie zobaczą, bo Akashi go zabije zanim trafi na halę. Cóż… życie. Niestety
pewnie kąśliwe uwagi Kuroko dopadną go nawet po śmierci. Ten niski gnojek
potrafił tak dojebać tekstem, że w pięty wchodziło i uszami wypływało. Skurwiel
jakich mało w ciele niewinnej owieczki. Do tego te jego wesołe ogniki w oczach.
Dobrze, że jemu nie odwaliło tak jak Seijuro. To byłby dopiero, kurwa, miszcz zła.
Koniec świata jak nic.
- Te, a słyszałeś to? - Powiedział
jakiś chłopak, przy okazji oddając się cudownej czynności jaką jest wypróżniania
do pisuaru, nieświadomy obecności Aomine, który robił sobie przerwę i siedział
obecnie na klopie przy przymkniętych drzwiach. – O tym nowym, co się tu do nas
przeniósł? Amerykańcu?
- Co z nim?- Zapytał ktoś inny,
przy pięknym akompaniamencie chlupania wody.
- No jak to co? Wszyscy mówią, że
musi mieć ogromnego.
Daikiemu drgnęła wściekle
powieka. Tego już było za wiele. Cycki, ok, ale nie będzie słuchał jaką to ktoś
może mieć wielką pałę. Szkoda tylko że był zbyt zmęczony by ruszyć dupę i
przegonić idiotów.
- Ja tam myślę, że to ściema.-
Odpowiedział drugi, raczej niezainteresowany tematem.
- Mój kumpel widział, jak się
odlewał. Mało nie zemdlał, mówię ci.
- Nie pierdol. Pewnie to ploty.
- Dziewiętnaście centymetrów.
Ile kurwa?! Daiki o mało nie spadł z kibla.
- Ściemniasz.
- Z ręką na sercu przysięgam.
Potwór jak nic.
Nie no, to się kurwa nie dzieje. Na
bank kłamstwo, jak matkę kocha.
- W sumie coś też słyszałem, że
było jakieś zamieszanie po w-fie w jego grupie. Męska część klasy miała
tygodniową depresję i nikt nie chciał powiedzieć o co chodzi.
Amerykaniec, amerykaniec, amerykaniec… Aomine próbował sobie
zobrazować chociaż tego nowicjusza, ale miał za bardzo wyjebane na ludzi, żeby
gościa w ogóle kojarzyć. Coś tam słyszał, ale no… Nie miał cycków to po co się
interesować?
- Podobno ma większego niż ten
czarny dryblas, Daiki.
Nie no, tu się, kurwa, doigrali.
Z kopa otworzył butem kabinę i zbliżył się w kierunku zapinających na
prędce rozporków kolesi, którzy przerażeni, poślizgnęli się na jeszcze mokrej
podłodze i wyjebali.
- Chyba was dawno nikt w dupę nie
wyruchał, skoro same pały wam w głowie.- Powiedział złowrogo, emanując żądzą
wepchnięcia im szczotki klozetowej w jelita.
Płaszcząc się jak meduzy,
doczołgali się do drzwi i spierdolili gdzie pieprz rośnie.
Nie będzie mu nikt głupotami jego
cudownego umysłu zaśmiecał. Nikt nie będzie podważał jego męskości w taki sposób. Nikt, kurwa.
Tak mówi on. Aomine Daiki.
***
Jednak mogło być gorzej. Jak
jakieś zaklęcie, po szkole rozniosły się ploty o nadprzeciętnym osprzęcie
czerwonowłosego przyjezdnego. Już chuj z tym, że odbierał mu tytuł najdłuższej
pały, ale kurna.
Musiał, ale to musiał wstąpić do
klubu koszykówki.
Po tym, jak dostał niezłą zjebę
od Akashiego, który przetrzymał go w kantorku chyba z dwie godziny, wyszedł
ledwo żywy i co zobaczył?
Farbowaną, wysoką, bladą,
zrośniętą brew zwaną Kagamim.
Czy od teraz ten pacan będzie go
prześladował? Czym te nastolatki się tak podniecały? Nic ciekawego. Ryj jak u
małpy, nieproporcjonalne toto i pyskate. Od pierwszego otworzenia mordy miał go
dość. Do tego to spojrzenie. Brrrry. Chyba się wszystkim w głowach
popierdoliło.
To nie tak że od razu zjechał
wzrokiem do jego krocza. Nie żeby go interesowało co trzyma między nogami, po
prostu wszystko wina tego głupiego gadania.
Może gdyby Kuroko nie zapytał Aomine
wprost, ile tak naprawdę ma centymetrów to miałby to w dupie (oczywiście nie
dosłownie), ale no kurwa. Miał ochotę zasadzić mu wtedy w mordę, a ten mały
skurwiel wygląda zbyt niewinnie żeby go prać. Midorima to co innego, albo taki
Mukkun. Za bardzo się konus interesuje. Jakby ranking robił. Co ich tak wzięło
żeby go porównywać z tym obcokrajowcem? Mało penisów w tej szkole? Rozumiał że
był ideałem męskości, ale bez przesady żeby zaraz próbować to podważać.
O nie, nie popłynie z falą
idiotycznego gadania i nie znajdzie się po stronie bandy idiotów krążących
wokół tego tematu. O nie. Ale na boisku nie będzie się powstrzymywał. Jak kocha
świerszczyki, tu nie da mu się popisać. Niech długopałowy zna swoje miejsce.
Niestety ten frajer nie był w
cale taki najgorszy w tę koszykówkę.
Nieźle się napocili przy ostatnim
sparingu. Jeden i drugi, choć Kagamiemu
daleko było jeszcze do Aomine, starał się dotrzymywać mu kroku. Prawie jak
Ryota, ale jednak o krok dalej. Czerwona gnida była zachwycona. Normalnie
skowronki i cały zjebany humor jaki zafundował mu Daiki gdzieś się kurna
ulotnił. Bohater narodowy, kurwa. Wszyscy szczęśliwi tylko nie Aomine, któremu
zbierało się na tęczowego pawia.
Bo oczywiście nie było opcji,
żeby podczas gry przypadkiem nie otrzeć się o chodzącą po szkole legendę.
Teraz go kurna prześladował odcisk, jaki mu pozostał na pośladku. Już nie
wiedział czy TOTO rzeczywiście było duże, czy kurna wyobraził sobie nie wiadomo
co przez to, co się nasłuchał. No czacha rozjebana. Przecież to chore, nie można
mieć tak wielkiego, bo by na mózg krew nie starczało gdyby się człowiek
podniecał. Po za tym skąd ludzie mogli wiedzieć jaki jest duży skoro nie
widzieli, jak mu stoi? Pieprzeni wizjonerzy, czy co?
- Nieźle grasz.
Aomine się wzdrygnął, gdy
usłyszał obok głos swojego prześladowcy. Normalnie ciary go przeszły. No bo jak
ciągle się słyszy o czyimś penisie to zaraz w głowie masz jakieś chore
wyobrażenia i no jak masz z kimś takim potem normalnie rozmawiać? Zupełnie jakby
owijał mu się wokół twarzy. No nienormalne.
- Taaaa… Dzięki.
Nie no kurna, wraca do domu.
Pierdoli prysznic i wychodzi, nie ma ochoty przebywać z nim dłużej niż pięć
minut. Gwiazda się znalazła. Wcale nie chce go widzieć nagiego. Wcale. To
ostatnia rzecz na tej ziemi jaką ma ochotę zrobić. Nic go to nie obchodzi. Nic
a nic.
Już zakładał buty, gdy usłyszał z
łazienki wesoły śmiech Ryoty i jęczenie Mukkuna.
Nie no, nie poniży się, idzie do
domu.
Woda szumiała, a zza drzwi
unosiły się kłęby pary. Wyjście było tak niedaleko.
Dobra, pierdoli, tylko zerknie.
Utwierdzi się w swoich przekonaniach i będzie lepiej spał. To po prostu ze
względu na jego drogocenną psychikę.
Zrzucił ciuchy i paradując z
gołym tyłkiem, poleciał do reszty drużyny. I wcale się nie spieszył, o nie. To
podłoga była za śliska, to na pewno to.
***
Obudził się dzień później w
szpitalu, dowiadując się od Kuroko, jak to widowiskowo wyrżnął orła na
kafelkach i pucując tyłkiem oraz potylicą podłoże, podjechał między nogi
nowicjusza i gówno widział bo już był nieprzytomny. Z nagim kutasem przenosili
go do karetki, a koledzy musieli sprzątać obryzganą przez niego krwią łazienkę.
Nie to, że również to sfotografowali, bo po co najpierw ratować kolegę, skoro
można mieć milion lajków na wiocha.pl.
Po prostu, kurwa, zajebiście.
Do tego kazali mu zrezygnować z
treningów na jakiś czas, bo zdrowie. Chuja zdrowie, chodził normalnie, dalej
podniecał się na cycki i wpierdalał na potęgę, gdzie tu coś z nim było nie tak?
Wszystko sprawne! To Akashi ma coś z mózgiem, a jemu nikt nic takiego nie
stwierdzi. Pewnie zastrasza ich tymi swoimi nożyczkami i gówno mu mogą
powiedzieć. Mały sadysta.
A teraz stała przed nim ta
zrośnięta brew i przystępowała z nogi na nogę, jakby mu się siku chciało. Niech
się wszyscy od niego, kurna, odpierdolą!
- Sorry. To mnie się wtedy wylało
mydło. W łazience. Co tego... orła wywinąłeś.
Aomine zmrużył oczy i miał ochotę
wytarmosić go za te czerwone kłaki, ale się powstrzymał. Jeszcze by się bronił
i udusił go swoją przydługą pałą. Coś takiego źle by wglądało w nekrologu.
„Umarł, bo zadzierał z pytonem.”
Hahahakurwahaha bardzo zabawne.
Najgłośniej to by się śmiał Kuroko. Normalnie boki by mu rozerwało.
- Luz. Nie zabiłeś mej cudownej
osoby, wybaczam ci.
Kagami wyglądał dalej na
skonsternowanego.
- Może mógłbym się jakoś
zrekompensować?
Zanim Aomine pomyślał, wypalił
jak pijany zając w sztafetę.
- Ściągaj spodnie.
- Co?
Okurwajapierdolępowiedziałemtonagłos.
To na pewno był efekt zbierającej
się u niego od dłuższego czasu irytacji. Albo serio dostał wstrząsu mózgu.
Normalnie wypaliłby to do cycatej blondyny z 3C a nie do kurwa rosłego
faceta z kilometrowym kutasem. No równo go pojebało. To zabrzmiało jak
jakaś tandetna próba gwałtu. Koleś zaraz
spierdoli i wygada, że go bezkarnie molestują w biały dzień.
Dobra, zabrnął w gówno, to trzeba
brnąć w nie dalej.
- No ściągaj. Wszystko.
Kagami patrzył na pokerową twarz
Aomine i zdębiał.
- Ale… tak tutaj?- Zapytał,
rozkładając ręce w pustej już szatni. Był w takim szoku, że chyba nawet nie
rozważał idiotyczności tej porąbanej prośby.
- Właśnie tutaj.- Aomine pokiwał
spokojnie głową jak zawodowy policjant na przesłuchaniu. Jakby to była
najnormalniejsza rzecz na świecie.
Czerwonowłosy stał chwilę
nieruchomo, ale najwyraźniej nie miał zamiaru dyskutować. Chyba czuł, że lepiej będzie się podporządkować
i potraktować to poważnie, bo inaczej sytuacja będzie jeszcze bardziej dziwna. Więc wbrew wszystkim sprzecznościom, po prostu sięgnął do rozporka.
Spodenki opadły na podłogę razem
z bielizną, a Daiki w końcu zsunął swe spojrzenie z krwistych oczu mężczyzny na
jego krocze.
Kącik jego ust powędrował ku
górze.
***
- Jutro mamy mecz, macie
wypocząć.- Powiedział Akashi i oddalił się, pozwalając drużynie w końcu udać
się do szatni.
- Ale nas dzisiaj przegonił…-
Jęknął Kise i zaczesał palcami swą złocistą grzywę do tyłu. – Przecież i tak
nie mają z nami szans…
- Oczywiście, że nie mają. Jutro
moim szczęśliwym symbolem będzie biała skarpeta.- Midorima z powagą na twarzy
poprawił swoje okulary.
- Co za zjeb.- Szepnął Aomine i
przestawił sobie kilka stawów w szyi. Nagle momentalnie odskoczył, bo prawie
wleciał na Kuroko. – Chryste panie, weź se zamontuj jakiś dzwoneczek, bo ktoś
zawału dostanie.
- Ostatnio całkiem dobrze nam się
gra, czyżby coś przestało cię martwić?- Zapytał niebieskowłosy, gdy zostali
trochę z tyłu za resztą grupy.
- Może i tak, a co? - Zapytał go
podejrzliwie. Gdy Kuroko zaczynał takie tematy to trzeba było wiedzieć, że coś
się dzieje.
- Przestałeś mieć kompleksy?
- Słucham?- Pomrugał kilka razy.
- Bo Kagami ma jednak mniejszego?-
Pomachał brwiami co wprowadziło Aomine w jeszcze większy niepokój.
- Phi, niby dlaczego ma mnie to obchodzić?-
Odpowiedział całkiem pewny siebie, nie spodziewając się kontynuacji.
- Nawet we wzwodzie?
Aomine musiał się zatrzymać i
zmrozić gówniarza wzrokiem. Poczuł, jak po plecach przebiegają mu ciarki, gdy
przypominał sobie, co oni wczoraj w tej szatni wyprawiali.
- Ty mały…! Gdzie się wtedy
schowałeś?! - Wrzasnął cały purpurowy.
- Nie chowałem się. Po prostu jak
zwykle mnie olaliście.
- . . .
Opadły mu ręce. Aomine Daiki
stwierdził, że naprawdę kupi temu szczylowi wielką kolię z dzwoneczków. Takich które usłyszy z kilometra. I wsadzi w dupę.
Seme uradowane <3
OdpowiedzUsuńJebłam sobie... kilka razy... głową w blat.
Daiki taaaaaaaaki debil, nikt nie może mieć większego penisa, ja nie wiem co za chujowy człowiek Ci sugeruje, że jednak może mieć.
Miłość w chuj <3333
Ahahahhahahaaha, bez kitu, to było zajebiste xD
OdpowiedzUsuńDawno nie czytał czegoś od czego miałabym taki zaciesz, normalnie banan z twarzy nie schodził mi przez cały tekst xD
No i ten początek xD "narąbałam przekleństw jak drwal drzew" xD
W sumie to, kurwa, prawda xD
Potem było jeszcze lepiej ^^"
Kuroko rozjebał system, tak totalnie, mały diabeł wcielony o twarzy aniołeczka xD
I, hehe... hehehee.... ( sorki muszę się jeszcze trochę wyśmiać xD)
" Pokazuj pałę" xD
Jednak Kagamiś jest debilem xD a i Aohoś rozumem i pomyślunkiem nie grzeszy xD
Cud, miód, yaoi i tęczowy rzyg :)
Uwielbiam xD