piątek, 5 lutego 2016

W potrzasku 7



- Chciałbym kupić kwiaty dla dziewczyny…- Powiedział cicho młody chłopak patrząc z przerażeniem na górującego nad nim blondyna, który łypał na niego groźnie spod przydługiej grzywki.
Shizuo zmrużył wściekle oczy i westchnął, sięgając po najbliższą doniczkę.
- A-ale to kaktus…- Zestresowany młodzieniec zaczął się bać, że zaraz dostanie kolcami po twarzy.
- To wydajna roślina. Nie trzeba jej dużo podlewać.- Odpowiedział podirytowany, niebezpiecznie mocno ściskając porcelanę.
- A mógłbym… coś bardziej kolorowego?- Zapytał licealista, wskazując na barwne bukiety w podłużnych wazonach.
Blondynowi ciężko było przełknąć to, że każda próba zasugerowania czegoś kończyła się niezadowoleniem klienta. Nawet teraz, gdy postawił przed chłopakiem doniczkę z chryzantemami, ten znów pokręcił nosem.
Jeszcze bardziej się wkurzył, gdy usłyszał obok siebie rozbawione prychnięcie kleszcza.
- Czego rżysz?- Warknął przez zaciśnięte zęby i bardzo starał się opanować, by nie cisnąć bogu ducha winnym kwiatkiem w tego padalca.
- To prędzej kwiaty na pogrzeb niż na randkę, Shizuś.- Izaya podlewał akurat pelargonie, co jakiś czas rzucając mu przeciągłe spojrzenia i grzebiąc w telefonie.- Chociaż  powiedzmy, że atmosfery momentami pewnie są podobne.- Wykrzywił usta w uśmiechu.- No i może gdyby były w innym kolorze to prawie byś trafił.
- Kwiaty to kwiaty!- Odstawił roślinę z trzaskiem i nie przejmując się przerażonym klientem, wyszedł przed kwiaciarnie z potrzebą natychmiastowego odpalenia papierosa.
Stanął na ulicy i oparł  o mur budynku. Zgiełk i spaliny trochę go otrzeźwiły. Tytoń szybko ukoił nerwy i pozwolił na chwilę relaksu. Nawet ciekawe spojrzenia przechodniów na jego różowiutki fartuszek mu nie przeszkadzały.
Praca z Izayą okazywała się coraz trudniejsza do zniesienia i wkurzało go to, że ten ciągle albo gdzieś dzwonił, albo pisał wiadomości zamiast zająć się robotą. Do tego od wczorajszego wieczoru u Shinry nie potrafił myśleć o niczym innym, niż o tej bladej, miękkiej skórze. Ten idiota nawet nie starał się zakryć śladu, który mu wczoraj pozostawił na szyi. Jego trójkątny dekolt raz po raz uchylił się nieznacznie, a on miał ochotę zapaść się pod ziemię, gdy był przyłapywany na zbyt długim patrzeniu. Kleszcz nawet nie musiał nic mówić. Jego usatysfakcjonowany uśmiech wyrażał wszystkie myśli.
Zajrzał przez szybę do środka i przyjrzał jak Izaya radzi sobie z chłopakiem. Opowiadał mu coś, wskazując na poszczególne kwiaty, niektóre delikatnie muskając po płatkach. Jego gesty nadgarstkiem wydawały się dla Shizuo niezwykle pociągające. Zmarszczył brwi, gdy licealista potulnie mu przytakiwał i rumienił się na wspomniane słowa. Potem powiedział coś, co niezwykle ucieszyło Izayę. Ten wręcz natychmiastowo wyciągnął kilka łodyżek dość ciekawego, niebieskiego kwiatu i naprędce przyozdobił. Shizuo przyglądał się temu w osłupieniu. Zdawali się bardzo dobrze rozumieć i blondyn jedynie się zirytował bo po pierwsze- ta parszywa żmija dobrze się bawiła ludzkimi uczuciami, po drugie- za dobrze mu wychodziło wdzięczenie się do klienta.
Odrzucił papierosa i minął się w drzwiach z zadowolonym chłopakiem. Znów uderzył w niego zapach słodkiej świeżości. Przynajmniej była to jedna z niewielu rzeczy w tym miejscu, która działała na niego kojąco.
- Coś mu naopowiadał, że wyszedł taki szczęśliwy?- Zapytał, nie mogąc się powstrzymać.
Izaya uniósł brew, obierając się luźno o ladę. Niezmiernie bawiło go doprowadzanie swojego obiektu zainteresowania do białej gorączki, a szczerze- ostatnio chyba niezbyt dobrze mu to wychodziło. Delektował się zatem rosnącym zainteresowaniem, które dziwnym sposobem kwitło z dnia na dzień od pamiętnego dnia, gdy zostali zamknięci w czterech ścianach.
- Nic takiego. Po prostu wybrałem dla niego odpowiednie kwiaty.
Shizuo podszedł do wazonu i przyjrzał napisowi.
„Chaber”
- Czemu akurat te? – Zapytał, nie rozumiejąc jak można przykładać wagę do tak mało istotnych rzeczy.
- Shizuś, kwiaty też mają swoje znaczenie.- Izaya prześlizgnął się zręcznie koło niego i otarł się o jego ramię, wskazując na pierwszą roślinę.- Bratki są na przykład wyrazem przyjaźni. Fuksja wrogości, żonkil zazdrości, gerber szacunku, goździk radości, a poprzez lilie życzysz komuś powodzenia. Szczerą miłość okazujesz czerwonymi różami, lub tulipanem. Oczywiście kolor kwiatów też jest ważny.
- Po co komplikować sobie życie jeszcze czymś takim?- Od tych informacji zakręciło mu się w głowie. Albo od zapachu perfum tej czarnej dziury.
- Oj Shizuś, ludzka autosugestia jest potężna. Wierząc w coś takiego człowiek czasem jest zdolny do rzeczy, obok których normalnie przeszedłby obojętnie, gdyby ich sobie nie wmówił. – Utkwił nieobecny wzrok w wyświetlaczu swojego telefonu.
- Ciebie naprawdę to kręci? Grzebanie komuś w głowie?- Patrzył na niego, nie potrafiąc tego pojąć. Przy okazji niby przypadkiem próbował dojrzeć, co ten tak namiętnie tam wystukuje.
- Ludzie momentami są aż tak nielogiczni, że aż fascynujący.- Spojrzał na niego sugerującym wzrokiem, przez który Shizuo dostał dreszczy. Byli zdecydowanie za blisko siebie, jednak żaden z nich się nie odsunął.
Nagle Izaya zaczął bawić się materiałem koszuli blondyna, który zamarł w osłupieniu na niespodziewany gest.
- Ten chłopak był zbyt nieśmiały, by wyznać swojej dziewczynie, jak bardzo ją kocha, więc chaber pasował dla niego idealnie. Do tego jest niecodziennym podarkiem i być może dziewczyna zainteresowana sama sprawdzi symbolikę rośliny i tak oto albo połączymy ich serca, albo je złamiemy, gdy uczucia nie będą odwzajemnione. Możemy zmienić wszystko, albo nie zmienić nic.
- Jesteś popierdolony.- Pokręcił głową i żałował, że w ogóle wywołał tę dyskusję. Zabawa w Boga zupełnie go nie kręciła. Jeszcze bardziej go irytowało, że stoi jak kołek, gdy powinien mu przyłożyć. Jednak dotyk go nie odtrącał, a jedynie hipnotyzował.
- Nie bardziej niż ty.- Izaya uśmiechnął się przebiegle i przysunął jeszcze o kilka centymetrów bliżej.- I nie mów mi, że sam nie zaprzątasz sobie głowy takimi rzeczami.- Uniósł delikatnie wzrok i podbródkiem wskazał sufit.- Jak myślisz, co cały dzień wisi nam nad głowami?
Shizuo również spojrzał w górę i zamarł.
Pierdolona, ususzona jemioła.
Znaczenia tej rośliny to chyba mało kto nie znał. Zanim zdążył odpowiedzieć, poczuł jak za ucho zostaje mu włożona delikatna łodyżka. Ze zdziwieniem spojrzał na Izayę, który obdarzył go przeszywającym spojrzeniem, by następnie się oddalić i zniknąć na zapleczu, odbierając telefon, który od jakiejś chwili wibrował mu w kieszeni.
Shizuo stał jak słup soli i nie wiedział, co ma zrobić.
Z jednej strony przecież powinien go dalej nienawidzić, a z drugiej nie był w stanie tego uczucia z sobie wykrzesać. Sięgnął po kwiatka, który wisiał mu przy twarzy i zmarszczył brwi. Oczywiście nie wiedział, co to za chwast więc upewniając się, że ta gnida nie patrzy, zaczął identyfikować go z innymi. Szukając po różowych płatkach, dotarł do forsycji. Po tej dziwnej rozmowie  podejrzewał, że ten idiota pewnie nie omieszkał zatruć mu dnia jeszcze jedną durną zagadką. Oczywiście, że nie znał znaczenia kwiatu, ale też postanowił, że nie będzie go sprawdzał. Gówno go obchodziło, co tamten ma mu jeszcze do powiedzenia. Nie dość, że się opierdala, to jeszcze wystawia jego cierpliwość na próbę.
Zrobił niestety bardziej na złość sobie, bo do końca pracy nie myślał o niczym innym.
...
- Do cholery!- Syknął, gdy bukiet, który układał, zaczął się rozpadać.- Instrukcje tej wiedźmy są beznadziejne!- Krzyknął, mnąc w rękach papier, na którym obrazowo mieli przedstawione, z jakich kwiatów i w jaki sposób mają składać standardowo sprzedające się pęczki. Niestety przez Shizuo tracili większość klientów, którzy albo bali się przekroczyć próg kwiaciarni widząc go w swym nabuzowanym stanie, albo szybko uciekali. Jedna para była wytrwała i chyba zdesperowana, bo cierpliwie czekała na swój towar.
- Teraz dopiero cię to irytuje?- Zapytał Izaya, dalej przeglądając czat. - Czy ty masz w ogóle jakiś zmysł artystyczny?- Zapytał go rozbawiony, dopiero teraz zwracając uwagę na marne kwiatowe połączenie.
- Tak?- Poczuł, jak w nim zawrzało. Za ladą stało akurat jakieś małżeństwo, które kupowało bukiet na pięćdziesiątkę rodziców, ale zaczęło powoli się cofać w stronę wyjścia.- A może sam zrobiłbyś to lepiej, co?
- W przeciwieństwie do ciebie, ja mam jeszcze drugą robotę na głowie, więc z łaski swojej chyba przybranie bukietu nie powinno być aż tak skomplikowane?
Żyłka na jego czole powiększyła się, gdy tamten znów wrócił do komórki. Kąśliwa uwaga i wyczerpana cierpliwość jednak przeważyły. Tego było za wiele. Trzymane na wodzy nerwy zaczynały znajdować swoje ujście, a on owładnięty gniewem, zaczął powoli tracić panowanie. Warcząc wściekle, zamachnął się bukietem i chcąc jedynie rzucić nim w blat kryształowej lady, ostatecznie zatopił w nim także swoją pięść.
Szkło z głośnym hukiem rozprysło się na miliony kawałeczków, które mieniąc się tęczowo poturlały się na wszystkie strony. Przerażeni klienci wybiegli z krzykiem, zostawiając dwójkę mężczyzn, którzy patrzyli z osłupieniem na to, co zostało ze szklanego stołu.
- To żeś się popisał.- Mruknął Izaya, oceniając finansowe i estetyczne straty najkosztowniejszej rzeczy w całym sklepie. Nawet jeśli kwiaciarnia sama w sobie niczym się nie wyróżniała, to ten kryształowy, rzeźbiony stół był na pewno najbardziej urokliwy. Potrafił pięknie się mienić w wieczornych promieniach słońca i był zawsze chwalony przez klientów. Raczej jego zniszczenie nie ujdzie im płazem. Nie wiedzieć czemu, ale Izayę zaczęło to nawet bawić. Zwłaszcza, że już czasu nie cofną.
- Do cholery!- Krzyknął blondyn, kopiąc najbliższa doniczkę, która również się rozbiła.- Cudownie!- Miał ochotę dalej coś rozwalić.- To twoja wina!- Wskazał zdziwionego Izayę.
- Moja? Doprawdy, ja mam ręce tutaj.- Uniósł je i pomachał palcami. Widok wkurzonego Shizuo wynagrodził mu ubolewanie nad ponoszeniem konsekwencji za ten haniebny czyn.
- A właśnie, że masz je ciągle w tym cholernym telefonie!- Warknął i podszedł do niego, mając w końcu potrzebę mordu. Zmęczenie źle na niego działało, a dzisiaj miał do czynienia ze zbyt dużą dawką głupoty i natłoku ludzkiego na swoją osobę. – Zamiast mi pomagać, siedzisz tylko na tym durnym czacie!
- Odezwał się ten, co w godzinach pracy szuka znaczenia kwiatów w internecie.- Dodał przebiegle, chytrym uśmiechem wyprowadzając przeciwnika z równowagi.
Shizuo zrobił się purpurowy. Oczywiście nie pomyślał o wyczyszczeniu historii przeglądania na firmowym komputerze. Do tego ta pierdolona różowa forsycja, oprócz wielu różnych znaczeń miała jedno, które wybitnie go przyciągnęło, a mianowicie „flirt”.
- Chyba mam ochotę porachować kilka kości.- Wysyczał przez zęby, podciągając rękawy.
Izaya najwyraźniej też się za tym stęsknił, bo oczy zaświeciły mu dziko. Schował telefon i zaprosił go gestem ręki. Już nawet nie obchodziło go, co stanie się z tym miejscem.
- Zobaczmy, czy wyszedłeś z wprawy.
Shizuo obnażył zadowolony kły, czując dawno już zapomniane, ekscytujące uczucie.
***
Alex szła zadowolona na swoich wysokich, ciemno zielonych szpilkach i dumnie wypinała swą  bujnie obdarzoną pierś. Jej rude loki podskakiwały przy każdym kroku, a jej kąciki ust unosiły się ku górze za każdym razem, gdy przyciągała męskie spojrzenia. Ten dzień był idealny. Spędziła go znów na wyprzedażach, myśląc o swoim nowym obiekcie zainteresowania i knując w głowie plan, jak przyciągnąć do siebie swoją zdobyć. Postanowiła jednak pod wieczór zajrzeć do swoich dwóch niewolników i upewnić się co do ich poczynań.
Gdy jednak wyszła zza rogu prosto na swoją kochaną kwiaciarnię, torebki wypadły jej z rąk.
Błękitno czerwone światła radiowozów migały na ścianach budynków, a skonsternowani policjanci i tłum gapiów próbowali dojrzeć, co dzieje się wewnątrz kwiaciarni.
***
- Ups.- Prychnął z rozbawieniem Izaya, bawiąc się rozsypaną wokół niego ziemią z doniczek. Przesypywał ją sobie pomiędzy palcami i marszczył brwi, czując nieprzyjemne pieczenie z rozciętej wargi i skroni. Chłodna posadzka chłodziła mu otarcia na plecach, a na poszarpanym ubraniu powoli stygła krew.
- Taaa…- Mruknął Shuzio, któremu kleiły się oczy. Po tym ataku furii było mu przyjemnie błogo. Nie do końca wiedział, w jaki sposób udało im się w końcu uspokoić. Chyba kiedy kleszcz zamachnął się na niego, ale ostatecznie poślizgnął na mokrej podłodze przechylił czarę goryczy, zamieniając ją w salwę śmiechu. Może oni nie zdążyli się pozabijać, ale wnętrze kwiaciarni wyglądało jak poligon wojskowy. Z miejsca gdzie wcześniej znajdował się kran, woda swobodnie leciała ze ściany, kwiaty leżały wokół nich, tak jak ziemia, odłamki szkła i doniczek.Słyszeli zgiełk na zewnątrz oraz funkcjonariuszy policji, którzy prosili o wyjście z podniesionymi rękami na ulicę, ale nie byli w stanie się nawet ruszyć. Tamci za bardzo bali się wchodzić do środka, więc przez dobrych kilka minut naradzali się, zamiast porządnie interweniować.
Leżeli wśród rozszarpanych płatków i patrzyli w sufit. Shizuo nawet nie zarejestrował, kiedy zaczął głaskać Izayę po głowie, która spoczywała na jego udzie. Niespiesznie palił papierosa nie pamiętając, kiedy ostatnio tak sobie ulżył. Ta atmosfera i bliskość miały w sobie coś kojącego. Minuty mijały, a w pomieszczeniu robiło się coraz ciemniej. Nie odzywali się do siebie i zdawało się być to naturalne, jakby nie potrzeba było nic więcej. Nawet perspektywa katastrofy jaka mogła na nich spaść po tym wszystkim jakoś nie była wstanie popsuć mu nastroju.
Do czasu, aż nie rozbrzmiał mały dzwoneczek, sygnalizujący nadejście gościa.
Milczeli zgodnie, gdy mroziło ich jaskrawozielone spojrzenie wściekłych oczu wiedźmy. Nie mieli nawet nic na swoje usprawiedliwianie. Wszystko było zdemolowane doszczętnie, zdecydowanie gorzej, niż za pierwszym razem. Nie byli gotowi na przyjęcie kary, lecz było nieuniknionym, że kobieta nie zostawi tego samemu sobie.
I ta też się stało.
Gdyby Shizuo wiedział, przez co będzie musiał przechodzić, zdecydowanie byłby w stanie wcześniej powstrzymać się przed wybuchem gniewu.
Ale niestety nie wiedział, tak samo jak Izaya.
Po złowrogiej klątwie, której wiązankę mieli okazję usłyszeć od początku do końca, rozbłysło oślepiające światło.

Następny rozdział
...
Ok.... jakoś się udało xD Zdycham dosłownie. W ogóle historia zmierza  powoli do końca, więc... muszę się zastanowić jaka wskoczy na jej miejsce.  Zrobię ankietę w której możecie brać udział i głosować na kolejne opowiadanko;) dziękuję też za komentarze:) a za tydzień 13 rozdział Nie iGRAJ ze mną! Buziaki dla Was:*

5 komentarzy:

  1. Cud miód i orzeszki xd
    szkoda tylko że tak krótko T^T
    oh oh tak dawno nie byłam na tej stronce ale już jestem ;*** Jak zwykle świetnie, jeden z moich fav paringów i wręcz miło się czytało.
    Weny duuużo życzę i wgl :D
    ~Karasu

    OdpowiedzUsuń
  2. Ajajaj, zdążyłam się już stęsknić za tym opowiadaniem, ale taki rozdział rekompensuje mi każdą minutę~
    Strasznie się cieszę, że akcja tego rozdziału działa się w kwiaciarni (już chyba o tym wspominałam wcześniej) Ah te flirty, ah to droczenie się~ pychotka. Szczególnie wybuch =w= ja wiem, że to jest tak naprawdę napięcie seksualne, jestem tylko ciekawa kiedy oni to zrozumieją xd
    Z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału i wyjaśnienia rzuconej przez Alex klątwy~
    Wybacz nieskładny komentarz.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach kocham to opowiadanie >\\\w////< pisz pisz

    OdpowiedzUsuń
  4. aach.. mam nadzieję że nie każesz długo czekać na kolejny rozdział;) kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Uroczo. To slodkie jak zaczynaja sie do siebie docierac. Milo sie to czyta, zwlaszcza ze charaktery postaci sa bardzo zblizone do pierwowzoru a to scala opowiadanie tak ze fantastyczne wątki sa nieinwazyjnie wplatane (ze tak powiem). Niecierpliwie sie na mysl o kaze, ktora czeka tą parke. Zycze ci weny.

    OdpowiedzUsuń