- Chciałbym kupić kwiaty dla
dziewczyny…- Powiedział cicho młody chłopak patrząc z przerażeniem na
górującego nad nim blondyna, który łypał na niego groźnie spod przydługiej
grzywki.
Shizuo zmrużył wściekle oczy i
westchnął, sięgając po najbliższą doniczkę.
- A-ale to kaktus…- Zestresowany
młodzieniec zaczął się bać, że zaraz dostanie kolcami po twarzy.
- To wydajna roślina. Nie trzeba
jej dużo podlewać.- Odpowiedział podirytowany, niebezpiecznie mocno ściskając
porcelanę.
- A mógłbym… coś bardziej
kolorowego?- Zapytał licealista, wskazując na barwne bukiety w podłużnych
wazonach.
Blondynowi ciężko było przełknąć
to, że każda próba zasugerowania czegoś kończyła się niezadowoleniem klienta.
Nawet teraz, gdy postawił przed chłopakiem doniczkę z chryzantemami, ten znów
pokręcił nosem.
Jeszcze bardziej się wkurzył, gdy
usłyszał obok siebie rozbawione prychnięcie kleszcza.
- Czego rżysz?- Warknął przez
zaciśnięte zęby i bardzo starał się opanować, by nie cisnąć bogu ducha winnym
kwiatkiem w tego padalca.
- To prędzej kwiaty na pogrzeb
niż na randkę, Shizuś.- Izaya podlewał akurat pelargonie, co jakiś czas
rzucając mu przeciągłe spojrzenia i grzebiąc w telefonie.- Chociaż powiedzmy, że atmosfery momentami pewnie
są podobne.- Wykrzywił usta w uśmiechu.- No i może gdyby były w innym kolorze to
prawie byś trafił.
- Kwiaty to kwiaty!- Odstawił
roślinę z trzaskiem i nie przejmując się przerażonym klientem, wyszedł przed
kwiaciarnie z potrzebą natychmiastowego odpalenia papierosa.
Stanął na ulicy i oparł o mur budynku. Zgiełk i spaliny trochę go otrzeźwiły.
Tytoń szybko ukoił nerwy i pozwolił na chwilę relaksu. Nawet ciekawe spojrzenia
przechodniów na jego różowiutki fartuszek mu nie przeszkadzały.
Praca z Izayą okazywała się coraz
trudniejsza do zniesienia i wkurzało go to, że ten ciągle albo gdzieś dzwonił,
albo pisał wiadomości zamiast zająć się robotą. Do tego od wczorajszego
wieczoru u Shinry nie potrafił myśleć o niczym innym, niż o tej bladej,
miękkiej skórze. Ten idiota nawet nie starał się zakryć śladu, który mu wczoraj
pozostawił na szyi. Jego trójkątny dekolt raz po raz uchylił się nieznacznie, a
on miał ochotę zapaść się pod ziemię, gdy był przyłapywany na zbyt długim
patrzeniu. Kleszcz nawet nie musiał nic mówić. Jego usatysfakcjonowany uśmiech
wyrażał wszystkie myśli.
Zajrzał przez szybę do środka i przyjrzał
jak Izaya radzi sobie z chłopakiem. Opowiadał mu coś, wskazując na poszczególne
kwiaty, niektóre delikatnie muskając po płatkach. Jego gesty nadgarstkiem
wydawały się dla Shizuo niezwykle pociągające. Zmarszczył brwi, gdy licealista
potulnie mu przytakiwał i rumienił się na wspomniane słowa. Potem powiedział
coś, co niezwykle ucieszyło Izayę. Ten wręcz natychmiastowo wyciągnął kilka
łodyżek dość ciekawego, niebieskiego kwiatu i naprędce przyozdobił. Shizuo
przyglądał się temu w osłupieniu. Zdawali się bardzo dobrze rozumieć i blondyn
jedynie się zirytował bo po pierwsze- ta parszywa żmija dobrze się bawiła
ludzkimi uczuciami, po drugie- za dobrze mu wychodziło wdzięczenie się do
klienta.
Odrzucił papierosa i minął się w
drzwiach z zadowolonym chłopakiem. Znów uderzył w niego zapach słodkiej
świeżości. Przynajmniej była to jedna z niewielu rzeczy w tym miejscu, która
działała na niego kojąco.
- Coś mu naopowiadał, że wyszedł
taki szczęśliwy?- Zapytał, nie mogąc się powstrzymać.
Izaya uniósł brew, obierając się
luźno o ladę. Niezmiernie bawiło go doprowadzanie swojego obiektu
zainteresowania do białej gorączki, a szczerze- ostatnio chyba niezbyt dobrze mu
to wychodziło. Delektował się zatem rosnącym zainteresowaniem, które dziwnym
sposobem kwitło z dnia na dzień od pamiętnego dnia, gdy zostali zamknięci w
czterech ścianach.
- Nic takiego. Po prostu wybrałem
dla niego odpowiednie kwiaty.
Shizuo podszedł do wazonu i
przyjrzał napisowi.
„Chaber”
- Czemu akurat te? – Zapytał, nie
rozumiejąc jak można przykładać wagę do tak mało istotnych rzeczy.
- Shizuś, kwiaty też mają swoje
znaczenie.- Izaya prześlizgnął się zręcznie koło niego i otarł się o jego
ramię, wskazując na pierwszą roślinę.- Bratki są na przykład wyrazem przyjaźni.
Fuksja wrogości, żonkil zazdrości, gerber szacunku, goździk radości, a poprzez
lilie życzysz komuś powodzenia. Szczerą miłość okazujesz czerwonymi różami, lub
tulipanem. Oczywiście kolor kwiatów też jest ważny.
- Po co komplikować sobie życie
jeszcze czymś takim?- Od tych informacji zakręciło mu się w głowie. Albo od
zapachu perfum tej czarnej dziury.
- Oj Shizuś, ludzka autosugestia
jest potężna. Wierząc w coś takiego człowiek czasem jest zdolny do rzeczy, obok
których normalnie przeszedłby obojętnie, gdyby ich sobie nie wmówił. – Utkwił
nieobecny wzrok w wyświetlaczu swojego telefonu.
- Ciebie naprawdę to kręci?
Grzebanie komuś w głowie?- Patrzył na niego, nie potrafiąc tego pojąć. Przy okazji niby
przypadkiem próbował dojrzeć, co ten tak namiętnie tam wystukuje.
- Ludzie momentami są aż tak nielogiczni,
że aż fascynujący.- Spojrzał na niego sugerującym wzrokiem, przez który Shizuo
dostał dreszczy. Byli zdecydowanie za blisko siebie, jednak żaden z nich się
nie odsunął.
Nagle Izaya zaczął bawić się materiałem
koszuli blondyna, który zamarł w osłupieniu na niespodziewany gest.
- Ten chłopak był zbyt nieśmiały,
by wyznać swojej dziewczynie, jak bardzo ją kocha, więc chaber pasował dla
niego idealnie. Do tego jest niecodziennym podarkiem i być może dziewczyna
zainteresowana sama sprawdzi symbolikę rośliny i tak oto albo połączymy ich
serca, albo je złamiemy, gdy uczucia nie będą odwzajemnione. Możemy zmienić
wszystko, albo nie zmienić nic.
- Jesteś popierdolony.- Pokręcił
głową i żałował, że w ogóle wywołał tę dyskusję. Zabawa w Boga zupełnie go
nie kręciła. Jeszcze bardziej go irytowało, że stoi jak kołek, gdy powinien mu
przyłożyć. Jednak dotyk go nie odtrącał, a jedynie hipnotyzował.
- Nie bardziej niż ty.- Izaya
uśmiechnął się przebiegle i przysunął jeszcze o kilka centymetrów bliżej.- I
nie mów mi, że sam nie zaprzątasz sobie głowy takimi rzeczami.- Uniósł
delikatnie wzrok i podbródkiem wskazał sufit.- Jak myślisz, co cały dzień wisi
nam nad głowami?
Shizuo również spojrzał w górę i
zamarł.
Pierdolona, ususzona jemioła.
Znaczenia tej rośliny to chyba
mało kto nie znał. Zanim zdążył odpowiedzieć, poczuł jak za ucho zostaje mu
włożona delikatna łodyżka. Ze zdziwieniem spojrzał na Izayę, który obdarzył go
przeszywającym spojrzeniem, by następnie się oddalić i zniknąć na zapleczu,
odbierając telefon, który od jakiejś chwili wibrował mu w kieszeni.
Shizuo stał jak słup soli i
nie wiedział, co ma zrobić.
Z jednej strony przecież powinien
go dalej nienawidzić, a z drugiej nie był w stanie tego uczucia z sobie
wykrzesać. Sięgnął po kwiatka, który wisiał mu przy twarzy i zmarszczył brwi.
Oczywiście nie wiedział, co to za chwast więc upewniając się, że ta gnida nie
patrzy, zaczął identyfikować go z innymi. Szukając po różowych płatkach, dotarł
do forsycji. Po tej dziwnej rozmowie
podejrzewał, że ten idiota pewnie nie omieszkał zatruć mu dnia jeszcze
jedną durną zagadką. Oczywiście, że nie znał znaczenia kwiatu, ale też
postanowił, że nie będzie go sprawdzał. Gówno go obchodziło, co tamten ma mu
jeszcze do powiedzenia. Nie dość, że się opierdala, to jeszcze wystawia jego
cierpliwość na próbę.
Zrobił niestety bardziej na
złość sobie, bo do końca pracy nie myślał o niczym innym.
...
...
- Do cholery!- Syknął, gdy
bukiet, który układał, zaczął się rozpadać.- Instrukcje tej wiedźmy są beznadziejne!-
Krzyknął, mnąc w rękach papier, na którym obrazowo mieli przedstawione, z
jakich kwiatów i w jaki sposób mają składać standardowo sprzedające się pęczki.
Niestety przez Shizuo tracili większość klientów, którzy albo bali się
przekroczyć próg kwiaciarni widząc go w swym nabuzowanym stanie, albo szybko
uciekali. Jedna para była wytrwała i chyba zdesperowana, bo cierpliwie czekała
na swój towar.
- Teraz dopiero cię to irytuje?-
Zapytał Izaya, dalej przeglądając czat. - Czy ty masz w ogóle jakiś zmysł
artystyczny?- Zapytał go rozbawiony, dopiero teraz zwracając uwagę na marne
kwiatowe połączenie.
- Tak?- Poczuł, jak w nim
zawrzało. Za ladą stało akurat jakieś małżeństwo, które kupowało bukiet na
pięćdziesiątkę rodziców, ale zaczęło powoli się cofać w stronę wyjścia.- A może
sam zrobiłbyś to lepiej, co?
- W przeciwieństwie do ciebie, ja
mam jeszcze drugą robotę na głowie, więc z łaski swojej chyba przybranie
bukietu nie powinno być aż tak skomplikowane?
Żyłka na jego czole powiększyła
się, gdy tamten znów wrócił do komórki. Kąśliwa uwaga i wyczerpana cierpliwość jednak
przeważyły. Tego było za wiele. Trzymane na wodzy nerwy zaczynały znajdować
swoje ujście, a on owładnięty gniewem, zaczął powoli tracić panowanie. Warcząc
wściekle, zamachnął się bukietem i chcąc jedynie rzucić nim w blat
kryształowej lady, ostatecznie zatopił w nim także swoją pięść.
Szkło z głośnym hukiem rozprysło
się na miliony kawałeczków, które mieniąc się tęczowo poturlały się na wszystkie strony. Przerażeni
klienci wybiegli z krzykiem, zostawiając dwójkę mężczyzn, którzy patrzyli z osłupieniem na to, co zostało ze szklanego stołu.
- To żeś się popisał.- Mruknął
Izaya, oceniając finansowe i estetyczne straty najkosztowniejszej rzeczy w całym sklepie. Nawet jeśli kwiaciarnia sama w sobie niczym się nie
wyróżniała, to ten kryształowy, rzeźbiony stół był na pewno najbardziej
urokliwy. Potrafił pięknie się mienić w wieczornych promieniach słońca i był
zawsze chwalony przez klientów. Raczej jego zniszczenie nie ujdzie im płazem.
Nie wiedzieć czemu, ale Izayę zaczęło to nawet bawić. Zwłaszcza, że już czasu nie cofną.
- Do cholery!- Krzyknął blondyn, kopiąc
najbliższa doniczkę, która również się rozbiła.- Cudownie!- Miał ochotę dalej
coś rozwalić.- To twoja wina!- Wskazał zdziwionego Izayę.
- Moja? Doprawdy, ja mam ręce
tutaj.- Uniósł je i pomachał palcami. Widok wkurzonego Shizuo wynagrodził mu ubolewanie nad ponoszeniem konsekwencji za ten haniebny czyn.
- A właśnie, że masz je ciągle w
tym cholernym telefonie!- Warknął i podszedł do niego, mając w końcu potrzebę
mordu. Zmęczenie źle na niego działało, a dzisiaj miał do czynienia ze zbyt
dużą dawką głupoty i natłoku ludzkiego na swoją osobę. – Zamiast mi pomagać, siedzisz
tylko na tym durnym czacie!
- Odezwał się ten, co w godzinach
pracy szuka znaczenia kwiatów w internecie.- Dodał przebiegle, chytrym
uśmiechem wyprowadzając przeciwnika z równowagi.
Shizuo zrobił się purpurowy. Oczywiście
nie pomyślał o wyczyszczeniu historii przeglądania na firmowym komputerze. Do
tego ta pierdolona różowa forsycja, oprócz wielu różnych znaczeń miała jedno,
które wybitnie go przyciągnęło, a mianowicie „flirt”.
- Chyba mam ochotę porachować
kilka kości.- Wysyczał przez zęby, podciągając rękawy.
Izaya najwyraźniej też się za tym
stęsknił, bo oczy zaświeciły mu dziko. Schował telefon i zaprosił go gestem
ręki. Już nawet nie obchodziło go, co stanie się z tym miejscem.
- Zobaczmy, czy wyszedłeś z
wprawy.
Shizuo obnażył zadowolony kły,
czując dawno już zapomniane, ekscytujące uczucie.
***
Alex szła zadowolona na swoich
wysokich, ciemno zielonych szpilkach i dumnie wypinała swą bujnie obdarzoną pierś. Jej rude loki
podskakiwały przy każdym kroku, a jej kąciki ust unosiły się ku górze za każdym
razem, gdy przyciągała męskie spojrzenia. Ten dzień był idealny. Spędziła go
znów na wyprzedażach, myśląc o swoim nowym obiekcie zainteresowania i knując w
głowie plan, jak przyciągnąć do siebie swoją zdobyć. Postanowiła jednak pod
wieczór zajrzeć do swoich dwóch niewolników i upewnić się co do ich poczynań.
Gdy jednak wyszła zza rogu prosto
na swoją kochaną kwiaciarnię, torebki wypadły jej z rąk.
Błękitno czerwone światła radiowozów migały na ścianach budynków, a skonsternowani policjanci i tłum gapiów próbowali dojrzeć, co dzieje się wewnątrz kwiaciarni.
Błękitno czerwone światła radiowozów migały na ścianach budynków, a skonsternowani policjanci i tłum gapiów próbowali dojrzeć, co dzieje się wewnątrz kwiaciarni.
***
- Ups.- Prychnął z rozbawieniem
Izaya, bawiąc się rozsypaną wokół niego ziemią z doniczek. Przesypywał ją sobie
pomiędzy palcami i marszczył brwi, czując nieprzyjemne pieczenie z rozciętej
wargi i skroni. Chłodna posadzka chłodziła mu otarcia na plecach, a na
poszarpanym ubraniu powoli stygła krew.
- Taaa…- Mruknął Shuzio, któremu
kleiły się oczy. Po tym ataku furii było mu przyjemnie błogo. Nie do końca wiedział,
w jaki sposób udało im się w końcu uspokoić. Chyba kiedy kleszcz zamachnął się
na niego, ale ostatecznie poślizgnął na mokrej podłodze przechylił czarę
goryczy, zamieniając ją w salwę śmiechu. Może oni nie zdążyli się pozabijać,
ale wnętrze kwiaciarni wyglądało jak poligon wojskowy. Z miejsca gdzie wcześniej znajdował się kran, woda swobodnie leciała
ze ściany, kwiaty leżały wokół
nich, tak jak ziemia, odłamki szkła i doniczek.Słyszeli zgiełk na zewnątrz oraz funkcjonariuszy policji, którzy prosili o wyjście z podniesionymi rękami na ulicę, ale nie byli w stanie się nawet ruszyć. Tamci za bardzo bali się wchodzić do środka, więc przez dobrych kilka minut naradzali się, zamiast porządnie interweniować.
Leżeli wśród rozszarpanych
płatków i patrzyli w sufit. Shizuo nawet nie zarejestrował, kiedy zaczął
głaskać Izayę po głowie, która spoczywała na jego udzie. Niespiesznie palił
papierosa nie pamiętając, kiedy ostatnio tak sobie ulżył. Ta atmosfera i
bliskość miały w sobie coś kojącego. Minuty mijały, a w pomieszczeniu robiło
się coraz ciemniej. Nie odzywali się do siebie i zdawało się być to naturalne,
jakby nie potrzeba było nic więcej. Nawet perspektywa katastrofy jaka mogła na nich spaść po tym wszystkim jakoś nie była wstanie
popsuć mu nastroju.
Do czasu, aż nie rozbrzmiał mały
dzwoneczek, sygnalizujący nadejście gościa.
Milczeli zgodnie, gdy mroziło ich
jaskrawozielone spojrzenie wściekłych oczu wiedźmy. Nie mieli nawet nic na
swoje usprawiedliwianie. Wszystko było zdemolowane doszczętnie, zdecydowanie
gorzej, niż za pierwszym razem. Nie byli gotowi na przyjęcie kary, lecz było
nieuniknionym, że kobieta nie zostawi tego samemu sobie.
I ta też się stało.
Gdyby Shizuo wiedział, przez co
będzie musiał przechodzić, zdecydowanie byłby w stanie wcześniej powstrzymać się
przed wybuchem gniewu.
Ale niestety nie wiedział, tak samo jak Izaya.
Po złowrogiej klątwie, której
wiązankę mieli okazję usłyszeć od początku do końca, rozbłysło oślepiające
światło.
Następny rozdział
...
Ok.... jakoś się udało xD Zdycham dosłownie. W ogóle historia zmierza powoli do końca, więc... muszę się zastanowić jaka wskoczy na jej miejsce. Zrobię ankietę w której możecie brać udział i głosować na kolejne opowiadanko;) dziękuję też za komentarze:) a za tydzień 13 rozdział Nie iGRAJ ze mną! Buziaki dla Was:*
Następny rozdział
...
Ok.... jakoś się udało xD Zdycham dosłownie. W ogóle historia zmierza powoli do końca, więc... muszę się zastanowić jaka wskoczy na jej miejsce. Zrobię ankietę w której możecie brać udział i głosować na kolejne opowiadanko;) dziękuję też za komentarze:) a za tydzień 13 rozdział Nie iGRAJ ze mną! Buziaki dla Was:*
Cud miód i orzeszki xd
OdpowiedzUsuńszkoda tylko że tak krótko T^T
oh oh tak dawno nie byłam na tej stronce ale już jestem ;*** Jak zwykle świetnie, jeden z moich fav paringów i wręcz miło się czytało.
Weny duuużo życzę i wgl :D
~Karasu
Ajajaj, zdążyłam się już stęsknić za tym opowiadaniem, ale taki rozdział rekompensuje mi każdą minutę~
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że akcja tego rozdziału działa się w kwiaciarni (już chyba o tym wspominałam wcześniej) Ah te flirty, ah to droczenie się~ pychotka. Szczególnie wybuch =w= ja wiem, że to jest tak naprawdę napięcie seksualne, jestem tylko ciekawa kiedy oni to zrozumieją xd
Z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału i wyjaśnienia rzuconej przez Alex klątwy~
Wybacz nieskładny komentarz.
Pozdrawiam!
Ach kocham to opowiadanie >\\\w////< pisz pisz
OdpowiedzUsuńaach.. mam nadzieję że nie każesz długo czekać na kolejny rozdział;) kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńUroczo. To slodkie jak zaczynaja sie do siebie docierac. Milo sie to czyta, zwlaszcza ze charaktery postaci sa bardzo zblizone do pierwowzoru a to scala opowiadanie tak ze fantastyczne wątki sa nieinwazyjnie wplatane (ze tak powiem). Niecierpliwie sie na mysl o kaze, ktora czeka tą parke. Zycze ci weny.
OdpowiedzUsuń