Minął
miesiąc. Od ostatniego zdarzenia, podobna sytuacja się nie powtórzyła. Zoro
przekonał się, że mimo iż ciągle żywił mocne uczucie do kuka, to radził sobie
już z tym o wiele lepiej. Być może pomogło mu to, że się pogodził z
niedostępnością swoich pragnień. Za to oboje bardzo się do siebie zbliżyli.
Ilość walk i kłótni się nie zmieniła, ale za to każdego wieczoru siadali razem
lub myli wspólnie naczynia i rozmawiali. Reszta załogi zauważyła zmianę w ich
zachowaniu, którą odbierali bardzo pozytywnie. Szczególnie dziewczyny. Nie
miały jednak potwierdzenia własnych spekulacji dotyczących tych dwojga. Pewnego
razu jednak zdarzyła się jedna sytuacja…
- Ej,
chłopaki! Franky zamontował w naszej wielkiej wannie automat na bąbelki!-
Krzyczał Usopp
-
BĄBELKI!!!!- Wrzeszczał rozemocjonowany kapitan.
- Są
suuuuuuuuuper odpicowane! Zapraszam do korzystania! – Powiedział cyborg,
zdejmując już z siebie całe ubranie.
-
Debilu! Zakrywaj się ręcznikiem!- Zdenerwowała się rudowłosa, która przeglądała
mapę na pokładzie.
-
Yohohoho! Idziemy wszyscy! Może wtedy zobaczę majtki panny Nami…
- My z
wami nie idziemy, głąbie!- Krzyknęła wymierzając cios w głowę kościotrupa, na
której od razu wyrósł olbrzymi guz.
-
Wezmę tylko swoje koło ratunkowe!- Cieszył się Chopper.
-
Chodź głupie marimo!– Ciągnął go za rękaw Sanji.
- Co?!
Nie… Ja… nie mam ochoty… Miałem iść jeszcze poćwiczyć…
- To
się wykąpiesz drugi raz, będzie dobra zabawa!
Przez
cały ten czas od rzucenia zaklęcia, Zoro udawało się unikać wspólnej kąpieli z
resztą załogi. Dużo ćwiczył i każdy rozumiał, że może mieć swoje pory kąpania.
Nie wiedział jakby jego ciało zareagowało na nagiego kucharza. Zastanawiał się,
jak miałby ukryć swoje podniecenie. Sanji jednak uparcie ciągnął go ze sobą do
łazienki. Na policzkach Zoro wykwitły rumieńce. Jak ma się wykręcić? Cholera
myśl!
-
Czekajcie!- Krzyknęła za nimi Robin.- Wybacz panie kucharzu, ale pan szermierz
jest mi do czegoś potrzebny. Potem do was dołączy. – Zgarnęła jego ramię z
drugiej strony.
-
Robinku, jeśli czegoś potrzebujesz, wystarczy, że mnie poprosisz, a nie tego
chlorofila <3 – Wykazał zazdrość Sanji.
Nim
się obejrzał, Zoro walnął go w nos i pociągnął Robin za sobą.
- Co
mogę zrobić? Co jest potrzebne?!- Pytał zdenerwowany Zoro.
-
Właściwie… to chciałyśmy sobie z tobą porozmawiać…- Zaczęła niewinnie Robin
oddalając się od złego Sanjiego i szła w kierunku od ucha do ucha uśmiechniętej
Nami.
-
Usiądź sobie tutaj z nami.- Rudowłosa pokazała miejsce obok siebie przy
stoliku.
Zoro
miał wrażenie, że nie będzie to zwykła pogawędka. Zaczął się zastanawiać, czy
nie spadł z deszczu pod rynnę.
-
Więc…- Zaczęła Nami jak już we trójkę siedzieli przy stole.
- My
wiemy.- Wypaliła od razu Robin. Nawigatorka zdziwiła się tą bezpośredniością,
ale pomyślała, że tak może będzie lepiej.
- Co
to znaczy?- Zaczął się pocić Zoro.- Co wiecie?
-
Wiemy czego dotyczy klątwa, która została rzucona na ciebie przez wróżkę dwa
miesiące temu.- Uśmiechnęła się ciemnowłosa. Nami bacznie obserwowała Zoro.
- Że
niby czego?- Jego ręce zaczęły drżeć i by to ukryć, zacisnął je mocno na
kolanach.
- Masz
słabość do naszego kucharzyka. – Powiedziała figlarnie Nami.
Szermierz
zrobił się purpurowy na twarzy, ale zaraz momentalnie zbladł. Jego mina mówiła
sama za siebie. Nic nie odpowiedział, potwierdzając milczeniem przypuszczenia
dziewczyn.
-
Mówiłam!- Klasnęła w dłonie uradowana Robin.
Zoro
nie wiedział co ma zrobić. Nie miał siły zaprzeczyć. Jak się domyśliły? To aż tak
bardzo było widać?
-
Spokojnie… nikt więcej nie wie.- Powiedziała ruda i chwyciła chłopaka za rękę.-
My też nie mamy zamiaru mówić.
- Ale…
jak?- Zapytał zdezorientowany i przyłapany.
- My
kobiety po prostu to czujemy.
-
Zastanawiam się tylko… dlaczego to ukrywasz?- Zapytała nagle Robin. Nami
popatrzyła pytająco na przyjaciółkę.
- A
co? Miałem iść wygłosić oświadczenie?- Zdenerwował się zielonowłosy. Był trochę
roztrzęsiony całą sytuacją.
Robin
popatrzyła na niego ze współczuciem.
- Musi
ci być ciężko…
Zoro
nigdy nie przypuszczał, że jeśli ktoś dowiedziałby się o jego sekrecie,
powiedział by takie słowa. Wmurowało go, ale jednocześnie sprawiło, że poczuł
na sobie wielki ciężar jaki musiał nieść przez ten cały czas. Poczuł, że jest
zmęczony i zdruzgotany. Poczuł, jak bardzo potrzebuje teraz kogoś, kto by go
wysłuchał. Nami wyczuła, że jego ręka drży i mocnej ją uściskała. Nie sądziła
że ta wielka kupa mięsa ma w sobie takie pokłady uczuć. Nigdy wcześniej nie
widziała go w takim stanie. Wzrok miał taki… przerażony.
- Nie
musisz tego znosić sam.- Dotknęła jego ramienia Robin.
- Ja…-
Nie potrafił dokończyć bo bał się, że zaraz głos mu się załamie. Co się z nim
działo?
Dziewczyny
były zszokowane. Nami całą sytuacje traktowała dość żartobliwie, ale
najwyraźniej wcale takie nie było.
-
Słuchaj… Może możemy ci jakoś pomóc?- Zapytała Rudowłosa.
Zoro
najszybciej jak mógł doprowadził się do porządku, strzepnął delikatnie ręce
dziewczyn i wziął parę głębokich oddechów.
- Nie,
wszystko jest w porządku.
- Ale
przecież nie jest.- Drążyła Robin.
-
Proszę was… To ma pozostać tajemnicą.
Obie
dziewczyny popatrzyły po sobie. Przytaknęły, ale obiecały sobie wymyślić coś w
nadchodzącym czasie i jeszcze z nim pogadać na spokojnie. Teraz nie wydawał się
skory do żadnych propozycji.
- Kto
by pomyślał, że nasz szermierz będzie zakochany…- Rzuciła lekko Nami pociągając
łyk drinka przez słomkę.
- Ja
wcale nie… – Urwał w pół zdania. Otworzył szeroko oczy.
Załogantki
czekały cierpliwie na coś więcej.
- Co
to znaczy…?- Zapytał pustym głosem.
- Co
takiego?
- No
to… że ktoś jest w kimś…- Przełknął głośno ślinę.
-
Zakochany…? – Dokończyła pani archeolog nie mogąca uwierzyć, że właśnie o to
Zoro chodziło.
Nami
musiała odwrócić twarz i zakryć usta ręką, bo inaczej parskłaby śmiechem.
Robin
poczuła się zobowiązana udzielić szermierzowi odpowiedzi. Powoli, z uśmiechem
próbowała mu jak najprościej wytłumaczyć.
- Na
przykład taka osoba chce spędzać z tą drugą swój czas… Pomagać jej… Poznawać
ją… Rozmawiać…
-
Uprawiać seks…- Dodała rudowłosa powstrzymując się całą sobą, by się nie
zaśmiać.
Robin
popatrzyła na nią kąśliwie wyginając brew, ale dalej się uśmiechając.
Zoro
nie mógł uwierzyć. To przez ten cały czas chodziło właśnie o to? Jak mógł nie
zauważyć? Naprawdę chyba kucharz czasem miał rację i czuł się jak głupie
marimo. Czy on go…? Czy on naprawdę…?
Wstał
jak oparzony z miejsca, co przestraszyło dziewczyny.
W tym
samym momencie drzwi pokładowe wyleciały z zawiasów i przeleciał przez nie
zbity na kwaśne jabłko kapitan, dukając ledwie zrozumiałe „sumimasen”.
-
Kretynie! Co ty sobie myślałeś?! Że jak to wyrwiesz, to będzie więcej piany?!
Jak się teraz wykąpią nasze piękne panie?!- Wrzeszczał zdenerwowany Sanji.
-
Chciałem zobaczyć skąd to leci!- Luffy pogrążył się w smutku, ponieważ nie
spełnił swojej zachcianki. Sanji okładał go po głowie kopniakami.
- I po
zabawie…- Wyszedł smutny Usopp i Chopper.
- Do
jutra to będzie suuuuuuuper naprawione!- Już zakasał rękawy, dalej nagi Franky.
-Banda
idiotów… Nawet nie mogłyśmy skorzystać…- Skomentowała zawiedziona Nami.
Wszyscy
poza Frankym wyszli z łazienki w ręcznikach (No i prócz Luffiego, który nawet
nie zdążył swojego chwycić) Zoro od razu zatrzymał wzrok na klatce piersiowej
blondyna. Jego ciało było jeszcze wilgotne i włosy miał przylepione do twarzy.
Zielonowłosego opętało znów pożądanie pomieszane ze smutkiem. Kucharz nagle
podchwycił jego wzrok. Nie skupił się jednak na nim, ale na tym, że glon był z
jego pięknościami sam na sam pod parasolem. Podbiegł do nich w krótką chwilę, z
całej siły kopnął szermierza w bok i skinął swym damom prawie do ziemi.
-
Jestem już do waszej dyspozycji przepiękne księżniczki!<3 W zupełności
spełnię każdy rozkaz!
Dziewczyny
jednak spojrzały w kierunku Zoro, który zbierał się z podłogi. Podszedł od tyłu
do kuka i rąbnął go z całej siły w tył głowy, wciskając twarz blondyna w deski
pokładu.
-
Zoro…- Zaczęła Robin.
- W
porządku, chciałbym zostać teraz sam.
Ma
taki smutny wzrok…. Pomyślała Nami.
- Czy
mogłybyście…- Miał nadzieję że odczytają jego nieme Nie mówcie nic nikomu.
Dalej nie wiedział, czy im ufać. W końcu to były kobiety. Nie miał za dużego wyboru…
Dalej nie wiedział, czy im ufać. W końcu to były kobiety. Nie miał za dużego wyboru…
-
Jasne.- Robin dobrze wiedziała o co chodzi.
Szermierz
poszedł w kierunku swojej siłowni, nie kontynuując walki.
-
Przebrzydłe, głupie, niedorozwinięte marimo-glonisko…- Bełkotał pod nosem Sanji
rozcierając obolałą twarz. Nic a nic nie przyszło mu do głowy, o co mogło
chodzić w rozmowie między szermierzem a dziewczynami.
…
Przez
kolejne dni Zoro starał się unikać Sajiego. Blondyn był trochę zdziwiony jego
zachowaniem ale uznał, że jemu też to trochę służy. Musiał przyznać, że ich
relacje bardzo się zacieśniły. Potrafili rozmawiać o swoich marzeniach, o
swojej przeszłości, o codziennościach, zupełnie zapominając, że wcześniej się
nawet nie znosili. Pojął dopiero po dłuższym czasie, że to stało się trochę
dziwne. Bardzo mu się to z jednej strony podobało, ale z drugiej, nie rozumiał
co wstąpiło w szermierza, że zmienił tak nastawienie. Szukając powodu, w końcu
pojął, że musi chodzić o tą klątwę z lodowej wyspy. Wróżka musiała sprawić, że
Zoro zbliżył się do niego i stali się naprawdę dobrymi kuplami, choć bitwy na
statku dalej się toczyły o byle co, z czego Sanji był bardzo rad. Lubił je mimo
wszystko. Kto by pomyślał, że kiedyś tak to się zmieni. Teraz, gdy od dłuższego
czasu miał wieczory dla siebie, poczuł lekką ulgę. Postanowił też, że jeśli
będzie się taka sytuacja utrzymywać, to z nim pogada. Może czar słabnie?
Przeszedł go lekki dreszcz niepokoju na tę myśl.
Następny rozdział
Następny rozdział
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz