- Mój drogi, słodki braciszku,
czy mógłbyś… PRZESTAĆ ROBIĆ WIOCHĘ?! - Piegowaty chwycił za tył koszuli niskiego
bruneta, który zatrzymany brutalnie, prawie się poddusił. Zakasłał i z załzawionymi
oczami spojrzał na Ace’a.
- Czemu to zrobiłeś?! - Charczał, rozcierając
gardło.
- Bo biegasz jak małpa! Odłóż ten
słomiany kapelusz! Jesteśmy w poważnym sklepie!
- Ale on jest zajebisty!
- Szukamy teraz garniturów,
karnawał masz po sylwestrze! Później będziesz go nosił.- Zabrał mu go i uniósł
poza zasięg rąk.- Teraz potrzebujesz ubrania na swój debiut.
- Skoro to moja impreza, to mogę
wyglądać jak chcę! Oddaj go!
- Shanks mówił: wizytowe!
WIZYTOWE. Rozumiesz, co się do ciebie mówi?!
Sabo dusił się ze śmiechu i
tłumaczył ekspedientkom to nieprofesjonalne zachowanie swoich braci. Na
szczęście kobiety jakoś wybitnie przymykały oko. Szykowały więc komplety w ich
rozmiarach, podczas gdy tamci dalej walczyli o nakrycie głowy. Musiał przyznać,
że tego mu brakowało. Wygłupów, szarpanin, kłótni o każdą pierdołę, spędzania
razem czasu… Naprawdę nie mógł uwierzyć, że tak długo wytrzymał z dala od domu.
Teraz przyglądając się tej dwójce, powracały do niego wspomnienia ich szalonego
dzieciństwa.
Gdy wybrał już krawaty, westchnął
i podparł na jednym manekinie, odpływając w krainę marzeń. Już nie mógł się
doczekać firmowej imprezy, gdzie zaprasza piękną, rudowłosą kobietę i oboje bawią się do białego rana. Ich szef
naprawdę zaszalał - wynajął salę, kapelę i catering. Całe biuro było zaproszone wraz z realizatorami projektu. Taka huczna integracja.
W końcu coś im się należało za ten rok ciężkiej pracy! Teraz, gdy gra zostanie w
końcu tworzona cyfrowo przez programistów, jego dział ruszy pełną parą.
Jeszcze nie wiedział do końca, jaką rolę odegrają „rewolucjoniści” ale z
Koalą i tym, co nauczył się za granicą, na pewno nie zawiodą Luffy'ego i Shanksa. Zanim „One piece” trafi na rynek minie pewnie z rok albo dwa, więc
mają sporo czasu na dopracowanie szczegółów.
Przez swą zadumę nie zastanowił
się nad tym, że wystawa wcale nie musi być tak solidna, na jaką wygląda i
poleciał z manekinem na ziemię, robiąc większy harmider niż jego towarzysze.
Cały czerwony zaczął przepraszać i nieświadomy, wzdychającym do niego
dziewczynom, pomagać uprzątnąć bałagan.
Tymczasem w innej części sklepu…
- Wyglądam w tym jak kelner.-
Zoro obracał się to w prawą, to w lewą stronę, lustrując swoją sylwetkę w
eleganckim stroju.
- Co ty? A mnie się wydaje, że
jak zwykłe, zgniłe marimo.- Poprawił go Sanji i uśmiechnął w odbiciu lustra,
gdy bez pytania zajrzał mu do przebieralni. W duchu jednak przyznał, że ubranie
idealnie leżało na mężczyźnie, podkreślając akurat te partie ciała, które miał
najbardziej pociągające. Czemu nigdy wcześniej tego nie zauważył?
Zoro zgromił go wściekłym
spojrzeniem i zlustrował od góry do dołu również w nowym stroju. Uśmiechnął się
chytrze i odwrócił do blondyna, mając gotową odpowiedź.
- Za to ty…
- No słucham?- Sanji uniósł brwi,
będąc ciekawym odpowiedzi. Potem zdziwił, gdy Roronowa rzucił mu na twarz
marynarkę i prychnął.
- Teraz wyglądasz dobrze.
Sanji wściekł się, ale też zaśmiał i odrzucając ciuch, wlazł zaskoczonemu
Zoro do przebieralni, zamykając drzwi.
- Co ty wyprawiasz, pieprzona
brewko?- Zapytał podejrzliwie, mierząc go nieufnie.
- W moim przypadku ten
przymiotnik nie za bardzo pasuje, ale jestem ciekawy jak jest w twoim?-
Uśmiechnął się i chwytając krawat, zaczął mu go wiązać na szyi. Znów zobaczył
piękne, czerwone wykwity na policzkach swojego współpracownika i nachylił
trochę bliżej, podekscytowany rozmową. Po prostu był cholernie ciekawy.- No to
jak jest? Jesteście ze sobą, czy nie? Kto wyskoczył z wyznaniem?
- Zamknij się! - Warknął
półszeptem, ostrożnie zerkając w stronę drzwi. – Nie za bardzo się
interesujesz?
- Zastanawia mnie tylko, czy tak
długo się ukrywałeś, czy byłem świadkiem jakiejś pomyłki.- Uśmiechnął się, nie
zmniejszając dystansu.- Nie podejrzewałem cię nigdy o takie skłonności, więc nie
dziw się, że jestem zaskoczony.- Zobaczył niepewność w jego oczach, więc
pośpieszył z zapewnieniem.- Spokojnie, nie martw się, nikomu nie powiedziałem.
Nie pytam też, by ci dokuczać, już wystarczająco skaczemy sobie do gardeł. W
tej kwestii akurat możesz liczyć na wzajemność.- Dał mu do zrozumienia, że
docenia, iż nigdy nie wytykał mu jego orientacji, jako jednego z tematów, które
nie były poruszane w ich burzliwych relacjach.
- Czemu cię to obchodzi?- Zapytał
już spokojniej, podnosząc wzrok ze zgrabnych palców na jego twarz. Stalowy,
ciemny błysk przeszył Sanjiego na wskroś.
- Tak się polecam, jakbyś
potrzebował jakiś rad, czy coś. – Odparł wesoło, kończąc swe dzieło.- Może to
ułatwi nam współpracę w przyszłości.
- Więc jak będę jakiejś
potrzebował, to się zgłoszę.- Zmrużył oczy dając mu lekko do zrozumienia, że
temat jest dla niego niewygodny.
- Okej, okej, chciałem być miły.-
Uniósł ręce w obronnym geście, lecz nie mógł się pozbyć figlarnego uśmiechu.
Nagle cofnął się, bo Roronoa naparł na niego i odciął mu drogę ucieczki. Lekko
się spłoszył, zaskoczony tym posunięciem. Po za tym, odkąd wiedział o jego nowych
upodobaniach, ich bliskość fizyczna nabrała trochę innego wymiaru, którego
wcześniej nie dostrzegał, zaślepiony furią ich kłótni. Ten kontakt nabrał…
intymności. Nie patrzył już na niego jak na wroga, lecz jak na mężczyznę. To
była ciekawa odmiana.
- Co ty knujesz?- Zapytał cicho,
mrużąc oczy.
- Jaki nieufny…- Sanji pokręcił
głową.- Nie zawsze muszę mieć jakiś niecny cel, gdy się do ciebie odzywam. Tak
jest tylko w 99% przypadków. – Zaśmiał się, czując się trochę niekomfortowo - i
nie uważasz, że przetrzymywanie mnie tu jest w obecnej sytuacji odrobinę niezręczne?
- Nie powiem, kto mi się władował
do przymierzalni.- Syknął, lekko się wycofując i chyba rozumiejąc, co tamten ma
na myśli.
- Nagle doszukujesz się
podtekstów?- Pomachał brwiami. Nigdy nie wchodzili na takie tematy albo nie
zwracał na nie uwagi. Czyżby ich złośliwości wbiły kolejny poziom?
- A ty czego, co?- Powiedział
odrobinę wyprowadzony z równowagi. Ewidentnie chciał zakończyć tą dyskusję.
- Nie spinaj się tak.- Wyszeptał
mu w usta, dalej mając ochotę się drażnić. Nie żeby kiedykolwiek się hamował,
gdy chodziło o tego glona, ani też nie spodziewał sympatii. Od pierwszego
spotkania się nienawidzili i nie szczędzili ostrych słów, wiec był raczej
przyzwyczajony. Tym razem odpuścił i wyszedł z ciasnego pomieszczenia, lekko
poluzowując koszulę. Zastanawiało go teraz tylko, od czego to się wszystko
zaczęło. Gdzieś kiedyś wydawało mu się, że koleś jest homofobem i dlatego nie
darzy go sympatią, ale teraz nie potrafił znaleźć powodu. Okej, nagrabił też
sobie przez te lata, więc nie powinien liczyć na przyjaźń po wsze czasy, ale
przynajmniej próbował. Może następnym razem? Poczuł nagłą potrzebę nawrócenia
ich relacji na pozytywne tory. Był ciekawy co z tego wyjdzie.
Nagle usłyszał szarpaninę i
spojrzał z pobłażaniem na trójkę braci. Pokiwał głową z żalem i z cierpiętniczym
westchnięciem podszedł do lady, na której leżały przygotowane do mierzenia
ubrania. Ekspedientka spojrzała na niego z niemą prośbą. Jako że miał miarę w
oczach, wskazał odpowiednie komplety i wyciągnął kartę płatniczą.
- Pani zapakuje i dorzuci do ceny
mój i ten komplet, co mierzy pewien idiota w przymierzalni.- Stwierdził, że na
dziś już mają dość cyrku.
- Słyszałem!- Krzyknął Zoro,
wściekle wymachując paskiem zza drzwi.
Sanji uśmiechnął się pod nosem i
sięgnął po komórkę, słysząc znajomy odgłos sms’a.
28/12/2014 18:55 Łowca
„Jak tam zakupy? Nie
wyślesz mi zdjęcia nowego garnituru? Ciekawy jestem, jakby na tobie wyglądał.”
Trzymał telefon w ręce i zamyślił
na dłużej. Nie było w tym nic dziwnego, czasem wymieniali się głupkowatymi mmsami dla zabawy. Teraz jednak
zastanawiało go, czy może tym razem… Nie zagrać trochę inaczej…? Treść nasuwała
się wręcz sama.
Odszedł kawałek tak, by nikt obok
się nie kręcił, czując się, jakby robił coś złego. Niepewnie wystukał zdanie na
wyświetlaczu i przełykając ślinę, przeczytał je chyba z dwadzieścia razy.
28/12/2014 19:00 Ja
„To może lepiej
zobaczyć go na żywo?”
Serce biło mu jak oszalałe.
Jeszcze nigdy, nawet w żartach, nie proponowali sobie spotkania. Czy się
obrazi? Wścieknie? Zgodzi? Pisali od roku do cholery, no chyba nie stanie się
nic złego, jeśli to zrobi? Naprawdę ta anonimowość zaczęła go męczyć. Już chyba
czas najwyższy zrobić pierwszy krok! Jednak czy to było słuszne? Nie mógł
wcisnąć „wyślij”. Ręce mu się spociły, a oddech przyspieszył. Jeśli teraz tego
nie zrobi, to zawsze będzie to odwlekał. Biorąc głęboki wdech, nie patrząc na
wyświetlacz- wysłał wiadomość. Niech się dzieje, co chce!
- Masz zamiar zemdleć?- Zapytał
Roronoa materializując się nagle koło niego, przez co Sanji aż podskoczył.
- A co? Czekasz na widowisko?-
Zmierzwił włosy czując, że chyba musi wyglądać nieciekawie. Rzeczywiście trochę
mu było duszno. Zastanawiało go, czy szybko dostanie odpowiedź i czy w ogóle.
Zoro nie odpowiedział, ale
obserwował go uważnie, zaciskając palce na torbach z zakupami. Boldyn miał
ochotę się zaśmiać. Wyglądał, jakby nosił siatki swojej żonie.
- Sanji się źle czuje?- Zapytał
Ace na czele swej braterskiej grupki i szczęśliwego Luffy'ego, który odzyskał
kapelusz.- Chodź, wyjdziemy, zaraz zrobi ci się lepiej! Całą godzinę tu
spędziliśmy, mi też już niedobrze.- Obejrzał się na młodszego, który tylko
pokazał mu język.- Następny przystanek- piwo w Baroque Works!- Krzyknął, na
co całej reszcie od razu poprawił się humor.
***
Przetarł zmęczone oczy i
podtrzymał framugi. Był już czwartą dobę na nogach i szczerze wątpił, czy
dotoczy się do domu. Właściwie nie wiedział, czy jest sens, skoro za osiem
godzin znowu zaczynał. Tym razem przesadził.
- Wszystko w porządku, doktorze?
Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Uniósł wzrok
na zaniepokojoną pielęgniarkę i tym razem przecząco pokręcił głową.
- Nie bardzo.
Pomogła mu usiąść i powiedziała,
że przyniesie wody. Posłuchał jej i gdy w końcu opadł na krzesło w poczekalni,
nogi zaczęły mu drżeć. Nie miał nawet czasu na odpoczynek, tyle dzisiaj miał
operacji. Kiedy w ogóle jadł, jaki był dzisiaj dzień? Nie pamiętał. Pochylił
się do przodu, czując zawroty głowy. Głęboko oddychał, hamując mdłości, ale nie
czuł się wcale lepiej. Chyba niewiele dzieliło go od zsunięcia się na podłogę.
Ku jego zaskoczeniu, pielęgniarka
nie przyszła sama. Razem z nią szedł dyrektor i pomógł mu dotoczyć się do
gabinetu i ułożyć na noszach. Coś do niego mówili, ale nie rozróżniał słów.
Leżał tak chwilę bez ruchu, nie mając siły się nawet odezwać, czy protestować. Zimny
okład tak cudownie łagodził ból głowy. Oczy same się zamknęły i po chwili
stracił kontakt z rzeczywistością.
- No chyba żartujesz!- Chłopak odrzucił kopertę i podbiegł do niego,
chwytając za dłonie.- To genialnie! Niesamowite, że tak szybko cię docenili!-
Cieszył się, jakby to on sam awansował.- Musimy to uczcić!
Law uśmiechał się, widząc jego radość. Jeszcze nie przekazał
wszystkiego, więc odrobinę się denerwował.
- Będę teraz o wiele więcej zarabiał.- Przełknął ślinę, obejmując
blondyna w pasie. Oblizał suche usta. Zbierał się do wyznania reszty
informacji.
- Co mi po twoich pieniądzach, jak większość czasu nie będę cię widzieć?- Sanji powiedział to w żartach, robiąc przy tym obrażony dziubek. – Będę
teraz jeszcze bardziej zazdrosny o pacjentów, wiesz?- Ugryzł go pieszczotliwie
w ucho. Naprawdę szczerze cieszył się z sukcesu swojego chłopaka.
- Dlatego mam dla ciebie jeszcze jedną wiadomość…- Oparł czoło o jego
skroń i pocałował w czoło, łapiąc potem zaciekawione, błękitne spojrzenie. Był
cholernie blisko paniki.
- Uuu… Jaki poważny. Co ma jeszcze dla mnie świeżo upieczony chirurg?-
Poprawił mu kołnierzyk i zaśmiał, nie spodziewając się niczego szczególnego.
- W tylnej kieszeni. Sięgnij.- Tylko tyle zdołał powiedzieć.
Sanji też na chwilę spoważniał, zastanawiając się, o co może chodzić.
Ostrożnie jednak sięgnął dłońmi na pośladki Trafalgara i wsunął dłoń w materiał
jeansów. Jego palce wymacały kształt i wyciągnęły chłodny metal. Z
niedowierzaniem, szybko przysunął przedmiot przed twarz i zrobił pytającą minę.
- Klucze?- Szepnął, jeszcze nie dopuszczając tej myśli do siebie.
- Wiem, nie jesteśmy jeszcze długo razem ale… Pomyślałem, że wspólny kąt
się przyda… Zwłaszcza, że większość czasu będę spędzał na dyżurach.-
Odchrząknął, już naprawdę się denerwując.- Dlatego chciałem zapytać, czy byłbyś
zainteresowany.
Gdy w końcu zniecierpliwiony po dłuższej chwili ciszy spojrzał na
Sanjiego, ujrzał jego zaszklone spojrzenie.
- Ty idioto, jasne, że chcę!- Po tym pocałował go tak namiętnie,
wlewając w to całe swoje uczucie, jakim go wtedy jeszcze darzył.
Tego dnia kochali się w nowym mieszkaniu prawie do samego rana.
- Obudziłeś się?
Law pomrugał i przekręcił na bok.
No tak, musiał zasnąć w gabinecie. Delikatnie się podniósł. Zawroty głowy
szybko ustąpiły. Ze zdziwieniem ujrzał wpiętą w jego rękę kroplówkę.
- Dof…- Szepnął do przyjaciela i
przetarł twarz. - Ile leżałem?
- Pół godziny.- Blondyn zdjął
okulary i położył na biurku. Nie wyglądał na zadowolonego. Przeszył go uważnym
spojrzeniem.- A teraz masz taksówkę, jedziesz prosto do domu. Daję ci tydzień
urlopu.
- Co?- Law momentalnie
otrzeźwiał.- Nie mogę! Nie mamy zastępstwa…!
- Już mamy.- Mężczyzna wstał i
podał mu kilka kartek. Po chwili ogarnął, że ma przed sobą cv nowych lekarzy.-
Zaczynają od zaraz.
- A moi pacjenci?
- To chore Law. Jak mogłeś bez
mojej wiedzy brać tyle zmian pod rząd? Zdajesz sobie sprawę, jakie mogły być
tego konsekwencje? Wiem, że nie mieliśmy pełnej kadry, ale znasz chyba pojęcie
zastępstw?
Trafalgar nawet nie miał siły się
bronić, bo w sumie zdawał sobie sprawę ze swej głupoty. Z jednej strony chciał
się buntować, z drugiej był cholernie wdzięczny, że w końcu ktoś nim potrząsnął.
A wszystko przez jedno, głupie
zdjęcie w gazecie… Poczucie żalu znów powróciło. Czemu akurat po tak długim
czasie?
***
- Co powinnam założyć?- Rudowłosa
przeglądała się w lustrze.- Czarną stylową, czy zieloną wyzywającą?- Cmokała do
swojego odbicia i przystawiała wieszaki z kreacjami do swej szczupłej talii.
- Obie są ładne.- Robin piłowała
paznokcie, w ciszy podśmiechując się z lecącego w tv serialu, nie za bardzo
skupiona na kobiecych dylematach.
- Może najpierw wybierz buty.-
Długowłosa piękność westchnęła zmęczona, oglądając pięćsetną opcję na biurową
imprezę. Vivi miała nadzieję, że tym razem babskie spotkanie może zakończy się przed północą, ale jak
zwykle wierzyła w cuda.
- Nie ważne co założysz, wokół
siebie i tak będziesz miała wianuszek adoratorów.- Odparła dziewczyna leżąca brzuchem na łóżku,
przeglądając czasopismo.
- Mogłybyście być bardziej
pomocne.- Nami odrzuciła w końcu czarną i wybrała żywsze kolory. – W końcu to
nie pogrzeb.- Mruknęła do siebie i wyobrażała, jak pięknie będzie się
prezentował jej biust.
- Wiesz, że mnie nie zależy.- Machnęła
Koala ręką i przekręciła na plecy, ziewając przeciągle. Jako jedyna była już w
piżamie , a włosy sterczały na wszystkie strony. Po treningu od razu wskoczyła pod prysznic i
najchętniej zamknęła oczy, nie otwierając ich do następnego dnia.- Nie rozumiem, o
co tyle szumu.
- A co sądzisz o Sabo?- Rudowłosa
pomachała brwiami i skupiła na koleżance uwagę całego pokoju. Nawet Robin
ściszyła telewizor.
Wspomniana prychnęła pogardliwie
i uniosła wyżej podbródek.
- A czym się różni od całej
reszty?- Wzruszyła ramionami.- Kolejny idiota.
- Jest miły….- Rozmarzyła się
Vivi, zajadając czekoladowe ciacho.
- Przystojny…- Pokiwała z
uznaniem Nami.
- Mądry…- Przyznała Robin, w
zastanowieniu pukając się palcem w brodę.
- I mnie nie zna.- Obruszyła się
i odwróciła do dziewczyn plecami. - Wkurzają mnie tacy. Skoro chcą być z moim
ciałem, to niech lepiej sobie kupią lalkę w sex-shopie.
- Jesteś zbyt surowa.- Wsunęła na
siebie zieloną sukienkę i obejrzała z satysfakcją.- Twój wygląd to nie
przekleństwo a atut.
- Tylko, że nie idzie w parze z
charakterem.- Pokazała język i znów położyła.- Wolałabym nosić pudło na głowie
i poznać kogoś, kto mnie pokocha taką, jaka jestem, a nie dziwi się po
pierwszym miesiącu bycia ze mną i zaczyna wybrzydzać.
- To byś musiała cała chodzić w
pudle.- Zaśmiały się towarzyszki.
- Och no! Po prostu drażni mnie, że wszyscy
widzą we mnie obiekt do zaliczenia!- Naburmuszyła się.
- Sabo taki nie jest.- Próbowała
ją pocieszyć Vivi.
- Mówiłaś to również przy moich
trzech poprzednich.- Powiedziała smutno i oparła brodę na podciągniętych do
piersi kolanach.- Mam dosyć facetów.
Dziewczyny spojrzały po sobie
uznając, że lepiej już nie ciągnąć tematu. Nami miała nadzieję, że chłopak nie
skopie sprawy, bo kolejnego zawodu miłosnego przyjaciółki nie chciała przeżywać.
W duszy wierzyła jednak, że coś ich ze sobą połączy. Już samo to, że blondyn
się nią zainteresował odebrała z entuzjazmem. Szkoda tylko, że Koala była taka
uprzedzona, lecz po jej doświadczeniach nie potrafiła się dziwić. Tak więc nie
naciskała bardziej, wierząc w przychylny los.
- A co z tobą? Czemu się nie
ustatkujesz?- Zapytała dziewczyna, odwracając kota ogonem i podkradając
niebieskowłosej ciastko.
- Życie jest za krótkie, by
spędzać je z jednym facetem.- Pokazała jej język.- Po za tym, klejnoty
najlepiej błyszczą w samotności.- Dodała, uśmiechając się do swojego seksownego
odbicia.
- Zobaczymy, aż się zakochasz.-
Odwzajemniła to dziewczyna i z szerokim uśmiechem kontynuowała.- I z pięknego
aniołka, któremu przykrócą skrzydła, zostaniesz czarownicą latającą na miotle.
- I oznajmiam, że ty tej
czarownicy będziesz druhną.- Nami się zaśmiała.- Muszę mieć przecież przy sobie
kogoś swego pokroju, nie?
- Dziewczyny, nakładamy w końcu
te maseczki, czy nie?- Jęknęła Vivi czując, że oczy zaraz same jej się zamkną.
Robin również ziewnęła i wyłączyła telewizor.
- Wiecie co…- Rozebrała się Nami
i stanęła znów w samej bieliźnie.- Ale z was słabe zawodniczki.
- To wyzwanie?- Koala natychmiast
się poderwała i zakasała rękawy. Odpowiedziało jej stalowe spojrzenie.
- Robin…- Jęknęła niebieskowłosa
błagalnie, ale rozbawiona przyjaciółka położyła jej tylko dłoń na ramieniu, gdy
dwa rudzielce zaczęły urządzać zapasy na podłodze. W tej samej chwili zadzwonił
jej telefon, więc oddaliła się do kuchni.
- Franky?- Zapytała pogodnie do
słuchawki.
- Jach tam sfonko? Dobrze si
bafisz?- Usłyszała po drugiej stronie głos swego pijanego męża.
- Nami u siebie dostarcza nam
dużo rozrywki.- Jak zwykle zdusiła w sobie śmiech. Tym razem najwyraźniej jej
luby zamiast coli wybrał coś znacznie mocniejszego. - U was też rozumiem
wesoło?
-
Kofam cię, hyk! – Odezwał się , chyba nawet nie rejestrując, że mu
odpowiedziała.
Dziewczyna westchnęła jedynie i
odpowiedziała najsłodziej jak potrafiła.
***
Czemu nie odpisuje? Sanji nie na żarty się już denerwował. Aż
fundnął sobie piąte piwo. Zaraz będzie mógł rywalizować z całą resztą o to, kto
pierwszy się urżnie. Chociaż alga jak zwykle dzielnie się trzymała, tu z góry
miał przegraną; Luffy ukradkiem był stopowany przez Ace’a, który rozcieńczał mu
alkohol z sokami; Sabo bujał w obłokach i obracał na każdą rudą kobietę w barze,
a potem wzdychał cierpiętniczo zawiedziony; a reszta zespołu, czyli Brook,
Usopp i Franky już pokładali się po stole, więc
tylko ich mógł przebić, choć po zachowaniu towarzyszy trochę się hamował.
Miał ochotę wciąż sięgać po
komórkę. Nerwowo drgała mu noga, a papieros szedł za papierosem. Zaraz Paula,
wysoka barmanka, będzie musiała mu znów zmienić popielniczkę. Zamyślił się
nagle na dość długo, wlepiając spojrzenie w wyżywającym się na mięsie Daz’ie,
który szykował im za barem przekąski. Swoimi ostrymi jak brzytwa nożami, dawał
popis swoim zdolnościom.
Nagle poczuł wibracje.
W ułamku sekundy już otwierał wiadomość.
Jego serce zatrzymało się na
kolejne kilka, gdy odczytał treść.
29/12/14 00:34 Łowca
„Czemu
nie. To kiedy?”
- Hej, to moje piwo!- Warknął
Zoro, plując dookoła okruszkami krakersów, próbując oderwać od blondyna swój
kufel. Niestety Sanji, ku jego wielkiemu zdumieniu, opróżnił całą zawartość
jednym haustem.- Oszalałeś?- Parsknął śmiechem, widząc jego zamglony wzrok i
znając możliwości.
- Możesz nie mówić, jak jesz?
Mam… słaby żołądek.- Poczuł, jak zawartość podchodzi mu do gardła, a w głowie
zakręciło. Mimo wszystko powiedział to z szerokim uśmiechem.
- Zwrócić, to mi możesz tylko kasę za piwo.- Odsunął się lekko widząc, że jego towarzysz chyba długo zawartości żołądka nie utrzyma. - Więc dawaj portfel!
- Łapy przy sobie, zboczeńcu!- Wydarł się blondyn i bardzo chętnie rozpoczął bójkę. Tego mu teraz było trzeba. Jego przeciwnik tez nie miał nic przeciwko, rozjuszony jego zachowaniem.
Następny rozdział
Następny rozdział
Mogłabyś zmienić tło, bo bardzo ciężko się czyta. Literki zlewają się z tłem ;__;
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to rozdział genialny, jak każdy.
Pozdrawiam ;* N.
Dziękuję:) A teraz np lepiej, jak przesunęłam wszystko do lewej?
UsuńO wiele lepiej :3
UsuńN.
Zmiana serwa mnie nie dziwi, po tamtej akcji, że blog wygasł itp '='
OdpowiedzUsuńCo do skórki nadal jest nieco nieczytelny, co prawda wielkich problemów nie ma ale kolorek.. no nie bd się czepiać, ważne że piszesz dalej!! xD
Rozdział 3ma poziom oczywiście, ale troszku za mało akcji. ;-;
Życzę dużo weny DUŻO weny
Na starym blogu dodawałam komentarze jako Sztooos, tak więc pozdrawiam :D(info takie btw xDD)
To mnie głównie zmotywowało^^ Wtedy nie na żarty mnie nastraszyli. Ale że przez przejrzyste tło? Zastanawia mnie, czy w innych przeglądarkach wygląda to tak, jak u mnie... Ale że co, że jak kupa? xD *płacze*
UsuńNo rozdział taki wpleciony dla połączenia całości^^
Świetny rozdział =) bardzo mi się się spodobał Jestem ciekawa co będzie na spotkaniu ale coś podejrzewam że łowcą będzie nasz kochany glon ah i ta reakcja Sanji'ego hmmmm aż nie mogę się doczekać. Życzę ci kochana weny =)
OdpowiedzUsuńO ja! O ja! O JA CIĘ KRĘCĘ *.*
OdpowiedzUsuńCzekałam... Czekałam... No, cholera, czekałam z niecierpliwością, aż tutaj w końcu nowiuteńki rozdzialik *.* Normalnie powinnam dostać nagrodę za wytrzymałość :P Nie obrażę się wcale jeśli będzie to kolejny rozdzialik tego dzieła, bo czekam teraz już z jeszcze większą niecierpliwością *.* Widzisz, znęcasz się nade mną, Pani Sadystko ;P
No to lecim... Ale moment, moment... Najpierw to coś by się przydało napisać na temat bloga :) Fajnie, że przeniosłaś go na Bloggera :D Początki są trudne, bo trzeba to wszystko ogarnąć, ale jak już się wkręcisz to będziesz już wszystko robić z automatu :D Co do czytelności, to ja nie miałam z tym problemu. Wszystko jest wypisane jasno na ciemnym i mi się jak najbardziej podoba :) Życzę powodzenia w zabawie ;) Nie zdziwię się jak za parę dni tutaj wejdę, a tutaj będzie wszystko nieziemsko odwalone :D Ganbaruj, Vanuś :*
Dzisiaj czytając ten rozdział uświadomiłam sobie jak bardzo tęskno mi do tego typu One Pieceowych opowiadań :) Już teraz wiem, że będę do niego często wracała, bo jest po prostu dużo postaci i kawał dobrego tekstu oraz pomysłów. Fajnie, że przedstawiasz poczynania wszystkich z ich paczki. Naprawdę dzięki temu jeszcze bardziej chce się więcej i więcej *.* I ja chcę *.* Naprawdę chcę *.*
Bracia jak zawsze robią siarę, to takie w ich stylu :D Jedynie Sabo jako ten najinteligentniejszy (albo nie mający ochoty zbytnio na żarty, będąc myślami przy pewnej ślicznotce) stara się jakoś usprawiedliwić sytuację xD Ja tam uważam, że słomiany kapelusz by pasował, o! I Shanksowi też by się podobał :D Ace jeszcze nie zna zbyt dobrze swojego przyszłego kochanka xD Hihihi, jestem ciekawa jakie będą kolejne podchody Czerwonowłosego :D Ta impreza chyba będzie przełomowym wydarzeniem i to nie tylko dla tej pary, coś tak czuję :)
I ZOSAN <3 Boże, Boże, to było genialne i naprawdę czytając ten fragment byłam podekscytowana :D Jak to człowiek może się stęsknić za tym pairingiem <3 Kurcze, już myślałam, że Zoro go tam pocałuje w tej przebieralni. Taka mało brakowało! Ale może nawet dobrze, że nie :D Takie podchody też są spoko i już na bank wiadomo, że Zoro dobrze wie z kim wymienia się SMSami :D Rany, chcę ich więcej <3 I tak, niech się zobaczą na żywo :D Jestem cholernie ciekawa reakcji Sanjiego :D To będzie epik scena, tylko mam nadzieję, że nie spłoszy to blondyna. Fajnie, że przyznał iż ma potrzebę zaprzyjaźnienia się z Zielonowłosym :) I co najważniejsze, super że ta dwójka wróciła w Twoim wydaniu :* Uwielbiam ich takich :D Wielkie dzięki :*
Fragment Lawa... Tutaj miałam zmieszanie. Szkoda mi go. Widać, że przeżywa to rozstanie z Sanjim i nadal go kocha. Ta retrospekcja nie pomogła :( Kurcze, LawSanka też uwielbiam, no. Dlatego mam taką wielką nadzieję, że to rozwiniesz. Może Law jeszcze popróbuje? Może jeszcze się postara rozkochać jeszcze raz blondyna w sobie? Kurcze, chciałabym, ale wiem, że Sanji ma być z Zoro. Tem cholerny dylemat jak się jest fanką obydwóch pairingów. Retrospekcja świetna, mam nadzieję, że to nie ostatnia. No i łał, czyżby Dofek był przyjacielem Lawa? ;> Ciekawie xD Jakby się dało to proszę o jeszcze więcej LawSanka (wiem, jestem straszna xD) :*
Kobiece dylematy i obgadywanie Sabo xD Och, Nami wymiata <3 Wiedźma :D Jestem bardzo ciekawa jak rozwiniesz charakterek Koali :) Zapowiada się baba z jajami :D No i ja mam też nadzieję na troszkę więcej Vivi ^^ Tęskni mi się za nią :D No i fajno, że Franks i Robin są małżeństwem <3 Kolejny super ship :D Jestem ciekawa czy Sabo uda się w rezultacie rozkochać w sobie Koalę :D Coś czuję, że będzie zabawnie :)
No i końcóweczka również ZoSankowa z uwzględnieniem innych super postaci <3 Kurcze, jestem ciekawa czy Zoro w końcu wyjdzie z ukrycia i wyjawi wszystko Sanjiemu :D Coś czuję, że ta impreza będzie naprawdę naszpikowana emocjami i uczuciami <3 Proszę, nie karz długo czekać :*
Rozdział zajebisty :D Na noc jeszcze raz sobie go przeczytam :D Bardzo dziękuję za umilenie czasu i życzę weny do pisania kolejnego :* Teraz będę molestować tego bloga :D