poniedziałek, 15 czerwca 2015

Nie iGRAJ ze mną 3



- Mój drogi, słodki braciszku, czy mógłbyś… PRZESTAĆ ROBIĆ WIOCHĘ?! - Piegowaty chwycił za tył koszuli niskiego bruneta, który zatrzymany brutalnie, prawie się poddusił. Zakasłał i z załzawionymi oczami spojrzał na Ace’a.
- Czemu to zrobiłeś?! - Charczał, rozcierając gardło.
- Bo biegasz jak małpa! Odłóż ten słomiany kapelusz! Jesteśmy w poważnym sklepie!
- Ale on jest zajebisty!
- Szukamy teraz garniturów, karnawał masz po sylwestrze! Później będziesz go nosił.- Zabrał mu go i uniósł poza zasięg rąk.- Teraz potrzebujesz ubrania na swój debiut.
- Skoro to moja impreza, to mogę wyglądać jak chcę! Oddaj go!
- Shanks mówił: wizytowe! WIZYTOWE. Rozumiesz, co się do ciebie mówi?!
Sabo dusił się ze śmiechu i tłumaczył ekspedientkom to nieprofesjonalne zachowanie swoich braci. Na szczęście kobiety jakoś wybitnie przymykały oko. Szykowały więc komplety w ich rozmiarach, podczas gdy tamci dalej walczyli o nakrycie głowy. Musiał przyznać, że tego mu brakowało. Wygłupów, szarpanin, kłótni o każdą pierdołę, spędzania razem czasu… Naprawdę nie mógł uwierzyć, że tak długo wytrzymał z dala od domu. Teraz przyglądając się tej dwójce, powracały do niego wspomnienia ich szalonego dzieciństwa.
Gdy wybrał już krawaty, westchnął i podparł na jednym manekinie, odpływając w krainę marzeń. Już nie mógł się doczekać firmowej imprezy, gdzie zaprasza piękną, rudowłosą kobietę  i oboje bawią się do białego rana. Ich szef naprawdę zaszalał - wynajął salę, kapelę i catering. Całe biuro było zaproszone wraz z realizatorami projektu. Taka huczna integracja. W końcu coś im się należało za ten rok ciężkiej pracy! Teraz, gdy gra zostanie w końcu tworzona cyfrowo przez programistów, jego dział ruszy pełną parą. Jeszcze nie wiedział do końca, jaką rolę odegrają „rewolucjoniści” ale z Koalą i tym, co nauczył się za granicą, na pewno nie zawiodą Luffy'ego i Shanksa. Zanim „One piece” trafi na rynek minie pewnie z rok albo dwa, więc mają sporo czasu na dopracowanie szczegółów.
Przez swą zadumę nie zastanowił się nad tym, że wystawa wcale nie musi być tak solidna, na jaką wygląda i poleciał z manekinem na ziemię, robiąc większy harmider niż jego towarzysze. Cały czerwony zaczął przepraszać i nieświadomy, wzdychającym do niego dziewczynom, pomagać uprzątnąć bałagan.
Tymczasem w innej części sklepu…
- Wyglądam w tym jak kelner.- Zoro obracał się to w prawą, to w lewą stronę, lustrując swoją sylwetkę w eleganckim stroju.
- Co ty? A mnie się wydaje, że jak zwykłe, zgniłe marimo.- Poprawił go Sanji i uśmiechnął w odbiciu lustra, gdy bez pytania zajrzał mu do przebieralni. W duchu jednak przyznał, że ubranie idealnie leżało na mężczyźnie, podkreślając akurat te partie ciała, które miał najbardziej pociągające. Czemu nigdy wcześniej tego nie zauważył?
Zoro zgromił go wściekłym spojrzeniem i zlustrował od góry do dołu również w nowym stroju. Uśmiechnął się chytrze i odwrócił do blondyna, mając gotową odpowiedź.
- Za to ty…
- No słucham?- Sanji uniósł brwi, będąc ciekawym odpowiedzi. Potem zdziwił, gdy Roronowa rzucił mu na twarz marynarkę i prychnął.
- Teraz wyglądasz dobrze.
Sanji wściekł się, ale też  zaśmiał i odrzucając ciuch, wlazł zaskoczonemu Zoro do przebieralni, zamykając drzwi.
- Co ty wyprawiasz, pieprzona brewko?- Zapytał podejrzliwie, mierząc go nieufnie.
- W moim przypadku ten przymiotnik nie za bardzo pasuje, ale jestem ciekawy jak jest w twoim?- Uśmiechnął się i chwytając krawat, zaczął mu go wiązać na szyi. Znów zobaczył piękne, czerwone wykwity na policzkach swojego współpracownika i nachylił trochę bliżej, podekscytowany rozmową. Po prostu był cholernie ciekawy.- No to jak jest? Jesteście ze sobą, czy nie? Kto wyskoczył z wyznaniem?
- Zamknij się! - Warknął półszeptem, ostrożnie zerkając w stronę drzwi. – Nie za bardzo się interesujesz?
- Zastanawia mnie tylko, czy tak długo się ukrywałeś, czy byłem świadkiem jakiejś pomyłki.- Uśmiechnął się, nie zmniejszając dystansu.- Nie podejrzewałem cię nigdy o takie skłonności, więc nie dziw się, że jestem zaskoczony.- Zobaczył niepewność w jego oczach, więc pośpieszył z zapewnieniem.- Spokojnie, nie martw się, nikomu nie powiedziałem. Nie pytam też, by ci dokuczać, już wystarczająco skaczemy sobie do gardeł. W tej kwestii akurat możesz liczyć na wzajemność.- Dał mu do zrozumienia, że docenia, iż nigdy nie wytykał mu jego orientacji, jako jednego z tematów, które nie były poruszane w ich burzliwych relacjach.
- Czemu cię to obchodzi?- Zapytał już spokojniej, podnosząc wzrok ze zgrabnych palców na jego twarz. Stalowy, ciemny błysk przeszył Sanjiego na wskroś.
- Tak się polecam, jakbyś potrzebował jakiś rad, czy coś. – Odparł wesoło, kończąc swe dzieło.- Może to ułatwi nam współpracę w przyszłości.
- Więc jak będę jakiejś potrzebował, to się zgłoszę.- Zmrużył oczy dając mu lekko do zrozumienia, że temat jest dla niego niewygodny.
- Okej, okej, chciałem być miły.- Uniósł ręce w obronnym geście, lecz nie mógł się pozbyć figlarnego uśmiechu. Nagle cofnął się, bo Roronoa naparł na niego i odciął mu drogę ucieczki. Lekko się spłoszył, zaskoczony tym posunięciem. Po za tym, odkąd wiedział o jego nowych upodobaniach, ich bliskość fizyczna nabrała trochę innego wymiaru, którego wcześniej nie dostrzegał, zaślepiony furią ich kłótni. Ten kontakt nabrał… intymności. Nie patrzył już na niego jak na wroga, lecz jak na mężczyznę. To była ciekawa odmiana.
- Co ty knujesz?- Zapytał cicho, mrużąc oczy.
- Jaki nieufny…- Sanji pokręcił głową.- Nie zawsze muszę mieć jakiś niecny cel, gdy się do ciebie odzywam. Tak jest tylko w 99% przypadków. – Zaśmiał się, czując się trochę niekomfortowo - i nie uważasz, że przetrzymywanie mnie tu jest w obecnej sytuacji odrobinę niezręczne?
- Nie powiem, kto mi się władował do przymierzalni.- Syknął, lekko się wycofując i chyba rozumiejąc, co tamten ma na myśli.
- Nagle doszukujesz się podtekstów?- Pomachał brwiami. Nigdy nie wchodzili na takie tematy albo nie zwracał na nie uwagi. Czyżby ich złośliwości wbiły kolejny poziom?
- A ty czego, co?- Powiedział odrobinę wyprowadzony z równowagi. Ewidentnie chciał zakończyć tą dyskusję.
- Nie spinaj się tak.- Wyszeptał mu w usta, dalej mając ochotę się drażnić. Nie żeby kiedykolwiek się hamował, gdy chodziło o tego glona, ani też nie spodziewał sympatii. Od pierwszego spotkania się nienawidzili i nie szczędzili ostrych słów, wiec był raczej przyzwyczajony. Tym razem odpuścił i wyszedł z ciasnego pomieszczenia, lekko poluzowując koszulę. Zastanawiało go teraz tylko, od czego to się wszystko zaczęło. Gdzieś kiedyś wydawało mu się, że koleś jest homofobem i dlatego nie darzy go sympatią, ale teraz nie potrafił znaleźć powodu. Okej, nagrabił też sobie przez te lata, więc nie powinien liczyć na przyjaźń po wsze czasy, ale przynajmniej próbował. Może następnym razem? Poczuł nagłą potrzebę nawrócenia ich relacji na pozytywne tory. Był ciekawy co z tego wyjdzie.
Nagle usłyszał szarpaninę i spojrzał z pobłażaniem na trójkę braci. Pokiwał głową z żalem i z cierpiętniczym westchnięciem podszedł do lady, na której leżały przygotowane do mierzenia ubrania. Ekspedientka spojrzała na niego z niemą prośbą. Jako że miał miarę w oczach, wskazał odpowiednie komplety i wyciągnął kartę płatniczą.
- Pani zapakuje i dorzuci do ceny mój i ten komplet, co mierzy pewien idiota w przymierzalni.- Stwierdził, że na dziś już mają dość cyrku.
- Słyszałem!- Krzyknął Zoro, wściekle wymachując paskiem zza drzwi.
Sanji uśmiechnął się pod nosem i sięgnął po komórkę, słysząc znajomy odgłos sms’a.

28/12/2014 18:55 Łowca

„Jak tam zakupy? Nie wyślesz mi zdjęcia nowego garnituru? Ciekawy jestem, jakby na tobie wyglądał.”

Trzymał telefon w ręce i zamyślił na dłużej. Nie było w tym nic dziwnego, czasem wymieniali się  głupkowatymi mmsami dla zabawy. Teraz jednak zastanawiało go, czy może tym razem… Nie zagrać trochę inaczej…? Treść nasuwała się wręcz sama.
Odszedł kawałek tak, by nikt obok się nie kręcił, czując się, jakby robił coś złego. Niepewnie wystukał zdanie na wyświetlaczu i przełykając ślinę, przeczytał je chyba z dwadzieścia razy.

28/12/2014 19:00 Ja

„To może lepiej zobaczyć go na żywo?”

Serce biło mu jak oszalałe. Jeszcze nigdy, nawet w żartach, nie proponowali sobie spotkania. Czy się obrazi? Wścieknie? Zgodzi? Pisali od roku do cholery, no chyba nie stanie się nic złego, jeśli to zrobi? Naprawdę ta anonimowość zaczęła go męczyć. Już chyba czas najwyższy zrobić pierwszy krok! Jednak czy to było słuszne? Nie mógł wcisnąć „wyślij”. Ręce mu się spociły, a oddech przyspieszył. Jeśli teraz tego nie zrobi, to zawsze będzie to odwlekał. Biorąc głęboki wdech, nie patrząc na wyświetlacz- wysłał wiadomość. Niech się dzieje, co chce!
- Masz zamiar zemdleć?- Zapytał Roronoa materializując się nagle koło niego, przez co Sanji aż podskoczył.
- A co? Czekasz na widowisko?- Zmierzwił włosy czując, że chyba musi wyglądać nieciekawie. Rzeczywiście trochę mu było duszno. Zastanawiało go, czy szybko dostanie odpowiedź i czy w ogóle.
Zoro nie odpowiedział, ale obserwował go uważnie, zaciskając palce na torbach z zakupami. Boldyn miał ochotę się zaśmiać. Wyglądał, jakby nosił siatki swojej żonie.
- Sanji się źle czuje?- Zapytał Ace na czele swej braterskiej grupki i szczęśliwego Luffy'ego, który odzyskał kapelusz.- Chodź, wyjdziemy, zaraz zrobi ci się lepiej! Całą godzinę tu spędziliśmy, mi też już niedobrze.- Obejrzał się na młodszego, który tylko pokazał mu język.- Następny przystanek- piwo w Baroque Works!- Krzyknął, na co całej reszcie od razu poprawił się humor.
***
Przetarł zmęczone oczy i podtrzymał framugi. Był już czwartą dobę na nogach i szczerze wątpił, czy dotoczy się do domu. Właściwie nie wiedział, czy jest sens, skoro za osiem godzin znowu zaczynał. Tym razem przesadził.  
- Wszystko w porządku, doktorze?
 Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Uniósł wzrok na zaniepokojoną pielęgniarkę i tym razem przecząco pokręcił głową.
- Nie bardzo.
Pomogła mu usiąść i powiedziała, że przyniesie wody. Posłuchał jej i gdy w końcu opadł na krzesło w poczekalni, nogi zaczęły mu drżeć. Nie miał nawet czasu na odpoczynek, tyle dzisiaj miał operacji. Kiedy w ogóle jadł, jaki był dzisiaj dzień? Nie pamiętał. Pochylił się do przodu, czując zawroty głowy. Głęboko oddychał, hamując mdłości, ale nie czuł się wcale lepiej. Chyba niewiele dzieliło go od zsunięcia się na podłogę.
Ku jego zaskoczeniu, pielęgniarka nie przyszła sama. Razem z nią szedł dyrektor i pomógł mu dotoczyć się do gabinetu i ułożyć na noszach. Coś do niego mówili, ale nie rozróżniał słów. Leżał tak chwilę bez ruchu, nie mając siły się nawet odezwać, czy protestować. Zimny okład tak cudownie łagodził ból głowy. Oczy same się zamknęły i po chwili stracił kontakt z rzeczywistością. 

- No chyba żartujesz!- Chłopak odrzucił kopertę i podbiegł do niego, chwytając za dłonie.- To genialnie! Niesamowite, że tak szybko cię docenili!- Cieszył się, jakby to on sam awansował.- Musimy to uczcić!
Law uśmiechał się, widząc jego radość. Jeszcze nie przekazał wszystkiego, więc odrobinę się denerwował.
- Będę teraz o wiele więcej zarabiał.- Przełknął ślinę, obejmując blondyna w pasie. Oblizał suche usta. Zbierał się do wyznania reszty informacji.
- Co mi po twoich pieniądzach, jak większość czasu nie będę cię widzieć?- Sanji powiedział to w żartach, robiąc przy tym obrażony dziubek. – Będę teraz jeszcze bardziej zazdrosny o pacjentów, wiesz?- Ugryzł go pieszczotliwie w ucho. Naprawdę szczerze cieszył się z sukcesu swojego chłopaka.
- Dlatego mam dla ciebie jeszcze jedną wiadomość…- Oparł czoło o jego skroń i pocałował w czoło, łapiąc potem zaciekawione, błękitne spojrzenie. Był cholernie blisko paniki.
- Uuu… Jaki poważny. Co ma jeszcze dla mnie świeżo upieczony chirurg?- Poprawił mu kołnierzyk i zaśmiał, nie spodziewając się niczego szczególnego.
- W tylnej kieszeni. Sięgnij.- Tylko tyle zdołał powiedzieć.
Sanji też na chwilę spoważniał, zastanawiając się, o co może chodzić. Ostrożnie jednak sięgnął dłońmi na pośladki Trafalgara i wsunął dłoń w materiał jeansów. Jego palce wymacały kształt i wyciągnęły chłodny metal. Z niedowierzaniem, szybko przysunął przedmiot przed twarz i zrobił pytającą minę.
- Klucze?- Szepnął, jeszcze nie dopuszczając tej myśli do siebie.
- Wiem, nie jesteśmy jeszcze długo razem ale… Pomyślałem, że wspólny kąt się przyda… Zwłaszcza, że większość czasu będę spędzał na dyżurach.- Odchrząknął, już naprawdę się denerwując.- Dlatego chciałem zapytać, czy byłbyś zainteresowany.
Gdy w końcu zniecierpliwiony po dłuższej chwili ciszy spojrzał na Sanjiego, ujrzał jego zaszklone spojrzenie.
- Ty idioto, jasne, że chcę!- Po tym pocałował go tak namiętnie, wlewając w to całe swoje uczucie, jakim go wtedy jeszcze darzył.
Tego dnia kochali się w nowym mieszkaniu prawie do samego rana.


- Obudziłeś się?
Law pomrugał i przekręcił na bok. No tak, musiał zasnąć w gabinecie. Delikatnie się podniósł. Zawroty głowy szybko ustąpiły. Ze zdziwieniem ujrzał wpiętą w jego rękę kroplówkę.
- Dof…- Szepnął do przyjaciela i przetarł twarz. - Ile leżałem?
- Pół godziny.- Blondyn zdjął okulary i położył na biurku. Nie wyglądał na zadowolonego. Przeszył go uważnym spojrzeniem.- A teraz masz taksówkę, jedziesz prosto do domu. Daję ci tydzień urlopu.
- Co?- Law momentalnie otrzeźwiał.- Nie mogę! Nie mamy zastępstwa…!
- Już mamy.- Mężczyzna wstał i podał mu kilka kartek. Po chwili ogarnął, że ma przed sobą cv nowych lekarzy.- Zaczynają od zaraz.
- A moi pacjenci?
- To chore Law. Jak mogłeś bez mojej wiedzy brać tyle zmian pod rząd? Zdajesz sobie sprawę, jakie mogły być tego konsekwencje? Wiem, że nie mieliśmy pełnej kadry, ale znasz chyba pojęcie zastępstw?
Trafalgar nawet nie miał siły się bronić, bo w sumie zdawał sobie sprawę ze swej głupoty. Z jednej strony chciał się buntować, z drugiej był cholernie wdzięczny, że w końcu ktoś nim potrząsnął.
A wszystko przez jedno, głupie zdjęcie w gazecie… Poczucie żalu znów powróciło. Czemu akurat po tak długim czasie?
***
- Co powinnam założyć?- Rudowłosa przeglądała się w lustrze.- Czarną stylową, czy zieloną wyzywającą?- Cmokała do swojego odbicia i przystawiała wieszaki z kreacjami do swej szczupłej talii.
- Obie są ładne.- Robin piłowała paznokcie, w ciszy podśmiechując się z lecącego w tv serialu, nie za bardzo skupiona na kobiecych dylematach.
- Może najpierw wybierz buty.- Długowłosa piękność westchnęła zmęczona, oglądając pięćsetną opcję na biurową imprezę. Vivi miała nadzieję, że tym razem babskie spotkanie  może zakończy się przed północą, ale jak zwykle wierzyła w cuda.
- Nie ważne co założysz, wokół siebie i tak będziesz miała wianuszek adoratorów.-  Odparła dziewczyna leżąca brzuchem na łóżku, przeglądając czasopismo.
- Mogłybyście być bardziej pomocne.- Nami odrzuciła w końcu czarną i wybrała żywsze kolory. – W końcu to nie pogrzeb.- Mruknęła do siebie i wyobrażała, jak pięknie będzie się prezentował jej biust.
- Wiesz, że mnie nie zależy.- Machnęła Koala ręką i przekręciła na plecy, ziewając przeciągle. Jako jedyna była już w piżamie , a włosy sterczały na wszystkie strony.  Po treningu od razu wskoczyła pod prysznic i najchętniej zamknęła oczy, nie otwierając ich do następnego dnia.- Nie rozumiem, o co tyle szumu.
- A co sądzisz o Sabo?- Rudowłosa pomachała brwiami i skupiła na koleżance uwagę całego pokoju. Nawet Robin ściszyła telewizor.
Wspomniana prychnęła pogardliwie i uniosła wyżej podbródek.
- A czym się różni od całej reszty?- Wzruszyła ramionami.- Kolejny idiota.
- Jest miły….- Rozmarzyła się Vivi, zajadając czekoladowe ciacho.
- Przystojny…- Pokiwała z uznaniem Nami.
- Mądry…- Przyznała Robin, w zastanowieniu pukając się palcem w brodę.
- I mnie nie zna.- Obruszyła się i odwróciła do dziewczyn plecami. - Wkurzają mnie tacy. Skoro chcą być z moim ciałem, to niech lepiej sobie kupią lalkę w sex-shopie.
- Jesteś zbyt surowa.- Wsunęła na siebie zieloną sukienkę i obejrzała z satysfakcją.- Twój wygląd to nie przekleństwo a atut.  
- Tylko, że nie idzie w parze z charakterem.- Pokazała język i znów położyła.- Wolałabym nosić pudło na głowie i poznać kogoś, kto mnie pokocha taką, jaka jestem, a nie dziwi się po pierwszym miesiącu bycia ze mną i zaczyna wybrzydzać.
- To byś musiała cała chodzić w pudle.- Zaśmiały się towarzyszki.
 - Och no! Po prostu drażni mnie, że wszyscy widzą we mnie obiekt do zaliczenia!- Naburmuszyła się.
- Sabo taki nie jest.- Próbowała ją pocieszyć Vivi.
- Mówiłaś to również przy moich trzech poprzednich.- Powiedziała smutno i oparła brodę na podciągniętych do piersi kolanach.- Mam dosyć facetów.
Dziewczyny spojrzały po sobie uznając, że lepiej już nie ciągnąć tematu. Nami miała nadzieję, że chłopak nie skopie sprawy, bo kolejnego zawodu miłosnego przyjaciółki nie chciała przeżywać. W duszy wierzyła jednak, że coś ich ze sobą połączy. Już samo to, że blondyn się nią zainteresował odebrała z entuzjazmem. Szkoda tylko, że Koala była taka uprzedzona, lecz po jej doświadczeniach nie potrafiła się dziwić. Tak więc nie naciskała bardziej, wierząc w przychylny los.
- A co z tobą? Czemu się nie ustatkujesz?- Zapytała dziewczyna, odwracając kota ogonem i podkradając niebieskowłosej ciastko.
- Życie jest za krótkie, by spędzać je z jednym facetem.- Pokazała jej język.- Po za tym, klejnoty najlepiej błyszczą w samotności.- Dodała, uśmiechając się do swojego seksownego odbicia.
- Zobaczymy, aż się zakochasz.- Odwzajemniła to dziewczyna i z szerokim uśmiechem kontynuowała.- I z pięknego aniołka, któremu przykrócą skrzydła, zostaniesz czarownicą latającą na miotle.
- I oznajmiam, że ty tej czarownicy będziesz druhną.- Nami się zaśmiała.- Muszę mieć przecież przy sobie kogoś swego pokroju, nie?
- Dziewczyny, nakładamy w końcu te maseczki, czy nie?- Jęknęła Vivi czując, że oczy zaraz same jej się zamkną. Robin również ziewnęła i wyłączyła telewizor.
- Wiecie co…- Rozebrała się Nami i stanęła znów w samej bieliźnie.- Ale z was słabe zawodniczki.
- To wyzwanie?- Koala natychmiast się poderwała i zakasała rękawy. Odpowiedziało jej stalowe spojrzenie.
- Robin…- Jęknęła niebieskowłosa błagalnie, ale rozbawiona przyjaciółka położyła jej tylko dłoń na ramieniu, gdy dwa rudzielce zaczęły urządzać zapasy na podłodze. W tej samej chwili zadzwonił jej telefon, więc oddaliła się do kuchni.
- Franky?- Zapytała pogodnie do słuchawki.
- Jach tam sfonko? Dobrze si bafisz?- Usłyszała po drugiej stronie głos swego pijanego męża.
- Nami u siebie dostarcza nam dużo rozrywki.- Jak zwykle zdusiła w sobie śmiech. Tym razem najwyraźniej jej luby zamiast coli wybrał coś znacznie mocniejszego. - U was też rozumiem wesoło?
-  Kofam cię, hyk! – Odezwał się , chyba nawet nie rejestrując, że mu odpowiedziała.
Dziewczyna westchnęła jedynie i odpowiedziała najsłodziej jak potrafiła.
***
Czemu nie odpisuje? Sanji nie na żarty się już denerwował. Aż fundnął sobie piąte piwo. Zaraz będzie mógł rywalizować z całą resztą o to, kto pierwszy się urżnie. Chociaż alga jak zwykle dzielnie się trzymała, tu z góry miał przegraną; Luffy ukradkiem był stopowany przez Ace’a, który rozcieńczał mu alkohol z sokami; Sabo bujał w obłokach i obracał na każdą rudą kobietę w barze, a potem wzdychał cierpiętniczo zawiedziony; a reszta zespołu, czyli Brook, Usopp i Franky już pokładali się po stole, więc  tylko ich mógł przebić, choć po zachowaniu towarzyszy trochę się hamował.
Miał ochotę wciąż sięgać po komórkę. Nerwowo drgała mu noga, a papieros szedł za papierosem. Zaraz Paula, wysoka barmanka, będzie musiała mu znów zmienić popielniczkę. Zamyślił się nagle na dość długo, wlepiając spojrzenie w wyżywającym się na mięsie Daz’ie, który szykował im za barem przekąski. Swoimi ostrymi jak brzytwa nożami, dawał popis swoim zdolnościom.
Nagle poczuł wibracje.
W ułamku sekundy już otwierał wiadomość.
Jego serce zatrzymało się na kolejne kilka, gdy odczytał treść.

29/12/14 00:34 Łowca

„Czemu nie. To kiedy?”

- Hej, to moje piwo!- Warknął Zoro, plując dookoła okruszkami krakersów, próbując oderwać od blondyna swój kufel. Niestety Sanji, ku jego wielkiemu zdumieniu, opróżnił całą zawartość jednym haustem.- Oszalałeś?- Parsknął śmiechem, widząc jego zamglony wzrok i znając możliwości.
- Możesz nie mówić, jak jesz? Mam… słaby żołądek.- Poczuł, jak zawartość podchodzi mu do gardła, a w głowie zakręciło. Mimo wszystko powiedział to z szerokim uśmiechem.
- Zwrócić, to mi możesz tylko kasę za piwo.- Odsunął się lekko widząc, że jego towarzysz chyba długo zawartości żołądka nie utrzyma. - Więc dawaj portfel!
- Łapy przy sobie, zboczeńcu!- Wydarł się blondyn i bardzo chętnie rozpoczął bójkę. Tego mu teraz było trzeba. Jego przeciwnik tez nie miał nic przeciwko, rozjuszony jego zachowaniem.

Następny rozdział

7 komentarzy:

  1. Mogłabyś zmienić tło, bo bardzo ciężko się czyta. Literki zlewają się z tłem ;__;
    A tak poza tym, to rozdział genialny, jak każdy.
    Pozdrawiam ;* N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) A teraz np lepiej, jak przesunęłam wszystko do lewej?

      Usuń
    2. O wiele lepiej :3
      N.

      Usuń
  2. Zmiana serwa mnie nie dziwi, po tamtej akcji, że blog wygasł itp '='
    Co do skórki nadal jest nieco nieczytelny, co prawda wielkich problemów nie ma ale kolorek.. no nie bd się czepiać, ważne że piszesz dalej!! xD
    Rozdział 3ma poziom oczywiście, ale troszku za mało akcji. ;-;
    Życzę dużo weny DUŻO weny
    Na starym blogu dodawałam komentarze jako Sztooos, tak więc pozdrawiam :D(info takie btw xDD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie głównie zmotywowało^^ Wtedy nie na żarty mnie nastraszyli. Ale że przez przejrzyste tło? Zastanawia mnie, czy w innych przeglądarkach wygląda to tak, jak u mnie... Ale że co, że jak kupa? xD *płacze*
      No rozdział taki wpleciony dla połączenia całości^^

      Usuń
  3. Świetny rozdział =) bardzo mi się się spodobał Jestem ciekawa co będzie na spotkaniu ale coś podejrzewam że łowcą będzie nasz kochany glon ah i ta reakcja Sanji'ego hmmmm aż nie mogę się doczekać. Życzę ci kochana weny =)

    OdpowiedzUsuń
  4. O ja! O ja! O JA CIĘ KRĘCĘ *.*

    Czekałam... Czekałam... No, cholera, czekałam z niecierpliwością, aż tutaj w końcu nowiuteńki rozdzialik *.* Normalnie powinnam dostać nagrodę za wytrzymałość :P Nie obrażę się wcale jeśli będzie to kolejny rozdzialik tego dzieła, bo czekam teraz już z jeszcze większą niecierpliwością *.* Widzisz, znęcasz się nade mną, Pani Sadystko ;P

    No to lecim... Ale moment, moment... Najpierw to coś by się przydało napisać na temat bloga :) Fajnie, że przeniosłaś go na Bloggera :D Początki są trudne, bo trzeba to wszystko ogarnąć, ale jak już się wkręcisz to będziesz już wszystko robić z automatu :D Co do czytelności, to ja nie miałam z tym problemu. Wszystko jest wypisane jasno na ciemnym i mi się jak najbardziej podoba :) Życzę powodzenia w zabawie ;) Nie zdziwię się jak za parę dni tutaj wejdę, a tutaj będzie wszystko nieziemsko odwalone :D Ganbaruj, Vanuś :*

    Dzisiaj czytając ten rozdział uświadomiłam sobie jak bardzo tęskno mi do tego typu One Pieceowych opowiadań :) Już teraz wiem, że będę do niego często wracała, bo jest po prostu dużo postaci i kawał dobrego tekstu oraz pomysłów. Fajnie, że przedstawiasz poczynania wszystkich z ich paczki. Naprawdę dzięki temu jeszcze bardziej chce się więcej i więcej *.* I ja chcę *.* Naprawdę chcę *.*

    Bracia jak zawsze robią siarę, to takie w ich stylu :D Jedynie Sabo jako ten najinteligentniejszy (albo nie mający ochoty zbytnio na żarty, będąc myślami przy pewnej ślicznotce) stara się jakoś usprawiedliwić sytuację xD Ja tam uważam, że słomiany kapelusz by pasował, o! I Shanksowi też by się podobał :D Ace jeszcze nie zna zbyt dobrze swojego przyszłego kochanka xD Hihihi, jestem ciekawa jakie będą kolejne podchody Czerwonowłosego :D Ta impreza chyba będzie przełomowym wydarzeniem i to nie tylko dla tej pary, coś tak czuję :)

    I ZOSAN <3 Boże, Boże, to było genialne i naprawdę czytając ten fragment byłam podekscytowana :D Jak to człowiek może się stęsknić za tym pairingiem <3 Kurcze, już myślałam, że Zoro go tam pocałuje w tej przebieralni. Taka mało brakowało! Ale może nawet dobrze, że nie :D Takie podchody też są spoko i już na bank wiadomo, że Zoro dobrze wie z kim wymienia się SMSami :D Rany, chcę ich więcej <3 I tak, niech się zobaczą na żywo :D Jestem cholernie ciekawa reakcji Sanjiego :D To będzie epik scena, tylko mam nadzieję, że nie spłoszy to blondyna. Fajnie, że przyznał iż ma potrzebę zaprzyjaźnienia się z Zielonowłosym :) I co najważniejsze, super że ta dwójka wróciła w Twoim wydaniu :* Uwielbiam ich takich :D Wielkie dzięki :*

    Fragment Lawa... Tutaj miałam zmieszanie. Szkoda mi go. Widać, że przeżywa to rozstanie z Sanjim i nadal go kocha. Ta retrospekcja nie pomogła :( Kurcze, LawSanka też uwielbiam, no. Dlatego mam taką wielką nadzieję, że to rozwiniesz. Może Law jeszcze popróbuje? Może jeszcze się postara rozkochać jeszcze raz blondyna w sobie? Kurcze, chciałabym, ale wiem, że Sanji ma być z Zoro. Tem cholerny dylemat jak się jest fanką obydwóch pairingów. Retrospekcja świetna, mam nadzieję, że to nie ostatnia. No i łał, czyżby Dofek był przyjacielem Lawa? ;> Ciekawie xD Jakby się dało to proszę o jeszcze więcej LawSanka (wiem, jestem straszna xD) :*

    Kobiece dylematy i obgadywanie Sabo xD Och, Nami wymiata <3 Wiedźma :D Jestem bardzo ciekawa jak rozwiniesz charakterek Koali :) Zapowiada się baba z jajami :D No i ja mam też nadzieję na troszkę więcej Vivi ^^ Tęskni mi się za nią :D No i fajno, że Franks i Robin są małżeństwem <3 Kolejny super ship :D Jestem ciekawa czy Sabo uda się w rezultacie rozkochać w sobie Koalę :D Coś czuję, że będzie zabawnie :)

    No i końcóweczka również ZoSankowa z uwzględnieniem innych super postaci <3 Kurcze, jestem ciekawa czy Zoro w końcu wyjdzie z ukrycia i wyjawi wszystko Sanjiemu :D Coś czuję, że ta impreza będzie naprawdę naszpikowana emocjami i uczuciami <3 Proszę, nie karz długo czekać :*

    Rozdział zajebisty :D Na noc jeszcze raz sobie go przeczytam :D Bardzo dziękuję za umilenie czasu i życzę weny do pisania kolejnego :* Teraz będę molestować tego bloga :D

    OdpowiedzUsuń