Tytuł: Nietypowe zaklęcie
Anime/Manga: One piece
Status: zakończone
Gatunek: yaoi, romans
Liczba
rozdziałów: 15
Pairing: ZoroxSanji
Postacie: Cała załoga Słomianych, (+ kilka
zmyślonych postaci)
Uwagi: 18+
Opis: Jak się pcha nos za szybko w
nieswoje sprawy albo wyróżnia się z tłumu, to różnie można skończyć;D Jak
dojdzie do tego, że panowie się w sobie zakochają? Czy wyniknie z tego
szczęśliwe zakończenie?
...
- Jak zimo!- Krzyknęła rudowłosa. Śnieżyca zdawała się
wciąż przybierać na sile.
-
Naaaami-swan! Pozwól, że ogrzeję cię moimi ramionami!- Rzucił się w jej
kierunku napalony blondyn.
Jego
chęci zostały zmiażdżone po szybkim prawym sierpowym.
- ŁAPY PRZY SOBIE IDIOTO!- Oburzyła się dziewczyna.
- K-k-kiedy ta droga się skończy? – Jęczał
przemarznięty Usopp.
- Daleko j-jeszcze?- Zapytał również skostniały
Chopper.
- Zaraz powinniśmy dotrzeć.- Powiedziała Robin,
zerkając z ukosa na trzymaną w rękach Nami mapę i chuchając w swoje dłonie.
- Jest tak zimno, że zamarzł mi nos! Ale chwila… ja
nie mam nosa! Johohoho!- żartował Brook. Grzechot jego kości stawał się
coraz głośniejszy.
- Widzę grotę!- Wrzasnął Sanji i wszyscy spojrzeli we
wskazanym przez niego kierunku.
- Nareszcie! Załogo, ruszamy w tamtym kierunku!-
Oznajmił rozochocony kapitan w słomianym kapeluszu i pognał przed siebie.
- Może na nas zaczekasz?!- Wrzeszczała Nami za
znikającym w śnieżycy kapitanem.- Cholerny pajac! A ten idiota dokąd idzie?!-
Spojrzała na oddalającego się zielonowłosego mężczyznę.
- Czy ty w ogóle masz mózg!?- Zapytał Sanji łapiąc
szermierza za kołnierz.
- Eee…?! Masz jakiś problem, zboczony kucharzyno? –
Odburknął Zoro.
- JA? Chyba TY z orientacją w terenie, glonie!
- Że co powiedziałeś wygięta brwio?! – Oboje rzucili się
na śnieg, obsypując ciosami.
…
Gdy załoga znalazła się już w jaskini, wszyscy oparli
się zmęczeni o chłodna ściany. Po chwili przerwy wyciągnęli pochodnie i
po kolei je odpalali. W czeluściach groty panował istny mrok.
- Czy wszystko na tej wyspie musi być z lodu?- Chlipał
Usopp, czując chłód bijący z otoczenia. Bał się ciemnej drogi przed sobą.
-Przynajmniej śnieg już nie sypie nam w oczy. Dobra,
wstajemy i rozglądamy się za skrzynią! – zachęcała Nami.- Widzę, że drogi się
rozgałęziają, więc podzielimy się na grupy. Luffy idziesz ze mną, Robin z
Choperem, Brook z Usoppem a Sanji z Zoro.
- Czemu mam iść z tym idiotą?! – Żachnął się blondyn
ze łzami w oczach.
- Ktoś musi go pilnować, żeby się nie zgubił. Dam
każdemu po kredzie, będziemy kreślić strzałki, żeby móc z powrotem wrócić.
- Za jakie grzechy… Ale dla panny Nami zrobię
wszystko…- Oznajmił Sanji.
- I kto tu idzie z idiotą? – Zoro wybrał już korytarz
i ruszył przed siebie.
- A dostanę potem buziaka?- Dopytywał się kucharz,
przysuwając się do dziewczyny nieznacznie.
Echo uderzenia w głowę i rosnącego guza rozniosło się
po długich i mrocznych korytarzach jaskini.
…
Nie wiedzieli ile tak szli w ciemnościach. Korytarz
zdawał się nie mieć końca. Światło pochodni tworzyło wokół nich krąg,
odgradzając ich od mroku. Co jakiś czas Sanji kreślił strzałki na ścianach
wskazujące drogę powrotną. Nie odzywali się do siebie, wsłuchując w odgłosy
spadających kropel, które rozbijały się o lodową posadzkę. W pewnym momencie
droga się rozwidlała. Zanim blondyn podjął jakąś decyzję, Zoro bez ceregieli
skręcił w prawo.
- Może jednak w lewo?- Szarpnął zirytowany za rękaw
zielonowłosego.
- No to idź, ja idę w prawo- Próbował się wyrwać Zoro.
- Czy naprawdę za każdym razem musi się to tak
kończyć? Jak pójdziesz sam to już na zawsze zostaniesz w tym labiryncie. Nawet
jakbym ci wskazał drogę powrotną to poszedł byś w drugą stronę! – Jęknął
zrezygnowany kucharz.- Chociaż… to bardzo kuszące…- Zamyślił się teatralnie.
- Nie rozumiem o czym mówisz- Irytował się szermierz.
- Uwierz mi, że bardzo chętnie bym cię tutaj zostawił,
ale Nami…
- Nie obchodzą mnie twoje romanse! Może boisz
się iść sam, kucharzyno?- Zakpił z uśmiechem.
- Słucham?!- Wkurzył się Sanji, szykując się do ciosu.
Zaczęli się tłuc na środku korytarza. Pochodnia spadła
na posadzkę i turlając się, wpadła w kałużę. Zapadł całkowity mrok.
- I co żeś narobił, zielona pało!? Nic nie będziemy
teraz widzieli!
- Ty
ją upuściłeś niezdaro!
Krzyczeli
na siebie i bili się dalej w ciemnościach.
Nagle,
nad nimi, zajaśniało niebieskie światło. Oślepieni, mrużąc oczy, próbowali
dostrzec, co jest jego przyczyną.
- Co to? – Zapytał Zoro.
- A bo ja wiem? Unosi się w powietrzu. – Dziwił się
Sanji.
Światło
niespodziewanie skierowało się w prawą odnogę jaskini.
- Jednak idziemy w moją stronę.- Tryumfował szermierz
i ruszył za oddalającą się, świetlistą kulą.
- Cholery dostanę naprawdę….- Marudził Sanji i
jednocześnie niepokoił napotkanym zjawiskiem.
Szli tak jakiś czas, aż tajemnicze światło
doprowadziło ich do pokaźnego pomieszczenia. W samym jego środku stała duża
skrzynia.
- Jest skarb.- Krzyknął Sanji i podbiegł do skrzyni.
- Rzeczywiście.- Podszedł do niego Zoro i pochylił,
żeby otworzyć znalezisko.
-Hej! Nie wydaje ci się to wszystko podejrzane!?-
Trzepnął go po łapskach Sanji, zanim ten zdążył odnieść wieko.
- O co ci chodzi!? Po to tutaj przyszliśmy!
- Skąd wiesz, co jest w środku?!
- Dlatego chcę otworzyć i zobaczyć!
- Hej, a dlaczego ty masz otwierać?! Może ja chcę to
zrobić, egoisto! Byłem przy niej pierwszy!
- I co z tego?!
Znów kłótnia przekształciła się w walkę. Od ścian
odbijało się echo obelg i szczęk mieczy. Nagle do pomieszczenia weszła reszta
załogi z różnych stron.
- Wiedziałam że słyszę tych pacanów…- Powiedziała Nami
ze zdegustowaniem. Nagle jej wzrok padł na skrzynię i wszystko inne przestało
mieć znaczenie.- Złoto!!!
- Wszystkich nas przyprowadziło to niebieskie światło?
– Zapytała zaciekawiona pani archeolog.
- Dokładnie tak panno Robin.- Odrzekł Brook.
-Robin-chian, Nami-swan! Jak dobrze znaleźć się w
towarzystwie kobiet! – Rozpływał się w szczęściu Sanji, podlatując do
dziewczyn.
-Łoooooo!!!! Skrzynia się otwiera! – Krzyknął
niespodziewanie Luffy, co zwróciło uwagę wszystkich.
Ze środka również wydobyła się błękitna poświata,
rozświetlając pomieszczenie. Ze skrzyni, w powietrze, zaczęła się unosić ciemna
postać. Gdy wszyscy przyzwyczaili się do światła, mogli jej się lepiej
przyjrzeć.
Była
to drobna, piękna blond włosa dziewczyna, odziana w rozkoszną różową sukienkę.
Z jej pleców pobłyskiwały delikatne, przezroczyste skrzydła, a w ręce dzierżyła
srebrną pałeczkę, zakończoną gwiazdką. Z jej sukienki sypał się srebrny pyłek.
- Witajcie, sympatyczni nieznajomi!- Powitała załogę.
- Ona lata!– Jak dziecko cieszył się Luffy.
- Czy to wróżka?- Ekscytował się Chopper.
-
Owszem, jestem wróżką sympatii.- Uśmiechała się miło dziewczyna. – Jesteście
sympatycznymi gośćmi?- Obserwowała załogę i robiła piruety w powietrzu.
- Łaaaaaał!!! Ja też chcę!- Biegał za nią kapitan.
- Skarb! Gdzie jest skarb! – Panikowała Nami, przeczesując
puste dno skrzyni.
- Pani wróżko, skąd znalazła się pani w tej skrzyni? –
Zapytał kulturalnie Brook. – I przy okazji… Pokazała by mi pani swoje majtki?-
Gdyby Nami nie opłakiwała brakującego złota, dostałby po głowie.
- Jaka piękna!!!!!! Moje marzenie o pięknej wróżce się
spełniło! – Wrzeszczał rozmarzony Sanji.
- Postradałeś rozum?!- Trzepnął go w łeb Zoro.
- Nie dotykaj mnie padalcu!
- Widziałeś jak się zachowujesz?!
- Zajmij się sobą żabo!
- Nie!– Krzyknęła nagle głośno dziewczyna w powietrzu.
Zapadła cisza. – Nie! Nie! Nie! – Zaczęła szaleńczo się trząść. –
Niedopuszczalne! Tak nie może być! – Z zupełnie sympatycznej wróżki wyglądem
zaczęła przypominać czarownicę.
- Co się dzieje? – Zaczął rozglądać się z niepokojem
Usopp. Kolor pomieszczenia zaczął się zmieniać i przybrał czerwoną barwę.
- Czy ktoś wie, co jej się stało?- Bał się Chopper i
schował za Robin.
- Jak można! Niedopuszczalne!- Wirowała nad głowami
winowajców.- Nie do pomyślenia!– Wydzierając się, wskazała różdżką szermierza.
–Ty!
- Słucham?- Patrzył i nie rozumiał Zoro.
- Umpala gumtala bum! – Nim ktokolwiek mógł
zareagować, uderzyła go w czubek głowy swoją różdżką i dym wypełnił
pomieszczenie. Kaszląc, załoga zaczęła się przedzierać do swego towarzysza.
- Zoro!! Nic ci nie jest?! -Krzyczał Usopp.
- Gdzie ta dziewczyna?!- rozglądała się, przecierając
oczy Robin.
- Zniknęła!- Krzyczał Brook.
- Hej! Wszystko gra?- Spytał się, klęczący już przy
Zoro Luffy.
Zielonowłosy
rozejrzał się dookoła. Spojrzał na przerażone twarze kolegów i próbował określić
swój stan.
- Eee… Nie wiem. – Spojrzał na swoje dłonie.
- Coś ci zrobiła? Coś czujesz?- Chopper już czekał w
gotowości do pierwszej pomocy.
- Cóż…- Nagle poczuł, że coś się dzieje.
- Hej! Marimo, co jest?- Przyglądał mu się Sanji.
Wszyscy
zamarli. Zielonowłosy wytrzeszczył oczy, zaczął brać głębsze wdechy i nie
odpowiadał.
- Panie Zoro, niech pan coś powie! – Zdenerwował się
już i tak przerażony Brook.
Nagle Roronoa wydał z siebie…
Głośne kichnięcie.
Zapadła cisza.
- CZY CIEBIE DO RESZTY POJEBAŁO?!?!?!- Sanji z całej
siły sprzedał mu kopniaka w tył głowy. Szermierz wylądował z twarzą w ziemi.
Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Co to miało być?! To bolało!- Wygrzebał się i
chwycił za głowę Zoro.
- I miało!
- To pewnie przez ten pyłek.- Oznajmił, zbierając się
z ziemi i otrzepując.
- Prawie umarliśmy na zawał! – Zdenerwował się Usopp,
również wytrącony z równowagi.
- Gdzie jest złoto?!?!?! – Płakała w samotności Nami.
- Chyba nie wszyscy się przejęli.- Śmiała się pod
nosem Robin.
- Hahahah! Ale ubaw!- Nie mógł wytrzymać Luffy i
turlał się po posadzce.
- Naprawdę nic nie czujesz, Zoro? – Upewniała się
Robin.
- Jest ok.- Odpowiedział, nie rejestrując żadnej
dotkliwej zmiany.
- Chyba nic tu po nas! Wracamy na statek panie i
panowie!– Oznajmił Brook.
- Chętnie wrócę. Żałuję, że nie zostałem z Franky’m na
Sunny’m.- Jęczał Usopp.
- Ja chcę moje złoto… – Człapała za nimi Nami,
pociągając nosem.
- Jeśli chcesz, mogę być twoim skarbem, Nami-swaaaaan!
– Biegł w skowronkach Sanji. Dziewczyna nawet nie miała ochoty mu przyłożyć.
Następny rozdział
Następny rozdział
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz