Tytuł: Trudna przyszłość
Anime/Manga: Kateikyoushi Hitman Reborn!
Gatunek: shouen-ai
Liczba rozdziałów: One-shot
Pairing: YamamotoxGokudera
Postacie: Yamamoto, Gokudera
Uwagi: Spoiler,jeśli ktoś nie trafił jeszcze na przeskoki w czasie.
Czujcie się ostrzeżeni! Tak to brak.
Opis: Czas, gdy Gokudera z Tsuną przenoszą się do przyszłości i
dowiadują brutalnej prawdy. Pierwsza bezsenna noc w podziemnej bazie
sprawia, że jeden z chłopaków postanawia wybrać się na spacer, by ukoić nerwy.
Dokąd zaprowadzą go nogi?
…
Piętrowe łóżko skrzypnęło, gdy
Gokudera przewrócił się na drugi bok, nie mogąc zapaść w sen. Jego myślami
wciąż targała niepewność i obawa. Słyszał, jak nad nim Dziesiąty również nie
może spać i drży, szepcząc do siebie uspokajające słowa. Cała ta sytuacja…
Dalej nie mógł w to uwierzyć. Niemożliwe, że w tym świecie…
Zacisnął powieki. Nie mógł uspokoić
kołatania serca, które biło przerażone i zdruzgotane. Miał ochotę wrócić do
swojego świata i nigdy nie usłyszeć tej okropnej prawdy.
Nie wytrzymał. Wstał i wyszedł,
chcąc się przewietrzyć. Stanął boso no chłodnej posadzce mrocznego korytarza,
oświetlonego delikatną, niebieską poświatą żarówek. Początkowo chciał znaleźć
toaletę, ale szybko się poddał, gubiąc w plątaninie zakrętów. Nie miał ochoty
wracać do łóżka, więc szedł przed siebie, starając się nie myśleć. Miejsce
jednak mu w tym nie pomagało. Był pod wrażeniem bazy, jaką udało im się
zbudować. Nie wątpił w możliwości Vongli, ale nie sądził, że w przyszłości będą
mieli tak niesamowitą kryjówkę. Szkoda tylko, że ta przyszłość jawiła się w tak
ciemnych barwach…
Nagle dojrzał nikłe, ciepłe światło,
wylewające się z jednego z pokojów. Nieśmiało podszedł do niego i wychylił zza
framugi, zaglądając do środka. Ujrzał szerokie plecy i pochyloną głowę nad
lśniącym mieczem, oraz palce, przesuwające się po ostrej jak brzytwa klindze,
która błysnęła złowrogo.
Zawstydzony, wycofał się z kręgu
światła i wstrzymał oddech. Nie spodziewał się nikogo spotkać o tej godzinie i
już chciał przemknąć niezauważenie, gdy zawołał go miękki głos.
- Nie musisz się czaić. Wejdź.
Gokudera spiął się i włożył głębiej
ręce w kieszenie swoich dresów. Nie chciał z nim rozmawiać. Nie teraz.
Przełknął ślinę i w końcu się przemógł. Stanął w przejściu, nie potrafiąc się
dalej ruszyć i spojrzeć na siedzącego przed nim mężczyznę, który obrócił się do
niego i uśmiechnął z zakłopotaniem.
- Usiądziesz?
Gokudera prychnął i uniósł w końcu
wściekły i butny wzrok. Dalej dziwnie mu było patrzeć na starszego o prawie
dziesięć lat Yamamoto. Wyglądał… Dojrzalej. Zdecydowanie. Chociaż wewnątrz był
nadal tą samą osobą. Jego podbródek zdobiła podłużna blizna, zadana
prawdopodobnie w jakiejś walce, choć jak dla Gokudery, mogło to być nawet
zwykłe zacięcie maszynką, przy jego szczęściu. Nie mógł jednak nie przyznać… że
dodawała mu męskości i uroku. Spojrzenie również było pewniejsze, a zmarszczki
głębsze. Czy na pewno… stał przed tym samym człowiekiem?
Niechętnie zajął miejsce
naprzeciwko, demonstrując swoje niezadowolenie. Łypał na czarnowłosego, ale
szybko odwracał wzrok, w jakiś sposób onieśmielony.
- Możesz wydusić to z siebie -
Powiedział łagodnie mężczyzna, odkładając swój miecz.
- Niby co? - Warknął, choć dobrze
wiedział, że tamten czuje jego wrogość. W końcu sam chciał, żeby ją widział.
- To, co chcesz mi powiedzieć od
samego początku.
Srebrnowłosy zacisnął mocniej dłonie
w pięści i wstał, trzęsąc się ze złości. Wiedział , że dłużej nie wytrzyma
zwłaszcza, że taki już miał wybuchowy charakter. Łamiącym się głosem wykrzyczał
wszystko, co go bolało.
- Gdzie byliście?! - Wrzasnął, nie
przejmując się, czy kogoś tym obudzi- Co robiliście, gdy Dziesiąty umierał,
co?! - Naprawdę w przyszłości będziemy tacy słabi?! Naprawdę tak to się
skończy?! Do końca życia będziemy ukrywać się w norach, a mordercy Dziesiątego
będą bezkarnie chodzić na wolności?! - Łzy stanęły mu w oczach mimo, że bardzo
próbował je powstrzymać - Wolałbym umrzeć, niż do tego dopuścić! Nie
wierzę w to!
Yamamoto wpatrywał się w niego ze
smutkiem i wręcz namacalnym bólem. Gokudera dobrze wiedział, że jego słowa go
zabolały. Chciał żeby tak było. Chciał, by ktoś poczuł się tak, jak on czuł się
w tej chwili. W końcu emocje ustąpiły i łapiąc oddech, chciał jeszcze coś
dodać, lecz się wstrzymał. Wiedział, że to bez sensu. Po za tym, krzyczał na kogoś,
kto w równym stopniu cierpiał, o ile nie większym. Nie cofnie jednak swoich
słów. Żal ścisnął jego serce jak drut kolczasty.
- Nic się nie zmieniłeś przez ten
czas, wiesz? - Powiedział po chwili ciszy Yamamoto, uśmiechając się smutno.
- Nie zmieniaj tematu - Gokudera
odwrócił wzrok, zawstydzony. Ciemne spojrzenie wypalało dziurę w jego klatce
piersiowej.
- Niesamowite widzieć cię znów
młodego… – Podparł się stołu i pochylił do przodu, wpatrując się w niego coraz
bardziej intensywnie, z pewną melancholią.
- Przestań - Szepnął, rumieniąc się
delikatnie. Serce zadrgało, gdy przełykał ślinę i zerknął z góry na spokojną i
opanowaną twarz, pogrążoną we wspomnieniach z dawnych lat.
- Jesteś ciekawy? - Zapytał, dalej
rozmyślając i posyłając zadziorny uśmiech.
- Czego? - Chłopak wiedział, że tego
nie powstrzyma. Cała złość się ulotniła, ustępując miejsca dziwnej fascynacji i
ekscytacji.
- Czy nadal jesteśmy razem.
Był zły na tego mężczyznę, któremu
nie przeszkadzało zupełnie poruszanie wrażliwych tematów. Zawsze taki był, a na
starość chyba mu się pogłębiło. Do tego mówił to z takim spokojem, tym swoim
głębokim i miękkim głosem…
- Niespecjalnie - Skłamał,
opanowując drżenie głosu, co marnie wyszło. Wkurzył się, gdy Yamamoto zaczął
się śmiać - Co jest takie zabawne?! - Krzyknął, próbując ukryć zawstydzenie.
- Chodź tu - Wyciągnął dłoń i dał
znak, by usiąść mu na kolanie. Czekał cierpliwie, rozumiejąc wahanie.
Gokudera zamarł. Panikując,
przerzucał wzrok to na rękę, to na twarz spokojnego mężczyzny nie mogąc się
zdecydować, co robić. Jak zwykle chciał to zatuszować wybuchem złości, ale tym
razem nie mógł się na niego zdobyć, zbyt spragniony czyjejś obecności i
bliskości. Przecież to był ten sam Yamamoto. Ten sam z którym ostatnio spędzał
prawie każdy dzień.
Czerwony po same uszy, podszedł
nieśmiało, bojąc się dotyku tego innego ciała. Niepewnie oddał swoją dłoń, a
potem usiadł, czując obezwładniający zapach mężczyzny. Wpatrzony w ziemię,
spiął się i zesztywniał, nie mogąc się rozluźnić. Długie palce dotknęły jego
skroni i zakładając włosy za ucho, odsłoniły twarz. Poczuł znajome ciepło i
nieco się uspokoił, krzyżując w końcu swoje zielone spojrzenie z tym ciemnym i
ufnym.
- Wierz mi… Gdybyśmy mogli cofnąć
czas… - Ciepły oddech owiał mu szyję, gdy Yamamoto się w nią wtulił. Zaskoczony
przyjął resztę jego słów czując, jak jego serce topnieje, a oczy zachodzą
łzami - Nigdy, przenigdy byśmy do tego nie dopuścili…- Silne ramiona objęły
jego drobną postać i zacisnęły, niemo błagając o wybaczenie - To stało się tak
szybko, że nie mogliśmy nic zrobić. Nic.
Gokudera czuł, jak mężczyzna drży.
Swoją niepewną dłonią, zaczął go głaskać po szyi żałując, że tak na niego
naskoczył.
- Wiem… wiem…- Szepnął zawstydzony -
Po prostu… Nie mogę się w tym odnaleźć… – Wtulił się też, niekontrolowanie czując
jak w brzuchu coś przyjemnie się przekręca.
Trwali tak chwilę, wsłuchując się w
swoje oddechy i czując bicie serc, które coraz bardziej ich zawstydzało, stając
się coraz szybsze i bardziej odczuwalne. Czas płynął, a oni nie przerywali
ciszy, zasłuchani w ten przyjemny odgłos.
- To co, jesteś ciekawy? - Zapytał
Yamamoto i znów zaśmiał, gdy Gokudera poderwał się jak oparzony.
- Powiedziałem, że gówno mnie to
obchodzi! - Musiał jakoś zatuszować łomot w klatce piersiowej. Silne ręce nie
pozwoliły mu zleźć z kolana i obróciły do siebie tak, że ich twarze dzieliły
milimetry. Wstrzymał oddech, rozbrojony przez ciemne oczy. Topniał pod wpływem
jego dotyku, zupełnie jak w przypadku jego młodszej wersji. Nie chciał się
przyznać, że odpowiedź na pytanie go intryguje. Czuł się trochę inaczej w tych
dojrzałych objęciach i dalej nie chciał dać za wygraną, uparcie się drocząc.
- Jak myślisz? - Yamamoto musnął jego
nos swoim i pogładził palcami podbródek.
- Twoje zachowanie mówi samo za
siebi - Gokudera przełknął ślinę i zacisnął wargi. Podejrzewał jaka jest
odpowiedź, ale nie chciał jej wypowiedzieć na głos. Z drugiej strony było to
dla niego niesamowite, że… nic ich do tej pory nie podzieliło. Na tym etapie, w
którym dopiero zaczynali traktował to… Fakt, bardzo emocjonalnie, ale jeszcze
nie jako coś poważnego i trwałego… Zdawał sobie sprawę, że ma bardzo trudny
charakter dlatego tym bardziej go to dziwiło. W tej chwili ciężko było mu to
ogarnąć tak całościowo. Po za tym, siedział na kolanach dorosłego Yamamoto. To
już było wystarczająco trudne do przetrawienia.
- To nie jest śmieszne - Naburmuszył
się, widząc zadowoloną minę szermierza, ale trochę spuścił z tonu. Płonął, od
dłoni głaszczącej go po szyi i za uchem, bawiącej się jego kolczykami.
- Nie śmieję się. Po prostu lubię
widzieć jak się złościsz.
- Dlaczego? - Gokuderze coraz
trudniej było zachować dystans. Jego dłonie powędrowały na szyję mężczyzny i
zaczęły bawić się nerwowo jego kołnierzem.
- Bo jesteś wtedy niepoprawnie
słodki - Dodał bez krzty zawstydzenia i uśmiechnął się zniewalająco.
- Zamknij się… – Szepnął złowrogo,
zetknął ich czoła razem i próbując nie dać omamić jego słowom. Nie wierzył, że
za każdym razem to go rozbrajało. Poczuł się słaby i łatwy. Posmutniał
momentalnie, zaciskając mocniej palce na białej koszuli – Nie… Nie
żałujesz?- Zapytał, ledwo słyszalnie wypowiadając słowa. Nie wiedział co
go podkusiło.
Dziwnie się czuł. Młoda wersja
chłopaka nie rozmawiała z nim tyle na temat ich samych, ani nie drążyła tematu
związku… Nawet nie wiedział czy na pewno są parą do cholery! Dlaczego to
musiało zejść na taki temat? Czuł, że twarz mu płonie.
- Czego? - Zapytał, wyraźnie
zaintrygowany.
- Tego… wszystkiego… ze mną…-
Powiedział, wspominając ich pierwszy pocałunek i początki nieśmiałej bliskości.
Odwrócił wzrok, wstydząc się swojego pytania i z drugiej strony bojąc
odpowiedzi. O ile ten debil w ogóle skuma, o co mu chodzi. Miał nadzieję, bo
nie wyobrażał sobie tego tłumaczyć.
- Gokudera… - Musnął ustami aksamitną
szyję i obrócił z powrotem twarz do siebie, patrząc nań z rozczuleniem –
Niczego z tobą nie żałuję.
Zielone oczy zaszkliły się i
błysnęły ufnie, z pewną ulgą i jednoczesnym niedowierzaniem. Yamamoto nie mógł
się dłużej powstrzymać. Złożył na drżących wargach pocałunek, przyciągając
drobne ciało do siebie, które zupełnie się nie broniło, a wręcz odpowiedziało
tym samym. Rozsunął ciepłe usta i wkradł się do środka, pieszcząc podniebienie.
Chłopak zacisnął mocniej dłonie wokół jego szyi, nie próbując uciekać. Czuł pod
palcami, jak młodemu szybko bije serce.
- Hah… Jeszcze nie smakujesz
fajkami - Zaśmiał się, gdy na chwilę się od siebie odsunęli.
- Co? - Gokudera nie zrozumiał, nic z
wypowiedzianych słów. Za bardzo zakręciło mu się w głowie od emocji. Musiał
przyznać, że dorosła wersja jego chłopaka jest zdecydowanie pewniejsza siebie i
dojrzalsza, co go strasznie nakręciło i choć przerażało, to jednocześnie
przyciągało.
- Ale nawet z tym zawsze cię
kochałem - Dodał, uśmiechając się delikatnie i z rozbawieniem obserwując szok
malujący się na przystojnej twarzy. Znów go pocałował, ledwo nad sobą panując,
żeby nie zadrzeć z niego ubrań na stole. Jego młode ciało pociągało go
bardziej, niż wcześniej bał się to przyznać. Skrzywił się, kiedy pomyślał o
tym, co zrobi jego dorosła wersja, gdy dowie się, że dobierał się do jej
młodego tyłka. Kontynuował pieszczoty, gładząc miękką skórę pod cienką
koszulką. Chłopak chyba nie był przyzwyczajony do takich pieszczot bo wzdrygnął
się lekko i ukrył twarz, wtulając się w jego szyje, owiewając ją swym gorącym
oddechem. Reagował zdecydowanie żywiej, niż będzie to robił dziesięć lat
później.
No tak, to jeszcze szmat czasu…
Yamamoto zatrzymał się i z bólem wycofał delikatnie. Przytulił rozpalonego
chłopaka i z żalem zanurzył nos w srebrnych włosach. Jeśli się nie powstrzyma,
może odebrać to, co zdecydowanie Gokudera powinien przeżyć we własnym świecie.
Głaskał gorące ciało, które poddawało się mu z taką łatwością. Miał go na
wyciągnięcie ręki. To było strasznie trudne.
- Nie musisz mnie tak dusić, nigdzie
nie odejdę - Powiedział uspokajająco, korzystając z ostatnich chwil bliskości.
- Po prostu się zamknij - Jego głos
przypominał smutnego szczeniaka, spragnionego miłości.
- Co, nie wierzysz, że wytrzymałem z
tobą tyle czasu? - Dodał dla rozładowania sytuacji, co odniosło skutek, bo zaraz
dostał po głowie.
- Bardziej jestem zdziwiony sobą,
idioto! - Warknął, próbując zatuszować zawstydzającą prawdę. – I puszczaj mnie!
Idę do łóżka! - Wyrwał się, nie mogąc już dłużej opanować drżenia swego ciała.
Również czuł, że to zmierza w zbyt kuszącym kierunku i zbyt dla niego trudnym,
jak na obecną chwilę.
- Mam cię odprowadzić? - Powiedział
zadziornie, wypuszczając chłopaka z objęć i podpierając głowę na dłoni. Zaraz
jednak się zaśmiał i zmienił wzrok, przez co Gokudere przeszył silny prąd,
budząc w jego ciele cholernie dziwne pragnienia - Choć właściwie mogłoby to się
źle skończyć…- Dodał bezwstydnie, nie mogąc się powstrzymać. Mina
srebrnowłosego była bezcenna.
- N-nie, dziękuję! D-dobranoc! –
Chłopak odpowiedział nadzwyczaj grzecznie i nader piskliwie, cały czerwony jak
burak, wycofując się pospiesznie i wpadając po drodze na ścianę jak ostatni
głupek. Wybiegł na korytarz czując, jak serce niebezpiecznie przyśpiesza, gdy w
jego głowie zaczęły pojawiać się obrazy podsyłane przez wyobraźnię, pobudzoną
przez ostatnie słowa Yamamoto. Wstydził się tych myśli nie tylko dlatego, że
były cholernie podniecające, ale też dlatego, że w takiej chwili jego
mózg zamiast znosić powagę sytuacji zajmował się takimi głupotami.
- Zboczony dupek - Dodał cicho do
siebie, chwytając się za klatkę piersiową i zakrywając wykrzywione z bólu usta
żałując, że nie może do niego wrócić. Smutek zastąpił inne uczucia, gdy zdał
sobie sprawę, że dzięki tej jednej prawdzie, przez chwilę poczuł się
szczęśliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz