Tytuł: Słodki opór
Anime/Manga: Kateikyoushi Hitman Reborn!
Status: zakończone
Gatunek: yaoi, komedia
Liczba rozdziałów: One-shot
Pairing: SpannerxGokudera
Postacie: Spanner, Gokudera, gościnnie Tsuna i Uri xD
Uwagi: Może być spoiler dla tych, co dopiero zaczęli przygodę ze
Spannerem, więc tak tylko uprzedzę, żeby nie było… po za tym to krótkie 18+ ;p
^^
- Z jakiej racji on ma być w
rodzinie, Dziesiąty?!- Jego krzyk odbił się od gładkich i wysokich ścianach
laboratorium - Nie zgadzam się na to! Równie dobrze może być szpiegiem wroga!
- Gokudera, spokojnie, on bardzo mi
pomógł - Tsuna próbował przytrzymać przyjaciela - Jest dobrym człowiekiem… Tak
sądzę… - Dodał swoim zakłopotanym głosem.
Hayato splunął na ziemię i zmierzył
blondyna nienawistnym spojrzeniem. Jego postawa go wkurzała. Zdawał się
zupełnie nie ekscytować faktem, że właśnie ich szef przyjął go do swojej
zajebistej rodziny. Doprawdy, szanował wolę Dziesiątego, ale czasem trudno mu
było pogodzić się z jego wyborami. Do tego ten dziwny wzrok, który zawiesił się
na nim zdecydowanie za długo. Niepokoił go w jakiś sposób. Czuł wręcz, że
ten koleś coś kombinuje. Dopełnieniem wszystkiego był kpiący uśmiech, który
zaserwował mu mechanik, gdy włożył do ust kolejnego, o dziwnym kształcie,
lizaka.
- Chcesz się bić?!- Wyciągnął w jego
kierunku pięść i pogroził nią nowemu.
Tym razem więcej osób musiało go
powstrzymać, przed rzuceniem się na Spannera.
…
- Więc…- Zaczął chłodno, obracając w
palcach laskę dynamitu, nie siląc się na uprzejmy ton.- Mówisz, że jesteś fanem
X-burnera Dziesiątego?- Oparł swoje buty o blat stolika, na którym mechanik
trzymał swój laptop. Lustrował jego tatuaż na szyi i prychnął w pogardzie na tą
dziwną ozdobę.
- Mógłbyś to zdjąć? - Gdy jednak jego
prośba została zignorowana, westchnął jedynie i wrócił do pisania programu. –
Owszem, większość życia poświęciłem na analizę jego zdolności i wykorzystania
tego w mechanice.
- Tworząc bronie, które miały go
zabić? - Warknął, nie mogąc się powstrzymać. Nie dostał jednak na to żadnej
odpowiedzi, co go jeszcze bardziej zirytowało.
Byli sami. Gokudera nie miał zamiaru
zostawiać „nowego”, by ten zaczął panoszyć się po ich bazie i wykradać
cichaczem tajne plany. Wziął za cel jego pilnowanie i teraz tu gnił, podczas
gdy cała reszta idiotów poszła do miasta z szefem, nieświadoma wewnętrznego
zagrożenia. Płakał nad swoim męczeństwem.
- Co tam tak szaleńczo piszesz?
Opracowujesz jakąś pułapkę? - Wstał znudzony i kopnął w stoliczek, rozchlapując
kawę ze stojącego na nim kubka.
- Nudzisz się? Nie musisz tu
siedzieć - Odpuścił komentarz na temat tego wybryku, udając obojętność.
- Powiem wprost. Nie lubię cię i ci
nie ufam. Do tego masz głos podobny do tej durnej krowy, co się ciągle plącze
pod nogami… Nie myśl sobie, że spuszczę cię z oka, choćby na minutę!
- W toalecie też? - Zapytał, unosząc
kącik ust, dalej pisząc.
- A żebyś wiedział! - Gokudera spalił
buraka, nie mając zamiaru odpuszczać.
- A spać też ze mną pójdziesz?
- Hej! Nie pozwalaj sobie,
blondasku! - Warknął wytrącony z równowagi i pochylając się, zamknął mu ekran
komputera - Może ciebie to bawi, ale ja jestem poważny. Nie dam ci skrzywdzić
nikogo z Vongoli. Nie myśl sobie, że jeśli Dziesiąty cię od tak przyjął, to ja
cię zaakceptuje i…- Zaniemówił.
Jego wywód został powstrzymany przez
różowego lizaka Spannera, który jeszcze chwilę temu był w jego ustach. Zaczął
czerwienić się po sam czubek głowy, gdy poczuł słodycz na języku i panikując,
szybko pozbył się nieoczekiwanego prezentu, rzucając nim o ziemię.
- Co ty wyprawiasz?! - Wrzasnął
zawstydzony.
- Zmarnować coś tak dobrego…-
Spanner patrzył w rozpaczy za swoim roztrzaskanym lizakiem.
- Co to miało być?! - Chwycił go za
jego zielony kombinezon i przyciągnął do siebie.
Mechanik obserwował go uważnie i
próbował nie parsknąć śmiechem, chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Zauważyłem, że też lubisz często
mieć coś w ustach i liczyłem, że to cię uciszy - Nawiązał do jego nikotynowego
nałogu i nie omieszkał zabarwić tego nutką podtekstu, co dało zamierzony efekt.
- Jesteś chory! - Odskoczył od niego
momentalnie, pokonany w tej bitwie i wrócił na swoje wcześniejsze miejsce, lecz
usiadł do mężczyzny plecami - Od początku wiedziałem, że jest coś z tobą nie
tak, cholerny zbolu! – Ukrył swoje wypieki, układając dynamit w równe rządki i
słuchając do końca dnia cichego uderzania w klawisze.
…
- Uri! Hej!- Jedną ręką trzymał
ręcznik zsuwający się z bioder, a drugą rozszalałego kota, który darł się tak,
jakby go obdzierali ze skóry rozchlapywał dookoła wodę - Do kurwy nędzy!
Przestań!- Odciągał go od twarzy, ale mały gnojek zawsze sobie do niej utorował
drogę. Cała łazienka była polem walki już od dłuższego czasu.
- Ktoś tu sobie nie radzi? - Pojawił
się nieproszony gość, lustrując pomieszczenie i zasapanego Gokuderę.
Ten głos dodał tylko oliwy do ognia.
- Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy,
idioto!- Krzyknął i syknął, gdy zwierzak wgryzł mu się w nadgarstek. Wrzasnął i
podskoczył jak oparzony, przez co puścił swoje jedyne odzienie i ślizgając na
umoczonej posadzce, zarył potylicą w kafelki. Leżał chwilę skulony na ziemi,
trzymając się za głowę i jęczał żałośnie, podczas gdy kot uciekł na korytarz.
- Wszystko w porządku? - Zapytał
Spanner, pochylając się nad cierpiącym.
- Dałeś mu uciec, bałwanie… - Jęknął,
nie mając jednak siły gonić za zwierzakiem. Bardziej go niepokoiło to, że leżał
nagi przed tym człowiekiem, który nie omieszkał się nawet kryć z tym, że patrzy
mu na krocze. Odepchnął wyciągniętą w jego kierunku dłoń i udając opanowanie,
wślizgnął się do basenu, starając zachować powagę - Będę musiał potem przez
ciebie go szukać…
- Mogę ci pomóc, jeśli chcesz -
Blondyn zrzucił z siebie ubrania i rozmasował zesztywniały kark, gdy zaczął się
zanurzać. Ledwo panował nad rozbawieniem.
- Phi, nie udawaj miłego, nie jestem
taki łatwy, jak reszta - Syknął, obracając obrażony głowę, myśląc o tym, jak
Dziesiąty zachwala ostatnio jego pracę i czując ukłucie zazdrości.
- Czyżby? - Podparł się łokciami o
brzegi basenu i wpadając na pewien pomysł, wyciągnął nogę w stronę Gokudery, by
musnąć nią jego łydkę.
Chłopak odsunął się w popłochu i
wściekły, ochlapał blondyna, obrzucając go serią wyzwisk.
…
Wił się pod nim, jęcząc słodko i
zaciskając dłonie na prześcieradle, wtulał twarz w poduszkę, by choć trochę
zatuszować swoją uległość. Język mężczyzny doprowadzał go do szaleństwa.
Nagle silne ręce obróciły go na
plecy i ich wzrok się spotkał. Twarz go piekła, lecz był zbyt rozpalony, by
zaprzeczać faktom lub silić na ciętą uwagę, które zwykle mu się nie kończyły.
- Nie sądziłem, że możesz być taki
potulny…- Szepnął Spanner oddychając ciężko, sadowiąc się między jego nogami i
śliniąc dwa palce, zwilżył jego czubek, by zejść następnie nimi niżej, w
znacznie ciekawsze miejsce. Przygotował go dokładnie, zanim zdecydował się na
więcej. Delektował jego zielonymi oczami, które lśniły i patrzyły na niego z
nieukrywanym zniecierpliwieniem i pożądaniem. W końcu blondyn pochylił się i
zastąpił rękę czymś o wiele bardziej podniecającym.
Wchodził w niego powoli tak, że czuł
dokładnie każdy kolejny centymetr. Odchylił się w tył, unosząc klatkę piersiową
i zaciskając palce na ramionach blondyna, skupiając się jedynie na doświadczanej
przyjemności. Miał ochotę głośno jęczeć i wypowiadać jego imię, gdy ten zaczął
się ostro poruszać. Wszystko było idealne, spełnienie się zbliżało, a turkusowe
tęczówki i zadziorny uśmiech tylko dodatkowo go nakręcały. Zaczął również
poruszać biodrami i gdy był już tuż tuż, nagle…
Wyrwał go ze snu ostry dźwięk
budzika.
W amoku okładał przedmiot w
poszukiwaniu przycisku, a gdy w końcu wyłączył upierdliwy jazgot, padł na
poduszki, przeczesując jasne włosy i krzywiąc z zażenowaniem na wspomnienie erotycznego
snu.
- Cholera, jest źle…- Szepnął i
wsunął rękę w spodnie, kończąc podniecenie kilkoma szybkimi ruchami. Doszedł
cicho i przekręcił na drugi bok, chowając twarz w pościeli i zaciskając mocno
powieki. Cieszył się, że ostatnio Tsuna musiał wcześniej wstawać i rozpoczynać
swój trening. Miał nadzieję, że w nocy również oszczędzał mu swoich
nieprzyzwoitych jęków. Nie wiedział już, co jest bardziej zawstydzające.
…
- Hej, Gokudera! - Tsuna przywitał
przyjaciela wchodząc do kuchni.- Źle wyglądasz, ostatnio gorzej sypiasz?-
Zapytał go z prawdziwą troską w głosie i przysiadł do stołu, biorąc wcześniej z
lodówki mleko i nalewając im obu.
- Wszystko w porządku, nie musisz
się o mnie martwić, Dziesiąty! - Chłopak wybuchnął aż za dużym
entuzjazmem, jak na swój wygląd - Jak idzie trening? - Zapytał szybko dla zmiany
tematu i zaczął opróżniać łapczywie szklankę. Ostatnio każdy poranek był dla
niego słodkim horrorem.
- Och…- Postanowił nie naciskać,
choć wcale go to nie uspokoiło - Już znacznie lepiej – Mam nadzieję, że szybko
uda mi się opanować pracę z nowymi soczewkami - Podrapał się z zakłopotaniem po
karku i uśmiechnął pocieszająco - To naprawdę duże ułatwienie, gdyby nie
Spanner, nigdy nie udałoby mi się do tego stopnia ulepszyć ataku - Zatrzymał
się, gdy zobaczył dziwną reakcję na imię mechanika - Polubiliście się, prawda? -
Zaczął ostrożnie, sięgając po ciastka zrobione przez Kyoko wczoraj wieczorem.
- Po moim trupie! - Syknął, nie
rozumiejąc, dlaczego jego szef zaczął się z niego śmiać.
…
- No mówię ci, to nie zadziała,
jeśli weźmiemy pod uwagę inne czynniki…
- Ale zobacz, mam wyliczenia, gdyby
tylko…
- Nikt cię nie pytał o zdanie.
Hayato zacisnął palce na kartce i
wziął głęboki oddech. Ostatnio, choć burzliwie, spędzali wspólnie całe dnie,
ale dzisiaj irytował go już wybitnie. Postanowił zajść trochę dalej niż zwykle,
nie mogąc rozgryźć do końca, jaka relacja się między nimi wytworzyła.
- Loczku, słuchaj co do ciebie
mówię! - Zaczął się przepychać, podstawiając mu pod nos swoje notatki. Poprawił
spadające z nosa okulary i przysiadł się do stoliczka, przylegając do Spannera
całym ramieniem, lecz ten dalej go ignorował. Wkurzony, sięgnął do zielonej
kieszeni na piersi mechanika i wyjął z niej ostatniego lizaka.
- Nie dam ci go, dopóki na to nie
spojrzysz! - Zagroził, machając mu przed nosem patyczkiem.
- Oddaj - Zmarszczył teatralnie brwi
i zmrużył w udawanej złości oczy, wyciągając w oczekiwaniu rękę.
- Nie - Prychnął, nie potrafiąc
ukryć rozbawienia na obrażoną minę blondyna.
- I tak nie przeczytam twoich
wyliczeń - Obrócił się z powrotem do komputera, dalej będąc niedostępnym.
- To trudno… - Odpakował lizaka i ku
boleści Spannera, władował go sobie do ust - W takim razie szkoda, żeby
się zmarnował…- Obrócił językiem patyczek i uśmiechnął z satysfakcją - Ale
pyszny… – Oblizał się z przyjemnością, nie zdając sobie sprawy, jak erotycznie
to wyglądało.
Nagle Spanner dźgnął go w bok i nim
Hayato się zorientował, wyjął mu lizaka i sam go przejął. Oburzenie
okradzionego nie miało granic.
- Osz ty! Oddawaj! - Rumieniąc się,
zaczął napastować rozbawionego blondyna w celu ponownego zdobycia patyczka. Gdy
jednak za niego chwycił, został mu w dłoni tylko on, a reszta w ustach
mężczyzny. – No nie!- Jęknął. – To był ostatni…- Burknął przygnębiony, nie
rozumiejąc, czemu zawsze musi być w tej relacji na straconej pozycji.
Blondyn przyglądał się mu chwilę w
zadumie, ssąc cukierka i nagle podejmując decyzję, pochylił się do niego.
Gokudera ze zdziwienia otworzył usta, w których zaraz potem poczuł truskawkowy
smak. Ciepłe wargi i język, musnęły go namiętnie, niespiesznie przekazując
pozostałość lizaka. Przyjął słodycz potulnie, o mało się nią nie dławiąc. Jego
zdziwienie nie miało granic, a ciało żywo zareagowało na gorącą pieszczotę. Ich
twarze dalej dzieliły milimetry, gdy ssał niespiesznie odzyskaną zdobycz, która
obijała się o jego zęby i w panice rozważał, co ma być dalej. Przyjmując
kolor dojrzałego buraczka, wpatrywał się w morskie oczy, które spokojne czekały
na kolejny ruch, tym razem najwyraźniej z jego strony. Serce biło mu w
piersi jak oszalałe, gdy ośmielił się powtórzyć to, czego przed chwilą
doświadczył. Przymykając oczy i pierdoląc swoją dumę oraz konsekwencje, oddał
pocałunek, rozkochując się w jego truskawkowym smaku.
Drzwi do pokoju cicho skrzypnęły,
przerywając im brutalnie.
- Hej, wszystko dobrze? Słyszałem
jakieś krzyki…- Zapytał nagle Tsuna, który bez pukania wszedł do pomieszczenia
i ze zgrozą patrzył na leżącego na podłodze, nieprzytomnego Spannera - Co się
stało?! Gokudera, dlaczego go uderzyłeś?! - Krzyknął przerażony.
Hayato bardzo szybko przyłożył
blondynowi w szczękę, nokautując go i udając, że nic się nie stało oraz
trzęsąc jak oszalały, wrócił do kartek, rozsypując je po całym stole i parząc
wylaną na spodnie kawą.
- Wszystko ok, Dziesiąty! Pilnuję
żeby ta zdradziecka żmija nie knuła nic za naszymi plecami! - Krzyknął odrobinę
za głośno i za piskliwie, poprawiając na nosie przekrzywione okulary i
wystawiając w stronę szefa drżącego kciuka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz