Tytuł: Skazani na siebie
Anime/Manga: One piece
Status: zakończone
Gatunek: yaoi
Liczba
rozdziałów: One-shot
Pairing: ZoroxLuffyxSanji
Postacie: Zoro, Luffy, Sanji, inni
Uwagi: 18+
Sanji
spojrzał na zegarek. Miał jeszcze trochę czasu.
- Drogie
panie… Pozwolicie, że się na chwilę oddalę? Wrócę do was najszybciej jak to
tylko możliwe! ♥ – Powiedział do grona otaczających go dziewcząt.
Oczywiście się zgodziły wzdychając i oglądając za przystojnym blondynem.
Wiedział, że powala urodą. W liceum mógłby mieć każdą dziewczynę. Kobiety uganiały się za nim
odkąd pamiętał. Idąc szkolnym korytarzem przeczesywał swoje złote włosy palcami i słyszał
pod ścianą piski jakiś pierwszoklasistek. Schlebiało mu to.
Pomyślał
sobie o tych pięknych, młodych, jędrnych ciałach i… gdy nikt nie widział,
zrobił minę wyuzdanego zboczeńca, wyobrażając sobie zmysłowe krągłości. Cieszył
się własnym powodzeniem. Choć... dziwnie nie mógł się na żadną z tych dziewczyn zdecydować. W każdej mu coś przeszkadzało i ostatecznie jeszcze miłosne podboje miał przed sobą. Czegoś mu brakowało...
Żałował, że
musiał opuścić grono swoich najwierniejszych aniołów, ale był gnany potrzebą
fizjologiczną. Udał się do najbliższej łazienki. Skierował się do ostatniej
kabiny. Zawsze ją wybierał, ponieważ pierwsze były najbardziej zdemolowane. Miał
wrażenie, że ludzie walczyli w nich o życie. Najchętniej nie korzystałby z niej w szkole, jednak
nic nie mógł poradzić na zwykłe, człowiecze potrzeby. Kręcąc nosem na
nieprzyjemny zapach, pociągnął klamkę.
To, co
ukazało się jego oczom, wywołało u niego szok.
Zobaczył
swoich dwóch najlepszych przyjaciół, Luffy'ego i Zoro, którzy całowali się namiętnie pod ścianą.
Gdy
zauważyli Sanjiego momentalnie od siebie odskoczyli. Zielonowłosy wyjął dłonie
spod koszulki niższego chłopaka. Policzki nakrytych na gorącym uczynku chłopaków zapłonęły
czerwienią, a usta lśniły jeszcze wcześniejszą gorączką pocałunków.
Oddychali szybko, jakby dopiero co przebiegli maraton.
- Sorry…-
Powiedział blondyn i w pośpiechu zatrzasnął kabinę. Serce biło mu jak oszalałe.
- Jak mogłeś
zapomnieć zamknąć drzwi?! - Usłyszał zduszony szept i głuche uderzenie w ścianę.
- Ups!- odezwał się drugi, skruszony głos.
Sanji wybiegł z łazienki. Miał mętlik w głowie. Nie mógł uwierzyć w to,
co przed chwilą widział. Biegł prosto do wyjścia ze szkoły. Nie miał zamiaru zostawać na
reszcie zajęć. Było mu gorąco, a serce nie chciało się uspokoić.
…
Następnego
dnia poszedł już do szkoły. Nie mógł przecież ukrywać się w domu jak jakiś debil. W
końcu świat się nie skończył. Było to dla niego dużym zaskoczeniem, to fakt, ale znał kilka par homoseksualnych, to nie była przecież jakaś nowość. A przynajmniej ciągle to sobie powtarzał. Nie mógł spać w nocy i wyglądał
teraz koszmarnie. Wiercił się w łóżku próbując zapomnieć o tym, co wczoraj zobaczył.
Nigdy w
życiu by nie pomyślał, że kiedykolwiek będzie świadkiem czegoś takiego. Znali
się przecież od przedszkola. On, Luffy i Zoro. Nierozłączna trójka. Jego
najlepsi przyjaciele. Bawili się, psocili, rywalizowali i wszędzie byli razem.
Nigdy nic jednak nie wskazywało, że oni…
Sanji potrząsnął
głową. Znowu zrobiło mu się gorąco.
Wszedł do
klasy. Jego przyjaciele już w niej siedzieli. Spojrzeli na niego i już mieli
podejść, ale blondyn szybko ich wyminął i skierował się do swojej ławki. Nie
czuł się na siłach by teraz o tym rozmawiać. W ogóle nie czuł się gotowy na coś
takiego. Był nawet trochę zły, nie wiedzieć czemu.
Lekcja się
zaczęła. Czuł wwiercające się w niego spojrzenie Luffy'ego. Gdy na niego zerknął
czarnowłosy miał zdruzgotaną, błagalną minę. Szybko odwrócił wzrok. Widział, że
robi głupio unikając ich, ale nie miał siły się z tym zmierzyć. Jeszcze nie.
- Proszę,
oto plan naszej jutrzejszej wycieczki. Zbiórka będzie o 6 rano, dlatego proszę
wszystkich o punktualność! - Krzyknęła nagle ich wychowawczyni.
O nie!
Zupełnie o tym zapomniał. Wycieczka klasowa! Przecież ustalili już wcześniej z
chłopakami pokój trzyosobowy i nie da rady teraz tego odkręcać. Spojrzał z
niepokojem na tamtą dwójkę i zamarł.
Zoro zabrał
kartę Luffy'emu, bo chciał pierwszy na nią zerknąć. Czarnowłosy się wkurzył i
chciał odebrać papier, ale zielonowłosy uniósł go nad swoją głowę. Luffy
sięgnął po niego ręką i zbliżył swoją twarz do Roronoy. Kiedy ich spojrzenia
się spotkały Sanji fizycznie poczuł na swojej skórze elektryzujący prąd, który
wytworzył się między tamtą dwójką. To był właśnie TEGO typu wzrok. Wzrok ludzi,
którzy fizycznie siebie pożądają. Odwrócił się pospiesznie udając, że nic nie
widział. Zawsze tak było? Zawsze i dopiero teraz to dostrzega? Czy teraz już zawsze
tak będzie?
Policzki
zaczęły go piec, gdy zaczął sobie wyobrażać to, co wczoraj widział. Coś
nieprzyjemnie skręciło mu się w brzuchu. Przełknął ślinę. Musiał poluźnić
krawat bo zrobiło mu się duszno. Do końca nie rozumiał czemu tak reaguje. W czasie przerw próbował się skupić na otaczających go dziewczynach, ale jakoś nie mógł. Dlaczego to tak bardzo odciągało jego myśli?
Co on teraz
ma zrobić…?
Unikał ich aż do końa dnia, a po zajęciach również
szybko uciekł do domu próbując wymyślić wymówkę na jutrzejszy wyjazd.
…
Oczywiście
jego przybrany ojciec Zeff nie nabrał się na żadne udawanie choroby ani inne
błagania. Był to dla niego wyjazd o nazwie „przetrwanie” i nie wyobrażał sobie,
żeby jego syn nie uczestniczył i nie przebiegł choć raz w życiu przez pole
minowe. Nawet jeśli Sanji próbował mu wytłumaczyć, że najgorsze co będą robić,
to obierać ziemniaki.
Blondyn
człapał niezadowolony ze swoim bagażem na miejsce zbiórki. Specjalnie odwlekał
wyjście jak najdłużej, żeby dobić do reszty grupy w czasie wchodzenia do
autobusu. Porzucił całkowity plan ucieczki bo nie uśmiechało mu się szukać
noclegu jako licealista na pełne trzy noce. Wyglądał zza rogu co chwilę i gdy uznał, że
nadszedł już dobry moment, podbiegł do klasy. Wsiadając do busa zauważył, że na
samym końcu Luffy już usiadł z Zoro, zajmując jedno miejsce więcej. Sanji jednak
w panice obrócił się do zielonowłosej dziewczyny na przodzie, która kochała się
w nim od podstawówki. Zapytał nonaszaladzko czy może się przysiąść,
powodując u niej prawie zawał serca i omdlenie. Monet szybko zabrała swoje
rzeczy i zrobiła blondynowi miejsce.
Całą podróż
zabawiała go opowieścią o swoim wujku chemiku i jego miłości do eksperymentów.
Był jej poniekąd wdzięczny, bo nie musiał się skupiać na tym, co będzie musiał
znosić na wycieczce, nawet jeśli opowieść wcale go nie ciekawiła.
Podróż nie
trwała długo. Ośrodek w którym mieli nocować znajdował się w pięknym lesie nad
jeziorem. Pogoda im szczególnie dopisała.
Zajeżdżając
na miejsce Sanji poczuł jak spinają mu się wszystkie mięśnie. Przeciągał
odejście od Monet jak najdłużej, by wszyscy opuścili autobus. Potem pożegnał
się ładnie z zarumienioną dziewczyną, którą zaraz dopadły wszystkie inne
koleżanki, a sam udał się z bagażem do budynku, szukając drzwi od swojego
pokoju. Stając przed nimi przełknął ślinę. Były uchylone. Chłopacy musieli być
w środku. Nie może przecież dalej uciekać...
Wziął kilka
głębokich wdechów, zebrał się w sobie i je pchnął. Jego przyjaciele
siedzieli na podłodze i spojrzeli na niego. Wyglądało jakby im przerwał cichą
rozmowę. Luffy wstał. Nikt się nie odezwał. Sanji bez przywitania wtoczył bagaż
na trzecie, jeszcze niezajęte łóżko.
- Hej - pierwszy odezwał się Zoro, ale nie doczekał się odpowiedzi. Blondyn w ciszy
rozpakowywał torbę. Kątem oka zlustrował też pomieszczenie.
Był to
zwykły pokoik z gołymi, niebieskimi ścianami. Nie było w nim nic więcej prócz
tego, co powinno się znaleźć. Trzy proste łóżka, trzy szafki nocne, jedna
większa szafa, obskurny dywanik, obleśne firany, jedna lampka, wyjście na
prowizoryczny balkon, z którego można było wyskoczyć od razu na zewnątrz i mała
łazienka.
– Pójdziemy
na papierosa? - Zapytał Roronoa. Milczenie między nimi zaczęło gęstnieć na tyle,
że było aż fizycznie odczuwalne. Luffy też chciał coś powiedzieć, ale dusił się
by tego nie zrobić. Najwyraźniej zielonowłosy mu zabronił.
- Jasne. -
Zgodził się Sanji po chwili. Nie może przecież ich ignorować. Musieli znaleźć dogodne
miejsce, by nikt z nauczycieli i uczniów ich nie przyłapał. W końcu oddalając
się dostatecznie od budynku, znaleźli dogodną polankę i pod osłoną krzaków, usiedli na zielonej trawie. Blondyn wyciągnął pudełko fajek i podzielił się z
Zoro. Luffy przyszedł jak zwykle jedynie dla towarzystwa, ale wiedział że to
był tylko pretekst do rozmowy. Trochę się denerwował.
- Zły jesteś
na nas? - Zapytał od razu czarnowłosy. Widać było że nie mógł się opanować.
Sanji podejrzewał, że Luffy najbardziej to przeżywa. Z ich trójki był
najbardziej uczuciowy. Zoro spiorunował go spojrzeniem.
- Nie… Nie
jestem… - Odpowiedział zaciągając się głęboko dymem. W sumie nawet nie wiedział,
o co mu za bardzo chodzi.
- To co
jest? - Zapytał Roronoa strzepując popiół na ściółkę. – Unikasz nas.
Chwila
ciszy. Sanji nie mógł się opanować. W końcu znali się nie od dziś, nie musi
niczego udawać.
- Czemu mi
nie powiedzieliście? - Wypalił. Zastanawiał się czy to właśnie z tego powodu
czuje taką frustrację. Nie odczuł jednak ulgi po tych słowach.
Zoro
podrapał się po karku i włożył papierosa do ust.
- A co
mieliśmy powiedzieć? - Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Od kiedy
to trwa? - Blondyn wpatrywał się w żarzący koniec swojego gwoździa do trumny.
- Od pół roku…? – Zielonowłosy wzruszył ramionami. Luffy kiwał się na boki
siedząc po turecku. Wyglądało jakby bardzo chciał się wtrącić.
Sanji był
zaskoczony. Myślał że to świeższa sprawa. Przecież prawie codziennie po szkole
coś wspólnie odwalali. Nie dostrzegł tego? Czemu się ukrywali? Tym bardziej
poczuł ukłucie w sercu, że mieli przed sobą taką tajemnicę.
- Sanji, nie
chcesz już się z nami kumplować? - Zapytał Luffy zdruzgotany.
- Oczywiście
że chcę, głąbie! - Krzyknął na niego blondyn. Nie o to mu przecież chodziło –
Tylko po prostu… Zaskoczyliście mnie. To wszystko.
- A teraz co
myślisz? - Zapytał Zoro gasząc papierosa w ziemi.
- Nie wiem… -
powiedział szczerze Sanji. Jeszcze to chyba do niego za bardzo nie dotarło. Żeby
nie musieć się dalej tłumaczyć zapytał o to, co go interesowało. – Jak to się
stało… że jesteście razem?
Zoro z
Luffym wymienili spojrzenia i uśmiechnęli dwuznacznie. Sanjiego to trochę
zirytowało. Czy zadał głupie pytanie?
- Nie
jesteśmy razem.- Sprostował Zoro wyciągając się na trawie i patrząc na korony
drzew.
- Co? -
Blondyn teraz już nic nie rozumiał. – To czego ja byłem świadkiem? - Wątpił,
żeby to źle zinterpretował.
Cisza.
Zielonowłosy nie kwapił się żeby odpowiedzieć.
- To tylko
taka… zabawa - Powiedział Luffy, szczerząc się z zakłopotaniem.
- Zabawa?-
Sanji otworzył szeroko oczy.
- Po prostu…
lądujemy w łóżku od czasu do czasu. I tyle.- Roronoa powiedział to z takim
spokojem, jakby oznajmiał coś całkowicie naturalnego.
Sanjiego
jakby piorun strzelił. Rumieniec zawstydzenia wpełzł na jego policzki. Czy on
dobrze słyszał? Oni są po prostu… kochankami? Bez większych zobowiązań?
Domyślał się , że oni mogą już TO robić, ale… Myśleć, a być pewnym to zupełnie
inna kwestia. Pomimo wszystko, wywołało to u niego niemały szok. Do tego to nie
było poważne? Oni to robią od tak? Dla przyjemności? Nie pojmował.
- I tyle? -
Zapytał jeszcze nie otrząsnąwszy się z niedowierzania - I wy tak potem…
normalnie?
- No tak.
Jak my teraz. A co?- Zoro przyglądał się jego reakcji powstrzymując się od
uniesienia kącików ust w uśmiechu.
- Nic… Tylko
to takie…- Blondyn przełknął ślinę. Nie wiedział jak się określić. Zwłaszcza,
że wypowiedź przyjaciela wybiła go z równowagi. Żałował, że już spalił
papierosa bo nie wiedział co ma zrobić z drżącymi rękami.
- Dziwne? -
Dokończył za niego Zielonowłosy.
- No - Sanji zaśmiał się z tych nerwów. Ale było mu trochę lżej. Bał się wcześniej, że od
teraz będzie zawsze on i „oni”. Lepiej się poczuł wiedząc że nie są parą. Mimo,
że i tak czuł różnicę, ale już nie aż tak znaczną. Co nie zmieniało faktu, że
robią TO. Myśl o tym wywoływała inne uczucie, którego na razie nie potrafił
określić. Wyprzedzili go w sprawie, do której tak ślamazarnie się zabierał.
- Ale jest w
porządku? - Dopytywał się Luffy. Widząc zmianę w postawie przyjaciela, trochę
się rozluźnił.
- W porządku -
Blondyn kiwnął głową. Cieszył się, że mają tę rozmowę za sobą.
…
Popołudnie
spędzili na ogólnych zajęciach fizycznych, które zgotowali im wychowawcy mogący
w końcu wyżyć się na denerwującej ich młodzieży. Sanji musiał przyznać, że nie
spodziewał się czegoś takiego, ale w przeciwieństwie do innych nie miał
problemów z kondycją. Bez problemów razem z Zoro i Luffym pokonywali innych i
wygrywali konkurencje przy piskach szalejących dziewczyn. Ich ciała były
przyzwyczajone do tego typu wysiłku. Uwielbiali sport i było to po nich widać.
Sanji szczególnie ubóstwiał biegać, Roronoa miał treningi walki mieczem, a
czarnowłosy… Nie wiadomo w sumie co robił, ale miał niesamowitą siłę, o czym
mógł się przekonać niejeden ich przeciwnik. Nikt ich nigdy nie pokonał w żadnej
bójce. Nie na darmo cała trójka zwana była jako Monster Trio w szkole. Tytuł
zobowiązuje. Gdy było głośno o jakiejś akcji, nie było mowy żeby oni nie brali
w niej udziału. Byli po prostu najsławniejszymi rozrabiakami w szkole.
Dzisiejsze tory przeszkód były dla nich pikusiem.
Blondyn w
ciągu dnia bardziej oswoił się z myślą, że jego najlepsi przyjaciele są
kochankami. Przynajmniej na tyle, by móc z nimi normalnie przebywać.
A
przynajmniej tak myślał do wieczora.
Gdy spoceni
i zmęczeni po całym dniu władowali się do pokoju, Luffy chwycił swój ręcznik i pierwszy zajął łazienkę. Sanji przez chwilę myślał, że Zoro pójdzie za nim, ale
gdy zobaczył jego wzrok, chyba się rozmyślił. Blondyn przełknął ślinę. Dziwnie
mu się zrobiło. Zwłaszcza, że wyczuł, że Roronoa chętnie dołączyłby do
Luffy'ego, ale się powstrzymał ze względu na niego. Jednak z drugiej strony był
mu wdzięczny. Gdy czarnowłosy skończył, chwilę się pokłócili o
to, kto ma być następny, ale w bitwie na brud Zoro wygrał, dlatego Sanji musiał
przeczekać jeszcze jedną kolejkę. Gdy w końcu mógł się wykąpać i zamknął za
sobą drzwi, bał się pomyśleć, co może zastać, jak wróci. Próbując się nad tym nie
zastanawiać, wskoczył pod wodę.
Brodzik był
cały od piachu. No cóż. W końcu czołgali się dzisiaj w błocie. Namydlił
posklejane włosy. Starł z siebie cały brud popołudnia. Gdy zakręcił kran i
zrobił wszystko, co człowiek w łazience zrobić powinien, bał się wyjść, by nie
zastać chłopaków w dwuznacznej sytuacji. Ubrał piżamę. Głośniej zaczął się
krzątać, tworząc prowizoryczny hałas wydostawania się z kafelkowego królestwa i
nacisnął klamkę. Oczywiście nie uchylił od razu drzwi tylko udał, że o czymś
jeszcze zapomniał i dopiero wtedy opuścił łazienkę.
Luffy i Zoro
leżeli grzecznie w swoich osobnych łózkach, śmiejąc się z jakiejś dzisiejszej
sytuacji na ćwiczeniach. Sanji uspokojony, ułożył starannie, jak to miał w
zwyczaju, swoje rzeczy i rozwiesił ręcznik, co musiał uczynić również z
ręcznikami przyjaciół, którzy złożyli wszystko w jedną kupę i rzucili w kąt.
Pogadali jeszcze przed snem o wydarzeniach dzisiejszego dnia i kłócili się,
który z nich szybciej pokonał tor przeszkód. W końcu tematy się urwały i każdy
przekręcił się na drugi bok.
Choć Sanji
bardzo chciał, to nie mógł zasnąć. Mimo że Zoro z Luffym spali w oddzielnych
łóżkach to wciąż w głowie miał tylko jedno.
Oni się,
kurwa, pieprzą.
Miał nawet
wyrzuty sumienia, że w jakimś sposób im teraz przeszkadza. Nigdy nie miał
czegoś takiego. Mimo, że nie byli parą, to czuł wytwarzający się dystans, który
sam tworzył. Bał się tego.
Nie wiedział
ile tak patrzył w sufit. Gdy prawie mu się oczy zamknęły, usłyszał szelest
zsuwanej kołdry. Bardzo delikatny. Zbyt delikatny, żeby mógł być niezamierzony.
Zamarł. Jego
oczy, całkowicie przyzwyczajone do ciemności, widziały, jak Luffy na
paluszkach przemyka do łóżka Zoro i wślizguje się pod jego pościel. Blondynowi
zaczęło szybciej bić serce. Nie widział teraz za dużo, ale kołdra unosiła się
od ich ruchów. W tej wszechogarniającej ciszy skrzypienie łóżka wydawało się
niemiłosiernie głośne. Sanji'emu zrobiło się gorąco. Usłyszał nagle coś, od czego
przeszedł go dreszcz. A mianowicie odgłosy pocałunków. Nie wiedział co ma
zrobić. Nakryć się poduszką i udawać dalej, że śpi, czy wyjść? Takiej sytuacji właśnie się obawiał.
- Sanji
śpi? - usłyszał nagle stłumiony szept.
- Nie wiem.
Chyba tak.
Sanji
zacisnął dłonie na pościeli. Przełknął ślinę. Wlepił wzrok w sufit i próbował
myśleć o czymś innym, ale skrzypienie desek i słyszalne, przyspieszone oddechy
nie pozwalały mu uciec myślami od tego, co się dzieje obok niego. Nie mógł tego
znieść. Miał wrażenie że zaraz od tych dźwięków eksploduje mu głowa. Poczuł
nawet irytację. Przecież oni nie są sami w pokoju, do cholery!
Zerwał się z
łóżka z hukiem i łapiąc paczkę papierosów poszedł do łazienki, nie oglądając się
za siebie. Zapalił światło, trzasnął drzwiami, usiadł na kalpie od sedesa i
odpalił papierosa, próbując uspokoić swoje nerwy.
Dłonie mu
drżały.
Zaciągając
się dymem zastanawiał się, co mu tak naprawdę przeszkadza. Gdyby sprowadzili do
pokojów dziewczyny i któryś z nich by ją obracał to nie miałby aż takiego z tym
problemu. Chyba. W każdym razie chodziło o to, że to byli ONI. To go bolało.
Ale było coś jeszcze, co poczuł od samego początku i do czego próbował się nie
przyznawać.
To była
zazdrość.
Podciągnął
kolana pod brodę i objął je rękami. Miał ochotę głośno zakląć.
Nagle
rozległo się pukanie do drzwi.
- Sanji?-
Był to głos Luffiego.- Wszystko ok?
Blondyn nie
odpowiedział. Był zły. Miał do nich żal. Z drugiej strony sam siebie nie
rozumiał. Nie wiedział czego on właściwie od nich chce.
Nagle
czarnowłosy wparadował do łazienki bez uprzedzenia. No tak. Tutaj nie było
zamka.
-
Przepraszam, wrócę do łóżka. – Wyglądał naprawdę na skruszonego. Miał na sobie tyko spodnie od piżamy.
- Nie
przejmujcie się mną. Dokończcie co macie... ja tu sobie posiedzę…- Powiedział
Sanji, biorąc kolejny nikotynowy wdech.
- Nie bądź
zły…- Luffy zaciskał kurczowo rękę na framudze.
- Nie
jestem. W porządku. Powiedziałem żebyś się nie przejmował. - Sanji próbował go
zbyć. Nie mógł patrzeć na jego zmierzwione włosy i wielką, różową malinkę na
jego piersi.
Chwila
ciszy. Widać było, że chłopak ma wyrzuty sumienia, ale miał też ochotę
dokończyć to, co już zaczął.
- Na pewno…?
– Zapytał z wahaniem.
- Jasne…-
Blondyn przyłożył papierosa do ust. Miał już to gdzieś.
Luffy
przymknął drzwi i już chciał odejść, ale się zatrzymał.
- Co znowu? -
warknął i znów wziął porządnego bucha.
- A może... chcesz do nas dołączyć? - Czarnowłosy zadał to pytanie tak, jakby
chodziło o to, czy ma wyjść z nim na zakupy albo zrobić jedzenie.
Blondyn
pierwszy raz w życiu tak zakrztusił się papierosem. Kaszlał tak mocno, myśląc, że wypluje płuca. Oczy zaszły mu łzami. Serce szaleńczo zaczęło obijać się o żebra.
- Czy-czy
ciebie po-pojebało?! - Sanji czuł że zrobił się cały czerwony. Założył nogę na
nogę, by ukryć jakie wrażenie zrobiła na nim ta propozycja. Choć bardzo chciał,
nie mógł nic poradzić na nagłe palące uczucie między nogami.
- Sanji,
chodź… będzie fajnie…- Luffy widząc taką reakcję przyjaciela podszedł do niego
i oparł mu ręce na kolanach.- Zoro by bardzo chciał…
- C-co?- Tym
razem to już totalnie go zmiotło. Jak to chciał…? Zrobiło mu się strasznie
gorąco po tym wyznaniu i zaschło w gardle.
- Chodź -
Luffy wyciągnął do niego rękę. Sanji jeszcze nigdy w życiu tak się nie wahał
przed czymś, czego tak bardzo chciał spróbować. Myślał o tym. Przyznał. Od
momentu gdy powiedzieli że to jedynie zabawa… To przyznał, sam przed sobą, że też jest chętny na
takie rzeczy. To było zbyt podniecające. Czasem łapał się na tym, że patrzy na mężczyzn. Ba, czasem bał się, że to jest właśnie powód, dla którego nie jest w stanie zaliczyć żadnej laski. Do tego ich relacje… Zawsze były
bardzo bliskie. Jako mężczyźni byli atrakcyjni i nie mógł temu zaprzeczyć. Nie
mógł też nie powiedzieć, że nigdy nie zawieszał na nich wzroku. Takie rzeczy…
Na jakie właśnie przed chwilą dostał propozycję… To było dla niego zawsze
nieosiągalne do spełnienia. Coś nierealnego, abstrakcyjnego. Coś, czego nigdy w
życiu nie odważyłby się zaproponować, nawet jeśli czasem miał takie myśli. A
teraz?
- Sanji? -
Ponaglił go czarnowłosy widząc że się waha.
- S-sam nie
wiem - nie wiedział czemu się jąka. Chyba z ekscytacji. Z jednej strony się
bał. Nie wiedział, co go czeka, nie wiedział, jak to ma wyglądać. Przecież oni
już to robili. Samo to, że nie mógł, lub nie chciał zaprzeczyć dało mu do
zrozumienia, że gdzieś w głębi siebie też tego chce. To się działo po prostu za szybko.
W końcu
został pociągnięty za rękę przez czarnowłosego i wyciągnięty z łazienki. Obok
drzwi stał oparty o ścianę Zoro, również w samych spodniach. Teraz Sanji
zupełnie się speszył. Ten glon też tego słuchał. Stali tak we trójkę w ciasnym
korytarzyku.
Zielonowłosy
w końcu się odezwał, nie patrząc na blondyna.
- Szybka
decyzja. Tak czy nie? Jeśli nie, to wszyscy wracamy do łóżek i śpimy.
Chwila
ciszy. Sanji miał burzę w głowie. Nie wierzył, że oni mu to proponują. Ta
oferta była tak samo niemoralna, co kusząca. Czy to nie za duże ryzyko? Z trójki
przyjaciół zamienią się zaraz w trójkę kochanków. Czy to nie popsuje ich
relacji? Czy wszystko po tej decyzji będzie takie jak dawniej? Czy będą się
dalej przyjaźnić?
- W takim
razie…- Zoro nie słysząc żadnej odpowiedzi uznał to za odmowę i już się
odwracał, gdy nagle blondyn się odezwał.
- Dobra - Wyrzucił jednym tchem. Wargi i dłonie mu drżały. – Okej - Powtórzył głośniej,
bo miał wrażenie że nie było go prawie słychać. Postawił wszystko na jedną
kartę, pchany strachem przed odseparowaniem od przyjaciół i pożądaniem, które się
w nim obudziło.
- Okej, co? -
Dopytał się zielonowłosy, patrząc podejrzliwie.
- Chcę - Nie
mógł się zdobyć na pełniejsze zdanie. I tak miał problem w wypowiedzeniem
czegokolwiek. Ekscytacja odbierała mu oddech.
Zoro
wyglądał na szaleńczo zdziwionego. Wręcz wstrząśniętego. Luffy zaśmiał się
uradowany i chwycił Sanji'ego za ręce. Pociągnął spiętego blondyna i
podprowadził do swojego łóżka. Cieszył się jak dziecko.
- Widzisz
Zoro! Mówiłem - Powiedział czarnowłosy. Jego postawa nagle całkowicie się
zmieniła. Przymknął oczy i spojrzał na Sanji'ego jak na wyjątkowo dobre
jedzenie. Blondyn znał ten wzrok i nigdy nie pomyślał, że będzie nim
obdarowany. Nie poznawał przyjaciela.
- Wiesz, że
teraz nie masz odwrotu? - Sanji usłyszał za sobą jakby pomruk. Każdy mięsień
odpowiedział momentalnym skurczem.
- Wiem,
idioto! - Blondyn zareagował nerwowo. Potrafi brać odpowiedzialność za swoje
słowa, do cholery! Przełknął ślinę. Czuł się jak zwierzyna zapędzona w róg przez
dwa drapieżniki. Jedyne, co się nie zgadzało to to, że nie mógł się doczekać
dalszej części. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie czegoś tak pragnąć, nie
zważając na konsekwencje.
- Zoro, co
my z nim zrobimy? - Luffy wskoczył na pościel.
- Klęknij na
łóżku - Sanji usłyszał rozkaz zza pleców, który wywołał u niego kolejną falę
dreszczy. Potulnie zrobił to, czego Zoro od niego oczekiwał. Włoski na
jego ciele unosiły się z podniecenia. To było niesamowite.
Gdy już był
na łóżku, poczuł jak Roronoa za nim klęknął. Poczuł na plecach jego gorącą
klatkę piersiową i twarde przyrodzenie, które otarło się o jego pośladki.
Zabrakło mu tchu. Gorący oddech owiał jego szyję. Luffy za to znalazł się nagle
z przodu i bez ceregieli złączył ich wargi.
Choć Sanji
robił to już z niejedną dziewczyną, to zaskoczyła go inność tego pocałunku.
Sama świadomość, że robi to Luffy'm już była niezwykle pobudzająca. Odwzajemnił
go niepewnie. Błądzące ręce chłopaka zahaczały o gumkę przy jego spodniach.
Język czarnowłosego bez oporu przedostał się do wnętrza jego ust i poruszał się
w nich, wzbudzając w blondynie pokłady nigdy nieuzewnętrznionego pragnienia.
Nagle poczuł dłonie Roronoy, które zaczęły mu rozpinać koszule od piżamy. Guzik
po guziku. Schodząc coraz niżej. Miał wrażenie, że opuszki palców, które
drażniły jego nagą skórę wypalają na niej delikatne ślady. Język zielonowłosego
przejechał po jego szyi, która musiała już płonąć od czerwieni. W jego głowie
obijała się informacja, że jest właśnie pieszczony przez dwóch zajebiście
seksownych facetów i wcale mu to nie przeszkadza. Jego przyrodzenie było
niezmiernie szczęśliwe z takiego obrotu spraw. Rozłożył ręce pozwalając dłoniom
zielonowłosego zsunąć mu koszulę z ramion. Teraz poczuł pocałunki na swojej
szyi i karku. Nie sądził, że ten durny glon może być taki uwodzicielsko
obłędny. Nie wspominając o Luffym. Westchnął z rozkoszy w usta uśmiechającego
się przy tym chłopaka.
Czarnowłosy
nie przerywając pocałunku, położył mu dłonie na plecach i sunąc niżej, powoli
ściągnął mu spodnie do kolan. Jego członek wyskoczył z krępującego go
materiału i sterczał, prosząc się o dawkę pieszczot. Był już delikatnie
wilgotny od narastającego z każdą chwilą podniecenia.
Sanji był
teraz obnażony, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Chciał jedynie więcej i
więcej. Niepewnie przejechał dłońmi po nagiej klatce piersiowej Luffy'ego czując
pod palcami ciepłą, gładką skórę. Zastanawiał się ile razy w swoim życiu miał
ochotę to zrobić i nigdy się nie odważył.
Nagle na
jego członku zacisnęła się dłoń zielonowłosego. Niekontrolowanie jęknął, tak go to
zaskoczyło. Przerywając pocałunek odchylił się do tyłu, owładnięty tym
doznaniem. Poczuł na swoich pośladkach już nagą twardą męskość chłopaka, która
delikatnie się o nie ocierała.
- Załóż ręce
z głowę.- Usłyszał szept w swoim uchu. To, że Zoro mu rozkazywał, było uczuciem
nie do opisania podniecającym. Zwykle nie dawał sobą tak rządzić, wykłócał się
o każdą drobnostkę byle tylko postawić na swoim, a tutaj miał ochotę mu się
całkowicie podporządkować. Zwłaszcza, że było mu tak dobrze. Nie dopuszczał w
tym momencie niczego, co krzyczała jego świadomość. Chciał się poddać
tej sytuacji. Zrobił jak mu kazano. Jedną rękę oparł na szyi Zoro, a drugą
chwycił się za swoją.
- Grzeczny
chłopczyk…- Zoro wymruczał mu do ucha, na co Sanji spąsowiał. Nigdy nie czuł się
tak podniecony i słodko upokorzony.
Podczas gdy
Roronoa przesuwał ręką po jego penisie, Luffy zajmował się jego przodem, całując
jego klatkę piersiową i robiąc kółka językiem wokół jego pępka. Chłopak miał
przy tym niezłą radochę.
- Zoro, podoba
mu się to - Powiedział, przygryzając blondynowi delikatnie skórę na brzuchu, co
zostało podsumowanie jękiem przyjemności ze strony pieszczonego.
- Nasz
blondynek od początku chciał się zabawić…- Roronoa czuł jak palce Sanjiego
zaciskają się na jego skórze i drżą, przy każdym dotyku czy pocałunku. Zoro słysząc i
widząc ekspresję na tej pociągającej twarzy tylko bardziej się nakręcał. Brak mu było słów, by opisać zaskoczenie na zgodę blondyna. Myślał, że od chwili, gdy nakrył ich w
łazience, przestanie się do nich odzywać i zerwie z nimi znajomość. Gdyby
wiedział, że ta głupia brew jest na tyle perwersyjna, to już dawno by do niego
z Luffy'm wystartowali. To skakanie wokół dziewczyn go całkowicie zmyliło. Od kiedy z Luffy'm
zaczęli to robić, ciężko mu było nie wyobrażać sobie dołączającego do nich
Sanji'ego. Zwłaszcza, że czarnowłosy ciągle o tym pierdolił.
- Zamknij…
się! - wydyszał Sanji pomiędzy oddechami. Nagle poczuł dłoń Zoro na swoim
policzku, która kazała mu skręcić głową i pozwoliła na zetknięcie ust z tym
zielonowłosym idiotą. Rozchylił chętnie wargi, zapraszając język Zoro do środka
i sam się odwdzięczając, pragnął poczuć go jak najgłębiej. Ten pocałunek
sprawił, że zrobiło mu się słabo. Już ledwo trzymał dłonie nad głową i choć
szyja go bolała, całując się pod takim kątem, to nie mógł przestać tego robić.
- Hej! Ja
też chcę! - Luffy wyprostował się naburmuszony i wyciągając szyję nad
ramieniem Sanjiego, przerwał im przyjemność i sam złączył wargi z Zoro.
Blondyn
słyszał przy swoim uchu ich pocałunki, co niesamowicie go podniecało. Jego penis
z penisem czarnowłosego ocierały się o siebie i dodatkowo były ściskane przez
palce Zoro. Reszta dłoni obydwu chłopaków błądziła po jego ciele w górę i
w dół doprowadzając do szaleństwa. Był przyparty ciepłymi ciałami z dwóch stron
i miał wrażenie, że zaraz spłonie. Ręce Zoro powędrowały nagle do jego pleców i
zacisnęły się się na jego pośladkach, co przyprawiło go o wstyd i jednocześnie o
przyjemność. Było mu tak dobrze, że czuł zbliżające się uniesienie. Zaczął
głośniej oddychać. Jeszcze chwila i przez jego ciało przeszłyby pierwsze
skurcze rozkoszy. Zielonowłosy widząc to, odkleił się od Luffiego.
- Hej, ten
nam tu zaraz dojdzie - Prychnął z uśmiechem, zadowolony z tego, jak bardzo
działają oboje na blondyna. Odczuwał dziką satysfakcję. Nigdy nie miał nad nim
żadnej władzy, a teraz to przychodziło mu z taką łatwością…
- Chyba
trzeba trochę zwolnić… - Czarnowłosy podchwycił to i odsunął się od Sanjiego,
który skomentował to pełnym rozczarowania jękiem, który wyrwał się niechcianie
z jego ust.
- Połóż
się…- Roronoa wyszeptał mu do ucha. Pchnął zdezorientowanego blondyna na plecy
nim ten zdołał zareagować. Luffy z zadowolonym uśmiechem zsunął mu do końca
spodnie, co również uczynił ze swoimi i następnie razem z Zoro zajęli miejsca
po obu jego stronach. Całkowicie nadzy, zaczęli go całować po szyi. Ich ręce
powędrowały do jego ciepłej i nabrzmiałej męskości. Sanjiemu zaparło dech. Czuł
jak przesuwają swe dłonie po jego trzonie, schodząc od czasu do czasu do jego
jąder i obracając je w palcach. Nigdy nie przypuszczał, że ręce mężczyzn
kiedykolwiek będą go tak podniecać i sprawiać mu taką przyjemność. A przecież
to one najbardziej wiedziały czego pragnie. Całowali go na przemian, lecz wiedział
dokładnie czyi jest każdy pocałunek. Luffy był zachłanniejszy i bardziej
niecierpliwy. Zoro mniej delikatny, ale bardziej zmysłowy. Ich dotyk także się
różnił. Te dwa doznania przeplatały się ze sobą, tworząc niesamowite fale przyjemności. Sanji miał ochotę się podnieść i sam trochę przejąć inicjatywę, ale
poczuł, że jego ręce są przyparte do łóżka. Trzymali je obydwoje w mocnym
uścisku. Pomimo tego zniewolenia, czuł się cudownie. Myślał że zaraz eksploduje
od emocji. Był tak podniecony, że już wcześniej spokojnie by doszedł, gdyby
chłopacy mu pozwolili. To było irytująco nieziemskie. Czuł, że dokładnie
wiedzieli co robić i że specjalnie przeciągają tę chwilę.
- Zoro, chcę
mu to zrobić…- Luffiemu zaświeciły się oczy w ciemności, na co blondyn chętnie
przełknąłby ślinę, gdyby nie miał tak sucho w gardle. Jego penis nieznacznie
drgnął zastanawiając się nad tym, na co czarnowłosy ma taką ochotę.
- Tylko nie
przesadź - Zielonowłosy oblizał ostentacyjnie wargi.
- C-co
jest? - Blondyn próbował myśleć, ale znowu zostało to przyćmione przez usta
Zoro. Miał wrażenie, że ten mężczyzna przy tym mruczy. Jak duży kot.
Czarnowłosy
zaczął swoimi pocałunkami schodzić niżej, zabawiając się sutkami blondyna,
delikatnie je podgryzając. Miał wyczucie, skurczybyk.
Sanji chciał
jęczeć. Choć było to zawstydzające, musiał to robić podczas pocałunków, bo Zoro
nie dawał mu chwili na oddech. To bardzo podniecało chlopaka. Celowo blokował mu
wargi, by nie pozwolić na uwolnienie choćby drobnego dźwięku. Czuł jak tamten
chce zaczerpnąć powietrza. Nie mógł się powstrzymać od tej przyjemności.
Wiedział, że Luffy schodzi z pocałunkami coraz niżej i Sanji'emu coraz trudniej
się kontrolować. Jego blade dłonie chwyciły Zoro za ramiona i chciały
odepchnąć. W końcu zielonowłosy się zlitował, czując, że może zaraz przegiąć.
- Daj mi…
odetchnąć… - Powiedział Sanji na granicy utraty świadomości.
- Tym razem
Ci daruję… - Zoro przyssał się do jego szyi i zaczął mu robić bolesną
malinkę. Swoją wolną ręką gładził go po torsie i zahaczał o jego
sterczące, różowe sutki.
- Hej… -
Blondyn cicho zaprotestował, ale nie potrafił zdobyć się na żaden większy gest,
bo usta Luffy'ego coraz bardziej zbliżały się do jego nabrzmiałego i
wyczekującego członka. Już się domyślał, co go czeka i to wprawiało jego ciało w
stan nieposkromionej euforii. Miał wrażenie, że zaraz nie wytrzyma tego
napięcia. Coraz mniej się kontrolował. Wplatał palce w miękkie włosy Roronoy,
który złożył kolejny silny pocałunek tuż przy jego obojczyku. Jego stopy
wykręcały się w doznawanej przyjemności.
Nagle poczuł,
jak jego przyrodzenie zanurza się w czymś wilgotnym i ciepłym. Bardzo powoli.
Jęknął głośno, nie zważając na to, że może być usłyszany i zacisnął pięści na
prześcieradle. Zbyt zawstydzony swoim głosem, opamiętał się i zagryzł mocno
wargę, nie pozwalając na kolejny dźwięk rozkoszy, od którego był
niesłychanie blisko.
Luffy znał
się na rzeczy. Jego język masował dokładnie trzon chłopaka, nie zapominając o
wrażliwym szycie. Uśmiechał się przy tym i z półprzymkniętymi oczami obserwował
reakcje blondyna. Nie spieszył się. Powoli wsuwał i wysuwał główkę, delektując
się smakiem Sanji'ego. Wiedział, że tamtemu niewiele brakuje do finału i musiał
trochę przystopować. Postanowił się podrażnić. Zaczął składać u szczytu
pojedyncze, szybkie pocałunki. Sanji ze zniecierpliwienia wysuwał biodra do przodu,
prosząc o więcej. Czarnowłosemu się to podobało. Miał szaloną satysfakcję ze
sprawiania Sanji'emu tej przyjemności.
Luffy, dkąd poczuł
pierwszy raz pożądanie do tej dwójki i wpakował się Zoro praktycznie do łóżka,
często myślał o tym, żeby wciągnąć w to wszystko blondyna. Wiedział, że jest
zachłanny ale czuł też, że to pragnienie podziela cała trójka. Tylko że nie mogli się zdobyć na przekroczenie granicy, która tylko dla niego była niewielką
przeszkodą. Jak zwykle się nie mylił. Był przyzwyczajony do tego, że wszystko
czego pragnął, w końcu się spełniało.
Zoro widząc
jak Luffy z nim pogrywa, postanowił wykorzystać tę chwilę i zjechał ręką do uda
chłopaka i wsunął delikatnie palce pomiędzy nogi, starając się nie
przeszkadzać zabawie czarnowłosego. Błądził nimi chwilę, drażniąc jądra blondyna,
a następnie zapuścił się niżej wciskając się między pośladki.
Gdy Sanji
poczuł, że palce Zoro dostają się do jego wnętrza, już się nie kontrolował.
Ciężko mu było dopuścić do siebie myśl, że będzie penetrowany i to właśnie
przez tego cholernego idiotę. Właściwie to w ogóle tego nie zakładał na ten wieczór. Nawet jeśli jego ciało przyjęło go z taką ochotą.
Chciał się unieść, ale Roronoa przytrzymał go drugą ręką, blokując mu ramiona
nad głową. Bawił się z nim chwilę, ale nie zanurzał głęboko.
- Nie wierć
się, seksowna brewko.- Zoro wyszeptał mu do ucha, gryząc go w nie. Blondyn chcąc
nie chcąc, musiał się temu poddać. Zdobył się jednak na najbardziej buntowniczy
wzrok, na jaki było go stać. Bolał go każdy mięsień od tego napięcia.
- Sanji
chyba się niecierpliwi - Zaśmiał się Luffy, przy kolejnych delikatnych
pocałunkach. Przy okazji lizał dłoń zielonowłosego.
- Mamy już
kończyć… czy jeszcze nie? - Zoro napawał się widokiem rozgorączkowanych
błękitnych oczu.
- Ja bym się
jeszcze pobawił… A ty? - Czarnowłosy lubił się drażnić. Jemu też podobała się
zabawa blondynem. Długo na nią czekał.
- Proszę…-
jęknął Sanji. Odwrócił twarz. Nie wierzył, że właśnie porzuca swoją godność,
ale wiedział że dłużej nie wytrzyma. Całe ciało błagało o spełnienie.
- Co
mówisz? - Zapytał Roronoa udając że nie słyszy. To błaganie było dla niego
niczym afrodyzjak. Otarł się swoją męskością o udo chłopaka. Sam był u kresu
swej wytrzymałości.- Musisz powtórzyć…- Drażnił otwór chłopaka, ale nie
wchodził do środka.
- Proszę…-
Powtórzył blondyn. Próbował ukryć twarz przyciskając ją do swojego wygiętego w
górę ramienia.
- O co
prosisz…? - Luffy dmuchał teraz na wilgotnego członka chłopaka opierając głowę
na podpartych łokciach. Ta dyskusja rozpalała go do czerwoności.
- Chcę…-
Wielkim wysiłkiem było dla niego mówienie - …Już dojść…- Nie potrafił żałować
czy się zastanawiać nad tym, dlaczego się zgodził na to wszystko. Nie wyobrażał
sobie, że mógł podjąć inną decyzję. Te wszystkie rzeczy były o niebo lepsze niż
w jego fantazjach erotycznych.
- Chcę go,
Zoro.- Czarnowłosy powiedział do Roronoy nie spuszczając wzroku z zarumienionego Sanjiego - Puść go.
Zielonowłosy
zastanawiał się chwilę, ale w końcu niechętnie wykonał polecenie. Odsunął
się z prawie fizycznym bólem od tego wilgotnego od potu ciała. Patrzył, jak
Luffy położył się na blondynie i swoimi biodrami przyszpilił go do łóżka,
całując namiętnie w rozchylone i chętne usta. Sanji nie pozostawał dłużny
oddając pocałunki i z zachłannością błądząc rękami po plecach czarnowłosego,
zostawiał na nich czerwone ślady od zadrapań. Ich ciała przylegały i ocierały
się o siebie w gorącym pragnieniu.
Zoro
obserwował ich i sam zaczął się pobudzać, nie mogąc znieść tego palącego uczucia
między nogami. Nie przeszkadzało mu, że teraz zajmują się sobą. Ten widok był
dobrą rekompensatą. Chciał już posiąść któregoś z nich i tym razem miał wielką
ochotę na tyłek blondyna. Oblizał wargi.
Nagle Sanji
zrzucił z siebie Luffy'ego i pchnął go obok na plecy. Zawisł nad nim całując go
namiętnie i sam zaczął się ocierać przyrodzeniem o męskość czarnowłosego. Nie
wiedział co go opętało, ale nie zastanawiał się nad tym. Całując chłopaka był
ciekawy, co się stało z Zoro i gdy podniósł wzrok to prawie zachłysnął się
podnieceniem, jakie wywołał u niego widok masturbującego się faceta. Próbując
kontynuować pocałunki z Luffy'm patrzył w oczy tego cholernego perwersa, który
podniecał się na ich widok i uśmiechał zabójczo.
Czarnowłosy
chwycił rękę Sanjiego i skierował pomiędzy swoje nogi. Sanji na początku chciał
złapać za ich przyrodzenia i w końcu zakończyć tą cudowną męczarnie, ale cel
tego był inny.
- Włóż je -
Luffy uśmiechnął się zalotnie. Oddychał szybko, rozbudzony pieszczotami.
Zachęcał go spojrzeniem.
Sanji
otworzył szeroko oczy. Ręka mu zadrżała. Ma zrobić… coś takiego?
- Nasz
blondynek się cyka - Zoro zakpił sobie bezczelnie i z satysfakcją patrzył na
reakcje oburzonego chłopaka.
-
Spierdalaj! - Jak ten glon go wnerwiał i podniecał zarazem. Wiedział, że sprawia
tamtemu przyjemność takim zachowaniem i to go irytowało. Nie mógł przestać się
przyglądać wypiekom na twarzy zielonowłosego. Wszyscy byli już nieźle
nakręceni.
- Musisz się
pospieszyć.- Dodał Zoro nie spuszczając wzroku z Sanjiego.- Luffy nie lubi się
niecierpliwić.- Był ciekawy czy tamten podejmie wyzwanie. To jego zdenerwowanie
i nieporadność wzbudzały w zielonowłosym tylko dodatkową ekscytację.
Jak na
komendę, czarnowłosy rozchylił nogi zachęcająco.
Blondyn
przełknął ślinę. Nie mógł nie powiedzieć, że tego nie chciał. Luffy był
niesamowicie seksowny w tej pewnej siebie i uwodzicielskiej postawie. Nie chcąc
okazać tchórzostwa, sięgnął drżącą ręką do pośladków chłopaka. Szukał chwilę i
gdy znalazł to pożądane miejsce, wsunął powoli jeden z palców. Oplotło go
ciepłe wnętrze. Luffy przyciągnął go do siebie i na powrót zaczął całować.
Sanji starał
się być delikatny, ale uczucie, którego doznawał przy tych pieszczotach,
odbierało mu z każdą chwilą po trochu samokontroli. Ciepło i ciasnota jakiej
doznawał była obezwładniająca. Czarnowłosy przyjemnie się odwdzięczał i przy
dźwiękach rozkoszy z chęcią przyjął kolejny palec.
Blondyn instynktownie
poczuł, że Zoro znalazł się za nim. Nim zdołał zareagować poczuł na swoich
pośladkach coś wilgotno chłodnego, co spłynęło mu nawet po udach. Wzdrygnął się
zaskoczony i już chciał się odwrócić, ale zielonowłosy go przytrzymał.
- Nie
przerywaj.- Usłyszał mruczący za sobą głos.
Coś, co
następnie wsunęło się w niego doprowadziło go niemal do spalenia ze wstydu.
Dzięki śliskiej i lepkiej substancji Zoro bez problemu dostał się do jego
wnętrza penetrując go sprawnymi palcami.
Nigdy nie
przypuszczał, że to miejsce może być tak… wrażliwe. Czuł dokładnie każdy ruch
wewnątrz siebie. Każdy obrót czy wygięcie. Musiał przestać całować Luffy'ego by
w ogóle nie zapomnieć oddychać. Bolało o wiele mniej, niż się tego obawiał. A może Zoro wiedział, jak to robić? By nie jęknąć z rozkoszy, zagryzł zęby na
poduszce. Dodatkowo czarnowłosy pod nim chichrając się jak nienormalny, chwycił
jego męskość i podrażnił jej najwrażliwsze miejsce. Sanji bardzo chciał
opanować drgawki, które wywoływały u niego te pieszczoty, ale bezskutecznie.
Jego ciało krzyczało i cierpiało doznając słodkich katuszy przyjemności. Nie
mógł się nawet skupić na czarnowłosym. To było dla niego za dużo. Pod nim
leżało gorące i chętne ciało. Nie wiedział ile powinien czekać, ale na pewno
osiągnął swój limit. Nie mogąc się powstrzymać obniżył biodra i swoim członkiem
otarł się o pośladki Luffiego. Tamten wyczuł, co blondyn chce zrobić i
rozszerzając z podniecenia źrenice wygiął się zachęcająco, zapraszając go do
siebie. Sanji prowadzony dzikim instynktem, wsunął się bardzo powoli do wnętrza chłopaka,
doznając niewysłowionej duszącej go zewsząd przyjemności.
Czarnowłosy
jęknął i westchnął jednocześnie. Uśmiech jednak nie schodził z jego twarzy.
Rękami chwycił za pośladki blondyna ugniatając je i nie pozwalając się cofnąć.
Sanji
doszedłby w tym momencie, ale Zoro rozproszył go, również przechodzący do
rzeczy. Palce zastąpiło coś większego. Jego penis zaczął go wypełniać, doprowadzając ciało i serce na skraj wytrzymania. Ból rozpływał się w przyjemności. Nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie
działo. Czy to jest w ogóle wykonalne? Dusił się z ekscytacji,
a policzki paliły żywym ogniem. Było to wszystko zbyt niesamowite żeby to
przerwać.
W końcu
zaczął się poruszać, co zostało przyjęte odgłosami zadowolenia. Zanurzając się w
Luffy'ego poczuł, że to samo robi z nim Zoro, dostosowując się do jego ruchów.
Miał wrażenie, że jest wypełniany pożądaniem z każdej strony. Kochali się powoli, uzależniając się od tego uczucia. Nawet gdyby chciał, nie mógł się zdobyć
na oddawanie pocałunków, które czuł na swoim ramieniu i kręgosłupie, składane
przez obu facetów. Był zdolny tylko poruszać biodrami i dyszeć w poduszkę,
ściskając z całej siły prześcieradło, a drugą ręką unosząc ciało Luffiego by
mieć głębszy dostęp do tego pociągającego ciała. Czarnowłosy wyginał się w rytm
pchnięć, potęgując doznanie. Wszyscy nie hamowali już swoich głosów, zachwyceni
tą jednością, jaka się wytworzyła przy połączeniu ich ciał.
Sanji
najchętniej nigdy nie przerywałby tego koła doznań. Każdy ruch zbliżał go do
upragnionego spełnienia. Z każdym pchnięciem robiło mu się słabo z rozkoszy i
myślał, że nie da rady zrobić kolejnego ruchu. Punktem krytycznym było ciepło,
które wypełniło jego wnętrze. To Zoro pierwszy uwieńczył ich stosunek. Dla
blondyna było to osiągnięcie limitu.
Tonął w tej
fali uniesienia, czując własne pulsowanie i zbliżające się spełnienie które wstrząsnęło
jego osobą. Każdy mięsień, każdy nerw jego ciała był pobudzony przez dreszcz
przyjemności. Odczuł to od samych opuszek palców do kulminującego punktu
pomiędzy nogami gdzie uwolnił się, wewnątrz gorącego ciała. Poczuł zaciskające
się na nim mięśnie, potęgujące to doznanie. Wiedział, że Luffy też dochodzi.
Czuł na brzuchu rozlewające się ciepło w postaci lepkiego płynu. Gdy opuścił go
ostatni skurcz, opadł wykończony na czarnowłosego dysząc głośno. Oddychał
szybko, a serce trzepotało jak u małego pisklaka. Pozostali również nie
ukrywali swojego stanu. Zoro wyszedł z niego i położył się obok.
Powoli się
opanowując, Sanji zaczął sobie zdawać sprawę z tego, co przed chwilą zrobili. I
ku wszelkim alarmom, które włączały się po drodze w jego głowie musiał przyznać,
z całkowicie czystym sumieniem, że…
… było
zajebiście.
- Dusisz
mnie Sanji… Złaź…- Powiedział Luffy z zamkniętymi oczami i uśmiechem na ustach.
Blondyn
przewrócił się na plecy odklejając od siebie dwa lepiące ciała.
- Ja pierdolę…-
Podsumował i się zaśmiał. Lepka substancja wydobywała się spomiędzy jego pośladków. Wiedział, że potem na pewno zrobi z tego powodu awanturę i zabije
tego cholernego glona, ale teraz odczuwał jedynie czystą przyjemność. Zwłaszcza,
że zrobił to samo z Luffy'm. Przetarł ręką spocone czoło i wplótł palce w
posklejane kosmki włosów.
-
Shishishishi…- Czarnowłosy rozrzucił ręce na pościeli.
- Masz
genialny tyłek…- Zoro powiedział w poduszkę.
- Zobaczymy,
który następnym razem będzie taki świetny - Powiedział blondyn z zamiarem
słodkiego odegrania, ledwo wierząc w to, że się tak rozkręcił.
- Hej… czemu
tylko Sanjiego?! - Oburzył się Luffy.
- Twój też -
Powiedzieli jednocześnie oboje na co wszyscy się roześmiali.
Łóżko nie
było zbyt szerokie, więc każdy z nim miał na sobie jakąś część ciała drugiego.
Nikt jak na razie nie miał siły się ruszyć.
Sanji się
zastanawiał, kiedy tak właściwie oni wszyscy przekroczyli tą intymną granicę.
Kiedy nastąpił ten moment, gdzie przestali być dla siebie jedynie kumplami, a
zaczęli na siebie patrzeć w ten sposób. Nie mógł sobie przypomnieć. Może nie
było innego wyjścia jak właśnie tak skończyć? Leżał tak chwilę rozmyślając i
mając ochotę sięgnąć po papierosa. Właściwie nie obchodziło go to, co będzie
dalej. Nie sądził właściwie, by ich relacje mogły się jakoś zmienić. Wiedział
natomiast jedno.
Polubił to.
I raczej nie
miał zamiaru z tego zrezygnować nawet jeśli to było wyuzdanie niemoralne. Jego
członek drgnął delikatnie, gdy tylko jego myśli wróciły do ich wcześniejszych
igraszek.
- Wiecie
co…?- Powiedział po chwili, szczerząc się w uśmiechu i unosząc się na łokciach.-
Chętnie bym to powtó…- Ale obracając głowę mina mu zrzedła.
Dwóch
facetów, z którymi przeżył najbardziej niesamowity stosunek w życiu właśnie
zasnęło w najlepsze, pochrapując w dziwnych pozycjach.
- Świetnie…-
Opadł na pościel lekko zirytowany – Przespałem się z dwójką idiotów…-
Powiedział ze śmiechem i zamyknął oczy. Pomyślał przelotnie o tych
wszystkich złamanych kobiecych sercach, nie szczędząc sobie wesołych złośliwych
ironii i miał nadzieję, że we trójkę będą jeszcze długo na siebie skazani w tym
ich krótkim, fascynująco zaskakującym życiu.
Nie zdając
sobie wcześniej sprawy z tego jaki jest zmęczony, usnął, szybko odpływając
w krainę słodko zboczonych snów.
C:
OdpowiedzUsuńC:
C:
Dawno nie czytałam żadnego trójkąta i to był dobry powrót. I to nakrycie w łazience hehehehehe <3 Ciekawe to było :)
Pozdrawiam ʕ·ᴥ·ʔ
Fajnie opowiadanie, może drugą część?
OdpowiedzUsuńHej świetne genialne hehe
OdpowiedzUsuńgalaxa2
To była jedna z lepszych rzeczy jaką ostatnio przeczytałam. Kocham szczerze ten one shot od dzisiaj
OdpowiedzUsuń