- Więc… no…- Mruknął Hinata i z
niepokojem spojrzał na pewnego osobnika.- Możesz mi wyjaśnić, co on tu robi? –
Zapytał z mieszaniną skrępowania i niepewności.
- Luzik. Jemu wszystko jedno. Po
za tym, już się domyślał od jakiegoś czasu.- Nishinoya odgryzł kawałek swojej
kanapki i podał drugą połówkę siedzącemu koło nich nadnaturalnie rozrośniętemu
człowiekowi, który naprawdę wyglądał, jakby mu nic nie przeszkadzało.
- Ok…- Chłopak nadal nie był
przekonany, ale skoro jego przyjaciel tak mówił, to chyba nie powinien się
przejmować… Asahi nie należał raczej do osób o długim języku, czy też
krytykujących jakąś odmienność… Zawsze był sympatyczny, uśmiechnięty i podnosił
na duchu, gdy stawał razem z nimi na boisku. Nie powinien chyba mu nie ufać?
Choć w ich przypadku im mniej osób wiedziało, tym lepiej. Nie wydawał się,
jakby czymkolwiek się przejmował.
Rozmyślał nad tym, popijając swego truskawkowego szejka i spojrzał w czyste niebo nad sobą. Przerwa obiadowa na dachu szkoły była naprawdę dobrym pomysłem.
Rozmyślał nad tym, popijając swego truskawkowego szejka i spojrzał w czyste niebo nad sobą. Przerwa obiadowa na dachu szkoły była naprawdę dobrym pomysłem.
- Więc… jak tam wasze sprawy
łóżkowe?- Zapytał bez krępacji libero i zaraz został popluty kremową
substancją. Potem ratował kolegę przed ostrym zachłyśnięciem.
- Cóż…- Odparł purpurowy chłopak,
uciekając wzrokiem od ciekawskich spojrzeń, gdy opanował oddech. Wytarł napój z
brody swoją szkolną koszulką.- Niezbyt…- Burknął cholernie zawstydzony. Nie
wierzył, że tak po prostu ma się z tego zwierzać.
- No a jak byliście u niego to
nic ten teges?- Zmarszczył brwi niższy i położył na brzuchu, podpierając na łokciach.
- Taaaak… Pewne i by było, gdyby
nie jego mama, która mnie chyba pokochała…- Spuścił wzrok, przypominając sobie
cały wieczór ze swoją „teściową”, która postanowiła towarzyszyć im w pokoju do
późnego wieczora, zagadując na temat wszystkiego i wszystkich.- Jest świetna
ale naprawdę… Myślałem, że tam nie wyrobię…- Westchnął męczeńsko, rozpamiętując
ciepłe dłonie pod swoją koszulką.
- A nie mięliście jeszcze potem
okazji?- Zmarszczył czoło i sięgnął po kolejną kanapkę.- Jakaś szatnia, coś…?-
Uśmiechnął się chytrze.- Może wam czatować przy kiblu?
Hinata spojrzał niepewnie na
Azumane, ale ten był bardziej zajęty delektowaniem się pysznościami przygotowanymi przez przyjaciela
niż erotycznymi zwierzeniami.
- Jakoś nie widzi mi się robić
tego w miejscach publicznych… - Odłożył swoje drugie śniadanie, jakoś tracąc apetyt.- Po za tym… Mam wrażenie że od tamtego czasu… chyba tego unika…-
Podrapał się z zakłopotaniem po karku.
- To znaczy?- Zapytał zdziwiony
libero.
- No nie wiem… Wydaje mi się, że
wcześniej był bardziej do tego skłonny, a teraz to naprawdę rzadko mnie… nawet
pocałuje.- Ciągle zerkał na wyższego chłopaka, ale nic w wyrazie jego twarzy
się nie zmieniało.
- Cóż… To dziwne…- Uśmiechnął się
szeroko i wycelował pałeczkami w przyjaciela.- Bo na treningach cały czas
pożera cię wzrokiem.- Zaśmiał się, gdy wprowadził Hinetę w stan dorodnego
buraka.- Jak dla mnie, to po prostu chce ci pokazać, że nie będzie wywierał na
to presji. Może ostatnio za dużo sobie pomyślał i bał się, że to mogło cię zniechęcić czy coś?- Wzruszył ramionami, próbując znaleźć przyczynę.
- Ale przecież ja nie miałem mu
tego za złe…- Przygryzł wargę, zastanawiając się nad ich ostatnim zachowaniem.
Fakt, był onieśmielony, ale podobało mu się to. Może Kageyama odebrał to
inaczej?
- Albo rozumie, że nie
powinniście się z tym obnosić, byście nie mieli problemów.- Włożył do ust
kawałek ryżowej sałatki. – Chociaż ja tego nie czaję, sam bym się nie krępował.
Okazji można znaleźć wiele.- Puścił mu oczko i pokazał język.
Shoyo nie rozumiał, skąd w jego
koledze tyle śmiałości. Zawsze wiedział, że ma szaloną naturę, ale że tak
zboczoną? Spojrzał w niebo i znów westchnął.
- Pogadaj z nim.- Nishinoya
grzebał w swoim jedzeniu, próbując wyłowić smaczniejsze kąski.- Albo przyszpil
do ściany i od razu na ciebie poleci.- Zachichotał.
- No c-co ty…- Hinata sobie to
wyobraził i pokręcił głową, pozbywając się zbereźnych myśli.- Powinienem…?-
Zaczął jednak rozważać taki pomysł, w akcie rosnącej frustracji.
- Czemu nie? Albo mu powiesz co
czujesz, albo pokażesz.- Zasugerował swoją wypowiedź ustami wygiętymi w
dziubek. - Myślę, że pan ponurak nie będzie miał nic przeciwko.- Pokazał zęby w
chytrym uśmiechu.
Chłopak chwilę się nad tym
zastanawiał. W sumie co mu szkodziło? Skoro są razem… Chciał wrócić do tego, co
było na początku. Może i byli dopiero ze sobą pięć miesięcy, ale brakowało mu
tej fizycznej bliskości. Od tamtego czasu w jego domu nie posunęli się nawet o kroczek
dalej. Czy powinien zasugerować, coś więcej? Może to, że Kageyama
przystopował miało co innego na celu? Po głowie chodził mu pewien pomysł…
- Niedługo będę mieć wolną chatę…
Rodzice z siostrą wyjeżdżają na wieś, a ja obiecałem, że będę się uczyć.- Bawił
się swoimi rudymi kosmkami, starając ogarnąć wstyd spowodowany samymi myślami o
tak jednoznacznej propozycji.- Ale nie wiem tylko, czy to dobry pomysł
zapraszać Kageyamę na noc…?
- I ty się jeszcze zastanawiasz?!
To będzie najlepsza okazja, żebyście spędzili ze sobą trochę czasu sam na sam!-
Noya tak się zapalił, że oboje z Azumane podskoczyli od tego wybuchu
entuzjazmu.- Przecież to zajebista opcja!
- No n-niby tak, ale jak to
zabrzmi?!
- Właśnie tak MA zabrzmieć! Czy
nie tego chcesz?- Chwycił go za ramiona.
Hinata przełknął ślinę i spuścił
wzrok.
Chciał.
- Obiecaj mi, że go zapytasz.-
Nalegał Noya, a oczy mu świeciły jak gwiazdy.
- A jeśli…- Shoyo nawet bał się
myśleć o odmowie.
- Na pewno się zgodzi.- Ku
zaskoczeniu obecnych, odezwał się nagle Asahi i uśmiechnął pocieszająco.
Hinatę to jakoś wybitnie podniosło
na duchu.
***
Dobra, pozostała teraz
najtrudniejsza kwestia. Wprowadzić plan w życie!
Czaił się już od dobrych kilku dni,
a teraz i minut pod salą swojego chłopaka, ale ostatecznie uciekł w te pędy,
gdy jego koledzy tylko wyszli na korytarz. Chciał powtórzyć sytuację przed treningiem, ale również stchórzył. Na
ćwiczeniach Noya niesamowicie go wkurzał, nadając pytające wzrokowe sygnały o pozytywne
powodzenie jego przeciągającej się misji. Czasu było coraz mniej.
Kageyama jak zwykle był spokojny
i często łapał go na tym, że ich spojrzenia się krzyżowały. Był… czuły, miły,
pomocny… Oczywiście też się na siebie darli, ale bardziej z samej przyjemności
droczenia się, niż realnej kłótni. Nie wydawało się, by ich uczucia osłabły,
ale nie miał na to żadnych fizycznych dowodów. A jeśli jego propozycja coś
zaburzy w ich relacjach? W sumie nie było źle tylko…
- Coś się stało?- Zapytał
czarnowłosy, widząc zamyślenie Hinaty, który zamiast odbić piłkę, chwycił ją w
swoje dłonie i wpatrywał w nią tępo. Każdy ćwiczył w parach, rozgrzewając się
przed meczem.
Spojrzał w granatowe oczy i
przełknął ślinę. Zrobi to! Właśnie teraz! Musi uzyskać jedynie luźny ton, jakby
to była zwykła propozycja. Bez żadnych podtekstów, czy oczekiwań! Dawno nie mieli przecież
okazji pobyć sam na sam, to nie był przecież zły pomysł. Prawda?
- Wiesz… Jest taka sprawa.-
Podszedł do niego dziarsko, opanowując drżenie głosu i rak.- Może chciałbyś
wpaść do mnie w ten weekend?- Podrzucał nerwowo piłkę, mając nadzieję, że nikt
ich nie podsłuchuje. Niestety lustracja Nishinoyi była aż nadto wyczuwalna.
- Do domu? Pewnie.- Odparł od
razu, dość pozytywnie zaskoczony.
- Tak sobie pomyślałam, że mógłbyś
nawet nocować. Do miasta mam spory kawałek, tak to spędzimy ze sobą więcej
czasu…- Nerwy o mało nie wzięły nad nim góry, ale jeszcze potrafił utrzymać kontakt
wzrokowy więc było dobrze.
- Och… - Wymsknęło mu się i
zamilkł na chwilę.- A twoja mama nie będzie miała nic przeciwko?- Zapytał już
ostrożniej, dopiero trawiąc usłyszane informacje.
Wdech i wydech.
- Akurat tak się zdarzy, że
nikogo nie będzie.
Miał wrażenie, że jego szaleńczo
bijące serce słychać na całej hali. Obracał piłkę, już nie próbując wyczytać
odpowiedzi z ciemnych oczu, tylko studiował uważnie krągłości trzymanego
przedmiotu.
Brak jakiejkolwiek reakcji zaczął
go niepokoić. Uniósł nieśmiało wzrok, by zobaczyć jedynie odwrócone do siebie
plecy przyjaciela.
- Okej. Moja mama nie będzie
miała pewnie nic przeciwko, jeśli odrobimy też wspólnie lekcje.- Powiedział
cicho.- Pomogę rozwiesić siatkę.- Pobiegł w kierunku kolegów i zniknął w
składziku.
***
- Był czerwony, jak Tsukishima po
obozie i poparzeniach słonecznych. – Zażartował libero po drugiej stronie
telefonu.
- Myślałem, że tam umrę z
nerwów!- Hinata przewracał się w swojej pościeli i starał mówić cicho pod
kołdrą, z niepokojem obserwując cienie przemykające w szparze pod drzwiami. –
Zupełnie nie wiedziałem, co myśli! Jutro chyba mnie zeżre trema. Na bank coś
pójdzie nie tak!
- A co ma pójść nie tak? Przecież wcześniej też czasem byliście sami.-
Westchnął i szepnął coś w tle, co na razie Shoyo zignorował.
- Nie wiem… Może tylko ja sobie
za dużo wyobrażam. W ogóle już od trzech
dni sprzątam, matka z siostrą myślą, że mnie popierdoliło. – Z nerwów nawet
słownictwa nie potrafił opanować.- Już węszą spisek, jestem skończony…- Jęknął,
ale na linii działy się dziwne rzeczy,
więc zaczął nasłuchiwać.- Co ty tam robisz?
- Ech, Asahi upaćkał się lodem. – Zacmokał z dezaprobatą.- Musiałem
ratować sytuacje.
- Eeee… - Hinata poczerwieniał na
samą myśl, nie wiedząc nawet, dlaczego takie zboczone rzeczy przychodzą mu to do głowy. Po za tym, coś
mu nie pasowało. Spojrzał na świecący zegarek.- Ej, jesteś z Azumane?- Zapytał
zdziwiony, zaczynając uświadamiać sobie pewne rzeczy.- O tej godzinie? W parku?
- Cóż…
Usłyszał nerwowy śmiech po
drugiej stronie.
- Yu… Czy wy przypadkiem…-
Wyrwało mu się niespodziewanie, ale już nie zamierzał się cofać.- Nie spędzacie ze sobą o wiele więcej czasu?
- Musze kończyć, cześć!- Naoya w
panice szybko zakończył połączenie.
Hinata wsłuchiwał się z otwartymi
ustami w sygnał rozłączenia w telefonie, a potem padł na poduszki. Chwycił się
za głowę i z niedowierzaniem pokręcił nią na boki. No jeszcze tego brakowało,
żeby sprowadził przyjaciół na ciemną stronę mocy. Zaczął się śmiać w pościel,
nie mogąc opanować wesołości. Jeśli to prawda, to ciekawe, czy powinien
strzelić sobie w łeb. Jakoś jednak nie potrafił przestać sobie tego wyobrażać.
W sumie tamci zawsze mieli ze sobą bardzo dobre relację, prócz początkowego
załamania ich Asa, ale tak to… W sumie, czy powinien się dziwić?
Jakoś mu to wybitnie poprawiło
humor i przynajmniej przestał myśleć o własnych problemach. Musi w najbliższym czasie przycisnąć Noye, by
powiedział mu więcej!
***
- Wchodź!-
Powiedział entuzjastycznie do Kageyamy, wpuszczając go do środka. Jego
zdenerwowanie przekraczało wszelkie granice. Dobrze, że zdążył pochować
wszystkie środki czystości, którymi jeszcze pucował blaty w kuchni. Matka na
pewno wyśle go do lekarza, jak przejrzy się w szafkach jak w lustrze, albo
zacznie szukać śladów sprowadzenia do domu dziewczyny, a nie faceta… O to
drugie był prawie na sto procent pewny. Z jednej strony fajnie, wtedy nocowanie nie
wchodziłoby w grę.
- Przytulnie
tu. -Rzucił chłopak, ściągając buty w przedpokoju i rozglądając się ciekawie po
ścianach i uroczych ozdobach.
- Taaak,
mama z siostrą lubią tego typu rzeczy.- Odparł w zakłopotaniu na sterty
obrazków i świecidełek. Na chwilę się zawiesił, gdy spojrzeli na siebie i
szybko odwrócili wzrok.
Zrobiło się
niezręcznie.
- To co?
Lekcje?- Nieśmiało zaproponował Kageyama, podnosząc swoją torbę z ziemi.
Nerwowo zaciskał i rozluźniał na niej palce.
- Pewnie.-
Uśmiechnął się i poprowadził go do swojego pokoju. Był dość mały, na środku
ledwie mieścił się stolik z dwoma uszykowanymi poduszkami i ciasteczkami.
Reszta mebli lśniła jak nówka, a zaścielone łóżko nie miało nawet jednego
zagięcia. - Jesteś głodny? Mama zostawiła mi kurczaka, możemy zjeść teraz, albo
potem...- Przepuścił go przodem, patrząc, jak zajmuje miejsce i lustruje
pomieszczenie. Dobrze, że miał czas wyszorować w domu każdy kąt... Niestety ich
rodzina nie przywiązywała dużej wagi do porządków, więc gdzieniegdzie spotkał
się z różnymi brudnymi tragediami i dziękował bogu, że Tobio nigdy się o nich
nie dowie.
- Później.
Zróbmy na razie to, co mamy do zrobienia.- Uśmiechnął się ciepło i Hinacie
zrobiło się odrobinę lżej.
Był ze swoim
chłopakiem sam na sam. Sam na sam! SAM NA SAM!
Jego serce
nie chciało się uspokoić. Było jeszcze bardziej rozedrgane niż o poranku, gdy
żegnał rodziców. Jego szczęściu nie było końca. Przysiadł się bardzo blisko,
również sięgając po zeszyty. No bo przecież może, nie? Siedzieli ramię w ramię,
odzywając się do siebie tylko wtedy, gdy któreś z zadań sprawiało im problem.
Było to cholernie miłe odrabiać wspólnie lekcje, choć skupienie uwagi znacznie
trudniej mu szło. Po cichu liczył, że może... Skoro są sami, to czarnowłosy skorzysta
i odrobinę mu poprzeszkadza, ale uparcie wpatrywał się w swoje kartki. Może
powinien sam się tym zająć? W sumie nie musiał długo czekać, bo jedno z ćwiczeń
wyjątkowo sprawiało mu trudność. Liczył je już trzecim sposobem, a wynik i tak
nie pokrywał się z odpowiedziami na końcu.
- Wiesz, jak
to rozwiązać?- Zapytał, pukając palcem w zadanie siedemnaste, mając okazję
przyjrzeć się przystojnemu profilowi.
- Tak, a ty
masz problem?- Spojrzał na zeszyt przyjaciela, w którym widniał zły wynik.-
Przecież to proste.- Mruknął, jak zwykle pokazując swoją wyższość nad
rudowłosym.
- Może i
tak.- Zmrużył oczy, ale zaraz potem uśmiechnął.- Ale coś nie pomaga mi się
skupić.- Uniósł brew, ciekawy czy czarnowłosy odbierze aluzję.
- Co niby?- Zapytał
dostatecznie szczerze, by Hianta uznał podryw za nieudany.
Jest głupi czy co?
- Może ktoś
mnie rozprasza...?- Podpowiedział lekko podirytowany.
- Że niby
ja? Nic przecież nie mówię.- Obronił się Kageyama, niezmiernie zdziwiony.
Jednak idiota.
- Ech… Nie ważne. Pokaż
mi jak to rozwiązać…- Westchnął, poddając się na razie i przysunął bliżej,
podpierając podbródek na ramieniu chłopaka.
O dziwo,
chociaż to odniosło zamierzony efekt i Kageyama strasznie się speszył. Musiał
odchrząknąć i niepewnie tłumaczyć krok po kroku wykonanie zadania, w
międzyczasie samemu gubiąc się w obliczeniach.
- Tu
popełniłeś błąd.- Hinata pokazał równanie, próbując nie buchnąć śmiechem na
zirytowanego chłopaka, którego wyprowadzał z równowagi. – Czyżbyś nie mógł się
skupić?- Nie mógł się powstrzymać, by tego nie dodać.
- Skoro
umiesz liczyć, to na cholerę mnie pytasz?!- Krzyknął, speszony swoimi
zdolnościami pedagogicznymi i rozumiejąc tym razem, co rudzielec miał wcześniej
na myśli.
Shoyo
zachichotał i odsunął się na bezpieczną odległość. Jemu też zrobiło się gorąco,
ale postanowił dzisiaj zobaczyć, jak daleko posunie się jego chłopak. W każdym
razie plan numer jeden- odhaczony!
- Może
zrobimy sobie przerwę...? Zobaczymy jakiś film? Ojciec ma całkiem pokaźną
kolekcję DVD. – Powiedział, drapiąc się nerwowo po karku. – Do zadań jeszcze
wrócimy.
Po
usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi, zaprowadził Tobio do salonu, gdzie
już wszystko było przygotowane. Rozłożona kanapa, milion poduszek, zestaw płyt
i popcorn. Czarnowłosy rozsiadł się na miękkim obiciu i razem z chłopakiem
zaczął wybierać film. Obojgu dalej jednak towarzyszyła niezręczna i napięta atmosfera.
Następny rozdział
...
O rany.... Nie wiecie nawet jak długo ja to pisałam xD No i wyjdzie 11 rozdział bo nie upchnę całości tutaj. Może i nawet 12? W każdym razie dzięki Wam za wsparcie, wen opuścił mnie naprawdę ostro. A teraz idę Wam odpisać na komentarze:* Nie umiem też naprawić w tym rozdziale czcionki :/ Ktoś umie mi pomóc? xD w Edycji wszystko wygląda cacy, ale na blogu już nie....
Vanilio JAK MOGLAS TAK TO SKONCZYC?! :-; taki PRO nastrój a tutaj koniec? No wiesz co? psujesz mi wakacje!! ;-; RZAAAL :(
OdpowiedzUsuńNo ale co poradzić? Pisz dalej bo ... bo pisz!
Dużo weny życzę :D
Chyba sobie nagrabię xD Ok, apel do wszystkich! Nowy rozdział w środę! xD Obiecuję!
UsuńMoja droga! Jak mogłaś zakończyć w tak kluczowej chwili? Hm? Ja już tutaj w swojej głowie towerze co zrobi nasz Kageyama a t C.D.N. O_O No ale co zrobisz? Jak nic nie zrobisz xD Czekam na następny rozdział i życzę ci moja droga dużo weny i wspaniałych pomysłów chociaż tego drugiego chyba nie muszę życzyć bo w końcu ty zawsze masz wspaniałe pomysły ale przezorny zawsze ubezpieczony xD
OdpowiedzUsuń... jak to koniec... a reszta gdzie... no nie, Val, nie wolno zjadać własnych opowiadań -,-'
OdpowiedzUsuńpisz pisz, dasz radę :*
Kończyć w takim momencie... T_T
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej, na o wiele więcej ;) Dodaj szybko następny rozdział i nie przytrzymuj za długo, proszę ;)
Weny życzę :3
~Alex