Wszystko jest w porządku, wszystko jest w
porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w
porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w
porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w porządku, wszystko jest w
porządku…
- Hej…
- Wszystko jest w porządku?!- Krzyknął i poderwał
się z miejsca.
Wszyscy spojrzeli na niego, jak na czubka. Była
już przerwa?
- To moja kwestia!- Potrząsnął nim Noya i
chwytając za ramię, pociągnął w kąt, by reszta klasy ich nie słyszała. –
Pisałem do ciebie, czemu nie dałeś znać? Co się wczoraj stało w kinie?
- Kino. Pisanie. Co? – Zapytał Hinata, powoli
wracając do obecnego świata i zdając sobie sprawę, że pół dnia mu gdzieś
przepadło.
- Ziemia do Shoyo!- Sprzedał mu lekkiego
policzka, konkretnie już zaniepokojony.- Gadaj!
- No bo…- Przełknął ślinę, wspominając wczorajszy
wieczór i zastanawiając się, czy aby na pewno powinien się z tego zwierzać.
Miał jednak tak silną potrzebę rozmowy, że się poddał.- Powiedziałem mu.-
Zakrył czerwoną twarz dłonią.- Wszystko…
- Że co?!- Uniósł się, ale gdy zerknęło na nich
kilka zaciekawionych spojrzeń, pochylił się i wziął kolegę pod ramię.- Jak to?
Co zrobił?- Szepnął zniecierpliwiony i podniecony na tą wiadomość.
- Eee… – Podrapał się w tył głowy i odwrócił
wzrok.- P-pocałował.- Szepnął cicho, zawstydzony.
- Pierdzielisz!- Wrzasnął na całą klasę.
- Nie drzyj się tak!- Rozejrzał się w panice.
- Wiedziałem, stary, wiedziałem, że na siebie
lecicie!- Nishinoya był wniebowzięty. Poklepał go po ramieniu dumny tak, jakby
to on sam sprawił, że się zeszli. – Tylko czemu wyglądasz, jakby był to
najgorszy dzień w twoim życiu? Nie tego chciałeś?
- No bo dlaczego to zrobił?!- Zapytał go
śmiertelnie poważnie, przez co czarnowłosy trochę zgłupiał.
- Eee… bo to odwzajemnia?
- Ale tego nie powiedział…- Spuścił wzrok
niepewny, co do całej sytuacji.
- A nie przekazał tego bardziej… dosłownie?-
Wybałuszył oczy, próbując pojąć tą logikę
- Ale, ale…- Na siłę szukał innego rozwiązania,
chcąc usprawiedliwić, jak dla niego, dziwną sytuację..
- A co z Lily?- Przypomniał sobie, że ta kwestia
nie była poruszana.
Hinata wziął głębszy oddech.
- Powiedział, że niby już sobie wszystko
wyjaśnili, ale z jego zabieraniem się za to i tym, jak się wczoraj zachował to
ja nie wiem, czy z nim wszystko ok…- Schował twarz w dłoniach.
Noya trzepnął go po łbie.
- Przestań tyle myśleć! Faceci facetom nie
wywijają takich kawałów, serio. Po prostu w końcu się ogarnęliście! To
wszystko!- Szturchnął go po koleżeńsku i zaraz znów przysunął, tym razem
stwarzając im więcej dyskretności.- Ej, nie wierzę, że o to zapytam ale…. Jak
było?
Rudowłosy nie wierzył, że to usłyszał. Odkąd
przyjaciel był wtajemniczony, wyjątkowo nieźle się wczuł w rolę jego powiernika
i pocieszyciela. Nie, żeby miał coś przeciwko, po prostu… był zaskoczony, że
zamiast z pewnym dystansem, spotykał się z tak żywymi i szczerymi reakcjami.
- Cóż…- Zaczął memłać w rękach swój mundurek i
rozważać odpowiedź. Uczucie, jakie wywołał w nim wczoraj Kageyama powróciło
znów, rozpływając się ciepłem wokół jego serca. Przypomniała mu się miękkość
warg i gorący język w jego ustach.- Zajebiście…- Dodał ledwo słyszalnie.
Noya zachichotał i znów go szturchnął.
- No to co tutaj robisz? Czemu nie jesteście
teraz razem?
No właśnie, co on wyprawia?
- Ale… – Nagle zauważył coś za mleczną szybą
swojej klasowej sali. Korytarzem szła znajoma sylwetka.- Cholera! Jakby co, to
mnie nie widziałeś!- Jednym susem znalazł się w szafie i zatrzasnął za sobą
drzwiczki, mając nadzieję, że przyjaciel go nie wyda.
Nim chłopak cokolwiek pojął, ktoś go zaczepił.
- Cześć. Nie widziałeś może Hinaty?- Tobio
wyglądał na zaniepokojonego. Rozglądał się po twarzach, ale nigdzie nie dojrzał
rudej czupryny.
- Cóż, eee, ja…- Dukał, próbując zachować powagę
i nie patrzeć z politowaniem na mebel.- Też szukałem tego tchórza, ale… no…
słuchaj, mam sprawę!- Odciągnął go od trzęsących się szafek.
Wyszli z klasy oboje. Rudzielec jeszcze chwilę
siedział na miejscu, wsłuchany w głośne bicie swojego serca i próbował
pozbierać myśli. Drżał, więc opatulił się ramionami.
Czego właściwie się tak strasznie boi?
…
Dobra, jeszcze pięć minut i będzie okej.
Co chwila zerkał na zegarek, odmierzając czas
spóźnienia na trening. Nie chciał spotkać Kageyamy, dlatego miał plan wpaść
prosto do sali. Wiedział, że i tak dostanie niezłą zjebę, ale wolał to niż
rozmowa w cztery oczy. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Nie był gotowy. Rany,
że ten mecz musi już być po weekendzie!
Dobra, dwadzieścia minut będzie chyba
wystarczające. Wyszedł zza murka i przystanął. Serce mu zamarło.
Szkoda, że najwyraźniej nie on jeden miał taki
pomysł.
Tobio wstał ze schodków, gdy tylko go ujrzał.
Przez krótką chwilę ich spojrzenia się spotkały. Teraz nie było mowy o
uciekaniu. Powoli podszedł, unikając spojrzenia. Zacisnął palce na ramieniu
torby i przystanął przed swoją największą życiową miłością i nie potrafił się
odezwać. Było cholernie niezręcznie.
- Gdzie byłeś?- Kageyama zabrzmiał jakoś
niepewnie, ciszej niż zwykle.
- Eee… w szkole.- Czuł się, jakby nabroił i stał
właśnie tłumacząc się przed rodzicami. Fakt, zachował się jak dzieciak, ale po
prostu to uczucie euforii z wczoraj… Nie mógł uwierzyć, że wszystko to, co się
zdarzyło, było prawdziwe. Przecież do niedawna myślał, że odbierze mu go Lily,
a teraz… To jest zbyt idealne.
- Aha… Szukałem cię.
Zawiedziony ton?
- A po co?- Zapytał jak jakiś idiota, udając
dalej głupa. Przecież to niemożliwe, żeby oni… razem… oni…
- No… żeby się przywitać?- Wzruszył ramionami,
choć policzki miał czerwone. Chyba był równie zagubiony i nieco
zdezorientowany.
- Och.
Staliby tak chyba jeszcze wieczność lecz ich
hiper stresująco romantyczną chwilę przerwało otwarcie drzwi i głośny krzyk
trenera.
- Wy tutaj?!?! Do szatni migiem i na boisko! –
Wydarł się, aż zakaszlał. Przerażeni chłopacy zniknęli za drzwiami
przebieralni.- Za karę będziecie sprzątać gimnastyczną!- Darł się dalej, nie
mogą uwierzyć w roztrzepanie swoich siatkarzy.
…
Trening był intensywny i męczący. Keishin zrobił
im takie piekło, że nie mieli czasu się zastanawiać nad własnymi problemami.
Opracowali całkiem ciekawe kombinacje ataków i obrony. Dostali kolejne
sentencje znaków do wyuczenia oraz serie kilkudniowych ćwiczeń, na wzmocnienie
słabszych partii mięśni. Nie mieli prawie żadnych przerw, więc pod wieczór już
ledwo ogarniali, jak się nazywają.
- Dobra, na dziś koniec. Sprzątalscy wiedzą, że
mają zostać?- Zwrócił się do dwójki dyszących pierwszoklasistów.
Pokiwali głowami, starając się na siebie nie
patrzeć. Nikt nie wiedział, że dla nich najtrudniejsza część dnia zaczyna się
właśnie teraz.
Sala opustoszała, a oni zostali sami, w ciszy
zbierając sprzęt i piłki. Napięcie rosło z każdą sekundą, a gdy oboje znaleźli
się w składziku, Kageyama nie wytrzymał.
- Może pogadamy?- Przymknął drzwi na wszelki
wypadek, gdyby ktoś wpadł na pomysł wrócić się po bóg wie co.
- T-tak. Dobry pomysł.- Powiedział Hinata,
drżącymi rękami wpychając siatkę na jedną z półek.
- Mam nadzieję, że wczoraj nie żartowałeś…
- A ty?- Zapytał niepewnie i podskoczył, gdy
chłopak odpowiedział mu krzykiem.
- Do cholery, to ci wyglądało na zabawę?!
- S-skąd mam wiedzieć!- Obrócił się do niego w
przypływie gniewu, zyskując na odwadze.- To po co w ogóle dawałeś numer tej całej
Lily?
- Bo…- Trochę się wycofał, zdając sobie sprawę,
że kiepskie ma wytłumaczenie.- Chyba chciałem zobaczyć, jak zareagujesz…-
Odwrócił się od niego i zaczął wkładać do kosza przyniesione piłki.
- Co?- Zamrugał kilka razy.
- Wiem, że to głupie! Ale tak naprawdę w życiu
bym nie pomyślał, że możesz…- Wyżywał się na sportowym sprzęcie, nie wiedząc
jak dokończyć zdanie.
- Więc chciałeś mnie sprawdzić?- Oczy robiły mu
się coraz większe.
- Nie wiem, co chciałem… – Wrzucił ostatnią
piłkę.- Gdy mnie zapytali, spośród wszystkich dziewczyn wybrałem ją, bo
najbardziej przypominała mi ciebie. – Przygryzł wargę. – Ale nawet jeśli
bym spróbował… wiedziałem, że nic z tego. Później wszystko się skomplikowało.
Jej pytanie, twoje wybuchy złości, to spotkanie… nic nie rozumiałem… – Zacisnął
palce na obramowaniu kosza i lekko przygarbił.- Wiedziałem, że to bez sensu,
ale nie potrafiłem zapytać wprost, a potem za bardzo mnie bolała świadomość, że
naprawdę możesz być o nią zazdrosny. Gdybym to zepsuł… W życiu bym sobie nie wybaczył.-
Zadrżał. – Łatwiej więc mi było uwierzyć, że ona ci się podoba niż to, że
ja jestem powodem. Zrozum, dla mnie szansa, że to odwzajemniasz, była zerowa!
Ja…- Zagryzł wargę.- Po prostu cholernie się bałem.
Hinata nie spodziewał się takiego potoku słów i
szczerości. Zamurowało go. Wpatrywał się w jego plecy i naprawdę był
szczęśliwy, że to wszystko usłyszał. Ulżyło mu. Próbował sobie też wyobrazić,
jak musiał się czuć Kageyama, nie mając z kim na ten temat porozmawiać. On
chociaż miał Nishinoye, który ukazywał mu też drugi punkt widzenia, wspierał,
dodawał otuchy. Byli w podobnej sytuacji. Może i rzeczywiście jego zachowanie
było dziwne, ale oboje nie popisali się w tej kwestii. Teraz jednak wszystko
przestało mieć znaczenie, a liczyło się jedynie to, że utwierdzał go w
przekonaniu o swoich uczuciach do niego.
- Gdy mi to powiedziałeś…- Kontynuował.- Byłem
tak szczęśliwy, że nie potrafiłem się pohamować. Nawet nie pomyślałem, czy
mówisz to poważnie czy nie. Dzisiaj mam tyle wątpliwości… Proszę powiedz mi
coś. Cokolwiek. Rozmawiajmy. Bo ja oszaleję.
Serce trzepotało mu jak stado motyli. Odczuł
niesamowitą potrzebę, by go dotknąć. Podszedł do czarnowłosego i położył dłoń
na plecach. Nieśmiało zbliżył się jeszcze, opierając też czoło i nieśmiało
przenosząc ręce na klatkę piersiową, czując pod żebrami również silne bicie.
Przytulił się do Tobio, wsłuchując w przyjemny ton i zamknął oczy.
- Też jestem szczęśliwy.- Szepnął czując ogień
policzków i ciepło drugiego ciała oraz palców, które zakryły jego własne, ściskając
mocno.- I też ledwo w to wierzę.
Stali tak chwilę, próbując się uspokoić. Hinata
czuł, jak oboje się trzęsą, zdając sobie sprawę, że już nic od teraz nie będzie
takie jak wcześniej. Wdychając jego zapach, pomimo, że już nie był sam, że
wszystko się ułożyło, to niepokój i tak oplatał ich swoimi ramionami.
- Co teraz będzie? – Zapytał, bojąc się każdej
odpowiedzi.
- Nie wiem.- Kageyama był równie spanikowany.
Dodawali sobie otuchy bliskością, próbując uświadomić sobie, że decyzja o byciu
razem przysporzy im od teraz wielu kłopotów. – Ale chcesz tego?
Pokiwał jedynie głową, dalej nie odrywając się od
jego pleców. Kageyama jednak rozluźnił uścisk i trzymając go za nadgarstki,
obrócił w jego stronę.
- To jakoś sobie poradzimy.- Uśmiechnął się
delikatnie i przyciągnął do siebie.
Hinata zanurzył twarz w jego szyi i wplótł palce
w czarne kosmki. Przylgnął do chłopaka swoim ciałem, przytłumiony szumem w
uszach od zdwojonego tętna. Usłyszał jak tamten na ten gest przełyka głośno
ślinę i przytula go, wodząc nosem w jego włosach. To było cholernie
uspokajające i podniecające zarazem. Poczuł rękę, która zaczęła głaskać go po
szyi i przeszył go dreszcz. Ich przyśpieszony oddech zdradzały poruszające się
szybciej klatki piersiowe. Półmrok i ciasne pomieszczenie zaczęły ich
przytłaczać, a w ustach zaschło, gdy zdali sobie sprawę, jak niewiele ich
dzieli od własnych myśli i rzeczywistości.
Kageyama odchrząknął i delikatnie się odsunął.
- Chyba powinniśmy dokończyć sprzątanie.
Jego policzki były czerwone jak wiśnie. Hinata
był mu wdzięczny, że przerwał ten kontakt. Sam był na granicy, gdy prawie
sięgnął ustami do jego szyi. To trochę przerażające, że ledwo nad sobą panował.
Dokończyli robotę w znacznie lepszych nastrojach.
Złe napięcie z nich uleciało, zastąpione euforią i w końcu pierwszą normalną
rozmową od długiego czasu. Tym razem też nie musieli unikać swoich spojrzeń,
dostrzegając w nich ciepłe ogniki.
W drodze do domu, Hinata był jeszcze ciekawy
kilku kwestii.
- Od kiedy zwróciłeś na mnie uwagę?- Zapytał
nieśmiało udając, że bardziej interesuje go sklepowa wystawa.
- Gdy błagałeś, bym ci wystawił.- Uśmiechnął się,
na wspomnienie pierwszych dni szkoły.
Zaśmiał się, gdy po chwili dostał kuksańca w
żebra.
- Phi! Bawiłeś się moim kosztem!- Burknął cały
czerwony. Doskonale wtedy pamiętał, jak był podjarany i jak się płaszczył.
Robił wszystko, by tamten go docenił. Zresztą, wtedy tak naprawdę się
polubili. Zaskoczyło go, że to był ten moment. Raczej nie pokazywał się
wtedy od najlepszej strony.
- A ty?- Odbił piłeczkę, również próbując
zatuszować zainteresowanie.
Rudowłosy chwilę milczał, odrobinę zawstydzony.
- Jak pierwszy raz się spotkaliśmy.- Wydukał
cicho.
- Wtedy przed toaletami?- Zapytał szczerze
zdziwiony. Pamiętał chwilę, gdy jego obecna wtedy drużyna obrażała swoich
przeciwników. – Mówisz serio?
- Nie ważne! Jeszcze nie wiedziałem, że potrafisz
być taki irytujący!- Dodał, by zmienić temat od tego, gdy on zdychał ze stresu
przed swoim pierwszym meczem.
- Ale najwyraźniej to lubisz.- Uśmiechnął się
kącikiem ust i poczochrał mu włosy, przez co Hinata jeszcze bardziej
poczerwieniał.
- Nie dopowiadaj sobie!
Zaczęli się przekomarzać, choć obojgu było
wesoło. Szli ramię w ramię, od czasu do czasu niby przypadkiem o nie
zahaczając.
Nagle rozdzwoniła się komórka. Czarnowłosy wyjął
urządzenie z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Zmarszczył brwi, przez co
Hinata musiał zajrzeć mu przez ramię. Nie spodobało mu się to, co zobaczył.
- Dlaczego do ciebie dzwoni?- Zapytał Kageyamy,
mrużąc oczy.
- A boja wiem? – Powiedział spanikowany.- Czego
może chcieć?
- Odbierz i się dowiedz.- Uniósł wysoko podbródek
i nieznacznie go wyprzedził.- Pewnie niedostatecznie jej wszystko
„wyjaśniłeś”.- Zaakcentował ostatnie słowo.
Ku jego uldze, Tobio nie odebrał. Dostał jednak
zaraz potem sms’a. Zagryzł wargę. Znał teraz jego uczucia, ale nie
sprawiło to wcale, by nie był zazdrosny. Nie chciał być niegrzeczny, dlatego
nie patrzył na ekran.
- I?- Burknął, starając się ukryć złość.
- Prosi mnie o pomoc.- Powiedział skonsternowany.
- Jaką?
- Związaną z siatkówką… Jurto.
- Więc?
- Przecież już powiedziałem.- Schował telefon i
się napuszył zły, że Hinata tak mu nie ufa. – Nic do niej nie mam. Nie odpiszę
jej.
- I dobrze.- Powiedział trochę za ostro.
- Nie posądzał bym cię nigdy o taką zazdrość. –
Powiedział zaintrygowany.
- N-nie lubię jej i tyle.
- Wtedy gdy wybiegłeś z kawiarni, coś między wami
zaszło?- Tym razem on zmrużył oczy.
- Kpisz sobie? O ciebie się
kłóciliśmy. Myślałem, że się wygada.- Prychnął na to niemiłe wspomnienie.
- To ona wiedziała?!- Wytrzeszczył oczy.
- Niektórzy są bardziej spostrzegawczy.- Pokazał
język i znów obruszył.
Kageyama przejechał ręką po twarzy, też już lekko
podirytowany.
- Dobra, wiem, byłem ślepy i głupi.- Powiedział
zdając sobie sprawę, że już i tak wcześniej nadszarpnął swoją dumę.- Już
odpuścisz?
Hinata ściągnął usta i spojrzał w bok. Doszli do
rozwidlenia dróg. Próbował się nie roześmiać. Mina Tobio gdy to mówił była
naprawdę zabawna.
- No nie wiem, nie wiem…- Powiedział wymuszonym
lekkim tonem.
- Bawi cię to?- Zapytał urażony.
- Trochę.- Podciągnął się na palcach i szybko go
pocałował. Zanim tamten zdążył zareagować, wsiadł na swój rower i odjechał
kawałek, by przypadkowo nie pokusić się na więcej. – Ale poważnie, nie chcę
żebyś jej odpisywał.
- I tak nie miałem zamiaru.- Dodał uspokojony.
Uśmiechnęli się do siebie jakoś tak ciepło.
- Wpadniesz do mnie jutro?- Zapytał, zabarwiając
wypowiedź dziwną nutką, która wywołała w rudowłosym dreszcze.
- C-czemu nie.- Chłopak przełknął ślinę
zastanawiając się, co kryje się w tej propozycji. Maskując swą ekscytację,
konsternację i zbereźne myśli, poprawił się na siodełku i ruszył chwiejnym
torem.- To… do jutra!
Pomachali sobie na pożegnanie, każdy mając co
innego w głowie.
Hinata jadąc do domu darł się ze szczęścia w
niebogłosy, próbując przekrzyczeć świszczący wokół niego wiatr.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz