Nie mógł uwierzyć, że tak skończył. Już
wystarczająco absurdalne było to, że był tu z Shizuo, a co dopiero, że musiał
paradować w tym… w tym…
- Wyglądasz w tym tak słodko, że zaraz
puszczę pawia.- Zakpił blondyn z uśmiechem, podpierając się na kiju od miotły.
- I vice versa. Jakbyś nie zauważył,
masz na sobie identyczny fartuszek.- Wskazał na oczojebny róż, wyszywany
puchatymi króliczkami. - Mi przynajmniej w nim do twarzy.- Próbował chociaż
udawać, że zupełnie go to nie rusza i pokręcił tyłkiem, odnosząc skrzynkę z
niezapominajkami.
Punkt ósma zjawili się pod drzwiami
kwiaciarni i czekali na Alex, która przywitała ich pełna energii, w
przeciwieństwie do nich. Ciesząc się, że będzie miała wolny dzień, dała im
całość do uprzątnięcia, z ich ostatniej demolki. Zostawiając im dokładne
instrukcje obchodzenia się ze wszystkim, uciekła na zakupy. Zbierali szkło,
przesadzali kwiaty, zamiatali i pucowali na błysk każdą półeczkę. A trochę tego
było.
Ludzie z ulicy ciekawsko zaglądali do
środka, ale gdy tylko widzieli wściekłą twarz Shizuo, uciekali w popłochu.
Swoją drogą czarnowłosy zastanawiał się, czemu wiedźma nie użyła czarów i sama
wszystkiego nie uprzątnęła, ale w sumie… Pewnie bardziej ją to bawiło.
- Pięknie…- Izaya przeglądał najnowsze
informacje na chacie i nie mogło w nich zabrakną jego zdjęcia, jak akurat
zbiera przed sklepem resztki z doniczek. – Moja reputacja właśnie idzie się…
- Jebłeś gdzieś łopatkę?- Zapytał
Shizuo ocierając pot z czoła. Wyglądał teraz jak rasowy rolnik na polu. Tylko
ten fartuch niszczył całą koncepcję.
- Nie irytuje cię to, że musimy to
robić?- Zapytał zaintrygowany spokojem, z jakim Shizuo wykonywał każdą
czynność. Obawiał się, że w pewnym momencie większość asortymentu będzie
rozbijana o jego czaszkę, ale jak na razie niczego takiego się nie doczekał. Podał
mu narzędzie, które chował w tylnej kieszeni spodni.
- Dlaczego? Przecież to nasza wina.-
Chwycił za łopatkę i zrobił w doniczce miejsce na roślinkę. Nie patrząc za
siebie, zaczął macać podłogę w poszukiwaniu odpowiedniej sadzonki.
Izayi zachciało się mu zrobić małego psikusa.
Zwłaszcza, że obok stał bujnie obdarzany kaktus. Nie wysilając się zbytnio,
delikatnie dosunął go nogą, a reszta zadziała się sama.
-
Nosz kurwa!!!- Wrzasnął blondyn i chwycił się za nadgarstek poranionej dłoni.
Zacisnął palce na roślinie zdecydowanie zbyt mocno. – Ty padalcu!- Zawarczał na
czarnowłosego, który rozbawiony, wycofał się za ladę.
- To nie moja wina, trzeba patrzeć za
co się łapie....- Nie miał za bardzo dokąd uciekać, osaczony przez blondyna.
- To zaraz zobaczysz, co będzie u mnie
silniejsze. Moja pięść, czy twoja szczęka.- Zapędził go w kozi róg.
W pełnej napięcia chwili mierzyli się
na spojrzenia. W końcu Izaya odpuścił, przeliczając szkody nad zyski swojego
kawału i wzdychając, wzruszył ramionami.
- Dobra, pokaż.- Nim tamten zareagował,
sięgnął do jego pokłutej dłoni.
Shizuo zamarł, gdy Izaya skierował rękę
do światła siadając przy ladzie i zaczął mu najzwyczajniej w świecie wyciągać
igły swoimi drobnymi palcami. Przysiadł również na blacie i nie potrafił
sklecić nawet prostego słowa.
Milczeli podczas tej czynności, a
blondyn przypatrywał się jego pracy ze zmrużonymi oczami. Było w tym coś
dziwnego. Palce kleszcza delikatnie obchodziły się z jego dłonią, muskając ją
opuszkami i bezboleśnie uwalniając od ostrych kolców. Wcześniej coś takiego
nigdy nie miałoby miejsca. W końcu zamiast patrzeć na tę czynność, przerzucił
się na skupione spojrzenie swojego wroga i zamyślił.
Przypomniał sobie kilka rzeczy, kiedy
to te usta tak bezczelnie złączyły się z jego własnymi, gdy drżały palone
gorączką i gdy szeptały bezwstydne rzeczy pod prysznicem.
- O czym myślisz?- Zapytał Izaya, gdy
skończył swoją pracę i od pewnej chwili odwzajemniał jego spojrzenie. Uśmiechał
się tajemniczo, zupełnie jakby wiedział.
Zupełnie jakby obojgu się to podobało.
Cichy dzwoneczek przy drzwiach został
wprawiony w ruch, kiedy ktoś przekroczył próg kwiaciarni. Intymny czar prysł.
- Hej! Wpadłem, żeby się przekonać czy
to prawda, że…- Shinra zatrzymał się w pół kroku, a jego oczom ukazał się obraz
nie z tej ziemi. Zupełnie jakby świat się kończył, wylądowało UFO, albo jego
ojciec wydepilował sobie nogi. W każdym razie, mózg mu wybuchł. - O Bogowie…-
Szepnął przerażony.
Shizuo i Izaya siedzieli naprzeciw
siebie, jak gdyby nigdy nic i do tego trzymali się za ręce!
- Co? Niesamowite, że Shizuś się we
mnie zakochał, nie?- Powiedział Izaya i zaraz potem został tak zdzielony w łeb,
że wyrżnął ostro w posadzkę. No w końcu, bo już myślał, że niczym nie jest
wstanie go rozwścieczyć. Chociaż mogło to być odrobinę mniej bolesne.
- Chciałbyś!- Odkrzyknął blondyn jak
pięcioletnia dziewczynka w przedszkolu i w furii zrzucił swój fartuszek,
ciskając go obok obitego kleszcza.- Pierdolę taką robotę!
- Hej, hej! Spokojnie!- Shinra
odetchnął, widząc na powrót swoich starych przyjaciół. – Jaka siła was w ogóle
zmusiła, żeby siedzieć w tym miejscu razem?- Zapytał szczerze zdumiony. – I jak
to możliwe, ż oboje jeszcze żyjecie?
- Magiczna.- Izaya się otrzepał i
rozmasował pękającą głowę. – A konkretniej dobrze ci radzę, nie zadzieraj z
wiedźmami.- Dodał tajemniczo, podnosząc się z ziemi.
- Ach, kobieta… No to fakt, z nimi się
nie zadziera.- Powiedział to tak naturalnie, że Izaya nie wiedział czy
mężczyzna mu nie uwierzył, czy po prostu szczerze przyznał rację. Znając jego,
to pewnie i tak by go to nie zdziwiło, skoro jego dziewczyną jest Celty.- Na
jak długo?
- Oby nie do usranej śmierci…- Shizuo
stanął na progu i odpalił papierosa. Zaciągając się dymem, zapatrzył się na
purpurowe niebo.
- Wiecie, że wasze zdjęcia krążą już na
wszystkich stronach? Myślałem, że to dobry fotomontaż.- Zaśmiał się okularnik i
spojrzał na zegarek.- W ogóle za ile kończycie? Bo wiedzie, co dzisiaj przecież
jeeeeeeeeeeest?- Jego mina oraz błyszczące oczy mówiły same za siebie.
Oboje westchnęli i się skrzywili. Po
miesięcznym urlopie od świata impreza urodzinowa u Shinry to była ostatnia
rzecz, na jaką mieli ochotę.
- Wiemy, wiemy. Jakże moglibyśmy
zapomnieć. Mamy nawet dla ciebie kwiaty.- Odparł ironicznie czarnowłosy i
uniósł w górę marnie przybrany bukiet.
- Cudownie!- Okularnik aż okręcił się
wokół własnej osi, a oczy lśniły jak gwiazdy.- Celty już od rana piecze mimo,
że mówiłem, by się nie przemęczała! Jak ona musi mnie kochać! A wiecie, że…
Shizuo już zdążył się wyłączyć na
trzecim słowie. Był cholernie niewyspany. Nie spodziewał się, że we własnym
łóżku będzie mu tak ciężko zasnąć. Nagle wszystko było za głośne, a papierosy na
uspokojenie za ciężkie. Ilość ludzi przytłaczająca, a samotność… Wzdrygnął się.
To nie tak, że tęsknił za tą Czarną Dziurą. Przecież nie powinien. Ale idąc
dzisiaj do kwiaciarni poczuł pewną ulgę, która szczerze go niepokoiła.
Zamknęli godzinę później. Shinra
wyszedł wcześniej by pomóc swojej dziewczynie w przygotowaniach. Alex dała im
klucze, więc mieli przyjemność nie oglądać jej ponownie. Wykończeni, udając, że
nadal się nie znoszą, pożegnali się krótkim „cześć” i poczłapali każdy do
siebie.
***
- Najlepszego.- Mruknął blondyn i
wyciągnął do okularnika torebkę z prezentem. Był to jakiś obszerny tom
medyczny, który pomagała wybrać mu Celty. Sam pewnie kupiłby zwykłą figurkę
szalonego lekarza bo szczerze nie miał cierpliwości do centrów handlowych. Zwał
się więc na dziewczynę i uśmiechnął nawet, gdy Shinra szczerze ucieszył się na
podarunek. Pod wieczór wrócił mu odrobinę humor. Był ciekawy, ilu będzie gości
i czy Izaya już jest…
- Dziękuję! Wchodź, wchodź!- Uściskał
odstrzelonego elegancko blondyna i zaprosił do środka. - Kochanie, już mamy
komplet!- Krzyknął do Celty, która w kuchni zaczęła podpalać świeczki
urodzinowego tortu.
Blondyn zdjął buty i skierował się do
salonu. Mina mu trochę zrzedła, kiedy zobaczył ilość gości.
Była cała drużyna Kadoty, która przywitała
go entuzjastycznie, Simon i Varona, Anri z Mikado i Kidą, a nawet jego brat z
dziewczyną! Przyszły nawet pewne grube ryby ze świata podziemnego i z którymi
najchętniej nie miałby nic wspólnego do czynienia… Był ojciec Shinry razem z
matką oraz Izaya we własnej osobie. Nie wyglądał na zachwyconego i trzymał się
jak na razie od innych z daleka. Kiedy jednak go zobaczył, zaczął się dziwnie
zachowywać.
Kiwał niezrozumiale głową i wybałuszał
na niego oczy. Shizuo wygiął brew i nie
potrafił się domyśleć, o co może chodzić, gdy przed oczami pojawiła mu się
burza rudych loków.
- Cześć blondasku, jak dzisiaj poszło w
kwiaciarni?- Zapytała Alex, szczerząc się od ucha do ucha.
Shizuo zrobiło się słabo, jak ją
zobaczył. Teraz już rozumiał, na co Izaya wskazywał.
- D-dobrze.- Nie wiedział czemu, ale
podświadomie obawiał się tej kobiety. Było w niej coś dzikiego, a to, że była u
Shinry było jeszcze bardziej podejrzane.
- O, znacie się?- Zapytał jubilat, gdy
zobaczył ich ze sobą.
- Wpadliśmy na siebie przypadkiem jakiś
czas temu.- Odparła słodko dziewczyna i poklepała blondyna po ramieniu.- Macie
zabawnych znajomych.
Dwójka śmiała się i żartowała, a Shizuo
wymknął się do Izayi.
- Ja pierdolę.- Skomentował całe
zajście, mając ochotę wyjść na balkon i zapalić.
- Tym razem przyznam ci rację.- Odparł
niższy pijąc drinka, mierząc ognistowłosą.- Kto wie, co tej wariatce przyjdzie
do głowy.
- Co ona tu w ogóle robi?- Szepnął mu
ostro do ucha. Alex przyciągała w pokoju niejedno spojrzenie.
- Od jakiegoś czasu to dobra kumpela
Celty. Wybryki natury pewnie lubią trzymać się razem.- Odpowiedział ironicznie
i nie umknęło jego uwadze, że inni obserwują ich również zadziwieni.- Chyba my
też wzbudzamy sensację.
Shizuo przyznał mu rację. Większość
zaniemówiła, a niektórzy obserwowali ukradkiem, obawiając się najgorszego.
Jakże było ich zdziwienie, gdy nic jednak nie następowało.
Napiętą atmosferę na szczęście
rozładował gospodarz, który klaszcząc w dłonie, zapowiedział wniesienie tortu.
Pogasły światła, a zgromadzeni skupili
się na odśpiewaniu sto lat i oklaskaniu zdmuchnięcia wszystkich świeczek. Każdy
otrzymał po kawałku i siadając w mniejszych grupkach, zajadał się pysznościami
uszykowanymi przez Celty. Dziewczyna się napracowała, co przy każdej okazji
wychwalał jej chłopak, również wychwalając jej uroczą czarną sukienkę, która
odkrywała nogi aż do kolan. Rzadko mieli okazję widzieć ją w takim stroju i bez
kasku, więc również i na niej skupiały się spojrzenia.
Shizuo usiał między Simonem, a Veroną.
Obojga bardzo lubił, ze względu na ich specyficzne charaktery. Zwłaszcza
dziewczyna go fascynowała, emanując nadnaturalnym spokojem w każdej sytuacji,
potrafiąc ją dogłębnie i inteligentnie zanalizować. Nawet ilość zadawanych
przez nią pytań go nie irytowała.
- Nie
rozumiem. Jest tu Orihara Izaya, a ty nie wpadasz w gniew. Dlaczego?- Zapytała
blondynka, wkładając sobie do ust kawałek urodzinowego tortu.- To nielogiczne.
- W końcu zrozumieć, przyjaciele, nie
wrogowie. Przemoc zła.- Powiedział Simon, zanim Shizuo zdążył odpowiedzieć.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi. –
Wywarczał mężczyzna, zaciskając dłonie na oparciu fotela. Zaczynały go drażnić
te uwagi. Okej, nie skakali sobie z kleszczem do gardeł, ale ludzie mieli
nazbyt wybujałą wyobraźnię. Większość czasu musiał się z tego durnie tłumaczyć
i to podnosiło mu ciśnienie.
Większość imprezy trzymali się osobno.
Czasami łapali się na tym, że rzucają sobie krótkie spojrzenia. Alex również ich
nie zaczepiała, co przyjęli z ogromną ulgą. Kilku ważniejszych gości już
zdążyło się zmyć i w pokoju została już tylko ekipa Kadoty, dzieciaki z liceum,
Celty, Alex, Shizuo, Izaya, Simon z Veroną oraz okularnik. Może i do końca wieczoru
nic by się nie wydarzyło, gdyby nie pijany Shinra wpadł na cudowny pomysł.
- Gramy w butelkę!
- W butelkę…?- Zapytała nieśmiało Anri
i mimo, że doskonale znała zasady, Rosjanka pośpieszyła z wyjaśnieniem.
- Gra towarzyska, w której wszyscy
siedzą w okręgu i efekcie losowego wyboru wyznaczają sobie zadania lub zadają
pytania, które wylosowany musi wykonać lub odpowiedzieć. Zasady są kombinowane,
w zależności od celu gry.
- Rozbierana!- Krzyknęła Erika, a
Kadota natychmiast ją uciszył.
- Pytania i zadania. Kręcę pierwszy!-
Wyrwał się Shinra z pustą butelką wina i zanim Celty spróbowała go powstrzymać,
kazał wszystkim usiąść w kółeczku.
- Może uda mi się pocałować Anri.-
Szepnął Kida do czerwonego po same uszy Mikado.
- Czy w takim razie rodzaj zadań i
pytań jest nieograniczony?- Veronie zaświeciły się oczy.
- Błagam, tylko nie pytaj o życie na
dnie morskim. Na to ci nikt nie odpowie.- Powiedział Izaya rozwalony na fotelu
i niepewnie zerkał na przebiegle uśmiechającą się Alex.
Shizuo również pobladł. Nienawidził
tego typu zabaw. Były durne i upokarzające. Większość towarzystwa sobie popiła
i wątpił, by jakiekolwiek zadanie czy pytanie było normalne.
Shinra zaczął kręcić. Nie było
możliwości by ktoś odmówił brania udziału, więc wszyscy wstrzymali oddech.
Padło na wiedźmę. Dziewczyna
uśmiechnęła się słodko.
- Zapytaj o rozmiar stanika…!- Szepnął
Kida i zaraz został zdzielony w łeb przez oburzoną Anri. Mikado tylko pokręcił
głową w załamaniu. Celty wierciła się niespokojnie koło swojego ukochanego.
Uważała, że dzieciaki powinny już dawno wrócić do domu, ale już nic nie mogła
zrobić.
- To może...- Zaczął okularnik.- Zliż z
klaty Kadoty bitą śmietanę.
Powstało pospolite ruszenie. Jedni się
śmiali, inni krzyczeli, inni spalili buraka, jak sam mężczyzna, który również
został wytypowany do zadania.
- Dlaczego ja?!- Krzyknął.
- Właśnie!- Oburzył się Walker, na co
Erika tylko się tarzała po podłodze.
Shizuo tym bardziej zrobiło się słabo. Jeśli
zaczynało się od czegoś takiego, to mogło być tylko gorzej. Zerknął na Izayę,
który popijał drinka w spokoju i bacznie obserwował Alex.
Rudowłosa nie wyglądała na
niezadowoloną. Wręcz przeciwnie. Śmiało podeszła do Kadoty i pomogła mu się
rozebrać. Mężczyzna prawie spalił się ze wstydu, gdy wiedźma
wycisnęła odrobinę białej substancji na jego tors i szybkim całusem ją zmyła. Rozległy
się jęki zawodu, ale cwana dziewczyna nie miała określone, jak wiele bitej
śmietany ma użyć.
Teraz przyszła jej kolej.
Shizuo nie był zdziwiony wynikiem
kolejnego kręcenia butelką. To było
oczywiste. Miał ochotę wyskoczyć przez balkon i potem żałował, że jednak tego
nie zrobił.
- To blondasek…- Zaczęła Alex,
szczerząc się od ucha do ucha.- Zrobi malinkę o tutaj, na szyi. – Wskazała
miejsce w zagłębieniu swojego obojczyka.- Temu panu.- A potem wyciągnęła palec
w kierunku Izayi.
Zapadła grobowa cisza.
Shizuo skamieniał. Podejrzewał, że to
będzie coś w tym stylu ale szczerze? Sytuacja go przerastała.
- Nie zrobię tego.- Powiedział
dobitnie, gdy odzyskał głos. Reszta nie miała śmiałości tego skomentować.
Powietrze było gęste, jakby oddychali smołą.
- Zrobisz.- Dodała pewnie i słodko
Alex, pociągając łyk piwa ze swojej butelki.
No tak. Byli na jej łasce i miała na
nich haka. Shizuo zaczął szybciej oddychać. Wściekłość mieszała się u niego z
bezradnością i dziwnym podekscytowaniem. Pierwszy raz miał ochotę zrobić krzywdę kobiecie. Już miał kolejny raz zaprzeczyć, gdy odezwał się Izaya.
- Musimy to robić przy ludziach?
- Niech będzie, że nie, ale malinka ma
być soczysta.- Posłała mu całusa.
Nagle zaczęły się rozlegać zachęcające
okrzyki. Ośmieleni zgromadzeni klaskali i krzyczeli imię Shizuo, w którym coraz
bardziej się gotowało. Mężczyzna miał dylemat. Miał ochotę po prostu wyjść, ale
szczerze nie potrafił przewidzieć, co ta wiedźma zrobi, gdy sprzeciwi się jej
wyzwaniu. Mina Izayi nie wyrażała niczego, więc musiał sam zdecydować.
- Więc?
Choć miał ochotę rozszarpać kogoś na
strzępy, wstał spokojnie i rzucił Alex nienawistne spojrzenie a potem Shinrze, że
w ogóle wpadł na pomysł tej porypanej zabawy. Ręce mu się trzęsły. Izaya
również powoli się podniósł, ku jego zaskoczeniu.
- Tylko nie zdemolujcie mi łazienki.-
Krzyknął za nimi, gdy zniknęli za jej drzwiami, wśród ogólnego gwaru
podekscytowanych osób.
- Nie wytrzymam. – Szepnął Shizuo,
przemywając twarz lodowatą wodą. Musiał się uspokoić.
- Załatwmy to szybko i tyle, co się tak
pieklisz.- Powiedział Izaya niezbyt uszczęśliwiony, choć również zdenerwowany. Nie ominął również okazji,
by mu dogryźć.- Mam nadzieję, że umiesz to robić?- Odsunął kołnierz swojej
bluzki i odsłonił nagie zagłębienie w szyi.
Shizuo przełknął ślinę. Chciał nadal
być wściekły, ale zaczęła go dopadać dziwna trema. Postawa Izayi mu nie
pomagała. Nie mógł się przemóc, by się pochylić.
- Na co czekasz?- Zapytał zniecierpliwiony
Orihara.
Miał to tak po prostu zrobić? Przyłożyć
usta do tej bladej skóry i… Znów przełknął ślinę. Wcześniej nie potrafiłby
sobie tego nawet wyobrazić w najgorszych koszmarach, a teraz musi to zrobić na
żywo? Od tak?
Izaya opierał się o tyłem o pralkę i
analizował jego zachowanie.
- Masz pietra, czy naprawdę nie wiesz
jak się do tego zabrać?- Zakpił, celowo go prowokując. Nie miał zamiaru
próbować przeciwstawiać się wiedźmie. A przynajmniej na razie, gdy zadania nie
były tak szkodliwe, jak mogłoby się wydawać. Dobrze, że trochę wypił, bo i jemu
było ciężko odnaleźć się w tej sytuacji.
- Jeszcze jedno słowo, a wyjdziesz z
limem, a nie malinką.- Warknął.
Pochylił się powoli. Przyłożył usta do chłodnej skóry i usłyszał, jak czarnowłosy wstrzymuje oddech, gdy zassał się trochę za mocno. Wbrew pozorom musiał się nieźle opanowywać, by nie włożyć w to więcej siły i gdy udało mu się zrobić to delikatniej, ciało czarnowłosego odrobinę się rozluźniło. Serce waliło mu jak szalone, gdy wdychał zapach Izayi, który nie wydał żadnego dźwięku. Jego włosy łaskotały go w skroń, a w ustach rozpływał słony smak. Ramię delikatnie się unosiło, gdy jego język i zęby drażniły delikatną skórę.
Pochylił się powoli. Przyłożył usta do chłodnej skóry i usłyszał, jak czarnowłosy wstrzymuje oddech, gdy zassał się trochę za mocno. Wbrew pozorom musiał się nieźle opanowywać, by nie włożyć w to więcej siły i gdy udało mu się zrobić to delikatniej, ciało czarnowłosego odrobinę się rozluźniło. Serce waliło mu jak szalone, gdy wdychał zapach Izayi, który nie wydał żadnego dźwięku. Jego włosy łaskotały go w skroń, a w ustach rozpływał słony smak. Ramię delikatnie się unosiło, gdy jego język i zęby drażniły delikatną skórę.
Przez jedną krótką chwilę, miał ochotę
się zapomnieć. Prawie oderwał wargi i przeniósłby je wyżej, chcąc kontynuować.
Sunąć ustami do ucha i zaznaczyć tę drogę mokrymi śladami.
Oderwał się jak oparzony zdając sobie
sprawę z tego, czego właściwie pragnęło jego ciało.
Dłonie Izayi zaciskały się tak mocno na
pralce, aż całkowicie pobielały. Jego mina starała się być opanowana, lecz
wyglądał na wybitego z równowagi. By to ukryć, odwrócił się do lustra i
obejrzał wynik zadania. Ślad na jego obojczyku był wręcz fioletowy. Krwiste
pęknięcia i małe kropeczki odznaczały się na białej skórze bardzo wyraźnie.
Wiedźma raczej nie miała czym się zawieść.
Shizuo również patrzył na jego szyję i
nie opuszczało go dziwne uczucie. Zupełnie, jakby oznaczył swoją własność.
Izaya rozszyfrował to spojrzenie i uśmiechnął się tajemniczo.
- Spodobało ci się?- Zapytał niby z przekąsem, niby z ciekawością.
- Tylko wykonałem zadanie.- Wzruszył
ramionami jak najbardziej obojętnie i wyszedł z łazienki. W końcu mógł złapać oddech. Zdecydowanie nie mógł z nim dłużej
przebywać sam na sam. Miał dziwne wrażenie, że tylko go prowokuje.
Gromadka bawiła się w najlepsze, najwyraźniej
omijając jego kolejkę. Akurat trafił na moment, jak Mikado musiał pocałować
Anri, ale oboje zakrywali twarze rękami i się tego wypierali jak mogli.
Alex z zadowoleniem przymknęła oczy,
widząc efekt jaki zastała na szyi Izayi. Reszta zagwizdała z podziwu, a
niektórzy nie byli w stanie uwierzyć, że była prawdziwa. Wiedźma za to nie
miała wątpliwości.
Shinra jeszcze musiał dzwonić do ojca,
że ma go ochotę przelecieć, Simon udawał węgorza na dywanie, i nawet całkiem mu
wyszło, Verona musiała siedzieć w samym staniku i w ogóle jej to nie
przeszkadzało, Erika rozpinała Walkerowi rozporek zębami, a Alex znów miała
integrację z Kadotą, ale teraz przez całą grę siedziała mu na kolanach. Biedny
mężczyzna płonął jak najprawdziwsze ognisko, gdy piersi kobiety obijały się o
jego policzek. Shizuo był pewny, że robiła to specjalnie… Tak jak kolejne
kręcenie butelką. Tym razem ofiara był Izaya. Zamarli oboje, obawiając się
najgorszego.
Znów reszta musiała wstrzymać oddech,
gdy z ust rudowłosej padły słowa zadania.
- To samo. Tylko, że tutaj.- Pokazała
miejsce między swoim biodrem, a pępkiem.
Shizuo zaschło w ustach. Czy on w ogóle
miał tu jakieś prawo głosu? Ta laska robiła, co jej się podobało! Tym razem to
Izaya miał być osobą całującą. Ludzie powstawali, tak bardzo byli
podekscytowani. Krzyczeli, że to niemożliwe, że oni tego nie zrobią.
Czarnowłosy długo mierzył się z
dziewczyną na spojrzenia. W końcu wstał przy burzy oklasków i wściekły, nakazał
Shizuo udać się z nim ponownie do łazienki.
- Mogło być gorzej, tak? To chcesz
powiedzieć?- Zakpił blondyn, tym razem on nerwowo zaciskając palce na
obramowaniu zlewu.
Izaya jeszcze chwilę myślał, czy jednak
nie udałoby się z tego jakoś wykręcić. Nie dość, że już wystarczająco czuł się upokorzony,
to teraz jeszcze musi robić to samo, co blondyn, z którego chwilę wcześniej
kpił. Doprawdy była to szatańska kobieta.
Nie miał wyboru i musiał ulec, choć nie
miał tego w zwyczaju. W końcu skoro Shizuo to zrobił, to on tym bardziej nie
powinien się wahać. Po za tym… to było nietypowe wyzwanie. Był ciekawy reakcji
blondyna na niego, zwłaszcza że przed chwilą było całkiem interesująco.
- Tylko się nie podnieć.- Zbliżył twarz
do niego i delikatnie wsunął palce w krawędź spodni mężczyzny, by odsłonić nagi
kawałek skóry.
- Tak jak ty wcześniej?- O mało się nie
zachłysnął, gdy tamten tak bezwstydnie zniżył się do poziomu jego pasa. To było
bardziej, niż podniecające i nie był w stanie temu zaprzeczyć.
Zagryzł wargę, gdy usta dotknęły
wrażliwej skóry, która znajdowała się tak blisko jego krocza. Jedna ręka Izayi
nadal odchylała mu schodnie, a druga przytrzymywała krawędź koszuli. Wargi
zasysały się mocno, choć w ogóle nie czuł bólu. Walczył jedynie z ochotą, by
nie wpleść palców w czarne kosmki włosów.
Doprawdy, chyba oboje powariowali.
Izaya w końcu przestał i spojrzał na
swoje dzieło, które choć ciut mniejsze, kolorem nie odbiegało od jego własnego znaku
na szyi. Z satysfakcją wstał i nie musząc nawet nic mówić, widział jaki
osiągnął efekt. Ich oczy mówiły same za siebie, a ciała płonęły, podniecone do
granic możliwości.
- Pięknie.- Odezwał się nagle głos w
drzwiach. Oboje podskoczyli i spojrzeli zdziwieni na Alex, która opierała się o framugę i
popijając piwo, przyglądała im się triumfująco. Nawet nie usłyszeli, kiedy
weszła. - Może powinnam bardziej zaszaleć następnym razem?- Zapytała, a oni
zadrżeli. Zdali sobie sprawę, że gdyby nie jej interwencja, być może nie byłoby
to potrzebne.
Jakże wielkim szczęściem, Shinra w tym
samym momencie padł na podłogę i Celty zarządziła koniec zabawy. Miała szczerze
dość tych głupot i cieszyła się bardzo, że przez całą grę butelka konsekwentnie
omijała ją i jej mężczyznę. Dziękując wszystkim i oferując nocleg wymęczonym
licealistą, odprowadziła resztę do drzwi.
Shizuo jeszcze nigdy nie wracał do domu
tak skonsternowany. Z Izayą nie zamienili już słowa i unikali siebie jak mogli.
Niestety jutro z samego rana nie miało to być takie proste.
...
Tym razem rozdział wyszedł mi cholernie długi o.O Ale mam nadzieję, że to Was tylko cieszy xD co do komentarzy- BARDZO DZIĘKUJĘ! Odpiszę na nie, obiecuję, tylko teraz nie mogę się za to zabrać, me życie tak bardzo mnie przytłacza T^T w każdym razie cieszą mnie cholernie i gdyby nie Wy, to czasem w ogóle nie otworzyłabym worda:*
Mrrr kocham tą bezwstydną wiedźme xd Czy mogę ją shipować z Kadotą czy już się nie spotkają? :P Super jak zwykle.
OdpowiedzUsuńKto wie, kto wie;D Dziękuję:*
UsuńNo w końcu mogłam w spokoju przeczytać, pieprzona szkoła zjada cały mój czas ;3;.
OdpowiedzUsuńDo rzeczy~
Jestem pewna, że mówię to pod każdym rozdziałem, ale uwielbiam to opowiadanie xd I o dziwo kocham Alex (zazwyczaj nienawidzę pań, ale tą bardzo lubię, bezczelnym charakterkiem przypomina mi nieco Eto z TG xd choć poziom sadyzmu nieco się tu rozjeżdża)
Strasznie podoba mi się motyw kwiaciarni i to właśnie ten moment czytało mi się najprzyjemniej. Tak mało AU z kwiaciarnią w fandomie drrr ;-;
Mam nadzieję, że Alex jeszcze ich trochę pomęczy bo z przyjemnością na to popatrzę xd
W ogóle jest jedna rzecz, która po prostu mnie rozbraja.
Mianowicie najbardziej fantastyczną rzeczą w tym opowiadaniu nie jest wiedźma. O nie, takie odchyły to codzienność. Tu najbardziej nierealne jest to, że Izaya dostał zaproszenie na imprezę xd I właśnie to jest piękne.
Podoba mi się jak to jak powoli ewoluuje ich uczucie, nie ma zbytniego pośpiechu, ale jednocześnie nie wlecze się jak ślimak o kulach. No i ta akcja, a raczej dwie, w kibelku~ Pycha♥
Jak zawsze z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału~
Przepraszam za błędy i ogólny nie skład xd
Pozdrawiam~!
xDDDD Taaaa, no trochę naginam tam rzeczywistość xD Izaya jest zbyt lubiany xD cieszę się, że się podoba, mam nadzieję, że kolejne rozdziały też jakoś dadzą radę^^
UsuńPo prostu kocham to opowiadanie z rozdziału na rozdział coraz lepiej :) Też nie przepadam za paniami czy to w anime mangach i opowiadaniach, ale Alex na serio lubię i dziękuję jej za to że tak skrupulatnie pomaga rozwinąć się uczuciom Izayi i Shizu- chan'a :) Jak przeczytałam że na urodzinach jest Verona to aż mi się włosy zjeżyły na głowie nie lubię jej ale zaraz po tym przeczytałam że jest i Alex to już wiedziałam że będzie ciekawie za bardzo dziękuję :) Akcje w kibelku superaśne <3 Na prawdę piszesz super i proszę nie przestawaj <3 Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału i już płaczę że będzie to dopiero za dwa tygodnie ale poczekam cierpliwie bo warto :) Weny życzę i mam nadzieje że jak najszybciej w Twoim życiu wszystko się ułoży na lepsze :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOch, a Verona nie jest przecież taka zła^^ Ale w sumie każdy lubi co innego;D Dziękuję bardzo:* Choć w ten piątek akurat nie dodam durarary... nie wyrobiłam się xD Pozdrawiam również i postaram się nie zawieść!
UsuńTrochę późno komentarz, sorry. x.x
OdpowiedzUsuńNo no, widzę, że Alex - mimo uwolnienia Shizuo i Izayi z tego mieszkanka - nie odpuszcza im; tylko tak dalej, yaoicowa wiedźmo! *^* Szkoda, że czegoś ostrzejszego podczas gry im nie kazała zrobić, ale pewnie by odmówili, czy po prostu stamtąd zwiali... x'D
Tak w ogóle reakcja Shinry, a konkretniej ten fragment - "Shinra zatrzymał się w pół kroku, a jego oczom ukazał się obraz nie z tej ziemi. Zupełnie jakby świat się kończył, wylądowało UFO, albo jego ojciec wydepilował sobie nogi", po prostu mnie rozwalił. XDD
Oczywiście, że długość rozdziału mnie cieszy! Mam nadzieję, że to przytłaczające życie przestanie Cię przytłaczać. ;_;
Z komentami mam podobnie, ludność krytyką i pochwałą motywuje do pisania jak nie wiem. x'D *Przesyła mentalną motywację* Weny życzę i pozdrawiam!
Dopiero dzisiaj nadgoniłam Nie iGRAJ ze mną, następny rozdziałek tego opka też skomentuje, bo zarąbiście to piszesz. *^*
:*:*:* ślę buziaki. Fajnie mieć takich wiernych fanów *^*
UsuńBylo troche bledow ortograficznych i jezykowych, ale uznajmy ze skupie sie na samym rozdziale. Moze troche bladawo wyszedl pomysl w kwiaciarni, ale zabawne zadania w czasie gry madrobily "strate". Moglabys pokusic sie o wiecej opisu, bo masz dobre pomysly, bardzo zabawne i mozesz je rozkrecic po prostu grajac na wyobrazni czytelnika. Nie mniej milo sie czytalo. Nie oczekuje deszczu zlotych liter wiec spokojnie, z czystym sercem moge dac czworeczke.
OdpowiedzUsuńNo orłem w pisaniu nie jestem;D Fakt, mogłabym się bardziej wysilić na opisy, ale szczerze- przy takich długich opowiadaniach nie za bardzo mnie na nie stać psychicznie. Rozdziały i tak są długie, a chciałabym je skończyć w miarę przystępnej ilości by zabrać się za kolejne pomysły, które czekają cierpliwie w kolejce. Niemniej rozumiem uwagę, wiem że skupiam się na akcji zamiast rozwinąć barwnie otoczkę, lecz no... Staram się jak mogę xD Dziękuję za szczere słowa:*
Usuń