piątek, 23 października 2015

W potrzasku 1

Tytuł: W potrzasku
Anime/Manga: Durarara
Status: trwa
Gatunek: yaoi, romans
Liczba rozdziałów: ...?
Pairing: ShizuoxIzaya
Postacie: Shizuo, Izaya, Celty, Shinra, (+postacie wymyślone)
Uwagi:?? kto wie

     - Tak... jest cudownie...- Odpowiedział Shizuo z uśmiechem na ustach. Siedzieli właśnie z Celty w parku i obserwowali ptaki skaczące sobie po trawniku i skubiące wystające z ziemi robaczki. Słoneczko świeciło, ruch na ulicach był nawet mniejszy niż zwykle, kleszcz nie pojawiał się na horyzoncie i do tego dostał wypłatę z premią za nadgodziny. Po prostu idealnie.
     Zaciągnął się głęboko nikotyną i rozkoszując trującym dymem w płucach, wypuszczał go niespiesznie czując, jak ciało się odpręża.
     Nie pamiętał, kiedy ostatnio miał tyle okazji do uśmiechu. Do tego wszystko mu się układało. Jutro nie wyrzucą go z mieszkania bo spłaci długi, dostał urlop, trzy razy z rzędu wygrał lody na patyku, napady agresji prawie w ogóle mu się nie zdarzały, jutro został zaproszony na urodziny do Shinry, a co najważniejsze - czarna menda wyjechała jakiś czas temu daleko poza Tokio i nie było wiadomo, kiedy wróci. W każdym razie nikt o nim nie słyszał już miesiąc i miał nadzieję, że już nigdy nie usłyszy.  Świat był bez niego o wiele piękniejszy i spokojniejszy.
     [Wydajesz się ostatnio naprawdę szczęśliwy] Napisała uradowana motocyklistka. Jej również dopisywał humor, bo udało jej się kupić całkiem wypasiony, podręczny zestaw chirurgiczny dla swojego chłopaka. Może i nie był z legalnej półki, ale zdecydowanie warty zdobycia, więc starała się tym nie przejmować. Na co dzień przecież przyjmowała znacznie gorsze zlecenia. Co prawda Shinra na swój stary nie narzekał, ale przykro jej było patrzeć, jak wciąż musiał wymieniać części lub je naprawiać. Dlatego nie wyobrażała sobie szukać czegokolwiek innego.
     - Nie mam powodów, by nie być.- Odparł, gapiąc się na wieżowiec z plakatem nowego filmu w którym, jak zwykle, musiał grać jego brat. Pojutrze również była premiera, na którą oczywiście już miał bilety. Naprawdę same miłe rzeczy. Nikt go specjalnie nie zaczepiał, w pracy też jakoś łatwiej szło… To wszystko było…
     - Cześć Shizu-chan.
     …zbyt piękne, by mogło trwać wiecznie.
     Celty zamarła w pół zdania z komórką w ręku, a blondyn zacisnął palce na oparciu ławki. Tak mocno, że drzazgi przebiły skórę dłoni.
     W jednej chwili czas stanął w miejscu.
     Ciemna, szczupła sylwetka odbijała się w czarnej szybce kasku dziewczyny, razem z rzędem szczerzących się, białych zębów.
     Blondyn poczuł gorąco, które rozlało się po jego ciele. Nie spodziewał się, że tak agresywnie zareaguje na to indywiduum zwłaszcza po tak długim okresie separacji. Oddech momentalnie przyspieszył, a adrenalina rozpaliła kończyny, wyzwalając niekontrolowane pokłady energii. Serce aż zabolało zapominając już, do jakiego wysiłku jest zdolne. Zazgrzytał zębami, gdy do jego uszu dotarł głos tego znienawidzonego padalca. Przez ten czas zdążył już się zatrzeć w jego pamięci, więc teraz słysząc go na nowo, wydawał się tym bardziej irytujący.
     - Tęskniłeś, bestio?
     Celty powoli wstała z ławki widząc, jak z nozdrzy Shizuo bucha para, a żyłki na czole niebezpiecznie nabrzmiewają. Porzuciła od razu próbę załagodzenia sytuacji. Doskonale wiedziała, że w tym przypadku na niewiele się zdadzą jej słowa wyświetlone na ekranie komórki. Poza tym...
     - Ja wręcz nie mogłem się doczekać, aż tu zajrzę i liczyłem, że może znajdę twoje martwe truchło ale cóż... nigdy nie chcesz spełnić mych oczekiwań. – Izaya westchnął wesoło, zbliżając się niebezpiecznie blisko. Prawie nachylił się blondynowi do ucha.- Ale podejrzewam, że jeszcze długo nikt nie znajdzie sposobu, by zabić potwora...- Szepnął, a Shizuo ostatkiem sił próbował się powstrzymać. Oparcie ławki pękło.
     Przecież miał taki piękny dzień. Taki miły i spokojny. To nic, że pijawka prosiła się ewidentnie o śmierć. Da radę. Po prostu wstanie i odejdzie, tak jak to sobie obiecywał i jak na cywilizowanego człowieka przystało. Dopiero, co spłacił długi po ostatnich gonitwach i niszczenie mienia. Za pieniądze ze szkód jakie mógłby teraz wyrządzić poleci na Karaiby- będzie warto. Tylko zachować spokój. Spokój. Pierdolony spokój.
     - Och, widzę, że wyjątkowo ci gorąco, chyba wiem, co ci pomoże.
     Gdyby Celty miała usta, zakryłaby je dłonią. Gdyby też mogła wyrazem twarzy oddać zgrozę, na pewno też by to zrobiła. Gdyby ludzie w parku byli trochę bardziej obeznani w sytuacji i czujni, uciekaliby daleko stąd już zawczasu.
     Sok pociekł po złotych kosmkach, skapując na policzki i spływając po szyi, wsiąkał w materiał nowej, białej, uprasowanej koszuli. Izaya bez oporów pozbył się zawartości srebrnej puszki wylewając ją na blond czuprynę. Stróżki słodkiego, gazowanego napoju ściekły po twarzy Shizuo, znacząc je lepkimi ścieżkami. Mężczyzna zamknął oczy, czując jak wszelkie granice zostały przełamane.Chyba nigdy wcześniej w jednej chwili nikt, ani nic go tak bardzo nie wkurwiło, jak ta bezpośrednia prowokacja sprzed chwili.
     - Za-bi-ję.- Wywarczał, tracąc resztki kontroli.
    Celty zaczęła się pospiesznie ewakuować, wskakując na swój czarny motor. Tutaj już nie było czego łagodzić czy ratować. Izaya właśnie wywołał tsunami gniewu najsilniejszego człowieka w Ikebukuro. Wrzask, jaki rozległ się potem, oraz zgrzyt wyrywanego z betonu metalu, oznajmił wszystkim w Tokio, że sławny informator powrócił.
     Ludzie rozbiegali się z krzykiem na wszystkie strony, gdy dwójka mężczyzn biegła przez dzielnicę. Shizuo chwytał po drodze wszystko, co wystawało z ziemi i o mały włos rzuciłby nawet bogu ducha winną staruszką. Izaya śmiał się z niego w niebogłosy, gdy trzy razy wpadł na samochód, poraził się prądem z wyrwanych kabli, i uszkodził hydrant, który nie dość, że zaatakował wodą grupkę przypadkowych przechodniów, przewracając ich wszystkich, to jeszcze zniszczył wszystkie sadzonki w uroczej kwiaciarni, tłukąc doniczki i wazony z roślinami. Powstało prawdziwe pobojowisko, przez które oboje przeskoczyli i pognali dalej.
     Shizuo zupełnie nie patrzył co robi, po prostu ta szczerząca się morda, szatański śmiech i błysk demonicznych tęczówek oraz srebrne ostrze, wyzwoliło w nim prawdziwą żądzę mordu.
     Dzisiaj coś ewidentnie było nie tak. Owszem, ten padalec zawsze go wkurzał, ale nie tak jak dzisiaj. Po porostu teraz się jakoś wybitnie starał. Sam dyszał i darł się tak głośno, że gardło zaczynało odmawiać mu posłuszeństwa. Krew pokryła dłonie, pokaleczone od nieustannego wysiłku zdobywania amunicji, którą mógł użyć do połamania kości temu gnojowi.
     Izaya był wniebowzięty. Dawno tak dobrze się nie bawił. Przez ten miesiąc, przez który wynudził się za wszystkie czasy, wybitnie brakowało mu widoku rozwścieczonej bestii. Po za tym, jakoś trzeba było dać znać, że król miasta wrócił na włości. Być może trochę przesadził, ale w sumie miał teraz nawet większą frajdę.Tym razem również trwało to dłużej niż zwykle. Policja nawet nie próbowała interweniować, za bardzo przerażona wybrykami blondyna.
     - Chyba już nawet kredyt ci nie pomoże…- Izaya wyliczał szkody, udając żal, lecz zaraz potem obnażył zęby, gdy Shizuo nic nie robiąc sobie z jego gadki, wyrwał kolejną sygnalizację świetlną. – i po kolejnej wypłacie...
     - Zabiję!
     - Wciąż to powtarzasz, a jakoś nie widzę efektów.- Zrobił unik, już dość ostro zmęczony. Powoli zaczął się wycofywać, widząc, że jego przeciwnik w cale nie traci na sile. Chyba na dziś starczy im walki. Tym razem zamiast kontratakować, zaczął uciekać, skupiając się jedynie na zawiłości uliczek. Czuł gorący oddech na karku, który go popędzał.
     Izaya starł pot ze skroni i  zastanawiał się, którą kryjówkę wykorzystać. Uśmiechnął się pod nosem. Miał szczęście, że ma do czynienia z taką bezmózgą małpą.
     Trzy skręty w lewo, potem w prawo… Płuca coraz bardziej go paliły.
     Akurat stała śmieciarka!
     To kolejny w prawo i wybiegnie na główną… Kłuł go bok, prawie rozrywał mu żebra.
     Wycieczka bachorów odcięła mu drogę!
     Pomiędzy bloki i na drabinkę od ewakuacyjnych… Nogi powoli odmawiały posłuszeństwa.
     Ktoś ją na chama musiał dzisiaj wciągnąć!
     Co chciał skręcić, to musiał zmieniać plan i zastanawiać się nad kolejnym bezpiecznym przystankiem. W końcu jeden był już bardzo blisko i prawie by mu się udało, gdyby nie nagły wysyp ludzi z autobusu. Rozpoznał nawet jednego z nich kątem oka, gdy awaryjnie musiał skręcić prosto na klatkę schodową jednego z budynków.
     - O, Izaya, dobrze, że cię widzę…!- Shinra nie dokończył, tylko zobaczył, jak mężczyzna wpada piorunem do bloku, a zaraz za nim szarżuje wściekły Shizuo.- O rany boskie, uciekać!- Krzyknął na całe gardło, choć wcale nie musiał ratować tłumu, bo gonitwa przeniosła się do wieżowca.
     Informator, którego od śmierci dzieliły milimetry, cudem trafił na zamykającą się windę. Silne palce zacisnęły się na jego kurtce. Bez zastanowienia się z niej wyzuł i w ostatniej chwili znalazł wewnątrz. Pierwszy raz zrobiło się między nimi tak niebezpiecznie. Dysząc jakby miał płuca wypluć, wjeżdżał na ostatnie piętro, zza metalowych ścian słuchając dalej drącego się w niebogłosy Shizo, który leciał po schodach, oplatających szyb.
     Łapiąc oddech, miał zamiar zatrzymać mechanizm i po prostu zjechać w dół, podczas gdy ten idiota dalej wdrapywałby się na górę, ale gdy nacisnął przycisk stopu, nic się nie wydarzyło. Kliknął dla pewności jeszcze kilka razy, ale dalej jechał na samą górę. Szczęście chyba naprawdę go dziś opuściło. Jęknął i zaczął gorączkowo obmyślać inną drogę ucieczki, próbując zapanować nad zmęczeniem.
     Wiedział, że znajduje się w dość niefortunnej sytuacji, w którą sam się wkopał, ale przecież co to dla niego? Na szczęście miał chwilę przewagi, dlatego gdy wypadł z windy, bez zastanowienia rzucił się do pierwszych lepszych drzwi.
     O dziwo na piętrze znajdowały się jedne, które były otwarte! Miło zaskoczony szybko znalazł się w małym mieszkanku i zamykając je za sobą, w ciągu jednej sekundy musiał zlustrował pobieżnie przydatność znajdujących się w pomieszczeniu rzeczy.
     Około dziesięć metrów kwadratowych, jedno okno, kanapa, niski stolik, regał połączony z szafą, okazały wazon z chwastem na komodzie, drugie drzwi, chyba od łazienki.
     Uformował się szalony plan A i B.
     W drugiej sekundzie wprowadzał pierwszy w życie, bo kroki przestały odbijać się o stopnie schodów. W trzeciej sekundzie już wskoczył na trójkątną kanapę i uszykował do skoku, przygotowując się na odbicie od ściany i sprężyn w łóżku. Czekał w napięciu, mając nadzieję, że może nie będzie musiał przestawić się na wizję B.
     Shizuo nagle umilkł, gdy zdziwiony pewnie szukał kleszcza w pustej windzie. Szybko jednak musiał to porzucić bo w następnej chwili wyważył pierwsze lepsze drzwi, które akurat musiały być właściwe.
     No i runął plan A dzięki któremu po prostu bezpiecznie przesiedziałby w jednym miejscu.
     Izaya przeklął siarczyście, zły że tym razem blondyn nie odpuścił. Zwykle nie ładował się ludziom do domów, ale tym razem chyba był wybitnie rozwścieczony. Ciekawe czyja to wina…
     Gdy ich oczy się spotkały, Izaya ujrzał furię, jaką wywołał i delikatnie się uśmiechnął, zastanawiając, czy tym razem to przeżyje.
     - Shizuś, może pogadamy?- Spróbował nadaremno, bo żądne krwi ręce już sięgały po jego gardło.
     Nie mając wyboru, rzucił się również do przodu, uzyskując tym samym efekt zaskoczenia i swoją szansę.
Shizuo z niedowierzaniem patrzył jak Izaya odbija się od kanapy i skacze mu wprost w ramiona. Zdezorientowany przez chwilę się zawahał, przez co nogi oplotły jego uda, a delikatne dłonie zdążyły chwycić jego szyję i przyciągnąć do siebie.
     W następnej chwili nie za wiele zarejestrował prócz tego, że usta Izayi złączyły się z jego własnymi i gdy ten zawiesił się na niego całym ciałem, bezwiednie się cofnął i trafiając łydką na coś niskiego, stracił równowagę i lecąc do tyłu, przyrąbał łbem o twardą komodę. Zakręciło mu się przed oczami, a świadomość tego, że znalazł się w tak bliskim kontakcie fizycznym z tym zapchlonym gnojem, a jego strefa osobista została bezczelnie pogwałcona, dostał niekontrolowanych drgawek furii.
     Czarnowłosy, gdy tylko ogłuszył Shizuo, odsunął się błyskawicznie i używając ostatków swej siły, zwalił na łeb blondyna ciężką wazę z chwastem.
     - Słodkich snów.- Wydyszał, zanim kamienny przedmiot spoczął na pieniącej się ze wściekłości twarzy, rozbijając się o jego czaszkę i pozbawił potwora przytomności.
     Zapadła cisza, przerywana głośnym oddechem Izayi, który podparł się ścianą i obserwował z niepokojem, czy aby na pewno mu się udało. Shizuo nie ruszał się. Jego wzrok był pusty, a kończyny wiotkie. Dla pewności sprawdził puls, ale zawiódł się, gdy jednak go wyczuł. Ale przynajmniej był już nieszkodliwy.
     Pierwszy raz znokautował tego potwora. Nie sądził, że kiedykolwiek to zrobi. Serce waliło mu jak oszalałe. Naprawdę mógł dzisiaj zginąć. Shizuo mógł go rozszarpać, ale pocałunek najwyraźniej całkowicie wytrącił go z równowagi. Do tego sprzyjało mu ułożenie mebli, upadek wyszedł idealnie.
     Teraz, gdy siedział koło nieprzytomnego blondyna, mógł tak łatwo poderżnąć mu gardło…
     Chciał sięgnąć do kieszeni, ale przypomniał sobie, że jego kurtka leży na dole, razem ze scyzorykiem i komórką.
     Westchnął i rzucił ostatnie spojrzenie na zakrwawiony łeb. Żałował, że nie może zrobić zdjęcia. Mętny wzrok, tocząca się piana z ust, rosnący, fioletowy guz na czole…
     Arcydzieło, które stworzył własnymi rękami.
     Coś pięknego.
     Czuł się normalnie jak Picasso.
     Podziwiał chwilę i w końcu westchnął. Nie zniży się przecież do takiego poziomu, by się męczyć zaduszając gościa rękami. Jeszcze się ubrudzi. Do tego najlepiej nadawał się jego sprężynowy nóż. Ten dzień, gdy pozbawi go życia, zdecydowanie nie wypadał dziś. Po za tym…
     Praca wzywała.
     Podśpiewując, zaczął wesoło zeskakiwać ze schodów, współczując właścicielowi mieszkania, gdy zastanie taki bałagan w postaci półmartwego indywiduum oraz Shizusiowi, gdy ten się obudzi. Schodząc rozmyślał nad stosem zleceń, jakie dzisiaj dostanie i kwotą, jakie mu za nie zaoferują. Doprawdy cudowny powrót.
     Jednak... coś było nie tak.
     Gdy tak mijał piętra, zaczął odczuwać niepokój. Uważniej się rozglądał i zarejestrował dość niepokojący fakt.
     Zamarł wpatrując się na numer piętra, które powinien już dawno zostawić za sobą. Myśląc, że to jedynie żart lub przypadek, zbiegł kolejne kilka klatek w dół, chcąc powtórzyć to również przy użyciu windy, lecz ta o dziwo nie działała. Cyfra dalej się nie zmieniała.
     Niezmiernie zdziwiony wpatrywał się intensywnie w liczbę na brzoskwiniowej ścianie i przełknął ślinę.
Została mu tylko jedna rzecz, by upewnić się, że doszczętnie nie oszalał. Niepewnie podszedł do łudząco podobnych drzwi pomieszczenia, które niedawno opuścił i zamarł, gdy nacisnął klamkę, otwierając je bez problemu.
     - Co jest…? - Patrzył na leżącego Shizuo, zupełnie nic nie rozumiejąc. Analizował wszelkie możliwości, ale żadne rozsądne wytłumaczenie nie przychodziło mu do głowy. Wrócił ponownie na schody i bezskutecznie pokonywał drogę na dół, wracając cały czas na to samo piętro.

Następny rozdział
...
Ok, mam nadzieję, że będzie się podobało:) Dziś jestem wykończona i nie wstawię Wam żadnego sensownego komentarza.... Postaram się jeszcze dzisiaj odpisać na Wasze z poprzednich notek:* 

12 komentarzy:

  1. Zaskoczyłaś mnie, miałam nadzieję na Nie igraj ze mną :(
    No cóż, lubię ten paring (a kto nie lubi?), a że bardziej wole Shizuo od Izayi to go trochę pojadę. Mam nadzieję, że Shizuo ostro weźmie się za jego tyłek (w przyszłych rozdziałach) za to co mu zrobiła ta mała menda! Wstaw tam na to piętro jakieś znaki drogowe, tak żeby było ciekawie hehe
    Nic tak nie sprzyja yaoi jak zamknięcie w jakimś pomieszczeniu itp. Ciekawe co tam dalej wymyślisz. Współczuję Izayi, a czekaj ty niech Shizu się obudzi.
    Fajnie oddałaś charaktery postaci, są takie... prawdziwe.Brakowało mi tego "Nienawidzę przemocy" ;D
    Tydzień czekania to stanowczo za dużo.
    Czekam na Nie igraj ze mną, jestem ciekawa co będzie dalej. Nie każ czekać trzech tygodni. W sumie myślałam, że najpierw chcesz skończyć to a potem wziąć się za Shizaye ;o
    Więcej Zosanków!
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle wstawiam opowiadania na zmianę^^ Dzięki temu mogę od jednego odpocząć na jakiś czas albo coś przemyśleć. Dla mnie wygodna strategia ale przepraszam, że w ten sposób wydłużam czas oczekiwania. Zobaczę, jak jeszcze ukarzę Izayę xD Fakt, tej mendzie się należy :D nawet, jeśli go wielbię <3 Dziękować!

      Usuń
    2. Wszyscy autorzy mają tendencję do kończenia w "takich momentach"
      A potem czytelnicy (czyli ja) płaczą w komentarzach, że się doczekać nie mogą xD

      Usuń
  2. Ciekawie się zapowiada, szczególnie spodobała mi się pościg i jak kolejne drogi do bezpiecznych kryjówek Izayi niweczone. W dodatku płynnie się czytało i wyłapałam tylko dwa błędy: 1. W pierwszym akapicie chyba miało być "premią", a napisane jest "premię"; 2. Kiedy Celty myślała o prezencie dla Shinry chyba powinno być "(...) przykro jej było patrzeć", a jest "(...) nie przykro...". Ale to nic w porównaniu z fabułą.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny i czas,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, dziękuję za zwrócenie uwagi^^ przy takich blokach tekstu to już ślepnę -_- Pozdrawiam i zapraszam zatem na następny rozdział za dwa tygodnie^^

      Usuń
  3. Uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam Ciebie za napisanie Shizayi i te opowiadanie :) Już się nie mogę doczekać kolejnych notek :) Dużo weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest genialne =) ta akcja od samego początku mnie wkręciła ah brakuje tego w anime =( ale ty to pięknie opisałaś że aż przed oczami widziałam to wszystko <3 a ta końcówka....powaliła mnie na kolana! Jesteś GENIALNA!!!! Życzę dużo weny =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tam, och tam xD tak mi słodzicie, że teraz się sram że jednak fabuła wcale nie będzie taka hiper niesamowita xD Dziękuję jak zwykle:*

      Usuń
  5. Zakochałam się =w= chcę więcej, now pls.
    Obserwuje Cię już od jakiegoś czasu, ale milczałam siedząc sobie z boczku - przepraszam, to się więcej nie powtórzy ;3; - ale po tym rozdziale...no musiałam się odezwać.
    Nie pamiętam kiedy czytałam coś takiego ze Shizayą...jest takie inne, wciągające, normalnie nosi mnie na myśl, że muszę czekać na kolejny rozdział ;3;
    Jestem cholernie ciekawa jak to się rozwinie, bo pomysł jest świetny ~!
    Pozdrawiam~! I w wolnej chwili zapraszam do siebie na unravel-silence.blogspot.com ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo^^ Mam nadzieję, że nie zawiodę^^!

      Usuń