Tytuł: W potrzasku
Anime/Manga: Durarara
Status: trwa
Gatunek: yaoi, romans
Liczba rozdziałów: ...?
Pairing: ShizuoxIzaya
Postacie: Shizuo, Izaya, Celty, Shinra, (+postacie wymyślone)
Uwagi:?? kto wie
-
Tak... jest cudownie...- Odpowiedział Shizuo z uśmiechem na ustach.
Siedzieli właśnie z Celty w parku i obserwowali ptaki skaczące sobie po
trawniku i skubiące wystające z ziemi robaczki. Słoneczko świeciło, ruch na ulicach był nawet mniejszy niż
zwykle, kleszcz nie pojawiał się na horyzoncie i do tego dostał wypłatę z premią
za nadgodziny. Po prostu idealnie.
Zaciągnął się głęboko nikotyną i rozkoszując trującym dymem w płucach, wypuszczał go niespiesznie czując, jak ciało się odpręża.
Nie
pamiętał, kiedy ostatnio miał tyle okazji do uśmiechu. Do tego wszystko
mu się układało. Jutro nie wyrzucą go z mieszkania bo spłaci długi,
dostał urlop, trzy razy z rzędu wygrał lody na patyku, napady agresji
prawie w ogóle mu się nie zdarzały, jutro został zaproszony na urodziny
do Shinry, a co najważniejsze - czarna menda wyjechała jakiś czas temu
daleko poza Tokio i nie było wiadomo, kiedy wróci. W każdym razie nikt o
nim nie słyszał już miesiąc i miał nadzieję, że już nigdy nie usłyszy.
Świat był bez niego o wiele piękniejszy i spokojniejszy.
[Wydajesz
się ostatnio naprawdę szczęśliwy] Napisała uradowana motocyklistka. Jej
również dopisywał humor, bo udało jej się kupić całkiem wypasiony,
podręczny zestaw chirurgiczny dla swojego chłopaka. Może i nie był z
legalnej półki, ale zdecydowanie warty zdobycia, więc starała się tym nie
przejmować. Na co dzień przecież przyjmowała znacznie gorsze zlecenia. Co prawda Shinra na swój stary nie narzekał, ale przykro jej było patrzeć, jak wciąż musiał wymieniać części lub je naprawiać. Dlatego nie
wyobrażała sobie szukać czegokolwiek innego.
- Nie mam powodów,
by nie być.- Odparł, gapiąc się na wieżowiec z plakatem nowego filmu w
którym, jak zwykle, musiał grać jego brat. Pojutrze również była
premiera, na którą oczywiście już miał bilety. Naprawdę same miłe
rzeczy. Nikt go specjalnie nie zaczepiał, w pracy też jakoś łatwiej
szło… To wszystko było…
- Cześć Shizu-chan.
…zbyt piękne, by mogło trwać wiecznie.
Celty zamarła w pół zdania z komórką w ręku, a blondyn zacisnął palce na oparciu ławki. Tak mocno, że drzazgi przebiły skórę dłoni.
W jednej chwili czas stanął w miejscu.
Ciemna, szczupła sylwetka odbijała się w czarnej szybce kasku dziewczyny, razem z rzędem szczerzących się, białych zębów.
Blondyn
poczuł gorąco, które rozlało się po jego ciele. Nie spodziewał się, że
tak agresywnie zareaguje na to indywiduum zwłaszcza po tak długim
okresie separacji. Oddech momentalnie przyspieszył, a adrenalina
rozpaliła kończyny, wyzwalając niekontrolowane pokłady energii. Serce aż
zabolało zapominając już, do jakiego wysiłku jest zdolne. Zazgrzytał
zębami, gdy do jego uszu dotarł głos tego znienawidzonego padalca. Przez
ten czas zdążył już się zatrzeć w jego pamięci, więc teraz słysząc go
na nowo, wydawał się tym bardziej irytujący.
- Tęskniłeś, bestio?
Celty
powoli wstała z ławki widząc, jak z nozdrzy Shizuo bucha para, a żyłki
na czole niebezpiecznie nabrzmiewają. Porzuciła od razu próbę
załagodzenia sytuacji. Doskonale wiedziała, że w tym przypadku na
niewiele się zdadzą jej słowa wyświetlone na ekranie komórki. Poza
tym...
- Ja wręcz nie mogłem się doczekać, aż tu zajrzę i
liczyłem, że może znajdę twoje martwe truchło ale cóż... nigdy nie
chcesz spełnić mych oczekiwań. – Izaya westchnął wesoło, zbliżając się
niebezpiecznie blisko. Prawie nachylił się blondynowi do ucha.- Ale
podejrzewam, że jeszcze długo nikt nie znajdzie sposobu, by zabić
potwora...- Szepnął, a Shizuo ostatkiem sił próbował się powstrzymać.
Oparcie ławki pękło.
Przecież miał taki piękny dzień. Taki miły i
spokojny. To nic, że pijawka prosiła się ewidentnie o śmierć. Da radę.
Po prostu wstanie i odejdzie, tak jak to sobie obiecywał i jak na
cywilizowanego człowieka przystało. Dopiero, co spłacił długi po
ostatnich gonitwach i niszczenie mienia. Za pieniądze ze szkód jakie mógłby teraz wyrządzić
poleci na Karaiby- będzie warto. Tylko zachować spokój. Spokój.
Pierdolony spokój.
- Och, widzę, że wyjątkowo ci gorąco, chyba wiem, co ci pomoże.
Gdyby
Celty miała usta, zakryłaby je dłonią. Gdyby też mogła wyrazem twarzy
oddać zgrozę, na pewno też by to zrobiła. Gdyby ludzie w parku byli
trochę bardziej obeznani w sytuacji i czujni, uciekaliby daleko stąd już
zawczasu.
Sok pociekł po złotych kosmkach, skapując na policzki i
spływając po szyi, wsiąkał w materiał nowej, białej, uprasowanej
koszuli. Izaya bez oporów pozbył się zawartości srebrnej puszki
wylewając ją na blond czuprynę. Stróżki słodkiego, gazowanego napoju
ściekły po twarzy Shizuo, znacząc je lepkimi ścieżkami. Mężczyzna
zamknął oczy, czując jak wszelkie granice zostały przełamane.Chyba nigdy
wcześniej w jednej chwili nikt, ani nic go tak bardzo nie wkurwiło, jak
ta bezpośrednia prowokacja sprzed chwili.
- Za-bi-ję.- Wywarczał, tracąc resztki kontroli.
Celty
zaczęła się pospiesznie ewakuować, wskakując na swój czarny motor. Tutaj już nie było czego łagodzić
czy ratować. Izaya właśnie wywołał tsunami gniewu najsilniejszego
człowieka w Ikebukuro. Wrzask, jaki rozległ się potem, oraz zgrzyt
wyrywanego z betonu metalu, oznajmił wszystkim w Tokio, że sławny
informator powrócił.
Ludzie rozbiegali się z krzykiem na wszystkie
strony, gdy dwójka mężczyzn biegła przez dzielnicę. Shizuo chwytał po
drodze wszystko, co wystawało z ziemi i o mały włos rzuciłby nawet bogu
ducha winną staruszką. Izaya śmiał się z niego w niebogłosy, gdy trzy
razy wpadł na samochód, poraził się prądem z wyrwanych kabli, i
uszkodził hydrant, który nie dość, że zaatakował wodą grupkę
przypadkowych przechodniów, przewracając ich wszystkich, to jeszcze
zniszczył wszystkie sadzonki w uroczej kwiaciarni, tłukąc doniczki i
wazony z roślinami. Powstało prawdziwe pobojowisko, przez które oboje
przeskoczyli i pognali dalej.
Shizuo zupełnie nie patrzył co robi,
po prostu ta szczerząca się morda, szatański śmiech i błysk
demonicznych tęczówek oraz srebrne ostrze, wyzwoliło w nim prawdziwą
żądzę mordu.
Dzisiaj coś ewidentnie było nie tak. Owszem, ten
padalec zawsze go wkurzał, ale nie tak jak dzisiaj. Po porostu teraz się
jakoś wybitnie starał. Sam dyszał i darł się tak głośno, że gardło
zaczynało odmawiać mu posłuszeństwa. Krew pokryła dłonie, pokaleczone od
nieustannego wysiłku zdobywania amunicji, którą mógł użyć do połamania
kości temu gnojowi.
Izaya był wniebowzięty. Dawno tak dobrze się
nie bawił. Przez ten miesiąc, przez który wynudził się za wszystkie
czasy, wybitnie brakowało mu widoku rozwścieczonej bestii. Po za tym,
jakoś trzeba było dać znać, że król miasta wrócił na włości. Być może
trochę przesadził, ale w sumie miał teraz nawet większą frajdę.Tym razem
również trwało to dłużej niż zwykle. Policja nawet nie próbowała
interweniować, za bardzo przerażona wybrykami blondyna.
- Chyba już nawet kredyt ci nie pomoże…- Izaya wyliczał szkody, udając żal, lecz zaraz
potem obnażył zęby, gdy Shizuo nic nie robiąc sobie z jego gadki, wyrwał
kolejną sygnalizację świetlną. – i po kolejnej wypłacie...
- Zabiję!
-
Wciąż to powtarzasz, a jakoś nie widzę efektów.- Zrobił unik, już dość
ostro zmęczony. Powoli zaczął się wycofywać, widząc, że jego przeciwnik w
cale nie traci na sile. Chyba na dziś starczy im walki. Tym razem
zamiast kontratakować, zaczął uciekać, skupiając się jedynie na
zawiłości uliczek. Czuł gorący oddech na karku, który go popędzał.
Izaya
starł pot ze skroni i zastanawiał się, którą kryjówkę wykorzystać. Uśmiechnął
się pod nosem. Miał szczęście, że ma do czynienia z taką bezmózgą małpą.
Trzy skręty w lewo, potem w prawo… Płuca coraz bardziej go paliły.
Akurat stała śmieciarka!
To kolejny w prawo i wybiegnie na główną… Kłuł go bok, prawie rozrywał mu żebra.
Wycieczka bachorów odcięła mu drogę!
Pomiędzy bloki i na drabinkę od ewakuacyjnych… Nogi powoli odmawiały posłuszeństwa.
Ktoś ją na chama musiał dzisiaj wciągnąć!
Co
chciał skręcić, to musiał zmieniać plan i zastanawiać się nad kolejnym
bezpiecznym przystankiem. W końcu jeden był już bardzo blisko i prawie
by mu się udało, gdyby nie nagły wysyp ludzi z autobusu. Rozpoznał nawet
jednego z nich kątem oka, gdy awaryjnie musiał skręcić prosto na klatkę
schodową jednego z budynków.
- O, Izaya, dobrze, że cię widzę…!-
Shinra nie dokończył, tylko zobaczył, jak mężczyzna wpada piorunem do
bloku, a zaraz za nim szarżuje wściekły Shizuo.- O rany boskie,
uciekać!- Krzyknął na całe gardło, choć wcale nie musiał ratować tłumu,
bo gonitwa przeniosła się do wieżowca.
Informator, którego od
śmierci dzieliły milimetry, cudem trafił na zamykającą się windę. Silne
palce zacisnęły się na jego kurtce. Bez zastanowienia się z niej wyzuł i
w ostatniej chwili znalazł wewnątrz. Pierwszy raz zrobiło się między
nimi tak niebezpiecznie. Dysząc jakby miał płuca wypluć, wjeżdżał na
ostatnie piętro, zza metalowych ścian słuchając dalej drącego się w
niebogłosy Shizo, który leciał po schodach, oplatających szyb.
Łapiąc
oddech, miał zamiar zatrzymać mechanizm i po prostu zjechać w dół,
podczas gdy ten idiota dalej wdrapywałby się na górę, ale gdy nacisnął
przycisk stopu, nic się nie wydarzyło. Kliknął dla pewności jeszcze
kilka razy, ale dalej jechał na samą górę. Szczęście chyba naprawdę go
dziś opuściło. Jęknął i zaczął gorączkowo obmyślać inną drogę ucieczki,
próbując zapanować nad zmęczeniem.
Wiedział, że znajduje się w
dość niefortunnej sytuacji, w którą sam się wkopał, ale przecież co to
dla niego? Na szczęście miał chwilę przewagi, dlatego gdy wypadł z windy, bez zastanowienia rzucił się do pierwszych lepszych drzwi.
O
dziwo na piętrze znajdowały się jedne, które były otwarte! Miło
zaskoczony szybko znalazł się w małym mieszkanku i zamykając je za sobą,
w ciągu jednej sekundy musiał zlustrował pobieżnie przydatność
znajdujących się w pomieszczeniu rzeczy.
Około dziesięć metrów
kwadratowych, jedno okno, kanapa, niski stolik, regał połączony z szafą,
okazały wazon z chwastem na komodzie, drugie drzwi, chyba od łazienki.
Uformował się szalony plan A i B.
W
drugiej sekundzie wprowadzał pierwszy w życie, bo kroki przestały odbijać się
o stopnie schodów. W trzeciej sekundzie już wskoczył na trójkątną
kanapę i uszykował do skoku, przygotowując się na odbicie od ściany i
sprężyn w łóżku. Czekał w napięciu, mając nadzieję, że może nie będzie
musiał przestawić się na wizję B.
Shizuo nagle umilkł, gdy
zdziwiony pewnie szukał kleszcza w pustej windzie. Szybko jednak musiał
to porzucić bo w następnej chwili wyważył pierwsze lepsze drzwi, które
akurat musiały być właściwe.
No i runął plan A dzięki któremu po prostu bezpiecznie przesiedziałby w jednym miejscu.
Izaya przeklął siarczyście, zły że
tym razem blondyn nie odpuścił. Zwykle nie ładował się ludziom do domów,
ale tym razem chyba był wybitnie rozwścieczony. Ciekawe czyja to wina…
Gdy
ich oczy się spotkały, Izaya ujrzał furię, jaką wywołał i
delikatnie się uśmiechnął, zastanawiając, czy tym razem to przeżyje.
- Shizuś, może pogadamy?- Spróbował nadaremno, bo żądne krwi ręce już sięgały po jego gardło.
Nie mając wyboru, rzucił się również do przodu, uzyskując tym samym efekt zaskoczenia i swoją szansę.
Shizuo
z niedowierzaniem patrzył jak Izaya odbija się od kanapy i skacze mu
wprost w ramiona. Zdezorientowany przez chwilę się zawahał, przez co
nogi oplotły jego uda, a delikatne dłonie zdążyły chwycić jego szyję i
przyciągnąć do siebie.
W następnej chwili nie za wiele
zarejestrował prócz tego, że usta Izayi złączyły się z jego własnymi i
gdy ten zawiesił się na niego całym ciałem, bezwiednie się cofnął i
trafiając łydką na coś niskiego, stracił równowagę i lecąc do tyłu,
przyrąbał łbem o twardą komodę. Zakręciło mu się przed oczami, a
świadomość tego, że znalazł się w tak bliskim kontakcie fizycznym z tym
zapchlonym gnojem, a jego strefa osobista została bezczelnie pogwałcona,
dostał niekontrolowanych drgawek furii.
Czarnowłosy, gdy tylko
ogłuszył Shizuo, odsunął się błyskawicznie i używając ostatków swej
siły, zwalił na łeb blondyna ciężką wazę z chwastem.
- Słodkich
snów.- Wydyszał, zanim kamienny przedmiot spoczął na pieniącej się ze
wściekłości twarzy, rozbijając się o jego czaszkę i pozbawił potwora
przytomności.
Zapadła cisza, przerywana głośnym oddechem Izayi,
który podparł się ścianą i obserwował z niepokojem, czy aby na pewno mu
się udało. Shizuo nie ruszał się. Jego wzrok był pusty, a kończyny
wiotkie. Dla pewności sprawdził puls, ale zawiódł się, gdy jednak go
wyczuł. Ale przynajmniej był już nieszkodliwy.
Pierwszy raz
znokautował tego potwora. Nie sądził, że kiedykolwiek to zrobi. Serce
waliło mu jak oszalałe. Naprawdę mógł dzisiaj zginąć. Shizuo mógł go
rozszarpać, ale pocałunek najwyraźniej całkowicie wytrącił go z
równowagi. Do tego sprzyjało mu ułożenie mebli, upadek wyszedł idealnie.
Teraz, gdy siedział koło nieprzytomnego blondyna, mógł tak łatwo poderżnąć mu gardło…
Chciał sięgnąć do kieszeni, ale przypomniał sobie, że jego kurtka leży na dole, razem ze scyzorykiem i komórką.
Westchnął
i rzucił ostatnie spojrzenie na zakrwawiony łeb. Żałował, że nie może
zrobić zdjęcia. Mętny wzrok, tocząca się piana z ust, rosnący, fioletowy
guz na czole…
Arcydzieło, które stworzył własnymi rękami.
Coś pięknego.
Czuł się normalnie jak Picasso.
Podziwiał
chwilę i w końcu westchnął. Nie zniży się przecież do takiego
poziomu, by się męczyć zaduszając gościa rękami. Jeszcze się ubrudzi. Do
tego najlepiej nadawał się jego sprężynowy nóż. Ten dzień, gdy pozbawi
go życia, zdecydowanie nie wypadał dziś. Po za tym…
Praca wzywała.
Podśpiewując,
zaczął wesoło zeskakiwać ze schodów, współczując właścicielowi
mieszkania, gdy zastanie taki bałagan w postaci półmartwego indywiduum
oraz Shizusiowi, gdy ten się obudzi. Schodząc rozmyślał nad stosem
zleceń, jakie dzisiaj dostanie i kwotą, jakie mu za nie zaoferują.
Doprawdy cudowny powrót.
Jednak... coś było nie tak.
Gdy tak mijał piętra, zaczął odczuwać niepokój. Uważniej się rozglądał i zarejestrował dość niepokojący fakt.
Zamarł
wpatrując się na numer piętra, które powinien już dawno zostawić za
sobą. Myśląc, że to jedynie żart lub przypadek, zbiegł kolejne kilka klatek w dół, chcąc
powtórzyć to również przy użyciu windy, lecz ta o dziwo nie działała.
Cyfra dalej się nie zmieniała.
Niezmiernie zdziwiony wpatrywał się intensywnie w liczbę na brzoskwiniowej ścianie i przełknął ślinę.
Została
mu tylko jedna rzecz, by upewnić się, że doszczętnie nie oszalał.
Niepewnie podszedł do łudząco podobnych drzwi pomieszczenia, które
niedawno opuścił i zamarł, gdy nacisnął klamkę, otwierając je bez
problemu.
- Co jest…? - Patrzył na leżącego Shizuo, zupełnie nic
nie rozumiejąc. Analizował wszelkie możliwości, ale żadne rozsądne
wytłumaczenie nie przychodziło mu do głowy. Wrócił ponownie na schody i
bezskutecznie pokonywał drogę na dół, wracając cały czas na to samo piętro.
Następny rozdział
...
Ok, mam nadzieję, że będzie się podobało:) Dziś jestem wykończona i nie wstawię Wam żadnego sensownego komentarza.... Postaram się jeszcze dzisiaj odpisać na Wasze z poprzednich notek:*
Zaskoczyłaś mnie, miałam nadzieję na Nie igraj ze mną :(
OdpowiedzUsuńNo cóż, lubię ten paring (a kto nie lubi?), a że bardziej wole Shizuo od Izayi to go trochę pojadę. Mam nadzieję, że Shizuo ostro weźmie się za jego tyłek (w przyszłych rozdziałach) za to co mu zrobiła ta mała menda! Wstaw tam na to piętro jakieś znaki drogowe, tak żeby było ciekawie hehe
Nic tak nie sprzyja yaoi jak zamknięcie w jakimś pomieszczeniu itp. Ciekawe co tam dalej wymyślisz. Współczuję Izayi, a czekaj ty niech Shizu się obudzi.
Fajnie oddałaś charaktery postaci, są takie... prawdziwe.Brakowało mi tego "Nienawidzę przemocy" ;D
Tydzień czekania to stanowczo za dużo.
Czekam na Nie igraj ze mną, jestem ciekawa co będzie dalej. Nie każ czekać trzech tygodni. W sumie myślałam, że najpierw chcesz skończyć to a potem wziąć się za Shizaye ;o
Więcej Zosanków!
Weny :)
Zwykle wstawiam opowiadania na zmianę^^ Dzięki temu mogę od jednego odpocząć na jakiś czas albo coś przemyśleć. Dla mnie wygodna strategia ale przepraszam, że w ten sposób wydłużam czas oczekiwania. Zobaczę, jak jeszcze ukarzę Izayę xD Fakt, tej mendzie się należy :D nawet, jeśli go wielbię <3 Dziękować!
UsuńWszyscy autorzy mają tendencję do kończenia w "takich momentach"
UsuńA potem czytelnicy (czyli ja) płaczą w komentarzach, że się doczekać nie mogą xD
Ciekawie się zapowiada, szczególnie spodobała mi się pościg i jak kolejne drogi do bezpiecznych kryjówek Izayi niweczone. W dodatku płynnie się czytało i wyłapałam tylko dwa błędy: 1. W pierwszym akapicie chyba miało być "premią", a napisane jest "premię"; 2. Kiedy Celty myślała o prezencie dla Shinry chyba powinno być "(...) przykro jej było patrzeć", a jest "(...) nie przykro...". Ale to nic w porównaniu z fabułą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny i czas,
M.
Fakt, dziękuję za zwrócenie uwagi^^ przy takich blokach tekstu to już ślepnę -_- Pozdrawiam i zapraszam zatem na następny rozdział za dwa tygodnie^^
UsuńUwielbiam i jeszcze raz uwielbiam Ciebie za napisanie Shizayi i te opowiadanie :) Już się nie mogę doczekać kolejnych notek :) Dużo weny życzę i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiąteczka! :D Shizaya rządzi <3
UsuńTak Shizaya rządzi zawsze i wszędzie <3
UsuńTo jest genialne =) ta akcja od samego początku mnie wkręciła ah brakuje tego w anime =( ale ty to pięknie opisałaś że aż przed oczami widziałam to wszystko <3 a ta końcówka....powaliła mnie na kolana! Jesteś GENIALNA!!!! Życzę dużo weny =)
OdpowiedzUsuńOch tam, och tam xD tak mi słodzicie, że teraz się sram że jednak fabuła wcale nie będzie taka hiper niesamowita xD Dziękuję jak zwykle:*
UsuńZakochałam się =w= chcę więcej, now pls.
OdpowiedzUsuńObserwuje Cię już od jakiegoś czasu, ale milczałam siedząc sobie z boczku - przepraszam, to się więcej nie powtórzy ;3; - ale po tym rozdziale...no musiałam się odezwać.
Nie pamiętam kiedy czytałam coś takiego ze Shizayą...jest takie inne, wciągające, normalnie nosi mnie na myśl, że muszę czekać na kolejny rozdział ;3;
Jestem cholernie ciekawa jak to się rozwinie, bo pomysł jest świetny ~!
Pozdrawiam~! I w wolnej chwili zapraszam do siebie na unravel-silence.blogspot.com ^^
Dzięki bardzo^^ Mam nadzieję, że nie zawiodę^^!
Usuń