piątek, 13 listopada 2015

W potrzasku 2

      Dobra, tak jest chyba w porządku.
      Patrzył jeszcze na swoją barykadę, która choć prymitywna, zawsze podnosiła jego marne szanse na kilka sekund przewagi. Na pewno nie zaszkodziło spróbować, choć przyznał, że upocił się przy tym niesamowicie.
     Przycupnął za stosem mebli i zajrzał do ogołoconego pokoju. Pod przeciwległą ścianą, siedział związany szmatami, nieprzytomny i zakrwawiony Shizuo. Głowa wisiała mu bezwładnie, opadając na pierś, a tors unosił się delikatnie, dając jedyną namiastkę jakichkolwiek oznak życia. Izaya dawno tak bardzo nie igrał z życiem, jak w czasie wiązania tego potwora. Każdy ruch podrywał go do pionu i kazał uciekać na klatkę schodową. Wątpił, by w momencie przebudzenia bestia miała dobry humor, zwłaszcza po ostatnim incydencie, więc musiał być czujny.
      Wyszczerzył się w uśmiechu na swoje dzieło, choć szybko mina mu zrzedła, zdając sobie sprawę że utknęli w tym bagnie razem. Gdy czekał na pobudkę blondyna, rozmyślał nad swym beznadziejnym położeniem. Żałował, że nie ma przy sobie swojego sprężynowego noża i komórki. Bez nich czuł się trochę jak upośledzony. Że też musiał zrzucić kurtkę na parterze! Chociaż w sumie powinien się cieszyć, że uratowało mu to kości przed połamaniem.
      Nie był przerażony, bardziej towarzyszyło mu uczucie irytacji. Brał udział w zjawisku, które wykraczało poza ramy normalności, choć był święcie przekonany, że jest na to jakieś racjonalne wytłumaczenie, tylko gdzieś mu umyka. Nie zdarzało mu się raczej nie mieć nad czymś kontroli, a już wyjątkowo kłopotliwe było to, że Shizuo zawsze się spod niej wyłamywał. Zmarszczył brwi i przygryzł paznokieć, próbując rozgryźć tę paranormalną zagadkę, analizując różne możliwości i poniekąd trochę się ekscytując. Nie był przyzwyczajony do niedoinformowania i pozbawienia możliwości uzyskania informacji.
      Przerwał mu obolały jęk.
      Przyjmując pozycję gotowości, wyjrzał zza swej meblowej barykady i przyjrzał budzącemu się blondynowi. Wstrzymał oddech i rozpoczął punkt pierwszy oswajania bestii.
Shizuo uniósł głowę i rozchylając jedno oko, rozejrzał się dookoła. Próbował poruszyć rękami, lecz odkrył, że jest związany. Zmarszczył wściekle brwi i obnażył zęby.
      - Shizu-chan, cokolwiek myślisz, daj mi coś wyjaśnić.- Zaczął Izaya, choć nadziei nie miał żadnej, że mężczyzna go wysłucha.
      - Czemu jestem związany?- Zapytał zachrypiały, rozpoznając głos swojego wroga i szarpnął się wściekle.
     - To ze względów bezpieczeństwa.
     - Ty mały gnoju...- Warknął i tym razem użył więcej siły, przez co więzy zaczęły pękać.
Swoją nadludzką siłą zaczął się bez problemu wyswabadzać, również przypominając sobie, kto go wcześniej tak urządził. Nadzieja Izayi na konwersację właśnie legła w gruzach, więc ewakuował się na schody w akompaniamencie ryku furii blondyna. Barykada została roztrzaskana, rozpoczynając pościg. Zbiegali po piętrach jak dzikusy, przeskakując po kilka stopni naraz. Izaya czuł na karku gorący oddech i miał wrażenie, że się zaraz przewróci. Nie wiedział ile to mogło trwać. Serce waliło mu jak oszalałe a mięśnie zmuszały do nadludzkiego wysiłku. Nie miał gwarancji, że potwór zorientuje się, że coś tu wyjątkowo nie gra. Uświadamianie tego zwierzęcia mogło zająć więcej, niż przewidywał, a z każdym krokiem i skokiem czuł, że coraz bardziej się męczy. Nawet jeśli był bardziej zwinny, to krótsze nogi i słabsza wytrzymałość już dawały mu się we znaki. Słyszał, jak za nim cielsko obija się o ściany i jak pała żądzą, by ukręcić mu kark.
      - Shizu-chan!- Krzyknął między oddechami, lecz oczywiście nie doczekał się odpowiedzi.- Czy nie widzisz...- sapnął i schwycił poręczy, by nie ześlizgnąć się ze stopni.- ...czegoś dziwnego?!- Nadal brak reakcji, zupełnie jakby krzyczał do rozwścieczonego na korridzie byka.- Spójrz!- Wskazał mijane już któryś raz drzwi, przy których walały się szczątki mebli.
     O dziwo blondyn zwolnił i wyjątkowo zainteresował zjawiskiem. Znieruchomiał i chyba doszedł do wniosku, że rzeczywiście widok jest mu znajomy.
     - Widzisz?- dyszał Izaya, drżącą ręką opierając się o poręcz. Otarł pot z czoła i wskazał na piętro. Nie rozumiał, jak ten wielkolud mógł jeszcze być taki rześki.- Próbuję ci powiedzieć...
     Nagle jego gardła dopadły długie palce. Zaliczył plecami i głową bolesny kontakt ze ścianą, ledwo mogąc złapać oddech. Przez jedną chwilę stracił czujność i teraz mógł jedynie liczyć na cud.
     Shizuo balansował gdzieś pomiędzy rozsądkiem a furią. Zerkał to na siniejąca twarz swojego wroga, to na numer piętra.
     - To jakaś twoja kolejna sztuczka, padalcu?!- Ryknął i trochę rozluźnił uścisk, by usłyszeć odpowiedź.
     - A jaki... miałbym... w tym... interes?!- Krzyknął, zanim znów został podduszony. Syknął i wierzgał nogami. Robiło mu się ciemno przed oczami. Gdy już myślał, że koniec jest bliski, palce puściły i osunął się na ziemię. Kaszląc przeraźliwie i pocierając krtań, zawzięcie łapał oddech. Kroki Shizuo oddaliły się. Izaya podniósł się do siadu i z nieukrywanym zdziwieniem patrzył, jak blondyn zszedł właśnie z górnego piętra.
     Patrzyli na siebie oniemiali.
     - Co jest...?- Zapytał Shizuo i znów skierował się na dół. Wrócił jednak tą samą drogą.
     - Niesamowite.- Szepnął Izaya i tym razem sam spróbował. Zostawił bestię na piętrze i zrobił dokładnie to samo, wracając na to samo miejsce.
     - Niesamowite...? Tyle potrafisz mi powiedzieć, gnido?- Znów chciał go dopaść, ale czarnowłosy uniósł dłonie w obronnym geście.
     - Myśl racjonalnie.  Choć w twoim przypadku i jedno i drugie słowo jest nie na miejscu.- Powiedział, nie mogąc się powstrzymać. - Ale zastanów się. Nie mam broni. Jestem uwięziony tu z tobą. Jesteśmy światkami jakiejś dziwnej, przestrzennej anomalii. Chyba nie sądzisz, że to moja wina?
     - Oczywiście, że twoja. Gdyby nie ty, dawno bym leżał na łóżku i oglądał mój ulubiony serial!- Wrzasnął i zbliżał się coraz bliżej chłopaka.
     - Powtórki lecą w soboty.- Dodał niewinnie i uskoczył przed ciosem, który zagłębił się w tynkowaną ścianę. Przecież to nie było trudne wiedzieć, co jego potworek lubi oglądać w telewizji.
     - Ty...- Zawarczał jak rasowy wilczur.
     - Również wątpię, czy dałbyś radę wydostać się stąd sam, więc apeluję o to, byś rozważył odroczenie zbicia mnie własnymi rękami do momentu, aż razem czegoś nie wymyślimy.
     - Jeśli jest stąd wyjście, to znajdę je nawet bez ciebie!- Skoczył na kleszcza, który skrzywił się i umknął przed kolejnym ciosem.
     Izayi brakowało pomysłów. Był zbyt zmęczony, obolały, spragniony i głodny na myślenie. Miał więc tylko jedno wyjście. Rzucił się do jedynego w pokoju, otwartego wcześniej okna. Bez zawahania wskoczył na parapet. Shizuo był pewny, że ma go na wyciągnięcie ręki, lecz zamarł, gdy czarnowłosy odbił się od framugi i skoczył w dół.
      Blondyn patrzył oniemiały, jak chude ciało spada i zanim zdążył cokolwiek zrobić, już stracił go z oczu. Wiedział, że kleszcz jest porąbany, ale żeby aż tak, by popełniać samobójstwo? Wystawił głowę poza mur i spojrzał w stronę, gdzie powinna znajdować się tokijska ulica i połamane truchło Izayi.
Szybko jednak się cofnął. Od tego widoku zakręciło mu się w głowie. Nie wiedział, jak to jest możliwe, ale nie było widać ziemi. Bloki piętrzyły się, wydłużone jak w jakiejś komputerowej grze, ciągnące się tysiące pięter w dół i w górę. To było tak chore i nienormalne, że upadł na plecy, oddychając szybko.
     - I co? Robi wrażenie, nie? - Zapytał Izaya, który jak gdyby nigdy nic siedział sobie obok na kanapie.
     - Jak...? Ale co...? Dlaczego...?- Pytał oniemiały, podnosząc się z ziemi i wskazując to na kleszcza, to na okno, znów podszedł do parapetu.
     - Mnie nie pytaj, wiem tyle co ty.- Powiedział, wyjątkowo zirytowany na własną uwagę.
     - Ale... skąd wiedziałeś, że jak wyskoczysz...- Zrobił dziwny gest ręką, obrazując jego cudowną materializację i zmierzwił złote włosy, znów siadając na ziemi. Nie potrafił tego pojąć.
     - Zgadywałem.- Wzruszył ramionami i odwrócił twarz.
     Przecież mu nie powiem, że najpierw sam wypchnąłem na zewnątrz jego ciało. Pomyślał ze zgrozą.
     - Jesteś chory.- Wyjrzał znów za okno czując, jak robi mu się słabo.
     - Możesz sobie spróbować, całkiem ciekawe doświadczenie.
     - Podziękuję.- Otarł pot z czoła i zamilkł. Ten wybryk musiał wybitnie nim wstrząsnąć, bo się praktycznie całkiem uspokoił, a Izaya mógł odetchnąć z ulgą.
     Shizuo marszczył brwi przez większość czasu i chodził z kąta w kąt, ignorując obecność swojego wroga, zbyt przejęty nadnatualnym zjawiskiem.
     Orihara też się nad nim zastanawiał i zaczął razem z blondynem badać otoczenie. Niestety nie mieli za dużego pola do popisu, w samym pokoju prócz szafy z ubraniami, kanapy, lodówki oraz doniczki ze storczykiem nie było już nic. Reszta mebli została rozniesiona w drobny mak i walała się dalej po klatce schodowej.Winda dalej nie działała, a w łazience nic interesującego oprócz kibla, umywalki i prysznica się nie znajdowało. Przynajmniej spłuczka w sedesie działała, jak należy. Byli częściowo uratowani. Interesujące było również radio na komodzie, lecz niestety nie odbierało żadnej stacji. Mogli za to włączyć sobie płytę z przebojami Elvisa Presleya, zawsze coś...
     Żaden z nich nie chciał przyznać, że nic twórczego oprócz kanapek z szynką w lodówce nie znalazł. Jedyne co się jednak zmieniało, była pora dnia. Za oknem zrobiło się ciemniej, a nadnaturalna cisza wykręcała im uszy. Dźwięki ulicy powinny się wdzierać do pomieszczenia, a do nich docierał jedynie nieznaczny szum wiatru. Zupełnie, jakby naprawdę znaleźli się na niesamowitej wysokości, odcięci od świata na dole.
     Izayi nie pasowało to za bardzo. Stracił cenny dzień w pracy, przez co znacznie ucierpi jego wizerunek. Zwłaszcza, że dał niezły popis z Shizuo na ulicach Tokio. Pewnie jego telefon na parterze wibrował jak szalony, chyba że ktoś już go sobie bezczelnie przywłaszczył, co było bardziej niż prawdopodobne. Westchnął i padł z powrotem na kanapę. Zdecydowanie zmęczyły go te bezowocne próby odnalezienia wyjścia z tej pułapki.
     - Shizu-chan, a może byś tak spróbował zrobić dziurę w ścianie, co? Z twoją siłą nie powinno być problemu.-Zapytał od niechcenia. Do tego ta cisza go irytowała.
     - Jesteś głupi? Nie będę od tak walił w beton. - Warknął, nawet na niego nie patrząc, wyciągając ubrania z szafy.
     - Byłoby to bardziej użyteczne, niż szukanie Narnii...- Westchnął i podniósł się z kanapy. Zrobiło mu się niebezpiecznie sennie.
     - Czego?- Blondyn odwrócił się do niego z nierozumującym wyrazem twarzy.
     - Nie ważne…- Oparł się o jedną ze ścian, nie widząc sensu tej konwersacji. Miał ochotę odpocząć, lecz nie miał gwarancji, że nie obudzi się już po drugiej stronie. Wystarczającym cudem była ich w miarę spokojna rozmowa.
Im dłużej się kręcili, tym większe dopadało ich zmęczenie. Izaye niepokoił fakt, że w lodówce znajdowały się jedynie dwie kanapki. Jeśli mają tu przetrwać, to to im zdecydowanie nie wystarczy. Zastanawiał się, czy istniała możliwość, że ktoś z zewnątrz mógłby tu do nich trafić. W końcu Shinra widział, jak wbiegali do budynku, może jakimś cudem byłby w stanie się tu dostać? No i czy znaleźli się w tej sytuacji z przypadku, czy może raczej ktoś to zaplanował? Wrogów miał tylu, że nie był w stanie nawet określić, kto mógłby za tym stać.
     Ocknął się, ze zgrozą zdając sobie sprawę, że prawie przysnął siedząc na klapie od kibla. Przemył twarz w umywalce i wrócił do salonu. Shizuo dość nerwowo przystępował z nogi na nogę. Z założonymi na piersi rękami, wpatrywał się w martwy punkt na przeciwległej ścianie, myślami błądząc najwyraźniej gdzieś indziej. Izaya znów doszedł do niepokojących wniosków.
     - Masz fajki?- Zapytał, choć znał już odpowiedź na pytanie.
     - Nawet nie próbuj mnie wkurwiać.- Odszczeknął, a żyłka na skroni niebezpiecznie zapulsowała.- Jak mamy się do jasnej cholery stąd wydostać?- W pokoju robiło się coraz ciemniej.
     Izaya nie lubił nie umieć odpowiedzieć na jakieś pytanie. Podirytowany na stan rzeczy i swoje zmęczenie, najchętniej poszedłby spać i jutro się tym zajął. Żołądek również brutalnie manifestował swoje niezadowolenie i w sumie nie tylko jego. Obojgu burczało w brzuchach, a po intensywnej gonitwie było to tym bardziej dotkliwsze. Stwierdził, że musi chociaż skubnąć ich ubogiego prowiantu. Shizuo poszedł w jego ślady i już po chwili zjedli po swojej części kanapki, resztę odkładając z powrotem do lodówki. Ta dziwna cisza i zgoda panująca między nimi, wydała się jeszcze bardziej nienaturalna.
     Siedząc po ciemku w dwóch różnych kątach pokoju, próbowali nie zasnąć. Męczyli się z tym dość długo, a ich głowy kiwały się i opadały, lecz zaraz podrywały, by sprawdzić, czy któryś nie wpadł na pomysł dania sobie jednak po mordzie.
     Przez ciemności nie byli w stanie dokładnie określić, czy patrzą sobie w oczy, czy jedynie wydaje im się, że siebie obserwują. Słyszeli jedynie czasem swoje głębsze oddechy, lub zmianę niewygodnej pozycji. Izaye mrowiło dziwne uczucie. Zupełnie jakby siedział w klatce z jakimś dzikim zwierzęciem, które w każdej chwili mogło wyjść z cienia i go rozszarpać żywcem. Walczył z opadającymi powiekami lecz wiedział, że nie potrwa to długo. Nie pozwalał sobie zasnąć, dlatego niesamowitą ulgą było dla niego, gdy usłyszał ciche pochrapywanie z drugiego końca pokoju. Wdzięczny za tą drobną rzecz, również odpłynął, zapadając w płytki, niespokojny sen, zastanawiając się, co przyniesie następny dzień i na jak długo będzie im dane tu tkwić, zanim skończy im się cierpliwość i się pozabijają.

Następny rozdział
    
Zapraszam też na trzeci rozdział Atramentowych więzi :*

10 komentarzy:

  1. Super notka :) Aż zżera mnie ciekawość co się z nimi stanie i co się dzieję z tym budynkiem :) Już się nie mogę doczekać następnej notki :) Weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, ciekawe, co jest z tym budynkiem. Czekam cierpliwie na ciąg dalszy. Tylko dopisz im jakieś jedzonko - jeszcze się mięśnie Shizusia skurczą, a tego byśmy nie chciały :).
    Pozdrawiam i życzę chęci do pisania,
    ~ M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;D nie martw się, zadbałam o żarcie, tylko chłopaki jeszcze nie wiedzą co i jak xD

      Usuń
  3. Oh łał, nawet nie wiem co napisac. Nie spodziewalam sie takiego obrotu spraw, a juz zwlaszcza jesli chodzi o ten pairing. Wzielam sie za "w potrzasku" glownie dlatego ze opowiadanie o Sebastianie i Cielu tak mnie uzeklo ze wsiaklam je w jedna noc i mialam nadzieje ze ta historia bedzie rownie dobra.
    Jak na razie nie moge niczego ocenic, gdyz rozwiniecie jest jeszcze przed nami, ale zapowiada sie dosyc ciekawie i z pewnoscia niesztampowo.
    Zycze ci duzo weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uprzedzam, że to wcale nie musi przedstawiać żadnego poziomu;D tak tylko uprzedzam. Ja tylko wylewam swoje nadprogramowe myśli na klawiaturę^^ Ale miło mi, że zaciekawiło^^

      Usuń
  4. A co z opowiadaniem o naszych siatkarzach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie w najbliższej przyszłości;) Choć 2 sezon HQ natchniewa bardzo *^*

      Usuń
  5. Gah jak ja nienawidzę Bloggera ;^; Nie pokazało mi, że dodałaś nową notkę sama musiałam tutaj wleźć dlatego tak późno się odzywam ;w; a potem usunął mi cham jeden porządny komentarz! I to w trakcie pisania! Dzida walona.
    Dobra...rozdział.
    Coraz bardziej się wkręcam :D Aż nie wiem co napisać wszystkie ogarnięte myśli zostawiłam w usuniętym komentarzu ;3;.
    Po tym rozdziale jestem jeszcze bardziej ciekawa, o co się tam właściwie rozchodzi i jak oni sobie poradzą...z dwoma kanapkami ;w; Aż się głodna zrobiłam.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, bo z taką historią się jeszcze nie spotkałam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noooooo, ja też nienawidzę, jak mi się coś usunie xD normalnie ryk, a na bloggerze nie raz mi się zdarzyło! Do tego zawsze wtedy, jak to musiała być rozprawka a nie kilka zdań xD *piąteczka zrozumienia* Fajnie, że pomysł się podoba^^

      Usuń
  6. Świetny i jeszcze raz świetny =) ale żeby przerwać w takim momencie xD czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń