- Który to już?- Zapytał Ace,
widząc przyjaciela w nie najlepszym stanie.
Stali sami na tarasie, drżąc z
zimna. Temperatura z każdym dniem spadała coraz niżej, nieubłaganie zwiastując
i tak już późno nadchodzącą zimę.
- Chyba powinieneś zapytać, która
paczka.
Sanji mocował się z zapalniczką,
nie mogąc jej odpalić. Cudem wykrzesał ostatni płomyk i zaciągnął nikotynowym
dymem. Niestety nawet to nie mogło go dzisiaj uspokoić.
- Przecież sam zaproponowałeś
spotkanie. Nie przeżywaj jak dziewczyna w podstawówce.
- Spierdalaj. I kto to mówi.-
Prychnął blondyn i odparł na barierce, patrząc w dół wieżowca.- Lepiej powiedz,
co teraz zamierzasz zrobić?
- Nic. Zobaczymy.- Ace wzruszył
ramionami i spojrzał na szare niebo nad sobą. - Na razie po prostu chcę się
wyłączyć. Shaks jest… zresztą sam wiesz. Mam nadzieję, że sobie to w końcu
poukładam.
Zamilkli, rozmyślając o własnej
sytuacji. Dla Sanjiego każda minuta do 18 była jak tortura, a stres rósł wprost
proporcjonalnie do kurczącego się czasu. Zaczynał poważnie żałować swojej
decyzji, lecz teraz już nie mógł się wycofać. Niestety z powrotu do biura też
nie… Dopalił papierosa i zgasił go na balustradzie. Dość miał własnych
problemów, a jeszcze martwił się o tego piegowatego piromana. Może i rzeczywiście
był w lepszym stanie niż przypuszczał, ale w jego wzroku tak jakby coś umarło.
Bał się, czy rzeczywiście nie powinien mu poświęcić więcej czasu.
- Hej, Sanji…- Zapytał Ace
smutno - Może rzeczywiście szukamy szczęścia za daleko?
Blondyn spojrzał na niego
zaskoczony. Przeszyło go dziwne uczucie. Kto jak kto, ale Ace i kazania? Nie
miał nawet pomysłu, jak na to odpowiedzieć.
Wrócili do środka i Sanji
skierował się od razu do ksero. Miał trochę papierów do drukowania, co
niezmiernie go cieszyło przy obecnej sytuacji z Zoro. Niby przywitali się
normalnie, kłócili tak jak zwykle, zupełnie jakby nic się nie stało. To było aż
dziwne po tak żarliwym zbliżeniu. A przynajmniej Sanji czuł się niezręcznie.
Automatycznie zapuścił drukarkę i zamyślił zastanawiając się, jak odbiera to Roronoa…
no właśnie, kim dla siebie byli? Nawet „przyjaciele” to było za mocne słowo.
Tolerowali się, to było pewne, ale czy coś więcej? Nie sądził, że jest w stanie
władować się komuś do łóżka od tak. Zdecydowanie powinni to wymazać z pamięci…
Gdy uniósł wzrok znad wyskakujących
z maszyny kartek zamarł, widząc Zoro z Mihawkiem, szepczącymi coś zawzięcie w
socjalnym. Szybko się odwrócił i udawał, że nic go to nie obchodzi. W końcu sam
przed chwilą przyznał, że to co się stało nie powinno mieć znaczenia.
Postanowił o tym nie myśleć i
bardziej skupić na dzisiejszej pracy. Nowy Rok już jutro, czekało ich teraz
więcej obowiązków i przygotowań do wcielenia w życie ich wspólnego marzenia…
Chciał też, żeby czas płynął szybciej, chociaż do tej 18tej. Z jednej strony nie
mógł się doczekać, z drugiej był przerażony. Znów spojrzał na zegarek, a potem
kątem oka na zielonowłosego idiotę, który tak samo jak on, przyglądał mu się z
zaciekawieniem.
***
- To tylko kawa... - Powiedziała zarumieniona,
widząc szczerzącego się do niej blondyna. Nie pojmowała jego radości. Zgodziła
się tylko dlatego, że męczył ją tym już od samego rana i szczerze, nie była
wybitnie zadowolona ze swej uległości. Zwłaszcza, że najchętniej wróciłaby do
domu, zjadła wczorajszą pizzę i wskakując w piżamę, oglądała najnowszy komediowy
serial „Załoga Buggyego”. Nic nie poprawiało jej tak humoru jak ten durny klaun
i jeszcze głupsza zgraja piratów.
- Zobaczysz, miejsce ci się
spodoba!
Sabo nie ukrywając entuzjazmu,
prowadził ją do wcześniej wspomnianej kawiarni. Cieszył się, że jego upartość
się opłaciła, w końcu udawało mu się powoli zdobywać dziewczynę, która od
niedawna zajmowała wszystkie jego myśli. Po drodze wypytywał ją o to, jak
dostała się do firmy i czy podoba jej się praca na obecnym stanowisku. Koala
była zaskoczona, że pierwszy raz od dłuższego czasu facet zamiast opowiadać o
sobie, miał ochotę lepiej ją poznać. Nim się spostrzegła, przestała się
denerwować, a towarzyszące jej napięcie od wyjścia z biura, gdzieś się
ulotniło.
Gdy dotarli na miejsce, Sabo
szarmancko otworzył jej drzwi, które zabrzęczały cicho, sygnalizując ich
wejście. Dziewczyna zaciągnęła się przyjemnym aromatem, który uderzył w nią już od progu. W środku było ciepło i
przytulnie. Wszystko było stylizowane na lata międzywojenne, ze starymi meblami i czarno-białymi
fotografiami na purpurowych ścianach. Z sufitu zwisały na sznurkach wycięte
artykuły z gazet i modele pierwszych samolotów. Na ladzie zaraz obok
zabytkowego radia piętrzyła się sterta książek, tak jak i na każdym obok regale. Pary siedzące po
katach szeptały do siebie, siedząc w wyściełanych atłasem fotelach, przy małych lampkach z wymyślnymi abażurami i rozkoszowały się smakiem napojów oraz ciast.
Koala musiała przyznać, że
miejsce przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Dziwiła się, że nigdy wcześniej o
nim nie słyszała. Z zachwytem oglądała dekoracje i dała się poprowadzić do stolika
przy półokrągłym oknie. Pozwoliła zdjąć sobie płaszcz i zająć miejsce, które
odsunął jej Sabo. Uczucie rozpieszczania miło rozchodziło się po jej ciele,
choć dalej tłamszone było reakcją
obronną na tego typu zagrywki. Ponure myśli przemknęły przez jej głowę i szybko
się opanowała. Po prostu musi to spotkanie potraktować po koleżeńsku. Zamówiła
mocną czarną kawę i tym razem to ona zapytała o jego pobyt w Ameryce.
Słuchała go z zaskakującą przyjemnością.
Sama wiele razy marzyła, by kiedyś odwiedzić ten kraj więc każdy szczegół ją
interesował. Śmiała się z opowieści o ojcu Luffy’ego oraz o bardzo barwnej
postaci jaką był Emporio Ivancow. Przez to, że dawno nie miała powodów do
uśmiechu, zaczęły ją boleć policzki.
- Jesteś piękna, kiedy się
śmiejesz.- Powiedział mężczyzna, obdarzając ją ciepłym spojrzeniem.
Spąsowiała po czubki uszu i
wypiła ostatni łyk i tak już zimnej kawy. Choć nie było to jej zamiarem, nie mogła
zaprzeczyć, że spędzanie czasu razem z Sabo jest przyjemne. Uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi spłoszona,
że sprawy idą w złym kierunku i zerkając na zegarek, dała do zrozumienia, że
powinni się zbierać.
- Ależ ja zapłacę za siebie!-
Buntowała się przy ladzie, lecz blondyn stanowczo odmówił. Wywiązała się z tego
niewielka kłótnia, ale w końcu dziewczyna ustąpiła, choć nie podobało jej się
to ani trochę.
Wyszli na ulicę, gdzie przywitał
ich chłodny powiew. Opatulając się cieplej już mieli ustalać, co dalej, lecz
nagle na ulicy rozległ się wrzask.
Wszyscy z zaskoczeniem patrzyli,
jak chodnikiem między ludźmi ucieka jakiś mężczyzna, w ręku trzymając damską torebkę. Za nim patrzyła tępo kobieta,
która niestety nie do końca chyba rozumiała, co się stało i zdobyła się na
jedynie głuchy krzyk zaskoczenia.
Kradzieże w Japonii były tak
niecodziennym i rzadko spotykanym zjawiskiem, że nikt nawet nie zdążył
pomyśleć, co w takiej sytuacji powinien zrobić. Złodziej gnał na łeb na szyję,
przez nikogo nawet nie zaczepiony. Większość nawet udawała, że nic nie
widziała.
W momencie w którym zrównał się z nimi Sabo chwycił
mężczyznę za rękaw. Niestety w następnej chwili blondyn oberwał pięścią w twarz co odrzuciło go do tyłu i powaliło na ziemię. To wystarczyło, by dziewczyna skoczyła na uciekiniera i sprytnym ruchem zachwiała jego równowagą. Na nieszczęście wpadli na pobliski stragan ze światecznymi wypiekami i cali oberwali morelowym musem. Facet szarpał się i wystarczyła chwila, by wyswobodził jedną z rąk.
Zamachnął się na nią, lecz ona wygięła mu dłoń tak, że złodziej syknął z bólu. Unieruchomiła go porządnie, nie musząc wkładać
w to dużo siły i poprosiła zszokowanego sprzedawcę pączków o telefon na policję,
która przyjechała niemal natychmiast. Wokół
nich zebrała się spora grupka gapiów, a kobieta, której zwrócono
własność, dziękowała im praktycznie bez przerwy. Sabo z zakrwawionym łukiem
brwiowym dzielnie czuwał przy dziewczynie, nie pozwalając kryminaliście na
chociażby najdrobniejszy ruch. Gdy sprawą zajęli się funkcjonariusze i spisali
zeznania światków, wszyscy mogli się rozejść.
- O rany… Byłaś świetna!-
Powiedział z nieukrywanym podziwem Sabo, przyciskając opatrunek do czoła.- Jednym ruchem udało ci się go
położyć! Niesamowite! Normalnie mi
wstyd, że sam nie dałem rady.
- Daj spokój, jako jedyny go
zaczepiłeś, mnie samą zamurowało.- Przyznała szczerze, wracając do sytuacji sprzed
chwili. Po za tym, gdyby oberwała tak jak on, to leżałaby teraz na noszach w
karetce. Była pełna podziwu, że potrafił się przełamać. W praktyce często
rzeczy wyglądają zupełnie inaczej, niż na ćwiczeniach. Była naprawdę miło
zaskoczona jego postawą.
- To akurat zawdzięczam wyjazdom.
Na nich ciągle trzeba uważać na ulicach.- Podrapał się zakłopotany po karku. - Chodzisz
gdzieś na jakieś zajęcia z samoobrony?
- Cóż... - było jej głupio się przyznać ale się przełamała. - konkretniej, to na judo… -
Zawstydzona odgarnęła sklejone włosy i odkryła, że są zlepione od marmolady. -
No pięknie… - postanowiła nie przejmować się tym jednak i spojrzała na przyjaciela. - A jak z twoim
czołem?
- Nie jest źle, nawet nie boli.-
Odpowiedział dzielnie i odchrząknął zastanawiając się, czy powinien
zaproponować to, co chodziło mu po głowie.c- Wiesz co, mieszkam niedaleko… może chciałabyś
skorzystać i się trochę odświeżyć…?- Zamarł, bo napotkał uważne spojrzenie
granatowych oczu. – T-to znaczy tylko, jeśli chcesz. To tylko przyjacielska
oferta!
Spojrzała na swoje odbicie w najbliższej
sklepowej witrynie. Faktycznie, jej ubranie i włosy pokrywała lepiąca
substancja oraz białe plamy mąki. Dość efektownie musiała wpaść na stragan ze słodkimi
bułeczkami ale nie sądziła, że tak ją to urządziło! Do tego tyle ludzi
na nią patrzyło! Zaśmiała się i odpowiedziała zestresowanemu facetowi, że
chętnie skorzysta. Stwierdziła, że życie chyba na siłę próbowało jej coś
udowodnić.
***
Siedział w barze i dopijał drinka
z lodem. Łagodne rytmy jazzu pieściły jego uszy. Oparł podbródek na
wytatuowanej dłoni i oglądał złocisty płyn w szklance. Był na urlopie tak
krótko, a już miał dość. Stwierdził że jeśli niedługo nie wróci do pracy to
chyba oszaleje.
Może powinien poszukać sobie
chłopaka? Może to rozwiąże jego problemy? Siedząc przy ladzie czuł na sobie
zaciekawione spojrzenia kobiet i mężczyzn ale wiedział, że nie tego szuka. Nie
potrzebował czegoś takiego. Chciał… Właśnie, czego?
Opuścił lokal, zostawiając
barmanowi solidny napiwek i już miał na ulicy łapać taksówkę, kiedy nagle po
drugiej stronie ujrzał nie kogo innego, jak przyjaciela swojego byłego.
Monkey D. Luff'ego.
Szedł sobie wesoło, pogwizdując w
najlepsze i z założonymi na karku
dłońmi, patrzył w ciemne, pochmurne niebo. Wyglądał tak beztrosko, jak pięcioletnie
dziecko, które jedyne co musiało zrobić w szkole, to namalować kawał soczystego
mięsa.
Jakaś niewidzialna siła musiała
zadziałać na czarnowłosego, bo ten nagle odwrócił głowę i spojrzał na Trafalgara,
który zaskoczony nawet nie potrafił się zdobyć na pozdrowienie. W sumie,
dlaczego by nawet miał? Ledwo co się znali.
- Trafek!!!- Wydarł się chłopak i
pognał na łeb na szyję przez ulicę, machając do niego jak obłąkany. Bogu dzięki w tej samej chwili zapaliło się
zielone światło dla pieszych.
- Czyś ty zdurniał?c- Odetchnął
Law, przez chwilę mając mini zawał. – I czego się drzesz?- Spąsowiał, gdy część
ludzi na ulicy spojrzała na nich podejrzanie.
- Ale fajnie, że cię spotkałem!- Wyszczerzył
się i podszedł bardzo blisko.- Już myślałem, że to będzie nudny wieczór!
Shi shi shi!
Trafalgar przełknął ślinę,
wpatrując się w dwa czarne jak węgiel oczy, które spoglądały na niego zadziornie z dołu . Coś czuł, że to nie zwiastuje nic dobrego i nim się obejrzał, już
za nim szedł, nie pytając nawet dokąd. Może i nie miał lepszych planów, ale
powinien chyba chociaż przez chwilę się zastanowić.
- Gdzie mnie ciągniesz? - Już
darował sobie pytanie dlaczego. Zdążył odkryć, że od tego typu osobnika nie
ma sensu wyciągać takich rzeczy.
- A czy musimy gdzieś iść?-
Zapytał szczerze zdziwiony.
- Aha, to po prostu krążymy po
okolicy, tak? - Zapytał Law i westchnął, gdy odpowiedziało mu jedynie pytające
spojrzenie.
- Możemy iść coś zjeść!- Ożywił
się niższy i wręcz zapalił na ten pomysł. – Jeść. COŚ Z MIĘSEM.- Pociągnął go
za rękaw.
- Dobraaa.- Odparł podejrzliwie obmacywany i wraz z odchrząknięciem,
wyswobodził spod kleszczowego uścisku.- Ramen*? Pasuje?
- TAK! Juchu!- Luffy wyskoczył do
przodu, popędzając Trafalgara, który w duszy podśmiechiwał się z jego dzikiego
zachowania. Nie rozumiał, jak można się podniecać na taką pierdołę. W sumie nie
przeszkadzało mu to towarzystwo. Wolał tak spędzić wieczór, niż samotnie w
czterech ścianach.
Trafili do niewielkiej knajpki i
zajęli pierwszy lepszy stolik, uprzednio wybierając danie.
- Nie mów, że tyle zjesz.-
Prychnął Law, patrząc na rachunek na trzy rameny. Do tego wszystkie z podwójną
ilością wołowiny.
- Ale, że co?- Nie rozumiał Luffy
uznając to za całkowicie normalne i zajął miejsce, zdejmując kurtkę.
Trafalgar mimowolnie przyjrzał
się jego sylwetce. Zaskoczyło go, jak bardzo smukłe jest ciało chłopaka, które
całkiem fajnie prezentowało się taliowanej, czerwonej koszuli, krawacie i czarnych
jeansach, podkreślających pośladki. Czarne włosy sterczące mu na wszystkie
strony, tylko dodawały uroku. Gdy usiedli, zwrócił też uwagę na zaróżowione
policzki i nos, oraz oczy, które lśniły niczym gwiazdy. Zagapił się na nie
trochę za długo i opamiętał gdy zdał sobie sprawę, że patrzą na niego równie
wnikliwie. Kącik ust, po którym znajdowała się wygięta w łuk blizna, uniósł się
ku górze.
- Po czym ją masz?- Zapytał Law,
chcąc zaczepić na czymś temat.
- Bawiłem się nożem.- Zaśmiał się
Luffy, dotykając policzka i przejeżdżając palcem po wypukłej powierzchni.-
Miałem czas, że chciałem być piratem. Dziadek się wtedy na mnie nieźle wkurzył…-
Zaśmiał się i oparł na krześle, odginając się w tył.- Ranyyyy, ale jestem
głodny.
- Dopiero zamówiliśmy.- Pominął wątek o niebezpiecznych, dziecięcych zabawach.
Nie minęła jednak chwila, a pod
nos dostali cztery parujące półmiski. Law nie mógł wyjść z podziwu dla
zdolności pochłaniania pożywienia przez swojego towarzysza.
- Masz żołądek z gumy, czy co?-
Oniemiały patrzył, jak opróżnia już drugi talerz.- Hej! – Krzyknął, gdy pałeczki
sięgnęły do jego półmiska.- Mało ci?!
- Shi shi shi.- Mimo tego, Luffy’emu
udało się zdobyć mały kawałek kurczaka i wsunąć go sobie do ust.
Trafalgar zacmokał w
niezadowoleniu i zmrużył oczy. Zaraz potem jednak rozszerzył je ze zdziwienia,
gdy pod nos zastało mu podsunięty parujący kawałek mięska.
- Am.- Powiedział zalotnie Luffy,
a następnie rozbrajająco uśmiechnął.
Mężczyzna spłonął rumieńcem. Chciał się wykręcić, ale jak tylko otworzył usta, został
nakarmiony jak pięcioletnie dziecko. Przeżuwał w milczeniu wlepiając wzrok w swój posiłek i zastanawiał,
co to miało do cholery być. Choć głupio mu było przyznać, był to całkiem miły gest choć strasznie dziecinny jak na jego gust.
***
21.30
Dokładnie taki czas miał na
zegarku, siedząc dalej jak ten debil na murku fontanny, z której posągi
patrzyły nań pogardliwie, wyśmiewając się z jego naiwności. Paczki papierosów już dawno się skończyły, a jego cierpliwość wyczerpała.
Sanji westchnął po raz kolejny i
obracając w palcach telefon o ciemnym i milczącym wyświetlaczu, postanowił w końcu schować
go do kieszeni.
Zziębnięty, zawiedziony,
zawstydzony i jednocześnie wściekły, ruszył powolnym krokiem do domu, zahaczając po drodze o bar.
...
*Ramen - japońskie danie składające się z rosołu, makaronu i innych składników w zależności od receptury.
Następny rozdział
*Ramen - japońskie danie składające się z rosołu, makaronu i innych składników w zależności od receptury.
Następny rozdział
...
Zapraszam też na specjalnego ficzka z Haikyuu, którego napisałam z Piegiem specjalnie na Halloween^^ Dla tych, którym mało było macanek z Hinatą i Kageyamą po Cieniu iskier to mają tam ich kolejną dawkę. Tutaj macie miniaturkę: Upiorne przyjemności^^
Zapraszam też na specjalnego ficzka z Haikyuu, którego napisałam z Piegiem specjalnie na Halloween^^ Dla tych, którym mało było macanek z Hinatą i Kageyamą po Cieniu iskier to mają tam ich kolejną dawkę. Tutaj macie miniaturkę: Upiorne przyjemności^^
Wystawił go... buuuuuu! I co. Znowu skończyłaś to w takim momencie i znowu będę narzekała... Czekam na kolejny rozdział! Chociaż za tydzień pewnie będzie Shizaya... dobra, warto czekać nawet dwa tygodnie ;D
OdpowiedzUsuńZnając życie Sanji pewnie wpadnie na Lawa i Luffyego, kurczę nadal mi szkoda blondyna przez tego dupka, dla niego nie miał czasu a teraz chłopaka chce sobie szukać pffffff Luffy, zjedz go!
Czyżby Mihawk bawił się w swatkę i pomaga naszemu Zoro dobrać się do tyłka Sanjiego? ;D
Boziu, jak ja kocham Zosanki twojego autorstwa... czysta perfekcja, proszę o więcej! Jakie szczęście, że też lubisz ten paring i jest go dużo uf. Mam nadzieję, że po Nie igraj ze mną jeszcze napiszesz coś z tym paringiem, będę cię prześladowała w komentarzach. I na fejsie ;>
Wspominałam już, że notki co tydzień to stanowczo za rzadko ?
Czekam na ciąg dalszy!
Weny kochana,
Mr.Prince
xD wiem wiem, jestem okropna^^' *czuje się obserwowana* oczywiście na tym opowiadaniu nie poprzestanę, choć chciałam napisać coś z Marco i Ace'm w końcu xD Szkoda, że doba nie jest o ciut dłuższa... Buuuu, a ja tęsknię też za Twoimi opowiadaniami <3 były cudne <3
UsuńOh my god jak ja kocham one piece'owe fanfiki w twoim wykonaniu ;D moment z Lawem i Luffym byl taki kawaii wielbie ten paring mimo ze nie ma go za wiele w necie XD mam nadzieje ze przyjdzie ci duza wena na kolejne rozdzialy czekam za dwa tygodnie na Nie igraj ze mna tak samo jak na za tydzien o shizayi ;D
OdpowiedzUsuńDzięki! Dlatego właśnie ich tu wplotłam bo mało są popularni^^ W OP jest tyle możliwości, że hulaj duszo:D gejoza wszerz i wzdłuż xD
UsuńJak mógł go wystawiać!!! ;-; biedny Sanji ;-; tak jest mi szkoda i przejechał się na łowcy a ja już myślałam że Zoro przyjdzie a tu lipa =( mam nadzieję że szybko pojawi się nowy rozdział bo strasznie jestem ciekawa co dalej =) ale Law i Luffy xD to mnie powaliło xD jestem ciekawa jak się rozwinie między nimi =) życzę duuuuuużo weny =)
OdpowiedzUsuńno, Zoro jest okropny! Jak śmiał! xD *udaje, że wcale się do tego nie przyczyniła* miło mieć takich wytrwałych czytelników^^
UsuńZajebista historia, kocie!
OdpowiedzUsuńW końcu nadrobiłam :D
Luffy w Twoim wykonaniu jest tak ekstra, że aż mi brak słów :D
ZoSanek kołem się toczy, jestem ciekawa jak to wszystko rozwiążesz.
Chociaż wiem, że "Wystawił" to raczej nie zupełnie dobre określenie xD
Kurde, chcę seksów Shanksa i Ace'a *^* No, ale może poczekajmy na rozwój ich fabuły <3
Dzięks Emson. Luffy ekstra? Dżizas, on jest chyba najtrudniejszy xD oczywiście, że fapuła się rozwinie! Gwarantuję. Choć ile można tych seksów xD
UsuńNoo! *^* Wreszcie mogłam przeczytać. Nawet nie wiesz, jak si cieszę :D No jak dziecko normalnie! :D *bardzo rozwinięta i sensowna forma zdania*
OdpowiedzUsuńNie no, Luffy tym razem wygrał. On i to jego mięso xD W momencie, kiedy karmił Law'a pomyślałam: "JEST! BĘDĄ SEKSY! XD" <-- To jest jeden z powodów, dla których czekam na dalszy rozwój akcji. ;D
A odnośnie Zoro... Niech się trochę może kultury nauczy, że się nie wystawia! Menda jedna... *mamrocze*
Weeeeny!
och tak, Luffyego i Lawa wyjątkowo też tu polubiłam^^ a ten fragment urodził mi się przypadkiem i rada jestem, że tak cieszy^^ Dzięki wielkie i zapraszam na kolejny rozdział!
Usuń