Tytuł:
Zakamarki mroku
Anime/Manga:
Naruto
Status:
zakończone
Liczba
rozdziałów: Miniaturka w sumie.
Pairing:
NarutoxGaara
Uwagi:
Tym razem to nie komedia, ani
romans. Generalnie mrok, krew i dramat. Jak ktoś nie lubi takich klimatów, to NIE
RADZĘ ZACZYNAĆ. Jest zdecydowanie bardzo mało świąteczne i brutalne.
Obiecane przyjaciółce:* Pieg, mam nadzieję, że bardzo nie zjebałam xD Tytuł by Ann~ ;D
...
Obudził go odgłos tłuczonego
szkła. Zerwał się jak oparzony i macał miejsce koło siebie, gdzie powinno
znajdować się drugie ciało. Palce zamarły na poduszce, rodząc w jego podbrzuszu
uczucie nieopisanego niepokoju. Jak mógł zasnąć?! Wyplątywał się z pościeli i
wyskoczył z łóżka, na wpół ślepo chcąc natrafić na klamkę. W ciemności zdążył kilka razy się potknąć, lecz nie miał czasu się nad tym rozwodzić.
Wypadł na ciemny korytarz i
zastygł, nasłuchując odgłosów.
- Gaara…?- Zapytał niepewnie i
pełen obaw ruszył do przodu, rozglądając się niespokojnie. Poczuł powiew
przenikliwego chłodu. Opatulił się ramionami i zaczął iść szybciej, gdy nikt mu
nie odpowiedział. Igiełki strachu mroziły mu krew w żyłach, zaciskając w piersi
szybko bijące serce.
Ze zgrozą patrzył na rozbite
okno, którego ostre kawałki szyby lśniły w blasku księżyca. Osadzone na nich
ciemnobrunatne krople wywołały w nim falę paniki.
- Boże…- Szepnął i podbiegł do
skulonego pod parapetem kształtu. Nie wiedział czy odetchnąć z ulgą, że go
znalazł, czy przeklinać samego siebie, że spał tak twardo, że nie usłyszał hałasu.
- On tu jest.- Szepnął
czerwonowłosy chłopak, patrząc wielkimi oczami na coś w ciemności. – Jest tutaj.-
Tulił do piersi pokaleczoną dłoń.
- Nikogo tu nie ma.- Mówił
spokojnie, choć cały drżał. Delikatnie dotknął ramienia mężczyzny i próbował go
ruszyć, ale bezskutecznie. Nie potrafił zliczyć, ile już razy to przerabiał.
- Jest. Widziałem. Patrzył na
mnie. Jest tu. – W końcu zwrócił na niego swoje zalęknione spojrzenia.- Zabierz
go.
- Już go nie ma.- Szeptał uspokajająco
i utulił do piersi, chcąc osłonić przed całym światem. Tak bardzo chciał go
stąd zabrać do łazienki i opatrzyć, ale musiał uważać na każde słowo. – Już dobrze.
- Mówiłeś, że już go nie
zobaczę. – Szeptał Gaara łamiącym się głosem. Z jego oczu pociekły łzy. Trząsł
się niekontrolowanie, czy to z zimna czy ze strachu i schował twarz w dłoniach.
Krew ubrudziła mu policzek i spływała na nocną koszulę. Blondyn z przerażeniem
patrzył na jego coraz bledsze oblicze i błyszczące w szaleństwie oczy.
- Chodź, musisz wstać.- Używając
trochę siły, prawie zdołał go podnieść, lecz ten się wyrwał.
- Nie! Nie chcę!
Naruto poczuł jak przygniata go niewyobrażalny
ciężar. Nic nie dało ściągnięcie luster ani kontrolowanie tego, czy bierze leki,
ani nawet wizyt u psychiatry. Koszmar zaczynał się na nowo, a on był bezradny. Tak
bardzo, że sprawiało mu to fizyczny ból. Jego miłość i chęć pomocy nie była w
stanie przebić się przez ten horror. Jeszcze wczoraj wszystko prawie wróciło do normy. Kilka godzin temu normalnie rozmawiali.
- Gaara, chodź do mnie, proszę.-
Powiedział łamiącym się głosem i wyciągnął ramiona.- Nic ci nie grozi, zaufaj
mi.- Nie mógł nawet dojrzeć, jak poważne są nacięcia na dłoni chłopaka.
- Widzę go w odbiciach.-
Powiedział nagle spokojnie, zupełnie obcym głosem.- Patrzy na mnie swoimi
czarnymi jak węgiel oczami. Jego popękana skóra gnije w zagłębieniach, a oddech
cuchnie jak rozkładające się zwłoki. Chce mnie pochłonąć. Mówi do mnie. Wije się w moich wnętrznościach.
Naruto zadrżał i przełknął
ciężko ślinę. Ten opis również i jego nawiedzał w koszmarach. Nie był jednak w
stanie sobie tego wyobrazić. To przekraczało jego granice rozumowania. Dla
niego świat był prosty. Pełen barw i szczęścia, które wypełniały każdy ich
dzień, aż do czasu, gdy mrok zakradł się niespodziewanie w umysł Gaary,
odbierając mu go po kawałeczku. Krok po kroku, coraz bardziej, bez nadziei na
lepsze jutro.
Bał się go zostawiać. On,
nieustraszony Uzumaki, trząsł się jak najzwyklejszy tchórz. Nie był w stanie
przewidzieć, co zaraz nastąpi, nawet jeśli kochał go od tylu lat i wiedział o
nim praktycznie wszystko. Teraz miał wrażenie, że siedzi przy nim obcy
człowiek. Oddałby wszystko, by wróciły do niego ciepłe poranki i uśmiech,
potrafiący roztopić każdy lód. Chociaż ten jeden, ostatni raz.
- Musimy to opatrzyć.- Pogłaskał
go po policzku.- Chodźmy do łazienki. Zimno tu.- Pominął kwestię wybitego okna.
Będzie musiał zająć się tym później, tylko na Boga niech stąd w końcu się
ruszą.
Gaara siedział jeszcze kilka
minut nieruchomo, ale w końcu drgnął. Ostrożnie pomógł sobie wstać i trzymając
Naruto za rękę, dał się prowadzić do łazienki. Szli powoli, a Naruto
przypomniał sobie, jak się oddycha. Najgorsze najwyraźniej minęło.
Nagle chłopak wyrwał się z jego
uścisku i w mgnieniu oka wycofał w cień.
- Gaara?- Zapytał przez
zaciśnięte gardło, patrząc, jak czerwonowłosy biegnie w stronę kuchni.- Stój!-
Wydarł się i poleciał za nim. Głuche dźwięki walących o panele nagich stóp
rozniosły się echem po ciemnym mieszkaniu. Tyle kosztował go moment nieuwagi.
W ciągu tych kilku sekund Naruto
myślał, że świat zdwoił tempo, a on nie zdąży. Jak we śnie, nie uda mu się
zatrzymać najgorszego.
Pisk szuflady, szczęk sztućców,
błysk noża...
Cudem zareagował w porę. Ostry
szpikulec drżał kilka centymetrów od
załzawionych, turkusowych oczu.
- Wyłupię je! – Wrzasnął z
niesamowitą determinacją.
- Przestań!- Zacisnął swoje
dłonie na jego nadgarstkach tak mocno, że aż zbielały. Zagryzł wargę, gdy ich
stopy ślizgały się na ostrych odłamkach, zostawiając krwawe ślady. Adrenalina jednak
tuszowała ból i dodawała sił. Szarpali się tak długo i krzyczeli, aż w końcu
Gaara zdarł gardło i był tak wykończony, że upuścił narzędzie i rozpłakał
się jak małe dziecko. Dokładnie w momencie, kiedy Naruto już myślał, że nie da
rady. Wziął go w ramiona i przyciągnął do siebie, tonąc twarzą w ognistych
włosach. Z ledwością łapał powietrze, a serce rozrywała trwoga. Sam był bliski
napadu paniki, a przecież musiał być silny. Jeszcze ten jeden raz. Dla niego.
- Już nie chcę widzieć, proszę, pomóż
mi…- Łkał w jego nago tors.- Błagam…- Ciepła krew z jego pięści powoli spływała
po palcach, robiąc się czarna.
Nie mógł mu jednak pomóc. Być może powinien uciec, ale nie miał dokąd. Nie chciał. Był uwiązany niewidzialnym sznurem na wieki wieków.
Naruto tulił go do siebie
trzęsąc się i osuwając z nim na podłogę. Gładził miękkie włosy i głaskał
spocony kark, odsuwając stopą jak najdalej kuchenny nóż.
- Wszystko będzie dobrze,
wszystko będzie dobrze.- Powtarzał jak mantrę, choć sam już w nią nie wierzył.
Powinien wstać i dzwonić po karetkę, po kogokolwiek, a nie był w stanie się
ruszyć.
Znajdowali się sami w swoim małym piekle.
Pogrążali się w ciemności, a Naruto
miał wrażenie, że koszmar ze snów jego chłopaka czai się kawałkach rozbitego dookoła
szkła i charczy triumfalnie swoim przegniłym gardłem. Gładzi ich spękanym
językiem, pożerając od środka i wypalając resztki nadziei. Karmi się ich
strachem i ranami, wciąż nie mając dość, nie mając litości.
- Wszystko będzie dobrze…-
Powiedział ostatni raz, po czym zastygł pełen bezsilności, z rozmazującym się przed oczami obrazem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz