piątek, 25 grudnia 2015

W potrzasku 5



Kolejny tydzień mijał bez żadnych nowości. Tym razem nic się nie zmieniało. Nie zaszedł nawet najdrobniejszy szczegół. Izaya był bliski szaleństwa. Rutyna go zabijała. Po wyjściu z choroby z rozbawieniem patrzył na Shizuo, który darł się do sufitu, do ich niewidzialnego oprawcy, lecz teraz sam miał ochotę robić to samo. Nic nie dało zwymyślanie potencjalnego wroga. Dalej byli w tym samym miejscu i nawet zagadka pojawienia się leków oraz papierosów przestała go już interesować. Nawet jeśli ktoś ich obserwował to najwyraźniej musiał się znudzić.
Leżał na kanapie rozciągnięty jak kociak i na wpółświadomie głaskał się po odsłoniętym brzuchu. Ile by dał, żeby usłyszeć chociaż tykanie zegara. Kompletna cisza bardzo źle wpływała na jego organizm. Przejeżdżał palcami po bladej skórze, wędrując nimi od krawędzi swojej podwiniętej koszulki, do granicy spodni. To go choć trochę uspokajało. Myślami błądził po różnych sprawach, lecz kątem oka dostrzegł, że Shizuo, który siedział rozwalony pod ścianą, go obserwuje.
Nieznacznie obrócił głowę w jego stronę, nie przestając się  dotykać. Blondyn jak zahipnotyzowany śledził jego ruchy, nie zdając sobie sprawy, że został na tym przyłapany. Izaya uśmiechnął się i by sprawdzić jego reakcję, wsunął delikatnie palce pod gumkę bokserek. W końcu Shizuo dostrzegł, że jest obserwowany i poczerwieniał po czubki uszu.
- Podoba ci się to?- Zapytał czarnowłosy, powstrzymując śmiech.
- Co ty wyrabiasz?- Warknął podirytowany i wstał, nie zniżając się do poziomu odpowiadania na zadane pytanie.
- Dziwisz się? Siedzimy tu od miesiąca, to normalna potrzeba.- Wzruszył ramionami i kontynuował.
Sam sobie w sumie musiał przyznać rację. Odkąd tu siedzieli nie poświęcał uwagi takim rzeczom. A ulżyć sobie całkiem by się przydało.
- To może z łaski swojej rób to na osobności? Idiota.- Trzasnął drzwiami od łazienki i się w niej zamknął.
- Prawiczek.- Mruknął, ale na szczęście dostatecznie cicho.
Westchnął i się podniósł do siadu. Przygryzł paznokieć. Musiał wykombinować, jak stąd wyjść. Po prostu musiał.
Jego wzrok padł na komodę.
Zamrugał kilka razy zastanawiając się, czy nie ma omamów. Na drewnianym blacie leżały dwie, niebieskie tabletki. Połyskiwały delikatnie, wyglądając aż nazbyt podejrzanie. Wstał i podszedł do nich, za cholerę nie będąc sobie w stanie wyobrazić, jakim cudem się tu znalazły. Przecież cały czas byli w pokoju. Sięgnął po jedną z nich i obejrzał z każdej strony.
- Hej, bestio, mamy tu coś nowego.
Shizuo w końcu wyszedł z kibla i również zainteresował znaleziskiem. Usiadł koło niego, przez co oboje dostali dziwnych dreszczy.
- I co robimy?- Zapytał blondyn, wąchając pigułkę.
- Jak to co? Nic. Nie będę łykał czegoś, co nawet nie wiem, czym jest.
- Wcześniej leki ci pomogły, może to też jest coś w tym rodzaju? Może dzięki temu będziemy mogli się stąd wydostać?
- No to śmiało. Daję ci pierwszeństwo.- Uśmiechnął się chytrze, starając się go podpuścić.
Shizuo zmarszczył jedynie groźnie brwi. Wesołe ogniki w oczach kleszcza tylko bardziej go rozeźliły. Wstał i udał się do łazienki po szklankę wody.
- Jednak połkniesz? Szacun.- Przybijał mu nieme oklaski i z podekscytowaniem patrzył, jak z powrotem siada koło niego po turecku i sięga po tabletkę. Nie mógł się doczekać widowiska.
Niestety plan Shizuo był nieco inny.
Chwycił Izaye za szczękę i na siłę rozwarł mu usta.
- Jak zdychać, to razem.- Powiedział i wepchnął mu do gardła podejrzaną pastylkę, od razu wlewając mu wodę.
Orihara o mało się nie zadławił. Łzy napłynęły mu do oczu, gdy siłą musiał połknąć to cholerstwo. Kaszlał jeszcze długo, podczas gdy Shizuo pochłonął również swoją porcję.
- Jesteś… khe! Idiotą!? - Otarł usta i wstał wściekły. – Mam nadzieję, że twoja zacznie szybciej działać. Romea i Julii się naoglądałeś, czy co?
- Jakbyś miał wykitować, zrobiłbyś to tydzień temu.- Mruknął i tym razem on zajął kanapę.- A teraz stul pysk.
Czekali. Minuty mijały ale nic się nie działo. Kompletnie nic.
- Świetnie…- Warknął Izaya i zaczął się przechadzać. – Cudownie…- Już zaczął tracić nadzieję na jakiekolwiek zmiany, kiedy nagle...
W końcu to poczuł. Dziwne uczucie, które rozlewało się po jego ciele. Odrobinę się wystraszył, bo nie potrafił go zidentyfikować… do czasu.
- Bez jaj…- Szepnął, podpierając się o parapet. Zmierzwił włosy i zaczął się dusić ze śmiechu zdając sobie sprawę, co obecnie krąży w jego żyłach.
- A tobie co?- Shizuo też wyglądał na zaniepokojonego. Wiercił się nieustannie, marszcząc dziwnie czoło. – Co cię tak bawi? Co?- Najwyraźniej też było mu niezręcznie.
Izaya się śmiał. Musiał aż kucnąć, zrobiło mu się tak gorąco.
- Zamkniesz się?!- Shizuo musiał wstać i podszedł do niego, szarpiąc za koszulkę.
- Jeszcze nie pojąłeś? – Izaya otarł łzy wesołości.- No nie mów, że się nie domyślasz.
Blondyn niepewnie na niego patrzył i zacisnął usta w wąską linię. Doskonale zdawał sobie sprawę ze stanu swojego organizmu.
Izaya nie miał wątpliwości. To, co było w tabletkach, było czystą viagrą. Mówiła mu to dobitnie jego męskość między nogami. Trzymała ich na uwięzi jakaś szalona yaoistka, a oni byli zdani na jej łaskę. Miał ochotę pęknąć ze śmiechu. Był już na skraju takiego wyczerpania psychicznego, że nawet było mu wszystko jedno. Chce mieć widowisko? To on jej go dostarczy.
- Na pewno to czujesz… - Przysunął twarz bliżej Shizuo i pochylił się mu do ucha.- Tobie też jest… tak duszno?
- Hej… C-co ty robisz?- Zapytał drżącym głosem, gdy  drobne dłonie objęły go za szyję. Odchylił się w tyłu i padł na plecy, podpierając się na łokciach. Izaya leżał na nim i zmysłowo otarł się o niego, siadając mu na kroczu okrakiem. Nie mylił się, oboje byli podnieceni. Blondyn zrobił się czerwony po koniuszki uszu. Jak oparzony zrzucił go z siebie i zaczął się wycofywać do łazienki.- Ogłupiałeś?!
- Nie zachowuj się jak baba!- Prychnął niższy i na jego oczach zdjął koszulkę.- Nie mów, że nie masz na to ochoty.- Dodał zalotnie, zbliżając się do niego.
- Nie podchodź!- Shizuo w panice zatrzasnął drzwi. Słyszał za nimi szaleńczy śmiech Izayi.- Do reszty ci odbiło!
- Tchórz! Strach cię obleciał?! Żałosne! - Darł się jak nienormalny. Ryzykował wiele, ale miał już naprawdę tego dosyć. – Boisz się mnie, czy siebie? No dalej, wychodź stamtąd!
Blondyn nie wytrzymał i wypadł z łazienki jak burza. Izaya aż zachłysnął się z przerażenia, gdy silna dłoń chwyciła jego ramię i pociągnęła do środka. Krzywił się z bólu, gdy został wepchnięty siłą pod prysznic. Wzdrygnął się, gdy oblał go strumień zimnej wody.
- Ochłoń!
Stali tak chwilę i dyszeli, cali przemoczeni.
Izayi jednak dalej było gorąco. Shizuo trzymał jego ręce nad głową, przypierając go do lodowatych płytek. Jego mokre włosy i koszula lepiły się do jego ciała, a lśniące oczy płonęły taką samą gorączką. Widział w nich gniew, wahanie i pożądanie.
- Ne, Shizuś…- Izaya uniósł delikatnie jedno kolano i przejechał nim po wewnętrznej stronie ud mężczyzny.- Nie rozważysz tego nawet?
Blondyn zmrużył oczy i przełknął głośno ślinę. Nie potrafiąc odgadnąć, co ten drugi chce tym osiągnąć, prócz dobrania mu się do paska. Zupełnie go nie rozumiał. No, może odrobinę, gdyż w jego spodniach zrobiło się równie ciasno… Nie mógł nie przyznać, że cholernie seksownie wyglądał w tej chwili ale… przecież byli mężczyznami do cholery! Do tego największymi wrogami! Musiał się opanować! Właśnie…
Wrogami.
- Czemu mnie nie weźmiesz, Shizuś…- Szepnął mu Izaya prosto w usta.- Na co czekasz?
Tym razem blondyn parsknął śmiechem. Ramiona trzęsły mu się i z coraz większym trudem przytrzymywał Izayę. Wesołość już ogarnęła go na dobre.
- Co, taki marny ze mnie aktor?- Niższy również się uśmiechnął.
- Ta… prawie ci uwierzyłem.- Puścił go i przejechał po nim wzrokiem.- Chociaż może…
- Trzeba było korzystać, póki była okazja.- Pokazał mu język.- Następnym razem to ty będziesz mnie oto błagał.
- To się okaże.
Patrzyli sobie chwilę w oczy. Tak wiele się zmieniło między nimi, że Izaya nie był pewny, czy w ogóle kiedykolwiek wrócą do tego stanu rzeczy, co wcześniej. Nawet żałował, że Shizuo tak szybko go rozgryzł. Może gdyby się temu poddał… to teraz…
- Zakręć w końcu tę wodę.- Czar prysł, a Izaya go wyminął.
W salonie chwycił pierwszy lepszy koc i się okrył, by nie szczękać zębami. Nabrał powietrza. Teraz jego kolej, żeby trochę porozmawiać ze ścianą.
- Zadowolona? Mam nadzieję, że wyjątkowo cię rozczarowaliśmy. Wybacz, ale na nic więcej nie licz. Nie mamy zamiaru bawić się w twoją głupią grę.
Wiedział, że to nic nie da. Po prostu miał nadzieję, że choć odrobinę kogoś tam na górze wkurwił.
Jakże było jego zdumienie, gdy nagle za sobą usłyszał oklaski.
- Brawo. To było nawet całkiem interesujące.
Izaya, jak i Shizuo, który wypadł z łazienki, spojrzeli w stronę skąd dobiegał melodyjny, kobiecy głos. Szczęki opadły im prawie do podłogi, gdy ujrzeli w końcu winowajcę tego całego zajścia.
Na komodzie siedziała kobieta o nadprzeciętnej urodzie. Jej bladą jak śnieg, piegowatą twarz okalały rude do pasa, lśniące i ogniste loki, spływające po nagich ramionach. Kocie, szmaragdowe oczy patrzyły na nich zalotnie spod kaskady gęstych, ciemnych rzęs. Pod zgrabnym, figlarnym noskiem, słodkie jak miód usteczka wyginały się w zadziornym uśmiechu. Kobieta podpierała podbródek na delikatnej rączce, która spoczywała na jednej z podwiniętych do piersi długiej nogi. Ubrana była w dopasowaną i zwiewną, kwiecistą sukienkę, która podkreślała jej talię osy.
Stojąc naprzeciw takiej piękności, cali mokrzy i przemarznięci, automatycznie i niekontrolowanie się speszyli. Nie potrafili nawet sklecić jednego zdania. Języki ugrzęzły w ich ustach a problem między nogami dalej nie został zażegnany.
- Dostarczyliście mi w sumie wystarczająco rozrywki.- Zsunęła się zgrabnie, prezentując się im w całej swej cudownej okazałości. Jej bujna grzywa zakołysała się z jej krągłymi piersiami.
- Czym jesteś?- Zapytał w końcu podekscytowany Izaya. Nie tylko z powodu doczekania się spotkania z nią twarzą w twarz, ale też dlatego, że nie mylił się w swej dedukcji.
- Masz tupet, żeby zadzierać z wiedźmą.- Zmrużyła oczy jak wściekła kocica.- Jestem Alex i masz szczęście, że poprawiliście mi humor.
- Wiedźma?- Szepnął Shizuo nie będąc w stanie uwierzyć.
- Wybacz mu, on dalej ma mózg w penisie.- Izaya skłonił się dziewczynie i cały aż drżał z emocji. Miał przed sobą kolejny wybryk natury. Dullahan’y, przeklęte ostrza… a teraz wiedźmy. To miasto było naprawdę interesujące.- A czymże cię uraziliśmy, że zgotowałaś nam takie piekło?
- Oczywiście, że nawet tego nie pamiętacie.- Oburzyła się, do żywego zraniona.- Bo przecież nic was nie obchodzi, gdy jak dzikusy biegacie po mieście i niszczycie wszystko wokół! Moje cudowne chabry… Moje róże i fiołki… - Oczy jej się zaszkliły na własne wspomnienie.
Izaya bardzo szybko cofnął się myślami do owego pamiętnego dnia ich ostatniej gonitwy. Owszem, coś mu świtało…
- Chcesz powiedzieć… kwiaciarnia…?
Oboje dostali olśnienia. Pękający hydrant, walające się po chodniku doniczki, rozdeptane kwiaty...
- Teraz wam się przypomniało?- Krzyknęła i tupnęła nogą. Naraz zorientowała się, że zachowuje się jak trzylatka i szybko się opanowała.- W każdym razie… Pozostawiłabym was tu na pastę losu… ale wasz pierwszy pocałunek mnie rozczulił.- Zakończyła, słodko się uśmiechając.
Obydwojga przeszły dreszcze. Izaya wiedział, że to nieobliczalna kobieta. Shizuo za to dalej się nie odzywał, najwyraźniej ciężko wychodząc z szoku.
- Proszę zatem przyjąć nasze najszczersze przeprosiny. Nie uczyniliśmy tej szkody umyślnie.- Nie obchodziło go w jaki sposób ją ugłaskają. Byleby w końcu wyjść z tych czterech ścian!- Jestem gotów wypłacić odpowiednie odszkodowanie.
- No pewnie. Ludzie załatwialiby sprawy jedynie pieniędzmi. Nic mi nie zwróci mojej ciężkiej pracy!- Choć głos miała melodyjny, przy każdym krzyku stawał się nie do zniesienia piskliwy. – Myślisz naprawdę, że sprawa jest załatwiona?
- Jeśli pozwolisz, chciałbym…- Izaya jednak nie dał rady skończyć mówić. Za jednym pstryknięciem palców Alex, jego usta po prostu… zniknęły.
Zdumiony dotykał miejsca, w którym powinny się znajdować, ale była tam jedynie gładka skóra. Shizuo patrzył na to wielkimi jak spodki oczami.
- Mam dosyć rozmowy z tobą. Teraz blondasek.- Skinęła na wyższego i obeszła go dookoła.- Przykro mi, że ty też jesteś w to wplątany. Taki przystojny, a tak mało oleju w głowie...- Klepnęła go w pośladek, a blondyn aż podskoczył.- Nie powinieneś z nim trzymać, bo źle skończysz.- Wskazała na Izayę, który tylko wywinął oczami.- Niestety oboje jesteście winni, dlatego…- Dotknęła palcem czubek jego nosa.- Żeby mnie całkowicie usatysfakcjonować, od jutra będziecie moimi pracownikami! Za karę odpracujecie szkody, jakie wytworzyliście.
- Ale… Czy pobyt tutaj już nas z tego nie zwalnia?- Spróbował Shizuo nieśmiało.
- Nie, to było jedynie dla mojej uciechy.- Uśmiechnęła się rozkosznie. Następnie klasnęła trzy razy w dłonie i zmówiła pod nosem kilka dziwnych słów w nieznanym dla nich języku. Brzmiało to cholernie dziwnie.- Okej, możecie odejść.
- Odejść?- Zapytał Shizuo, a Izaya znów otrzymał usta.- Już?
- Tak, ale jutro o 8 macie się stawić w kwiaciarni. Nie toleruję spóźnialskich.- Pogroziła im palcem i pochyliła do czarnowłosego, który przeszywał ją ostrym spojrzeniem, które mówiło, że już więcej nie chcą jej oglądać.- No chyba, że marzy wam się dłuższy pobyt w tym oto…
- Nie, dziękujemy. Dotarło.- Shizuo wzniósł ręce w obronnym geście i chwycił Izayę za szmaty.- To wychodzimy.
- Papa~ - Pomachała im na pożegnanie ale oni nawet się nie obejrzeli.- Do jutra~!
Z początku schodzili powoli po schodach w dół, lecz gdy zobaczyli, że piętro w końcu się zmieniło, zaczęli zbiegać jak szaleni. Zapominając, że nadal są mokrzy, a Orihara bez koszulki, stanęli na parterze i dysząc, wpatrywali się w wyjściowe drzwi. To było jak sen.
- Wyszliśmy…
- Tak…
- Nareszcie…
- Nie wierzę…
Mówili pod nosem i radowali, jakby naprawdę po miesiącu wyszli z dżungli do cywilizacji. Izaya od razu chwycił swoją porzuconą bluzę i utulił do piersi. Komórka i scyzoryk były dalej na swoim miejscu. Nie czekając już dłużej, wyszli na zewnątrz, gdzie uderzyła w nich fala ulicznych odgłosów i ludzi.
Oboje prawie razem się wzruszyli. Shizuo był gotowy całować ziemię, a Izaya odtańczyć jakiś tanieć radości.
- Chłopaki?
Obok nich stał Shinra i wyglądał na skonsternowanego. Nie zmienił się ani trochę od ich ostatniego spotkania.
- Shinra!- Shizuo wziął go w ramiona i obrócił nim kilka razy.- Jak ja cię dawno nie widziałem!
- Ale co ty mówisz? Dopiero co wleźliście do tego bloku! - Zaczął się dusić w kleszczowym uścisku.- Nie rozumiem… Czemu jesteś mokry, hej!- Próbował się wyrwać.
Izaya odetchnął. To, czego obawiał się najbardziej, jednak się nie stało. Nie stracili ani jednej chwili z rzeczywistości. Doznał niesamowitej ulgi. Nie mógł jednak powiedzieć, że niepokój całkowicie go opuścił. Popatrzył w górę i gdzieś tam wysoko zobaczył w oknie burze rudych włosów, która przypominała mu, że przygoda z czarną magią dopiero się zaczyna. No i że viagra dalej działa.
...
 Mówiłam jakby co, że to opowiadanie nie jest ambitne xD W ogóle gratki dla Starkholm Aks xD rozgryzłaś mnie! Oto yaoistyczna wiedźma xD W ogóle mam nadzieję, że Święta udane i prezenty też;D?

4 komentarze:

  1. To naprawdę yaoistyczna wiedźma ich uwieziła... O.O No to się chłopaki wkopali, tak to jest jak się biega i ludziom (wiedźmą) kwiatki niszczy! No ciekawe jak im ta praca pójdzie, jakoś nie mogę sobie wyobrazić dobrego zakończenia, bo mamy w takiej kwiaciarni wiele niesprzyjających czynników (czyt. Shizuo + porcelanowe doniczki + głowa Izayi) x'D
    Miałam nadzieję, że się blondyn na coś pokusi pod prysznicem... zasmuciłam się brakiem seksu bardziej niż wiedźma ;u;
    Życzę weny na kolejne świetne rozdziały! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kwiaciarnię na pewno wykorzystam przeciwko Izayi xD to się nie może dobrze skończyć;D Przepraszam, że rozczarowałam pod prysznicem xD dzięki:)!

      Usuń
  2. Spóźniona, ale jestem~!
    Tego się nie spodziewałam, naprawdę. Myślałam, że to Erika ich więzi w swojej nwm kurcze wyobraźni, ale łicz się nie spodziewałam.
    Z początku miałam zamiar jej nie lubić, ale połączyła nas miłość do kwiatów. Niech da im wycisk cholera, taki wycisk, że ze strachu przed mocą kobiet zaczną się ze sobą bzykać. Tak.
    Miałam nadzieję, że zrobią to już pod prysznicem, ale mogę to przeboleć.
    To wszystko co mam do powiedzenia, jak zwykle zaczynam bredzić ^^.
    Podsumowując: Świetne jak zawsze, cud, miód i orzeszki, nic tylko czekać na więcej.
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń