Kolejny tydzień mijał bez żadnych
nowości. Tym razem nic się nie zmieniało. Nie zaszedł nawet najdrobniejszy
szczegół. Izaya był bliski szaleństwa. Rutyna go zabijała. Po wyjściu z choroby
z rozbawieniem patrzył na Shizuo, który darł się do sufitu, do ich niewidzialnego oprawcy, lecz
teraz sam miał ochotę robić to samo. Nic nie dało zwymyślanie potencjalnego
wroga. Dalej byli w tym samym miejscu i nawet zagadka pojawienia się leków oraz
papierosów przestała go już interesować. Nawet jeśli ktoś ich obserwował to
najwyraźniej musiał się znudzić.
Leżał na kanapie rozciągnięty jak
kociak i na wpółświadomie głaskał się po odsłoniętym brzuchu. Ile by dał, żeby usłyszeć
chociaż tykanie zegara. Kompletna cisza bardzo źle wpływała na jego organizm.
Przejeżdżał palcami po bladej skórze, wędrując nimi od krawędzi swojej
podwiniętej koszulki, do granicy spodni. To go choć trochę uspokajało. Myślami
błądził po różnych sprawach, lecz kątem oka dostrzegł, że Shizuo, który
siedział rozwalony pod ścianą, go obserwuje.
Nieznacznie obrócił głowę w jego
stronę, nie przestając się dotykać. Blondyn
jak zahipnotyzowany śledził jego ruchy, nie zdając sobie sprawy, że został na
tym przyłapany. Izaya uśmiechnął się i by sprawdzić jego reakcję, wsunął
delikatnie palce pod gumkę bokserek. W końcu Shizuo dostrzegł, że jest
obserwowany i poczerwieniał po czubki uszu.
- Podoba ci się to?- Zapytał
czarnowłosy, powstrzymując śmiech.
- Co ty wyrabiasz?- Warknął
podirytowany i wstał, nie zniżając się do poziomu odpowiadania na zadane
pytanie.
- Dziwisz się? Siedzimy tu od
miesiąca, to normalna potrzeba.- Wzruszył ramionami i kontynuował.
Sam sobie w sumie musiał przyznać
rację. Odkąd tu siedzieli nie poświęcał uwagi takim rzeczom. A ulżyć sobie
całkiem by się przydało.
- To może z łaski swojej rób to
na osobności? Idiota.- Trzasnął drzwiami od łazienki i się w niej zamknął.
- Prawiczek.- Mruknął, ale na
szczęście dostatecznie cicho.
Westchnął i się podniósł do
siadu. Przygryzł paznokieć. Musiał wykombinować, jak stąd wyjść. Po prostu
musiał.
Jego wzrok padł na komodę.
Zamrugał kilka razy zastanawiając
się, czy nie ma omamów. Na drewnianym blacie leżały dwie, niebieskie tabletki.
Połyskiwały delikatnie, wyglądając aż nazbyt podejrzanie. Wstał i podszedł do
nich, za cholerę nie będąc sobie w stanie wyobrazić, jakim cudem się tu
znalazły. Przecież cały czas byli w pokoju. Sięgnął po jedną z nich i obejrzał
z każdej strony.
- Hej, bestio, mamy tu coś
nowego.
Shizuo w końcu wyszedł z kibla i
również zainteresował znaleziskiem. Usiadł koło niego, przez co oboje dostali dziwnych dreszczy.
- I co robimy?- Zapytał blondyn,
wąchając pigułkę.
- Jak to co? Nic. Nie będę łykał
czegoś, co nawet nie wiem, czym jest.
- Wcześniej leki ci pomogły, może
to też jest coś w tym rodzaju? Może dzięki temu będziemy mogli się stąd
wydostać?
- No to śmiało. Daję ci pierwszeństwo.-
Uśmiechnął się chytrze, starając się go podpuścić.
Shizuo zmarszczył jedynie groźnie
brwi. Wesołe ogniki w oczach kleszcza tylko bardziej go rozeźliły. Wstał i udał
się do łazienki po szklankę wody.
- Jednak połkniesz? Szacun.-
Przybijał mu nieme oklaski i z podekscytowaniem patrzył, jak z powrotem siada
koło niego po turecku i sięga po tabletkę. Nie mógł się doczekać widowiska.
Niestety plan Shizuo był nieco
inny.
Chwycił Izaye za szczękę i na siłę
rozwarł mu usta.
- Jak zdychać, to razem.-
Powiedział i wepchnął mu do gardła podejrzaną pastylkę, od razu wlewając mu wodę.
Orihara o mało się nie zadławił.
Łzy napłynęły mu do oczu, gdy siłą musiał połknąć to cholerstwo. Kaszlał jeszcze
długo, podczas gdy Shizuo pochłonął również swoją porcję.
- Jesteś… khe! Idiotą!? - Otarł usta i wstał wściekły. – Mam nadzieję, że twoja
zacznie szybciej działać. Romea i Julii się naoglądałeś, czy co?
- Jakbyś miał wykitować,
zrobiłbyś to tydzień temu.- Mruknął i tym razem on zajął kanapę.- A teraz stul
pysk.
Czekali. Minuty mijały ale nic
się nie działo. Kompletnie nic.
- Świetnie…- Warknął Izaya i
zaczął się przechadzać. – Cudownie…- Już zaczął tracić nadzieję na jakiekolwiek zmiany, kiedy nagle...
W końcu to poczuł. Dziwne
uczucie, które rozlewało się po jego ciele. Odrobinę się wystraszył, bo nie
potrafił go zidentyfikować… do czasu.
- Bez jaj…- Szepnął, podpierając
się o parapet. Zmierzwił włosy i zaczął się dusić ze śmiechu zdając sobie sprawę, co obecnie krąży w jego żyłach.
- A tobie co?- Shizuo też
wyglądał na zaniepokojonego. Wiercił się nieustannie, marszcząc dziwnie czoło. –
Co cię tak bawi? Co?- Najwyraźniej też było mu niezręcznie.
Izaya się śmiał. Musiał aż
kucnąć, zrobiło mu się tak gorąco.
- Zamkniesz się?!- Shizuo musiał
wstać i podszedł do niego, szarpiąc za koszulkę.
- Jeszcze nie pojąłeś? – Izaya otarł
łzy wesołości.- No nie mów, że się nie domyślasz.
Blondyn niepewnie na niego patrzył
i zacisnął usta w wąską linię. Doskonale zdawał sobie sprawę ze stanu swojego
organizmu.
Izaya nie miał wątpliwości. To,
co było w tabletkach, było czystą viagrą. Mówiła mu to dobitnie jego męskość między nogami. Trzymała ich na uwięzi jakaś szalona
yaoistka, a oni byli zdani na jej łaskę. Miał ochotę pęknąć ze śmiechu. Był już
na skraju takiego wyczerpania psychicznego, że nawet było mu wszystko jedno.
Chce mieć widowisko? To on jej go dostarczy.
- Na pewno to czujesz… -
Przysunął twarz bliżej Shizuo i pochylił się mu do ucha.- Tobie też jest… tak duszno?
- Hej… C-co ty robisz?- Zapytał
drżącym głosem, gdy drobne dłonie objęły
go za szyję. Odchylił się w tyłu i padł na plecy, podpierając się na łokciach.
Izaya leżał na nim i zmysłowo otarł się o niego, siadając mu na kroczu
okrakiem. Nie mylił się, oboje byli podnieceni. Blondyn zrobił się czerwony po koniuszki uszu. Jak oparzony zrzucił
go z siebie i zaczął się wycofywać do łazienki.- Ogłupiałeś?!
- Nie zachowuj się jak baba!-
Prychnął niższy i na jego oczach zdjął koszulkę.- Nie mów, że nie masz na to
ochoty.- Dodał zalotnie, zbliżając się do niego.
- Nie podchodź!- Shizuo w panice
zatrzasnął drzwi. Słyszał za nimi szaleńczy śmiech Izayi.- Do reszty ci odbiło!
- Tchórz! Strach cię obleciał?!
Żałosne! - Darł się jak nienormalny. Ryzykował wiele, ale miał już naprawdę tego
dosyć. – Boisz się mnie, czy siebie? No dalej, wychodź stamtąd!
Blondyn nie wytrzymał i wypadł z łazienki jak
burza. Izaya aż zachłysnął się z przerażenia, gdy silna dłoń chwyciła jego
ramię i pociągnęła do środka. Krzywił się z bólu, gdy został wepchnięty siłą
pod prysznic. Wzdrygnął się, gdy oblał go strumień zimnej wody.
- Ochłoń!
Stali tak chwilę i dyszeli, cali
przemoczeni.
Izayi jednak dalej było gorąco.
Shizuo trzymał jego ręce nad głową, przypierając go do lodowatych płytek. Jego
mokre włosy i koszula lepiły się do jego ciała, a lśniące oczy płonęły taką
samą gorączką. Widział w nich gniew, wahanie i pożądanie.
- Ne, Shizuś…- Izaya uniósł delikatnie
jedno kolano i przejechał nim po wewnętrznej stronie ud mężczyzny.- Nie
rozważysz tego nawet?
Blondyn zmrużył oczy i przełknął głośno ślinę. Nie
potrafiąc odgadnąć, co ten drugi chce tym osiągnąć, prócz dobrania mu się do paska. Zupełnie go nie
rozumiał. No, może odrobinę, gdyż w jego spodniach zrobiło się równie ciasno… Nie
mógł nie przyznać, że cholernie seksownie wyglądał w tej chwili ale… przecież
byli mężczyznami do cholery! Do tego największymi wrogami! Musiał się opanować!
Właśnie…
Wrogami.
- Czemu mnie nie weźmiesz, Shizuś…- Szepnął mu
Izaya prosto w usta.- Na co czekasz?
Tym razem blondyn parsknął
śmiechem. Ramiona trzęsły mu się i z coraz większym trudem przytrzymywał Izayę.
Wesołość już ogarnęła go na dobre.
- Co, taki marny ze mnie aktor?-
Niższy również się uśmiechnął.
- Ta… prawie ci uwierzyłem.-
Puścił go i przejechał po nim wzrokiem.- Chociaż może…
- Trzeba było korzystać, póki
była okazja.- Pokazał mu język.- Następnym razem to ty będziesz mnie oto
błagał.
- To się okaże.
Patrzyli sobie chwilę w oczy. Tak
wiele się zmieniło między nimi, że Izaya nie był pewny, czy w ogóle
kiedykolwiek wrócą do tego stanu rzeczy, co wcześniej. Nawet żałował, że Shizuo
tak szybko go rozgryzł. Może gdyby się temu poddał… to teraz…
- Zakręć w końcu tę wodę.- Czar
prysł, a Izaya go wyminął.
W salonie chwycił pierwszy lepszy
koc i się okrył, by nie szczękać zębami. Nabrał powietrza. Teraz jego kolej, żeby trochę porozmawiać ze ścianą.
- Zadowolona? Mam nadzieję, że
wyjątkowo cię rozczarowaliśmy. Wybacz, ale na nic więcej nie licz. Nie mamy
zamiaru bawić się w twoją głupią grę.
Wiedział, że to nic nie da. Po
prostu miał nadzieję, że choć odrobinę kogoś tam na górze wkurwił.
Jakże było jego zdumienie, gdy
nagle za sobą usłyszał oklaski.
- Brawo. To było nawet całkiem
interesujące.
Izaya, jak i Shizuo, który wypadł
z łazienki, spojrzeli w stronę skąd dobiegał melodyjny, kobiecy głos. Szczęki
opadły im prawie do podłogi, gdy ujrzeli w końcu winowajcę tego całego zajścia.
Na komodzie siedziała kobieta o
nadprzeciętnej urodzie. Jej bladą jak śnieg, piegowatą twarz okalały rude do
pasa, lśniące i ogniste loki, spływające po nagich ramionach. Kocie, szmaragdowe
oczy patrzyły na nich zalotnie spod kaskady gęstych, ciemnych rzęs. Pod
zgrabnym, figlarnym noskiem, słodkie jak miód usteczka wyginały się w
zadziornym uśmiechu. Kobieta podpierała podbródek na delikatnej rączce, która
spoczywała na jednej z podwiniętych do piersi długiej nogi. Ubrana
była w dopasowaną i zwiewną, kwiecistą sukienkę, która podkreślała jej talię
osy.
Stojąc naprzeciw takiej
piękności, cali mokrzy i przemarznięci, automatycznie i niekontrolowanie się
speszyli. Nie potrafili nawet sklecić jednego zdania. Języki ugrzęzły w ich
ustach a problem między nogami dalej nie został zażegnany.
- Dostarczyliście mi w sumie
wystarczająco rozrywki.- Zsunęła się zgrabnie, prezentując się im w całej swej
cudownej okazałości. Jej bujna grzywa zakołysała się z jej krągłymi piersiami.
- Czym jesteś?- Zapytał w końcu
podekscytowany Izaya. Nie tylko z powodu doczekania się spotkania z
nią twarzą w twarz, ale też dlatego, że nie mylił się w swej dedukcji.
- Masz tupet, żeby zadzierać z
wiedźmą.- Zmrużyła oczy jak wściekła kocica.- Jestem Alex i masz szczęście, że
poprawiliście mi humor.
- Wiedźma?- Szepnął Shizuo nie
będąc w stanie uwierzyć.
- Wybacz mu, on dalej ma mózg w
penisie.- Izaya skłonił się dziewczynie i cały aż drżał z emocji. Miał przed sobą
kolejny wybryk natury. Dullahan’y, przeklęte ostrza… a teraz wiedźmy. To miasto
było naprawdę interesujące.- A czymże cię uraziliśmy, że zgotowałaś nam takie
piekło?
- Oczywiście, że nawet tego nie
pamiętacie.- Oburzyła się, do żywego zraniona.- Bo przecież nic was nie
obchodzi, gdy jak dzikusy biegacie po mieście i niszczycie wszystko wokół! Moje
cudowne chabry… Moje róże i fiołki… - Oczy jej się zaszkliły na własne
wspomnienie.
Izaya bardzo szybko cofnął się
myślami do owego pamiętnego dnia ich ostatniej gonitwy. Owszem, coś mu świtało…
- Chcesz powiedzieć… kwiaciarnia…?
Oboje dostali olśnienia. Pękający hydrant, walające się po chodniku doniczki, rozdeptane kwiaty...
- Teraz wam się przypomniało?-
Krzyknęła i tupnęła nogą. Naraz zorientowała się, że zachowuje się jak
trzylatka i szybko się opanowała.- W każdym razie… Pozostawiłabym was tu na
pastę losu… ale wasz pierwszy pocałunek mnie rozczulił.- Zakończyła, słodko się
uśmiechając.
Obydwojga przeszły dreszcze.
Izaya wiedział, że to nieobliczalna kobieta. Shizuo za to dalej się nie
odzywał, najwyraźniej ciężko wychodząc z szoku.
- Proszę zatem przyjąć nasze
najszczersze przeprosiny. Nie uczyniliśmy tej szkody umyślnie.- Nie obchodziło
go w jaki sposób ją ugłaskają. Byleby w końcu wyjść z tych czterech ścian!-
Jestem gotów wypłacić odpowiednie odszkodowanie.
- No pewnie. Ludzie załatwialiby
sprawy jedynie pieniędzmi. Nic mi nie zwróci mojej ciężkiej pracy!- Choć głos
miała melodyjny, przy każdym krzyku stawał się nie do zniesienia piskliwy. –
Myślisz naprawdę, że sprawa jest załatwiona?
- Jeśli pozwolisz, chciałbym…-
Izaya jednak nie dał rady skończyć mówić. Za jednym pstryknięciem palców Alex,
jego usta po prostu… zniknęły.
Zdumiony dotykał miejsca, w
którym powinny się znajdować, ale była tam jedynie gładka skóra. Shizuo patrzył
na to wielkimi jak spodki oczami.
- Mam dosyć rozmowy z tobą. Teraz
blondasek.- Skinęła na wyższego i obeszła go dookoła.- Przykro mi, że ty też
jesteś w to wplątany. Taki przystojny, a tak mało oleju w głowie...- Klepnęła go w pośladek, a blondyn aż podskoczył.- Nie powinieneś z nim trzymać, bo źle skończysz.- Wskazała
na Izayę, który tylko wywinął oczami.- Niestety oboje jesteście winni, dlatego…-
Dotknęła palcem czubek jego nosa.- Żeby mnie całkowicie usatysfakcjonować, od jutra będziecie moimi pracownikami! Za
karę odpracujecie szkody, jakie wytworzyliście.
- Ale… Czy pobyt tutaj już nas z
tego nie zwalnia?- Spróbował Shizuo nieśmiało.
- Nie, to było jedynie dla mojej
uciechy.- Uśmiechnęła się rozkosznie. Następnie klasnęła trzy razy w dłonie i
zmówiła pod nosem kilka dziwnych słów w nieznanym dla nich języku. Brzmiało to
cholernie dziwnie.- Okej, możecie odejść.
- Odejść?- Zapytał Shizuo, a
Izaya znów otrzymał usta.- Już?
- Tak, ale jutro o 8 macie się
stawić w kwiaciarni. Nie toleruję spóźnialskich.- Pogroziła im palcem i
pochyliła do czarnowłosego, który przeszywał ją ostrym spojrzeniem, które mówiło, że już więcej nie chcą jej oglądać.- No chyba, że
marzy wam się dłuższy pobyt w tym oto…
- Nie, dziękujemy. Dotarło.- Shizuo
wzniósł ręce w obronnym geście i chwycił Izayę za szmaty.- To wychodzimy.
- Papa~ - Pomachała im na
pożegnanie ale oni nawet się nie obejrzeli.- Do jutra~!
Z początku schodzili powoli po
schodach w dół, lecz gdy zobaczyli, że piętro w końcu się zmieniło, zaczęli
zbiegać jak szaleni. Zapominając, że nadal są mokrzy, a Orihara bez koszulki, stanęli
na parterze i dysząc, wpatrywali się w wyjściowe drzwi. To było jak sen.
- Wyszliśmy…
- Tak…
- Nareszcie…
- Nie wierzę…
Mówili pod nosem i radowali,
jakby naprawdę po miesiącu wyszli z dżungli do cywilizacji. Izaya od razu chwycił swoją porzuconą bluzę
i utulił do piersi. Komórka i scyzoryk były dalej na swoim miejscu. Nie
czekając już dłużej, wyszli na zewnątrz, gdzie uderzyła w nich fala ulicznych
odgłosów i ludzi.
Oboje prawie razem się wzruszyli. Shizuo był gotowy całować ziemię, a Izaya odtańczyć jakiś tanieć radości.
- Chłopaki?
Obok nich stał Shinra i wyglądał
na skonsternowanego. Nie zmienił się ani trochę od ich ostatniego spotkania.
- Shinra!- Shizuo wziął go w
ramiona i obrócił nim kilka razy.- Jak ja cię dawno nie widziałem!
- Ale co ty mówisz? Dopiero co
wleźliście do tego bloku! - Zaczął się dusić w kleszczowym uścisku.- Nie rozumiem… Czemu jesteś mokry, hej!- Próbował się
wyrwać.
Izaya odetchnął. To, czego
obawiał się najbardziej, jednak się nie stało. Nie stracili ani jednej chwili z
rzeczywistości. Doznał niesamowitej ulgi. Nie mógł jednak powiedzieć, że
niepokój całkowicie go opuścił. Popatrzył w górę i gdzieś tam wysoko zobaczył w
oknie burze rudych włosów, która przypominała mu, że przygoda z czarną magią
dopiero się zaczyna. No i że viagra dalej działa.
...
Mówiłam jakby co, że to opowiadanie nie jest ambitne xD W ogóle gratki dla Starkholm Aks xD rozgryzłaś mnie! Oto yaoistyczna wiedźma xD W ogóle mam nadzieję, że Święta udane i prezenty też;D?
...
Mówiłam jakby co, że to opowiadanie nie jest ambitne xD W ogóle gratki dla Starkholm Aks xD rozgryzłaś mnie! Oto yaoistyczna wiedźma xD W ogóle mam nadzieję, że Święta udane i prezenty też;D?
To naprawdę yaoistyczna wiedźma ich uwieziła... O.O No to się chłopaki wkopali, tak to jest jak się biega i ludziom (wiedźmą) kwiatki niszczy! No ciekawe jak im ta praca pójdzie, jakoś nie mogę sobie wyobrazić dobrego zakończenia, bo mamy w takiej kwiaciarni wiele niesprzyjających czynników (czyt. Shizuo + porcelanowe doniczki + głowa Izayi) x'D
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, że się blondyn na coś pokusi pod prysznicem... zasmuciłam się brakiem seksu bardziej niż wiedźma ;u;
Życzę weny na kolejne świetne rozdziały! :D
kwiaciarnię na pewno wykorzystam przeciwko Izayi xD to się nie może dobrze skończyć;D Przepraszam, że rozczarowałam pod prysznicem xD dzięki:)!
UsuńSpóźniona, ale jestem~!
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam, naprawdę. Myślałam, że to Erika ich więzi w swojej nwm kurcze wyobraźni, ale łicz się nie spodziewałam.
Z początku miałam zamiar jej nie lubić, ale połączyła nas miłość do kwiatów. Niech da im wycisk cholera, taki wycisk, że ze strachu przed mocą kobiet zaczną się ze sobą bzykać. Tak.
Miałam nadzieję, że zrobią to już pod prysznicem, ale mogę to przeboleć.
To wszystko co mam do powiedzenia, jak zwykle zaczynam bredzić ^^.
Podsumowując: Świetne jak zawsze, cud, miód i orzeszki, nic tylko czekać na więcej.
Pozdrawiam~!
Dziękuję bardzo:*!
Usuń