wtorek, 21 kwietnia 2020

Za kulisami 6


Kookie wyłonił się zza filaru i wystawił jeden z wieszaków, które trzymał w ręce, pokazując go Tae.
- Psyt, a ta?
V spojrzał na marynarkę i pokiwał z uznaniem głową. Jej srebrne rękawy, które zdobiły kwieciste wzory, płynnie przechodziły w czerń, przez co ubranie było oryginalne i jednocześnie eleganckie.
- Jest zajebista.
Maknae wrzucił ją do koszyka i rozejrzał się jeszcze raz, czy aby na pewno nikt ich jeszcze nie rozpoznał. Byli w centrum handlowym i wybierali ubrania do swojego nowego, odważnego konceptu. Założenie było takie, by wyglądali seksownie i poważnie zarazem, więc pierwszą rzeczą, jaką zrobili było poszukanie odpowiednich koszul i marynarek.
Wkraczali w całkowicie nową erę promocji, podczas której mogli pokazać trochę więcej pazura. Cały album bazował na pokusach i pożądaniu, co dość dobrze odzwierciedlało stan, w jakim Jungkook się aktualnie znajdował. Na szczęście skupienie się na pracy pozwoliło im otrzeźwieć na tyle, że myśleli tylko o rzeczach naprawdę ważnych, a nie na przykład o tym, co zdarzyło się na koncercie w Japonii. Dość długo unikali niezręcznych sytuacji, w których pozostawali sam na sam, ale dzisiaj coś pchnęło ich wspólnie na zakupy. O dziwo ani jeden, ani drugi nie miał w związku z tym żadnych obaw. Sytuacja między nimi załagodziła się na tyle, że byli w stanie normalnie rozmawiać. Kookie nie wiedział, czy dzięki temu jest bardziej spokojny czy zawiedziony.
Gdy wybrali cały stos ciuchów, poszli wspólnie do przymierzalni. Wzięli kabiny obok siebie i zaczęli się przebierać. Co jakiś czas wychodzili do dużego zewnętrznego lustra, by spytać o opinię.
- A co myślisz o tym?

Maknae wyjrzał zza swojej zasłonki i spoglądając na Tae, wybuchnął śmiechem.
V miał na sobie koszulę w oczojebne różowe róże, do tego fioletowe obcisłe spodnie, dziwne futerkowe buty i okulary przeciwsłoneczne, tak wielkie, że zakrywały mu pół twarzy.
- Powaliło mnie. - Kookie musiał się podeprzeć ściany. Nie mógł przestać śmiać z wygłupów przyjaciela, który z całkowitą powagą przechadzał się w tą i z powrotem, udając prawdziwego modela. - Pasuje ci do włosów. - Przyrównał nadal utrzymujący się fryz Tae z teledysku do Save Me.
Pomimo wielu próśb Kooka, by w końcu podszedł do tematu poważnie, V miał jeszcze kilka takich dziwactw. Za każdym razem wyskakiwał w czymś komicznym, co doprowadzało ich brzuchy do bólu od ciągłego śmiechu. Na szczęście była dość wczesna godzina, dzięki czemu nie musieli się martwić o to, że sklep zaleje nagle morze niecierpliwych klientów. Nikt im nie przeszkadzał, więc nic nie stało na przeszkodzie,  ich wygłupom.
Maknae w końcu znalazł dla siebie idealny komplet. Lekko falbaniasta, biała koszula oraz kwiecisto szara marynarka razem z obcisłymi, ciemnymi spodniami naprawdę dobrze do siebie pasowały. Oglądając się z każdej strony, pokiwał głową z zadowoleniem. Nie był jeszcze do końca pewny i już miał wyjść się pokazać na zewnątrz, ale Tae bez pytania rozsunął zasłonkę do jego przymierzalni i oprał się o wejście.
- No, no, no… - zagwizdał, lustrując sylwetkę młodszego, który obrócił się do niego z oburzeniem.
Kookie już chciał go walnąć, ale zaskoczył go wygląd przyjaciela. Jego komplet był cały czarny, z elementami drobnych złoceń w kształcie kwiatów. Wyglądał obłędnie dobrze. Tae niespodziewanie wepchnął go głębiej do kabiny i zasuwając zasłonkę, prawie przyprawił Kookiego o zawał. Młodszy poczuł, jak obecność chłopaka silnie na niego działa. Momentalnie zaschło mu w ustach.
- I co myślisz?
Był w stanie tylko pokiwać głową i pokazać kciuk w górę. Tae się zaśmiał.
- Ty też musisz w tym zostać.
Obrócił go do lustra i razem przyjrzeli się swoim odbiciom.
- Ale z nas przystojniaki.
Kookie nie śmiał zaprzeczyć. Przez tę promocję serca ARMYs będą poważnie zagrożone. Młodszy spróbował przełknąć ślinę, gdy zobaczył w lustrze, jak wzrok V zatrzymuje się na jego szyi. Zapadła między nimi cisza, w której prawie dało się słyszeć, jak serca im obojgu przyśpieszają.
- To chyba najlepsze komplety. - Kookie odchrząknął znacząco i udając, że niczego nie zauważył, poprawiał marynarkę. - Możemy iść do kasy.
Tae mu nie odpowiedział. Stał dalej jak zaczarowany i obserwował go z lekkim uśmiechem na ustach.
- Co?
Przez krótką chwilę myślał, że Tae się na niego rzuci. Wewnątrz niego wybuchły tak sprzeczne emocje, że nie wiedział, czy by mu na to pozwolił, czy brutalnie wypchnął. Na szczęście nie musiał się na nic decydować, bo dłoń chłopaka tylko chwilę pobawiła się guzikami jego koszuli, po czym przyklepała je delikatnie. Powaga znikła z jego twarzy, zastąpiona figlarnym uśmiechem. Puścił mu oczko i zostawił samego, idąc się rozebrać ze sklepowych ciuchów.
- Co to miało być, do cholery? - szepnął do siebie.
Kookie złapał się za klatkę piersiową i przymknął oczy.

***

Obudził go taki łoskot, że prawie spadł z łóżka. Szamotał się w pościeli, nie mogąc rozkleić zaspanych jeszcze oczu. Jęknął w poduszkę, zdając sobie sprawę, że to jeden z tych dni, kiedy od świtu w ich dormie znajduje się masa kamerzystów i staff, który z satysfakcją ogląda ich poranne męki. Jimin wiedział, że od zaśnięcia do pobudki musiała minąć pewnie niecała godzina. Ich wytwórnia doprawdy nie miała serca. Gdy cały zespół zwlekł się z łóżek i zebrał przy jadalnym stole, ich opiekunowie oznajmili powód tak wczesnych tortur.
- Mamy dla was niespodziankę. Będzie to wasze nowe zadanie.
Bangtani byli tak zachwyceni, że tylko odburknęli coś niezrozumiale. Kamerzyści zachichotali.
- Obiecujemy, że będziecie zadowoleni.
Na stół zostały rzucone ulotki.
Pomimo niewyspania lub przebywania jeszcze jedną nogą w krainie snów, wszystkim jak na zawołanie szczęki opadły do podłogi.
- Żartujecie?! - krzyknęli chórem, widząc przewodniki po Norwegii.
- Przy okazji rozpoczniecie tym projekt związany z Vlivem. Będziemy nagrywać seriami wasze wyjazdy za granicę. Właśnie podpisaliśmy umowę. Do tego świetnie spisaliście się przy pracy nad nowym albumem. Uznaliśmy, że zasługujecie na nagrodę. Do promocji zostało trochę czasu, dlatego przyśpieszyliśmy wyjazd. Wylatujecie już dziś.
Zespół wytrzeszczył oczy.
- Ale… O której? - zapytał Jin nieśmiało.
- Macie 50 minut na spakowanie.
Wszyscy zerwali się i otrzeźwieli w kilka sekund. Zaczęli się wzajemnie przekrzykiwać. Mieli przed sobą prawdziwe wyzwanie. Zwłaszcza, że w mieszkaniu panował totalny syf.
- Jak to dzisiaj?!
Tae spojrzał na nich z trwogą. Wszyscy zwrócili oczy na piosenkarza.
- Niestety, ty zostajesz.
Chłopak pokiwał głową, rozumiejąc.
- Dlaczego? - zapytał Kookie, który był chyba najbardziej zaskoczony.
- Ma nagrania do dramy. Nie może - przypomniał mu Rap, przez co wszyscy posmutnieli.
No tak, całkowicie o tym zapomniał. Posłał przyjacielowi pocieszający uśmiech pomimo tego, że sam poczuł się bardzo dziwnie, kiedy uświadomił sobie, że zostaną rozdzieleni.
- Gdy tylko skończy, dołączy do was - uspokoili ich opiekunowie, co poprawiło reszcie humor.
- Pomogę się wam pakować! - oznajmił Tae, chcąc się rozweselić i zaczął za nimi chodzić jak pies. Brakowało mu tylko merdającego ogonka. Niestety ostatecznie tylko przeszkadzał, więc wypchnęli go do kuchni.
 Zaczęło się szukanie walizek i czystej bielizny. Przekopywali sterty odzieży, przeglądać wieszaki i kartony. Dodatkową trudnością był ciężar bagażu, który nie mógł przekraczać konkretnej wagi. Wszyscy przepychali się miedzy sobą w towarzystwie kamerzystów, nie odstępujących ich na krok. Krzyczeli miedzy sobą i pytali, co który bierze, udzielając sobie rad. Goniący ich czas wcale nie pomagał. Musieli wybrać jedynie praktyczne i najbardziej niezbędne rzeczy.
- Leki?! Czy ktoś wziął leki?
- Ktoś widział moje okulary?
- Ile par bielizny bierzecie?
- Nie mogę dopiąć torby!
- Jaki wstyd… ARMYs będą to widzieć…
- Zdążę siku?!
Gdy już byli gotowi, zaczęli powoli schodzić z tobołami na dół. Pożegnali się z łamiącym sercem ze smutnym V i wsiedli do taksówek. Na zewnątrz panowała jeszcze ciemna noc. Wszyscy byli podekscytowani. Dodatkową trudnością był fakt, że od teraz musieli radzić sobie sami. Podróż miała na celu sprawdzenie ich zdolności do organizacji i przy okazji zabawieniu widzów. Zajechali na lotnisko w deszczu i przemknęli do budynku. Pierwsze problemy pojawiły się, gdy próbowali na własną rękę odebrać bilety. Rap Monster jak zwykle uratował im tyłki przed całkowitą katastrofą.
- Myślicie, że V sam sobie z tym poradzi?
- Nie ma mowy.
Cała grupa wybuchła śmiechem i udała się do hali odpraw. Nie spodziewali się, że w tym roku tak często będą podróżować samolotem. Za każdym razem było to dla nich fajne doświadczenie, jednak niestety także bardzo męczące. Podróż miała trwać prawie dziesięć godzin, więc każdy w miarę możliwości postanowił się przespać. Na dodatek po drodze mieli przesiadki. Pierwsza była w Amsterdamie. Podekscytowani chodzili po lotnisku i szukali swojej bramki, by udać się na kolejny samolot. Udało im się to bez problemów i w niedługim czasie znaleźli się w poczekalni dla podróżnych.
- Park, wyjaśnisz mi z łaski swojej, co ty wyprawiasz?
- Hyung… Oni są bez serca…
Jimin śmiał się i płakał zarazem, kiedy usiłował ustać na nogach obwieszony bagażami przyjaciół.
- To jego wina, sam zaproponował zabawę i przegrał. - Hobi dobrze się bawił, ciesząc się ze swojego nowego murzyna.
- To ja też chcę!
Jimin nie mógł odmówić raperowi. Znów przegrał w papier, kamień, nożyczki, więc był zmuszony dodać do swojej kolekcji kolejny plecak. Ostatecznie się zlitowali i do samolotu udało mu się dotrzeć o własnych siłach. Przez to dźwiganie był spocony jak świnia i dziękował niebiosom, gdy w końcu usiadł na swoim miejscu. Koło niego był Jungkook, który od samego początku podróży mało się odzywał.
- Coś taki ponury? Wszystko dobrze? - Jego troskliwa natura nie pozwoliła na to, by nie zainteresować się przyjacielem.
- Tak, czemu pytasz?
- Wydajesz się przygaszony.
- Zmęczony jestem - powiedział wymijająco, rozplatając słuchawki do telefonu.
- Martwisz się o V?
Kooki spojrzał na niego zaskoczony.
- Wcale nie.
- Rumienisz się.
Spuścił wzrok, mamrocząc zaprzeczenie. Jimin zaśmiał się i poczochrał mu włosy.
- Napiszę do niego i zapytamy, kiedy będzie w stanie do nas dolecieć.
Maknae ukrył to, jak bardzo był tego ciekawy. Nie wiedzieli, kiedy skończy nagrania. Mogli mieć tylko nadzieję, że niedługo. Jego własna duma nie pozwalała mu na napisanie wiadomości i cieszył się, że zrobił to Jimin. Miał nadzieję, że jego obawa o przyjaciela nie będzie odebrana dwuznacznie. W ich zespole wszyscy przecież na tyle się o siebie nawzajem troszczyli, że nie było to niczym dziwnym.
- Chyba nie dołączy do nas jutro.
Jimin pokazał młodszemu konwersację, przez co oboje posmutnieli. Nie mogli jednak nic z tym zrobić, więc spróbowali zagłębić się w dany im przez staff przewodnik. Mieli lądować po dwóch godzinach na miejscu, skąd czekała ich przecież droga do hotelu.
Na miejscu ekipa dała im kopertę z pieniędzmi i zdjęcie miejsca docelowego. Z początku byli trochę zagubieni i gdyby nie kolejna pomoc lidera, mieliby problem nawet ze znalezieniem autobusu.
- Łooo, angielski to przydatna rzecz. - Hobi pokiwał głową pełen podziwu dla Rapa.
- Co my byśmy bez niego zrobili - westchnął Jin.
- Lepiej sobie tego nie wyobrażać. - Suga władował swoją torbę do bagażnika i wsiadł do autobusu.
Jadąc, podziwiali widoki za oknem i całkowicie różną od tej, którą można było zobaczyć w Korei architekturę. Cieszyli się, że w końcu są w Europie turystycznie i nie mogli się doczekać, aż się dowiedzą, jakie atrakcje zostały dla nich zaplanowane. Jimin bezczelnie wykorzystywał plecy Sugi i trzaskał telefonem milion fot używając ich jako stabilizatora. Dojechali do pięknego miejsca otoczonego górami i jeziorem, a tam to już w ogóle nie mógł się powstrzymać i jako pierwszy wybiegł z busa.
- Łał!
Obracał się zachwycony, poganiając przyjaciół, by do niego dołączyli. Chciał jak najszybciej znaleźć się nad wodą. Pogoda w porównaniu do tego, co zostawili w Korei była cudowna. Świeciło słońce i wiał lekki wiaterek. Powietrze pachniało świeżością, a okolica pozytywnie nastrajała. Starał się zobaczyć jak najwięcej. Gdy cała siódemka zebrała się do kupy, mieli obmyślać dalszy plan przedostania się do hotelu. Już usiedli, by to przedyskutować, kiedy nagle w głowie Jimina zapaliła się ostrzegawcza lampka. Nie minęła nawet sekunda i już go nie było.
- Hej, a ten dokąd tak pędzi? - Hobi patrzył za biegnącym przyjacielem, który zmierzał z powrotem na autobusowy przystanek.
- Powiedzcie mi, że to żart… - jęknął Rap Monster i ukrył twarz w dłoniach.
- Ale, że co? - Chłopakom powili zaczynały pracować trybiki.
- O nie… To jest jakiś kiepski film, czy co? - Jin zaczął się śmiać, gdy Jimin zbliżał się do nich ze zdruzgotaną miną.
- Zostawił bagaż? W autobusie? - upewnił się Suga i wybuchnął śmiechem.
Po krótkich komentarzach i szybkiej wymianie zdań na temat tego, co powinni zrobić, Rap zaczął dzwonić do firmy przewozowej, informując o głupocie kolegi i próbując odzyskać bagaż.
Jimin poczuł się strasznie, że narobił wszystkim takiego kłopotu. Purpurowy kolor jego policzków nie znikał przez cały czas, gdy lider toczył rozmowy przez telefon, a reszta zespołu stroiła sobie żarty z jego nieogarnięcia. Chciał umrzeć. Przecież nie zrobił tego specjalnie. Podczas gdy reszta spędzała sobie miło czas, robiąc zdjęcia, on stał jak trusia i czekał. Ostatecznie udało się ustalić plan działania, ale najpierw musieli udać się do hotelu. Szedł trochę za resztą grupy, myśląc o walizce i zerkając co jakiś czas na Yoongiego, który od jakiegoś czasu rozmawiał o czymś cicho z Jinem. Nie szukał pocieszenia, wiedział, że mu się nie należy za zgubienie bagażu, ale przykro mu było, że przyjaciel nie wykazuje nim żadnego zainteresowania. Dodatkowo żeby odzyskać rzeczy, musiał sam wracać na przystanek i swoim łamanym angielskim dogadać się z będącymi tam ludźmi. Strasznie się stresował. Dopiero w chwili, gdy wszystko odzyskał, trochę wrócił mu humor. Mógł teraz dalej cieszyć się podróżą. Pobiegł do hotelu, w którym nawet nie zdążył się wcześniej rozgościć. Przywitali go oklaskami i dopiero wtedy zeszło z niego napięcie.

***

Kookie oszalał z radości, gdy w końcu wskoczył pod prysznic. Jego ciało nie zniosłoby brudu już ani sekundy dłużej. Zdziwiło go to, że chłopcy tak chętnie puścili go przodem, ale nie miał czasu nad tym rozmyślać, bo jego uwaga cały czas skupiała się wokół pewnej osoby. W Japonii los dość wyraźnie go przestrzegł przed tego typu relacją i przez to w jego głowie piętrzyły się wątpliwości. Jeśli chodziło o Tae, zachowywał bezpieczny dystans, jednak nie wiedział, jak długo uda mu się w ten sposób wytrzymać. Teraz szczególnie bolała go rozłąka i pusta skrzynka w telefonie. Nie napisali sobie jeszcze żadnej wiadomości. Bardzo chciał wiedzieć, co robi, jak mu idzie praca na planie filmowym. Nie pocieszał go dodatkowo fakt, że jest z nim ten cały Minho. 
Otrząsnął się i zdał sprawę, że zachowuje się jak zazdrosny, pięcioletni chłopczyk, więc spłukał z siebie pianę i wyszedł spod prysznica. Założył dresy i wrócił do salonu.
- Gdzie reszta? - zapytał, widząc tylko Hobiego i Jimina.
- Poszli na zakupy.
Usiadł koło nich na kanapie i wyciągnął telefon. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, odpalił grę i wciągnął się w nią do czasu, gdy cała reszta wróciła z jedzeniem na kolację.
- Musimy zagrać o to, kto z kim będzie w pokoju! - zarządził J-Hope, kiedy wszyscy byli z powrotem w komplecie i szybko wypisał karteczki z numerami. Kookiemu tak naprawdę było to obojętne. Reszta była jednak strasznie podekscytowana. Wszyscy przekrzykiwali się, informując się wzajemnie o tym, kto na kogo nie chce trafić. Nikt nie chciał być z Rapem, bo on za każdym razem strasznie chrapał. Był do wygrania pokój trzy- i dwuosobowy oraz kanapa w salonie. Ich ręce sięgnęły do foliowej siatki i wylosowały karteczki. Powoli je otworzyli.
- Ja mam salon… - Jimin wydawał się strasznie zawiedziony.
Suga nagle rzucił się Kookiemu na szyję i o mało jej nie złamał. Młodszy zaczął się śmiać i oddał uścisk, patrząc z rozbawieniem na zasmucone miny Jina i Hobiego.
- No ej. Nie mówicie, że jest aż tak źle! - Namjoon odrobinę się speszył.
- A jak uduszę go poduszką? - zapytał Hoesok Jina tak poważnie, że ten opluł go wybuchając śmiechem.
Później zabrali się za gotowanie. W powietrzu unosił się zapach chińskich zupek. Każdy miał wyznaczone zadanie. Jeden kroił, drugi smażył, trzeci nakrywał do stołu. Wielką atrakcją była też pralka, która za sprawą norweskich napisów stała się dla chłopaków enigmą. Rozpracowywaniem jej zajął się Kookie, ale szło mu to opornie. Gdy udało mu się rozgryźć panel z pokrętłem, kolejnym problemem stała się szufladka z przegródkami, do której nie wiedział co i w jakiej ilości powinno się wlać. Tłumaczenie zajęło mu wieki. Gdy skończył i pranie wreszcie było wstawione, był tak głodny, że nie marzył już o niczym innym jak tylko o posiłku. Na szczęście ramen był już gotowy, więc Bangtani zebrali się w salonie i przysunęli fotele do niskiego stoliczka. Wszyscy coś do siebie krzyczeli, a Kookie ostatni raz zerknął na telefon, by sprawdzić, czy aby na pewno na wyświetlaczu nie pokazała się ikonka z kopertą.
Nagle w pomieszczeniu rozległ się wrzask.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!
Maknae spojrzał na przyjaciół i nie wiedząc, co się dzieje, pomrugał kilka razy zaskoczony. Zgłupiał, gdy do pomieszczenia wszedł Rap z tortem i palącymi się na nim świeczkami. Ktoś miał urodziny?
- Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje Kookie nam! Niech żyje nam!
Rozdziawił usta. No tak. Zupełnie o tym zapomniał!
- Głupki! - zaśmiał się wzruszony i zawstydzony schował twarz w dłoniach. Zupełnie się tego nie spodziewał. Prawdziwa impreza niespodzianka.
- Zdmuchuj!
Dostał ciasto pod nos i nabierając powietrza, zgasił świeczki. Pomyślał szybkie marzenie dotyczące zespołu i ich przyszłości, a potem odebrał solidny kawałek. Cieszył się, że ma tak wspaniałych przyjaciół.
- Nie trzeba było… - podrapał się po głowie zakłopotany, ale zaraz potem skrzywił, bo Jimin trzepnął go z całej siły w plecy.
- Już jesteś dorosły! Możesz pić piwo legalnie!
- I oglądać pornole - szepnął mu Hobi na ucho, za co skarcił go Namjoon, jednocześnie wskazując kamery. Oczywiście nie było to słyszalne.
- Miałeś dostać perfum, różę i pocałunek jako twoje wejście w dorosłość - powiedział Jin, wciągając jednocześnie makaron i głośno siorbiąc.
- Od kogo chcesz je dostać? - zapytał poważnie Suga.
- Proponuję Tae z racji tego, że obecnie nie ma jak się bronić. - Wszyscy wybuchli śmiechem, zrzucając to brzemię na nieobecnego kolegę.
Kookie prawie zachłysnął się zupą. Udał, że tego nie słyszał.
- Zagrajmy w papier-kamień-nożyce i przegrany będzie musiał to zrobić.
- Obejdzie się, dzięki- zapewnił ich maknae, mimo wielu prób przekonania go, że to świetne pomysły.
- Największym prezentem jest to, że mogę być tu z wami.
- Ooooooooooooo… Czyż on nie jest przesłodki? - Hobi tak się zachwycił, że jego kotlet wylądował w zupie.
Gawędzili sobie wesoło przy jedzeniu, gdy nagle w kieszeni zawibrował mu telefon. Gdy zobaczył wyświetlacz, przeprosił wszystkich i zakradł się do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Serce biło mu jak oszalałe. W ostatniej chwili odebrał i przyłożył słuchawkę do ucha.
- Halo?
- Sto lat!
Słysząc głos V poczuł, jak ciepło rozlewa się po jego ciele.
- Dzięki - wymamrotał, nie wiedząc czemu rumieni się po czubki uszu.
Naprawdę było mu miło, że pamiętał. Nawet będąc tak daleko. Zaczął skubać ręcznik i liczył, że pralka go trochę zagłuszy.
- Jak się macie w tej Norwegii? Pada? Słońce? Jak się bawicie? Jimin wysłał mi zdjęcie tortu. Też chciałbym kawałek! Kto śpi z Namjoonem? Słyszałem, że wszyscy coś gubią. Czy pięć par skarpetek mi starczy? I…
- Hej, hej, nie zadawaj mi pytań z prędkością karabinu - zaśmiał się.
- Czemu szepczesz?
Sam nie wiedział czemu wyszedł z salonu. Nagle poczuł się strasznie głupio.
- A bo… No…
Nie chciał oddawać nikomu innemu słuchawki.
- Jesteś sam?
Przełknął ślinę.
- Jungkookie… A tak w ogóle… Co byś chciał dostać? - zapytał takim głosem, że chłopak zadrżał. Wiedział, że się uśmiecha. - Może być, co tylko chcesz. Czego sobie życzysz?
Chciał, żeby się przy nim znalazł. Właśnie teraz, w tej chwili. Potrzebował po prostu jego ramion i ciepła. Nie był jednak w stanie mu tego powiedzieć.
- Żebyś przestał pożyczać moje rzeczy.
- No weź! Ostatnio nic nie brałem!
- A słuchawki? Kup sobie własne!
Śmiali się chwilę i przekomarzali. Kookie poczuł, jak bardzo mu go brakuje.
 - Tęsknisz za mną?
Zamarł, patrząc w swoje ciemne oczy w lustrzanym odbiciu.
- Chyba śnisz.
- Tęsknisz, prawda?
Nie spodziewał się tego. Serce biło mu jak oszalałe, a dłonie zacisnęły w pięści. Obrócił się z niepokojem na drzwi wiedząc, że siedzi już w łazience trochę za długo. Nagle z drugiej strony rozległo się pukanie.
- Pospiesz się, muszę na dwójkę. - Usłyszał Hobiego, który okazał się jego zbawieniem.
- Musze kończyć - powiedział szybko do słuchawki i nacisnął czerwony przycisk.
Zwolnił łazienkę i wrócił do salonu. Wiedział, że to niegrzeczne tak kończyć połączenie, ale nie sądził, że ta rozmowa tak go zestresuje. Zaraz potem dostał wiadomość z pytaniem, czy wszystko w porządku. Był w stanie odpisać jedynie, że tak, choć w głowie miał mały mętlik. Nie był nawet w stanie wieczorem iść do swojego pokoju, dlatego siedział z Jiminem do późna w salonie, bojąc się zostać ze swoimi myślami sam na sam.

***

Maknae spał tak słodko, że nie miał serca go budzić. Nakrył go swoją kołdrą i patrząc chwilę na niewinną twarzyczkę, zastanawiał się, co ostatnio się z nim dzieje. Zwykle był bardziej wylewny i dzielił się z nimi każdą troską, ale teraz zdecydowanie próbował radzić sobie z czymś sam. Niepokoił się tym trochę, ale wiedział, że nie ma prawa wymagać od niego stuprocentowej szczerości.
Przecież każdy miał swoje tajemnice.
Na palcach zakradł się do pokoju, w którym jeszcze paliła się jedna z nocnych lampek. Zerknął nieśmiało i zobaczył Sugę czytającego coś na tablecie. Nie chciał mu przeszkadzać i udał się w stronę łazienki.
- Nie musisz się chować, możesz wejść.
Serce mu przyspieszyło. Od popołudnia, gdy zgubił bagaż niewiele rozmawiali i wydawało mu się, że Yoongi jest na niego o to zły. Wszedł do pokoju i usiadł na krawędzi łóżka.
- Nie możesz spać?
Pokręcił głową, nerwowo strzelając palcami. Czuł na sobie uważny wzrok rapera. Zawsze kiedy się stresował, zaczynał się głupkowato uśmiechać i teraz zrobił to samo.
- Jungkookie nie przyjdzie?
- Zasnął na kanapie.
- Jak nie masz gdzie się położyć, to zostań tu.
- Nie chcę ci przeszkadzać.
- Dlaczego miałbyś mi przeszkadzać?
Nie miał żadnego argumentu, więc nieśmiało przysiadł się bliżej i opierając się o ścianę, zerknął na ekran urządzenia, które Suga trzymał w rękach. 
 - Nowy rozdział One piece’a?
- Yhym.
Opierając się o swoje ramiona, czytali w ciszy, a Jimin poczuł, jak zaczyna dopadać go zmęczenie. Bliskość przyjaciela bardzo go relaksowała. Już nawet nie śledził tekstu mangi, tylko pobieżnie oglądał obrazki.
- Co jesteś dzisiaj taki cichy? - Suga zauważył, że jest jakiś nieswój. - Panie gdzie-jest-mój-bagaż?
- Nie przypominaj mi - zaśmiał się zażenowany.
- Dalej nie rozumiem, jak mogłeś to zrobić.
- Jesteś okropny.
- To nie ma znaczenia, i tak mnie uwielbiasz.
Jimin nawet nie potrafił mu odpowiedzieć. Milczenie było jednak tą gorszą opcją, bo sprawiło, że zaczął się rumienić. 
- Uważasz, że jestem lamą? - zapytał cicho, chcąc rozluźnić sytuację.
- Tak. - Yoongi potwierdził, ale zaraz potem poczochrał go po włosach. - Uroczą lamą.
Jimin bardzo chciał się do niego przytulić. Cieszył się, że znów rozmawiają. Już prawie spał, kiedy nagle Suga zrobił coś niespodziewanego. Park zupełnie nie wiedział, co się dzieje i prawie stopił się ze ścianą, jak milimetry przed jego oczami znalazła się szyja Yoongiego. Chłopak odkładał tablet na nocną półkę, która znajdowała się akurat po drugiej stronie. Ledwo dosięgał, więc dodatkowo wsparł się udem Jimina, który dostawał mini zawału. Na dokładkę, gdy w końcu mu się udało, po prostu położył się na jego kolanach, udając, że nie ma siły wrócić na miejsce.
- Rany, jaki jestem wykończony - wymruczał raper, nie mając zamiaru się podnosić.
Jimin nie wiedział, co go do tego pchnęło, ale zanim pomyślał, jego ręka znalazła się na karku chłopaka. Miał ochotę zacząć na siebie wrzeszczeć za własną głupotę. Nie miał już jednak jak się z tego wycofać, więc palcami przejechał po gładkiej skórze, zaczynając ją głaskać. Ciało pod nim zadrżało, a on zastanawiał się, czy dane mu będzie umrzeć z rąk Yoongiego, czy wcześniej sam skoczy z okna.
- Co robisz? - leżący zapytał podejrzliwie i zdecydowanie ciszej niż wcześniej.
- A tak jakoś… - Nie potrafił zabrzmieć naturalnie. W głosie miał wyczuwalną nutkę paniki. Przełknął ślinę i kontynuował, czując się jak najgorszy człowiek na świecie. Suga nic nie mówił, doprowadzając jego serce do agonii.
- To nawet miłe.
O mało nie odetchnął z ulgi. Oblizał spierzchnięte usta i dziękował w duchu, że chłopak nie widzi jego twarzy. Trochę śmielej zaczął go głaskać z góry na dół, muskając go przy dekolcie i nieznacznie zanurzając palce w jego włosy. Po kilku minutach ciało Yoongiego całkowicie się rozluźniło i Park wsłuchiwał się już tylko w jego miarowy oddech.
- Co ja wyprawiam… - szepnął do siebie, dalej nie przestając go dotykać. To było silniejsze od niego.

***

Poranek rozpoczął się oglądaniem z okna parady na cześć jakiegoś norweskiego święta. W nocy słyszeli nawet gdzieniegdzie fajerwerki. Na ulicach było pełno ludzi i ledwo udało im się znaleźć dla siebie miejsce w tym tłumie. Niestety mając ze sobą ekipę filmową, wzbudzali lekkie zainteresowanie, więc po chwili musieli zacząć się wycofywać.
- Co to za oksy? Wyglądasz jak mucha. - Jin nie mógł się powstrzymać od komentarza w kierunku lidera.
- Czy ja obrażam twój outfit mimo tego, że wyglądasz w nim jak różowa świnka? - Rap wskazał na jego bluzę i czapkę.
- Nie znasz się. Jestem w tym super przystojny. - Przyjaciel rozejrzał się dookoła i wybrał na chybił trafił jednego przechodnia. - Zobacz to.
Bangtani patrzyli ze zgrozą, jak Jin zaczepia ośmioletniego chłopca i robi sobie z nim selfie. Wrócił ze zdjęciem zadowolony i pokazał je reszcie. - Widzicie? Każdy chce ze mną fotę.
- Czy ty właśnie zmolestowałeś psychicznie to niewinne dziecko?
- Już kij z dzieckiem. ARMYs na sto pro będą zazdrosne. - szepnął Hobi do Jimina, niepokojąc się kłótnią rodziców.
- To pewnie wyrzucenie frustracji za wczorajsze zmywanie garów - odpowiedział mu Park. Przypomniał sobie te wczorajsze emocje i darcie się Hoesoka, który wyciągnął zwycięską kartę, gdy grali o to, kto po kolacji ma ogarnąć kuchnię. Hyung długo siedział nad zlewem zanim wszystko wyszorował.
- Nie moja wina, że ze mną przegrał!
Ostatecznie wymiana zdań między Jinem i RM doprowadziła do małej tragedii. Lider zirytował się na tyle, że odmówił dalszej współpracy, na co Jin zareagował, mówiąc, że bez niego również świetnie sobie poradzą, poczym zaraz przejął dowodzenie i zaczął im załatwiać bilety na kolejkę, swoim łamanym angielskim rozmawiając z panią w okienku. Rap postanowił iść pieszo, a Jimin dołączył do niego, mając ochotę na trochę ruchu. Ich celem był park rozpościerający się na wzniesieniu niedaleko od centrum miasta. Mieli się spotkać na szczycie, by z góry podziwiać widoki.
Gdy w końcu zasiedli w kolejce, Kookie z przyjemnością popił swój kawowy napój. Maszyna ruszyła i zaczęła ich wieźć na górę. Przez chwilę jechali w tunelu, ale potem rozpostarł się przed nimi niesamowity krajobraz.
- Szkoda, że Suga tego nie widzi…. Ale może dobrze, że z nami nie szedł. - Hobi pomyślał o koledze, który rano źle się czuł i postanowił zostać w hotelu.
- On umarłby na samą myśl o tym, dzisiaj ile kilometrów musiałby dzisiaj zrobić - podsumował Jin.
Zaśmiali się.
Właśnie ze względu na lokalne święto, przez które wszędzie było pełno ludzi, zdecydowali się na spędzenie czasu na łonie natury. Znaleźli się na szczycie w kilka minut i stojąc na widokowym tarasie, wdychali świeże powietrze, zapatrzeni na miasteczko ulokowane nad wielkim jeziorem. Niezrażeni pogodą, zaczęli spacerować po okolicy i robić zdjęcia.
Kookie oddał się tej pasji, korzystając z chwil relaksu. Od wczorajszej rozmowy i tej jednej, krótkiej wiadomości znów nie miał z Tae kontaktu i zrobiło mu się głupio, że tak to zostawił. Wciąż odkładał tę sprawę na później licząc, że może sama się rozwiąże. Na szczęście na wyjeździe było tyle interesujących rzeczy, że łatwo odciągały jego uwagę od całej tej dziwnej sytuacji. Najskuteczniejszy okazał się jednak Hobi, który nagle powiedział im, że zgubił bilety powrotne na kolejkę. Z początku myśleli, że to żart, ale chłopak pobiegł z powrotem ich szukać. Jin ciągle go wyzywał.
- Co to ma być? Co się jeszcze zgubi na tym wyjeździe? Co za dzieciaki. Nie do upilnowania! Aaach, pozabijam was kiedyś gołymi rękoma.
Na szczęście ktoś po drodze znalazł ich bilety i oddał je Hobiemu. Chłopak nie posiadał się z radości. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Nie wymachuj nimi tak, tylko je schowaj!
- Dobrze, mamo…
Jin miał wielką ochotę go uderzyć.
Niedługo potem spotkali Rapmona i Jimina, którzy schowali się przed deszczem w pobliskiej kawiarni. Jin stanął naprzeciwko lidera i mierzył się z nim wzrokiem.
- Chcesz spróbować? - Rap wyciągnął do niego łyżeczkę z porcją lodów, które zdążył sobie wcześniej zamówić. Hyung jeszcze chwilę wytrzymał, ale szybko uległ. Ich konflikt został zażegnany.
- To co? Będziemy powoli zbierać się na dół? Dochodzi szesnasta. - Jimin spojrzał na zegarek.
- Tak, chyba już czas.
Kookie nie rozumiał, czemu wszyscy chcą tak szybko wracać, ale wzruszył ramionami i ruszył za przyjaciółmi. Wsiadł do kolejki, której ściany były całe ze szkła. Dzięki temu można było dostać lęku wysokości, gdy patrzyli w znajdującą się pod nimi przepaść. Maknae zajął sobie oczywiście najlepsze miejsce, czyli sam przód.
- Co ty robisz? - Rap spojrzał na Jina, który ukradł mu przeciwsłoneczne okulary i założył.
- Zmieniam zdanie, jednak są fajne.
- Ej. - Lidera coś tknęło. - Ktoś widział moją torbę…? - Zaczął się obracać wokół siebie, ale nigdzie jej nie widział. - Musiałem zostawić na górze… - Spojrzał zdruzgotany na szczyt.
- Nie! To są jakieś żarty! Co jest z wami wszystkimi nie tak?! - Jin zaczął się śmiać najgłośniej.
- Po drodze też zgubiłem bilety na kolejkę… - Hoesok przyznał się Jiminowi.
Park przynajmniej nie czuł się osamotniony w kwestii gapowatości, choć nie pocieszało go nieszczęście kolegów. Wszyscy zaczęli jęczeć i narzekać, a lider zestresował się, bo w jego zaginionym plecaku zostawił dokumenty i pieniądze.
- Jak stworzysz fajny rap na poczekaniu, to fundnę ci bilet na górę, żebyś szybko mógł po niego wrócić. - Hobi postanowił pocieszyć przyjaciela.
Jin zaczął znów się śmiać i Kookie widząc ich dwuznaczną wymianą spojrzeń już wiedział, że koledzy coś uknuli. Kamerzyści też się uśmiechali, więc było pewniakiem, że ktoś tę torbę zabrał.
Rap jednak przyjął wyzwanie, a cały jego freestyle nagrał Jin.
- Dobra, oddajcie mu ją. - Hobi poczuł się usatysfakcjonowany, więc filmowiec wyciągnął ją zza siebie. Rap autentycznie otarł spocone z nerwów czoło.
Wesoły wagonik podjeżdżał na stacje.
- O, już widzę V!
Kookie tak szybko obrócił szyją, że prawie skręcił sobie kark.
- Co? Gdzie?
- No tam. Miał na nas czekać.
Maknae rzeczywiście zobaczył go na stacji i dziękował w duchu, że siedzi, bo nogi dostał jak z waty. Był w szoku, bo nie wiedział, że Tae już jest w Norwegii. Przecież wczoraj rozmawiali i nic mu nie powiedział! Reszta nie wydawała się zaskoczona. Czy to znaczy, że mieli z nim kontakt, a on nie? Nie wiedział, czy się cieszy, że go widzi, czy jest mu przykro, że jako jedyny był nieświadomy. Niepewnie wysiadł z kolejki, chowając się jeszcze za przyjaciółmi. Serce szalało mu w piersi. Był zły, że tak emocjonalnie reaguje.
- Nie wierzę, że dotarłeś tutaj całkowicie sam. - Hobi uścisnął go serdecznie.
- Dobrze cię widzieć. - Jimin klepnął go w ramię.
- Was też!
V cieszył się jak dziecko. Odtańczył nawet taniec szczęścia. Było to tak żenujące, że Bangtani się odwrócili.
- Dobra, to już powitanie mamy za sobą, możemy iść - skomentował Rap i wszyscy się zaśmiali.
- Tak, czas na kolację.
Kookie nadal trzymał się z boku, ale w końcu złapał z Tae kontakt wzrokowy. Chłopak podszedł do niego uradowany.
- Cześć słodziaku!
Chwycił go pod ramię i najzwyczajniej w świecie zaczął tulić. Tak się uczepił, że nie chciał puścić. Kookie zaśmiał się, rozładowując napięcie i też oddał uścisk. Było mu trochę lepiej. Miał nadzieję jakoś chwilę z nim porozmawiać, chcąc nadrobić ostatnie dwa dni, ale chłopak szybko wyciągnął telefon i zaczął coś namiętnie pisać. Pomyślał, że może następnym razem.
- Chyba będziemy mieć problem. Dzisiaj jest święto, więc sklepy są pozamykane a restauracje przepełnione. Co robimy? - Namjoon wyraził swoje obawy i zaczęli się wspólnie naradzać. Ostatecznie się rozdzielili i każdy poszedł na coś innego. Jin z V i Kookim na owoce morza, a Rap z Jiminem i J-Hopem na mięsne danie. Najedzeni i zmęczeni udali się z powrotem do hotelu, by tam odpocząć.
- Co powiecie na wspólną grę? - Hobi zatarł ręce na myśl, że kamerzyści na wieczór już dadzą im spokój i pójdą na miasto, żeby też skorzystać sobie z uroków Norwegii.
- Boję się twoich pomysłów. - Jimin był szczerze przerażony tym, co może go jeszcze dzisiaj spotkać.
- Tchórzycie?
- My? Nigdy - odparli zgodnie, choć każdy wiedział, że to się źle skończy.

***

Gdy znaleźli się w mieszkaniu i wykąpali, wywlekli Sugę z łóżka i za instrukcją Hoesoka usiedli w kółku, czekając na zaprezentowanie nowej zabawy.
- Odpocząłeś? Wszystko okej? - zapytał Jimin Yoongiego, który wyglądał już zdecydowanie lepiej niż nad ranem.
- Tak, dzięki.
Park niepokoił się tym, że raper dość szybko urywał z nim kontakt wzrokowy. Rano był zaskoczony, że Suga postanowił zostać w mieszkaniu i zastanawiał się, czy to przypadkiem nie jest wina jego i jego wczorajszego wyskoku. Może tak naprawdę wcale mu się to nie podobało?
- Zagramy w butelkę! - Hobi wyciągnął plastikowe opakowanie z kosza i postawił na środku kółeczka.
- Nieeeeee… Błagam… - jęknęli przerażeni.
- Spokojnie! Nie na zadania! Na pytania! - uspokoił przyjaciół. - Zaprezentuję!
Swoją zgrabną dłonią zakręcił przedmiotem, który zawirował i zatrzymał się na niepewnym Jiminie.
- Parku Jiminie. - Hobi odchrząknął dla lepszego efektu. - Jeżeli byłbym dziewczyną, umówiłbyś się ze mną?
Chłopak uśmiechnął się i chwilę zastanawiał. Bangtani zamienili się w słuch. W końcu zdecydował, jakiej udzielić odpowiedzi.
- Ale hyung, ja już z tobą jestem.
Wszyscy buchnęli śmiechem. Podłapali zabawę i każdy nabrał ochoty na własną kolejkę. Pytania miały być zawsze osobiste.
Jimin teraz kręcił. Padło na Tae.
- Który z naszej siódemki jest według ciebie najprzystojniejszy?
- Wybierz mądrze. - Jin zmierzył młodszego wzrokiem.
- Oczywiście, że…- Prawie chciał wskazać na siebie, ale przez rzucane w niego gromy szybko zmienił zdanie. - …nasz hyung.
- Nie ulegaj jego presji! To zwykłe zastraszenie! - krzyknął Suga.
- Wątpicie w mą przystojność?! - Jin się oburzył.
Podczas gdy reszta się śmiała, Tae zakręcił. Padło właśnie na najstarszego.
- Wyznaj jakiś sekret Rapmonowi.
Chłopak chwilę myślał i z całkowicie poważną miną oznajmił.
- Lubię cię.
- Nie jestem jedzeniem, wiesz o tym, prawda? - odpowiedział mu lider.
Wszyscy już pokładali się ze śmiechu na podłodze. Kolejne pytanie należało znów do Hobiego.
- Kurczak czy Suga?
- Suga!
Butelka znów zawirowała. Przyszła kolej na Kookiego.
- Kto byłby twoim następnym lokatorem?
- Jimin. - Uśmiechnął się słodko i puścił koledze oczko w zamian za zrobione z dłoni serduszko. On za to zadawał pytanie właśnie Parkowi. - Jeżeli miałbyś zaśpiewać Hobiemu jakąś piosenkę, to jaki miałaby tytuł? 
- Zerwijmy. - zaśmiał się i przybił piątkę z rozbawionym do łez raperem.
- Kto z naszej siódemki zostałby twoim osobistym masażystą? - J-Hope zadał pytanie Jinowi.
- Tae. Ma najfajniejsze dłonie - pokiwał z uznaniem głową.
V zaprezentował je z gracją i wszyscy wydali z siebie okrzyki zachwytu.
- Kto z nas byłby najładniejszą dziewczyną? - zadał pytanie swojemu masażyście.
- Kookie - wyszczerzył się do maknae, którzy rzucił w niego poduszką. Zakręcił butelką i spojrzał na Sugę. - Kogo byś pocałował?
Najpierw wszyscy zawyli podekscytowani, ale potem wstrzymali oddech.
- Ty szatanie - zaśmiał się Yoongi i spoglądał na każdego i się zastanawiał. - Więc… Ty nie, ty nie…
- No dzięki! - Jin poczuł się urażony.
- Nie zachowuj się tak, jakbyś tego chciał! - wydarł się Rap.
- Jimina - padła ostateczna odpowiedź, bez najmniejszego zająknięcia, do tego pewnym siebie głosem.
Park nie spodziewając się tego, posłał mu na odległość szybkiego całusa, a potem schował twarz między podkulone kolana i opatulił się ramionami ze wstydu.
- Zakochana para! - wyli Bangtani, próbując ich zażenować jeszcze bardziej. Yoongi jednak nic sobie z tego nie robił. Miał teraz tylko jeden cel. Mierzył V mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i skupił się na butelce maksymalnie, by jego zemsta się dopełniła. Chłopak naprzeciwko poczuł, że ma przerąbane. Raper dopiął swego.
- Kim Teahyung. - Yoongi zmrużył oczy i uśmiechnął sięzłowieszczo. - Z kim byś się przespał?
Zespół zawył w niebogłosy. Tae przełknął ślinę.
- No, słucham. - Raper nadstawił ucho, wyczekując odpowiedzi.
Przegrany zacisnął usta w wąską linię i myślał prawdopodobnie, jak z tego wybrnąć. Niestety bezwiednie spojrzał w kierunku jednego z członków zespołu, co go pogrzebało.
Kookie wstrzymał oddech, gdy nagle ich oczy się spotkały. Coś ścisnęło go za klatkę piersiową, a w żołądek wywinął fikołka. Była to tylko sekunda, ale nie miało to znaczenia. V nawet nie musiał nic mówić, chłopacy zasugerowali się tylko i wyłącznie jego zerknięciem na maknae.
- Zboczeniec! Najmłodszego byś brał! - Jin pogroził mu palcem.
- Nie przeżywaj, bo jeszcze pomyślę, że z tego powodu cierpisz! - Rap nie mógł dzisiaj z zachowania ich najstarszego hyunga.
Zabawa trwała do późnej nocy. W końcu z coraz większym trudem wymyślali pytania, więc postanowili przerwać grę i udać się powoli spać. Z samego rana musieli się spakować, bo zmieniali miejsce pobytu.
- Gdzie będzie spał V? - zapytał Jimin.
- Może z Jungkookiem? W końcu powiedział… - Hobi nie dokończył, bo został zdzielony przez Tae w głowę.
- Nic nie powiedziałem!
Najmłodszy mył akurat zęby, ale usłyszał tę krótką wymianę zdań i o mało nie zakrztusił się pianą. To zdecydowanie nie było na jego nerwy.



Następny rozdział

1 komentarz:

  1. Ah te ich gry <3 wgl wcześniej zapomniałam napisać, że uwielbiam bad mood Kooka ;P
    I czy RM i Jin są tu razem czy to tylko takie ogólne żarty o nich jako o rodzicach xD zresztą nieważne, kocham ich i kocham ich rozmowy i gry i dzięki za kolejny super rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń