- Psyt, a ta?
V spojrzał na
marynarkę i pokiwał z uznaniem głową. Jej srebrne rękawy, które zdobiły
kwieciste wzory, płynnie przechodziły w czerń, przez co ubranie było oryginalne
i jednocześnie eleganckie.
- Jest
zajebista.
Maknae wrzucił
ją do koszyka i rozejrzał się jeszcze raz, czy aby na pewno nikt ich jeszcze
nie rozpoznał. Byli w centrum handlowym i wybierali ubrania do swojego nowego,
odważnego konceptu. Założenie było takie, by wyglądali seksownie i poważnie
zarazem, więc pierwszą rzeczą, jaką zrobili było poszukanie odpowiednich koszul
i marynarek.
Wkraczali w
całkowicie nową erę promocji, podczas której mogli pokazać trochę więcej
pazura. Cały album bazował na pokusach i pożądaniu, co dość dobrze
odzwierciedlało stan, w jakim Jungkook się aktualnie znajdował. Na szczęście
skupienie się na pracy pozwoliło im otrzeźwieć na tyle, że myśleli tylko o
rzeczach naprawdę ważnych, a nie na przykład o tym, co zdarzyło się na
koncercie w Japonii. Dość długo unikali niezręcznych sytuacji, w których pozostawali
sam na sam, ale dzisiaj coś pchnęło ich wspólnie na zakupy. O dziwo ani jeden,
ani drugi nie miał w związku z tym żadnych obaw. Sytuacja między nimi
załagodziła się na tyle, że byli w stanie normalnie rozmawiać. Kookie nie
wiedział, czy dzięki temu jest bardziej spokojny czy zawiedziony.
Gdy wybrali cały
stos ciuchów, poszli wspólnie do przymierzalni. Wzięli kabiny obok siebie i
zaczęli się przebierać. Co jakiś czas wychodzili do dużego zewnętrznego lustra,
by spytać o opinię.
- A co myślisz
o tym?
Maknae wyjrzał
zza swojej zasłonki i spoglądając na Tae, wybuchnął śmiechem.
V miał na
sobie koszulę w oczojebne różowe róże, do tego fioletowe obcisłe spodnie, dziwne
futerkowe buty i okulary przeciwsłoneczne, tak wielkie, że zakrywały mu pół
twarzy.
- Powaliło
mnie. - Kookie musiał się podeprzeć ściany. Nie mógł przestać śmiać z wygłupów
przyjaciela, który z całkowitą powagą przechadzał się w tą i z powrotem, udając
prawdziwego modela. - Pasuje ci do włosów. - Przyrównał nadal utrzymujący się fryz
Tae z teledysku do Save Me.
Pomimo wielu
próśb Kooka, by w końcu podszedł do tematu poważnie, V miał jeszcze kilka
takich dziwactw. Za każdym razem wyskakiwał w czymś komicznym, co doprowadzało
ich brzuchy do bólu od ciągłego śmiechu. Na szczęście była dość wczesna godzina,
dzięki czemu nie musieli się martwić o to, że sklep zaleje nagle morze
niecierpliwych klientów. Nikt im nie przeszkadzał, więc nic nie stało na
przeszkodzie, ich wygłupom.
Maknae w końcu
znalazł dla siebie idealny komplet. Lekko falbaniasta, biała koszula oraz
kwiecisto szara marynarka razem z obcisłymi, ciemnymi spodniami naprawdę dobrze
do siebie pasowały. Oglądając się z każdej strony, pokiwał głową z
zadowoleniem. Nie był jeszcze do końca pewny i już miał wyjść się pokazać na
zewnątrz, ale Tae bez pytania rozsunął zasłonkę do jego przymierzalni i oprał
się o wejście.
- No, no, no…
- zagwizdał, lustrując sylwetkę młodszego, który obrócił się do niego z
oburzeniem.
Kookie już
chciał go walnąć, ale zaskoczył go wygląd przyjaciela. Jego komplet był cały
czarny, z elementami drobnych złoceń w kształcie kwiatów. Wyglądał obłędnie
dobrze. Tae niespodziewanie wepchnął go głębiej do kabiny i zasuwając zasłonkę,
prawie przyprawił Kookiego o zawał. Młodszy poczuł, jak obecność chłopaka
silnie na niego działa. Momentalnie zaschło mu w ustach.
- I co
myślisz?
Był w stanie
tylko pokiwać głową i pokazać kciuk w górę. Tae się zaśmiał.
- Ty też
musisz w tym zostać.
Obrócił go do
lustra i razem przyjrzeli się swoim odbiciom.
- Ale z nas
przystojniaki.
Kookie nie
śmiał zaprzeczyć. Przez tę promocję serca ARMYs będą poważnie zagrożone. Młodszy
spróbował przełknąć ślinę, gdy zobaczył w lustrze, jak wzrok V zatrzymuje się
na jego szyi. Zapadła między nimi cisza, w której prawie dało się słyszeć, jak
serca im obojgu przyśpieszają.
- To chyba
najlepsze komplety. - Kookie odchrząknął znacząco i udając, że niczego nie
zauważył, poprawiał marynarkę. - Możemy iść do kasy.
Tae mu nie
odpowiedział. Stał dalej jak zaczarowany i obserwował go z lekkim uśmiechem na
ustach.
- Co?
Przez krótką
chwilę myślał, że Tae się na niego rzuci. Wewnątrz niego wybuchły tak sprzeczne
emocje, że nie wiedział, czy by mu na to pozwolił, czy brutalnie wypchnął. Na
szczęście nie musiał się na nic decydować, bo dłoń chłopaka tylko chwilę
pobawiła się guzikami jego koszuli, po czym przyklepała je delikatnie. Powaga
znikła z jego twarzy, zastąpiona figlarnym uśmiechem. Puścił mu oczko i
zostawił samego, idąc się rozebrać ze sklepowych ciuchów.
- Co to miało
być, do cholery? - szepnął do siebie.
Kookie złapał
się za klatkę piersiową i przymknął oczy.
***
Obudził go
taki łoskot, że prawie spadł z łóżka. Szamotał się w pościeli, nie mogąc rozkleić
zaspanych jeszcze oczu. Jęknął w poduszkę, zdając sobie sprawę, że to jeden z
tych dni, kiedy od świtu w ich dormie znajduje się masa kamerzystów i staff,
który z satysfakcją ogląda ich poranne męki. Jimin wiedział, że od zaśnięcia do
pobudki musiała minąć pewnie niecała godzina. Ich wytwórnia doprawdy nie miała
serca. Gdy cały zespół zwlekł się z łóżek i zebrał przy jadalnym stole, ich
opiekunowie oznajmili powód tak wczesnych tortur.
- Mamy dla was
niespodziankę. Będzie to wasze nowe zadanie.
Bangtani byli
tak zachwyceni, że tylko odburknęli coś niezrozumiale. Kamerzyści zachichotali.
- Obiecujemy,
że będziecie zadowoleni.
Na stół
zostały rzucone ulotki.
Pomimo
niewyspania lub przebywania jeszcze jedną nogą w krainie snów, wszystkim jak na
zawołanie szczęki opadły do podłogi.
- Żartujecie?!
- krzyknęli chórem, widząc przewodniki po Norwegii.
- Przy okazji
rozpoczniecie tym projekt związany z Vlivem. Będziemy nagrywać seriami wasze wyjazdy
za granicę. Właśnie podpisaliśmy umowę. Do tego świetnie spisaliście się przy
pracy nad nowym albumem. Uznaliśmy, że zasługujecie na nagrodę. Do promocji
zostało trochę czasu, dlatego przyśpieszyliśmy wyjazd. Wylatujecie już dziś.
Zespół
wytrzeszczył oczy.
- Ale… O której?
- zapytał Jin nieśmiało.
- Macie 50
minut na spakowanie.
Wszyscy
zerwali się i otrzeźwieli w kilka sekund. Zaczęli się wzajemnie przekrzykiwać. Mieli
przed sobą prawdziwe wyzwanie. Zwłaszcza, że w mieszkaniu panował totalny syf.
- Jak to
dzisiaj?!
Tae spojrzał
na nich z trwogą. Wszyscy zwrócili oczy na piosenkarza.
- Niestety, ty
zostajesz.
Chłopak
pokiwał głową, rozumiejąc.
- Dlaczego? - zapytał
Kookie, który był chyba najbardziej zaskoczony.
- Ma nagrania
do dramy. Nie może - przypomniał mu Rap, przez co wszyscy posmutnieli.
No tak,
całkowicie o tym zapomniał. Posłał przyjacielowi pocieszający uśmiech pomimo
tego, że sam poczuł się bardzo dziwnie, kiedy uświadomił sobie, że zostaną
rozdzieleni.
- Gdy tylko
skończy, dołączy do was - uspokoili ich opiekunowie, co poprawiło reszcie
humor.
- Pomogę się
wam pakować! - oznajmił Tae, chcąc się rozweselić i zaczął za nimi chodzić jak
pies. Brakowało mu tylko merdającego ogonka. Niestety ostatecznie tylko
przeszkadzał, więc wypchnęli go do kuchni.
Zaczęło się szukanie walizek i czystej
bielizny. Przekopywali sterty odzieży, przeglądać wieszaki i kartony. Dodatkową
trudnością był ciężar bagażu, który nie mógł przekraczać konkretnej wagi.
Wszyscy przepychali się miedzy sobą w towarzystwie kamerzystów, nie
odstępujących ich na krok. Krzyczeli miedzy sobą i pytali, co który bierze,
udzielając sobie rad. Goniący ich czas wcale nie pomagał. Musieli wybrać
jedynie praktyczne i najbardziej niezbędne rzeczy.
- Leki?! Czy
ktoś wziął leki?
- Ktoś widział
moje okulary?
- Ile par
bielizny bierzecie?
- Nie mogę
dopiąć torby!
- Jaki wstyd… ARMYs
będą to widzieć…
- Zdążę siku?!
Gdy już byli
gotowi, zaczęli powoli schodzić z tobołami na dół. Pożegnali się z łamiącym
sercem ze smutnym V i wsiedli do taksówek. Na zewnątrz panowała jeszcze ciemna
noc. Wszyscy byli podekscytowani. Dodatkową trudnością był fakt, że od teraz
musieli radzić sobie sami. Podróż miała na celu sprawdzenie ich zdolności do
organizacji i przy okazji zabawieniu widzów. Zajechali na lotnisko w deszczu i
przemknęli do budynku. Pierwsze problemy pojawiły się, gdy próbowali na własną
rękę odebrać bilety. Rap Monster jak zwykle uratował im tyłki przed całkowitą
katastrofą.
- Myślicie, że
V sam sobie z tym poradzi?
- Nie ma mowy.
Cała grupa
wybuchła śmiechem i udała się do hali odpraw. Nie spodziewali się, że w tym
roku tak często będą podróżować samolotem. Za każdym razem było to dla nich
fajne doświadczenie, jednak niestety także bardzo męczące. Podróż miała trwać
prawie dziesięć godzin, więc każdy w miarę możliwości postanowił się przespać. Na
dodatek po drodze mieli przesiadki. Pierwsza była w Amsterdamie. Podekscytowani
chodzili po lotnisku i szukali swojej bramki, by udać się na kolejny samolot.
Udało im się to bez problemów i w niedługim czasie znaleźli się w poczekalni
dla podróżnych.
- Park,
wyjaśnisz mi z łaski swojej, co ty wyprawiasz?
- Hyung… Oni są
bez serca…
Jimin śmiał
się i płakał zarazem, kiedy usiłował ustać na nogach obwieszony bagażami
przyjaciół.
- To jego
wina, sam zaproponował zabawę i przegrał. - Hobi dobrze się bawił, ciesząc się
ze swojego nowego murzyna.
- To ja też
chcę!
Jimin nie mógł
odmówić raperowi. Znów przegrał w papier, kamień, nożyczki, więc był zmuszony
dodać do swojej kolekcji kolejny plecak. Ostatecznie się zlitowali i do
samolotu udało mu się dotrzeć o własnych siłach. Przez to dźwiganie był spocony
jak świnia i dziękował niebiosom, gdy w końcu usiadł na swoim miejscu. Koło
niego był Jungkook, który od samego początku podróży mało się odzywał.
- Coś taki
ponury? Wszystko dobrze? - Jego troskliwa natura nie pozwoliła na to, by nie
zainteresować się przyjacielem.
- Tak, czemu
pytasz?
- Wydajesz się
przygaszony.
- Zmęczony
jestem - powiedział wymijająco, rozplatając słuchawki do telefonu.
- Martwisz się
o V?
Kooki spojrzał
na niego zaskoczony.
- Wcale nie.
- Rumienisz
się.
Spuścił wzrok,
mamrocząc zaprzeczenie. Jimin zaśmiał się i poczochrał mu włosy.
- Napiszę do
niego i zapytamy, kiedy będzie w stanie do nas dolecieć.
Maknae ukrył
to, jak bardzo był tego ciekawy. Nie wiedzieli, kiedy skończy nagrania. Mogli
mieć tylko nadzieję, że niedługo. Jego własna duma nie pozwalała mu na
napisanie wiadomości i cieszył się, że zrobił to Jimin. Miał nadzieję, że jego
obawa o przyjaciela nie będzie odebrana dwuznacznie. W ich zespole wszyscy
przecież na tyle się o siebie nawzajem troszczyli, że nie było to niczym
dziwnym.
- Chyba nie
dołączy do nas jutro.
Jimin pokazał
młodszemu konwersację, przez co oboje posmutnieli. Nie mogli jednak nic z tym
zrobić, więc spróbowali zagłębić się w dany im przez staff przewodnik. Mieli
lądować po dwóch godzinach na miejscu, skąd czekała ich przecież droga do
hotelu.
Na miejscu
ekipa dała im kopertę z pieniędzmi i zdjęcie miejsca docelowego. Z początku
byli trochę zagubieni i gdyby nie kolejna pomoc lidera, mieliby problem nawet
ze znalezieniem autobusu.
- Łooo,
angielski to przydatna rzecz. - Hobi pokiwał głową pełen podziwu dla Rapa.
- Co my byśmy bez
niego zrobili - westchnął Jin.
- Lepiej sobie
tego nie wyobrażać. - Suga władował swoją torbę do bagażnika i wsiadł do
autobusu.
Jadąc,
podziwiali widoki za oknem i całkowicie różną od tej, którą można było zobaczyć
w Korei architekturę. Cieszyli się, że w końcu są w Europie turystycznie i nie
mogli się doczekać, aż się dowiedzą, jakie atrakcje zostały dla nich
zaplanowane. Jimin bezczelnie wykorzystywał plecy Sugi i trzaskał telefonem
milion fot używając ich jako stabilizatora. Dojechali do pięknego miejsca
otoczonego górami i jeziorem, a tam to już w ogóle nie mógł się powstrzymać i
jako pierwszy wybiegł z busa.
- Łał!
Obracał się
zachwycony, poganiając przyjaciół, by do niego dołączyli. Chciał jak
najszybciej znaleźć się nad wodą. Pogoda w porównaniu do tego, co zostawili w
Korei była cudowna. Świeciło słońce i wiał lekki wiaterek. Powietrze pachniało
świeżością, a okolica pozytywnie nastrajała. Starał się zobaczyć jak najwięcej.
Gdy cała siódemka zebrała się do kupy, mieli obmyślać dalszy plan przedostania
się do hotelu. Już usiedli, by to przedyskutować, kiedy nagle w głowie Jimina
zapaliła się ostrzegawcza lampka. Nie minęła nawet sekunda i już go nie było.
- Hej, a ten
dokąd tak pędzi? - Hobi patrzył za biegnącym przyjacielem, który zmierzał z
powrotem na autobusowy przystanek.
- Powiedzcie
mi, że to żart… - jęknął Rap Monster i ukrył twarz w dłoniach.
- Ale, że co? -
Chłopakom powili zaczynały pracować trybiki.
- O nie… To jest
jakiś kiepski film, czy co? - Jin zaczął się śmiać, gdy Jimin zbliżał się do
nich ze zdruzgotaną miną.
- Zostawił
bagaż? W autobusie? - upewnił się Suga i wybuchnął śmiechem.
Po krótkich
komentarzach i szybkiej wymianie zdań na temat tego, co powinni zrobić, Rap
zaczął dzwonić do firmy przewozowej, informując o głupocie kolegi i próbując
odzyskać bagaż.
Jimin poczuł
się strasznie, że narobił wszystkim takiego kłopotu. Purpurowy kolor jego
policzków nie znikał przez cały czas, gdy lider toczył rozmowy przez telefon, a
reszta zespołu stroiła sobie żarty z jego nieogarnięcia. Chciał umrzeć.
Przecież nie zrobił tego specjalnie. Podczas gdy reszta spędzała sobie miło
czas, robiąc zdjęcia, on stał jak trusia i czekał. Ostatecznie udało się
ustalić plan działania, ale najpierw musieli udać się do hotelu. Szedł trochę
za resztą grupy, myśląc o walizce i zerkając co jakiś czas na Yoongiego, który
od jakiegoś czasu rozmawiał o czymś cicho z Jinem. Nie szukał pocieszenia,
wiedział, że mu się nie należy za zgubienie bagażu, ale przykro mu było, że przyjaciel
nie wykazuje nim żadnego zainteresowania. Dodatkowo żeby odzyskać rzeczy,
musiał sam wracać na przystanek i swoim łamanym angielskim dogadać się z
będącymi tam ludźmi. Strasznie się stresował. Dopiero w chwili, gdy wszystko
odzyskał, trochę wrócił mu humor. Mógł teraz dalej cieszyć się podróżą. Pobiegł
do hotelu, w którym nawet nie zdążył się wcześniej rozgościć. Przywitali go
oklaskami i dopiero wtedy zeszło z niego napięcie.
***
Kookie oszalał z radości, gdy w końcu wskoczył pod
prysznic. Jego ciało nie zniosłoby brudu już ani sekundy dłużej. Zdziwiło go
to, że chłopcy tak chętnie puścili go przodem, ale nie miał czasu nad tym
rozmyślać, bo jego uwaga cały czas skupiała się wokół pewnej osoby. W Japonii los
dość wyraźnie go przestrzegł przed tego typu relacją i przez to w jego głowie piętrzyły
się wątpliwości. Jeśli chodziło o Tae, zachowywał bezpieczny dystans, jednak nie
wiedział, jak długo uda mu się w ten sposób wytrzymać. Teraz szczególnie bolała
go rozłąka i pusta skrzynka w telefonie. Nie napisali sobie jeszcze żadnej
wiadomości. Bardzo chciał wiedzieć, co robi, jak mu idzie praca na planie
filmowym. Nie pocieszał go dodatkowo fakt, że jest z nim ten cały Minho.
Otrząsnął się i zdał sprawę, że zachowuje się jak
zazdrosny, pięcioletni chłopczyk, więc spłukał z siebie pianę i wyszedł spod
prysznica. Założył dresy i wrócił do salonu.
- Gdzie reszta? - zapytał, widząc tylko Hobiego i Jimina.
- Poszli na zakupy.
Usiadł koło nich na kanapie i wyciągnął telefon. Nie
wiedząc, co ze sobą zrobić, odpalił grę i wciągnął się w nią do czasu, gdy cała
reszta wróciła z jedzeniem na kolację.
- Musimy zagrać o to, kto z kim będzie w pokoju! - zarządził
J-Hope, kiedy wszyscy byli z powrotem w komplecie i szybko wypisał karteczki z
numerami. Kookiemu tak naprawdę było to obojętne. Reszta była jednak strasznie
podekscytowana. Wszyscy przekrzykiwali się, informując się wzajemnie o tym, kto
na kogo nie chce trafić. Nikt nie chciał być z Rapem, bo on za każdym razem
strasznie chrapał. Był do wygrania pokój trzy- i dwuosobowy oraz kanapa w
salonie. Ich ręce sięgnęły do foliowej siatki i wylosowały karteczki. Powoli je
otworzyli.
- Ja mam salon… - Jimin wydawał się strasznie zawiedziony.
Suga nagle rzucił się Kookiemu na szyję i o mało jej nie
złamał. Młodszy zaczął się śmiać i oddał uścisk, patrząc z rozbawieniem na
zasmucone miny Jina i Hobiego.
- No ej. Nie mówicie, że jest aż tak źle! - Namjoon odrobinę
się speszył.
- A jak uduszę go poduszką? - zapytał Hoesok Jina tak
poważnie, że ten opluł go wybuchając śmiechem.
Później zabrali się za gotowanie. W powietrzu unosił się
zapach chińskich zupek. Każdy miał wyznaczone zadanie. Jeden kroił, drugi
smażył, trzeci nakrywał do stołu. Wielką atrakcją była też pralka, która za
sprawą norweskich napisów stała się dla chłopaków enigmą. Rozpracowywaniem jej
zajął się Kookie, ale szło mu to opornie. Gdy udało mu się rozgryźć panel z
pokrętłem, kolejnym problemem stała się szufladka z przegródkami, do której nie
wiedział co i w jakiej ilości powinno się wlać. Tłumaczenie zajęło mu wieki.
Gdy skończył i pranie wreszcie było wstawione, był tak głodny, że nie marzył już
o niczym innym jak tylko o posiłku. Na szczęście ramen był już gotowy, więc
Bangtani zebrali się w salonie i przysunęli fotele do niskiego stoliczka.
Wszyscy coś do siebie krzyczeli, a Kookie ostatni raz zerknął na telefon, by
sprawdzić, czy aby na pewno na wyświetlaczu nie pokazała się ikonka z kopertą.
Nagle w pomieszczeniu rozległ się wrzask.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!
Maknae spojrzał na przyjaciół i nie wiedząc, co się dzieje,
pomrugał kilka razy zaskoczony. Zgłupiał, gdy do pomieszczenia wszedł Rap z
tortem i palącymi się na nim świeczkami. Ktoś miał urodziny?
- Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje Kookie nam! Niech
żyje nam!
Rozdziawił usta. No tak. Zupełnie o tym zapomniał!
- Głupki! - zaśmiał się wzruszony i zawstydzony schował
twarz w dłoniach. Zupełnie się tego nie spodziewał. Prawdziwa impreza
niespodzianka.
- Zdmuchuj!
Dostał ciasto pod nos i nabierając powietrza, zgasił
świeczki. Pomyślał szybkie marzenie dotyczące zespołu i ich przyszłości, a
potem odebrał solidny kawałek. Cieszył się, że ma tak wspaniałych przyjaciół.
- Nie trzeba było… - podrapał się po głowie zakłopotany,
ale zaraz potem skrzywił, bo Jimin trzepnął go z całej siły w plecy.
- Już jesteś dorosły! Możesz pić piwo legalnie!
- I oglądać pornole - szepnął mu Hobi na ucho, za co skarcił
go Namjoon, jednocześnie wskazując kamery. Oczywiście nie było to słyszalne.
- Miałeś dostać perfum, różę i pocałunek jako twoje wejście
w dorosłość - powiedział Jin, wciągając jednocześnie makaron i głośno siorbiąc.
- Od kogo chcesz je dostać? - zapytał poważnie Suga.
- Proponuję Tae z racji tego, że obecnie nie ma jak się
bronić. - Wszyscy wybuchli śmiechem, zrzucając to brzemię na nieobecnego
kolegę.
Kookie prawie zachłysnął się zupą. Udał, że tego nie
słyszał.
- Zagrajmy w papier-kamień-nożyce i przegrany będzie musiał
to zrobić.
- Obejdzie się, dzięki- zapewnił ich maknae, mimo wielu
prób przekonania go, że to świetne pomysły.
- Największym prezentem jest to, że mogę być tu z wami.
- Ooooooooooooo… Czyż on nie jest przesłodki? - Hobi tak
się zachwycił, że jego kotlet wylądował w zupie.
Gawędzili sobie wesoło przy jedzeniu, gdy nagle w kieszeni
zawibrował mu telefon. Gdy zobaczył wyświetlacz, przeprosił wszystkich i
zakradł się do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Serce biło mu jak oszalałe. W
ostatniej chwili odebrał i przyłożył słuchawkę do ucha.
- Halo?
- Sto lat!
Słysząc głos V poczuł, jak ciepło rozlewa się po jego
ciele.
- Dzięki - wymamrotał, nie wiedząc czemu rumieni się po
czubki uszu.
Naprawdę było mu miło, że pamiętał. Nawet będąc tak daleko.
Zaczął skubać ręcznik i liczył, że pralka go trochę zagłuszy.
- Jak się macie w tej Norwegii? Pada? Słońce? Jak się
bawicie? Jimin wysłał mi zdjęcie tortu. Też chciałbym kawałek! Kto śpi z
Namjoonem? Słyszałem, że wszyscy coś gubią. Czy pięć par skarpetek mi starczy?
I…
- Hej, hej, nie zadawaj mi pytań z prędkością karabinu - zaśmiał
się.
- Czemu szepczesz?
Sam nie wiedział czemu wyszedł z salonu. Nagle poczuł się
strasznie głupio.
- A bo… No…
Nie chciał oddawać nikomu innemu słuchawki.
- Jesteś sam?
Przełknął ślinę.
- Jungkookie… A tak w ogóle… Co byś chciał dostać? - zapytał
takim głosem, że chłopak zadrżał. Wiedział, że się uśmiecha. - Może być, co
tylko chcesz. Czego sobie życzysz?
Chciał, żeby się przy nim znalazł. Właśnie teraz, w tej
chwili. Potrzebował po prostu jego ramion i ciepła. Nie był jednak w stanie mu
tego powiedzieć.
- Żebyś przestał pożyczać moje rzeczy.
- No weź! Ostatnio nic nie brałem!
- A słuchawki? Kup sobie własne!
Śmiali się chwilę i przekomarzali. Kookie poczuł, jak
bardzo mu go brakuje.
- Tęsknisz za mną?
Zamarł, patrząc w swoje ciemne oczy w lustrzanym odbiciu.
- Chyba śnisz.
- Tęsknisz, prawda?
Nie spodziewał się tego. Serce biło mu jak oszalałe, a
dłonie zacisnęły w pięści. Obrócił się z niepokojem na drzwi wiedząc, że siedzi
już w łazience trochę za długo. Nagle z drugiej strony rozległo się pukanie.
- Pospiesz się, muszę na dwójkę. - Usłyszał Hobiego, który
okazał się jego zbawieniem.
- Musze kończyć - powiedział szybko do słuchawki i nacisnął
czerwony przycisk.
Zwolnił łazienkę i wrócił do salonu. Wiedział, że to
niegrzeczne tak kończyć połączenie, ale nie sądził, że ta rozmowa tak go
zestresuje. Zaraz potem dostał wiadomość z pytaniem, czy wszystko w porządku.
Był w stanie odpisać jedynie, że tak, choć w głowie miał mały mętlik. Nie był nawet
w stanie wieczorem iść do swojego pokoju, dlatego siedział z Jiminem do późna w
salonie, bojąc się zostać ze swoimi myślami sam na sam.
***
Maknae spał tak słodko, że nie miał serca go budzić. Nakrył
go swoją kołdrą i patrząc chwilę na niewinną twarzyczkę, zastanawiał się, co
ostatnio się z nim dzieje. Zwykle był bardziej wylewny i dzielił się z nimi
każdą troską, ale teraz zdecydowanie próbował radzić sobie z czymś sam.
Niepokoił się tym trochę, ale wiedział, że nie ma prawa wymagać od niego
stuprocentowej szczerości.
Przecież każdy miał swoje tajemnice.
Na palcach zakradł się do pokoju, w którym jeszcze paliła
się jedna z nocnych lampek. Zerknął nieśmiało i zobaczył Sugę czytającego coś
na tablecie. Nie chciał mu przeszkadzać i udał się w stronę łazienki.
- Nie musisz się chować, możesz wejść.
Serce mu przyspieszyło. Od popołudnia, gdy zgubił bagaż
niewiele rozmawiali i wydawało mu się, że Yoongi jest na niego o to zły. Wszedł
do pokoju i usiadł na krawędzi łóżka.
- Nie możesz spać?
Pokręcił głową, nerwowo strzelając palcami. Czuł na sobie
uważny wzrok rapera. Zawsze kiedy się stresował, zaczynał się głupkowato
uśmiechać i teraz zrobił to samo.
- Jungkookie nie przyjdzie?
- Zasnął na kanapie.
- Jak nie masz gdzie się położyć, to zostań tu.
- Nie chcę ci przeszkadzać.
- Dlaczego miałbyś mi przeszkadzać?
Nie miał żadnego argumentu, więc nieśmiało przysiadł się
bliżej i opierając się o ścianę, zerknął na ekran urządzenia, które Suga
trzymał w rękach.
- Nowy rozdział One piece’a?
- Yhym.
Opierając się o swoje ramiona, czytali w ciszy, a Jimin
poczuł, jak zaczyna dopadać go zmęczenie. Bliskość przyjaciela bardzo go
relaksowała. Już nawet nie śledził tekstu mangi, tylko pobieżnie oglądał
obrazki.
- Co jesteś dzisiaj taki cichy? - Suga zauważył, że jest
jakiś nieswój. - Panie gdzie-jest-mój-bagaż?
- Nie przypominaj mi - zaśmiał się zażenowany.
- Dalej nie rozumiem, jak mogłeś to zrobić.
- Jesteś okropny.
- To nie ma znaczenia, i tak mnie uwielbiasz.
Jimin nawet nie potrafił mu odpowiedzieć. Milczenie było
jednak tą gorszą opcją, bo sprawiło, że zaczął się rumienić.
- Uważasz, że jestem lamą? - zapytał cicho, chcąc rozluźnić
sytuację.
- Tak. - Yoongi potwierdził, ale zaraz potem poczochrał go
po włosach. - Uroczą lamą.
Jimin bardzo chciał się do niego przytulić. Cieszył się, że
znów rozmawiają. Już prawie spał, kiedy nagle Suga zrobił coś niespodziewanego.
Park zupełnie nie wiedział, co się dzieje i prawie stopił się ze ścianą, jak
milimetry przed jego oczami znalazła się szyja Yoongiego. Chłopak odkładał
tablet na nocną półkę, która znajdowała się akurat po drugiej stronie. Ledwo
dosięgał, więc dodatkowo wsparł się udem Jimina, który dostawał mini zawału. Na
dokładkę, gdy w końcu mu się udało, po prostu położył się na jego kolanach,
udając, że nie ma siły wrócić na miejsce.
- Rany, jaki jestem wykończony - wymruczał raper, nie mając
zamiaru się podnosić.
Jimin nie wiedział, co go do tego pchnęło, ale zanim
pomyślał, jego ręka znalazła się na karku chłopaka. Miał ochotę zacząć na
siebie wrzeszczeć za własną głupotę. Nie miał już jednak jak się z tego
wycofać, więc palcami przejechał po gładkiej skórze, zaczynając ją głaskać.
Ciało pod nim zadrżało, a on zastanawiał się, czy dane mu będzie umrzeć z rąk
Yoongiego, czy wcześniej sam skoczy z okna.
- Co robisz? - leżący zapytał podejrzliwie i zdecydowanie
ciszej niż wcześniej.
- A tak jakoś… - Nie potrafił zabrzmieć naturalnie. W
głosie miał wyczuwalną nutkę paniki. Przełknął ślinę i kontynuował, czując się
jak najgorszy człowiek na świecie. Suga nic nie mówił, doprowadzając jego serce
do agonii.
- To nawet miłe.
O mało nie odetchnął z ulgi. Oblizał spierzchnięte usta i
dziękował w duchu, że chłopak nie widzi jego twarzy. Trochę śmielej zaczął go
głaskać z góry na dół, muskając go przy dekolcie i nieznacznie zanurzając palce
w jego włosy. Po kilku minutach ciało Yoongiego całkowicie się rozluźniło i
Park wsłuchiwał się już tylko w jego miarowy oddech.
- Co ja wyprawiam… - szepnął do siebie, dalej nie
przestając go dotykać. To było silniejsze od niego.
***
Poranek
rozpoczął się oglądaniem z okna parady na cześć jakiegoś norweskiego święta. W
nocy słyszeli nawet gdzieniegdzie fajerwerki. Na ulicach było pełno ludzi i
ledwo udało im się znaleźć dla siebie miejsce w tym tłumie. Niestety mając ze
sobą ekipę filmową, wzbudzali lekkie zainteresowanie, więc po chwili musieli
zacząć się wycofywać.
- Co to za
oksy? Wyglądasz jak mucha. - Jin nie mógł się powstrzymać od komentarza w
kierunku lidera.
- Czy ja
obrażam twój outfit mimo tego, że wyglądasz w nim jak różowa świnka? - Rap
wskazał na jego bluzę i czapkę.
- Nie znasz
się. Jestem w tym super przystojny. - Przyjaciel rozejrzał się dookoła i wybrał
na chybił trafił jednego przechodnia. - Zobacz to.
Bangtani
patrzyli ze zgrozą, jak Jin zaczepia ośmioletniego chłopca i robi sobie z nim
selfie. Wrócił ze zdjęciem zadowolony i pokazał je reszcie. - Widzicie? Każdy
chce ze mną fotę.
- Czy ty
właśnie zmolestowałeś psychicznie to niewinne dziecko?
- Już kij z
dzieckiem. ARMYs na sto pro będą zazdrosne. - szepnął Hobi do Jimina,
niepokojąc się kłótnią rodziców.
- To pewnie
wyrzucenie frustracji za wczorajsze zmywanie garów - odpowiedział mu Park.
Przypomniał sobie te wczorajsze emocje i darcie się Hoesoka, który wyciągnął
zwycięską kartę, gdy grali o to, kto po kolacji ma ogarnąć kuchnię. Hyung długo
siedział nad zlewem zanim wszystko wyszorował.
- Nie moja
wina, że ze mną przegrał!
Ostatecznie
wymiana zdań między Jinem i RM doprowadziła do małej tragedii. Lider zirytował
się na tyle, że odmówił dalszej współpracy, na co Jin zareagował, mówiąc, że
bez niego również świetnie sobie poradzą, poczym zaraz przejął dowodzenie i zaczął
im załatwiać bilety na kolejkę, swoim łamanym angielskim rozmawiając z panią w
okienku. Rap postanowił iść pieszo, a Jimin dołączył do niego, mając ochotę na
trochę ruchu. Ich celem był park rozpościerający się na wzniesieniu niedaleko
od centrum miasta. Mieli się spotkać na szczycie, by z góry podziwiać widoki.
Gdy w końcu
zasiedli w kolejce, Kookie z przyjemnością popił swój kawowy napój. Maszyna
ruszyła i zaczęła ich wieźć na górę. Przez chwilę jechali w tunelu, ale potem
rozpostarł się przed nimi niesamowity krajobraz.
- Szkoda, że
Suga tego nie widzi…. Ale może dobrze, że z nami nie szedł. - Hobi pomyślał o
koledze, który rano źle się czuł i postanowił zostać w hotelu.
- On umarłby
na samą myśl o tym, dzisiaj ile kilometrów musiałby dzisiaj zrobić - podsumował
Jin.
Zaśmiali się.
Właśnie ze
względu na lokalne święto, przez które wszędzie było pełno ludzi, zdecydowali
się na spędzenie czasu na łonie natury. Znaleźli się na szczycie w kilka minut
i stojąc na widokowym tarasie, wdychali świeże powietrze, zapatrzeni na miasteczko
ulokowane nad wielkim jeziorem. Niezrażeni pogodą, zaczęli spacerować po
okolicy i robić zdjęcia.
Kookie oddał
się tej pasji, korzystając z chwil relaksu. Od wczorajszej rozmowy i tej jednej,
krótkiej wiadomości znów nie miał z Tae kontaktu i zrobiło mu się głupio, że tak
to zostawił. Wciąż odkładał tę sprawę na później licząc, że może sama się
rozwiąże. Na szczęście na wyjeździe było tyle interesujących rzeczy, że łatwo odciągały
jego uwagę od całej tej dziwnej sytuacji. Najskuteczniejszy okazał się jednak
Hobi, który nagle powiedział im, że zgubił bilety powrotne na kolejkę. Z początku
myśleli, że to żart, ale chłopak pobiegł z powrotem ich szukać. Jin ciągle go
wyzywał.
- Co to ma
być? Co się jeszcze zgubi na tym wyjeździe? Co za dzieciaki. Nie do
upilnowania! Aaach, pozabijam was kiedyś gołymi rękoma.
Na szczęście
ktoś po drodze znalazł ich bilety i oddał je Hobiemu. Chłopak nie posiadał się
z radości. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Nie wymachuj
nimi tak, tylko je schowaj!
- Dobrze,
mamo…
Jin miał
wielką ochotę go uderzyć.
Niedługo potem
spotkali Rapmona i Jimina, którzy schowali się przed deszczem w pobliskiej
kawiarni. Jin stanął naprzeciwko lidera i mierzył się z nim wzrokiem.
- Chcesz
spróbować? - Rap wyciągnął do niego łyżeczkę z porcją lodów, które zdążył sobie
wcześniej zamówić. Hyung jeszcze chwilę wytrzymał, ale szybko uległ. Ich
konflikt został zażegnany.
- To co?
Będziemy powoli zbierać się na dół? Dochodzi szesnasta. - Jimin spojrzał na
zegarek.
- Tak, chyba
już czas.
Kookie nie
rozumiał, czemu wszyscy chcą tak szybko wracać, ale wzruszył ramionami i ruszył
za przyjaciółmi. Wsiadł do kolejki, której ściany były całe ze szkła. Dzięki
temu można było dostać lęku wysokości, gdy patrzyli w znajdującą się pod nimi
przepaść. Maknae zajął sobie oczywiście najlepsze miejsce, czyli sam przód.
- Co ty
robisz? - Rap spojrzał na Jina, który ukradł mu przeciwsłoneczne okulary i
założył.
- Zmieniam
zdanie, jednak są fajne.
- Ej. - Lidera
coś tknęło. - Ktoś widział moją torbę…? - Zaczął się obracać wokół siebie, ale
nigdzie jej nie widział. - Musiałem zostawić na górze… - Spojrzał zdruzgotany
na szczyt.
- Nie! To są
jakieś żarty! Co jest z wami wszystkimi nie tak?! - Jin zaczął się śmiać
najgłośniej.
- Po drodze
też zgubiłem bilety na kolejkę… - Hoesok przyznał się Jiminowi.
Park
przynajmniej nie czuł się osamotniony w kwestii gapowatości, choć nie
pocieszało go nieszczęście kolegów. Wszyscy zaczęli jęczeć i narzekać, a lider
zestresował się, bo w jego zaginionym plecaku zostawił dokumenty i pieniądze.
- Jak
stworzysz fajny rap na poczekaniu, to fundnę ci bilet na górę, żebyś szybko mógł
po niego wrócić. - Hobi postanowił pocieszyć przyjaciela.
Jin zaczął
znów się śmiać i Kookie widząc ich dwuznaczną wymianą spojrzeń już wiedział, że
koledzy coś uknuli. Kamerzyści też się uśmiechali, więc było pewniakiem, że
ktoś tę torbę zabrał.
Rap jednak
przyjął wyzwanie, a cały jego freestyle nagrał Jin.
- Dobra,
oddajcie mu ją. - Hobi poczuł się usatysfakcjonowany, więc filmowiec wyciągnął
ją zza siebie. Rap autentycznie otarł spocone z nerwów czoło.
Wesoły wagonik
podjeżdżał na stacje.
- O, już widzę
V!
Kookie tak
szybko obrócił szyją, że prawie skręcił sobie kark.
- Co? Gdzie?
- No tam. Miał
na nas czekać.
Maknae
rzeczywiście zobaczył go na stacji i dziękował w duchu, że siedzi, bo nogi dostał
jak z waty. Był w szoku, bo nie wiedział, że Tae już jest w Norwegii. Przecież
wczoraj rozmawiali i nic mu nie powiedział! Reszta nie wydawała się zaskoczona.
Czy to znaczy, że mieli z nim kontakt, a on nie? Nie wiedział, czy się cieszy,
że go widzi, czy jest mu przykro, że jako jedyny był nieświadomy. Niepewnie
wysiadł z kolejki, chowając się jeszcze za przyjaciółmi. Serce szalało mu w
piersi. Był zły, że tak emocjonalnie reaguje.
- Nie wierzę,
że dotarłeś tutaj całkowicie sam. - Hobi uścisnął go serdecznie.
- Dobrze cię
widzieć. - Jimin klepnął go w ramię.
- Was też!
V cieszył się
jak dziecko. Odtańczył nawet taniec szczęścia. Było to tak żenujące, że
Bangtani się odwrócili.
- Dobra, to
już powitanie mamy za sobą, możemy iść - skomentował Rap i wszyscy się
zaśmiali.
- Tak, czas na
kolację.
Kookie nadal
trzymał się z boku, ale w końcu złapał z Tae kontakt wzrokowy. Chłopak podszedł
do niego uradowany.
- Cześć
słodziaku!
Chwycił go pod
ramię i najzwyczajniej w świecie zaczął tulić. Tak się uczepił, że nie chciał
puścić. Kookie zaśmiał się, rozładowując napięcie i też oddał uścisk. Było mu
trochę lepiej. Miał nadzieję jakoś chwilę z nim porozmawiać, chcąc nadrobić
ostatnie dwa dni, ale chłopak szybko wyciągnął telefon i zaczął coś namiętnie
pisać. Pomyślał, że może następnym razem.
- Chyba
będziemy mieć problem. Dzisiaj jest święto, więc sklepy są pozamykane a
restauracje przepełnione. Co robimy? - Namjoon wyraził swoje obawy i zaczęli
się wspólnie naradzać. Ostatecznie się rozdzielili i każdy poszedł na coś
innego. Jin z V i Kookim na owoce morza, a Rap z Jiminem i J-Hopem na mięsne
danie. Najedzeni i zmęczeni udali się z powrotem do hotelu, by tam odpocząć.
- Co powiecie
na wspólną grę? - Hobi zatarł ręce na myśl, że kamerzyści na wieczór już dadzą
im spokój i pójdą na miasto, żeby też skorzystać sobie z uroków Norwegii.
- Boję się
twoich pomysłów. - Jimin był szczerze przerażony tym, co może go jeszcze
dzisiaj spotkać.
- Tchórzycie?
- My? Nigdy - odparli
zgodnie, choć każdy wiedział, że to się źle skończy.
***
Gdy znaleźli
się w mieszkaniu i wykąpali, wywlekli Sugę z łóżka i za instrukcją Hoesoka
usiedli w kółku, czekając na zaprezentowanie nowej zabawy.
- Odpocząłeś?
Wszystko okej? - zapytał Jimin Yoongiego, który wyglądał już zdecydowanie
lepiej niż nad ranem.
- Tak, dzięki.
Park niepokoił
się tym, że raper dość szybko urywał z nim kontakt wzrokowy. Rano był
zaskoczony, że Suga postanowił zostać w mieszkaniu i zastanawiał się, czy to
przypadkiem nie jest wina jego i jego wczorajszego wyskoku. Może tak naprawdę
wcale mu się to nie podobało?
- Zagramy w
butelkę! - Hobi wyciągnął plastikowe opakowanie z kosza i postawił na środku
kółeczka.
- Nieeeeee…
Błagam… - jęknęli przerażeni.
- Spokojnie!
Nie na zadania! Na pytania! - uspokoił przyjaciół. - Zaprezentuję!
Swoją zgrabną
dłonią zakręcił przedmiotem, który zawirował i zatrzymał się na niepewnym
Jiminie.
- Parku
Jiminie. - Hobi odchrząknął dla lepszego efektu. - Jeżeli byłbym dziewczyną,
umówiłbyś się ze mną?
Chłopak
uśmiechnął się i chwilę zastanawiał. Bangtani zamienili się w słuch. W końcu
zdecydował, jakiej udzielić odpowiedzi.
- Ale hyung,
ja już z tobą jestem.
Wszyscy
buchnęli śmiechem. Podłapali zabawę i każdy nabrał ochoty na własną kolejkę.
Pytania miały być zawsze osobiste.
Jimin teraz
kręcił. Padło na Tae.
- Który z naszej
siódemki jest według ciebie najprzystojniejszy?
- Wybierz
mądrze. - Jin zmierzył młodszego wzrokiem.
- Oczywiście,
że…- Prawie chciał wskazać na siebie, ale przez rzucane w niego gromy szybko
zmienił zdanie. - …nasz hyung.
- Nie ulegaj
jego presji! To zwykłe zastraszenie! - krzyknął Suga.
- Wątpicie w
mą przystojność?! - Jin się oburzył.
Podczas gdy
reszta się śmiała, Tae zakręcił. Padło właśnie na najstarszego.
- Wyznaj jakiś
sekret Rapmonowi.
Chłopak chwilę
myślał i z całkowicie poważną miną oznajmił.
- Lubię cię.
- Nie jestem
jedzeniem, wiesz o tym, prawda? - odpowiedział mu lider.
Wszyscy już
pokładali się ze śmiechu na podłodze. Kolejne pytanie należało znów do Hobiego.
- Kurczak czy
Suga?
- Suga!
Butelka znów
zawirowała. Przyszła kolej na Kookiego.
- Kto byłby
twoim następnym lokatorem?
- Jimin. - Uśmiechnął
się słodko i puścił koledze oczko w zamian za zrobione z dłoni serduszko. On za
to zadawał pytanie właśnie Parkowi. - Jeżeli miałbyś zaśpiewać Hobiemu jakąś
piosenkę, to jaki miałaby tytuł?
- Zerwijmy. - zaśmiał się i przybił piątkę
z rozbawionym do łez raperem.
- Kto z naszej
siódemki zostałby twoim osobistym masażystą? - J-Hope zadał pytanie Jinowi.
- Tae. Ma
najfajniejsze dłonie - pokiwał z uznaniem głową.
V
zaprezentował je z gracją i wszyscy wydali z siebie okrzyki zachwytu.
- Kto z nas
byłby najładniejszą dziewczyną? - zadał pytanie swojemu masażyście.
- Kookie - wyszczerzył
się do maknae, którzy rzucił w niego poduszką. Zakręcił butelką i spojrzał na
Sugę. - Kogo byś pocałował?
Najpierw
wszyscy zawyli podekscytowani, ale potem wstrzymali oddech.
- Ty szatanie
- zaśmiał się Yoongi i spoglądał na każdego i się zastanawiał. - Więc… Ty nie,
ty nie…
- No dzięki! -
Jin poczuł się urażony.
- Nie zachowuj
się tak, jakbyś tego chciał! - wydarł się Rap.
- Jimina - padła
ostateczna odpowiedź, bez najmniejszego zająknięcia, do tego pewnym siebie
głosem.
Park nie
spodziewając się tego, posłał mu na odległość szybkiego całusa, a potem schował
twarz między podkulone kolana i opatulił się ramionami ze wstydu.
- Zakochana
para! - wyli Bangtani, próbując ich zażenować jeszcze bardziej. Yoongi jednak
nic sobie z tego nie robił. Miał teraz tylko jeden cel. Mierzył V mrożącym krew
w żyłach spojrzeniem i skupił się na butelce maksymalnie, by jego zemsta się
dopełniła. Chłopak naprzeciwko poczuł, że ma przerąbane. Raper dopiął swego.
- Kim Teahyung.
- Yoongi zmrużył oczy i uśmiechnął sięzłowieszczo. - Z kim byś się przespał?
Zespół zawył w
niebogłosy. Tae przełknął ślinę.
- No, słucham.
- Raper nadstawił ucho, wyczekując odpowiedzi.
Przegrany
zacisnął usta w wąską linię i myślał prawdopodobnie, jak z tego wybrnąć. Niestety
bezwiednie spojrzał w kierunku jednego z członków zespołu, co go pogrzebało.
Kookie
wstrzymał oddech, gdy nagle ich oczy się spotkały. Coś ścisnęło go za klatkę
piersiową, a w żołądek wywinął fikołka. Była to tylko sekunda, ale nie miało to
znaczenia. V nawet nie musiał nic mówić, chłopacy zasugerowali się tylko i
wyłącznie jego zerknięciem na maknae.
- Zboczeniec!
Najmłodszego byś brał! - Jin pogroził mu palcem.
- Nie przeżywaj,
bo jeszcze pomyślę, że z tego powodu cierpisz! - Rap nie mógł dzisiaj z zachowania
ich najstarszego hyunga.
Zabawa trwała
do późnej nocy. W końcu z coraz większym trudem wymyślali pytania, więc
postanowili przerwać grę i udać się powoli spać. Z samego rana musieli się
spakować, bo zmieniali miejsce pobytu.
- Gdzie będzie
spał V? - zapytał Jimin.
- Może z Jungkookiem?
W końcu powiedział… - Hobi nie dokończył, bo został zdzielony przez Tae w
głowę.
- Nic nie
powiedziałem!
Najmłodszy mył
akurat zęby, ale usłyszał tę krótką wymianę zdań i o mało nie zakrztusił się
pianą. To zdecydowanie nie było na jego nerwy.
Następny rozdział
Następny rozdział
Ah te ich gry <3 wgl wcześniej zapomniałam napisać, że uwielbiam bad mood Kooka ;P
OdpowiedzUsuńI czy RM i Jin są tu razem czy to tylko takie ogólne żarty o nich jako o rodzicach xD zresztą nieważne, kocham ich i kocham ich rozmowy i gry i dzięki za kolejny super rozdział ;*