Następnego dnia zebrali się na hali ćwiczeniowej. Tam menadżer wprowadził ich w szczegóły comebacku. Kiwali głowami na znak akceptacji, choć zbledli, gdy zaczęli pierwsze próby nauki choreografii. Widzieli ją już kiedyś, ale zdecydowanie mniej dopracowaną. Do tego dochodziły poprawki wprowadzane przez nich samych i J-Hope’a, który potrafił najlepiej ocenić ich umiejętności. Pierwsze tygodnie były katorgą, a zmęczone mięśnie nie dawały im żyć. Na szczęście nowy album zawierał wiele ich poprzednich piosenek, więc pracy było o wiele mniej, ale i tak doszły do tego utwory, takie jak Save Me czy Young Forever. Zaskoczeniem było dla nich to, że tak naprawdę odpocząć mogli tylko na wywiadach lub w programach rozrywkach, gdzie przynajmniej pozwalano im usiąść i wypić coś ciepłego. Ich żołądki protestowały z powodu nadmiernego wysiłku, a sny przepełnione były obawami i niepokojem. Czas pędził w zastraszającym tempie. Zdarzało się, że nie wiedzieli nawet jaka jest w danej chwili godzina lub dzień tygodnia.
Jimin na
jednej z prób wpatrywał się w ich umęczone odbicia w lustrze i był pełny
podziwu, że jeszcze nikt nie zemdlał. Bał się patrzeć na zegarek i sprawdzać
godzinę. Dla niego była to wieczność przepełniona bólem stawów i tysiącem
kropli potu, które wsiąkały w jego ubrania. Po jakimś czasie przestał nawet wyczekiwać
końca. Jego nogi drżały, a wzrok się rozmywał.
- Jeszcze raz.
Te słowa były
dla nich męką. Miał wrażenie, że im dłużej ćwiczą, tym gorzej im to wychodzi.
Tracili na szybkości i sprawności oraz na koncentracji. Ich uszy przepełniał
surowy głos nauczycieli i opiekunów. Najgorsze w tym wszystkim było chyba to,
że nie krzyczeli na nich, lecz mówili tonem, który był ostrzejszy niż nóż.
Z jednej
strony przewidywali, że to będzie piekło, ale rzeczywistość ich przerastała.
W końcu ktoś
upadł na kolana.
Muzyka
ucichła.
- Poddajesz
się?
Jimin ledwo
stał. Zerknął w lustro, by rozpoznać leżącego na podłodze Jina. Ciężko
oddychał. Próbował się podnieść, ale nie był w stanie. Reszta Bangtanów
milczała, każdy walczył sam ze sobą, by utrzymać się na nogach.
- Pytam się,
czy się poddajesz?
Najstarszy
członek zespołu leżał na deskach jak pokonany. Nic nie odpowiedział.
Staff patrzył
na to wszystko ze współczuciem i grozą. Termin nagrywania teledysku był tuż
tuż, a oni dalej nie potrafili się zgrać.
- Rozumiem, że
tylko tyle jesteś w stanie z siebie dać?
Jimin tak
mocno zacisnął pięści, że zbielały mu kłykcie.
To oczywiste,
że nie chcieli się poddawać. Przecież pracowali ponad swoje siły! Ten osąd był
niesprawiedliwy! To, co się działo było po prostu przesadą. Nawet J-Hope, najlepszy
z nich wszystkich, ledwo dawał radę. Nie był w stanie znieść tych słów.
Bezpodstawne oskarżenia miażdżyły ich bardziej niż zmęczenie.
Do Jina
dołączył Rap Monster. Wszyscy z podziwem patrzyli, jak lider klęka na podłodze
i patrzy w oczy prowadzącemu, narażając się na jego gniew.
- Proszę o
przerwę. Tylko kilka minut.
Choć
wiedzieli, że nie powinien tego robić, byli mu cholernie wdzięczni. Solidarnie
dołączyli do rapera, podzielając tę prośbę i nie czekając nawet na zgodę. Gdy
Jimin usiadł, zastanawiał się, czy ma jeszcze czucie w kończynach. Patrzył ze współczuciem
na Kookiego, który z męczeńskim wyrazem twarzy trzymał się mocno za skaczące
mięśnie ud. Tae wyglądał, jakby zaraz miał zwrócić swój obiad, Suga słaniał się
na boki już nawet nie kontaktując, a Hobi był bliski płaczu.
- W takim
razie koniec na dziś.
Trener wyszedł
z pomieszczenia, nie oglądając się na nich. Zaraz za nim wyszli inni,
zostawiając zespół sam na sam ze wstydem.
Ciszę, jaka po
tym zapanowała, przerwało pociągnięcie nosem.
- Ja… Nie daje
rady… Przepraszam…
Jin przekręcił
się na bok i chowając twarz w dłoniach, załkał cicho.
Ten jeden
moment spowodował, że cała reszta Bangtanów jak na zawołanie podczołgała się do
zdruzgotanego przyjaciela. Nie ważne, jak wiele kosztowało ich to wysiłku. To
były chwile, w których reagowali natychmiast.
- Nie prawda,
dasz.
Namjoon objął
chłopaka i pozwolił wypłakać mu się na swojej piersi.
- To moja
wina. Przeze mnie nic nie wychodzi. Jestem beznadziejny.
- Nie mów tak.
- Hyung. -
Hobi położył rękę na ramieniu Jina. - Nie ma tu twojej winy. Dajesz z siebie
więcej niż my wszyscy. Mówię to jako tancerz, jesteś naprawdę niesamowity i nie
wmawiaj sobie, że jest inaczej. Potrafisz dorównać nam kroku. Gdybyś ty nie
upadł, pewnie ja bym to zrobił chwilę później. To wina zmęczenia, nie braku umiejętności.
- Dokładnie.
Jin spojrzał
po ich twarzach, które dodawały mu otuchy.
- Wspólnie
damy radę.
- Jesteśmy
BTS!
- Nie możemy
przestać w to wierzyć.
- Fani w nas
wierzą.
Bangtani
pokiwali głowami i znów zrobili małą wieżę z dłoni, czekając aż Jin też do niej
dołączy. Po chwili to zrobił. Jimin czuł, jak wszystkim drżą palce. Wspólnym
wysiłkiem mieli szansę sięgnąć po marzenia.
- Dziękuję. -
Jin był wzruszony do granic możliwości.
Kolejna
godzinę spędzili leżąc na deskach sali i wpatrując się w sufit. Rozmawiali o marzeniach
i wyobrażali sobie, jak to będzie, gdy ukaże się teledysk. Zaczęli planować,
jak się ubiorą i jaki kolor włosów sobie zrobią. Wszystkim poprawiły się humory
i odzyskali nadzieję, że zdążą się wyrobić przed terminem.
Jimin spojrzał
na śpiącego Yoongiego i ukradkiem pogłaskał go po odsłoniętej dłoni. Przymknął
oczy i również zasnął. Tej nocy nikt nie miał koszmarów.
***
Jak za
działaniem jakiegoś zaklęcia, nowy dzień tchnął w nich siłę do kolejnej próby.
Bangtani nie opuszczając sali nawet na odświeżenie czy zjedzenia śniadania,
ćwiczyli od samego rana. Bez oka prowadzącego, w skupieniu śledzili swoje
ruchy. Powtarzali wciąż od nowa i od nowa daną sekwencję, to zwalniając tempo,
to przyspieszając. Każdy pilnował nie tylko siebie, ale też tych, którzy
znajdowali się obok, próbując się do nich dopasować lub pomóc im nadążać za
resztą.
Kookie
całkowicie się wyłączył. Jego myśli krążyły tylko wokół tańca i wykonywanych ruchów.
W twarzach, które widział w lustrzanym odbiciu, dostrzegł ten sam rodzaj skupienia.
Bez bata nad głowami sami znaleźli dla siebie najlepsze tempo i krok po kroku
dopracowywali choreografię. Przestał nawet zwracać uwagę na ból. Wczorajsza
rozmowa zadziałała jak lek na ich zmęczenie.
W międzyczasie
do pomieszczenia wchodzili i wychodzili ich nauczyciele oraz menadżer. Nawet nie
próbowali im przerywać. Bangtani nie byli w stanie określić, ile godzin na to
poświęcili, ale w pewnym momencie muzyka się skończyła, a oni dobrnęli do końca
piosenki.
Zaskoczeni
patrzyli na siebie w lustrze, pierwszy raz wykonując całość utworu bez żadnych
błędów.
Udało im się.
Rozległy się
oklaski. Obrócili się zaszokowani na to, ile osób ich obserwowało.
- Gratulacje -
powiedział ich trener. - Jesteśmy gotowi, żeby zacząć nagrywać.
***
Pogoda do
zdjęć była fatalna. Bangtani nie sądzili, że będą musieli zmagać się nie tylko
ze stresem, ale też z zimnem. Przechadzali się w kurtkach po planie filmowym,
dreptając jak stado pingwinów.
- Zaczynamy - rzucił
reżyser przez megafon i każdy zajął swoją pozycję.
Wszystkim dopisywał
humor. V, nawet gdy strzaskał telefon, nie potrafił się zezłościć. Byli
zaskoczeni ilością ludzi, jaka im tym razem pomagała i scenariuszem, który
pierwszy raz był chyba tak dopracowany. Podobały im się efekty oraz spadające
auto, które było tutaj sprowadzone tylko po to, by spaść i z hukiem uderzyć o
beton.
Jimin
podziwiał ich nowy image. Był pod wrażeniem nowego wyglądu, szczególnie jeśli
chodziło o najstarszego członka, któremu oszałamiająco dobrze było w blond
włosach. Właściwie każdy z nich wyglądał świetnie. Wszyscy czuli, że ten utwór naprawdę
stanie się hitem. Jedyną rzeczą, jaka trochę ich bawiła był Namjoon, który w
swojej nowej fryzurze nieco przypominał wielkanocne jajko, jednak przestali się
z tego śmiać, gdy lider dosłownie zmroził ich swoim spojrzeniem. Włożyli całe swoje
serca w nagrania, czując się świetnie przed kamerami, mimo tego, że pierwszy
raz wykonywali układ w towarzystwie tylu tancerzy. Wytwórnia musiała bardzo
dużo w to wszystko zainwestować, a oni doceniali jej wkład na każdym kroku,
zwłaszcza w zakresie zorganizowania dla niech działu z przekąskami. Zaczynając
od zera, nie byli przyzwyczajeni do udogodnień, jakimi uraczono ich
dzisiejszego dnia.
Gdy się
ściemniło, swoje sceny z płonącym autem miał do nagrania Jin. Biedak strasznie
się stresował i co chwilę oglądał za siebie, czy aby na pewno stoi w dobrej
odległości.
- Nie bój się,
jesteś gorętszy niż to auto!
- Może chcesz
się zamienić cwaniaku, co?
Kookie zaśmiał
się, gdy Jin skulił się przy kolejnym trzasku ognia.
- A na filmie
taki kozak.
Maknae spiął
się, gdy Tae zaszedł go od tyłu i oplatając rękami w pasie, przytulił się do
jego pleców. Przyjemne ciepło rozeszło się po jego ciele. Dzisiaj, ze względu
na niską temperaturę powietrza, wszyscy się do siebie wyjątkowo kleili. Prawdziwe
ciepło poczuli jednak dopiero wtedy, gdy kręcili ostatnią scenę z tancerzami i
cieniami. Nikt nie przewidział, że tak bardzo się ona wszystkim spodoba.
- Mamy to!
Rozległy się
oklaski i potem seria podziękowań.
To był
pracowity dzień. Bangtani uczcili go porządną kolacją w formie chrupiącego
kurczaka, którego zamówili sobie do dormu, odpalając przy okazji film One Piece Z, na który w końcu mieli
czas. Bardzo lubili tę mangę i anime, a przez ciągłe próby mieli niezłe
zaległości..
- Wieczór
idealny! - Hobi zajął kanapę, trzymając w ramionach swój kubełek. - Chyba się
rozpłaczę ze szczęścia!
Kookie chciał
rzucić się na fotel, ale niestety uprzedził go V, pokazując mu język. Zmrużył
oczy i nic sobie z tego nie robiąc, wepchnął się tyłkiem między jego nogi, a
klatkę piersiową potraktował jak oparcie.
- Ej! - Tae
zaśmiał się, o mało nie upuszczając swojej porcji kurczaka.
Nie zrzucił go
jednak. Poprawił się jedynie, by młodszemu lepiej się siedziało. Ich ciała
idealnie się dopasowały. Pozostała część Bangtanów siedziała na podłodze przed
nimi lub na kanapie, każdy ze swoją porcją jedzenia. Jin włączył film i oburzył
się, że jego zacne cztery litery będą mościć się na panelach i żaden ze
smarkaczy starszemu nie ma zamiaru ustąpić. Zgasili światło i zaczęli oglądać.
Kookie
rozkoszował się ciepłem, jakie dawało mu drugie ciało. Czuł zapach brzoskwiń
pomieszany z wiosennymi kwiatami. Tae pachniał orzeźwiająco i słodko. To zawsze
przywodziło mu na myśli jego uśmiech. Ta woń go uspokajała. Nawet nie zauważył,
kiedy oparł swoją głowę o jego policzek.
Z początku nie
odczuwał niczego dziwnego. Od tak, usiedli sobie razem. Ale później zaczął
zwracać uwagę na oddech V, który owiewał jego kark i poruszającą się pod jego
plecami klatkę piersiową. Unosiła się i opadała miarowo. Minęło już trochę
czasu od ich ostatniego zbliżenia, a przez treningi uczucie dyskomfortu między
nimi bardziej malało niż wzrastało, odchodząc pomału w zapomnienie. Teraz
jednak, gdy leżeli dłużej, Kookie, chcąc nie chcąc, wrócił myślami do Malezji.
Przestał
zwracać uwagę na film, wpatrując się w położoną swobodnie na oparciu dłoń. Jej palce
delikatnie skubały miękki materiał fotela. Przypatrywał się idealnej linii
nadgarstka, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Nie wiedział czemu, ale gdzieś zniknęło
ich wcześniejsze rozluźnienie i zaczęło być im niewygodnie. Kookie poprawił się
na siedzeniu, a Tae delikatnie uniósł się i odchrząknął, zupełnie jakby był
zdenerwowany. Próbowali usadowić się ponownie, ale bez skutku. Maknae odczuł
suchość w gardle. Uczucie dyskomfortu powróciło, a fascynacja dłonią leżącą
zaraz obok jego własnej jeszcze bardziej się spotęgowała. Przełknął ślinę i
zastanawiał się nad tym, co miał ochotę zrobić. I przede wszystkim dlaczego.
Siedzieli
trochę za resztą Bangtanów, więc nikt na nich nie patrzył. Po za tym, chłopcy byli
zbyt zajęci filmem, no i siedzieli w ciemności.
Nie potrafił
się oprzeć. To było silniejsze od niego.
Skierował
swoje palce w stronę skóry chłopaka i musnął ją delikatnie. W pierwszej chwili
spanikował i zamarł, nie wiedząc, co dalej robić. Tae również drgnął, gdy
poczuł ciepło na nadgarstku. Kookie słyszał, jak westchnął cicho.
Przesunął
swoje palce dalej na wierzch dłoni, zaczynając ją głaskać. Robił to ostrożnie i
przez to gest wydawał się jeszcze bardziej intymny, odbiegający od ich
codziennego dotyku.
Im dłużej to
robił, tym bardziej było mu głupio, że w ogóle zaczął. Tae nadal pozostawał w
bezruchu. Młodszy zastanawiał się, co musi sobie teraz myśleć. Już miał
przestać, kiedy ręka chłopaka obróciła się i pozwoliła na to, by robił to dalej.
Kookie znów
musiał przełknąć ślinę. V pozwalał mu na pieszczotę, podstawiając mu się i
przesuwając w miejsca, gdzie akurat chciał być dotykany. Obojgu się to
podobało. Oszukując jeszcze samych siebie, że dalej oglądają film, splatali i
rozplatali dłonie, oddychając coraz szybciej. Jungkook musiał zagryźć wargę,
gdy palec Tae zataczał koła na wewnętrznej stronie jego dłoni zbliżając się
coraz bliżej środka. Nie sądził, że takie rzeczy mogą być tak… przyjemne.
Zdał sobie
sprawę, że robi się niebezpiecznie, gdy nos chłopaka przesunął się po jego
szyi, gdzie usta V i jego własna skóra były zdecydowanie za blisko siebie. Po
kręgosłupie przeszedł mu gorący prąd, a w klatce piersiowej coś przyjemnie
ścisnęło.
Musieli
przestać.
Na szczęście
Bangtani wybuchli nagle śmiechem, przez co on i V się trochę wystraszyli i
wycofali. Kookie odchrząknął i delikatnie odsunął, tym samym zabierając rękę.
Po tym wszystkim przyszła niezręczność, niedowierzanie i dziwna pustka. Znów nie
potrafili nad sobą zapanować. Ciągnęło ich do rzeczy, które mogły zrujnować ich
dotychczasowe relacje. Gdy tylko film się skończył, a światła rozbłysły, oboje
udali się do swoich pokoi, ani słowem nie wspominając o tym, co się stało.
Kookie czuł się gorzej, bo tym razem sam to zaczął. A byli już tak blisko
zapomnienia o poprzednim incydencie. Jego serce nie chciało się uspokoić bardzo
długo.
***
Dzień premiery
teledysku wywołał szał w mediach. Fire
pobijało rekordy oglądalności w zastraszającym tempie. Bangtani obserwowali to
z niedowierzaniem. Byli bardzo dumni z efektów swojej ciężkiej pracy. Mówili o
nich na każdym kanale, telefony w wytwórni nie milkły nawet na krótką chwilę, a
fani na tweeterze szaleli z zachwytu nad nowym comebackiem. Wskoczyli na
zdecydowanie wyższy poziom, niż przypuszczali i byli z tego powodu naprawdę szczęśliwi.
Oczywiście nie
mogli osiąść na laurach i dlatego wypuścili jeszcze prosty teledysk do Save Me. Dzień przed nagrywaniem powtarzali
układ na sali. Byli w wyśmienitej formie po tak wielu próbach do Fire. Teraz wiele rzeczy przychodziło im
z dużo większą łatwością niż wcześniej i nie musieli poświęcać na nie aż tak
wiele czasu.
Gdy
ostatecznie wszyscy trzy razy powtórzyli bezbłędnie choreografię, staff
pozwolił im wrócić do dormu. Wychodzili już weseli, ale w ostatniej chwili Suga
chwycił Jimina za ramię i zatrzymał.
- Poczekasz
chwilę?
Park był
zdziwiony, ale oczywiście nie odmówił. Drzwi się zamknęły i zostali sami.
- Chciałbym,
żebyś mi pomógł w jednej części… - Był odrobinę speszony. - Czuję, że mógłbym
zatańczyć to lepiej i chciałem zapytać, czy da się coś poprawić.
Serce Jimina
bardzo urosło na myśl, że wybrał do tego właśnie jego, a na nie na przykład
Hobiego. Z przyjemnością przyjrzał się jego ruchom i choć niewiele było do
zmiany, zasugerował kilka fajnych ułatwień, które sprawiły, że jego
przyjacielowi zdecydowanie lepiej i płynniej się tańczyło. Ostatecznie spędzili
jeszcze trochę czasu na powtarzaniu całości tylko we dwójkę. Dla Jimina była to
czysta rozkosz. Mógł bezkarnie patrzeć na chłopaka pod przykrywką udzielenia mu
wskazówek. Przez jego nadgorliwość, Yoongi wyczerpał do końca resztki swojej
energii.
Wrócili do
dormu pozytywnie zmęczeni. Najpierw udali się do pokoju po rzeczy, a potem
spotkali oboje u progu łazienki. Wszyscy inni już dawno spali.
- Ja idę
pierwszy - powiedział Suga głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Nie, ja. -
Park również przyjął buntowniczą pozę.
- Mnie
kosztowało to o wiele więcej wysiłku i chcę szybciej być w łóżku.
- A ja byłem
super nauczycielem, należy mi się nagroda.
Yoongi uniósł brew
i zbliżył swoją twarz do twarzy Jimina na odległość tylko kilku centymetrów. Młodszy
wstrzymał oddech.
- To wejdź ze
mną.
Chłopak
zamrugał kilka razy, zastanawiając się czy to, co usłyszał jest żartem, prowokacją
czy może jeszcze czymś innym. Uśmiechnął się.
- O, super,
świetny pomysł.
Suga wzruszył
zatem ramionami i pierwszy wszedł do łazienki. Wyglądał na rozbawionego.
- No to dalej
Park. - Ku przerażeniu Jimina ściągnął koszulkę i odrzucił ją na umywalkę. - Na
co czekasz?
Co tu się
wyprawiało. Jimin nie był w stanie się ruszyć, a jego hyung bezkarnie się z
tego nabijał. Nie mógł przecież pokazać, że jakkolwiek go to rusza, więc również
ściągnął koszulkę i całą siłą woli jaką w sobie miał, nie przerywał kontaktu
wzrokowego z pewnym siebie raperem.
Stali
naprzeciw siebie do połowy nadzy i czekali na to, co dalej nastąpi. Uśmiechy
nie opuszczały ich ust.
Suga zaczął
odpinać pasek u spodni.
Dla Jimina
było to za dużo. Zjechał wzrokiem po szczupłym ciele do palców, które
majstrowały przy rozporku. Przełknął ślinę.
- Zboczeniec -
wyszeptał na wpół rozbawiony, na wpół zawstydzony i rzucił w niego ręcznikiem. -
Następnym razem ci nie daruję! - Pogroził mu palcem i wyszedł, zamykając za
sobą drzwi. Głos mu drżał.
Ukucnął pod
ścianą i wypuścił całe powietrze z płuc, chowając twarz w dłoniach. Musiał
uciec gdzieś, gdzie będzie sam.
Wyszedł z
dormu i pognał z powrotem na salę ćwiczeń. Nie zapalał światła. Zamknął za sobą
drzwi i oparł się czołem o chłodną ścianę. Przeczesał palcami swoje włosy i
pociągnął je, zadając sobie ból. Chciał wytrzymać, ale to zdawało się
silniejsze od niego. Jedna ręka zjechała mu do paska u spodni i zatrzymała na
nim. Oddychał głęboko, chcąc to przezwyciężyć. Gdy jednak był sam w ciemności, widział
przed sobą Yoongiego. Yoongiego bez koszulki. Yoongiego z zawadiackim uśmiechem
odpinającego swoje spodnie. Zagryzł wargę i wsunął dłoń pod bieliznę.
Westchnął, zdając sobie sprawę, że przegrał. Zsunął materiał do połowy ud i
dotknął rozpalonej, napiętej skóry. Chwycił w garść swojego penisa i zacisnął
palce. Już się nie kontrolował. Myślami był z Yoongim pod prysznicem i całował
jego nieskazitelny kark. Czuł jego ciało, jego zapach, przesuwał dłonie po jego
nagiej, mokrej skórze. Drżał, poruszając ręką coraz szybciej.
Doszedł szybko
i z cichym jękiem, osuwając się na kolana. Poczuł, jak schodzi z niego
napięcie. Oparł się o zimną ścianę i doprowadzając się do ładu, powoli się uspokajał.
Siedząc tak w tym dużym, ciemnym pomieszczeniu, poczuł się nagle strasznie
samotny. Nie wiedział, co się z nim dzieje. Wstrząsnął nim szloch, gdy zdał
sobie sprawę, co właśnie zrobił.
- Jestem
żałosny…
Ukrył twarz w
dłoniach.
***
Gdy zajechali
na miejsce, gdzie mięli nagrać Save Me,
pogoda całkowicie się popsuła. Zaczęło padać, a temperatura powietrza spadła. By
nie skupiać się jednak na samych negatywach, wszyscy zaczęli zachwycać się
opustoszałą okolicą przypominającą pustynię.
- I to ma być
maj?! - krzyczał J-Hope, idąc pod wiatr.
Każdy dostał
przeciwdeszczową pelerynkę i próbował ustawić się do układu. Wykonali kilka
prób z kamerzystą, który latał wokół nich z asystentem trzymającym parasolkę.
Kookie uważał, że to bardzo zabawne.
- W sumie to
dobrze wyjdzie, zobaczcie, jak fajnie wyglądają na nagraniu te chmury -
zauważył Rap Monster, gdy oglądali niektóre fragmenty.
Dawali sobie
cenne wskazówki dotyczące układu i poprawiali niedociągnięcia. Świetnie
współpracowali. Nawet pogoda nieco się poprawiła, przez co zdecydowanie lepiej
im się tańczyło. Wszystkim dopisywały humory. Skończyli nagrywać przed
zmrokiem. Byli zachwyceni efektami.
- Piękne jest
to niebo! - Tae rozłożył ręce, wpatrując się szary błękit nad sobą. - To będzie
świetne MV.
- To prawda. -
Jungkook stał koło niego i wpatrywał się w horyzont.
Ich dziwne
zbliżenie nadal pozostawało bez komentarza. Oboje uznali, że nie poruszą tego
tematu. A przynajmniej Kookie przyjął taką strategię. Udawanie było zdecydowanie
prostsze, niż zmierzenie się z tym twarzą w twarz. Na szczęście V zdawał się myśleć
dokładnie tak samo, co pozwoliło młodszemu uznać, że sprawa jest zakończona.
Teraz był czas na to, aby cieszyć się z nowych teledysków i skupić na promocji.
Czekało ich wiele programów i kto wie, może nawet jakichś nagród?
- Musimy to
jakoś uczcić! - wydarł się Hobi i rzucił na nich z wyciągniętymi ramionami. -
Co powiecie, by wieczorem… gdzieś się urwać? - szepnął tak, by nikt ich nie
słyszał.
- Oszalałeś -
prychnął Kookie, nie biorąc go na poważnie.
- Świetny
pomysł! - Tae był wręcz zachwycony.
- Żartujecie? -
spojrzał na nich z niedowierzaniem, ale oni już byli w swoim świecie. - Wariaci
- szepnął bardziej do siebie, ale w sumie jemu także w głębi serca spodobała
się ta konspiracyjna misja.
Reszta też już
dowiedziała się o pomyśle. Na wstępie wykruszyli się Rap i Suga. Powiedzieli,
że idą razem do pokoju nagrań, bo mają wenę na nową piosenkę. Nikt nie ośmielił
się ich wyciągać na siłę. Chwile twórczości ich hyungów były dla nich święte.
Jin powiedział, że jest już za stary na takie rzeczy i że zamierza iść spać
zaraz po kolacji. Jimin na szczęście był chętny. Wychodzili więc tylko w młodym
składzie. Reszta zespołu nie próbowała ich od tego odwieźć, każdy szanował
decyzje innych, chyba że były już skrajnie idiotyczne. Ucieczki były dość
często uskuteczniane, więc nikt się zbytnio nie zaniepokoił.
Gdy znaleźli
się w dormie, rozpoczęli swoją tajną misję.
Ubrali się jak
złodzieje. Założyli sztuczne okulary, maski i czapki, na koniec zamówili swoją
zaufaną taksówkę. Wymknęli się z budynku tylnym wyjściem i pod osłoną nocy wsiedli
do auta.
- Proszę
państwa, co za emocje. Czteroosobowa grupa Bangtanów właśnie wymknęła się z
dormu! - Hobi zacierał ręce z radości.
- Dokąd
zmierzają? Czyżby jechali gdzieś w jakimś konkretnym celu? - Tae również się
udzieliło.
- Na ten adres
proszę. - Kookie podał kierowcy świstek papieru.
- Myślicie, że
ktoś nas rozpozna? - Jimin odrobinę się niepokoił. Nie chciał, by wpadli w
tarapaty, bo potem wytwórnia nie dałaby im żyć. Już nie wspominając o hyungach,
którzy się do nich nie przyłączyli.
- Musimy
przejść niezauważeni zaledwie kilka metrów. Będzie dobrze! Ostatnio nam wyszło.
- J-Hope był pełen entuzjazmu.
To już nie
pierwszy raz, gdy robili taką akcję i dokładnie wiedzieli, gdzie mają wysiąść i
jak przemknąć, by natknąć się na jak najmniejszą liczbę osób. Jedynym problemem
mogło być to, że teraz, przez szaleństwo z Fire,
kojarzyło ich zdecydowanie więcej ludzi niż wcześniej.
Samochód
zaparkował koło budynku tak blisko, jak tylko się dało. Członkowie wysiadali osobno,
by większą grupą nie zwracać na siebie uwagi. Taksówkarz pokiwał im ręką,
życząc powodzenia. Była to jedna z najbardziej zaufanych firm. Korzystali z jej
usług głównie artyści, którzy chcieli dostać się do miasta bez robienia wokół
tego szumu. Oczywiście nie była zbyt tania, jednak Bangtani robili to tylko w
bardzo ważnych i niezwykle poważnych sytuacjach.
- Karaoke
czeka!
Udało im się
przejść bez problemów. W końcu było to tylko dziesięć metrów. Gdy znaleźli się
w recepcji, szybko wykupili pokój i zamknęli się w nim, śmiejąc się i ciesząc z
sukcesu. Zdjęli swoje przebrania i rozłożyli na kanapach. Gdy ochłonęli od
nadmiaru wrażeń, zaczęli przeglądać listy z dostępnymi piosenkami.
- Ja pierwszy!
- Hobi rzucił się i wybrał piosenkę Eminema. Zakołysał się do bitu i przykładając
mikrofon do ust, zaczął rapować.
Kiwali się do
rytmu i wskakując na kanapy, machali rękami próbując powtarzać refren. Kolorowe
światła dyskotekowej kuli i jaskrawy ekran raniły ich oczy, ale nie
przeszkadzało to im w dobrej zabawie.
- Przez twe oczy
zielone, zielone, oszalałem! - Tae darł się przeraźliwie, wywołując sprężenia w
głośnikach. Jimin lał go po tyłku, by przestał. Siłą ściągnęli go na ziemię.
- To teraz coś
od Big Bang!
Cała czwórka
chwyciła mikrofony i popłynęła, szalejąc ze swoimi głosami. Leciała piosenka za
piosenką, a oni nie tracili zapału.
Nagle V
chwycił Jungkooka i przyciągnął go do siebie, by powiedzieć mu coś do ucha.
- Wybierzmy
coś wspólnie.
- A co chcesz?
- zapytał młodszy, próbując przekrzyczeć niezbyt udany rap Jimina, który
wygłupiał się z Hobim do piosenki Nicki Minaj. Chłopcy wskoczyli na stół i
zaczęli kręcić tyłkami.
- Na chybił
trafił?
Obojgu
zaświeciły się oczy. Tae wyglądał tak przystojnie w jasnej koszuli z trzema
rozpiętymi u góry guzikami, że Kookie cały wieczór nie potrafił oderwać od
niego wzroku. Przestał oddychać, gdy jego dłoń objęły ciepłe palce i położyły
na kartkach z listami piosenek.
- Jak znam
życie, trafimy na jakiś badziew - zaśmiał się młodszy, nie spuszczając wzroku z
ciemnych tęczówek. Wspólnie sunęli po tytułach, aż w końcu zatrzymali się na
jednym.
Spojrzeli
ostrożnie i oboje wybuchli śmiechem.
- To co wam
puścić? - zapytał Hobi, gdy ich utwór się skończył. W pokoju robiło się coraz
bardziej duszno.
- Ed Sheeran, Thinking out loud. - V wstał i wyciągnął
rękę do Kookiego, jakby prosił go do tańca. Maknae przyjął wyzwanie, choć policzki
zaczęły delikatnie go palić. Los zdecydowanie płatał im figla.
- Uuuu, jak
zakochani! - J-Hope padł na kanapę i zaczął ich dopingować.
V bardzo się
wczuł. Przybrał pozę skupienia, by następnie wejść z pierwszymi wersami
piosenki. Jego głęboki głos wypełnił pomieszczenie. Skierowany był prosto w
szybciej bijące serce Jungkooka, który przełknął ślinę, urzeczony jego
talentem.
Znów
nawiedziło go dziwne uczucie. Tae wcale nie hamował się w tej dziwnej aktorskiej
grze, w której go uwodził. Podszedł do niego blisko i pogłaskał po twarzy, co
wywołało przyjemny prąd. Jimin i Hobi wyli jak nienormalni, widząc w tym tylko
zabawę.
Kookie dostał
zastrzyk adrenaliny. Stwierdził, że nie będzie gorszy. Skoro V potrafił z nim
tak pogrywać, to on też nie miał zamiaru się hamować.
Gdy nadeszła
jego kolej, zaśpiewał zwrotkę oktawę wyżej, co wszyscy przyjęli okrzykami
zachwytu. Zaprezentował swoją skalę i sztukę improwizacji, wprowadzając Tae w
osłupienie i zmusił go do wycofania się, a potem przyparł go do ściany. Kończąc
swoją część pokazał mu język i wycofał się nieznacznie, czując satysfakcję z zachwyconej
miny, jaką wywołał na twarzy swojego hyunga.
Potem
zaśpiewali razem. Ich harmonia była doskonała, a głosy świetnie się zgrywały.
Zawsze lubili trochę poeksperymentować z melodią, ale tutaj zaszaleli, próbując
udowodnić, który z nich jest lepszy. Krążyli wokół siebie, lawirując trochę jak
w tańcu i nie spuszczając z siebie nawzajem wzroku. W momencie grania samej
muzyki, Tae próbował wymusić prowadzenie, a Kookie sprawnie się wymigiwał, nie
dając mu przejąć kontroli.
Przez te
cztery minuty świat się dla nich zatrzymał, a słowa piosenki dziwnie
zawstydziły. Kończąc wspólnie i cicho, zapomnieli, że nie są sami w
pomieszczeniu. Na szczęście Jimin i Hoesok byli pochłonięci jakąś rozmową, więc
odchrząknęli i odsunęli się od siebie, gratulując sobie ciekawej aranżacji
utworu.
- Myślę, że
pora się zbierać - zarządził niespodziewanie Hobi, patrząc na zegarek. -
Dochodzi piąta, lepiej nie przeginać.
Wszyscy się
zgodzili.
***
Jimin bawił
się bardzo dobrze. Coś takiego po ostatnich wydarzeniach nieco go rozluźniło. Mógł
pobyć gdzieś z dala od Yoongiego i to też go trochę zrelaksowało. Musiał
oderwać myśli i zająć się czymś innym, by nie czuć wciąż tego samego
zażenowania. Kiedy tak darł się do mikrofonu, całkiem dobrze mu to wychodziło,
ale gdy Tae zaczął śpiewać z Kookiem, a on patrzył jak ze sobą dla zabawy
flirtują, uświadomił sobie jeszcze dogłębniej, w jak bardzo beznadziejnej
sytuacji się znalazł.
Nie mógł się
oszukiwać. Już od dawna nie traktował Yoongiego jak kolegi z zespołu. Darzył go
uczuciem znacznie większym i intensywniejszym niż resztę ich paczki. Chciał z
nim spędzać każdą wolną chwilę, chciał wiedzieć o nim więcej, chciał… No właśnie.
Znacznie więcej. Wolał nawet nie myśleć o tym, co by było, gdyby to uczucie
wymknęło mu się spod kontroli.
- Wszystko
dobrze?
Spojrzał na
Hobiego, który patrzył na niego z troską.
Potrzebował pomocy.
- Chyba nie - wyszeptał,
wpatrując się we własne palce zaciśnięte na kolanach. - Chyba mam problem. Duży
problem.
Hoesok
spoważniał i gdy tylko piosenka się skończyła, zarządził powrót do dormu.
O tej godzinie
nie mieli problemów z opuszczeniem budynku. Zapłacili i wsiedli do wezwanej
wcześniej taksówki, która odwiozła ich na miejsce. Wszyscy byli dziwnie
milczący.
Jimin pluł
sobie w brodę, co mu strzeliło do tego pustego łba, żeby palnąć coś takiego
przy Hobim. Nie to, że mu nie ufał. Po prostu nikt nie powinien o tym wiedzieć.
Nikt. Najlepiej byłoby o tym zapomnieć, otworzyć sobie kilka stron z ładnymi
piosenkarkami i wmówić sobie, że któraś z nich mu się podoba. Przecież to był
absurd. Wiedział, że raper nie da mu żyć, dopóki nie powie mu prawdy. Próbował
przez drogę wymyślić jakąś sensowną wymówkę, ale w kłamaniu był jeszcze gorszy
niż w rapowaniu, więc zaczął się bać o to, co przyjaciel sobie o nim pomyśli.
Gdy znaleźli
się w mieszkaniu, każdy udał się do swojego pokoju. Jimin chciał przemknąć niezauważenie
i cicho do łóżka, ale łapska J-Hope’a zakleszczyły się na jego ramionach i
płaczącego w duchu wyciągnęły z powrotem na korytarz.
- Idziemy
gadać, ale już!
Kookie posłał
im zdziwione spojrzenie, ale ostatecznie to olał. Był zbyt przytłoczony swoim
popsutym humorem, więc po prostu poszedł spać. Chłopcy na palcach wymknęli się
do kuchni. Hobi zamknął drzwi. Zapalił jedną małą lampkę, zupełnie jak na jakimś
przesłuchaniu, a potem wskazał Jiminowi miejsce po przeciwnej stronie stołu. Pochylił
się i zaświecił mu żarówką prosto w twarz.
- Słucham.
Park był
zrozpaczony. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Spuścił głowę i wykręcał palce,
mając nadzieję, że może uda mu się zniknąć.
- Jimin, o co
chodzi? - Hoesok odstawił lampę i przysiadł się bliżej. - Wiesz, że mi możesz
wszystko powiedzieć?
Zastanowił się.
Rzeczywiście nie miał powodu, by kłamać, ale bał się reakcji na swoje słowa.
Hobi cierpliwie czekał, a on zdawał się coraz bardziej nie mieć wyboru.
- Jesteś w
stanie mi przysiąc, że nikomu nie powiesz?
- Oczywiście -
powiedział bez chwili zastanowienia.
Jimin
westchnął. Potem oparł się o stół, próbując opanować drżenie głosu.
- Chodzi o to…
że… boję się, że przeze mnie zespół się rozpadnie.
- Jak to się rozpadnie?
Chcesz odejść? - zapytał zszokowany. Nawet wstał.
- Nie! Nic z
tych rzeczy! - uspokoił go.
- Ale… Coś ci
jest? Coś się dzieje?
- Nie, nie…
Hobi bardzo
chciał go zrozumieć. Widział to i bolało go to jeszcze bardziej.
- Chodzi o… O Yoongiego…
Powiedział to
tak cicho, że dziwił się, że J-Hope usłyszał.
- Coś ci
zrobił? Mam z nim pogadać? Jak to coś chamskiego, to…
- Nie, to nie
jego wina. To moja.
- Okej… - Hobi
wyglądał na mocno zaniepokojonego. - To ja już nie przerywam. Powiedz, o co
chodzi, bo zaraz oszaleję.
Przełknął
ślinę. Już nie miał wyboru. Strasznie się bał.
- Ja… Ja chyba…
Ja do niego… Ch-chyba coś czuję. Ale nie wiem… Wiem, że to okropne, ale nic nie
mogę na to poradzić. Ja… - Bał się spojrzeć na przyjaciela. - …Nie wiem, co mam
robić… Jest naprawdę źle… Przepraszam… Boże, co ja robię…
- Czekaj,
czekaj.
Ta chwila była
dla niego koszmarem.
- W sensie… że
ty, że on, że wy… Lubisz go… W ten sposób, o którym właśnie myślę?
Hobi wyglądał,
jakby usłyszane słowa zaczęły do niego docierać. Milczenie Jimina tylko go w
tym utwierdzało.
- Och.
Jimin wywiercał
wzrokiem dziurę w stole. Zacisnął usta.
- Hym. No… to…
aha. Więc… tego… ok.
Kolejna pauza.
- Ale to nie
jest żart? Nie podpuszczasz mnie?
- Chciałbym, żeby
to był żart - pochylił się ze strachu, że Hobi ujrzy jego zaszklone oczy.
Hoesok zagryzł
wargę. Widać było, że pierwszy raz nie wie, co komuś powiedzieć. Do tego był
lekko zszokowany. Siedzieli chwilę w ciszy, którą przerwało westchnienie
rapera.
- Dobra, jeszcze
raz. Powiedz mi, jak to wygląda i spróbujemy coś razem wymyślić, okej? Muszę
tylko poznać szczegóły.
Park pomrugał
kilka razy, nie wierząc, że rozmowa przybrała takie tory. Do tego tak poważne potraktowanie
go przez przyjaciela wzruszyło go niemal do łez. Rozluźnił się trochę i już
mniej zestresowany zaczął opowiadać. Z każdym kolejnym słowem przychodziła ulga
i przeczucie, że może nie będzie wcale tak źle, jak myślał. Nie sądził, że
podzielenie się z kimś tą tajemnicą zrzuci z jego serca tak wielki kamień.
Następny rozdział
Następny rozdział
Jejciu jak mi się szkoda zrobiło Jimina, ale cieszę sie, że Hope jest takim dobrym przyjacielem i go wysłuchał i mam nadzieję, że mu pomoże. Podoba mi się, że są takie różnice między parami. I czy mi się wydaje, czy para suga-jimin jest ta bardziej... "Zdecydowana"? Wydaje mi się, że Suga czuję to samo i specjalnie podpuszcza Parka. Bosz, tyle pytań xD
OdpowiedzUsuń