wtorek, 31 marca 2020

Za kulisami 3



Jungkook okrył śpiącego przyjaciela i zasiadł do kółeczka, jakie stworzyli Bangtani po wyjściu kamerzystów. Teraz w końcu mieli czas dla siebie. Czekali na to, co Hoesok miał im do powiedzenia.
- Mam dla nas kolejne wyzwanie! I nie ma, że boli! Nikt nie ma prawa się wycofać!
Chłopaki się wyprostowali.
- Mów.
Reszta Bangtanów przyjęła na poważnie propozycję przyjaciela. Co wyjazd była wymyślana gra, której musieli się podjąć, czy im się to podobało, czy nie. Miało to na celu chociaż trochę uodpornić ich na podobnego typu pomysły często pojawiające się w programach rozrywkowych. Czasem było tak, że coś się powtarzało i dzięki temu czuli się znacznie pewniej. No a przy okazji testowało to granice ich cierpliwości i wytrzymałości.
- Więc tym razem… - Hobi zrobił dramatyczną przerwę. - Dobierzemy się w pary.
- Okej… - Jin pokiwał głową, niepokojąc się coraz bardziej.
- I… Każda z par będzie miała do odegrania scenkę. Wymyślimy je sobie sami.
- Ale… para jako… kto?
- Jako zakochani.
Rap zbladł na widok szczerzącej się szatańsko twarzy Tae, któremu w głowie już świtały niebezpieczne pomysły.

Kookie za to się zestresował. Żałował, że nie poszedł spać, tak jak Jimin. Przynajmniej część wstępna by go ominęła. Nie dziwił go wcale rodzaj wyzwania. Jeśli o nich chodziło, był to standard.
J-Hope kazał każdemu wymyślić i zapisać scenki, jakie będą musieli odgrywać. Miał też już wcześniej gotowe karteczki z kolorami. Wsypał je do pierwszego lepszego wazonu, jaki znalazł wśród dekoracji w salonie i postawił na środku stworzonego przez nich koła.
Chłopcy sięgnęli po losy i z mocno bijącymi sercami na trzy cztery je otworzyli.
Każdy kolor przypadał na jedną parę. Kookie szybko znalazł swoją czerwoną kartkę. Jin uśmiechnął się do niego słodko i puścił całusa. Hobi zaśmiał się głośno, wskazując na Rapmona trzymającego ten sam odcień błękitu.
W misce została tylko jedna nieodebrana kartka.
- Mam Jimina. - Suga uśmiechnął się jednym kącikiem ust, patrząc na słodko śpiącego, nieświadomego niczego chłopaka.
- Wygrałem! - szczycił się V, pozbawiony możliwości brania udziału w tym zadaniu. Jako jedyny miał biały papier.
Nadeszła druga tura losowania. Liderzy grup sięgnęli do miski i znów wstrzymali oddech.
Kookie przełknął ślinę. Jin rozwinął ich zadanie.
- Romantyczna kolacja.
- Uuuuu… - zawyła cała reszta i słuchała, jakie zadanie trafiło się Hobiemu i Rapowi.
- Kłótnia kochanków. - Raper zmrużył oczy, patrząc na wyszczerzonego w uśmiechu Tae, który najwyraźniej był pomysłodawcą ich scenariusza. - Nie uważacie, że te zabawy zachodzą trochę za daleko?
- Tak, uważam, że to kazirodztwo - powiedział poważnie Suga.
J-Hope podchwycił żart i spojrzał na Namjoona błyszczącymi oczętami.
- Tata?
Chwilę zajęło im dojście do siebie po nagłym ataku śmiechu.
- Jeszcze ostatnia para!
- Oświadczyny. - Yoongi pokiwał głową wyrażając akceptację. - Zamawiam rolę panny młodej. Niech Jimin się produkuje.
Biedak nie miał wyboru.
Jungkook odczuł dziwną ulgę wiedząc, że V nie będzie brał w tym udziału. Jego własna rola była nawet zabawna i był ciekawy, jak poradzi sobie reszta. Z przykrością obudził śpiącego członka zespołu z drzemki i półświadomego pomógł wyprowadzić na zewnątrz. Gdy znaleźli się na tyłach hotelu przy basenie, zagrali w papier, kamień i nożyce, decydując, kto wystąpi jako pierwszy.
Padło na śpiącą królewnę i rapera.
- A co właściwie się dzieje? - zapytał Jimin ledwo ogarniając rzeczywistość.
- Wyznajesz miłość Yoongiemu.
Park zbladł.
- Co?
Ogarnęła go panika. Nie miał bladego pojęcia, skąd to się tak nagle wzięło. Jin, który mu to powiedział, spojrzał na niego z niepokojem.
- Wszystko okej?
- Zostaw go, to przecież oświadczyny, musi być spięty! - Tae skakał wokół niech jak małpa.
- Po prostu ogarnął go zachwyt nad moją osobą. - Suga przeczesał grzywkę, ukazując swój piękny i nieskazitelny profil.
Jimin nie rozumiał, czemu wszyscy się śmieją.
- Wyzwania Jimin, gramy w wyzwania. - Jin uśmiechnął się lekko, bacznie go obserwując.
- Ach! – Był tak przerażony swoim wcześniejszym zachowaniem, że zareagował nazbyt entuzjastycznie,. - Tak! Rany, nie wiedziałem, o czym wy gadacie. - Zaśmiał się nerwowo. - To… co mamy zrobić?
- Najpierw kwiaty! Musimy znaleźć kwiaty!
Rozbiegli się w różnych kierunkach, w poszukiwaniu czegoś, co nada się na bukiet.
Jimin musiał na chwilę usiąść i spojrzeć w rozgwieżdżone niebo.
Zapowiadała się kolejna, trudna dla niego i jego nerwów noc.

***

Plaża była opustoszała. Znaleźli nawet fajne, nieoświetlone lampami miejsce wśród skałek. Wzrok przyzwyczaił im się do ciemności i światło księżyca w zupełności wystarczało, by na siebie nie powpadali. Rozsiedli się na kamieniach jak w kinie i czekali na ociekającą słodyczą scenę.
Jimin dziękował w duchu, że panuje ogólny półmrok. Ręce mu się spociły od trzymania w dłoni kwiatów, które pożyczyli z jakiegoś stołu z nabrzeżnej restauracji. Pytał sam siebie, za jakie grzechy musiał wylądować z Sugą w tej sytuacji, a do tego robić za pana młodego. No ale mus, to mus. W ich grupie nie było, że boli.
Gdy spojrzał na Yoongiego, musiał przełknąć ślinę. W białej łunie jego skóra sprawiała wrażenie porcelanowej. Kosmki włosów rozwiewał mu wiatr, a wąskie, czarne jak węgiel oczy patrzyły na niego poważnie. Kącik ust delikatnie uniósł się ku górze. Ręce miał luzacko wciśnięte w kieszenie spodni i czekał na niego.
Park żałował bardzo, że nie mogą być tu sami.
Jak to bywa z jego grą aktorską, musiał podchodzić do tematu kilka razy, aż dostatecznie się wyśmiał. Klęcząc kiwał się z bukietem na boki i zaczynał wciąż od nowa. Bangtani byli poskładani. Cieszył się, że pod tą komedią mógł ukryć to, jak naprawdę się czuje.
- Park, twój bełkot jest godny pożałowania. - Suga znakomicie się bawił.
- Chwila, zaraz się ogarnę.
Jimin odchrząknął kilka razy i próbował uspokoić.
Najgorsze było to, że gdy poważniał, wcale nie czuł, jakby udawał. Ciężko mu było się przełamać, by w końcu się na to zdobyć. Po za tym, nie wiedział zupełnie, co się mówi w takich sytuacjach.
Ostatecznie była to tylko zabawa. Nie musi się z tego nikomu tłumaczyć.
- Hyung. - Uniósł głowę i spojrzał w tęczówki przyjaciela. - Jesteśmy już ze sobą tyle czasu… Tyle ze sobą przeszliśmy… - Oblizał spierzchnięte usta. - Jesteś… najcudowniejszą osobą, jaką miałem okazję poznać.
Chłopcy skręcali się ze śmiechu i zażenowania. Hobi oczywiście wszystko dokumentował na telefonie, jak to mieli w zwyczaju. Jimin płonął ze wstydu.
- Uwielbiam w tobie wszystko. - Przyszło mu to z trudem. - Twój rap, twój uśmiech, nawet gdy wyglądasz jak ziemniak, kiedy się ślinisz podczas snu.
Grał trochę na zwłokę. Serce biło mu jak oszalałe. Bangtani za to bardzo dobrze się bawili, a Suga uśmiechał tak pięknie, że wcale mu tego nie ułatwiał.
- Więc dzisiaj mam do ciebie bardzo ważne pytanie.
Wszyscy wstrzymali oddech.
- Czy zechciałbyś… być ze mną. Czy będzie dobrze, czy źle. - Pogrzebał w kieszeni spodni i wyciągnął jeden ze swoich pierścionków, które zabrał na wyjazd. Że też musiał naprawdę to robić. Ręce mu się trzęsły. - Pozwolisz mi być u swego boku, śmiać się z tobą i płakać… - Zrobiło się dziwnie cicho. - Być do śmierci i jeszcze dłużej? - Przełknął ślinę. - W-wyjdziesz za mnie?
Udało mu się to w miarę sensownie ubrać w słowa, omijając to jedno, którego nie byłby w stanie wypowiedzieć. Miał nadzieję, że to im wystarczy do zaliczenia scenki.
Ta chwila przeciągała się w nieskończoność. Suga już się nie uśmiechał. Jeszcze chwila i nie byłby w stanie wytrzymać tego spojrzenia. Tym razem nie potrafił z niego nic wyczytać. W końcu jednak raper wyciągnął rękę i sięgnął po pierścionek. Najpierw uniósł go i obejrzał w świetle księżyca, a następnie założył na palec, przyglądając się swojej dłoni pod różnymi kątami.
Jimin poczuł, jak zatrzymuje mu się serce. Chyba nigdy wcześniej nie był nim tak zauroczony, jak w tym właśnie momencie. O mało nie westchnął, gdy z ust chłopaka padły słowa, które mogły być dla niego tylko marzeniem.
- Może być.
Rozległy się oklaski.
- To było piękne! - Jin aż wstał. Za nim reszta Bangtanów.
- Jestem pod wrażeniem! - Tae poklepał kolegę z uznaniem po ramieniu.
Jimin i Suga ukłonili się ładnie i zeszli ze sceny. Park był na skraju omdlenia z nerwów. Wiedział, że jak tak dalej pójdzie, to się wykończy. Cieszył się, że uwaga przeszła na kolejną parę, a on mógł w spokoju umierać.
- No to teraz kolej na Namjoona i J-Hope’a!
Postanowili zmienić trochę scenerię. Znaleźli się na tarasie jednego z deptaków przy plaży. Świeciło tam kilka mniejszych latarenek, ale w pobliżu nikt się nie kręcił. Noc była bardzo spokojna, a powietrze pachniało słodyczą kwiatów, które rosły prawie na każdym kroku.
Rap stał oparty o balustradę i patrzył w rozgwieżdżone niebo. Westchnął głęboko i spojrzał na stojącego obok niego Hoseoka, który obrócony był do niego bokiem, głęboko dumając.
- Słońce?
Hobi spojrzał na niego takim wzrokiem, jakby zabił mu chomika. Nagle jego twarz przybrała szalony wyraz.
- Ty draniu!
Jego krzyk był tak donośny, że wszyscy aż podskoczyli.
- Myślałem, że mnie kochasz!
Trzepnął zszokowanego Rapmona w ramię i ukrył twarz w dłoniach.
- A ty… poszedłeś do innej! - załkał.
Do Bangtanów w końcu dotarło, że to tylko gra i zaczęli się dławić ze śmiechu, widząc przerażenie, jakie maluje się na twarzy ich lidera, który nie wie, co robić.
- To nie tak jak myślisz… - próbował mu przerwać, ale Hobi kontynuował.
- A jak?!
- Czy on serio płacze? - Jin zmrużył oczy.
- J-Hope zawsze był pełen ekspresji. - Suga pokiwał głową z uznaniem.
- Łał… - V zachwycił się, gdy chłopak chwycił leżącą na ziemi zgniecioną butelkę po wodzie i cisnął w rapera.
Zabawne było to, że pomimo tego, że płakał, nie mógł przestać się uśmiechać. To było lekko przerażające.
Jimin i Kookie rozglądali się, czy aby przypadkiem ktoś ich nie widzi i jeszcze nie zechce wezwać policji.
- Ty kłamco! Koniec z nami!
Hobi odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić, ocierając mokre policzki.
- Poczekaj!
Rap chwycił go za nadgarstek i przytulił się do jego pleców, zatrzymując go w miejscu. Chłopcy wydali z siebie westchnienie pomieszane ze wzruszeniem, widząc tą iście romantyczną scenę.
- Nigdy bym cię nie zdradził. To… była… eee… agentka nieruchomości!
- Tylko on mógł coś takiego palnąć. - Yoongi pacnął się w kolano.
Śmiech Jina niósł się po całej plaży.
- A-agentka nieruchomości? - Hoesok wyzwolił się z jego uścisku i patrząc na twarz swego kochanka, na zmianę dławił się łzami i chichotem.  
 - Kupiłem nam mieszkanie. - Namjoon wciąż z poważną miną, wyciągnął przed siebie kartę do pokoju hotelowego. - Od dziś jest też twoja.
- Naprawdę?!
Hobi rozpędził się i wskoczył na lidera, który ledwo co utrzymał równowagę. Nogi chłopaka oplotły go w pasie i musiał chwycić jego pośladki, żeby mu się nie ześlizgnął.
- Kocham cię, pączusiu!
I ku zaskoczeniu wszystkich, pocałował Rapa w czubek głowy.
- Czy możemy zakończyć ten cyrk? - wydukał duszony i rozedrgany mężczyzna spomiędzy owiniętych wokół jego twarzy ramion.
Ta część Bangtanów, która nie leżała na ziemi po napadzie śmiechu pokiwała głowami na zgodę.
- Nagranie odhaczone. - Suga schował telefon. - Teraz wasza kolej. - Wskazał palcem Jungkooka i Jina.
Z racji tego, że byli już zmęczeni, wszyscy postanowili udać się z powrotem do hotelu. Usadowili się wygodnie w pokoju lidera i zamówili posiłek, by móc zorganizować romantyczną kolację. Na szczęście późna godzina nie była przeszkodą. Znaleźli świeczki w łazienkach, nakryli stół prześcieradłem i postawili kwiaty. Jedyne co im zostało, to czekać, aż przyniosą im jedzenie. Mięli bardzo dużo frajdy w organizowaniu klimatu.
Niestety nie ich maknae.
Nie wiedział, czemu się denerwuje. Zastanawiał się, czy wzrok, który na sobie czuje należy do osoby, od której nie mógł oderwać dzisiaj myśli. Czy jego wyobraźnia przypadkiem znów nie galopowała za daleko?
Dwa krzesełka i oni naprzeciw siebie. Płomień świecy delikatnie drgał w ciemnym pokoju, odbijając się w siedmiu parach oczu. Dania już leżały na stole. Był to makaron z owocami morza.
- Kto robi za kobietę? - Zapytali z ciekawości.
- To oczywiste! - oburzył się Jin. - Ja tu jestem najpiękniejszy. - Chwycił pałeczki i wskazał nimi Kookiego. - Częstuj się kochanie, zrobiłam dziś twoje ulubione danie. - Zatrzepotał rzęsami.
Maknae wiedział, że tu nie pójdzie tak łatwo. Jin już wczuł się w rolę, a do tego miał przecież naturalny talent.
- Jesteś niesamowita, skarbie. - Chwycił pierwszy kęs i zaczął jeść, trochę speszony, że muszą tak do siebie mówić. W tle towarzyszyły im zduszone śmiechy kolegów.
Jedli chwilę w napiętej ciszy.
- I? - zapytał Jin z pełną gębą makaronu.
Kookie pomrugał kilka razy i zrozumiał, że chodzi o smak.
- Ach! Pyszne! Najlepsze! - Wciągnął naraz pełne pałeczki.
Uśmiechnęli się do siebie wiedząc, że dostali najlepsze z zadań. A Jin to w ogóle był w siódmym niebie.
- No nie? Takie dobre!
- Hola, hola, proszę się bardziej postarać! - chłopcy zaczęli protestować.
Co prawda również mieli swoje porcje jedzenia, ale nie zapomnieli, po co tu są. Kookie próbował wpaść na pomysł, jak szybko i efektownie zakończyć tę scenkę.
- Musisz być zmęczony po pracy, prawda? - zapytał Jin.
- Nie tak jak ty, po przygotowaniu mi tego cudownego posiłku.
Jin chwycił się za serce wzruszony.
- To takie miłe słowa!
Kookie przełknął ostatni kęs i oblizując usta, wstał z krzesła i przysiadł na krawędzi stołu koło drugiego chłopaka. Wpadł na świetny pomysł. Bangtani czekali na ten moment. Chwycili poduszki miętosząc je w rękach, obgryzali paznokcie lub zakrywali oczy.
- To ty bardziej zasługujesz… na coś miłego.
Każdy jęknął, czując przemykający dreszcz na te wstydliwe słowa.
Kookie chwycił podbródek starszego i unosząc go delikatnie, kciukiem starł resztki sosu z wilgotnych warg. Nie myśląc długo, włożył sobie ubrudzony palec do ust, z przyjemnością go oblizując.
Wszyscy padli na ziemię poskręcani, klaskając i wyjąc na zmianę w niebogłosy.
- Ten smarkacz jest bezczelny! Widzieliście to?! - Jin wskazywał na najmłodszego oskarżycielsko. - Niewiarygodne! Jestem oburzony! - Był cały czerwony.
Jungkook śmiał się z nimi i nie wierzył, że na serio to zrobił. Ale efekt był całkiem dobry. Zastanawiało go też to, że nie miał żadnych oporów, żeby tak postąpić. Spojrzał w wesołe oczy Tae i zastanawiał się, jakie uczucie mu teraz towarzyszy.
- V jest naszym sędzią! Niech powie, która scenka wygrywa - ogłosił Hobi, gdy się uspokoili.
Chłopak zamyślił się. Nie było to dla niego łatwe.
- Widziałem dzisiaj bardzo wiele pięknych emocji i umiejętnej aktorskiej gry, aczkolwiek była jedna osoba, która mnie dziś wyjątkowo zaskoczyła.
Hobi wypiął dumnie pierś, licząc na swoją osobę. Rap pacnął go w łeb.
- Jimin. - Wskazał zszokowanego kolegę palcem. - Uważałem cię za aktorskie beztalencie, ale dzisiaj udowodniłeś, że jak chcesz, to też potrafisz. Razem z Yoongi hyungiem zwyciężacie ten pojedynek.
Nikt się nie spierał, przyznając Tae rację. Dostali oklaski uznania.
Park za to miał ochotę zapaść się pod ziemię.

***

Kookie leżał już w swoim łóżku i grał w grę na komórce. Starał się nie wsłuchiwać w szum wody za ścianą, gdzie Tae brał prysznic. Ani nie myśleć o spływających po nagim ciele kroplach. Ani o zapachu płynu do kąpieli, który pieni się w zgrabnych palcach.
Dlaczego to wszystko nie chciało opuścić jego głowy?
Otrząsnął się i skupił na czymś innym. Dzisiejszy wieczór przecież był bardzo fajny. Dużo się śmiali i znów pokazali, że potrafią się bawić. Nawet jeśli zadania były żenujące, nikt się nie wycofał. Do tego te przygody nad wodą. Jazda na dmuchanym bananie, potem ta paralotnia… To o tym powinien rozmyślać, a nie…
- Co tam porabiasz?!
V wskoczył na jego plecy, przyduszając go do łóżka i zaglądając mu przez ramię. Pomoczył jego szyję jeszcze nie wysuszonymi włosami. Dzieliły ich od siebie tylko puchate szlafroki.
No i jego próby diabli wzięli.
- Chcesz mnie zabić?
Udawał niewzruszonego, dalej grając na komórce. W końcu nie pierwszy raz tak razem leżeli. To przecież nic takiego.
- Jak to możliwe, że masz wyższy poziom niż ja?! - oburzył się V i spróbował wyrwać mu telefon, by lepiej przyjrzeć się wynikom na ekranie.
- Bo jestem lepszy. - Jungkook wyciągnął dalej ręce, aby znalazły się poza zasięgiem palców Tae. - Twoje łóżko jest tam, idź spać.
Tae jęczał i wiercił się na nim, ale ostatecznie westchnął i przyjął stan bezwładności. Teraz Kookie naprawdę poczuł jego ciężar.
- Dusisz.
- Nie chcę jeszcze spać… - wyburczał mu w ramię.
- To co chcesz?
- Pośpiewajmy.
- O tej godzinie?
- Proszę! Tylko jedną piosenkę! - złożył dłonie i zaczął go błagać.
- Nie mam ochoty znów dostawać przez ciebie opierdolu od ludzi z hotelu. Po za tym jutro mamy samolot.
- Jedno karaoke. Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę… - Usta V były coraz bliżej jego ucha. Młodszy wiedział, że tę agonię może zakończyć tylko w jeden sposób.
- Dobra, ale zejdź ze mnie.
Tae przeturlał się na bok i obdarzył go swoim najpiękniejszym uśmiechem. Kookie musiał aż wstrzymać oddech.
- Jesteś najlepszy.
- To wybieraj piosenkę - rzucił mu telefon i musiał odwrócić głowę, bo się zarumienił.
Co się z nim do cholery działo?

***

Jimin i Suga wspólnie korzystali z łazienki, myjąc razem twarze i zęby, przy okazji wesoło rozmawiając. Yoongi był już słodko śnięty, ale starał się dzisiaj wyjątkowo długo dotrzymywać mu towarzystwa.
Park dalej rozmyślał nad jedną rzeczą i w końcu nie wytrzymując, musiał poruszyć ten temat.
- Nadal go masz. - Wskazał nieśmiało na pierścionek, chcąc zabrzmieć naturalnie.
- Och, racja. Jest całkiem ładny - obejrzał go jeszcze raz i zaczął ściągać. - Już ci oddaję.
- Nie, nie, możesz go sobie zostawić! - zareagował dość szybko.
Yoongi spojrzał na niego z zaskoczeniem. Pierścionek był już prawie w połowie jego palca.
- Serio?
- Tak.
Jimin tak się zawstydził, że musiał się odwrócić. Nie wiedział, czemu to robi. Może po prostu chciał, by ten pierścionek w jakiś sposób był czymś wspólnym między nimi?
- Ale to twój ulubiony.
Zdziwiło go to, że pamiętał. I trochę zaniepokoiło.
- Tobie w nim lepiej. Po za tym, mam ich jeszcze wiele - wzruszył ramionami, by wyglądało na to, że wcale mu nie zależy.
- Park.
Jimin zamarł, słysząc taki poważny ton. Skrzyżował z nim wzrok w lustrze.
- To naprawdę były fajne oświadczyny. - Suga uśmiechnął się słodko i puścił mu oczko, pokazując, że cieszy się z prezentu.
Jimin spąsowiał i zaśmiał się nerwowo.
- Głupek.
Tylko tyle potrafił odpowiedzieć i uciekł do sypialni.
Serce znów rwało mu się na wolność. Miał ochotę ostro zakląć, co mu się raczej rzadko zdarzało. Nie chciał słyszeć, ani czuć takich rzeczy. One sprawiały, że tylko bardziej cierpiał. Te słowa przeszywały i raniły, a jednocześnie były cudowne i sprawiały mu ogromną radość. Nie wiedział, co jest gorsze, ani co powinien z tym zrobić. Bał się, że wszystko zepsuje.

***

Samolot mieli po południu, więc to był ich pierwszy poranek, kiedy nikt nie wyciągał ich z łóżek o idiotycznie wczesnej porze. Odespali szalone noce i spokojnie się spakowali, a potem wyruszyli powoli na lotnisko. Bangtani ze smutkiem żegnali Malezję wiedząc, że w Korei czeka ich ciężka praca nad comebackiem. Na odprawie prawie nikt się do siebie nie odzywał. Myślami byli już na sali treningowej lub scenie koncertowej. Nowy koncept miał być im przedstawiony wieczorem i byli ciekawi, jaką piosenką tym razem będą podbijać serca ARMYs. Wierzyli, że wytwórnia ich nie zawiedzie. Do tej pory bardzo dobrze rozplanowała ich karierę. Niestety łączyło się to z niemalże nadludzkim wysiłkiem, więc zespół był wdzięczny za sprezentowane wakacje. Teraz znowu byli gotowi na wszystko.
Lot minął im na oglądaniu filmów, spaniu i jedzeniu. Pogoda w Korei nie była tak piękna jak na malowniczych wyspach, ale chłopcy z przyjemnością zaciągnęli się znajomym zapachem powietrza i wrócili do domu z uśmiechami na twarzach. Byli podekscytowani wieczorem i zanim się rozpakowali, usiedli przy jadalnym stole, czekając, aż któryś z menagerów przyjdzie i powie im, z czym będą musieli się niedługo zmierzyć.
- Nie ściągniecie nawet butów? - zaśmiał się ich menadżer Sejin.
- Już dłużej nie wytrzymamy, proszę mówić.
Słowa RM zostały potwierdzone przez resztę chłopaków poprzez energiczne kiwanie głowami. Wszyscy tłoczyli się w malutkim pomieszczeniu, wypełniając każdy centymetr podłogi. Staff tylko westchnął. Przetrzymali ich jeszcze chwilę w niepewności, ciesząc się widokiem tak zaangażowanych artystów. W końcu jednak padły te słowa, na które wszyscy czekali.
- Wchodzimy z Fire.
Ich menadżer mógłby przysiąc, że słyszał, jak całej siódemce zatrzymują się serca.
- Naprawdę? - szepnął Jimin.
- Już? - Hobi złapał się za głowę.
Bangtani spojrzeli po sobie niedowierzając, że nastała ta chwila. W ich oczach malowała się radość i euforia, ale także strach i obawy. Czy byli na to gotowi? Zaczęli się przekrzykiwać, wyrzucając z siebie miliony pytań i zalewając nimi skonsternowanych opiekunów. Przerwali im, prosząc, by się uspokoili.
- To najlepszy czas, a ta piosenka nie może dłużej czekać. To decyzja wytwórni. - Menadżer spoważniał. - To będzie przełom. Tym comebackiem planujemy wspiąć się na same czołówki list przebojów. Wiemy, że ten utwór i przede wszystkim WY jesteście w stanie to zrobić. Oczekujemy, że będziecie ćwiczyć i starać się jeszcze bardziej niż dotychczas. Macie pokazać nam determinację jakiej jeszcze nie widzieliśmy. I przede wszystkim wiarę. Myślę, że dojrzeliście już na tyle, że możemy wyciągnąć na stół silniejsze karty.
Bangtani wyprostowali się dumnie pomimo ciężaru, jaki spadł na ich barki. Nie przypuszczali, że zostaną obdarzeni takim zaufaniem. Kiedyś nie rozumieli, dlaczego Fire zostało im odebrane i nie ujrzało światła dziennego wcześniej. Lecz z czasem zdawali sobie sprawę, że każda ich piosenka i przede wszystkim oni, muszą być na to gotowi. Świat muzyki i kariera nie były tak łatwe, jak im się początkowo wydawało i teraz ze zdecydowanie większą pokorą przyjmowali wszystkie nagany i zadania oraz bez sprzeciwu akceptowali decyzje ludzi bardziej doświadczonych. Słuchali więc, jak wytwórnia widzi ten comeback. Mówili z kim nawiązali współpracę, kto ich będzie uczył choreografii, gdzie i jak będą rozkładać godziny prób, kiedy znajdą czas na życie i ogólne plany programów, do których zostali zaproszeni.
- Zaczynamy od jutra.
Wszyscy przełknęli ślinę i pożegnali staff z wizjami dwunastogodzinnych treningów bez prawie żadnych przerw. Na szczęście bardzo kochali ten utwór i sama perspektywa wykonania go na scenie dla fanów była tego warta.
- Ale jestem podekscytowany!
- To naprawdę się dzieje!
- To będzie miazga!
- Tak długo na to czekaliśmy!
Cały zespół zebrał się w pokoju V, Jimina i J-Hope’a. Rozłożyli się na łóżkach i podłodze, przeżywając usłyszane informacje.
- Wiecie, że teraz nie ma żartów? - Namjoon spojrzał na nich poważnie. - Ta choreografia jest równie trudna, jak ta do Dope, o ile nie trudniejsza. Plany wytwórni są napięte, będziemy wykończeni. Będziemy wracać zmordowani. To będzie czyste szaleństwo.
- Wszystko, co do tej pory nas spotkało, przygotowywało nas na tę chwilę. - Yoongi nie okazał cienia strachu.
- Jesteśmy gotowi. - Tae był zdeterminowany.
- Damy radę. - Jungkook czuł ekscytację.
- Musimy. - Jin zacisnął palce na spodniach.
- Dla ARMYs - podsumował J-Hope.
Zebrali się w kręgu i utworzyli wieżę ze swoich rąk.
- Dla ARMYs - powtórzyli  i przypieczętowali to wspólnym okrzykiem. Dodało im to energii.
- Ach… Już widzę tą krew, pot i łzy… - westchnął Hobi, padając na pościel.
- Tak powinna nazywać się nasza kolejna piosenka - zaśmiał się Jin, widząc oczami wyobraźni siebie i swój taniec.
Suga przekrzywił głowę i wymienił spojrzenia z Rapmonem.
Kookie wiedział, że jakiś pomysł zaświtał im w głowach. Był dumny ze swoich hyungów. Potrafili pisać naprawdę niesamowite utwory. Czasami sypali nimi jak z rękawa, godzinami ślęcząc nad kartkami i zapełniając je w szaleńczym tempie. Nie był w stanie pojąć ich geniuszu, więc oddawał się ćwiczeniom tanecznym, by chociaż w ten sposób im dorównać. Każdy z Bangtanów miał swoją rolę w zespole i starał się wypełniać ją jak najlepiej. Był gotowy spełnić wszelkie oczekiwania.
Spojrzał na V, który myślami błądził gdzieś daleko.
- Coś cię niepokoi?
Chłopak ocknął się i spojrzał na maknae. Uśmiechnął się.
- Trochę boję się o pogodzeniu tego z dramą. Ale powinno być dobrze. Chyba.
Kookie objął go ramieniem i dodał otuchy.
- Jakby co, masz u mnie prywatne douczanki po godzinach.
V zaświeciły się oczy, co było dla chłopaka najlepszym prezentem. 
Uwierzył, że dadzą radę.

 Następny rozdział

1 komentarz:

  1. Te scenki par xDDD jeblam!
    Ewidentnie czuć nastrój BTSów, i ta postawa Sugi! Dosłownie widzę te jego zmrużone oczy i słyszę ten znudzony, grobowy głos, i panikę Jimina, i głupawkę V <3
    Świetny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń