wtorek, 24 marca 2020

Za kulisami 1


Tytuł: Za kulisami
Zespół: BTS
Gatunek: yaoi
Pary: TaexKook, YoongixJimin 
Szczególne podziękowania: Sandruś, bez Ciebie nigdy by to nie powstało :* DZIĘKUJĘ

Postawił krok w swoim pierwszym małym dormie. Zjadało go dziwne uczucie. Już od progu wiedział, że tu będzie jego miejsce. Zdjął buty i rozejrzał się z ciekawością po korytarzyku. Zdziwiło go to, że mimo naprawdę małej przestrzeni, na prawej ścianie powieszono kilka szerokich półek ciągnących się przez całą długość pomieszczenia, przez co stało się niemalże klaustrofobiczne. Nie pomagało też to, że półki aż uginały się pod ciężarem poupychanych na nich na siłę najróżniejszych rzeczy. Z kolei to, że na podłodze walało się pełno śmieci nie zaskoczyło go w ogóle. W końcu mieszkali tu sami chłopcy. Nagle, w którymś z pomieszczeń jego nowego domu nastąpił głośny wybuch śmiechu. Lekko zdenerwowany przełknął ślinę i razem ze swoją walizką przemieścił się w głąb niewielkiego mieszkanka. W jego życiu nagle zaczęło zmieniać się tyle rzeczy, że ledwo za wszystkim nadążał.
- Oho. Kogo my tu mamy?
Przywitał go jeden z chłopaków, znienacka wyskakując z pokoju pełniącego funkcję salonu. Musiał usłyszeć, jak krzątał się przy drzwiach. - Czyżby to nasz maknae?!
- Dobrze cię widzieć, hyung.
Ulżyło mu, kiedy jako pierwszą zobaczył znajomą twarz. Hobiego poznał na jednym z treningów, gdy jeszcze oboje starali się o debiut. Polubił go od razu i bardzo się cieszył, że to właśnie z nim będzie w zespole. Za nim wyłonił się wyższy chłopak, którego też kojarzył. Ukłonił się z szacunkiem, ale zaraz zaczął się dusić, gdy chude ramiona J-Hope’a objęły go, zaczynając tulić i targać za włosy.
- Rany, czy ty też uważasz, że jest przesłodki?!
- Jak go zabijesz, to nie wiem, czy dalej taki będzie.
Kookie podziękował w myślach chłopakowi, gdy dzięki niemu raper postawił go z powrotem na ziemi. Spojrzał w oczy swojemu idolowi. To dzięki niemu mógł być tu dzisiaj. Rap Monster od zawsze mu imponował i już nie mógł się doczekać, aż przyjrzy się jego pracy z bliska.
- Dobrze cię wiedzieć, mały. - Starszy puścił mu oczko, lustrując go od stóp do głów. Jungkook, nie wiedzieć czemu, od razu poczuł do niego respekt i teraz rozumiał, co menadżer chciał mu powiedzieć przez słowa „lider zespołu”. Tego raczej nie wybiera się na chybił trafił. Był ciekawy, czy przy bliższym poznaniu się dogadają.
- Fajnie, jesteśmy już w komplecie.
Zrobili miejsce, by mógł wejść do jadalni. Tutaj też było pełno półek wypełnionych rzeczami. Na samym środku stał niski stolik, na którym znajdowały się miseczki z parującymi chińskimi zupkami. Siedziało przy nim trzech kolejnych chłopaków.
- Posłuchajcie, to nasz nowy kolega Jungkook. Przyjmijcie go dobrze.
Kookie pomachał im nieśmiało, czując się dziwnie, gdy wlepiało się w niego tyle par oczu. Lider zaczął przedstawiać mu resztę zespołu.
- To jest Kim Seokjin. Nasz przystojny vocal. Hyung, który swoim uśmiechem będzie zdobywał kobiece serca.
Był to szczupły, wesoły chłopak, który akurat wciągał pałeczkami makaron i rozbryzgiwał rosół na pół stołu. Ukłonili się sobie pobieżnie, jednocześnie wymieniając rozbawione spojrzenie. Już czuł, że znajdą wspólny język. Bał się, że najstarszy członek zespołu będzie wyglądał groźnie, ale Jinowi daleko było do poważnej wizualizacji jaką miał w głowie, zanim tu przyszedł.
- Dalej mamy Min Yoongiego, znanego także jako Suga. Hiper uzdolniony raper, dzięki któremu nasze piosenki będą podbijać świat.
- Dokładnie tak jak mówi. - Pomachał mu czarnowłosy, chudziutki chłopak, który miał taki wyraz twarzy, jakby chciał go zabić i zasnąć jednocześnie. Ten paradoks wprowadził go w niemałą konsternację. Zupełnie nie wiedział, co o nim myśleć, ale ukłonił się grzecznie.
- To Park Jimin. Nasz…
- My się znamy!
Chłopak wystrzelił do niego i uścisnął. Kookie odwzajemnił to, podzielając wesołość wokalisty, mimo że widzieli się przelotnie tylko kilka razy w życiu. Miał okazję raz zobaczyć, jak tańczy i śpiewa. Bardzo mu wtedy zaimponował.
- Urodziliśmy się w tym samym miejscu! Czaicie to?!
- Tak, tak, wiem, trąbisz o tym od rana - skomentował Suga, grzebiąc w swoim talerzu i ignorując nowego gościa.
- Rzeczywiście jest przesłodki, miałeś rację hyung! - Jimin poczochrał najmłodszemu włosy.
- No ba!
- Eee… - Jungkook czuł się nieswojo, gdy nowi koledzy zaczęli go macać i dotykać różnych części jego ciała.
- Wybacz im, są trochę za bardzo podekscytowani. - Rap wyglądał, jakby jego też to bawiło. - Dajcie mu już spokój i pozwólcie się wypakować.
Odgonił natrętów i odprowadził go do małego pokoju.
- Twoje łóżko jest po lewej. Tam masz szafkę i jeszcze wolne półki w przedpokoju. Jakbyś czegoś potrzebował, mów. Powodzenia. - Klepnął go w ramię. - W końcu to pierwsza noc poza rodzinnym domem.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że naprawdę się wyprowadził. Czuł niesłychaną ekscytację. Będzie musiał potem chociaż na chwilę zadzwonić do rodziców. W końcu ledwo wypuścili go z objęć.
Pomieszczenie było trochę ciasne. Metraż całego mieszkania również nie powalał. Kookie powoli wypuścił z ust powietrze i przeczesał włosy, odrobinę się niepokojąc. Mieszkanie z sześcioma chłopami na takiej powierzchni na pewno będzie dla niego wyzwaniem. Ale powinien się cieszyć, że przygarnęła go jakakolwiek wytwórnia i fundnęła cokolwiek, by mogli rozpocząć życie, jako nowy, siedmioosobowy zespół. Właśnie, siedem osób…
Podrapał się po głowie licząc członków, których poznał i coś mu się nie zgadzało. Wzruszył jednak tylko ramionami, nie mając ochoty teraz o tym myśleć i wrócił na korytarz. Wcisnął się w kąt i otworzył walizkę, zaczynając wykładać rzeczy na wolne półki. Wszystko inne było zapchane kosmetykami, ubraniami albo dziwactwami, którym na razie nie miał czasu się przyglądać.
Usłyszał kroki i myśląc, że to znowu Rap, spojrzał w kierunku dźwięku. Zamarł.
Do przedpokoju wszedł ktoś obcy. Ktoś, kto miał na sobie tylko ręcznik opinający mu biodra. Mokra od wody skóra lśniła w nikłym świetle, co musiało oznaczać, że chłopak dopiero co wyszedł spod prysznica. Zapachniało brzoskwiniowym żelem do mycia. Kookie był schowany za jedną z półek i miał widok tylko na tors chłopaka. Już było za późno, by po prostu wstać i się przywitać, więc przez chwilę siedział cicho, nie wiedząc, co robić. Byli niecały metr od siebie.
Nie mógł oderwać wzroku od umięśnionego lekko brzucha i wcięć bioder, które kończyły się przy krawędzi miękkiego materiału. Przełknął ślinę i podniósł się powoli, chcąc przedstawić się odpowiednio, ale nie wiedział, jak zacząć. Po za tym, nie widział twarzy chłopaka, bo ten odwrócił się tyłem, grzebiąc w swoich rzeczach. Nie chciał go wystraszyć, więc powoli wychylił się zza swojego ukrycia. Chciał odchrząknąć, ale uprzedził go zamek własnej bluzy, który uderzył o metalową część mebla.
Nagły dźwięk zwrócił uwagę drugiego chłopaka, a gdy zobaczył za sobą nieznajomą twarz, podskoczył odruchowo i wpadł na jedną z szafek, która zatrzęsła się niebezpiecznie. Rzeczy zaczęły spadać z niej na podłogę, robiąc jeszcze większy hałas, a ręcznik, który zawiązany był na mokrych jeszcze biodrach, również do nich dołączył. Nie wiedzieć czemu, nagle oboje zaczęli wrzeszczeć.
I właśnie w ten oto sposób Jungkook rozpoczął swoją znajomość z Kim Taehyungiem.

Mimo tego, że minęło już trochę czasu, Kookie zawsze wspominał to z uśmiechem. Ich pierwsze piosenki, pierwsze układy, pierwsze wspólne posiłki, sprzątanie, koncerty, przeprowadzka do nowego, trochę większego dormu... Tyle fajnych rzeczy już ich spotkało i tyle udało im się osiągnąć, że momentami nie wierzył, że to dzieje się naprawdę. Odnosili sukces za sukcesem, a do tego ich przyjaźń zdawała się silniejsza z każdym minionym dniem. Nawet jeżeli się różnili i mieli różne zdania, potrafili zgrać się idealnie i świetnie się bawić. Nie ważne, czy chodziło o programy, czy prywatne życie. Nie wyobrażał sobie być w jakimkolwiek innym zespole. Tu było jego miejsce. Tu był jego świat.
Z myśli o przeszłości wyrwało go mocne trzepniecie w plecy. Jęknął i zwinął się z bólu.
- Nie śpimy! Basen czeka!
V śmiał się całym sobą. Chwycił leżący na łóżku ręcznik i zaczął uciekać przed zemstą Kookiego. Ganiali się po hotelowym korytarzu, zbiegając po ewakuacyjnych schodach. Maknae nie pamiętał, kiedy ostatnio mieli aż tyle wolnego czasu. Nigdy też w najśmielszych snach nie przypuszczał, że pojedzie do Malezji. Kiedy wybiegł na słoneczny dziedziniec, uderzyła w niego fala gorąca.
Oczywiście dalej biegał wokół nich cały zespół wizażystów i kamerzystów, bo przecież kręcili nowe DVD, ale traktował to bardziej jak wakacje niż pracę. W głębi duszy musiał przyznać, że przerwa od nadgorliwych, drących się fanów też była całkiem miła, choć trochę głupio czuł się tą myślą, zwłaszcza, że przeczcież to wszystko, co w tej chwili miał zawdzięczał ARMYs. Tym razem z zamyślenia wyrwał go menadżer, który i jemu i Tae kazał od razu natrzeć się olejkami o mocy 50 lub więcej, by ich nieskazitelnej skóry nie zniszczyło słońce. Ze zniecierpliwieniem czekali, aż wyschną od tłustego kremu i szczęśliwi już chcieli wskoczyć do wody, kiedy okazało się, że mają jeszcze „na lądzie” do odrobienia sesję zdjęciową.
- Oooo! Tam będzie fajnie!
Kookie podbiegł do wysokiego siedzenia dla ratowników i wdrapał się na górę, zajmując sobie miejsce. Umościł się i chciał wykonać do kamery serię poważno-śmiesznych min, ale wszystko się zatrzęsło, gdy V też do niego dołączył.
- Tae, złaź! - Śmiał się, gdy chłopak wspiął się do jego wysokości. - To miejsce jest za małe dla nas dwóch!
Zdjął japonka i zaczął go delikatnie okładać.
V nic sobie z tego nie zrobił i wszedł mu miedzy nogi. Chwycił go pod kolanami i przyciągnął do siebie, uśmiechając się w ten charakterystyczny sposób. Przeszyło go dziwne ciepło i już wiedział, że zaraz zacznie się ich wspólna głupawka.
Śmiali się i przepychali, dopóki fotograf nie kazał im zmienić miejsca. Dostali w łapy bańki mydlane i siedząc przy basenie na hotelowych leżakopufach dmuchali w siebie mydłem. To było nawet zabawne. Szybko się wczuli i dobrze się bawiąc, pozowali do zdjęć. V robił tak głupie miny, że Kookie nieustannie się uśmiechał. W pewnym momencie jednak zamyślił się na dłużej, bo Tae wygiął się do tyłu, ukazując ładną linię szyi.
Może to było dość zadufane myślenie, ale uważał, że wszyscy w zespole są niesamowicie pociągający. Każdy miał swój urok i każdy na swój sposób potrafił wydobyć ze swojej urody jednocześnie coś figlarnego, poważnego, drapieżnego. Tak naturalnie, jakby się z tym urodzili. Zawsze to podziwiał i starał się jak najlepiej naśladować swoich kolegów, nie ulegając ich komentarzom o tym, że przecież cały blask odbiera im właśnie on. Nie brakowało mu pewności siebie, ale nigdy nie pomyślał, że w tej kwestii osiągnął już wszystko. Dlatego zawsze się starał. Nawet teraz, choć sesja wcale nie była w takich warunkach czymś trudnym.
Z zamyślenia wyrwały go kropelki wody z mydłem, którymi V celowo chlusnął mu z patyczka.
Uwielbiał się z nim droczyć.
Potem zeszła się reszta zespołu i po kilku wspólnych zdjęciach w końcu mieli czas wolny. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było oczywiście wskoczenie do basenu.
- Cudownie… - mruknął z przyjemności i zanurzył się po szyję, kierując się w stronę centrum, gdzie znajdowała się mała wysepka. Wdrapał się na nią, rozłożył na plecach i spojrzał w błękitne niebo. Woda była chłodna i pachniała chlorem. Oczywiście szybko dołączyła do niego reszta Bangtanów i zabawa rozkręciła się na całego. Wzięli sobie wodoodporne kamerki i zaczęli się wydurniać. Nawet Sugę zmusili, by do nich dołączył! Doprawdy ten wyjazd zaczynał się magicznie. Kookie nie pamiętał, kiedy wcześniej byli aż tak żywiołowi. Po prostu rozpierała ich energia. W międzyczasie dostali też zimne drinki, co już w ogóle trafiło w jego gusta. Wakacje marzeń.
Miał też okazję popisania się własną siłą i z satysfakcją zrzucał swoich kolegów do wody, gdy rozpętała się wojna o pozostanie na wysepce, którą oczywiście rozpoczął V.
- Zlituj się! Kookie!
Tae ledwo trzymał się na nogach ze śmiechu, gdy ten wziął go za szmaty i unosząc bez problemu, jak mąż pannę młodą, wrzucił do basenu. Śmiał się z Jina, który spokojnie pływał sobie dookoła, trzymając się piankowej deski i poważnego Rapa, który kontemplował sobie w cieniu. Oboje wyglądali jak małżeństwo, które pilnuje swoich dzieci.
Do tego momentu śledziły ich kamery, ale później staff również zrobił sobie wolne i każdy udał się w swoją stronę.
Nagle ich menadżer zawołał Tae do siebie i uciął sobie z nim dość długą pogawędkę.
Kookie pozbawiony kompana, obserwował ich ukradkiem, zastanawiając się, o co może chodzić. Oboje wyglądali na poważnych. Reszta bawiła się dalej, ale on czekał zaniepokojony, czatując przy krawędzi basenu, nurkując sobie od czasu do czasu.
W końcu rozmowa się zakończyła, a V podreptał w ich kierunku. W ogóle się nie uśmiechał.
- Muszę wam coś powiedzieć.
Bangtani słysząc tak poważne oświadczenie, podpłynęli do przyjaciela.
- Co jest?
- No mówże, o co chodzi, bo aż mnie żołądek rozbolał! - poskarżył się Hobi.
V potrzymał ich jeszcze chwilę w napięciu.
- Menadżer mnie wezwał bo… - zrobił pauzę, podczas której nabrał powietrza w płuca i w końcu się uśmiechnął. - Dostałem propozycję zagrania w dramie! Mam jedną z prawie głównych ról!
Wszystkim opadły szczęki.
- O rany, to super!
- Gratulacje!
- Brawo!
Kookie uśmiechnął się szeroko na widok szczęśliwej twarzy przyjaciela. Wiedział, że to było jedno z jego marzeń. Nawet Jin, który też przecież chciał kiedyś spróbować swoich sił w tej branży, bez cienia zazdrości cieszył się z całą resztą. Od razu zalali go gradem pytań o rodzaj serialu i rolę, jaką ma odgrywać.
- Historyczna. Podobno trochę komedii, trochę dramatu. Jeszcze nie widziałem scenariusza, ale Sejin hyung mówił, że moja postać jest żołnierzem na królewskim dworze.
- Łooooo.
Bangtani wydawali odgłosy zachwytu po prawie każdym słowie, a Tae z przyjemnością udzielał im wszystkich informacji.
- Uda ci się to pogodzić z  naszymi promocjami? - zapytał Rap, jako jedyny trzeźwo myślący.
- Menadżer mówi, że pokombinuje tak z grafikiem, że da radę.
- To będzie ciężka praca, wiesz o tym?
- Tak - powiedział i uśmiechnął się. - Ale też świetna zabawa.
Kookie był pełen podziwu. Już i tak mieli dużo na głowie, a ich kariera dopiero się rozkręcała. Zastanawiał się, czy to rzeczywiście się na nich nie odbije. Z drugiej strony wiele zespołów miało w swoich szeregach aktorów, więc czemu i im miałoby się nie udać?
- Do jutra muszę dać odpowiedź.
- Mega! No chyba się nie zawahasz? To twoja szansa!
- Tak, wiem, ale najpierw muszę zapoznać się z moim bohaterem. - Entuzjazm Tae zastąpił lekki niepokój. - Po za tym, to pierwszy raz, gdy miałbym kogoś zagrać. Z profesjonalnymi aktorami. Trochę to stresujące.
- Nie gadaj głupot!
- Pokochają cię!
- Oczywiście, że tak!
Kookie wiele razy doświadczał na własnej skórze tego, jak dobrym aktorem był V. Nie był w stanie zliczyć, ile razy Tae to wykorzystywał, wkręcając ich wszystkich na te swoje niewinne oczka. Wiedział, że to musi się udać.
- A wiecie, co jest najlepsze na tego typu rozterki? - zapytał Jin, gdy zaczęli się za bardzo emocjonować, przytłaczając tym trochę Tae. - Pełny brzuch! Idziemy jeść!
Dzięki tej decyzji napięcie zostało rozładowane i wszyscy udali się na obiad.

***
           
- O rany… Co za dzień…
            Kookie padł na łóżko i przytulił się do miękkiej puchowej poduszki, która pachniała świeżością. Był już wieczór i każdy szykował się do spania. Po ciepłej kąpieli i wtarciu w siebie miliona kremów, zrobiło mu się przyjemnie i poczuł się senny. Otworzył jedno oko i spojrzał na V, który od paru godzin siedząc przy biurku w ich wspólnym pokoju, przewracał kolejne kartki scenariusza. Był bardzo ciekawy, jakiego typu będzie to historia i czy rzeczywiście zobaczy swojego przyjaciela na ekranie telewizora. Jak będzie wyglądał? Jak zagra? Co będzie tam robił?
- I co? Co sądzisz?
Tae ledwo oderwał się od teksu i spojrzał rozmarzonym wzrokiem na Kooka.
- To rola dla mnie. Ewidentnie dla mnie. Jest świetna.
Uśmiechnął się szeroko na widok tych błyszczących oczu.
- Biorę ją - oznajmił bez ogródek.
- Jeszcze nie doczytałeś do końca - zaśmiał się Kookie.
- Nie ważne, muszę ją mieć.
- A jak dalej jest scena, gdzie jesteś nagi? Albo się z kimś całujesz? To co?
- Nie ważne, biorę.
Jungkook podniósł się nagle, trochę zaskoczony tym wyznaniem.
- Serio? - pomachał brwiami.
- No co? - V zaśmiał się, widząc jego chochlikową minę. - O co ci chodzi?
Wzruszył ramionami.
- No nie wiem… Że niby od tak mógłbyś kogoś pocałować?
Nie wątpił w zdolności aktorskie przyjaciela, ale co do tej kwestii nie był przekonany. Pomijał już całą burzę z ARMYs i to, co mieli zawarte w kontraktach z wytwórnią. Po prostu spekulował z ciekawości.
- Myślę, że tak - powiedział Tae po chwili zastanowienia. - Jakim bym był aktorem, gdybym nie potrafił?
- Nie wierzę.
- Naprawdę!
- Każdego, każdego?
- Mógłbym nawet ciebie, teraz, tutaj. - Pokazał mu język.
Te niespodziewane słowa powisiały trochę w powietrzu, zanim chłopak pojął ich sens.
Jungkook zrobił minę niedowiarka, o mało nie wybuchając śmiechem.
Oczy Tae zabłyszczały wesoło, a białe zęby przygryzły miękką wargę. Coś dziwnego tliło się w jego tęczówkach. Z tajemniczym wyrazem twarzy odwrócił się z powrotem do scenariusza i czytał dalej. Kookie poczuł się… dziwnie. W jednej chwili zwątpił, nie wiedząc w końcu, co to miał być za rodzaj żartu i czy w ogóle był to żart. Nie mógł się powstrzymać, żeby sobie tego nie wyobrazić. Ta wizja go pochłonęła. Półświadomie zjechał wzrokiem do ust siedzącego do niego bokiem chłopaka i zamyślił się na dłużej. Nie potrafił określić uczucia, które dziwnie przemieszczało się po żołądku i prześlizgnęło po klatce piersiowej. Starał się jednak zachować luzacki ton, wierząc, że dalej się wygłupiają. Przecież już trochę się znają, chyba potrafił to rozróżniać? Jakaś dziwna siła nie pozwoliła mu opuścić tematu.
- Nie zrobiłbyś tego.
V wrócił do niego wzrokiem niemało zaskoczony. Kookie uśmiechnął się kątem ust i mrużąc oczy rzucił wyzwanie przyjacielowi, przekonany, że go zniszczył.
Niestety jego słowa podziałały kompletnie inaczej niż miały, zupełnie jak płachta na byka. Nie było to trudne do przewidzenia i Jungkook nie wiedział, dlaczego je wypowiedział. Taehyung uniósł brwi i parsknął śmiechem. Przez chwilę się zastanawiał, a potem niespodziewanie wstał. Najpierw pokręcił się po pokoju, sprawiając wrażenie kogoś, kto musi sobie coś głęboko przemyśleć. Drażnił się z nim. Kookie obserwował go z rozbawieniem i coraz bardziej się denerwował. Nie miał pojęcia dlaczego. Czemu uczepili się akurat tej rzeczy? Okej, często się wygłupiali lub rzucali sobie nawet mocne podteksty, ale teraz… Teraz pojawiły się emocje, których nie potrafił poskromić. Zupełnie jakby niechcący zaraz mieli przekroczyć granicę. To wzmogło się, gdy V usiadł koło niego na łóżku zdecydowanie bliżej niż powinien. Wstrzymał oddech.
- A jeśli to zrobię?
Kookie zaśmiał się nerwowo.
- Żartujesz? Nie ma opcji! - Przycisnął swoją dłoń do jego roześmianej twarzy i próbował odepchnąć.
- Po prostu się boisz, przyznaj.
Jungkook zmrużył oczy i dźgnął go w pierś palcem. Po takim oskarżeniu nie dał sobie nawet sekundy, by się nad tym zastanowić.
- Dobra cwaniaku. Czekam. - Założył ręce na piersi.
Zapadła między nimi cisza.
Tae przez chwilę się jeszcze uspokajał, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jakie wyzwanie sobie rzucili. Uśmiech zniknął z jego twarzy. To zmieniło cały klimat rozmowy.
Kookie zamarł. Nie mógł się ruszyć. Nie był w stanie nic zrobić, o niczym pomyśleć. W jednej chwili zupełnie się wyłączył. Patrzył w oczy Tae, które nagle spoważniały, które były coraz bliżej jego własnych.
Chłopak zbliżał swoją twarz powoli. Czuł jego oddech na skórze i słyszał swoje serce, które z każdą sekundą biło coraz szybciej. Jego własny język przejechał po wargach, które były już centymetry od tych drugich. Wydawały się miękkie i ciepłe.
Czy zaraz naprawdę przekona się, jak smakują?
Kookie aż podskoczył, gdy Tae jednak w końcu prychnął śmiechem i zwiesił głowę, trzęsąc się w konwulsjach.
- No jasne. - Również się zaśmiał, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jaki jest spięty. Nadal nie wiedział, co się z nim dzieje. Powinien się domyślić, że Tae się z niego naigrywa.
- Czekałem, kiedy w końcu dasz mi w twarz.
Ich oczy znów się zetknęły i zapadła cisza.
No tak, powinien był, prawda?
Więc, czemu tego nie zrobił?
Zamilkli.
Ta krótka chwila zmieniła wszystko, na czym opierała się ich relacja. Tylko kilka sekund. Zdał sobie sprawę, że chyba był po prostu… ciekawy.
W czasie kiedy w jego głowie po tej burzy myśli zajaśniało to jedno słowo, które pochłonęło całkowicie jego uwagę, Tae położył mu dłoń na szyi. Zupełnie jakby czytał mu w myślach.
Gorący prąd przeszył jego ciało, a dreszcz przemknął przyjemnie, pozbawiając go tchu. Ciepło drugich warg odebrało mu zdrowy rozsądek.
Był całowany. I nie było to cmoknięcie babci na dobranoc. Pierwszy raz doświadczał tego tak intensywnie, tak niesamowicie. Nie powinni tego robić, zdecydowanie nie powinni. Nie wiedział, dlaczego się na to godzi, ale nie miało to teraz znaczenia. To było spontaniczne. Czuł, jak lekko wilgotne usta składają pocałunki i ocierają się o jego własne, zupełnie jakby badały miękkość tych drugich. Pieściły, zachęcając do wzajemności.
Kookie w końcu odzyskał czucie i instynktownie, nieśmiało oddał pocałunek. Włosy Taehyunga łaskotały go w czoło, a nos zahaczał o jego, muskając go delikatnie. Zacisnął palce na swoich spodniach, gdy zaczęli łapać wspólny rytm. Poczuł mrowienie w udach i ścisk w żołądku. Ich oddechy przyspieszyły i zaczęli robić to coraz żarliwiej.
Kookie nie był w stanie się temu oprzeć. To go wciągało, zatracał się w tej pieszczocie, a palce przeczesujące jego włosy i kciuk przejeżdżający po żuchwie odbierały zmysły. Palec znalazł się przy jego dolnej wardze i odchylił ją lekko zachęcając do otwarcia szerzej ust. Gorąco przeszyło jego klatkę piersiową. Coś jeszcze się w nim broniło, ale nie długo. Fala podniecenia sprawiła, że chciał więcej. Zdecydowanie więcej niż tylko pogłębienie pocałunku.
Zanim jednak zetknęli swe języki, rozległ się dźwięk otwierających się szybko drzwi. Ktoś wbiegł do pokoju, krzycząc i śmiejąc się jednocześnie.
Tae oderwał się od niego jak oparzony, lądując prawie na przeciwległej ścianie. Spanikowani chłopacy ze zgrozą wymienili spojrzenia, ale uspokoił ich harmider, jaki zapanował w pokoju, gdy Hobi i Jimin zaczęli tarzać się na jednym z łóżek i dziko łaskotać, nie rejestrując, w czym im właśnie przerwali.
- Zeżarł mi moje lokalne przekąski!
- Helpeu, helpeu! - J-Hope darł się jak zarzynane zwierzę.
Intruzi najwyraźniej nic nie zauważyli, więc obaj szybko podjęli zabawę, by zatuszować to, jacy są zdenerwowani. Kookiemu tak spociły się dłonie, że ledwo mógł przytrzymać wyrywającego się rapera. Kątem oka dostrzegł, że Tae też drży choć po roześmianej twarzy nie było już nic widać.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, co właściwie zrobili.

Następny rozdział

1 komentarz:

  1. BOSZ, Kocie! Zrobiło mi się gorąco od samego opisu pocałunku! Czemu im przerwali, czemuuuuuuu?! Buhu! Mam nadzieję, że z moim Suga też będą takie ładne opisy huehuehue

    OdpowiedzUsuń