Zespół: BTS
Gatunek: yaoi
Pary: TaexKook, YoongixJimin
Szczególne podziękowania: Sandruś, bez Ciebie nigdy by to nie powstało :* DZIĘKUJĘ
Szczególne podziękowania: Sandruś, bez Ciebie nigdy by to nie powstało :* DZIĘKUJĘ
Postawił krok w swoim pierwszym małym
dormie. Zjadało go dziwne uczucie. Już od progu wiedział, że tu będzie jego
miejsce. Zdjął buty i rozejrzał się z ciekawością po korytarzyku. Zdziwiło go
to, że mimo naprawdę małej przestrzeni, na prawej ścianie powieszono kilka
szerokich półek ciągnących się przez całą długość pomieszczenia, przez co stało
się niemalże klaustrofobiczne. Nie pomagało też to, że półki aż uginały się pod
ciężarem poupychanych na nich na siłę najróżniejszych rzeczy. Z kolei to, że na
podłodze walało się pełno śmieci nie zaskoczyło go w ogóle. W końcu mieszkali
tu sami chłopcy. Nagle, w którymś z pomieszczeń jego nowego domu nastąpił
głośny wybuch śmiechu. Lekko zdenerwowany przełknął ślinę i razem ze swoją
walizką przemieścił się w głąb niewielkiego mieszkanka. W jego życiu nagle zaczęło
zmieniać się tyle rzeczy, że ledwo za wszystkim nadążał.
- Oho. Kogo my tu mamy?
Przywitał go jeden z chłopaków, znienacka
wyskakując z pokoju pełniącego funkcję salonu. Musiał usłyszeć, jak krzątał się
przy drzwiach. - Czyżby to nasz maknae?!
- Dobrze cię widzieć, hyung.
Ulżyło mu, kiedy jako pierwszą zobaczył
znajomą twarz. Hobiego poznał na jednym z treningów, gdy jeszcze oboje starali
się o debiut. Polubił go od razu i bardzo się cieszył, że to właśnie z nim
będzie w zespole. Za nim wyłonił się wyższy chłopak, którego też kojarzył.
Ukłonił się z szacunkiem, ale zaraz zaczął się dusić, gdy chude ramiona J-Hope’a
objęły go, zaczynając tulić i targać za włosy.
- Rany, czy ty też uważasz, że jest
przesłodki?!
- Jak go zabijesz, to nie wiem, czy dalej
taki będzie.
Kookie podziękował w myślach chłopakowi, gdy
dzięki niemu raper postawił go z powrotem na ziemi. Spojrzał w oczy swojemu
idolowi. To dzięki niemu mógł być tu dzisiaj. Rap Monster od zawsze mu
imponował i już nie mógł się doczekać, aż przyjrzy się jego pracy z bliska.
- Dobrze cię wiedzieć, mały. - Starszy
puścił mu oczko, lustrując go od stóp do głów. Jungkook, nie wiedzieć czemu, od
razu poczuł do niego respekt i teraz rozumiał, co menadżer chciał mu powiedzieć
przez słowa „lider zespołu”. Tego raczej nie wybiera się na chybił trafił. Był
ciekawy, czy przy bliższym poznaniu się dogadają.
- Fajnie, jesteśmy już w komplecie.
Zrobili miejsce, by mógł wejść do jadalni.
Tutaj też było pełno półek wypełnionych rzeczami. Na samym środku stał niski
stolik, na którym znajdowały się miseczki z parującymi chińskimi zupkami.
Siedziało przy nim trzech kolejnych chłopaków.
- Posłuchajcie, to nasz nowy kolega
Jungkook. Przyjmijcie go dobrze.
Kookie pomachał im nieśmiało, czując się
dziwnie, gdy wlepiało się w niego tyle par oczu. Lider zaczął przedstawiać mu
resztę zespołu.
- To jest Kim Seokjin. Nasz przystojny
vocal. Hyung, który swoim uśmiechem będzie zdobywał kobiece serca.
Był to szczupły, wesoły chłopak, który akurat
wciągał pałeczkami makaron i rozbryzgiwał rosół na pół stołu. Ukłonili się sobie
pobieżnie, jednocześnie wymieniając rozbawione spojrzenie. Już czuł, że znajdą
wspólny język. Bał się, że najstarszy członek zespołu będzie wyglądał groźnie,
ale Jinowi daleko było do poważnej wizualizacji jaką miał w głowie, zanim tu
przyszedł.
- Dalej mamy Min Yoongiego, znanego także jako
Suga. Hiper uzdolniony raper, dzięki któremu nasze piosenki będą podbijać
świat.
- Dokładnie tak jak mówi. - Pomachał mu
czarnowłosy, chudziutki chłopak, który miał taki wyraz twarzy, jakby chciał go
zabić i zasnąć jednocześnie. Ten paradoks wprowadził go w niemałą konsternację.
Zupełnie nie wiedział, co o nim myśleć, ale ukłonił się grzecznie.
- To Park Jimin. Nasz…
- My się znamy!
Chłopak wystrzelił do niego i uścisnął.
Kookie odwzajemnił to, podzielając wesołość wokalisty, mimo że widzieli się
przelotnie tylko kilka razy w życiu. Miał okazję raz zobaczyć, jak tańczy i
śpiewa. Bardzo mu wtedy zaimponował.
- Urodziliśmy się w tym samym miejscu!
Czaicie to?!
- Tak, tak, wiem, trąbisz o tym od rana - skomentował
Suga, grzebiąc w swoim talerzu i ignorując nowego gościa.
- Rzeczywiście jest przesłodki, miałeś rację
hyung! - Jimin poczochrał najmłodszemu włosy.
- No ba!
- Eee… - Jungkook czuł się nieswojo, gdy
nowi koledzy zaczęli go macać i dotykać różnych części jego ciała.
- Wybacz im, są trochę za bardzo
podekscytowani. - Rap wyglądał, jakby jego też to bawiło. - Dajcie mu już
spokój i pozwólcie się wypakować.
Odgonił natrętów i odprowadził go do małego
pokoju.
- Twoje łóżko jest po lewej. Tam masz szafkę
i jeszcze wolne półki w przedpokoju. Jakbyś czegoś potrzebował, mów.
Powodzenia. - Klepnął go w ramię. - W końcu to pierwsza noc poza rodzinnym
domem.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że naprawdę
się wyprowadził. Czuł niesłychaną ekscytację. Będzie musiał potem chociaż na
chwilę zadzwonić do rodziców. W końcu ledwo wypuścili go z objęć.
Pomieszczenie było trochę ciasne. Metraż całego
mieszkania również nie powalał. Kookie powoli wypuścił z ust powietrze i
przeczesał włosy, odrobinę się niepokojąc. Mieszkanie z sześcioma chłopami na
takiej powierzchni na pewno będzie dla niego wyzwaniem. Ale powinien się
cieszyć, że przygarnęła go jakakolwiek wytwórnia i fundnęła cokolwiek, by mogli
rozpocząć życie, jako nowy, siedmioosobowy zespół. Właśnie, siedem osób…
Podrapał się po głowie licząc członków,
których poznał i coś mu się nie zgadzało. Wzruszył jednak tylko ramionami, nie
mając ochoty teraz o tym myśleć i wrócił na korytarz. Wcisnął się w kąt i
otworzył walizkę, zaczynając wykładać rzeczy na wolne półki. Wszystko inne było
zapchane kosmetykami, ubraniami albo dziwactwami, którym na razie nie miał
czasu się przyglądać.
Usłyszał kroki i myśląc, że to znowu Rap,
spojrzał w kierunku dźwięku. Zamarł.
Do przedpokoju wszedł ktoś obcy. Ktoś, kto
miał na sobie tylko ręcznik opinający mu biodra. Mokra od wody skóra lśniła w
nikłym świetle, co musiało oznaczać, że chłopak dopiero co wyszedł spod
prysznica. Zapachniało brzoskwiniowym żelem do mycia. Kookie był schowany za
jedną z półek i miał widok tylko na tors chłopaka. Już było za późno, by po
prostu wstać i się przywitać, więc przez chwilę siedział cicho, nie wiedząc, co
robić. Byli niecały metr od siebie.
Nie mógł oderwać wzroku od umięśnionego
lekko brzucha i wcięć bioder, które kończyły się przy krawędzi miękkiego
materiału. Przełknął ślinę i podniósł się powoli, chcąc przedstawić się
odpowiednio, ale nie wiedział, jak zacząć. Po za tym, nie widział twarzy
chłopaka, bo ten odwrócił się tyłem, grzebiąc w swoich rzeczach. Nie chciał go
wystraszyć, więc powoli wychylił się zza swojego ukrycia. Chciał odchrząknąć,
ale uprzedził go zamek własnej bluzy, który uderzył o metalową część mebla.
Nagły dźwięk zwrócił uwagę drugiego chłopaka,
a gdy zobaczył za sobą nieznajomą twarz, podskoczył odruchowo i wpadł na jedną
z szafek, która zatrzęsła się niebezpiecznie. Rzeczy zaczęły spadać z niej na
podłogę, robiąc jeszcze większy hałas, a ręcznik, który zawiązany był na
mokrych jeszcze biodrach, również do nich dołączył. Nie wiedzieć czemu, nagle
oboje zaczęli wrzeszczeć.
I właśnie w ten oto sposób Jungkook
rozpoczął swoją znajomość z Kim Taehyungiem.
Mimo tego, że
minęło już trochę czasu, Kookie zawsze wspominał to z uśmiechem. Ich pierwsze
piosenki, pierwsze układy, pierwsze wspólne posiłki, sprzątanie, koncerty,
przeprowadzka do nowego, trochę większego dormu... Tyle fajnych rzeczy już ich spotkało
i tyle udało im się osiągnąć, że momentami nie wierzył, że to dzieje się
naprawdę. Odnosili sukces za sukcesem, a do tego ich przyjaźń zdawała się
silniejsza z każdym minionym dniem. Nawet jeżeli się różnili i mieli różne
zdania, potrafili zgrać się idealnie i świetnie się bawić. Nie ważne, czy
chodziło o programy, czy prywatne życie. Nie wyobrażał sobie być w jakimkolwiek
innym zespole. Tu było jego miejsce. Tu był jego świat.
Z myśli o
przeszłości wyrwało go mocne trzepniecie w plecy. Jęknął i zwinął się z bólu.
- Nie śpimy!
Basen czeka!
V śmiał się
całym sobą. Chwycił leżący na łóżku ręcznik i zaczął uciekać przed zemstą
Kookiego. Ganiali się po hotelowym korytarzu, zbiegając po ewakuacyjnych
schodach. Maknae nie pamiętał, kiedy ostatnio mieli aż tyle wolnego czasu.
Nigdy też w najśmielszych snach nie przypuszczał, że pojedzie do Malezji. Kiedy
wybiegł na słoneczny dziedziniec, uderzyła w niego fala gorąca.
Oczywiście
dalej biegał wokół nich cały zespół wizażystów i kamerzystów, bo przecież
kręcili nowe DVD, ale traktował to bardziej jak wakacje niż pracę. W głębi
duszy musiał przyznać, że przerwa od nadgorliwych, drących się fanów też była
całkiem miła, choć trochę głupio czuł się tą myślą, zwłaszcza, że przeczcież to
wszystko, co w tej chwili miał zawdzięczał ARMYs. Tym razem z zamyślenia wyrwał
go menadżer, który i jemu i Tae kazał od razu natrzeć się olejkami o mocy 50
lub więcej, by ich nieskazitelnej skóry nie zniszczyło słońce. Ze
zniecierpliwieniem czekali, aż wyschną od tłustego kremu i szczęśliwi już
chcieli wskoczyć do wody, kiedy okazało się, że mają jeszcze „na lądzie” do
odrobienia sesję zdjęciową.
- Oooo! Tam
będzie fajnie!
Kookie podbiegł
do wysokiego siedzenia dla ratowników i wdrapał się na górę, zajmując sobie
miejsce. Umościł się i chciał wykonać do kamery serię poważno-śmiesznych min,
ale wszystko się zatrzęsło, gdy V też do niego dołączył.
- Tae, złaź! -
Śmiał się, gdy chłopak wspiął się do jego wysokości. - To miejsce jest za małe
dla nas dwóch!
Zdjął japonka
i zaczął go delikatnie okładać.
V nic sobie z
tego nie zrobił i wszedł mu miedzy nogi. Chwycił go pod kolanami i przyciągnął do
siebie, uśmiechając się w ten charakterystyczny sposób. Przeszyło go dziwne
ciepło i już wiedział, że zaraz zacznie się ich wspólna głupawka.
Śmiali się i
przepychali, dopóki fotograf nie kazał im zmienić miejsca. Dostali w łapy bańki
mydlane i siedząc przy basenie na hotelowych leżakopufach dmuchali w siebie
mydłem. To było nawet zabawne. Szybko się wczuli i dobrze się bawiąc, pozowali
do zdjęć. V robił tak głupie miny, że Kookie nieustannie się uśmiechał. W
pewnym momencie jednak zamyślił się na dłużej, bo Tae wygiął się do tyłu,
ukazując ładną linię szyi.
Może to było
dość zadufane myślenie, ale uważał, że wszyscy w zespole są niesamowicie
pociągający. Każdy miał swój urok i każdy na swój sposób potrafił wydobyć ze
swojej urody jednocześnie coś figlarnego, poważnego, drapieżnego. Tak
naturalnie, jakby się z tym urodzili. Zawsze to podziwiał i starał się jak
najlepiej naśladować swoich kolegów, nie ulegając ich komentarzom o tym, że
przecież cały blask odbiera im właśnie on. Nie brakowało mu pewności siebie,
ale nigdy nie pomyślał, że w tej kwestii osiągnął już wszystko. Dlatego zawsze
się starał. Nawet teraz, choć sesja wcale nie była w takich warunkach czymś trudnym.
Z zamyślenia
wyrwały go kropelki wody z mydłem, którymi V celowo chlusnął mu z patyczka.
Uwielbiał się
z nim droczyć.
Potem zeszła
się reszta zespołu i po kilku wspólnych zdjęciach w końcu mieli czas wolny. Pierwszą
rzeczą, jaką zrobił, było oczywiście wskoczenie do basenu.
- Cudownie… - mruknął
z przyjemności i zanurzył się po szyję, kierując się w stronę centrum, gdzie
znajdowała się mała wysepka. Wdrapał się na nią, rozłożył na plecach i spojrzał
w błękitne niebo. Woda była chłodna i pachniała chlorem. Oczywiście szybko
dołączyła do niego reszta Bangtanów i zabawa rozkręciła się na całego. Wzięli
sobie wodoodporne kamerki i zaczęli się wydurniać. Nawet Sugę zmusili, by do
nich dołączył! Doprawdy ten wyjazd zaczynał się magicznie. Kookie nie pamiętał,
kiedy wcześniej byli aż tak żywiołowi. Po prostu rozpierała ich energia. W
międzyczasie dostali też zimne drinki, co już w ogóle trafiło w jego gusta.
Wakacje marzeń.
Miał też
okazję popisania się własną siłą i z satysfakcją zrzucał swoich kolegów do
wody, gdy rozpętała się wojna o pozostanie na wysepce, którą oczywiście
rozpoczął V.
- Zlituj się!
Kookie!
Tae ledwo
trzymał się na nogach ze śmiechu, gdy ten wziął go za szmaty i unosząc bez
problemu, jak mąż pannę młodą, wrzucił do basenu. Śmiał się z Jina, który
spokojnie pływał sobie dookoła, trzymając się piankowej deski i poważnego Rapa,
który kontemplował sobie w cieniu. Oboje wyglądali jak małżeństwo, które
pilnuje swoich dzieci.
Do tego
momentu śledziły ich kamery, ale później staff również zrobił sobie wolne i
każdy udał się w swoją stronę.
Nagle ich
menadżer zawołał Tae do siebie i uciął sobie z nim dość długą pogawędkę.
Kookie pozbawiony
kompana, obserwował ich ukradkiem, zastanawiając się, o co może chodzić. Oboje
wyglądali na poważnych. Reszta bawiła się dalej, ale on czekał zaniepokojony,
czatując przy krawędzi basenu, nurkując sobie od czasu do czasu.
W końcu
rozmowa się zakończyła, a V podreptał w ich kierunku. W ogóle się nie
uśmiechał.
- Muszę wam
coś powiedzieć.
Bangtani
słysząc tak poważne oświadczenie, podpłynęli do przyjaciela.
- Co jest?
- No mówże, o
co chodzi, bo aż mnie żołądek rozbolał! - poskarżył się Hobi.
V potrzymał
ich jeszcze chwilę w napięciu.
- Menadżer
mnie wezwał bo… - zrobił pauzę, podczas której nabrał powietrza w płuca i w
końcu się uśmiechnął. - Dostałem propozycję zagrania w dramie! Mam jedną z
prawie głównych ról!
Wszystkim opadły
szczęki.
- O rany, to
super!
- Gratulacje!
- Brawo!
Kookie uśmiechnął
się szeroko na widok szczęśliwej twarzy przyjaciela. Wiedział, że to było jedno
z jego marzeń. Nawet Jin, który też przecież chciał kiedyś spróbować swoich sił
w tej branży, bez cienia zazdrości cieszył się z całą resztą. Od razu zalali go
gradem pytań o rodzaj serialu i rolę, jaką ma odgrywać.
- Historyczna.
Podobno trochę komedii, trochę dramatu. Jeszcze nie widziałem scenariusza, ale Sejin
hyung mówił, że moja postać jest żołnierzem na królewskim dworze.
- Łooooo.
Bangtani
wydawali odgłosy zachwytu po prawie każdym słowie, a Tae z przyjemnością
udzielał im wszystkich informacji.
- Uda ci się
to pogodzić z naszymi promocjami? - zapytał
Rap, jako jedyny trzeźwo myślący.
- Menadżer
mówi, że pokombinuje tak z grafikiem, że da radę.
- To będzie
ciężka praca, wiesz o tym?
- Tak - powiedział
i uśmiechnął się. - Ale też świetna zabawa.
Kookie był
pełen podziwu. Już i tak mieli dużo na głowie, a ich kariera dopiero się
rozkręcała. Zastanawiał się, czy to rzeczywiście się na nich nie odbije. Z
drugiej strony wiele zespołów miało w swoich szeregach aktorów, więc czemu i im
miałoby się nie udać?
- Do jutra
muszę dać odpowiedź.
- Mega! No
chyba się nie zawahasz? To twoja szansa!
- Tak, wiem, ale
najpierw muszę zapoznać się z moim bohaterem. - Entuzjazm Tae zastąpił lekki
niepokój. - Po za tym, to pierwszy raz, gdy miałbym kogoś zagrać. Z
profesjonalnymi aktorami. Trochę to stresujące.
- Nie gadaj
głupot!
- Pokochają
cię!
- Oczywiście,
że tak!
Kookie wiele
razy doświadczał na własnej skórze tego, jak dobrym aktorem był V. Nie był w
stanie zliczyć, ile razy Tae to wykorzystywał, wkręcając ich wszystkich na te
swoje niewinne oczka. Wiedział, że to musi się udać.
- A wiecie, co
jest najlepsze na tego typu rozterki? - zapytał Jin, gdy zaczęli się za bardzo
emocjonować, przytłaczając tym trochę Tae. - Pełny brzuch! Idziemy jeść!
Dzięki tej
decyzji napięcie zostało rozładowane i wszyscy udali się na obiad.
***
- O rany… Co za
dzień…
Kookie
padł na łóżko i przytulił się do miękkiej puchowej poduszki, która pachniała
świeżością. Był już wieczór i każdy szykował się do spania. Po ciepłej kąpieli
i wtarciu w siebie miliona kremów, zrobiło mu się przyjemnie i poczuł się senny.
Otworzył jedno oko i spojrzał na V, który od paru godzin siedząc przy biurku w
ich wspólnym pokoju, przewracał kolejne kartki scenariusza. Był bardzo ciekawy,
jakiego typu będzie to historia i czy rzeczywiście zobaczy swojego przyjaciela
na ekranie telewizora. Jak będzie wyglądał? Jak zagra? Co będzie tam robił?
- I co? Co
sądzisz?
Tae ledwo
oderwał się od teksu i spojrzał rozmarzonym wzrokiem na Kooka.
- To rola dla
mnie. Ewidentnie dla mnie. Jest świetna.
Uśmiechnął się
szeroko na widok tych błyszczących oczu.
- Biorę ją - oznajmił
bez ogródek.
- Jeszcze nie
doczytałeś do końca - zaśmiał się Kookie.
- Nie ważne,
muszę ją mieć.
- A jak dalej
jest scena, gdzie jesteś nagi? Albo się z kimś całujesz? To co?
- Nie ważne,
biorę.
Jungkook
podniósł się nagle, trochę zaskoczony tym wyznaniem.
- Serio? - pomachał
brwiami.
- No co? - V
zaśmiał się, widząc jego chochlikową minę. - O co ci chodzi?
Wzruszył
ramionami.
- No nie wiem…
Że niby od tak mógłbyś kogoś pocałować?
Nie wątpił w
zdolności aktorskie przyjaciela, ale co do tej kwestii nie był przekonany.
Pomijał już całą burzę z ARMYs i to, co mieli zawarte w kontraktach z
wytwórnią. Po prostu spekulował z ciekawości.
- Myślę, że
tak - powiedział Tae po chwili zastanowienia. - Jakim bym był aktorem, gdybym
nie potrafił?
- Nie wierzę.
- Naprawdę!
- Każdego,
każdego?
- Mógłbym
nawet ciebie, teraz, tutaj. - Pokazał mu język.
Te
niespodziewane słowa powisiały trochę w powietrzu, zanim chłopak pojął ich
sens.
Jungkook
zrobił minę niedowiarka, o mało nie wybuchając śmiechem.
Oczy Tae
zabłyszczały wesoło, a białe zęby przygryzły miękką wargę. Coś dziwnego tliło
się w jego tęczówkach. Z tajemniczym wyrazem twarzy odwrócił się z powrotem do
scenariusza i czytał dalej. Kookie poczuł się… dziwnie. W jednej chwili
zwątpił, nie wiedząc w końcu, co to miał być za rodzaj żartu i czy w ogóle był
to żart. Nie mógł się powstrzymać, żeby sobie tego nie wyobrazić. Ta wizja go
pochłonęła. Półświadomie zjechał wzrokiem do ust siedzącego do niego bokiem
chłopaka i zamyślił się na dłużej. Nie potrafił określić uczucia, które dziwnie
przemieszczało się po żołądku i prześlizgnęło po klatce piersiowej. Starał się
jednak zachować luzacki ton, wierząc, że dalej się wygłupiają. Przecież już
trochę się znają, chyba potrafił to rozróżniać? Jakaś dziwna siła nie pozwoliła
mu opuścić tematu.
- Nie
zrobiłbyś tego.
V wrócił do
niego wzrokiem niemało zaskoczony. Kookie uśmiechnął się kątem ust i mrużąc
oczy rzucił wyzwanie przyjacielowi, przekonany, że go zniszczył.
Niestety jego
słowa podziałały kompletnie inaczej niż miały, zupełnie jak płachta na byka.
Nie było to trudne do przewidzenia i Jungkook nie wiedział, dlaczego je
wypowiedział. Taehyung uniósł brwi i parsknął śmiechem. Przez chwilę się
zastanawiał, a potem niespodziewanie wstał. Najpierw pokręcił się po pokoju,
sprawiając wrażenie kogoś, kto musi sobie coś głęboko przemyśleć. Drażnił się z
nim. Kookie obserwował go z rozbawieniem i coraz bardziej się denerwował. Nie miał
pojęcia dlaczego. Czemu uczepili się akurat tej rzeczy? Okej, często się wygłupiali
lub rzucali sobie nawet mocne podteksty, ale teraz… Teraz pojawiły się emocje,
których nie potrafił poskromić. Zupełnie jakby niechcący zaraz mieli
przekroczyć granicę. To wzmogło się, gdy V usiadł koło niego na łóżku
zdecydowanie bliżej niż powinien. Wstrzymał oddech.
- A jeśli to zrobię?
Kookie zaśmiał
się nerwowo.
- Żartujesz?
Nie ma opcji! - Przycisnął swoją dłoń do jego roześmianej twarzy i próbował
odepchnąć.
- Po prostu
się boisz, przyznaj.
Jungkook
zmrużył oczy i dźgnął go w pierś palcem. Po takim oskarżeniu nie dał sobie
nawet sekundy, by się nad tym zastanowić.
- Dobra
cwaniaku. Czekam. - Założył ręce na piersi.
Zapadła między
nimi cisza.
Tae przez
chwilę się jeszcze uspokajał, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jakie wyzwanie
sobie rzucili. Uśmiech zniknął z jego twarzy. To zmieniło cały klimat rozmowy.
Kookie zamarł.
Nie mógł się ruszyć. Nie był w stanie nic zrobić, o niczym pomyśleć. W jednej
chwili zupełnie się wyłączył. Patrzył w oczy Tae, które nagle spoważniały,
które były coraz bliżej jego własnych.
Chłopak
zbliżał swoją twarz powoli. Czuł jego oddech na skórze i słyszał swoje serce,
które z każdą sekundą biło coraz szybciej. Jego własny język przejechał po
wargach, które były już centymetry od tych drugich. Wydawały się miękkie i
ciepłe.
Czy zaraz
naprawdę przekona się, jak smakują?
Kookie aż
podskoczył, gdy Tae jednak w końcu prychnął śmiechem i zwiesił głowę, trzęsąc
się w konwulsjach.
- No jasne. -
Również się zaśmiał, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jaki jest spięty. Nadal
nie wiedział, co się z nim dzieje. Powinien się domyślić, że Tae się z niego
naigrywa.
- Czekałem,
kiedy w końcu dasz mi w twarz.
Ich oczy znów
się zetknęły i zapadła cisza.
No tak,
powinien był, prawda?
Więc, czemu
tego nie zrobił?
Zamilkli.
Ta krótka
chwila zmieniła wszystko, na czym opierała się ich relacja. Tylko kilka sekund.
Zdał sobie sprawę, że chyba był po prostu… ciekawy.
W czasie kiedy
w jego głowie po tej burzy myśli zajaśniało to jedno słowo, które pochłonęło
całkowicie jego uwagę, Tae położył mu dłoń na szyi. Zupełnie jakby czytał mu w
myślach.
Gorący prąd
przeszył jego ciało, a dreszcz przemknął przyjemnie, pozbawiając go tchu.
Ciepło drugich warg odebrało mu zdrowy rozsądek.
Był całowany.
I nie było to cmoknięcie babci na dobranoc. Pierwszy raz doświadczał tego tak
intensywnie, tak niesamowicie. Nie powinni tego robić, zdecydowanie nie
powinni. Nie wiedział, dlaczego się na to godzi, ale nie miało to teraz
znaczenia. To było spontaniczne. Czuł, jak lekko wilgotne usta składają
pocałunki i ocierają się o jego własne, zupełnie jakby badały miękkość tych
drugich. Pieściły, zachęcając do wzajemności.
Kookie w końcu
odzyskał czucie i instynktownie, nieśmiało oddał pocałunek. Włosy Taehyunga
łaskotały go w czoło, a nos zahaczał o jego, muskając go delikatnie. Zacisnął
palce na swoich spodniach, gdy zaczęli łapać wspólny rytm. Poczuł mrowienie w
udach i ścisk w żołądku. Ich oddechy przyspieszyły i zaczęli robić to coraz
żarliwiej.
Kookie nie był
w stanie się temu oprzeć. To go wciągało, zatracał się w tej pieszczocie, a
palce przeczesujące jego włosy i kciuk przejeżdżający po żuchwie odbierały
zmysły. Palec znalazł się przy jego dolnej wardze i odchylił ją lekko
zachęcając do otwarcia szerzej ust. Gorąco przeszyło jego klatkę piersiową. Coś
jeszcze się w nim broniło, ale nie długo. Fala podniecenia sprawiła, że chciał
więcej. Zdecydowanie więcej niż tylko pogłębienie pocałunku.
Zanim jednak
zetknęli swe języki, rozległ się dźwięk otwierających się szybko drzwi. Ktoś
wbiegł do pokoju, krzycząc i śmiejąc się jednocześnie.
Tae oderwał
się od niego jak oparzony, lądując prawie na przeciwległej ścianie. Spanikowani
chłopacy ze zgrozą wymienili spojrzenia, ale uspokoił ich harmider, jaki
zapanował w pokoju, gdy Hobi i Jimin zaczęli tarzać się na jednym z łóżek i
dziko łaskotać, nie rejestrując, w czym im właśnie przerwali.
- Zeżarł mi
moje lokalne przekąski!
- Helpeu, helpeu!
- J-Hope darł się jak zarzynane zwierzę.
Intruzi
najwyraźniej nic nie zauważyli, więc obaj szybko podjęli zabawę, by zatuszować
to, jacy są zdenerwowani. Kookiemu tak spociły się dłonie, że ledwo mógł
przytrzymać wyrywającego się rapera. Kątem oka dostrzegł, że Tae też drży choć
po roześmianej twarzy nie było już nic widać.
BOSZ, Kocie! Zrobiło mi się gorąco od samego opisu pocałunku! Czemu im przerwali, czemuuuuuuu?! Buhu! Mam nadzieję, że z moim Suga też będą takie ładne opisy huehuehue
OdpowiedzUsuń