sobota, 28 marca 2020

Za kulisami 2



Jimin biegał cały wczorajszy dzień jak uchachane dzieciątko, smakując każdy promień słońca, macając egzotyczne rośliny i brodząc nogami w krystalicznej wodzie. Rozpierała go energia i szczęście. Cieszył się, że może tu być z przyjaciółmi. To było piękniejsze niż sen. Po tym wszystkim ledwo mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok, aż w końcu znudzony wstał. Suga, z którym był w pokoju smacznie spał, więc nie śmiał go budzić. Wiedział, że wtedy zginąłby marnie. Zaczął więc pisać do J-Hope’a smsy w nadziei, że uda im się jeszcze dzisiaj coś spsocić. Jak zwykle mógł na niego liczyć. Dosłownie kilka minut później już biegali po korytarzach, nawzajem się uciszając i tarzając ze śmiechu. Nie było rzeczy, która go nie bawiła. Ostatecznie wylądowali w pokoju Kookiego i V i tak jakoś wyszło, że zostali u nich aż do świtu, śpiąc na fotelach.
Obudziło go pacnięcie w łepetynę i hałas suszarki. Wlókł się jak zombie, kiedy ocierając się o ściany, błądził w poszukiwaniu swojego pokoju. Dodatkowo zaczął panikować, bo zapomniał zapamiętać numer i gdyby nie spotkał przypadkowo Rapmona, z pewnością zgubiłby się w labiryncie korytarzy. Dziękując mu po stokroć i kuląc się pod ciężarem jego karcącego spojrzenia, wszedł do sypialni. Odetchnął i pierwsze co zrobił, to otworzył drzwi łazienki.
Stanął twarzą twarz z aniołem.
- Co? - zapytał Suga zachrypniętym głosem.
- Jak ty to robisz? - Pokręcił głową z niedowierzaniem. - Spałeś całą noc, jesteś bardziej niewyspany niż ja, a i tak wyglądasz… wyglądasz… - Machał przed nim rękami, próbując opisać tę perfekcję. Wydał z siebie tylko serię dziwnych dźwięków.
- Nie rozumiem, co do mnie mówisz.
Jimin cieszył się, że jest ktoś, kto wymagał więcej uwagi niż on sam. Wtedy przynajmniej miał motywację, by się ogarnąć, więc strzelając sobie moralnego liścia, zaczął zajmować się swoim kolegą z zespołu. Wepchnął go pod prysznic, rzeczowo instruując, co powinien zrobić po kolei, gdzie ciepła woda i te sprawy. Uszykował im ciuchy, które wrzucił bokiem do łazienki, w której aż zaparowało od gorąca. W międzyczasie, gdy blondyn wyszedł, sam się umył, a później chwytając suszarkę ruszył mu znów z pomocą. Usadowił go między swoimi nogami na łóżku i zabrał się do pracy. Chłopak dalej przysypiał.
Przeczesując palcami włosy Sugi, zastanawiał się nad ich miękkością. Były jedwabiste pomimo tego, że naprawdę często je farbował. Nie potrafił określić, jaki dokładnie teraz kolor był na jego głowie. Był taki… buro rdzawy. Nie wiedział, jak go nazwać, ale i tak mu się podobał. Włosy hyunga pachniały szamponem i czymś, co Jimin nazywał jego oryginalnym zapachem. Uważał, żeby nie poparzyć skóry ciepłym powietrzem i przyjrzał się idealnej linii szczęki oraz szyi chłopaka.
Przełknął ślinę i skupił na pracy.
Długo jednak nie musiał tego robić, bo do pokoju zawitali wizażyści i zaczęli ich malować. Dzisiaj mieli jechać do zoo, więc znów robili ich na bogów, mających niedługo stanąć przed kamerami. Ukradkiem obserwował Sugę, który otwierał tylko pół oka. To sprawiło, że zachciało mu się śmiać. Uważał, że to urocze.

***

Zebrali się przed hotelem i wsiedli do podstawionego busa. Dzień nie był tak słoneczny jak ten wczorajszy i dziękowali za to w duchu. Jimin nie chciał zostać zwęglonym skwarkiem. Zajął sobie miejsce koło Hobiego, by wspólnie śmieszkować. Przez większość drogi się wygłupiali, akompaniował im V, który śpiewał jakieś durne piosenki przez mikrofon, rozbawiając pasażerów. Ogłosił również, że przyjął rolę do dramy, co zostało gromko oklaskane. Duma rozpierała Bangtanów, którzy cieszyli się, że zobaczą przyjaciela w telewizji. Nie potrafił jednak skupić się na opowiadaniu scenariusza, bo był ciekawy, jakie zwierzęta będzie miał okazję zobaczyć. Jimin spojrzał na Yoongiego i parsknął śmiechem, coś sobie wizualizując.
- Co cię tak bawi? - zapytał J-Hope, nachylając się konspiracyjnie.
- Do jakiego zwierzęcia przypasowałbyś Yoongiego?
- Leniwca?
Zaczęli się chichrać.
- Susła?
Jimin trzepnął się w kolano i zaczął dusić ze śmiechu.
- Pandy?
To ich poskładało.
- Nie za wesoło wam? - zapytał raper grobowym tonem, zupełnie jakby słyszał z tyłu auta każde ich słowo.
- A teraz… bazyliszek - szepnął złowrogo Hobi.
- Czy oni się przypadkiem nie dławią? - zapytał Rap, z niepokojem zerkając na kolegów.
Byli już prawie na terenie zoo. Gdy dojechali na miejsce, okazało się, że z racji tego, iż rezerwat jest bardzo duży, zmieniają środek transportu na kolejkę. Wokół rosło mnóstwo egzotycznej roślinności. Powietrze było parne i gorące, przez co pocili się niemiłosiernie. Zewsząd dochodziły do nich odgłosy dzikich ptaków. Hoseok potrafił świetnie je naśladować, co cały czas bawiło resztę zespołu.
Przy kolejce zrobili im krótką sesję zdjęciową. Jimin w tym stroju czuł się trochę jak na szkolnej wycieczce. Wszyscy w białych koszulach i krótkich, granatowych spodenkach. W ogóle jak na nich był to bardzo grzeczny ubiór i nie do końca wiedział, czy się w nim dobrze czuje, ale potem spojrzał na Yoongiego i pomyślał, że warto było. Do tego berecik dodawał mu plus milion do cukru.
Po zostaniu obfotografoawanym z każej strony, podbiegł zająć pierwszy wagonik z Sugą, ale uprzedził go Tae. Nie byłoby to niczym dziwnym, gdyby nie to, że zwykle siadał koło Jungkooka, więc obrócił się i spojrzał na najmłodszego. Chłopak jednak zdawał się cieszyć otaczającym go środowiskiem i pstrykał mnóstwo zdjęć. Park porzucił zatem swoje bezpodstawne niepokoje i po prostu usiadł za nimi. Jadąc umilali sobie czas odśpiewywaniem własnych piosenek, przekręcając na wesoło słowa. Staff też wydawał się szczęśliwy. Wszyscy cieszyli się delikatnym wiaterkiem.
Zaczęli mijać pierwsze klatki ze zwierzętami. Postój zrobili sobie jednak dopiero przy słoniach. Kiedy się zatrzymali, Jimin podbiegł do barierki i z zachwytem spojrzał na olbrzymie zwierzęta. Dla wszystkich była to nowość, więc pokazywali je sobie palcami. Wygłaszali głośno najdrobniejsze nawet spostrzeżenia. Nagle jeden ze słoni zawył i Jin jako jedyny odskoczył od ogrodzenia z przerażeniem. Reszta skomentowała to śmiechem.
- Jak mogliście się nie przestraszyć?! - zapytał najstarszy.
- Rany, jak ty byś sobie poradził w dżungli?
- On i surwiwal? Nie ma szans.
- Dzięki chłopaki. Dziękuję, że tak we mnie wierzycie. - Jin był oburzony, ale zaraz potem znowu podskoczył, gdy powietrze przeszył ryk zwierzęcia.
- Jeszcze wam kiedyś pokażę! - krzyczał, próbując zachować powagę.
Jimin szczerzył się, słuchając przekomarzania kolegów, ale zaraz musieli ruszać dalej, więc znów wsiedli do kolejki.
Później czekały ich fajniejsze atrakcje. Mogli nakarmić małe zwierzaki, a nawet je pogłaskać. Dostali w ręce wielkiego węża. Rap i Jin chwycili go oboje i zawiesili sobie na ramionach.
- A tego to się nie boi? - J-Hope zrobił oczy jak spodki.
- Odważni.
- Jak przystało na rodziców.
- Ale mają… węża…
Wszyscy umilkli, gdy zostali skarceni poważnym wzrokiem lidera.
Gdy przyszła kolej na Hobiego, ten zaczął się drzeć się jak panna w opresji.
- Cofam to o Jinie. To Hoesok umarłby pierwszy w buszu.
Jimin musiał przytrzymać się ramienia Sugi, tak bardzo się śmiał.
- Idziemy następni?
Park nadzwyczaj szybko się ogarnął i pokiwał entuzjastycznie głową. Raper uśmiechnął się widząc jego błyszczące oczka. Podeszli do tresera, który podał im zwierzę.
- O rany!
Waż, pomijając to, że trochę ważył, był bardzo miękki w dotyku i ciepły. Faktura jego skóry była niezwykle gładka i Jimin był nią zachwycony. Głaskał gada i niechcący przejeżdżając ręką po łuskach, dotknął dłoni Yoongiego. Zabrał ją jak oparzony, modląc się, by na jego policzkach nie wykwitły rumieńce. Był wdzięczny za makijaż i liczył, że będzie on jego ratunkiem. Oczywiście było to za krótkie i zbyt przypadkowe muśnięcie, by w ogóle brać to za coś niestosownego, ale nie dla niego.
Nie mógł uwierzyć, że skóra chłopaka była taka jedwabista.
Pokręcił głową i skupił na zdjęciach.

***

Wracali już busem do hotelu. Mimo, że dzień nie był intensywny, przez duszną pogodę byli wykończeni i marzyli tylko o odpoczynku.
Jimin rozpływał się na fotelu, opierając głowę o ramię Yoongiego.
- Co ci się najbardziej podobało? - zaczął od niechcenia, próbując nie zasnąć. Po nieprzespanej nocy zaczęły już dawać o sobie znać pierwsze oznaki zmęczenia.
- Hymmm. - Suga się zamyślił, odrywając się od telefonu. - Chyba sowy.
- Sowy? - parsknął. - Czemu?
Jimin nigdy by na to nie wpadł. Może dlatego tak bardzo lubił go pytać. Ich myślenie było całkowicie inaczej ukierunkowane i fascynowało go to.
- Bo ja wiem… Były takie… Dostojne. A tobie?
„Ty”
Wyrzucił te słowo z myśli i palnął pierwsze, co mu przyszło do głowy.
- Kapibara.
Suga rzadko wybuchał śmiechem, ale tym razem nie mógł się powstrzymać.
- No co? Była zabawna! Wyglądała jak wielki chomik!
Uwielbiał go rozśmieszać. Nie pojmował, jak ta przystojna twarz w jednej chwili z poważnej i groźnej robiła się pogodna i słodka.
W ogóle zauważył, że Yoongi ma kilka charakterystycznych wyrazów twarzy, które pojawiały się w zależności od jego humoru i poziomu zmęczenia. Weszło mu już w nawyk sprawdzanie, który stan obecnie widzi. Było to dość przydatne zwłaszcza, że tylko on potrafił rozpoznać, kiedy do Sugi lepiej nie podchodzić.
Zaczęło zmierzchać i wszystkim burczało w brzuchu na samą myśl o kolacji. Dodatkowo na wieczór hotel podobno przyszykował im jakieś atrakcje, więc oprócz głodu czuli również podekscytowanie. Gdy trafili do pokoi szybko się przebrali i poszli na ucztę.
Posiłek zorganizowany był na zewnątrz, przy okrągłych wiklinowych stołach ustawionych wokół sceny, na której kilka osób tańczyło, zabawiając hotelowych gości. Dobrze się bawili, jedząc i oglądając spektakl, nawet jeśli nie rozumieli ani słowa. Z jednym wyjątkiem oczywiście.
- Szukają ochotników do tańca - powiedział Rap, zajadając się królewskimi krewetkami. - Ktoś się wybiera?
Jak na zawołanie poderwali się Hobi i V. Nikogo to nie zaskoczyło. Zostali nagrodzeni gromkimi oklaskami i zaczęli powtarzać układ, jaki mieli dla nich przygotowany tancerze.
- Co za pajace.
Jimin zamiast z kolegów na scenie śmiał się z Sugi, który praktycznie płakał z rozbawienia. Chłopcy kręcili się w kółko wymachując rękami i posyłając publiczności swoje najlepsze uśmiechy. Po prostu się wydurniali.
Nie tylko to miało być rozrywką na ten wieczór. Był też konkurs strzelania z tykwy, w którym Kookie brał udział. Oczywiście jak na ich najbardziej utalentowanego członka zespołu przystało, wykonał zadanie perfekcyjnie. Jimin nie był w stanie powiedzieć, jak on to robi. Ostatecznie wszyscy wylądowali na scenie, biorąc udział w kolejnej zabawie, która polegała na unikaniu drewnianych podłużnych kijów, przemykających im między stopami. Nawet Yoongi, który nie przepadał za tego typu rozrywkami, chętnie brał udział. Park z przyjemnością oglądał tył jego pleców, gdy wspólnie podskakiwali.
Po tańcach w końcu zakończyli filmowanie i mogli oddać się przyjemniejszej rzeczy.
- Zdrowie!
Cała siódemka wzniosła do góry różnokolorowe drinki.
- Za ostatnie sukcesy!
- Za pyszne jedzenie!
- Za kapibary!
Park dźgnął Sugę w miejsce pod żebrami, a potem musiał mocno trzymać swojego drinka, bo Hobi zaczął ganiać się wokół stołu z Tae.
Kątem oka dostrzegł, że Kookie siedzi jakiś markotny. Uśmiechał się co prawda, ale jakoś tak… inaczej? Zastanowił się nad tym chwilę i dopiero teraz uświadomił sobie, że tak naprawdę ich maknae nie za wiele dziś mówił. Pił słodki napój nie wiedząc, czy sobie to wmawia, czy rzeczywiście tak jest. W sumie nie zawsze przecież musieli tryskać energią. Coś mu jednak nie pasowało, ale nie wiedział co. Miał jednak znacznie ciekawszy obiekt do obserwowania, więc szybko porzucił te myśli.
Siedzieli jeszcze jakiś czas, dopóki ich staff nie zaczął się zbierać. Jimin odstawił mokrą od kropel chłodu szklankę i westchnął, patrząc na opróżnione drinki przyjaciół oraz kilka przymkniętych par oczu, które należały do Hobiego, Sugi i Jina.
- Trzeba im będzie pomóc - powiedział ciężko Rap.
- Ej, ej. Ja sobie poradzę słoneczko. - Jin puścił mu krzywe perskie oko, co tylko utwierdziło lidera w przekonaniu, że jednak nie.
- A ten to śpi! - Tae pacnął Yoongiego, który ani drgnął.
- Ja się nim zajmę.
Jimin rzucił się jako pierwszy, by nikt go nie ubiegł. Kucnął przed chłopakiem, a koledzy wepchali mu go na plecy, jak w rasowych, romantycznych dramach. Wziął go na barana, czując ciężar konsekwencji swojej decyzji. Dźwignął się na nogi i powoli ruszył w stronę hotelu. Jina wystarczyło wziąć pod ramię, co zrobił Namjoon, wysłuchując cierpliwie całego monologu ich rozochoconego po alkoholu modela. Targanie J-Hope’a z kolei przypadło w udziale Kookiemu i V, którzy ze wszystkich sił usiłowali iść prosto. Cała trójka śmiała się tak bardzo, że co chwilę musieli przystawać i podpierać się krzaków.
Park zostawił ich w tyle, czując jak policzki bolą go od uśmiechu.
Wakacje. Prawdziwe wakacje.
Żałował, że nie może być tu z rodziną. Już tak dawno się nie widzieli. Spojrzał w gwiazdy, myśląc o nich chwilę, ale zaraz potem zadrżał, gdy ciepły oddech owiał mu szyję. Przyspieszył kroku.
Wjechał windą na swoje piętro i ledwo wyciągając kartę magnetyczną z tylnych kieszeni spodni, wszedł do ich pokoju. Plecy prawie łamały mu się w pół.
Ostatkiem sił chciał zrzucić rapera na łóżko, ale ten uczepił się jego szyi. Usiadł więc i przekręcając się, próbował go z siebie zrzucić, jednak ciężar ciała Sugi sprawił, że przewrócili się razem i leżeli teraz obok siebie. Jimin zamarł.
Zapominając, jak się oddycha, popatrzył na śpiącą twarz, która znajdowała się kilka centymetrów od jego własnej. Dłonie obejmowały jego ramiona i nie chciały puścić. Wydawało się, że noga zarzucona na jego biodro również szybko się nie cofnie.
Nigdy nie byli tak blisko siebie, gdy nie kręcił się nikt w pobliżu. Czuł dokładnie zapach Yoongiego. Pomieszanie jaśminu z owocową nutą, której nie potrafił rozpoznać. Jego ulubione. I coś ostrego, co go rozgrzewało i hipnotyzowało. Oblizał usta i przymknął oczy licząc do dziesięciu, ale nic to nie pomogło. Nie mogąc się opanować przysunął nos i trącił delikatnie skórę drugiego policzka.
Suga mruknął coś niezrozumiale i wiercąc się, wtulił twarz w zagłębie jego szyi. Jimin nie wiedział, co ma zrobić z rękami. Co ma w ogóle ze sobą zrobić. Na dodatek dalej leżeli w ciuchach. Nie był w stanie jednak wykonać żadnego ruchu. Bał się go budzić i jednocześnie tego nie chciał. Wiedział, że wtedy się od niego odsunie. Nie wierzył, że tak bezkarnie wykorzystuje tę sytuację. Przełknął ślinę i powoli również go objął, próbując opanować drżenie dłoni. To było jednocześnie zbyt piękne i zbyt przerażające.
Wcześniej chciało mu się spać, teraz już wcale.

***


Jungkook myślał, że oszaleje. Po ostatnim wieczorze, który zrobił z jego mózgu papkę, cudem cokolwiek ogarniał. Kiedy wczoraj Jimin i Hobi nie raczyli opuścić ich pokoju, użył ich jako wymówki, żeby prędzej położyć się spać. Nad ranem to samo. Leżał w łóżku tak długo, aż nie przyszli do nich wizażyści. Dopiero potem się umył, unikając Tae, jak tylko się dało. Niestety chyba niepotrzebnie, bo chłopak zdawał się zachowywać normalnie. Z jednej strony się cieszył, że nadal rozmawiają, a z drugiej nie rozumiał. Chciał to wyjaśnić, ale nawet nie wiedział, jak zacząć. Już pomijając to, że pąsowiał jak burak na samo wspomnienie.
Naprawdę to zrobili.
Na dodatek nie samo to, że jego usta dotykały ust Tae go najbardziej szokował, ale to, że… nie było to wcale nieprzyjemne.
Analizowanie tego zdarzenia pomagało mu zachować jako taką trzeźwość umysłu. Owszem, rozważał kiedyś takie możliwości doznaniowe, ale nigdy nie przyszłoby mu do głowy, żeby ich próbować. I to jeszcze z przyjacielem z zespołu! W ogóle nie pojmował, jak Tae mógł otępić go aż do takiego stopnia. Czy robił to już wcześniej? Zaczął się wkurzać sam na siebie za takie przemyślenia. To wszystko wcale nie powinno go interesować.
Oddał się więc twórczej pasji fotografowania otoczenia i starał zachowywać naturalnie. Po za tym, nie było nawet możliwości przeprowadzenia prywatnej rozmowy. Kilka razy ich wzrok się zetknął, ale obaj zaraz spoglądali w inną stronę. Żartowali, śmiali się, ale w trochę inny sposób niż zwykle. Wieczorem, gdy jedli kolację, Kookiego naszły gorsze myśli. Zaczął się bać, że to, co się stało między nimi, wszystko zmieni. Do tej pory cała ich siódemka była świetnie zgraną paczką, wręcz jednością. Bez tajemnic. Nie chciał, żeby to przepadło, nie wyobrażał sobie tego.
Musieli porozmawiać. Przecież nie mogą udawać, że wszystko jest w porządku.
Czekał na ten moment, stresując się niemal tak bardzo, jak przed ich debiutem.
Po tym, jak odprowadzili Hobiego, w końcu zostali sami. Przez chwilę rozmawiali jeszcze o czymś mało istotnym, ale Kookie wciąż zaprzątał sobie głowę słowami, którymi zamierzał poruszyć ten temat.
Weszli do pokoju. Zapadła między nimi niezręczna cisza.
Powinien zacząć, ale zamiast tego zabrał się za przekładanie swoich ciuchów z miejsca na miejsce. Może jednak lepiej, gdyby to przemilczeli? Ale co potem? Czy będą w stanie udawać, że to się wcale nie stało?
- Jungkookie…
Spiął się, słysząc swoje imię. Spojrzał na V, który siedząc na łóżku, miętosił rąbek swojej hawajskiej koszuli. On też się stresował. I bał. Wyczytał to z jego twarzy.
- Co do wczoraj… - zaciął się, najwyraźniej też nie wiedząc, jak poprowadzić rozmowę. - To, co się stało… Chciałem tylko wiedzieć czy… Czy nadal jesteśmy przyjaciółmi?
Przyjaciółmi.
To słowo odbiło się od ścian pokoju i także w głowie Jungkooka.
- Tak, no pewnie, że tak - zapewnił go szybko maknae.
Wiedział, że to nie tak, że mu to słowo nie odpowiadało i było według niego dziwnie nie na miejscu.
Wtedy Tae zrobił coś, po czym od razu było mu lepiej.
Po prostu się uśmiechnął. Do tego tak pięknie, że stopiło to wszystkie lody i niepokój, jaki Kookie odczuwał cały dzień.
- Czyli w porządku?
- Tak, w porządku.
Może jednak za dużo myślał.
Dalej jednak uważał, że to co zrobili, wykraczało poza sfery przyjaźni. Czyżby rzeczywiście chciał przekroczyć wtedy tę granicę? Zaczął się wstydzić, że w ogóle to rozważał. Tak musiało zostać.

***

Następny dzień znów miał przynieść im serię rozrywek, które zorganizował ich menadżer w nadziei na kolejne pikantne ujęcia swoich Siedmiu Cudów. Tym razem opuszczali ląd, by wypłynąć trochę dalej w morze. J-Hope prawie się rozpłakał, gdy usłyszał, że będą pływać na dmuchanym bananie. Gdy znaleźli się na łódce, zaczął się prawdziwy dramat.
- Ale ja nie chcę…
Hobi zrobił tak smutną minę, że Jimin od razu go przytulił.
- Przecież to nie park rozrywki. Jak tam przeżyłeś, to i tu dasz radę.
- Yoongi hyung, wysil się trochę z tym pocieszaniem… - szepnął mu Park, nie mogąc przestać śmiać się z wystraszonego kolegi.
- Czy my nie możemy na przykład układać puzzli na czas, albo nie wiem… Robić po prostu czegoś, co nie wymaga kontaktu z niczym niebezpiecznym? A jak są tu rekiny?
- Rekiny? - Jin wychylił się i spojrzał na nich szeroko otwartymi oczami.
- Z ostrymi jak brzytwa zębami - dodał Yoongi z charakterystyczną dla siebie powagą.
- Nie straszyć się proszę. - Rap skarcił ich spojrzeniem i pogłaskał uspokajająco swoją „małżonkę” po głowie.
Jimin zaciągnął się morskim powietrzem i spojrzał w turkusową toń. Żałował, że nie mogą nurkować. Marzyło mu się pływanie wśród egzotycznych rybek i raf koralowych. Miał nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie miał okazję. Przymknął oczy i rozkoszował się chłodną bryzą, która mierzwiła mu grzywkę. Zrelaksował się tak bardzo, że dopiero po chwili poczuł, że jest obserwowany. Uchylił jedno oko. Spojrzenia jego i Sugi się skrzyżowały. Uciekł wzrokiem w bok, jak zwykle nie potrafiąc tego znieść. Spojrzenie hyunga za bardzo go… paliło. Uznał, że to jest najlepsze określenie.
W tym czasie Kookie i V wychylali się za burtę i pokazywali reszcie, że coś pływa pod powierzchnią wody. Pomimo starań Namjoona, skutecznie udało im się wkręcić Hobiego i Jina, że zamiast kamieni widzą morskie potwory.
Nadszedł czas, gdy zaczęli losować szczęściarza, który będzie siedział na przedzie dmuchanego banana. Oczywiście niektórzy zgrabnie się wymigali.
Jimin zszokowany patrzył, jak Suga z determinacją walczy o nagrodę. Zrobił jeszcze większe oczy, gdy cieszył się z wygranej. Nie to, że uważał go za tchórza. Po prostu podziwiał momenty, gdy był pełen entuzjazmu. Każda strona jego osobowości go fascynowała.
Drugie miejsce miał V, trzecie maknae, potem Jimin, Rapmon, a dwa ostatnie Hobi i Jin.
Staff rozdał im kapoki. Kookie pomyślał, że nie chciałby moczyć koszulki, dlatego ją ściągnął. Nie zastanawiał się nad tym długo i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że nawet nie wie, czy może. Na szczęście część jego przyjaciół zrobiła to samo. Nie wiedział czemu spojrzał na Tae. Chłopak został w t-shircie. Dzisiaj rozmawiali już o wiele swobodniej i kamień, który miał w sercu powoli się rozkruszał.
Zaczęli wskakiwać na banana. Oczywiście najwięcej krzyku narobił J-Hope. Prawie wpadł do wody, cudem utrzymując się na statku i wyjąc wniebogłosy. Kookie strasznie się z niego śmiał. Minęła chwila, zanim zorientował się, że trzyma w talii chłopaka przed sobą.
Nie miał pojęcia, dlaczego nagle zaczął zwracać uwagę na takie rzeczy. Wcześniej przecież też to robili. Dotykali się, patrzyli na siebie, żartowali sobie głupio… Nie było w tym nic dziwnego. Jednak teraz nie był do końca pewien, czy to stosowne, więc cofnął ręce i chwycił się czarnego paska, który robił za uchwyt na gumowej konstrukcji. Tae na moment obrócił się zaskoczony, ale banan ruszył, więc zaraz z powrotem skupił się na utrzymaniu równowagi.
Przyśpieszając, zaczęli skakać na falach i wydawać podekscytowane okrzyki. Suga wydawał się najbardziej szalony. Rozkładał nawet ręce, bawiąc się w Titanica. Woda chłodziła im stopy, a jej drobne kropelki rozbijały się na ich twarzach. Słońce paliło skórę, która lśniła od zaschniętej soli. Wszyscy świetnie się bawili. Ludzie prowadzący motorówkę, która ich ciągnęła, stwierdzili, że byli już wystarczająco łaskawi i zrobili taki zakręt, że dmuchany banan nie dał mu rady.
Wszyscy Bangtani powpadali do oceanu.
Oczy zapiekły ich od słonej wody. Kaszleli i przeczesywali swoje zniszczone fryzury. Staff miał z nich niezły ubaw, nagrywając każdy szczegół ich wodnego guzdrania się w kapokach do łodzi. Najszybciej na statku znalazły się dwa największe tchórze, obawiające się rekinów.
- Łzy J-Hope’a leciały mi w twarz - wyznał Jin, gdy z całym zespołem znalazł się na pokładzie i opowiadał reszcie o swoich przeżyciach z tej mrożącej krew w żyłach przejażdżki.
- A ty hyung dusiłeś mnie w pasie! - odkrzyknął nadal trzęsący się Hobi.
Zaraz potem mięli zafundowane podniebne wzbicie się na lotni. Przed szereg o dziwo znów pierwszy wyszedł Suga, tym razem pociągając za sobą Jina. Raper nazwał to terapią leczenia tym, co cię przeraża. Najstarszy członek zespołu nie był co do tego przekonany, ale nie odmówił, nie chcąc stracić twarzy. Kookie sam wzbił się w powietrze na kolejnej paralotni, chcąc chociaż chwilę pobyć sam.
Wziął też kamerkę, by nagrać coś dla ARMYs. Pokazać im, jak bardzo jest  wdzięczny za to, że może tutaj być. Horyzont był nieskończony. Będąc tak wysoko nad wodą, wpatrywał się w zachodzące słońce.. Prawdziwy raj.
Przez chwilę nie chciał o niczym myśleć, więc po prostu przymknął oczy i oddał się lotowi. Było mu tak przyjemnie, że prawie usnął. Czuł obłędną rozkosz, mogąc tego wszystkiego doświadczać.
Byli ogromnymi szczęściarzami.
Wiedział, że musi dać z siebie wszystko. Dać całego siebie i jeszcze więcej, by to pasmo powodzeń wciąż im towarzyszyło, nawet jeśli nie potrafił sobie wyobrazić czegoś cudowniejszego ponad to, co już mieli. Bał się, że zacznie być zachłanny.
Po tych wszystkich ekscesach wrócili do hotelu. Byli wykończeni jeszcze bardziej niż dzień wcześniej. Zwłaszcza ci, którzy przez prawie całą noc nie zmrużyli oczu.
Jimin jechał półprzytomny, z kolei J-Hope dopiero teraz odzyskał energię. Zaczął im planować wieczór, zarządzając późniejsze obowiązkowe spotkanie w ich wspólnym salonie. Swoją drogą Park nie mógł uwierzyć, że hotelowe pokoje są większe od jego domu w Korei. Przez te przestrzenie ciągle się gubił. Niestety nie dane im było mieć do tej pory czasu dla siebie. Jak tylko wrócili i częściowo się odświeżyli, staff postanowił zrobić im jeszcze krótką sesję zdjęciową i ponagrywać wywiady. Z racji tego, że Hobi dostał napadu ADHD, otrzymał zaszczytną rolę bycia prowadzącym. Jimin wykrzesał z siebie ostatnie resztki energii i gdyby nie jego przyjaciel, który trzymał go kurczowo pod ramię, to prawdopodobnie w czasie rozmowy padłby na ziemię i usnął. Gdy w końcu zostawili go w spokoju, oparł swoją głowę na twardym, chłodnym stole i przymknął oczy. To była ich ostatnia noc tutaj, a on nie był w stanie nawet doczłapać się do sypialni. Następny w kolejce był Suga. Gdy usłyszał jego głos, poczuł się jeszcze bardziej błogo.
Prawie by zasnął, gdyby nie dziwna nuta w sposobie wypowiadania się chłopaka. Potrafił rozpoznać kiedy raper jest podirytowany i teraz takie właśnie miał wrażenie. Był jednak zbyt zmęczony, by się nad tym zastanawiać. Świadomość sama mu odpływała, więc wystarczyło dosłownie kilkanaście sekund, żeby znalazł się w krainie snów.

Następny rozdział
 


1 komentarz:

  1. Po tych opisach aż nabrałam ochoty żeby obejrzeć Bon voyage ^^
    I cieszę się, że Jimin i Suga mają swoją oddzielna część! Ale! Gdzie zachwyt Jimina RĘKOMA SUGI?! Przecież je też trzeba docenić jak cała cudowna resztę Cukra ;)
    Cieszę się też z powoli budującego się napięcia między oboma parami huehuehue

    OdpowiedzUsuń