Jimin biegał cały wczorajszy dzień jak uchachane dzieciątko, smakując każdy promień słońca, macając egzotyczne rośliny i brodząc nogami w krystalicznej wodzie. Rozpierała go energia i szczęście. Cieszył się, że może tu być z przyjaciółmi. To było piękniejsze niż sen. Po tym wszystkim ledwo mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok, aż w końcu znudzony wstał. Suga, z którym był w pokoju smacznie spał, więc nie śmiał go budzić. Wiedział, że wtedy zginąłby marnie. Zaczął więc pisać do J-Hope’a smsy w nadziei, że uda im się jeszcze dzisiaj coś spsocić. Jak zwykle mógł na niego liczyć. Dosłownie kilka minut później już biegali po korytarzach, nawzajem się uciszając i tarzając ze śmiechu. Nie było rzeczy, która go nie bawiła. Ostatecznie wylądowali w pokoju Kookiego i V i tak jakoś wyszło, że zostali u nich aż do świtu, śpiąc na fotelach.
Obudziło go
pacnięcie w łepetynę i hałas suszarki. Wlókł się jak zombie, kiedy ocierając
się o ściany, błądził w poszukiwaniu swojego pokoju. Dodatkowo zaczął
panikować, bo zapomniał zapamiętać numer i gdyby nie spotkał przypadkowo
Rapmona, z pewnością zgubiłby się w labiryncie korytarzy. Dziękując mu po
stokroć i kuląc się pod ciężarem jego karcącego spojrzenia, wszedł do sypialni.
Odetchnął i pierwsze co zrobił, to otworzył drzwi łazienki.
Stanął twarzą
twarz z aniołem.
- Co? - zapytał
Suga zachrypniętym głosem.
- Jak ty to
robisz? - Pokręcił głową z niedowierzaniem. - Spałeś całą noc, jesteś bardziej
niewyspany niż ja, a i tak wyglądasz… wyglądasz… - Machał przed nim rękami,
próbując opisać tę perfekcję. Wydał z siebie tylko serię dziwnych dźwięków.
- Nie
rozumiem, co do mnie mówisz.
Jimin cieszył
się, że jest ktoś, kto wymagał więcej uwagi niż on sam. Wtedy przynajmniej miał
motywację, by się ogarnąć, więc strzelając sobie moralnego liścia, zaczął zajmować
się swoim kolegą z zespołu. Wepchnął go pod prysznic, rzeczowo instruując, co
powinien zrobić po kolei, gdzie ciepła woda i te sprawy. Uszykował im ciuchy,
które wrzucił bokiem do łazienki, w której aż zaparowało od gorąca. W
międzyczasie, gdy blondyn wyszedł, sam się umył, a później chwytając suszarkę
ruszył mu znów z pomocą. Usadowił go między swoimi nogami na łóżku i zabrał się
do pracy. Chłopak dalej przysypiał.
Przeczesując
palcami włosy Sugi, zastanawiał się nad ich miękkością. Były jedwabiste pomimo
tego, że naprawdę często je farbował. Nie potrafił określić, jaki dokładnie
teraz kolor był na jego głowie. Był taki… buro rdzawy. Nie wiedział, jak go
nazwać, ale i tak mu się podobał. Włosy hyunga pachniały szamponem i czymś, co
Jimin nazywał jego oryginalnym zapachem. Uważał, żeby nie poparzyć skóry
ciepłym powietrzem i przyjrzał się idealnej linii szczęki oraz szyi chłopaka.
Przełknął
ślinę i skupił na pracy.
Długo jednak
nie musiał tego robić, bo do pokoju zawitali wizażyści i zaczęli ich malować.
Dzisiaj mieli jechać do zoo, więc znów robili ich na bogów, mających niedługo
stanąć przed kamerami. Ukradkiem obserwował Sugę, który otwierał tylko pół oka.
To sprawiło, że zachciało mu się śmiać. Uważał, że to urocze.
***
Zebrali się
przed hotelem i wsiedli do podstawionego busa. Dzień nie był tak słoneczny jak ten
wczorajszy i dziękowali za to w duchu. Jimin nie chciał zostać zwęglonym
skwarkiem. Zajął sobie miejsce koło Hobiego, by wspólnie śmieszkować. Przez
większość drogi się wygłupiali, akompaniował im V, który śpiewał jakieś durne
piosenki przez mikrofon, rozbawiając pasażerów. Ogłosił również, że przyjął
rolę do dramy, co zostało gromko oklaskane. Duma rozpierała Bangtanów, którzy
cieszyli się, że zobaczą przyjaciela w telewizji. Nie potrafił jednak skupić
się na opowiadaniu scenariusza, bo był ciekawy, jakie zwierzęta będzie miał
okazję zobaczyć. Jimin spojrzał na Yoongiego i parsknął śmiechem, coś sobie
wizualizując.
- Co cię tak bawi?
- zapytał J-Hope, nachylając się konspiracyjnie.
- Do jakiego
zwierzęcia przypasowałbyś Yoongiego?
- Leniwca?
Zaczęli się
chichrać.
- Susła?
Jimin trzepnął
się w kolano i zaczął dusić ze śmiechu.
- Pandy?
To ich
poskładało.
- Nie za
wesoło wam? - zapytał raper grobowym tonem, zupełnie jakby słyszał z tyłu auta każde
ich słowo.
- A teraz…
bazyliszek - szepnął złowrogo Hobi.
- Czy oni się przypadkiem
nie dławią? - zapytał Rap, z niepokojem zerkając na kolegów.
Byli już prawie
na terenie zoo. Gdy dojechali na miejsce, okazało się, że z racji tego, iż
rezerwat jest bardzo duży, zmieniają środek transportu na kolejkę. Wokół rosło mnóstwo
egzotycznej roślinności. Powietrze było parne i gorące, przez co pocili się
niemiłosiernie. Zewsząd dochodziły do nich odgłosy dzikich ptaków. Hoseok
potrafił świetnie je naśladować, co cały czas bawiło resztę zespołu.
Przy kolejce
zrobili im krótką sesję zdjęciową. Jimin w tym stroju czuł się trochę jak na
szkolnej wycieczce. Wszyscy w białych koszulach i krótkich, granatowych
spodenkach. W ogóle jak na nich był to bardzo grzeczny ubiór i nie do końca
wiedział, czy się w nim dobrze czuje, ale potem spojrzał na Yoongiego i
pomyślał, że warto było. Do tego berecik dodawał mu plus milion do cukru.
Po zostaniu
obfotografoawanym z każej strony, podbiegł zająć pierwszy wagonik z Sugą, ale uprzedził
go Tae. Nie byłoby to niczym dziwnym, gdyby nie to, że zwykle siadał koło
Jungkooka, więc obrócił się i spojrzał na najmłodszego. Chłopak jednak zdawał
się cieszyć otaczającym go środowiskiem i pstrykał mnóstwo zdjęć. Park porzucił
zatem swoje bezpodstawne niepokoje i po prostu usiadł za nimi. Jadąc umilali
sobie czas odśpiewywaniem własnych piosenek, przekręcając na wesoło słowa.
Staff też wydawał się szczęśliwy. Wszyscy cieszyli się delikatnym wiaterkiem.
Zaczęli mijać
pierwsze klatki ze zwierzętami. Postój zrobili sobie jednak dopiero przy
słoniach. Kiedy się zatrzymali, Jimin podbiegł do barierki i z zachwytem
spojrzał na olbrzymie zwierzęta. Dla wszystkich była to nowość, więc pokazywali
je sobie palcami. Wygłaszali głośno najdrobniejsze nawet spostrzeżenia. Nagle
jeden ze słoni zawył i Jin jako jedyny odskoczył od ogrodzenia z przerażeniem.
Reszta skomentowała to śmiechem.
- Jak
mogliście się nie przestraszyć?! - zapytał najstarszy.
- Rany, jak ty
byś sobie poradził w dżungli?
- On i
surwiwal? Nie ma szans.
- Dzięki
chłopaki. Dziękuję, że tak we mnie wierzycie. - Jin był oburzony, ale zaraz
potem znowu podskoczył, gdy powietrze przeszył ryk zwierzęcia.
- Jeszcze wam
kiedyś pokażę! - krzyczał, próbując zachować powagę.
Jimin
szczerzył się, słuchając przekomarzania kolegów, ale zaraz musieli ruszać dalej,
więc znów wsiedli do kolejki.
Później
czekały ich fajniejsze atrakcje. Mogli nakarmić małe zwierzaki, a nawet je
pogłaskać. Dostali w ręce wielkiego węża. Rap i Jin chwycili go oboje i
zawiesili sobie na ramionach.
- A tego to
się nie boi? - J-Hope zrobił oczy jak spodki.
- Odważni.
- Jak
przystało na rodziców.
- Ale mają…
węża…
Wszyscy
umilkli, gdy zostali skarceni poważnym wzrokiem lidera.
Gdy przyszła
kolej na Hobiego, ten zaczął się drzeć się jak panna w opresji.
- Cofam to o
Jinie. To Hoesok umarłby pierwszy w buszu.
Jimin musiał
przytrzymać się ramienia Sugi, tak bardzo się śmiał.
- Idziemy następni?
Park
nadzwyczaj szybko się ogarnął i pokiwał entuzjastycznie głową. Raper uśmiechnął
się widząc jego błyszczące oczka. Podeszli do tresera, który podał im zwierzę.
- O rany!
Waż, pomijając
to, że trochę ważył, był bardzo miękki w dotyku i ciepły. Faktura jego skóry
była niezwykle gładka i Jimin był nią zachwycony. Głaskał gada i niechcący
przejeżdżając ręką po łuskach, dotknął dłoni Yoongiego. Zabrał ją jak oparzony,
modląc się, by na jego policzkach nie wykwitły rumieńce. Był wdzięczny za
makijaż i liczył, że będzie on jego ratunkiem. Oczywiście było to za krótkie i
zbyt przypadkowe muśnięcie, by w ogóle brać to za coś niestosownego, ale nie
dla niego.
Nie mógł
uwierzyć, że skóra chłopaka była taka jedwabista.
Pokręcił głową
i skupił na zdjęciach.
***
Wracali już
busem do hotelu. Mimo, że dzień nie był intensywny, przez duszną pogodę byli
wykończeni i marzyli tylko o odpoczynku.
Jimin
rozpływał się na fotelu, opierając głowę o ramię Yoongiego.
- Co ci się
najbardziej podobało? - zaczął od niechcenia, próbując nie zasnąć. Po nieprzespanej
nocy zaczęły już dawać o sobie znać pierwsze oznaki zmęczenia.
- Hymmm. -
Suga się zamyślił, odrywając się od telefonu. - Chyba sowy.
- Sowy? - parsknął.
- Czemu?
Jimin nigdy by
na to nie wpadł. Może dlatego tak bardzo lubił go pytać. Ich myślenie było
całkowicie inaczej ukierunkowane i fascynowało go to.
- Bo ja wiem… Były
takie… Dostojne. A tobie?
„Ty”
Wyrzucił te
słowo z myśli i palnął pierwsze, co mu przyszło do głowy.
- Kapibara.
Suga rzadko
wybuchał śmiechem, ale tym razem nie mógł się powstrzymać.
- No co? Była
zabawna! Wyglądała jak wielki chomik!
Uwielbiał go
rozśmieszać. Nie pojmował, jak ta przystojna twarz w jednej chwili z poważnej i
groźnej robiła się pogodna i słodka.
W ogóle
zauważył, że Yoongi ma kilka charakterystycznych wyrazów twarzy, które
pojawiały się w zależności od jego humoru i poziomu zmęczenia. Weszło mu już w
nawyk sprawdzanie, który stan obecnie widzi. Było to dość przydatne zwłaszcza,
że tylko on potrafił rozpoznać, kiedy do Sugi lepiej nie podchodzić.
Zaczęło
zmierzchać i wszystkim burczało w brzuchu na samą myśl o kolacji. Dodatkowo na
wieczór hotel podobno przyszykował im jakieś atrakcje, więc oprócz głodu czuli
również podekscytowanie. Gdy trafili do pokoi szybko się przebrali i poszli na
ucztę.
Posiłek
zorganizowany był na zewnątrz, przy okrągłych wiklinowych stołach ustawionych wokół
sceny, na której kilka osób tańczyło, zabawiając hotelowych gości. Dobrze się
bawili, jedząc i oglądając spektakl, nawet jeśli nie rozumieli ani słowa. Z
jednym wyjątkiem oczywiście.
- Szukają
ochotników do tańca - powiedział Rap, zajadając się królewskimi krewetkami. -
Ktoś się wybiera?
Jak na
zawołanie poderwali się Hobi i V. Nikogo to nie zaskoczyło. Zostali nagrodzeni
gromkimi oklaskami i zaczęli powtarzać układ, jaki mieli dla nich przygotowany
tancerze.
- Co za
pajace.
Jimin zamiast
z kolegów na scenie śmiał się z Sugi, który praktycznie płakał z rozbawienia.
Chłopcy kręcili się w kółko wymachując rękami i posyłając publiczności swoje
najlepsze uśmiechy. Po prostu się wydurniali.
Nie tylko to
miało być rozrywką na ten wieczór. Był też konkurs strzelania z tykwy, w którym
Kookie brał udział. Oczywiście jak na ich najbardziej utalentowanego członka
zespołu przystało, wykonał zadanie perfekcyjnie. Jimin nie był w stanie
powiedzieć, jak on to robi. Ostatecznie wszyscy wylądowali na scenie, biorąc
udział w kolejnej zabawie, która polegała na unikaniu drewnianych podłużnych
kijów, przemykających im między stopami. Nawet Yoongi, który nie przepadał za
tego typu rozrywkami, chętnie brał udział. Park z przyjemnością oglądał tył
jego pleców, gdy wspólnie podskakiwali.
Po tańcach w
końcu zakończyli filmowanie i mogli oddać się przyjemniejszej rzeczy.
- Zdrowie!
Cała siódemka
wzniosła do góry różnokolorowe drinki.
- Za ostatnie
sukcesy!
- Za pyszne
jedzenie!
- Za kapibary!
Park dźgnął
Sugę w miejsce pod żebrami, a potem musiał mocno trzymać swojego drinka, bo
Hobi zaczął ganiać się wokół stołu z Tae.
Kątem oka
dostrzegł, że Kookie siedzi jakiś markotny. Uśmiechał się co prawda, ale jakoś
tak… inaczej? Zastanowił się nad tym chwilę i dopiero teraz uświadomił sobie,
że tak naprawdę ich maknae nie za wiele dziś mówił. Pił słodki napój nie
wiedząc, czy sobie to wmawia, czy rzeczywiście tak jest. W sumie nie zawsze
przecież musieli tryskać energią. Coś mu jednak nie pasowało, ale nie wiedział
co. Miał jednak znacznie ciekawszy obiekt do obserwowania, więc szybko porzucił
te myśli.
Siedzieli
jeszcze jakiś czas, dopóki ich staff nie zaczął się zbierać. Jimin odstawił
mokrą od kropel chłodu szklankę i westchnął, patrząc na opróżnione drinki
przyjaciół oraz kilka przymkniętych par oczu, które należały do Hobiego, Sugi i
Jina.
- Trzeba im
będzie pomóc - powiedział ciężko Rap.
- Ej, ej. Ja
sobie poradzę słoneczko. - Jin puścił mu krzywe perskie oko, co tylko
utwierdziło lidera w przekonaniu, że jednak nie.
- A ten to śpi!
- Tae pacnął Yoongiego, który ani drgnął.
- Ja się nim
zajmę.
Jimin rzucił
się jako pierwszy, by nikt go nie ubiegł. Kucnął przed chłopakiem, a koledzy
wepchali mu go na plecy, jak w rasowych, romantycznych dramach. Wziął go na
barana, czując ciężar konsekwencji swojej decyzji. Dźwignął się na nogi i
powoli ruszył w stronę hotelu. Jina wystarczyło wziąć pod ramię, co zrobił
Namjoon, wysłuchując cierpliwie całego monologu ich rozochoconego po alkoholu
modela. Targanie J-Hope’a z kolei przypadło w udziale Kookiemu i V, którzy ze
wszystkich sił usiłowali iść prosto. Cała trójka śmiała się tak bardzo, że co
chwilę musieli przystawać i podpierać się krzaków.
Park zostawił
ich w tyle, czując jak policzki bolą go od uśmiechu.
Wakacje.
Prawdziwe wakacje.
Żałował, że
nie może być tu z rodziną. Już tak dawno się nie widzieli. Spojrzał w gwiazdy,
myśląc o nich chwilę, ale zaraz potem zadrżał, gdy ciepły oddech owiał mu
szyję. Przyspieszył kroku.
Wjechał windą
na swoje piętro i ledwo wyciągając kartę magnetyczną z tylnych kieszeni spodni,
wszedł do ich pokoju. Plecy prawie łamały mu się w pół.
Ostatkiem sił
chciał zrzucić rapera na łóżko, ale ten uczepił się jego szyi. Usiadł więc i
przekręcając się, próbował go z siebie zrzucić, jednak ciężar ciała Sugi
sprawił, że przewrócili się razem i leżeli teraz obok siebie. Jimin zamarł.
Zapominając,
jak się oddycha, popatrzył na śpiącą twarz, która znajdowała się kilka
centymetrów od jego własnej. Dłonie obejmowały jego ramiona i nie chciały
puścić. Wydawało się, że noga zarzucona na jego biodro również szybko się nie
cofnie.
Nigdy nie byli
tak blisko siebie, gdy nie kręcił się nikt w pobliżu. Czuł dokładnie zapach
Yoongiego. Pomieszanie jaśminu z owocową nutą, której nie potrafił rozpoznać.
Jego ulubione. I coś ostrego, co go rozgrzewało i hipnotyzowało. Oblizał usta i
przymknął oczy licząc do dziesięciu, ale nic to nie pomogło. Nie mogąc się
opanować przysunął nos i trącił delikatnie skórę drugiego policzka.
Suga mruknął
coś niezrozumiale i wiercąc się, wtulił twarz w zagłębie jego szyi. Jimin nie
wiedział, co ma zrobić z rękami. Co ma w ogóle ze sobą zrobić. Na dodatek dalej
leżeli w ciuchach. Nie był w stanie jednak wykonać żadnego ruchu. Bał się go
budzić i jednocześnie tego nie chciał. Wiedział, że wtedy się od niego odsunie.
Nie wierzył, że tak bezkarnie wykorzystuje tę sytuację. Przełknął ślinę i
powoli również go objął, próbując opanować drżenie dłoni. To było jednocześnie
zbyt piękne i zbyt przerażające.
Wcześniej
chciało mu się spać, teraz już wcale.
***
Jungkook myślał,
że oszaleje. Po ostatnim wieczorze, który zrobił z jego mózgu papkę, cudem cokolwiek
ogarniał. Kiedy wczoraj Jimin i Hobi nie raczyli opuścić ich pokoju, użył ich
jako wymówki, żeby prędzej położyć się spać. Nad ranem to samo. Leżał w łóżku tak
długo, aż nie przyszli do nich wizażyści. Dopiero potem się umył, unikając Tae,
jak tylko się dało. Niestety chyba niepotrzebnie, bo chłopak zdawał się
zachowywać normalnie. Z jednej strony się cieszył, że nadal rozmawiają, a z
drugiej nie rozumiał. Chciał to wyjaśnić, ale nawet nie wiedział, jak zacząć.
Już pomijając to, że pąsowiał jak burak na samo wspomnienie.
Naprawdę to
zrobili.
Na dodatek nie
samo to, że jego usta dotykały ust Tae go najbardziej szokował, ale to, że… nie
było to wcale nieprzyjemne.
Analizowanie tego
zdarzenia pomagało mu zachować jako taką trzeźwość umysłu. Owszem, rozważał
kiedyś takie możliwości doznaniowe, ale nigdy nie przyszłoby mu do głowy, żeby
ich próbować. I to jeszcze z przyjacielem z zespołu! W ogóle nie pojmował, jak
Tae mógł otępić go aż do takiego stopnia. Czy robił to już wcześniej? Zaczął
się wkurzać sam na siebie za takie przemyślenia. To wszystko wcale nie powinno go
interesować.
Oddał się więc
twórczej pasji fotografowania otoczenia i starał zachowywać naturalnie. Po za tym,
nie było nawet możliwości przeprowadzenia prywatnej rozmowy. Kilka razy ich
wzrok się zetknął, ale obaj zaraz spoglądali w inną stronę. Żartowali, śmiali
się, ale w trochę inny sposób niż zwykle. Wieczorem, gdy jedli kolację,
Kookiego naszły gorsze myśli. Zaczął się bać, że to, co się stało między nimi,
wszystko zmieni. Do tej pory cała ich siódemka była świetnie zgraną paczką,
wręcz jednością. Bez tajemnic. Nie chciał, żeby to przepadło, nie wyobrażał
sobie tego.
Musieli
porozmawiać. Przecież nie mogą udawać, że wszystko jest w porządku.
Czekał na ten
moment, stresując się niemal tak bardzo, jak przed ich debiutem.
Po tym, jak
odprowadzili Hobiego, w końcu zostali sami. Przez chwilę rozmawiali jeszcze o
czymś mało istotnym, ale Kookie wciąż zaprzątał sobie głowę słowami, którymi zamierzał
poruszyć ten temat.
Weszli do
pokoju. Zapadła między nimi niezręczna cisza.
Powinien
zacząć, ale zamiast tego zabrał się za przekładanie swoich ciuchów z miejsca na
miejsce. Może jednak lepiej, gdyby to przemilczeli? Ale co potem? Czy będą w
stanie udawać, że to się wcale nie stało?
- Jungkookie…
Spiął się,
słysząc swoje imię. Spojrzał na V, który siedząc na łóżku, miętosił rąbek
swojej hawajskiej koszuli. On też się stresował. I bał. Wyczytał to z jego
twarzy.
- Co do
wczoraj… - zaciął się, najwyraźniej też nie wiedząc, jak poprowadzić rozmowę. -
To, co się stało… Chciałem tylko wiedzieć czy… Czy nadal jesteśmy przyjaciółmi?
Przyjaciółmi.
To słowo
odbiło się od ścian pokoju i także w głowie Jungkooka.
- Tak, no pewnie,
że tak - zapewnił go szybko maknae.
Wiedział, że
to nie tak, że mu to słowo nie odpowiadało i było według niego dziwnie nie na
miejscu.
Wtedy Tae
zrobił coś, po czym od razu było mu lepiej.
Po prostu się
uśmiechnął. Do tego tak pięknie, że stopiło to wszystkie lody i niepokój, jaki Kookie
odczuwał cały dzień.
- Czyli w
porządku?
- Tak, w
porządku.
Może jednak za
dużo myślał.
Dalej jednak
uważał, że to co zrobili, wykraczało poza sfery przyjaźni. Czyżby rzeczywiście
chciał przekroczyć wtedy tę granicę? Zaczął się wstydzić, że w ogóle to
rozważał. Tak musiało zostać.
***
Następny dzień
znów miał przynieść im serię rozrywek, które zorganizował ich menadżer w
nadziei na kolejne pikantne ujęcia swoich Siedmiu Cudów. Tym razem opuszczali
ląd, by wypłynąć trochę dalej w morze. J-Hope prawie się rozpłakał, gdy
usłyszał, że będą pływać na dmuchanym bananie. Gdy znaleźli się na łódce, zaczął
się prawdziwy dramat.
- Ale ja nie chcę…
Hobi zrobił
tak smutną minę, że Jimin od razu go przytulił.
- Przecież to
nie park rozrywki. Jak tam przeżyłeś, to i tu dasz radę.
- Yoongi hyung,
wysil się trochę z tym pocieszaniem… - szepnął mu Park, nie mogąc przestać
śmiać się z wystraszonego kolegi.
- Czy my nie
możemy na przykład układać puzzli na czas, albo nie wiem… Robić po prostu
czegoś, co nie wymaga kontaktu z niczym niebezpiecznym? A jak są tu rekiny?
- Rekiny? -
Jin wychylił się i spojrzał na nich szeroko otwartymi oczami.
- Z ostrymi
jak brzytwa zębami - dodał Yoongi z charakterystyczną dla siebie powagą.
- Nie straszyć
się proszę. - Rap skarcił ich spojrzeniem i pogłaskał uspokajająco swoją
„małżonkę” po głowie.
Jimin
zaciągnął się morskim powietrzem i spojrzał w turkusową toń. Żałował, że nie
mogą nurkować. Marzyło mu się pływanie wśród egzotycznych rybek i raf koralowych.
Miał nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie miał okazję. Przymknął oczy i
rozkoszował się chłodną bryzą, która mierzwiła mu grzywkę. Zrelaksował się tak
bardzo, że dopiero po chwili poczuł, że jest obserwowany. Uchylił jedno oko. Spojrzenia
jego i Sugi się skrzyżowały. Uciekł wzrokiem w bok, jak zwykle nie potrafiąc tego
znieść. Spojrzenie hyunga za bardzo go… paliło. Uznał, że to jest najlepsze
określenie.
W tym czasie Kookie
i V wychylali się za burtę i pokazywali reszcie, że coś pływa pod powierzchnią
wody. Pomimo starań Namjoona, skutecznie udało im się wkręcić Hobiego i Jina,
że zamiast kamieni widzą morskie potwory.
Nadszedł czas,
gdy zaczęli losować szczęściarza, który będzie siedział na przedzie dmuchanego
banana. Oczywiście niektórzy zgrabnie się wymigali.
Jimin
zszokowany patrzył, jak Suga z determinacją walczy o nagrodę. Zrobił jeszcze
większe oczy, gdy cieszył się z wygranej. Nie to, że uważał go za tchórza. Po
prostu podziwiał momenty, gdy był pełen entuzjazmu. Każda strona jego
osobowości go fascynowała.
Drugie miejsce
miał V, trzecie maknae, potem Jimin, Rapmon, a dwa ostatnie Hobi i Jin.
Staff rozdał
im kapoki. Kookie pomyślał, że nie chciałby moczyć koszulki, dlatego ją
ściągnął. Nie zastanawiał się nad tym długo i dopiero po chwili zdał sobie
sprawę, że nawet nie wie, czy może. Na szczęście część jego przyjaciół zrobiła
to samo. Nie wiedział czemu spojrzał na Tae. Chłopak został w t-shircie.
Dzisiaj rozmawiali już o wiele swobodniej i kamień, który miał w sercu powoli
się rozkruszał.
Zaczęli
wskakiwać na banana. Oczywiście najwięcej krzyku narobił J-Hope. Prawie wpadł
do wody, cudem utrzymując się na statku i wyjąc wniebogłosy. Kookie strasznie
się z niego śmiał. Minęła chwila, zanim zorientował się, że trzyma w talii
chłopaka przed sobą.
Nie miał
pojęcia, dlaczego nagle zaczął zwracać uwagę na takie rzeczy. Wcześniej
przecież też to robili. Dotykali się, patrzyli na siebie, żartowali sobie
głupio… Nie było w tym nic dziwnego. Jednak teraz nie był do końca pewien, czy
to stosowne, więc cofnął ręce i chwycił się czarnego paska, który robił za
uchwyt na gumowej konstrukcji. Tae na moment obrócił się zaskoczony, ale banan
ruszył, więc zaraz z powrotem skupił się na utrzymaniu równowagi.
Przyśpieszając,
zaczęli skakać na falach i wydawać podekscytowane okrzyki. Suga wydawał się
najbardziej szalony. Rozkładał nawet ręce, bawiąc się w Titanica. Woda
chłodziła im stopy, a jej drobne kropelki rozbijały się na ich twarzach. Słońce
paliło skórę, która lśniła od zaschniętej soli. Wszyscy świetnie się bawili.
Ludzie prowadzący motorówkę, która ich ciągnęła, stwierdzili, że byli już
wystarczająco łaskawi i zrobili taki zakręt, że dmuchany banan nie dał mu rady.
Wszyscy Bangtani
powpadali do oceanu.
Oczy zapiekły
ich od słonej wody. Kaszleli i przeczesywali swoje zniszczone fryzury. Staff
miał z nich niezły ubaw, nagrywając każdy szczegół ich wodnego guzdrania się w
kapokach do łodzi. Najszybciej na statku znalazły się dwa największe tchórze, obawiające
się rekinów.
- Łzy J-Hope’a
leciały mi w twarz - wyznał Jin, gdy z całym zespołem znalazł się na pokładzie
i opowiadał reszcie o swoich przeżyciach z tej mrożącej krew w żyłach
przejażdżki.
- A ty hyung
dusiłeś mnie w pasie! - odkrzyknął nadal trzęsący się Hobi.
Zaraz potem
mięli zafundowane podniebne wzbicie się na lotni. Przed szereg o dziwo znów
pierwszy wyszedł Suga, tym razem pociągając za sobą Jina. Raper nazwał to
terapią leczenia tym, co cię przeraża. Najstarszy członek zespołu nie był co do
tego przekonany, ale nie odmówił, nie chcąc stracić twarzy. Kookie sam wzbił
się w powietrze na kolejnej paralotni, chcąc chociaż chwilę pobyć sam.
Wziął też
kamerkę, by nagrać coś dla ARMYs. Pokazać im, jak bardzo jest wdzięczny za to, że może tutaj być. Horyzont
był nieskończony. Będąc tak wysoko nad wodą, wpatrywał się w zachodzące słońce..
Prawdziwy raj.
Przez chwilę
nie chciał o niczym myśleć, więc po prostu przymknął oczy i oddał się lotowi.
Było mu tak przyjemnie, że prawie usnął. Czuł obłędną rozkosz, mogąc tego
wszystkiego doświadczać.
Byli ogromnymi
szczęściarzami.
Wiedział, że
musi dać z siebie wszystko. Dać całego siebie i jeszcze więcej, by to pasmo
powodzeń wciąż im towarzyszyło, nawet jeśli nie potrafił sobie wyobrazić czegoś
cudowniejszego ponad to, co już mieli. Bał się, że zacznie być zachłanny.
Po tych
wszystkich ekscesach wrócili do hotelu. Byli wykończeni jeszcze bardziej niż
dzień wcześniej. Zwłaszcza ci, którzy przez prawie całą noc nie zmrużyli oczu.
Jimin jechał
półprzytomny, z kolei J-Hope dopiero teraz odzyskał energię. Zaczął im planować
wieczór, zarządzając późniejsze obowiązkowe spotkanie w ich wspólnym salonie.
Swoją drogą Park nie mógł uwierzyć, że hotelowe pokoje są większe od jego domu
w Korei. Przez te przestrzenie ciągle się gubił. Niestety nie dane im było mieć
do tej pory czasu dla siebie. Jak tylko wrócili i częściowo się odświeżyli, staff
postanowił zrobić im jeszcze krótką sesję zdjęciową i ponagrywać wywiady. Z
racji tego, że Hobi dostał napadu ADHD, otrzymał zaszczytną rolę bycia
prowadzącym. Jimin wykrzesał z siebie ostatnie resztki energii i gdyby nie jego
przyjaciel, który trzymał go kurczowo pod ramię, to prawdopodobnie w czasie
rozmowy padłby na ziemię i usnął. Gdy w końcu zostawili go w spokoju, oparł
swoją głowę na twardym, chłodnym stole i przymknął oczy. To była ich ostatnia
noc tutaj, a on nie był w stanie nawet doczłapać się do sypialni. Następny w
kolejce był Suga. Gdy usłyszał jego głos, poczuł się jeszcze bardziej błogo.
Prawie by
zasnął, gdyby nie dziwna nuta w sposobie wypowiadania się chłopaka. Potrafił
rozpoznać kiedy raper jest podirytowany i teraz takie właśnie miał wrażenie.
Był jednak zbyt zmęczony, by się nad tym zastanawiać. Świadomość sama mu
odpływała, więc wystarczyło dosłownie kilkanaście sekund, żeby znalazł się w
krainie snów.
Następny rozdział
Następny rozdział
Po tych opisach aż nabrałam ochoty żeby obejrzeć Bon voyage ^^
OdpowiedzUsuńI cieszę się, że Jimin i Suga mają swoją oddzielna część! Ale! Gdzie zachwyt Jimina RĘKOMA SUGI?! Przecież je też trzeba docenić jak cała cudowna resztę Cukra ;)
Cieszę się też z powoli budującego się napięcia między oboma parami huehuehue