Kookie wstał w
beznadziejnym humorze. Miał ochotę wszystkich pozabijać. Prawie z buta wszedł
do łazienki, wykopując z stamtąd Jina, który akurat nakładał sobie na twarz jakąś
zieloną maseczkę. Zatrzasnął drzwi i zrzucając piżamę, wszedł pod lodowaty
prysznic. Pod drzwiami usłyszał podniesione głosy.
- Czy on cię
właśnie wyrzucił z łazienki?
- Ten gówniarz
robi się coraz bardziej nieznośny! Aż mi ogórki z oczu pospadały! Był
przerażający!
- Wyłaź
stamtąd i przeproś hyunga!
Rap zaczął
walić pięścią w drzwi. Jungkook zamknął oczy i udawał, że tego nie słyszy. Bezczelnie
włączył sobie Danger na komórce i
wylał szampon na włosy. Pod drzwiami zebrało się już całe BTS.
- Co się
dzieje?
- Jungkook
oszalał.
- Jesteście
pewni, że chcecie go stamtąd wyrzucać?
- W oczach
miał mord.
- A jak nas
pozabija?
Kookie
westchnął i zastanawiał się, czy to gadanie tylko bardziej go nie wkurza.
Dyskusja trwała dalej w najlepsze, a on tracił cierpliwość. Ledwo spłukał
pianę, owinął się ręcznikiem i wyszedł na zewnątrz, ociekając jeszcze wodą.
Bangtani
zamarli. Przejechali wzrokiem po jego sylwetce i przełknęli ślinę.
- Wolne -
powiedział takim tonem, że każdy dostał dreszczy. Wyminął ich i wrócił do
pokoju, wyrzucając wszystko z szafy. Nie wiedział, w co się ubrać. Z korytarza
usłyszał podniesione i przerażone szepty.
- Ledwo
uszliśmy z życiem.
- Widzieliście
te absy? Kiedy on to zrobił?
- Myślicie, że
się zemści?
- Okres
dojrzewania, czy co?
- Czy Hobi
zemdlał?
Znów westchnął
i rezygnując z ubierania się, walnął się na łóżko. Zaczął jęczeć w poduszkę.
Chciał umrzeć.
***
W burzliwym
czasie związanym z promocją nowego albumu w planach mieli zdobywanie japońskich
fanów poprzez serię koncertów, która miała się odbyć w kraju kwitnącej wiśni,
oraz podróż do Europy na francuski K-con. Lecąc tam byli podekscytowani i pełni
nowej energii jaką dawało im poczucie odnoszenia sukcesów. Podróże były dla
nich świetną rozrywką i możliwością zetknięcia się z innymi kulturami. Pierwsza
na liście Japonia była dobrym rozpoczęciem ich trasy. Zrelaksowani, przyjemnie przeżyli
lot i wieczorem zawitali do hotelu. Od razu położyli się spać przed koncertowym
dniem. Wstali z samego rana, by przybyć na miejsce imprezy wcześniej i wszystko
przećwiczyć. Wszyscy pracowali sumiennie, chcąc, by wszystko wyszło jak
najlepiej. Jeżeli coś traktowali poważnie, to właśnie występy dla fanów. W
końcu po to przede wszystkim to robili. Po próbach mieli czas dla siebie, więc
udali się do VIP-roomów, by tam w spokoju wyciszyć się przed koncertem.
Jimin dostał
kuksańca od Sugi, kiedy specjalnie wszedł mu w drogę, gdy ten chciał iść do
toalety.
- Park,
uważasz, że jesteś zabawny?
- W końcu się
uśmiechasz, więc chyba tak.
Raper prychnął
rozbawiony i wyminął go, popychając na ścianę. Jimin roztarł ramię i wesoły
wrócił do wspólnego pokoju, gdzie zebrali się wszyscy Bangtani.
- A wiecie, co
mówi matematyk do drwala?
Zapadła cisza,
po czym Jin wyskoczył z odpowiedzią.
- Romb!
- On serio
uważa, że to zabawne? - zapytał Rap Hobiego.
- Nie wiem,
Jimin na przykład się śmieje. - Chłopak wzruszył ramionami i wskazał na
przyjaciela tarzającego się na fotelu.
- Jimin zawsze
się śmieje. - Kookiego bardziej bawiło to, że w ogóle ten opowiadany w kółko
żart kogoś rozśmieszył.
Ostatnio cała
grupa bardzo dobrze się ze sobą dogadywała. Byli zgrani i weseli. Wydawało się,
że nic nie jest w stanie tego zepsuć.
- To co,
przebieramy się?
Dopadli ich
charakteryzatorzy, a oni wsłuchiwali się w krzyki fanów, jakie dochodziły z
wielkiej hali i rozkoszowali się nimi. Gdy zostało im pięć minut do wyjścia,
wsparli się jeszcze wspólnym okrzykiem i wylecieli na scenę. Rozpoczęli układem
do We Are Bulletproof, oślepieni
jasnymi neonami rażącymi im oczy. Muzyka rozrywała im bębenki, a emocje sięgały
zenitu. Pot spływał na parkiet, a ich ciała i głosy doprowadzały ARMYs do
szaleństwa.
To był ich żywioł,
ich świat. Jimin latał tam i z powrotem owładnięty tymi emocjami i w przypływie
chwili podbiegł do barierki. Jedna z dziewczyn za nią z niedowierzaniem
dotknęła jego policzka, doznając niewyobrażalnego szczęścia. Chłopakowi
podobało się to, więc podszedł do drugiej, również pozwalając jej na to samo.
Japonki darły się w niebogłosy, robiąc niemałe zamieszanie. Odchodząc, posłał
im całusa i zaśpiewał swój wers piosenki. Prężył się do kamer i ruszał
biodrami, niemalże doprowadzając fanki do omdlenia.
Przymknął oczy
z przyjemności, gdy usłyszał ostry rap Sugi. Oblizał usta i spojrzał na niego,
gdy ten szedł w jego kierunku. Wyglądał poważnie i groźnie, a w jego wzroku
czaił się gniew. Nie wiedział czemu, ale go to podnieciło. Puścił mu oczko i
uciekł, nie przejmując się tym zbytnio. Był zbyt zaaferowany koncertem, by
skupiać się dzisiaj tylko na nim.
Kookie
przechadzał się po scenie, wciąż nie wierząc w ilość fanów, których widział.
Machał im i śpiewał najlepiej jak potrafił, wygłupiał się z przyjaciółmi i
tańczył, jakby robił to ostatni raz w życiu. To był jeden z ich lepszych
koncertów. Euforia go rozsadzała, był taki szczęśliwy, że chyba bardziej się
nie dało.
Muzyka ucichła
i zaczęła się inna część, więc w międzyczasie pobiegli na zaplecze, by się
przebrać. Każdy w innym kierunku. Pot lał się z nich, a ubrania ciążyły, lecz
nikt nie zwracał na to uwagi.
Kookie wpadł
do przebieralni i zrzucił koszulkę, chcąc jak najszybciej wrócić na scenę. Ktoś
był za nim, lecz nie przejmował się tym. Włożył nowe ciuchy, a gdy się
odwrócił, zamarł jak kamień.
Tae rozebrał
się z góry na jego oczach i dysząc po wysiłku, wpatrywał się namiętnym wzrokiem
w jego usta. Jego oczy były dzikie, pełne drapieżności i zachłanności.
Świat zwolnił.
Emocje, które nagromadziły się w nich od czasu incydentu w Korei, teraz
uderzyły ze zdwojoną siłą, spotęgowane dodatkowo koncertem. Byli seksowni,
rozgrzani i głodni siebie nawzajem do tego stopnia, że nie mogli dłużej tego
znieść. Wyczytali to w swoich oczach, zanim udało im się to ukryć. Trafili na
chwilę, gdy byli sam na sam w najgorszym możliwym momencie.
To był ułamek
sekundy, gdy się do siebie zbliżyli. Siła, z jaką Kookie został pchnięty na
stół, przesunęła mebel pod samą ścianę. Silne biodra docisnęły go do deski, a
on jęknął w gorące usta, które przykryły jego wargi. Poczuł palący język na
podniebieniu oraz palce wplecione w jego włosy i szarpiące je. Tae smakował
nieziemsko dobrze i był mokry od potu. Kookie przejechał dłonią po jego torsie
badając fakturę twardych mięśni. Biodra chłopaka zachęcone tym gestem otarły
się o niego, a on poczuł, że przekroczyli granicę jakiejkolwiek przyzwoitości.
Oddawali pocałunki żarliwie, czując między udami ich palące podniecenie.
Doznawali na raz tylu niesamowitych uczuć, że stracili poczucie czasu. W pewnym
momencie usta V zjechały na szyję Kookiego i odchylając mu dekolt, zassały się
na obojczyku. Młodszy wydał syk pomieszany z jękiem przyjemności.
Niekontrolowanie przejechał paznokciami po nagich plecach Tae, który mocniej
docisnął go do ściany.
Ból trochę go
otrzeźwił. Zdał sobie sprawę, że przecież dalej są na koncercie. Przerażony,
odepchnął od siebie chłopaka i wyleciał z szatni, nie wiedząc, co zastanie na
scenie. Czy ktoś się zorientował? Ile czasu stracili? Wbiegł po schodach na
górę, ledwo łapiąc oddech. Nie wiedział na kogo jest bardziej wściekły, na
siebie czy na V, ale nie miało to teraz znaczenia.
Na szczęście
nie było za późno. Wspólna część dopiero się zaczynała. Na drżących nogach
dołączył do zespołu, który z ich spóźnienia zdążył już sobie zażartować. Nikt
przecież niczego nie mógł podejrzewać. Niedługo po nim dołączył Tae, tłumacząc
się, że bardzo łatwo zgubić się na zapleczu. Oboje byli skołowani. Rozbawiło to
wszystkich, oprócz winnej dwójki.
***
Lecieli
samolotem do Europy. Właśnie nastał ranek.
- O co mu chodzi…?
Jimin
wpatrywał się w poważny profil Sugi i zastanawiał się, czemu od koncertu w
Japonii ciągle go zbywa. Rozumiał, że nie jest w humorze, ale żeby zaraz być
niemiłym?
- Bo ja wiem?
Może nie ma weny, wiesz jak to z nim jest, gdy chce pisać, a nie może. - Hobi
wzruszył ramionami i zajął się przyniesionym przez stewardessę posiłkiem. - Nie
przejmuj się nim. Jungkookie i V też burczą na wszystko i wszystkich, może to
zaraźliwe.
Park westchnął
i podparł się na łokciu, obserwując swój obiekt westchnień.
- Nie śliń się
tak, bo zaraz będę musiał ci brodę wycierać.
- Nie
zabraniaj mi wszystkiego.
Jimin był
bardzo wdzięczy Hobiemu, że tak dzielnie znosił jego zauroczenie. W ogóle
dzięki niemu przestał robić z siebie ofiarę. Przyjaciel może i nie mógł mu
pomóc, ale wspierał go, jak potrafił i stopował, gdy zapędzał się za daleko.
Dzięki niemu jakoś nad sobą panował.
Gdy nikt nie
patrzył, wyciągnął ukradkiem notes i nabazgrał na nim kilka słów. Zmiął kartkę
i rzucił w Sugę, który zgromił go wzrokiem.
Niemo poprosił
go, by przeczytał.
Yoongi
rozwinął papier i po chwili przywołał go do siebie palcem. Był tak poważny, że
Jiminowi skręcił się żołądek. Odpiął się i przeszedł kilka krzeseł, dosiadając
się do rapera.
- Dlaczego
miałbym być na ciebie zły?
Park wzruszył
ramionami trochę zawstydzony.
- Coś zrobiłem
nie tak? – zapytał.
Miał tak
zbolałą minę, że Suga nie wytrzymał i się uśmiechnął. Jimina to trochę
rozluźniło. Ku jego zdumieniu, chłopak poczochrał go po włosach. Ten gest był
tak miły, że o mało nie wybuchnął od nadmiaru przesłodzenia. Yoongiemu rzadko
kiedy coś takiego się zdarzało.
- Oczywiście,
że tak. - zażartował widząc dalej minę zbitego psa. - Usiadłeś tak daleko, że
nie miałem się o kogo oprzeć. - Położył głowę na jego ramieniu i zamknął oczy. -
No. Teraz mam się jak wyspać.
Jimin był w
takim szoku, że skamieniał, płonąc jak piwonia. Obrócił się do J-Hope’a
szukając ratunku, ale ten z pełną buzią makaronu posłał mu kciuk w górę i nieme
słowa „skorzystaj sobie”.
***
- Paryż!
Miasto zakochanych! - Hobi zaciągnął się powietrzem, rozciągając się na
balkonie swojego hotelowego pokoju. Z okien mieli całkiem ładny widok na
uroczą, francuską uliczkę. - Chciałbym zobaczyć wieżę Eiffla z bliska…
Zaczęło
zmierzchać. Budynki i drzewa oświetlało różowe, zachodzące słońce. Wiał ciepły
wiatr, a na ulicy panował gwar, mieszający się z dźwiękami wydawanymi przez
przejeżdżające tramwaje oraz auta. Gdzieś w oddali grał na skrzypcach uliczny
muzyk. Klimat był jak z bajki.
- A ja zjeść
żabie udka… - rozmarzył się Jin, który siedząc w salonie na fotelu, przeglądał
francuskie czasopismo.
- Zatańczyć
przy Moulin Rouge… - Jimin rozłożył się na stole, cicho mrucząc.
- Przejść pod
Łukiem Triumfalnym. - Kookie przymknął oczy, wyobrażając to sobie.
- Spędzić
dzień w Luwrze… - V westchnął z żalu.
- Wejść do
Notre-Dame. - Rap zalewał sobie herbatę.
- Spać do
południa…
Wszyscy
prychnęli na komentarz Sugi, który jako jedyny siedział przy stole już w
piżamie z zamiarem szybkiego udania się do łóżka.
- Hej!
Jesteśmy w Paryżu! Jak możesz chcieć spać? - J-Hope znalazł się za nim i
potrzasnął nim energicznie. - Naprawdę nie rozsadza cię energia?!
- Na razie to
rozsadza mnie ból głowy od tych ciągłych zmian klimatu i różnic czasowych. -
Ukradł kubek liderowi, przywłaszczając sobie czarny napój. Namjoon bez słowa
sięgnął po kolejną torebkę.
- Serce mnie
boli, gdy słyszę takie słowa z ust naszego cukra… - Hobi udał, że płacze i
pociągnął nosem.
- Chciałbym
jeszcze wrócić do Europy. Szkoda, że teraz jesteśmy tutaj tak krótko… - Jin zaczął
szukać w telefonie, czy jest możliwość zamówienia tutejszego jedzenia do
mieszkania.
Niestety przez
napięty grafik ich pobyt we Francji miał trwać zaledwie dwa dni. Żeby się nie
przemęczać albo co gorsza, żeby nie zostać przypadkiem przyłapanym na ulicy,
musieli pozostać w budynku. Jutro po koncercie mieli od razu ruszać z powrotem
do Korei, gdzie czekały ich przygotowania do kolejnych programów i rozpoczęcie
prac nad całkowicie nowym albumem.
Wpatrzyli się
w miejski krajobraz za oknem i wspólnie westchnęli. Robiło się coraz ciemniej i
zaczynały zapalać się uliczne latarnie.
Kookie od
niechcenia usiadł z Rapem, Jinem i Hobim do gry w karty. Jimin z Sugą gdzieś
zniknęli, a Tae przeglądał nowinki na komórce. Godziny mijały im leniwie, a oni
prowadzili pojedynek za pojedynkiem, próbując poczuć zmęczenie. Przez to, że
spali w samolocie, nie byli w stanie teraz położyć się do łóżek i zasnąć.
- Uważacie, że
francuskie dziewczyny są ładne? - zapytał Namjoon od niechcenia, ale zaraz
dostał strzał w ramie od Jina.
- Hej! Za co?!
- Twoja kolej.
Rap wyłożył
kartę i zerknął podejrzliwie na hyunga, zupełnie jakby się obawiał, że ten
zaraz mu jeszcze dodatkowo urwie głowę. Starszy ciskał w niego gromami.
- Wszystkie
ARMYs są śliczne. Nieważne skąd pochodzą. - Hoesok wygrał kolejkę i przetasował
talię. - A te na lotnisku to już szczególnie. - Pomachał brwiami.
Jungkook
przypomniał sobie grupkę dziewczyn, które dostrzegły ich przy wyjściu. Było ich
tylko kilka, więc staff pozwolił im podejść i poprosić o autografy. Jedna z
nich miała długie do pasa czarne włosy i wielkie niebieskie oczy, a jej figura była
zbliżona do tych, jakie miały jedne z najlepszych k-popowych piosenkarek.
Bangtani zachwycali się nią całą drogę do hotelu, co Kookie naprawdę ciężko
zniósł. Musiał się naprawdę mocno powstrzymywać, by nie puścić komentarza w
kierunku Tae, który też nie omieszkał rzucić kilku uwag na temat dziewczyny.
Chętnie przypomniałby mu o tym, co robili ze sobą niedawno na koncercie.
- Teraz ty.
Kookie
otrząsnął się i wyłożył byle jaką kartę. Przegrał z kretesem. W końcu znudziła
mu się gra i postanowił wziąć kąpiel. Jutro zapowiadał się dzień pełen wrażeń i
nie chciał mieć skopanego humoru. Nie mógł pozwolić, aby emocje przeszkodziły
mu w pracy. Chciał się zrelaksować.
Zaletą
zagranicznych hoteli zawsze były wielkie pokoje i łazienki. Pół pomieszczenia
zajmowała wanna umieszczona w podłodze. Zaczął napełniać ją wodą, dolewając
różnych płynów, które wytworzyły kilkucentymetrową pianę. Zrzucił ubrania i
przejrzał się w olbrzymim lustrze nad umywalką.
Efekty jego
ćwiczeń były wyraźnie widoczne. Młode, wyrzeźbione ciało prezentowało się
nienagannie i podziwiałby je pewnie chwilę dłużej, gdyby nie jeden mały
szczegół, który znajdował się przy jego obojczyku. A mianowicie wielka,
fioletowa malinka.
Odwrócił się
od swojego odbicia i wszedł do wody. Ciepło objęło jego ciało, a on oparł głowę
o krawędź wanny. Pogłaskał dłonią miękką pianę i bawił się nią, zagarniając i
dmuchając w nią. Przymknął oczy.
Chciał po
prostu nie myśleć.
Nagle do
łazienki ktoś zapukał. Drzwi uchyliły się bez pozwolenia, a zza nich wyłoniła
się głowa Jina.
- Łooooo,
bąbelki!
- Hyung, idź
sobie. Jestem nagi. - Nie mógł sobie darować, że nie przekręcił zamka.
- A co, ja już
dupy nie mam? Przecież wiem jak wygląda.
Nie przejmując
się protestami młodszego, podszedł do umywalki i zaczął myć zęby.
Kookiego od
torsu w dół zasłaniała piana, ale najbardziej martwił się swoją szyją. Nie miał
żadnej sensownej wymówki na to rozpustne piętno. Przekręcił się tak, by malinka
była niewidoczna. Pierwszy raz zestresował się, że coś może wyjść na jaw przed
kolegą z zespołu. Cieszył się, że w ciągu dnia zakrywała ją koszulka.
- No nie
wstydź się tak. Kto jak to, ale ty nie masz czego.
Poczuł palce
we włosach, które go poczochrały. Odmachnął głową, udając oburzenie i spróbował
go zbyć. Jego działanie okazały się jednak całkowicie nieskuteczne, a wręcz
przeciwnie - ich szamotanina przyciągnęła kolejnych gapiów.
- Kookie się
kąpie? Ja też chcę!
Zanim zdążył
krzyknąć, Hobi już ściągnął koszulkę. Robiło się nieciekawie. Udawał, że drapie
się po obojczyku, ale wiedział, że wiecznie tego zakrywać mu się nie uda. Nie widział
dla siebie ratunku.
- Hej,
chłopaki! Patrzcie, co leci w telewizji!
Krzyk V
odwrócił ich uwagę od potrzeby wskakiwania do wanny. Jin i Hobi wyszli z
łazienki ciekawi, co takiego Tae chce im pokazać. Kookie wykorzystał to. Błyskawicznie
wyleciał z wody, zatrzasnął za nimi drzwi i przekręcił zamek. Odetchnął. Zastanawiał
się, czy Tae zrobił to specjalnie. Jin dobijał się jeszcze chwilę, chcąc
wypłukać usta od piany, ale ostatecznie się poddał i zrobił to w kuchni.
Tyle maknae
miał ze swojej chwili relaksu.
***
Jimin nie
chciał, by kolejny wieczór w tak pięknym mieście był spędzony zwyczajnie.
Siedząc w kuchni myślał gorączkowo, co by tu można było zrobić. Patrzył na
ziewającego Yoongiego i wiedział, że to nie może być nic wymagającego sporej
ilości energii. Myśląc o super pogodzie, która była na zewnątrz, przyszedł mu
nagle do głowy szalony pomysł. Nie wiedział jednak, czy jest wykonalny. Gdy
reszta usiadła do gry w karty, on zgarnął Sugę i wyprowadził go z wynajętego
mieszkania na korytarz.
- Park, co ty
wyprawiasz? Wiesz, że nie możemy wychodzić na zewnątrz.
- Tak, ale
nikt nic nie mówił o dachu - szepnął, nakazując mu palcem milczenie.
Oczy chłopaka
zaświeciły się, co potwierdzało zaakceptowanie pomysłu.
Oboje weszli
na najwyższe piętro i zaczęli szukać jakiegoś przejścia. Budynek był wykonany w
starym stylu, ale w końcu udało im się znaleźć wejście na górną kondygnację.
Drabina w dziurze w suficie znajdowała się niestety poza zasięgiem ich dłoni,
ale poradzili sobie z tym przysuwając wielką donicę z jakąś palmą, która
zdobiła korytarz.
- A jak nas
złapią? - Jimin zaczął się bać, że mogą mieć z tego powodu problemy. Już samo
szuranie kamiennego wazonu zrobiło trochę hałasu.
- Serio, teraz
się tym martwisz? Przecież to był twój pomysł.
Uśmiech Sugi
sprawiał, że zupełnie zapominał o konsekwencjach.
Ostatnim
problemem, jaki można by było przewidzieć, powinno być zamknięte przejście, ale
szczęście dopisało im na tyle, że bez problemu otworzyli wnękę na poddasze.
Najwyraźniej hotel nie miał wcześniej gości, którzy bezczelnie włamywali się na
dach. Przeszli przez przejście i już po chwili na palcach przemykali po
skrzypiących deskach podłogi, tłumiąc śmiech radości. Wszystko było w kolorach
fioletu od światła zachodzącego słońca. Kurz unosił się w powietrzu. Sufit był
skośny. Musieli się schylać, by nie zaryć w niego czołami. Podeszli do okna w
dachu i wyjrzeli na zewnątrz.
- Łał… - szepnął
Jimin, wpatrując się w widok, jaki się przed nimi rozciągał.
Suga bez namysłu
przesunął haczyki blokujące starą ramę i pchnął framugę. Wyjrzał na zewnątrz i
wybadał czy będą mieć grunt pod nogami. Dach nie był stromy, więc wcale się nie
zastanawiając, wskoczył na parapet. Odległość od krawędzi była dość spora, nie musieli
się obawiać, że spadną.
- Jesteś
pewny? - Park aż drżał z emocji. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek robili coś
tak szalonego bez wiedzy staffu.
- Cykasz się?
Jimin był
zaskoczony, że Yoongi nie myśli o konsekwencjach. Nie miał po co dłużej się wahać.
Wyszedł za nim na szare dachówki. Były mocno przytwierdzone. Przeszli kawałek w
górę i usiedli na części nad oknem, gdzie powierzchnia była prosta. Jimin drżał
trochę, widząc, jaka odległość dzieli ich od ziemi. Bał się patrzeć w dół.
Poczuł się o wiele lepiej, gdy jego ramię zetknęło się z ramieniem Sugi, które ogrzało
jego skórę. Wiał przyjemny wiaterek, a oni wpatrywali się w kolorowe chmury
oraz połyskujące dachy kamienic. Nic nie mówili.
Ten moment był
dla Jimina magiczny. Każda chwila z Yoongim sprawiała, że czuł się
szczęśliwszy. Był nim zachwycony nawet teraz, gdy ten siedział przy nim bez
makijażu i w samej piżamie. Cieszył się, że udało im się tu dostać. To było
tylko dla nich, tylko ich.
Yoongi
wyciągnął telefon i zrobił kilka zdjęć okolicy. Im samym zresztą też.
Wygłupiali się przez chwilę robiąc dziwne miny i śmiali się z uzyskanych
efektów.
- Trochę jak
zakochana para - zaśmiał się Suga, przerabiając zdjęcia.
- W końcu
jesteśmy w Paryżu. - Jimin potrząsnął głową, by zarzucić grzywkę i przymknął
oczy. Było mu tak przyjemnie. - Można się tutaj zakochać.
Nastała między
nimi dłuższa cisza. Robiło się coraz ciemniej, a chmury przybierały coraz piękniejsze
barwy purpury i granatu.
- Zakochałeś
się kiedyś?
Jimin poczuł,
jak przyśpiesza mu serce. Nie był przygotowany na udzielenie odpowiedzi.
Zastanawiał się, co powinien zrobić.
- Nie wiem… -
odparł po chwili namysłu, czując, że to będzie najlepsze rozwiązanie. - Nie
wiem, czy tak naprawdę wiem, co to miłość. - Odwrócił wzrok.
Nagle poczuł
się strasznie smutny. Smutny, że nie może mu wyznać swoich uczuć.
- Myślę, że są
różne postacie miłości. Można kochać różne rzeczy… I chyba tak samo ma się z
ludźmi - powiedział Suga, najwyraźniej chcąc go pocieszyć.
- Masz coś
takiego, prawda? Coś, co kochasz - zapytał, by zmienić kierunek rozmowy.
- Myślę, że
tak.
- Fortepian?
Uśmiechnął
się, gdy zobaczył zdziwienie na przystojnej twarzy Sugi.
- Chyba za
dobrze mnie znasz - zaśmiał się, patrząc w pierwsze pojawiające się gwiazdy.
- Oczywiście,
przecież jesteś moim przyjacielem.
Poczuł na
sobie jego uważny wzrok i nie wiedział czemu, ale spalił buraka.
- Chyba tak
nazwę swoją solową piosenkę na nowy album. First
Love - zamyślił się raper.
Jimin pokiwał
głową. Poczuł ukłucie zazdrości, że to instrument będzie jej motywem przewodnim,
ale przecież nie miał prawa niczego oczekiwać. Pomimo tego i tak bardzo chciał
ją usłyszeć. Wiedział, że ARMYs oszaleją.
- Ja chyba też
wiem, jak nazwę swoją… - Podciągnął nogi pod brodę i objął je rękami.
Po głowie
chodziło mu tylko jedno słowo.
Lie.
Nagle poczuł
się strasznie samotny pomimo tego, że był obok osoby, której pragnął
najbardziej na świecie. Gwiazdy nad nim były tak samo chłodne jak uczucie,
które oplotło mu serce.
***
Cały kolejny dzień
mieli bardzo pracowity. Przy napiętym planie zaskakujący był dla nich nagły
fanmeeting przed koncertem, o którym dowiedzieli się jakieś dziesięć minut
przed jego rozpoczęciem. Zawsze byli zdziwieni, że za granicą ludzie potrafią
być tak dobrze zorganizowani w tak wielkiej dezorganizacji. Nauczeni
improwizacji, bardzo zgrabnie poprowadzili spotkanie, starając się dostosować
do tego, co organizatorzy im naprędce podrzucili. Ich staff gotował się z
irytacji, ale ostatecznie nic nie powiedzieli. Nie chcieli pokazać, że
jakkolwiek uraziła ich ignorancja ze strony organizatorów. Ostatecznie zespół
miał bardzo niewiele czasu na odpoczynek i przebranie się do występu.
Później już
poszło całkiem gładko. Rozpoczęcie odbyło się hymnem Korei, a potem Bangtani
oczekiwali już tylko na swoją kolej. W międzyczasie mogli przechadzać się za
kulisami i przywitać z zespołami, które też zostały zaproszone na festiwal.
- Dobrze cię
widzieć!
Kookie spojrzał
w kierunku, w którym krzyknął Tae. Pomrugał kilka razy, próbując rozpoznać
mężczyznę, który podszedł do jego przyjaciela i przytulając go, zaczął prowadzić
wesołą rozmowę. Zalała go nieokreślona fala zazdrości, którą na szczęście
szybko ujarzmił. Nie czekał długo, aż ów persona została mu przedstawiona.
- To Choi Minho.
Mój kolega z planu Hwarang!
- Siema
chłopaki – mężczyzna przywitał się z resztą BTS.
Gdy Kookie poradził
sobie z blaskiem zajebistości aktora, rozpoznał w nim piosenkarza z Shinee.
Wielkie i wesołe oczy mężczyzny zlustrowały go od stóp do głów. Nie mógł mu
odjąć uroku osobistego. Facet wręcz nim kipiał. Trochę go zabolało, że maca Tae
po ramionach jak najlepszego przyjaciela. Zupełnie jakby się znali od dziecka.
Do tego był dużo od niego starszy i dojrzalszy, co wywołało u maknae nieokreślony
niepokój. Coś mu się w tym gościu nie podobało pomimo tego, że był nadzwyczaj
uprzejmy i szarmancki. Na szczęście niedługo potem musiał iść, by ze swoim
zespołem przygotować się do występu. Kookie mógł odetchnąć.
Całość
koncertu wypadła bardzo dobrze. Publiczność szalała, a oni machali jej bez
końca, przyjmując okazaną przez fanów miłość. To wydarzenie było dla nich
wyjątkowe i cieszyli się, że mieli możliwość wystąpić na równi z tak znanymi i
szanowanymi zespołami. Dodało to im trochę więcej pewności siebie i nadziei, że
ich ciężka praca jest czegoś warta, a marzenia są coraz bliżej.
Maknae
wpadając po tym wszystkim do toalety myślał, że tego dnia już nic nie popsuje
mu humoru. Był wręcz przepełniony pozytywnymi emocjami. Podszedł najpierw do
umywalki, by nieco się odświeżyć, gdy nagle w odbiciu zobaczył coś, czego
zdecydowanie nie powinien był widzieć. Zamarł, nie będąc w stanie się ruszyć. Czuł,
jak zatrzymuje mu się serce.
W kabinie,
której drzwi były nieznacznie uchylone, dwie osoby namiętnie się całowały.
Policzki mu poczerwieniały i spuścił wzrok na ręce, które zatrzymały się na
srebrnej rączce kranu. Oddychał szybko i jak najciszej, żeby nie zostać
zauważonym. Chciał się powoli wycofać. Zanim jednak to zrobił, owładnęła go
przemożna ciekawość.
Kto tam był?
Nieśmiało
zerknął z powrotem w lustrzane odbicie. Spłonął jeszcze bardziej, zdając sobie
sprawę, że ów para to dwaj mężczyźni. Nie mógł uwierzyć, że jest świadkiem właśnie
takiej sceny. Przyglądał się im jak zahipnotyzowany i próbował rozpoznać, kim
są kochankowie.
Był tam o
chwilę za długo. Gdyby nie jego ciekowość, spokojnie wyszedłby i mógłby jakoś o
tym zapomnieć. Nagle głowa jednego z mężczyzn obróciła się w jego kierunku. Ich
oczy się spotkały, a Kookie rozpoznał,
do kogo należy przerażony wzrok.
Wybiegł, zanim
zdążyli go zatrzymać. Lecąc po schodach, o mało się nie zabił. Gdy był już wystarczająco
daleko, oparł się o jedną ze ścian i postarał uspokoić.
Byli to młodzi
chłopacy z dopiero wybijającego się na koreańskim rynku zespołu o nazwie PRIZE.
Nie potrafił sobie przypomnieć ich imion. Przyjechali tu w tym samym celu, co
oni i występowali chwilę wcześniej ze swoim najnowszym singlem. W grupie mieli
osiem osób i, według Jungkooka, całkiem fajny start. Do tego pochodzili z dużej
wytwórni. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Był tak pochłonięty różnymi
dziwnymi wizjami, w które chcąc nie chcąc wplątał swoją sytuację z Tae, że nie
usłyszał zbliżających się kroków. Przerażony spojrzał na chłopaka, którego
jeszcze chwilę temu widział w łazience. Nie wiedział, jak zdołał go dogonić. Nie
miał już dokąd uciekać, więc czekał, aż tancerz złapie oddech. Zastanawiał się,
ile może mieć lat. Jego rozczapierzone blond włosy sterczały na wszystkie
strony. Był szczupły, ale dobrze zbudowany. Twarz miał całkiem przystojną, a
szczególnego uroku dodawały mu długie jak u kobiety rzęsy. Jego policzki
płonęły a oczy błyszczały przerażeniem. Nagle nie wiedzieć czemu, Kookie
zapragnął wiedzieć o nim więcej.
- Jak się
nazywasz? - odezwał się pierwszy, przełamując niezręczną ciszę.
- Heechul -
wydyszał blondyn, gdy w końcu był w stanie się wyprostować. W jego oczach krył
się strach. - Proszę, nie mów nikomu...
- Zespół wie?
Chłopak poczuł
się skołowany.
- Nie…
- Nie?
- No… Nie mogą
wiedzieć. - Chłopak zbladł. Był przerażony. Nie wiedział, skąd te pytania.
Kookie
zmarszczył czoło.
- Dlaczego? - zapytał,
naprawdę zaciekawiony.
- Jak to dlaczego?
- Heechul nie rozumiał.
- Czy nie są
twoimi przyjaciółmi?
W jego głowie
odtwarzała się dokładnie ta sama sytuacja z Bangtanami. Właściwie co by się
stało, gdyby się dowiedzieli? Dlaczego sam to ukrywa? Dlaczego tak bardzo chce
usłyszeć te słowa i dlaczego wcześniej się nad tym nie zastanawiał? Na ile tak
naprawdę zna swój zespół, by umieć sobie odpowiedzieć na te pytania?
- Uważasz, że
to coś zmienia?
Heechul miał
tak zrozpaczony głos, że nawet Kookiemu udzieliła się jego obawa.
Czy naprawdę
by to zaakceptowali?
Cała jego
pewność została właśnie rozbita przez odpowiedź malująca się w przerażonych
oczach.
- Nie martw
się, nikomu nie powiem - oznajmił po chwili.
Chłopak
ukłonił się nisko, podziękował i uciekł. Nie mógł przecież nic więcej zrobić.
Zostawił
Kookiego w ciemnym korytarzu samego z najgorszymi myślami, chcącego zwrócić
całą zawartość żołądka.
***
Możliwość
pobycia kilku dni we własnym dormie była dla nich prawie jak najlepsze wakacje.
Po ekscesach związanych z wyjazdami mogli w końcu w spokoju popracować nad
nowym konceptem oraz utworami. Przesiadywali godzinami w studiu lub leżeli na
łóżkach, tonąc w kartkach zapisanych nutami i tekstami nowych piosenek. Zrobili
naprawdę wiele w krótkim czasie i odczuli to, że menadżerowie oraz staff są z
nich zadowoleni. Zapowiadało się na to, że kolejny powrót także okaże się
hitem. Po tak długim czasie i kilku sukcesach za sobą pracowało im się o wiele
lżej i sprawniej. Byli też solidnie wypoczęci, co przełożyło się na imponujące efekty.
Po kilku tygodniach większość skończyła swoje kawałki. Dopracowywali jeszcze główne piosenki i
dostawali instrukcje związane z nowym teledyskiem. Miał on zostać nakręcony do Blood Sweat & Tears, więc drżeli na samą
myśl o wprowadzeniu go w życie. Przygotowywali również krótkie filmiki, których
bohaterami mieli być po kolei wszyscy członkowie. Opowiadały historię albumu i
przy okazji promowały solowe piosenki. Nawet Bangtani byli pod wrażeniem
powiązań, jakie udało im się zrobić z ich wcześniejszymi albumami. Czuli, że
ARMYs będą zachwycone, a nowa płyta nie tylko będzie doskonała muzycznie, ale
także niesamowita pod względem tła, jakie dla niej opracowano. Zarówno
wytwórnia, jak i oni sami wiązali z tym wielkie nadzieje.
Jimin
zastanawiał się, co poza kręceniem teledysku będą robić do czasu promocji,
której data była przewidziana dopiero na październik. Staff raczej nie da im
wolnego. Chłopak liczył na to, że znów wylądują w jakimś Weekly Idolu czy innym
podobnym programie. Wrócił mu humor i chęć na wygłupy. Wspólna praca z
członkami zbliżyła ich do siebie, a solowe piosenki każdego z nich znacznie rozwinęły
ich umiejętności. Nawet jego z początku niezbyt dopracowany utwór ostatecznie osiągnął
taką formę, z której był szczerze zadowolony. Uczucia jakie w niego przelał,
pozwoliły mu trochę lepiej poukładać sprawy w swoim sercu, przez co kontakty z
Yoongim przychodziły mu nieco łatwiej. Miał wrażenie, że teraz o wiele lepiej
się ze sobą dogadują. Yoongi mówił mu o wiele więcej rzeczy, spędzał z nim
więcej czasu, radził się go… To była miła odmiana i cieszył się z niej, korzystając
z tego ile się da.
Nawet teraz zrobił
herbatę właśnie dla niego. Schodził do studia nagrań, uważając, żeby nie
upuścić tacy, na której parował gorący napój. Suga był tam sam i wciąż
poprawiał swoją solową piosenkę mimo tego, że ostateczna wersja była już
gotowa. Liczył, że przed publikacją uda mu się uczynić ją jeszcze doskonalszą.
Jimin podziwiał jego wytrwałość i zaangażowanie, z niemałym zachwytem
obserwując jego postępy.
Cichutko
pchnął drzwi ciemnej sali i podszedł do migającego na różne kolory panelu
sterowania. Ikonki świeciły na czerwono, oznajmiając, że ktoś siedzi w studiu i
właśnie nagrywa. Odstawił tacę na stolik i spojrzał przez szybę, gdzie chłopak
rapował do mikrofonu, żywo gestykulując. Jimin nie potrafił się powstrzymać i
sięgnął po słuchawki chcąc posłuchać głosu przyjaciela.
Gdy do jego
uszu dotarły wersy piosenki, wstrzymał oddech urzeczony głębią i przekazem
słów, które przeszywały jego serce. Każdy wers First Love wprowadzał jego dłonie w drżenie, ale dzisiaj był
jeszcze bardziej wyjątkowy. Utwór miał w sobie taką moc, że autentycznie się
wzruszył. Zupełnie jakby przyjaciel spowiadał się jemu i tylko jemu z
największego bólu, jaki spotkał go w życiu.
Zamarł, gdy
Yoongi go zauważył. Jego wzrok przesłał mu tyle emocji, że o mało się nie
rozpłakał. Bał się, że być może niepotrzebnie mu przerwał i raper może się rozproszyć,
ale kontynuował dalej z ekspresją, której wcześniej nie znał. Nie wiedzieć
czemu serce zatrzepotało mu w piersi czując, jakby słowa kierowane były właśnie
do niego. Zupełnie jakby zajął miejsce pianina w tej piosence.
To było tak
niespodziewane uczucie, że przestraszył się go i tego, w jaki sposób Suga na
niego patrzył. Zdecydowanie to było zbyt bliskie jego pragnieniom. Nie potrafił
zdjąć słuchawek ani odwrócić wzroku, a piosenka skończyła się szybciej niż tego
chciał.
Stali tak
jeszcze chwilę, patrząc sobie w oczy w kompletnej ciszy. Potem raper nagle
schował twarz w dłoniach i najzwyczajniej w świecie się rozpłakał. Jimin
otrzeźwiał i wyłączając nagranie, pobiegł do przyjaciela. Niewiele myśląc objął
go ramionami i przytulił, pozwalając jego łzom wsiąkać mu w koszulkę. Głaskał
go uspokajająco po plecach, samemu będąc nie lada roztrzęsionym. Skłamałby,
gdyby powiedział, że nie będzie to najlepszy solowy kawałek na płycie. Zwłaszcza
po tym, co dzisiaj usłyszał.
- Zrobiłem ci
herbatę - szepnął, gdy chłopak się już trochę uspokoił. W wyciszonym
pomieszczeniu było to bardzo głośne.
Suga zaśmiał
się, pociągając nosem.
- Tę, co
zawsze?
- Oczywiście.
Chwilę jeszcze
milczeli.
- Spróbuj o
tym komuś powiedzieć. - Yoongi pogroził mu, zawstydzony swoim wybuchem i otarł
twarz.
- To było…
niesamowite. Naprawdę.
Jimin był
bliski uduszenia go z emocji. O dziwo przyjacielowi to wcale nie przeszkadzało.
- Dziękuję za
to, że przyszedłeś… - wymamrotał w jego koszulkę i oddał uścisk, przez co
wszystkie mięśnie Parka momentalnie się spięły. - Dzięki tobie mi się udało.
Park spalił
buraka. O mało nie chwycił jego twarzy w dłonie i nie pocałował.
- N-nieprawda.
Ja ci tylko robię herbatę.
Zaśmiali się
oboje i po chwili poszli do pokoju, pijąc napój, który zdążył już ostygnąć.
Byli jednak tak szczęśliwi, że zupełnie im to nie przeszkadzało.
Następny rozdział
Następny rozdział
Normalnie rollercoaster uczuć, sama mam teraz łzy w oczach i odczuwam jakiś taki niepokój gdy czytam o rozterkach Kooka. BOSZ, Wiedz, że jeśli ładne od nadmiaru emocji to będzie Twoja wina ;)
OdpowiedzUsuńEh ale lubie to, dobrze, że nie jest za łatwo i za prosto, gdy człowiek się zmaga, chyba bardziej docenia to co ma, co nie?