wtorek, 7 kwietnia 2020

Za kulisami 5


Kookie wstał w beznadziejnym humorze. Miał ochotę wszystkich pozabijać. Prawie z buta wszedł do łazienki, wykopując z stamtąd Jina, który akurat nakładał sobie na twarz jakąś zieloną maseczkę. Zatrzasnął drzwi i zrzucając piżamę, wszedł pod lodowaty prysznic. Pod drzwiami usłyszał podniesione głosy.
- Czy on cię właśnie wyrzucił z łazienki?
- Ten gówniarz robi się coraz bardziej nieznośny! Aż mi ogórki z oczu pospadały! Był przerażający!
- Wyłaź stamtąd i przeproś hyunga!
Rap zaczął walić pięścią w drzwi. Jungkook zamknął oczy i udawał, że tego nie słyszy. Bezczelnie włączył sobie Danger na komórce i wylał szampon na włosy. Pod drzwiami zebrało się już całe BTS.
- Co się dzieje?
- Jungkook oszalał.
- Jesteście pewni, że chcecie go stamtąd wyrzucać?
- W oczach miał mord.
- A jak nas pozabija?
Kookie westchnął i zastanawiał się, czy to gadanie tylko bardziej go nie wkurza. Dyskusja trwała dalej w najlepsze, a on tracił cierpliwość. Ledwo spłukał pianę, owinął się ręcznikiem i wyszedł na zewnątrz, ociekając jeszcze wodą.
Bangtani zamarli. Przejechali wzrokiem po jego sylwetce i przełknęli ślinę.
- Wolne - powiedział takim tonem, że każdy dostał dreszczy. Wyminął ich i wrócił do pokoju, wyrzucając wszystko z szafy. Nie wiedział, w co się ubrać. Z korytarza usłyszał podniesione i przerażone szepty.
- Ledwo uszliśmy z życiem.
- Widzieliście te absy? Kiedy on to zrobił?
- Myślicie, że się zemści?
- Okres dojrzewania, czy co?
- Czy Hobi zemdlał?
Znów westchnął i rezygnując z ubierania się, walnął się na łóżko. Zaczął jęczeć w poduszkę. Chciał umrzeć.

***

W burzliwym czasie związanym z promocją nowego albumu w planach mieli zdobywanie japońskich fanów poprzez serię koncertów, która miała się odbyć w kraju kwitnącej wiśni, oraz podróż do Europy na francuski K-con. Lecąc tam byli podekscytowani i pełni nowej energii jaką dawało im poczucie odnoszenia sukcesów. Podróże były dla nich świetną rozrywką i możliwością zetknięcia się z innymi kulturami. Pierwsza na liście Japonia była dobrym rozpoczęciem ich trasy. Zrelaksowani, przyjemnie przeżyli lot i wieczorem zawitali do hotelu. Od razu położyli się spać przed koncertowym dniem. Wstali z samego rana, by przybyć na miejsce imprezy wcześniej i wszystko przećwiczyć. Wszyscy pracowali sumiennie, chcąc, by wszystko wyszło jak najlepiej. Jeżeli coś traktowali poważnie, to właśnie występy dla fanów. W końcu po to przede wszystkim to robili. Po próbach mieli czas dla siebie, więc udali się do VIP-roomów, by tam w spokoju wyciszyć się przed koncertem.
Jimin dostał kuksańca od Sugi, kiedy specjalnie wszedł mu w drogę, gdy ten chciał iść do toalety.
- Park, uważasz, że jesteś zabawny?
- W końcu się uśmiechasz, więc chyba tak.
Raper prychnął rozbawiony i wyminął go, popychając na ścianę. Jimin roztarł ramię i wesoły wrócił do wspólnego pokoju, gdzie zebrali się wszyscy Bangtani.
- A wiecie, co mówi matematyk do drwala?
Zapadła cisza, po czym Jin wyskoczył z odpowiedzią.
- Romb!
- On serio uważa, że to zabawne? - zapytał Rap Hobiego.
- Nie wiem, Jimin na przykład się śmieje. - Chłopak wzruszył ramionami i wskazał na przyjaciela tarzającego się na fotelu.
- Jimin zawsze się śmieje. - Kookiego bardziej bawiło to, że w ogóle ten opowiadany w kółko żart kogoś rozśmieszył.
Ostatnio cała grupa bardzo dobrze się ze sobą dogadywała. Byli zgrani i weseli. Wydawało się, że nic nie jest w stanie tego zepsuć.
- To co, przebieramy się?
Dopadli ich charakteryzatorzy, a oni wsłuchiwali się w krzyki fanów, jakie dochodziły z wielkiej hali i rozkoszowali się nimi. Gdy zostało im pięć minut do wyjścia, wsparli się jeszcze wspólnym okrzykiem i wylecieli na scenę. Rozpoczęli układem do We Are Bulletproof, oślepieni jasnymi neonami rażącymi im oczy. Muzyka rozrywała im bębenki, a emocje sięgały zenitu. Pot spływał na parkiet, a ich ciała i głosy doprowadzały ARMYs do szaleństwa.
To był ich żywioł, ich świat. Jimin latał tam i z powrotem owładnięty tymi emocjami i w przypływie chwili podbiegł do barierki. Jedna z dziewczyn za nią z niedowierzaniem dotknęła jego policzka, doznając niewyobrażalnego szczęścia. Chłopakowi podobało się to, więc podszedł do drugiej, również pozwalając jej na to samo. Japonki darły się w niebogłosy, robiąc niemałe zamieszanie. Odchodząc, posłał im całusa i zaśpiewał swój wers piosenki. Prężył się do kamer i ruszał biodrami, niemalże doprowadzając fanki do omdlenia.
Przymknął oczy z przyjemności, gdy usłyszał ostry rap Sugi. Oblizał usta i spojrzał na niego, gdy ten szedł w jego kierunku. Wyglądał poważnie i groźnie, a w jego wzroku czaił się gniew. Nie wiedział czemu, ale go to podnieciło. Puścił mu oczko i uciekł, nie przejmując się tym zbytnio. Był zbyt zaaferowany koncertem, by skupiać się dzisiaj tylko na nim.
Kookie przechadzał się po scenie, wciąż nie wierząc w ilość fanów, których widział. Machał im i śpiewał najlepiej jak potrafił, wygłupiał się z przyjaciółmi i tańczył, jakby robił to ostatni raz w życiu. To był jeden z ich lepszych koncertów. Euforia go rozsadzała, był taki szczęśliwy, że chyba bardziej się nie dało.
Muzyka ucichła i zaczęła się inna część, więc w międzyczasie pobiegli na zaplecze, by się przebrać. Każdy w innym kierunku. Pot lał się z nich, a ubrania ciążyły, lecz nikt nie zwracał na to uwagi.
Kookie wpadł do przebieralni i zrzucił koszulkę, chcąc jak najszybciej wrócić na scenę. Ktoś był za nim, lecz nie przejmował się tym. Włożył nowe ciuchy, a gdy się odwrócił, zamarł jak kamień.
Tae rozebrał się z góry na jego oczach i dysząc po wysiłku, wpatrywał się namiętnym wzrokiem w jego usta. Jego oczy były dzikie, pełne drapieżności i zachłanności.
Świat zwolnił. Emocje, które nagromadziły się w nich od czasu incydentu w Korei, teraz uderzyły ze zdwojoną siłą, spotęgowane dodatkowo koncertem. Byli seksowni, rozgrzani i głodni siebie nawzajem do tego stopnia, że nie mogli dłużej tego znieść. Wyczytali to w swoich oczach, zanim udało im się to ukryć. Trafili na chwilę, gdy byli sam na sam w najgorszym możliwym momencie.
To był ułamek sekundy, gdy się do siebie zbliżyli. Siła, z jaką Kookie został pchnięty na stół, przesunęła mebel pod samą ścianę. Silne biodra docisnęły go do deski, a on jęknął w gorące usta, które przykryły jego wargi. Poczuł palący język na podniebieniu oraz palce wplecione w jego włosy i szarpiące je. Tae smakował nieziemsko dobrze i był mokry od potu. Kookie przejechał dłonią po jego torsie badając fakturę twardych mięśni. Biodra chłopaka zachęcone tym gestem otarły się o niego, a on poczuł, że przekroczyli granicę jakiejkolwiek przyzwoitości. Oddawali pocałunki żarliwie, czując między udami ich palące podniecenie. Doznawali na raz tylu niesamowitych uczuć, że stracili poczucie czasu. W pewnym momencie usta V zjechały na szyję Kookiego i odchylając mu dekolt, zassały się na obojczyku. Młodszy wydał syk pomieszany z jękiem przyjemności. Niekontrolowanie przejechał paznokciami po nagich plecach Tae, który mocniej docisnął go do ściany.
Ból trochę go otrzeźwił. Zdał sobie sprawę, że przecież dalej są na koncercie. Przerażony, odepchnął od siebie chłopaka i wyleciał z szatni, nie wiedząc, co zastanie na scenie. Czy ktoś się zorientował? Ile czasu stracili? Wbiegł po schodach na górę, ledwo łapiąc oddech. Nie wiedział na kogo jest bardziej wściekły, na siebie czy na V, ale nie miało to teraz znaczenia.
Na szczęście nie było za późno. Wspólna część dopiero się zaczynała. Na drżących nogach dołączył do zespołu, który z ich spóźnienia zdążył już sobie zażartować. Nikt przecież niczego nie mógł podejrzewać. Niedługo po nim dołączył Tae, tłumacząc się, że bardzo łatwo zgubić się na zapleczu. Oboje byli skołowani. Rozbawiło to wszystkich, oprócz winnej dwójki.

***

Lecieli samolotem do Europy. Właśnie nastał ranek.
- O co mu chodzi…?
Jimin wpatrywał się w poważny profil Sugi i zastanawiał się, czemu od koncertu w Japonii ciągle go zbywa. Rozumiał, że nie jest w humorze, ale żeby zaraz być niemiłym?
- Bo ja wiem? Może nie ma weny, wiesz jak to z nim jest, gdy chce pisać, a nie może. - Hobi wzruszył ramionami i zajął się przyniesionym przez stewardessę posiłkiem. - Nie przejmuj się nim. Jungkookie i V też burczą na wszystko i wszystkich, może to zaraźliwe.
Park westchnął i podparł się na łokciu, obserwując swój obiekt westchnień.
- Nie śliń się tak, bo zaraz będę musiał ci brodę wycierać.
- Nie zabraniaj mi wszystkiego.
Jimin był bardzo wdzięczy Hobiemu, że tak dzielnie znosił jego zauroczenie. W ogóle dzięki niemu przestał robić z siebie ofiarę. Przyjaciel może i nie mógł mu pomóc, ale wspierał go, jak potrafił i stopował, gdy zapędzał się za daleko. Dzięki niemu jakoś nad sobą panował. 
Gdy nikt nie patrzył, wyciągnął ukradkiem notes i nabazgrał na nim kilka słów. Zmiął kartkę i rzucił w Sugę, który zgromił go wzrokiem.
Niemo poprosił go, by przeczytał.
Yoongi rozwinął papier i po chwili przywołał go do siebie palcem. Był tak poważny, że Jiminowi skręcił się żołądek. Odpiął się i przeszedł kilka krzeseł, dosiadając się do rapera.
- Dlaczego miałbym być na ciebie zły?
Park wzruszył ramionami trochę zawstydzony.
- Coś zrobiłem nie tak? – zapytał.
Miał tak zbolałą minę, że Suga nie wytrzymał i się uśmiechnął. Jimina to trochę rozluźniło. Ku jego zdumieniu, chłopak poczochrał go po włosach. Ten gest był tak miły, że o mało nie wybuchnął od nadmiaru przesłodzenia. Yoongiemu rzadko kiedy coś takiego się zdarzało.
- Oczywiście, że tak. - zażartował widząc dalej minę zbitego psa. - Usiadłeś tak daleko, że nie miałem się o kogo oprzeć. - Położył głowę na jego ramieniu i zamknął oczy. - No. Teraz mam się jak wyspać.
Jimin był w takim szoku, że skamieniał, płonąc jak piwonia. Obrócił się do J-Hope’a szukając ratunku, ale ten z pełną buzią makaronu posłał mu kciuk w górę i nieme słowa „skorzystaj sobie”.

***


- Paryż! Miasto zakochanych! - Hobi zaciągnął się powietrzem, rozciągając się na balkonie swojego hotelowego pokoju. Z okien mieli całkiem ładny widok na uroczą, francuską uliczkę. - Chciałbym zobaczyć wieżę Eiffla z bliska…
Zaczęło zmierzchać. Budynki i drzewa oświetlało różowe, zachodzące słońce. Wiał ciepły wiatr, a na ulicy panował gwar, mieszający się z dźwiękami wydawanymi przez przejeżdżające tramwaje oraz auta. Gdzieś w oddali grał na skrzypcach uliczny muzyk. Klimat był jak z bajki.
- A ja zjeść żabie udka… - rozmarzył się Jin, który siedząc w salonie na fotelu, przeglądał francuskie czasopismo.
- Zatańczyć przy Moulin Rouge… - Jimin rozłożył się na stole, cicho mrucząc.
- Przejść pod Łukiem Triumfalnym. - Kookie przymknął oczy, wyobrażając to sobie.
- Spędzić dzień w Luwrze… - V westchnął z żalu.
- Wejść do Notre-Dame. - Rap zalewał sobie herbatę.
- Spać do południa…
Wszyscy prychnęli na komentarz Sugi, który jako jedyny siedział przy stole już w piżamie z zamiarem szybkiego udania się do łóżka.
- Hej! Jesteśmy w Paryżu! Jak możesz chcieć spać? - J-Hope znalazł się za nim i potrzasnął nim energicznie. - Naprawdę nie rozsadza cię energia?!
- Na razie to rozsadza mnie ból głowy od tych ciągłych zmian klimatu i różnic czasowych. - Ukradł kubek liderowi, przywłaszczając sobie czarny napój. Namjoon bez słowa sięgnął po kolejną torebkę.
- Serce mnie boli, gdy słyszę takie słowa z ust naszego cukra… - Hobi udał, że płacze i pociągnął nosem.
- Chciałbym jeszcze wrócić do Europy. Szkoda, że teraz jesteśmy tutaj tak krótko… - Jin zaczął szukać w telefonie, czy jest możliwość zamówienia tutejszego jedzenia do mieszkania.
Niestety przez napięty grafik ich pobyt we Francji miał trwać zaledwie dwa dni. Żeby się nie przemęczać albo co gorsza, żeby nie zostać przypadkiem przyłapanym na ulicy, musieli pozostać w budynku. Jutro po koncercie mieli od razu ruszać z powrotem do Korei, gdzie czekały ich przygotowania do kolejnych programów i rozpoczęcie prac nad całkowicie nowym albumem.
Wpatrzyli się w miejski krajobraz za oknem i wspólnie westchnęli. Robiło się coraz ciemniej i zaczynały zapalać się uliczne latarnie.
Kookie od niechcenia usiadł z Rapem, Jinem i Hobim do gry w karty. Jimin z Sugą gdzieś zniknęli, a Tae przeglądał nowinki na komórce. Godziny mijały im leniwie, a oni prowadzili pojedynek za pojedynkiem, próbując poczuć zmęczenie. Przez to, że spali w samolocie, nie byli w stanie teraz położyć się do łóżek i zasnąć.
- Uważacie, że francuskie dziewczyny są ładne? - zapytał Namjoon od niechcenia, ale zaraz dostał strzał w ramie od Jina.
- Hej! Za co?!
- Twoja kolej.
Rap wyłożył kartę i zerknął podejrzliwie na hyunga, zupełnie jakby się obawiał, że ten zaraz mu jeszcze dodatkowo urwie głowę. Starszy ciskał w niego gromami.
- Wszystkie ARMYs są śliczne. Nieważne skąd pochodzą. - Hoesok wygrał kolejkę i przetasował talię. - A te na lotnisku to już szczególnie. - Pomachał brwiami.
Jungkook przypomniał sobie grupkę dziewczyn, które dostrzegły ich przy wyjściu. Było ich tylko kilka, więc staff pozwolił im podejść i poprosić o autografy. Jedna z nich miała długie do pasa czarne włosy i wielkie niebieskie oczy, a jej figura była zbliżona do tych, jakie miały jedne z najlepszych k-popowych piosenkarek. Bangtani zachwycali się nią całą drogę do hotelu, co Kookie naprawdę ciężko zniósł. Musiał się naprawdę mocno powstrzymywać, by nie puścić komentarza w kierunku Tae, który też nie omieszkał rzucić kilku uwag na temat dziewczyny. Chętnie przypomniałby mu o tym, co robili ze sobą niedawno na koncercie.
- Teraz ty.
Kookie otrząsnął się i wyłożył byle jaką kartę. Przegrał z kretesem. W końcu znudziła mu się gra i postanowił wziąć kąpiel. Jutro zapowiadał się dzień pełen wrażeń i nie chciał mieć skopanego humoru. Nie mógł pozwolić, aby emocje przeszkodziły mu w pracy. Chciał się zrelaksować.
Zaletą zagranicznych hoteli zawsze były wielkie pokoje i łazienki. Pół pomieszczenia zajmowała wanna umieszczona w podłodze. Zaczął napełniać ją wodą, dolewając różnych płynów, które wytworzyły kilkucentymetrową pianę. Zrzucił ubrania i przejrzał się w olbrzymim lustrze nad umywalką.
Efekty jego ćwiczeń były wyraźnie widoczne. Młode, wyrzeźbione ciało prezentowało się nienagannie i podziwiałby je pewnie chwilę dłużej, gdyby nie jeden mały szczegół, który znajdował się przy jego obojczyku. A mianowicie wielka, fioletowa malinka.
Odwrócił się od swojego odbicia i wszedł do wody. Ciepło objęło jego ciało, a on oparł głowę o krawędź wanny. Pogłaskał dłonią miękką pianę i bawił się nią, zagarniając i dmuchając w nią. Przymknął oczy.
Chciał po prostu nie myśleć.
Nagle do łazienki ktoś zapukał. Drzwi uchyliły się bez pozwolenia, a zza nich wyłoniła się głowa Jina.
- Łooooo, bąbelki!
- Hyung, idź sobie. Jestem nagi. - Nie mógł sobie darować, że nie przekręcił zamka.
- A co, ja już dupy nie mam? Przecież wiem jak wygląda.
Nie przejmując się protestami młodszego, podszedł do umywalki i zaczął myć zęby.
Kookiego od torsu w dół zasłaniała piana, ale najbardziej martwił się swoją szyją. Nie miał żadnej sensownej wymówki na to rozpustne piętno. Przekręcił się tak, by malinka była niewidoczna. Pierwszy raz zestresował się, że coś może wyjść na jaw przed kolegą z zespołu. Cieszył się, że w ciągu dnia zakrywała ją koszulka.
- No nie wstydź się tak. Kto jak to, ale ty nie masz czego.
Poczuł palce we włosach, które go poczochrały. Odmachnął głową, udając oburzenie i spróbował go zbyć. Jego działanie okazały się jednak całkowicie nieskuteczne, a wręcz przeciwnie - ich szamotanina przyciągnęła kolejnych gapiów.
- Kookie się kąpie? Ja też chcę!
Zanim zdążył krzyknąć, Hobi już ściągnął koszulkę. Robiło się nieciekawie. Udawał, że drapie się po obojczyku, ale wiedział, że wiecznie tego zakrywać mu się nie uda. Nie widział dla siebie ratunku.
- Hej, chłopaki! Patrzcie, co leci w telewizji!
Krzyk V odwrócił ich uwagę od potrzeby wskakiwania do wanny. Jin i Hobi wyszli z łazienki ciekawi, co takiego Tae chce im pokazać. Kookie wykorzystał to. Błyskawicznie wyleciał z wody, zatrzasnął za nimi drzwi i przekręcił zamek. Odetchnął. Zastanawiał się, czy Tae zrobił to specjalnie. Jin dobijał się jeszcze chwilę, chcąc wypłukać usta od piany, ale ostatecznie się poddał i zrobił to w kuchni.
Tyle maknae miał ze swojej chwili relaksu.

***

Jimin nie chciał, by kolejny wieczór w tak pięknym mieście był spędzony zwyczajnie. Siedząc w kuchni myślał gorączkowo, co by tu można było zrobić. Patrzył na ziewającego Yoongiego i wiedział, że to nie może być nic wymagającego sporej ilości energii. Myśląc o super pogodzie, która była na zewnątrz, przyszedł mu nagle do głowy szalony pomysł. Nie wiedział jednak, czy jest wykonalny. Gdy reszta usiadła do gry w karty, on zgarnął Sugę i wyprowadził go z wynajętego mieszkania na korytarz.
- Park, co ty wyprawiasz? Wiesz, że nie możemy wychodzić na zewnątrz.
- Tak, ale nikt nic nie mówił o dachu - szepnął, nakazując mu palcem milczenie.
Oczy chłopaka zaświeciły się, co potwierdzało zaakceptowanie pomysłu.
Oboje weszli na najwyższe piętro i zaczęli szukać jakiegoś przejścia. Budynek był wykonany w starym stylu, ale w końcu udało im się znaleźć wejście na górną kondygnację. Drabina w dziurze w suficie znajdowała się niestety poza zasięgiem ich dłoni, ale poradzili sobie z tym przysuwając wielką donicę z jakąś palmą, która zdobiła korytarz.
- A jak nas złapią? - Jimin zaczął się bać, że mogą mieć z tego powodu problemy. Już samo szuranie kamiennego wazonu zrobiło trochę hałasu.
- Serio, teraz się tym martwisz? Przecież to był twój pomysł.
Uśmiech Sugi sprawiał, że zupełnie zapominał o konsekwencjach.
Ostatnim problemem, jaki można by było przewidzieć, powinno być zamknięte przejście, ale szczęście dopisało im na tyle, że bez problemu otworzyli wnękę na poddasze. Najwyraźniej hotel nie miał wcześniej gości, którzy bezczelnie włamywali się na dach. Przeszli przez przejście i już po chwili na palcach przemykali po skrzypiących deskach podłogi, tłumiąc śmiech radości. Wszystko było w kolorach fioletu od światła zachodzącego słońca. Kurz unosił się w powietrzu. Sufit był skośny. Musieli się schylać, by nie zaryć w niego czołami. Podeszli do okna w dachu i wyjrzeli na zewnątrz.
- Łał… - szepnął Jimin, wpatrując się w widok, jaki się przed nimi rozciągał.
Suga bez namysłu przesunął haczyki blokujące starą ramę i pchnął framugę. Wyjrzał na zewnątrz i wybadał czy będą mieć grunt pod nogami. Dach nie był stromy, więc wcale się nie zastanawiając, wskoczył na parapet. Odległość od krawędzi była dość spora, nie musieli się obawiać, że spadną.
- Jesteś pewny? - Park aż drżał z emocji. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek robili coś tak szalonego bez wiedzy staffu.
- Cykasz się?
Jimin był zaskoczony, że Yoongi nie myśli o konsekwencjach. Nie miał po co dłużej się wahać. Wyszedł za nim na szare dachówki. Były mocno przytwierdzone. Przeszli kawałek w górę i usiedli na części nad oknem, gdzie powierzchnia była prosta. Jimin drżał trochę, widząc, jaka odległość dzieli ich od ziemi. Bał się patrzeć w dół. Poczuł się o wiele lepiej, gdy jego ramię zetknęło się z ramieniem Sugi, które ogrzało jego skórę. Wiał przyjemny wiaterek, a oni wpatrywali się w kolorowe chmury oraz połyskujące dachy kamienic. Nic nie mówili.
Ten moment był dla Jimina magiczny. Każda chwila z Yoongim sprawiała, że czuł się szczęśliwszy. Był nim zachwycony nawet teraz, gdy ten siedział przy nim bez makijażu i w samej piżamie. Cieszył się, że udało im się tu dostać. To było tylko dla nich, tylko ich.
Yoongi wyciągnął telefon i zrobił kilka zdjęć okolicy. Im samym zresztą też. Wygłupiali się przez chwilę robiąc dziwne miny i śmiali się z uzyskanych efektów.
- Trochę jak zakochana para - zaśmiał się Suga, przerabiając zdjęcia.
- W końcu jesteśmy w Paryżu. - Jimin potrząsnął głową, by zarzucić grzywkę i przymknął oczy. Było mu tak przyjemnie. - Można się tutaj zakochać.
Nastała między nimi dłuższa cisza. Robiło się coraz ciemniej, a chmury przybierały coraz piękniejsze barwy purpury i granatu.
- Zakochałeś się kiedyś?
Jimin poczuł, jak przyśpiesza mu serce. Nie był przygotowany na udzielenie odpowiedzi. Zastanawiał się, co powinien zrobić.
- Nie wiem… - odparł po chwili namysłu, czując, że to będzie najlepsze rozwiązanie. - Nie wiem, czy tak naprawdę wiem, co to miłość. - Odwrócił wzrok.
Nagle poczuł się strasznie smutny. Smutny, że nie może mu wyznać swoich uczuć.  
- Myślę, że są różne postacie miłości. Można kochać różne rzeczy… I chyba tak samo ma się z ludźmi - powiedział Suga, najwyraźniej chcąc go pocieszyć.
- Masz coś takiego, prawda? Coś, co kochasz - zapytał, by zmienić kierunek rozmowy.
- Myślę, że tak.
- Fortepian?
Uśmiechnął się, gdy zobaczył zdziwienie na przystojnej twarzy Sugi.
- Chyba za dobrze mnie znasz - zaśmiał się, patrząc w pierwsze pojawiające się gwiazdy.
- Oczywiście, przecież jesteś moim przyjacielem.
Poczuł na sobie jego uważny wzrok i nie wiedział czemu, ale spalił buraka.
- Chyba tak nazwę swoją solową piosenkę na nowy album. First Love - zamyślił się raper.
Jimin pokiwał głową. Poczuł ukłucie zazdrości, że to instrument będzie jej motywem przewodnim, ale przecież nie miał prawa niczego oczekiwać. Pomimo tego i tak bardzo chciał ją usłyszeć. Wiedział, że ARMYs oszaleją.
- Ja chyba też wiem, jak nazwę swoją… - Podciągnął nogi pod brodę i objął je rękami.
Po głowie chodziło mu tylko jedno słowo.
Lie.
Nagle poczuł się strasznie samotny pomimo tego, że był obok osoby, której pragnął najbardziej na świecie. Gwiazdy nad nim były tak samo chłodne jak uczucie, które oplotło mu serce.

***

Cały kolejny dzień mieli bardzo pracowity. Przy napiętym planie zaskakujący był dla nich nagły fanmeeting przed koncertem, o którym dowiedzieli się jakieś dziesięć minut przed jego rozpoczęciem. Zawsze byli zdziwieni, że za granicą ludzie potrafią być tak dobrze zorganizowani w tak wielkiej dezorganizacji. Nauczeni improwizacji, bardzo zgrabnie poprowadzili spotkanie, starając się dostosować do tego, co organizatorzy im naprędce podrzucili. Ich staff gotował się z irytacji, ale ostatecznie nic nie powiedzieli. Nie chcieli pokazać, że jakkolwiek uraziła ich ignorancja ze strony organizatorów. Ostatecznie zespół miał bardzo niewiele czasu na odpoczynek i przebranie się do występu.
Później już poszło całkiem gładko. Rozpoczęcie odbyło się hymnem Korei, a potem Bangtani oczekiwali już tylko na swoją kolej. W międzyczasie mogli przechadzać się za kulisami i przywitać z zespołami, które też zostały zaproszone na festiwal.
- Dobrze cię widzieć!
Kookie spojrzał w kierunku, w którym krzyknął Tae. Pomrugał kilka razy, próbując rozpoznać mężczyznę, który podszedł do jego przyjaciela i przytulając go, zaczął prowadzić wesołą rozmowę. Zalała go nieokreślona fala zazdrości, którą na szczęście szybko ujarzmił. Nie czekał długo, aż ów persona została mu przedstawiona.
- To Choi Minho. Mój kolega z planu Hwarang!
- Siema chłopaki – mężczyzna przywitał się z resztą BTS.
Gdy Kookie poradził sobie z blaskiem zajebistości aktora, rozpoznał w nim piosenkarza z Shinee. Wielkie i wesołe oczy mężczyzny zlustrowały go od stóp do głów. Nie mógł mu odjąć uroku osobistego. Facet wręcz nim kipiał. Trochę go zabolało, że maca Tae po ramionach jak najlepszego przyjaciela. Zupełnie jakby się znali od dziecka. Do tego był dużo od niego starszy i dojrzalszy, co wywołało u maknae nieokreślony niepokój. Coś mu się w tym gościu nie podobało pomimo tego, że był nadzwyczaj uprzejmy i szarmancki. Na szczęście niedługo potem musiał iść, by ze swoim zespołem przygotować się do występu. Kookie mógł odetchnąć.
Całość koncertu wypadła bardzo dobrze. Publiczność szalała, a oni machali jej bez końca, przyjmując okazaną przez fanów miłość. To wydarzenie było dla nich wyjątkowe i cieszyli się, że mieli możliwość wystąpić na równi z tak znanymi i szanowanymi zespołami. Dodało to im trochę więcej pewności siebie i nadziei, że ich ciężka praca jest czegoś warta, a marzenia są coraz bliżej.
Maknae wpadając po tym wszystkim do toalety myślał, że tego dnia już nic nie popsuje mu humoru. Był wręcz przepełniony pozytywnymi emocjami. Podszedł najpierw do umywalki, by nieco się odświeżyć, gdy nagle w odbiciu zobaczył coś, czego zdecydowanie nie powinien był widzieć. Zamarł, nie będąc w stanie się ruszyć. Czuł, jak zatrzymuje mu się serce.
W kabinie, której drzwi były nieznacznie uchylone, dwie osoby namiętnie się całowały. Policzki mu poczerwieniały i spuścił wzrok na ręce, które zatrzymały się na srebrnej rączce kranu. Oddychał szybko i jak najciszej, żeby nie zostać zauważonym. Chciał się powoli wycofać. Zanim jednak to zrobił, owładnęła go przemożna ciekawość.
Kto tam był?
Nieśmiało zerknął z powrotem w lustrzane odbicie. Spłonął jeszcze bardziej, zdając sobie sprawę, że ów para to dwaj mężczyźni. Nie mógł uwierzyć, że jest świadkiem właśnie takiej sceny. Przyglądał się im jak zahipnotyzowany i próbował rozpoznać, kim są kochankowie.
Był tam o chwilę za długo. Gdyby nie jego ciekowość, spokojnie wyszedłby i mógłby jakoś o tym zapomnieć. Nagle głowa jednego z mężczyzn obróciła się w jego kierunku. Ich oczy się spotkały, a Kookie  rozpoznał, do kogo należy przerażony wzrok.
Wybiegł, zanim zdążyli go zatrzymać. Lecąc po schodach, o mało się nie zabił. Gdy był już wystarczająco daleko, oparł się o jedną ze ścian i postarał uspokoić.
Byli to młodzi chłopacy z dopiero wybijającego się na koreańskim rynku zespołu o nazwie PRIZE. Nie potrafił sobie przypomnieć ich imion. Przyjechali tu w tym samym celu, co oni i występowali chwilę wcześniej ze swoim najnowszym singlem. W grupie mieli osiem osób i, według Jungkooka, całkiem fajny start. Do tego pochodzili z dużej wytwórni. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Był tak pochłonięty różnymi dziwnymi wizjami, w które chcąc nie chcąc wplątał swoją sytuację z Tae, że nie usłyszał zbliżających się kroków. Przerażony spojrzał na chłopaka, którego jeszcze chwilę temu widział w łazience. Nie wiedział, jak zdołał go dogonić. Nie miał już dokąd uciekać, więc czekał, aż tancerz złapie oddech. Zastanawiał się, ile może mieć lat. Jego rozczapierzone blond włosy sterczały na wszystkie strony. Był szczupły, ale dobrze zbudowany. Twarz miał całkiem przystojną, a szczególnego uroku dodawały mu długie jak u kobiety rzęsy. Jego policzki płonęły a oczy błyszczały przerażeniem. Nagle nie wiedzieć czemu, Kookie zapragnął wiedzieć o nim więcej.
- Jak się nazywasz? - odezwał się pierwszy, przełamując niezręczną ciszę.
- Heechul - wydyszał blondyn, gdy w końcu był w stanie się wyprostować. W jego oczach krył się strach. - Proszę, nie mów nikomu...
- Zespół wie?
Chłopak poczuł się skołowany.
- Nie…
- Nie?
- No… Nie mogą wiedzieć. - Chłopak zbladł. Był przerażony. Nie wiedział, skąd te pytania.
Kookie zmarszczył czoło.
- Dlaczego? - zapytał, naprawdę zaciekawiony.
- Jak to dlaczego? - Heechul nie rozumiał.
- Czy nie są twoimi przyjaciółmi?
W jego głowie odtwarzała się dokładnie ta sama sytuacja z Bangtanami. Właściwie co by się stało, gdyby się dowiedzieli? Dlaczego sam to ukrywa? Dlaczego tak bardzo chce usłyszeć te słowa i dlaczego wcześniej się nad tym nie zastanawiał? Na ile tak naprawdę zna swój zespół, by umieć sobie odpowiedzieć na te pytania?
- Uważasz, że to coś zmienia?
Heechul miał tak zrozpaczony głos, że nawet Kookiemu udzieliła się jego obawa.
Czy naprawdę by to zaakceptowali?
Cała jego pewność została właśnie rozbita przez odpowiedź malująca się w przerażonych oczach.
- Nie martw się, nikomu nie powiem - oznajmił po chwili.
Chłopak ukłonił się nisko, podziękował i uciekł. Nie mógł przecież nic więcej zrobić.
Zostawił Kookiego w ciemnym korytarzu samego z najgorszymi myślami, chcącego zwrócić całą zawartość żołądka.

***

Możliwość pobycia kilku dni we własnym dormie była dla nich prawie jak najlepsze wakacje. Po ekscesach związanych z wyjazdami mogli w końcu w spokoju popracować nad nowym konceptem oraz utworami. Przesiadywali godzinami w studiu lub leżeli na łóżkach, tonąc w kartkach zapisanych nutami i tekstami nowych piosenek. Zrobili naprawdę wiele w krótkim czasie i odczuli to, że menadżerowie oraz staff są z nich zadowoleni. Zapowiadało się na to, że kolejny powrót także okaże się hitem. Po tak długim czasie i kilku sukcesach za sobą pracowało im się o wiele lżej i sprawniej. Byli też solidnie wypoczęci, co przełożyło się na imponujące efekty. Po kilku tygodniach większość skończyła swoje kawałki.  Dopracowywali jeszcze główne piosenki i dostawali instrukcje związane z nowym teledyskiem. Miał on zostać nakręcony do Blood Sweat & Tears, więc drżeli na samą myśl o wprowadzeniu go w życie. Przygotowywali również krótkie filmiki, których bohaterami mieli być po kolei wszyscy członkowie. Opowiadały historię albumu i przy okazji promowały solowe piosenki. Nawet Bangtani byli pod wrażeniem powiązań, jakie udało im się zrobić z ich wcześniejszymi albumami. Czuli, że ARMYs będą zachwycone, a nowa płyta nie tylko będzie doskonała muzycznie, ale także niesamowita pod względem tła, jakie dla niej opracowano. Zarówno wytwórnia, jak i oni sami wiązali z tym wielkie nadzieje. 
Jimin zastanawiał się, co poza kręceniem teledysku będą robić do czasu promocji, której data była przewidziana dopiero na październik. Staff raczej nie da im wolnego. Chłopak liczył na to, że znów wylądują w jakimś Weekly Idolu czy innym podobnym programie. Wrócił mu humor i chęć na wygłupy. Wspólna praca z członkami zbliżyła ich do siebie, a solowe piosenki każdego z nich znacznie rozwinęły ich umiejętności. Nawet jego z początku niezbyt dopracowany utwór ostatecznie osiągnął taką formę, z której był szczerze zadowolony. Uczucia jakie w niego przelał, pozwoliły mu trochę lepiej poukładać sprawy w swoim sercu, przez co kontakty z Yoongim przychodziły mu nieco łatwiej. Miał wrażenie, że teraz o wiele lepiej się ze sobą dogadują. Yoongi mówił mu o wiele więcej rzeczy, spędzał z nim więcej czasu, radził się go… To była miła odmiana i cieszył się z niej, korzystając z tego ile się da.
Nawet teraz zrobił herbatę właśnie dla niego. Schodził do studia nagrań, uważając, żeby nie upuścić tacy, na której parował gorący napój. Suga był tam sam i wciąż poprawiał swoją solową piosenkę mimo tego, że ostateczna wersja była już gotowa. Liczył, że przed publikacją uda mu się uczynić ją jeszcze doskonalszą. Jimin podziwiał jego wytrwałość i zaangażowanie, z niemałym zachwytem obserwując jego postępy.
Cichutko pchnął drzwi ciemnej sali i podszedł do migającego na różne kolory panelu sterowania. Ikonki świeciły na czerwono, oznajmiając, że ktoś siedzi w studiu i właśnie nagrywa. Odstawił tacę na stolik i spojrzał przez szybę, gdzie chłopak rapował do mikrofonu, żywo gestykulując. Jimin nie potrafił się powstrzymać i sięgnął po słuchawki chcąc posłuchać głosu przyjaciela.
Gdy do jego uszu dotarły wersy piosenki, wstrzymał oddech urzeczony głębią i przekazem słów, które przeszywały jego serce. Każdy wers First Love wprowadzał jego dłonie w drżenie, ale dzisiaj był jeszcze bardziej wyjątkowy. Utwór miał w sobie taką moc, że autentycznie się wzruszył. Zupełnie jakby przyjaciel spowiadał się jemu i tylko jemu z największego bólu, jaki spotkał go w życiu.
Zamarł, gdy Yoongi go zauważył. Jego wzrok przesłał mu tyle emocji, że o mało się nie rozpłakał. Bał się, że być może niepotrzebnie mu przerwał i raper może się rozproszyć, ale kontynuował dalej z ekspresją, której wcześniej nie znał. Nie wiedzieć czemu serce zatrzepotało mu w piersi czując, jakby słowa kierowane były właśnie do niego. Zupełnie jakby zajął miejsce pianina w tej piosence.
To było tak niespodziewane uczucie, że przestraszył się go i tego, w jaki sposób Suga na niego patrzył. Zdecydowanie to było zbyt bliskie jego pragnieniom. Nie potrafił zdjąć słuchawek ani odwrócić wzroku, a piosenka skończyła się szybciej niż tego chciał.
Stali tak jeszcze chwilę, patrząc sobie w oczy w kompletnej ciszy. Potem raper nagle schował twarz w dłoniach i najzwyczajniej w świecie się rozpłakał. Jimin otrzeźwiał i wyłączając nagranie, pobiegł do przyjaciela. Niewiele myśląc objął go ramionami i przytulił, pozwalając jego łzom wsiąkać mu w koszulkę. Głaskał go uspokajająco po plecach, samemu będąc nie lada roztrzęsionym. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie będzie to najlepszy solowy kawałek na płycie. Zwłaszcza po tym, co dzisiaj usłyszał.
- Zrobiłem ci herbatę - szepnął, gdy chłopak się już trochę uspokoił. W wyciszonym pomieszczeniu było to bardzo głośne.
Suga zaśmiał się, pociągając nosem.
- Tę, co zawsze?
- Oczywiście.
Chwilę jeszcze milczeli.
- Spróbuj o tym komuś powiedzieć. - Yoongi pogroził mu, zawstydzony swoim wybuchem i otarł twarz.
- To było… niesamowite. Naprawdę.
Jimin był bliski uduszenia go z emocji. O dziwo przyjacielowi to wcale nie przeszkadzało.
- Dziękuję za to, że przyszedłeś… - wymamrotał w jego koszulkę i oddał uścisk, przez co wszystkie mięśnie Parka momentalnie się spięły. - Dzięki tobie mi się udało.
Park spalił buraka. O mało nie chwycił jego twarzy w dłonie i nie pocałował. 
- N-nieprawda. Ja ci tylko robię herbatę.
Zaśmiali się oboje i po chwili poszli do pokoju, pijąc napój, który zdążył już ostygnąć. Byli jednak tak szczęśliwi, że zupełnie im to nie przeszkadzało.

Następny rozdział

1 komentarz:

  1. Normalnie rollercoaster uczuć, sama mam teraz łzy w oczach i odczuwam jakiś taki niepokój gdy czytam o rozterkach Kooka. BOSZ, Wiedz, że jeśli ładne od nadmiaru emocji to będzie Twoja wina ;)
    Eh ale lubie to, dobrze, że nie jest za łatwo i za prosto, gdy człowiek się zmaga, chyba bardziej docenia to co ma, co nie?

    OdpowiedzUsuń