Pomimo
położenia się o w miarę przyzwoitej godzinie, poranek był dla nich katorgą.
Kookiego musieli dobudzać trzy razy, zanim w ogóle rozkleił oczy. Na wpół
przytomnie się pakowali. W końcowym rozrachunku V poszedł spać z Jinem, żeby
zrobić mu na złość i przez to oboje się nie wyspali. Tym razem na ulicach było
zdecydowanie spokojniej niż dzień wcześniej. Słońce świeciło pięknie i gdy szli
deptakiem przy porcie, mogli podziwiać skąpane w nim żaglówki. Powietrze było
chłodne i świeże. Wybierali się na prom, który miał zabrać ich do kolejnego
miejsca. Rejs miał trwać przez prawie całą dobę. Zajęli sobie miejsca przy
wielkich oknach na pokładowej restauracji, by móc swobodnie podziwiać piękne
fiordy. Kookie chciał usiąść przy szybie, ale V bezczelnie mu się wepchnął,
rzucając na upatrzone miejsce swój plecak. Pokazał mu język i pobiegł do baru
zobaczyć, jakie oferują jedzenie.
- I to ja
jestem dzieciak, tak? - westchnął, choć nie potrafił się nie uśmiechnąć.
Jimin był
bardzo podekscytowany na myśl o tym, że zobaczą tyle ciekawych rzeczy. Nigdy
nie płynął jeszcze tak długo takim wielkim promem. Ciągle robili sobie zdjęcia.
Potem podzielili pieniądze i zobaczyli, ile mogą przeznaczyć na posiłki. Rozporządzający
wszystkim Suga, zaczął organizować im śniadanie. Byli niestety tak biedni, że posiłków
jedną porcję musieli nawet podzielić na dwoje.
Tae i Jin byli załamani i nie dopuszczali do siebie myśli, że może paść
na nich.
- Ja jem osiem
posiłków dziennie. Umrę - pociągnął nosem, patrząc na stół, gdzie leżało tylko
kilka kanapek, które wybrali w sklepiku.
Ostatecznie to
Kookie wygrał największą porcję i bez skrępowania się nią opychał.
- No ja nie
wiem, chyba nie powinien dostać obiadu, skoro tak się nażarł rano. - Hobi był
ewidentnie nieusatysfakcjonowany swoją porcją.
- Patrzcie, ma
oczy jak psiak. - Rap wskazał na V, który ślinił się na widok drugiej kanapki.
Kookie nie był
w stanie się opanować i przeklinając siebie za tą słabość, wyciągnął rękę, by
dać mu gryza. Tae obdarzył go swoim najpiękniejszym uśmiechem.
- Nasz maknae
jest za dobry.
- I za słodki.
- A mnie już
nie dasz?! - Jin prawie wybuchnął z oburzenia.
Potem wyszli
na pokład i oglądali góry. Wyciągnęli aparaty i uwieczniali wspomnienia. Nie
wiedzieli na czym oko zawiesić, takie były piękne widoki. Kookie patrzył przez
mały obiektyw i nagle natknął się na twarz Tae. W pierwszym odruchu chciał się
odwrócić, ale został zauważony. Zawstydzony tym, że chłopak może pomyśleć, że
robi mu zdjęcia z ukrycia, opuścił aparat. Spąsowiał, gdy Tae posłał mu perskie
oko i opierając się o barierkę, znów popatrzył na góry.
Kookie aż
zagryzł wargę, kiedy zdał sobie sprawę, że bezwstydnie gapi się na jego tyłek.
Zażenowany sobą zszedł pod pokład, oglądać zdjęcia, które udało mu się zrobić.
- Zimnoooooo. -
Suga pokręcił się chwilę na górze, ale chłód go pokonał. Chciał schować się w
środku przed wiatrem, ale powstrzymał go Jimin, narzucając na niego swoją
kurtkę.
- Co ty
robisz, Park? Przeziębisz się.
- Ale jak
pójdziesz, to ominą cię widoki. - Z jakiegoś powodu chciał je podziwiać właśnie
z nim. - Mi jest ciepło.
- Aż tak cię
rozgrzewam?
Jimin
zarumienił się lekko. Zastanawiał się, co Yoongiemu ostatnio się stało, że tak
często stosował tego typu zagrywki. Dziwny błysk, jaki za każdym razem pojawiał
się w jego ciemnych oczach dodatkowo go dezorientował. Czyżby wyobraźnia
płatała mu figle?
- To przez to,
że chcesz mnie całować - zażartował sobie wspominając wczorajszą grę w butelkę
i ledwo ukrywając zdenerwowanie.
Yoongi
parsknął śmiechem i walnął go w ramię.
Niedługo potem
zeszli na ląd. Zacumowali przy uroczej wiosce o nazwie Flam. Tam mieli czas na
pamiątki i spacer. Oczywiście pierwszym przystankiem była knajpa z burgerami,
bo po tak lichym śniadaniu nie byli w stanie myśleć o niczym innym niż ich
wciąż burczące żołądki. Po zapełnieniu ich sytym fast foodem, wyszli pochodzić
po okolicy. Suga chodził głównie z Jinem i narzekali wspólnie na brak snu i
normalnych posiłków. Inni wybrali się na zakupy. V, jak zwykle wyróżniając się
z grupy, chciał wydać najwięcej pieniędzy na wypożyczenie roweru. Koledzy
szybko odwiedli go od tego idiotycznego pomysłu. Przejechał się tylko kawałek,
przewożąc Kookiego na bagażniku. We dwójkę oddali rower przepraszając za kłopot
i wrócili do sklepu z pamiątkami. Biegając między półkami, zachwycali się każdą
małą pierdołą.
- Zobacz,
jakie urocze. - Kookie pokazał Tae małą puszystą kulkę, która nadawała się na breloczek
do kluczy.
- Jak ty.
Młodszy
zawstydził się i spojrzał na V, który opierając się regał, obserwował go z
błyszczącymi oczami. Serce mu przyspieszyło, gdy chłopak palcem wskazującym
kazał mu podejść bliżej. Zrobił dwa kroki.
- Jeszcze -
szepnął Tae, a Kookie zaczął się nerwowo rozglądać. Nie wydawało się, żeby ktoś
był w pobliżu, ale i tak miał co do tego złe przeczucia, więc nie spełnił
polecania. Odwrócił się zakłopotany do jednego z regałów i odchrząkując
nerwowo, zaczął macać jakieś figurki. Zamarł, gdy Tae stanął za nim, a jedna z
jego dłoni wylądowała koło jego głowy. Poczuł gorący oddech na szyi. Prąd
przeszył jego kręgosłup. Jednocześnie podnieciło go to i przeraziło. Obawa
powróciła i cieszył się, że miał tyle zdrowego rozsądku, że był w stanie odwrócić
się do niego i odsunąć go na odległość ręki. Przełknął ślinę.
- Nie.
V wyglądał na zaskoczonego
jego postawą. Kookie nie potrafił spojrzeć mu w oczy. Odszedł, zostawiając go
samego wśród kolorowych pamiątek. Nawet ta krótka chwila bliskości potrafiła
wytrącić go z równowagi.
Kim oni dla
siebie są? Kim on jest dla Tae?
Bał się
odpowiedzi na te pytania.
***
Jimin i Hobi
spacerowali sobie po okolicy przyglądając się urokliwemu krajobrazowi.
Kamerzyści zostawili ich w spokoju, więc mieli trochę prywatności. J-Hope
rozejrzał się, czy przypadkiem nikt się nie zbliża i nachylił się delikatnie w
stronę przyjaciela.
- I jak tam
sprawy z Panem Głazem?
Jimin zaśmiał
się, ale zaraz potem spoważniał.
- Nijak -
westchnął. - Chociaż… Czasem mnie zastanawia… Co on myśli… - Posmutniał. - I…
nie wiem… coraz mi ciężej… tak jakby… - Chwycił się za klatkę piersiową.
- Dużo czasu
ostatnio spędza z Jinem.
- Yhym -
potwierdził, czując ukłucie zazdrości. Popatrzył na góry, po których koniecznie
musieli sobie we dwoje pospacerować. To irracjonalne, ale przez jego uczucia
chciał mieć Yoongiego tylko i wyłącznie dla siebie, choć wiedział, że to
nieodpowiednie i praktycznie niemożliwe.
Raper czuł się
źle, nie mogąc w żaden sposób pomóc swojemu koledze. Patrzenie na jego
zasmuconą twarz wywoływało w nim niemal fizyczny ból. Przygryzł wargę
zastanawiając się, czy powinien powiedzieć to, o czym myślał już jakiś czas.
- Posłuchaj… -
zaczął ostrożnie. - Nie sądzisz, że może powinieneś mu powiedzieć?
Park zatrzymał
się i spojrzał na niego zaskoczony.
- Dlaczego
uważasz, że to słuszne? - zapytał cicho.
- Nie mówię,
że to słuszne. Wiem jednak, że tłumienie takich rzeczy nie jest dobre.
Wykończysz się. A jak nie siebie, to nas. Prędzej czy później stanie się to jeszcze
trudniejsze. Albo nagle sam wybuchniesz. Nie wiem, co zrobi Suga, ale wiem, że pozostali
zrozumieją.
Jimin pokręcił
głową.
- Nie mogę tak
ryzykować - zaczął kopać jeden z kamyczków, wciskając mocno ręce w kieszenie. -
To może zmienić nasz zespół. Dopiero co mieliśmy świetny comeback. Szykujemy
kolejny. To nie jest najlepszy czas na myślenie o tym.
- Może masz
rację… - westchnął Hobi i poklepał Jimina po ramieniu. - Po prostu… Nie wiem…
Chciałbym, żeby to się jakoś ułożyło. Może… Może on…
- Proszę, nie
mów mi takich rzeczy - uśmiechnął się do niego ciepło. - Wolę nie mieć żadnych
nadziei. Łatwiej to wtedy znosić…
Albo się
oszukiwać, pomyślał przyjaciel i spojrzał w niebo, z którego zaczęły spadać
pojedyncze, deszczowe krople.
- Rany… ale to
musi być głupie, nie? - Jimin poczuł, jak się rumieni. Trochę bardziej
naciągnął kaptur na głowę.
Hobi nagle
odchrząknął.
- Wiesz… Niekoniecznie…
- zaczął się motać. - Nie każdy uważałby to za… Jak to określiłeś… Głupie…?
- Co masz na
myśli?
- Czy
próbowałeś kiedyś szukać czegoś o nas w necie?
- No pewnie.
- Ale szukać…
konkretnych rzeczy. Filmików, zdjęć, obrazków… - zaczął gestykulować, by lepiej
zobrazować to, co ma na myśli.
Park miał taką
minę, że Hobi westchnął, musząc dalej tłumaczyć.
- Laski lubią,
bardzo lubią łączyć nas w pary.
Dalej nic.
- Dobra,
widzę, że muszę użyć innych argumentów.
Wyciągnął
telefon i wpisał coś w wyszukiwarkę. Jimin próbował załapać, o co może mu
chodzić, ale dopiero wtedy, gdy spojrzał na ekran telefonu, zdał sobie sprawę,
o czym mówił przyjaciel.
Poczerwieniał
po koniuszki uszu, ale wyrwał mu urządzenie i zaczął przewijać. Wyszukiwarka
była pełna obrazków jego i Sugi migdalących się, całujących i dotykających w
takich miejscach, że jego własna wyobraźnia bała się w te rejony zapędzać. Nie
był w stanie oderwać od tego wzroku. Zapowietrzał się nie wiedząc, czy powinien
się oburzyć, zachwycić, czy zareagować w jakiś inny sposób.
- To… To…!
- Ten jest
całkiem dobry, nie? - wskazał półnagi art, gdzie ich dwójka namiętnie się
całowała.
- Przestań! -
trzepnął go w ramię i oddał telefon. Był w lekkim szoku.
- Czyli
rozumiem, że nie szukałeś.
- Nie wiedziałem,
że coś takiego może istnieć… - Czuł palący żar na policzkach. Zdecydowanie
musiał zobaczyć, co jeszcze byłby w stanie znaleźć.
Hobi śmiał
się, ale bez złośliwości. Jego przyjaciel był tak niewinny, że aż słodki. Nie
chciał mu już bardziej niszczyć psychiki, dlatego wziął go pod ramię i
skierował z powrotem ku miastu.
- Choć, kupimy
jakieś pamiątki i poprawimy sobie humor!
Jimin pokiwał
głową bezwiednie, myślami nadal będąc w internetach.
***
Nie mieli dużo
czasu, czekała ich kolejna przejażdżka, tym razem pociągiem. Choć nie robili
nic nadzwyczajnego, wszyscy byli zmarnowani, a na dokładkę Tae oznajmił im, że
zgubił swój plecak, w którym miał wszystkie dokumenty i bilety.
- Oszaleję z
wami! - krzyknął Jin, gdy pociąg ruszył. Nie tylko on był podirytowany.
- Bez
paszportu nie możesz podróżować. Będziesz musiał wrócić do Korei.
V ukrył twarz
w dłoniach. Reszta poczuła się jeszcze gorzej.
- Dlaczego nie
umiecie upilnować swoich rzeczy?! - Jin był naprawdę wkurzony.
- Myślisz, że
specjalnie go zgubiłem?!
Wywiązała się
dość zażarta dyskusja między V a Jinem. Kookie patrzył na to z boku z rozbawieniem.
Chwilę wcześniej kamerzyści powiedzieli im w sekrecie, że bagaż jest
bezpiecznie przez nich przetrzymywany. Nawet zaczęły się rozmowy na temat tego,
czy cały zespół powinien zrezygnować z podróży i zostać z przyjacielem, czy go
olać i dalej dobrze się bawić. W końcu zirytowany Tae nie wytrzymał i wstał,
kierując się na koniec przedziału. Maknae zastanawiał się, czy nie przeginają w
tych żartach, ale nie musiał się długo martwić bo chłopak wrócił z bagażem,
który mu oddano i na szczęście zakończyło to nerwową atmosferę.
- Myśleliście,
że nie wiedziałem? - zaśmiał się. - Sprawdzałem tylko, jak dobrymi potraficie
być aktorami.
- Co za gość… -
Jin klepnął się w kolano. - Sprawdzałeś nas!
- Owszem. -
Uśmiechnął się. - Namjoon hyung, jesteś beznadziejny. Hoesok hyung, ty za to
najlepszy, bo w ogóle nic nie robiłeś, wiec nie było jak cię przejrzeć.
- Lekcja na
dziś. Nie gubimy paszportów - podsumował Suga.
- Ej, ja się naprawdę
zmartwiłem - przyznał Jimin.
- Bo masz za
dobre serce.
- Nie kłóćmy
się tak nigdy.
Kookie patrzył
na uśmiechającą się twarz Tae. Cieszył się, że cała sytuacja była udawana. Choć
domyślał się, że ich przyjaciel nie jest na tyle głupi, by się nie domyślić, że
go oszukują. Pod tym względem go trochę znał.
W pociągu dla
zabicia czasu, słuchali wciąż głupkowatych żartów Jina.
- Wybuchowy
kolor? Granat!
Jimin
prychnął.
- Dwa takie
same drzewa? Klony!
- Litości…
- Jak czuje
się ogórek w śmietanie? Mizernie!
- Skończ.
- Jak nazywa
się dziecko wrzucone do kwasu? Rozpuszczony bachor!
- To było
drastyczne!
Dojechali na
miejsce pod wieczór. Była to ich ostatnia noc w Norwegii, bo następnego dnia
mieli już znaleźć się w Szwecji.
***
Niestety
okazało się, że zespół musi podzielić się na trzy grupy i lecieć różnymi
samolotami. Wszyscy razem mieli spotkać się na miejscu. Niepocieszone BTS znów
musiało zaakceptować rozstanie. Jako jedyny samotny pozostał V z kamerzystą i
miał najpóźniej samolot. Chłopcy podjęli decyzję, że nie będą na niego czekać,
licząc na to, że dobije do nich sam.
To był duży
błąd.
Zdążyli w tym
czasie nie tylko dojechać do hotelu, ale także zjeść obiad, przejechać się po
sklepach, zrobić zakupy i spotkać się na wspólnej kolacji w knajpie.
Tae niestety
wsiadając w zły autobus, wyjechał daleko poza miasto i gdyby nie łaskawość ich
staffu, który wysłał po niego taksówkę, szedłby z powrotem na piechotę całą
noc.
- To już
przechodzi ludzkie pojęcie. Co pomyślą sobie nasi fani, gdy zobaczą, że ich idole
to banda gubiących rzeczy i siebie kretynów? - Jin wyjątkowo nie krzyczał, bo
był w trakcie przeżuwania hamburgera.
-
Najważniejsze, że wszystko się znalazło i dalej jesteśmy w komplecie. - Hobi
podkradł frytkę Jiminowi. - To nawet było momentami zabawne.
- Mam
nadzieję, że każdy z nas wyniesie z tego dobrą lekcję. - Suga pokiwał głową,
zgadzając się sam ze sobą.
- A nawet jak
człowiek się zgubi, może trafić na całkiem ładne przedmieścia. - V wydawał się
nawet zadowolony ze swej małej przygody. Przestał się jednak uśmiechać, gdy
kamerzysta zgromił go wzrokiem.
- Głupi zawsze
ma szczęście. - Kookie patrzył na Parka, który rzucił w niego zwiniętą
serwetką.
Przekomarzali
się przy stole, nie zauważając, że Rap gorączkowo przerzuca swoje rzeczy,
otwierając torby i wykładając na zewnątrz ich zawartość.
- Co ty
robisz? - zapytał Jin, który pierwszy zorientował się, że coś jest nie tak.
- Nie mam
paszportu.
- Jasne - machnęli
na niego ręką, nie dając się nabrać.
- Mówię serio.
Nie ma go.
- Przestań nas
wkręcać.
- On nie
kłamie. - V powiedział to tak poważnym tonem, że zapadła nienaturalna cisza.
Tym razem
nikomu nie było do śmiechu.
***
Następnego
dnia Rap musiał udać się do ambasady i zapytać, co powinien dalej zrobić.
Reszta zespołu wybrała się do centrum, by pozwiedzać. Odwiedzili dzielnice,
które pamiętali z sesji zdjęciowych, jakie mieli, gdy pierwszy raz przyjechali
do Europy. Podzielili się na dwie grupy. Jedną z nich był Yoongi, V i Kookie.
Skupili się na ładnych widokach i szukali najlepszych miejsc na zdjęcia. Pogoda
im dopisywała, było ciepło i świeciło słońce. Była to miła odmiana po ostatnich
pochmurnych dniach. Zmęczeni wędrówką, ostatecznie wylądowali w kawiarni na
lodach. Z racji tego, że mieli ograniczony budżet, musieli podzielić się jedną
porcją na trzech.
- Powiedz
„Aaaaaaaam”
- Spadaj.
Kookie
wystawił język, ignorując Tae, który ciągle próbował go nakarmić. Miejsca przy
stole było mało i musieli się bardzo ścisnąć, by wspólnie zmieścić się na
kanapie. Ich uda się stykały. Sugę całkowicie pochłonęło przeglądanie folderu w
aparacie, dlatego porzucił konsumpcję deseru. Za to pozostała dwójka pożerała
go z przyjemnością.
- Ej, wyżerasz
mi całą czekoladę!
Tym razem V go
zignorował i specjalnie wziął większy kawałek.
Młodszy mógł
tylko westchnąć i starać się ignorować jego ciągłe próby zwrócenia na siebie
uwagi.
***
Kolejną
przygodą miał być rejs wielkim hotelowym promem. Tym razem ich celem były
Helsinki. Do tej pory widzieli takie statki tylko na zdjęciach i ogrom okrętu
ich zadziwił. Był wyższy od wszystkich stojących w koło budynków. Zastanawiali
się, jak to możliwe, że coś tak ogromnego może poruszać się w tak wąskim wodnym
kanale. Z oczami jak spodki przechadzali się po wewnętrznym pokładzie, na
którym mieściły się centra handlowe i normalnie budynki mieszkalne z windami.
Nie sądzili, że na statku można stworzyć takie mini miasto. Gdy dotarli do
kajut ich entuzjazm trochę spadł. Wielkość pomieszczenia mogła przyprawić o
klaustrofobie. W porównaniu z przepychem, z jakim urządzony był statek, ich dwie
sypialnie prezentowały się gorzej niż słabo. Składały się z rozkładanych łóżek
po cztery w każdej strony i niczego więcej. Poczuli się odrobinę przytłoczeni. Zostawili
rzeczy i postanowili udać się na górny pokład. Tam mogli odetchnąć. Płynęli
rzeką, oddalając się od miasta. Czując rozpierającą ich energię, zaczęli
wydurniać się, tańczyć, robić zdjęcia, a ich staff zaskoczył ich, prezentując
każdemu piwo. Tym razem nawet Kookie mógł z nimi wypić. To był ich pierwszy,
oficjalny wspólny toast. Wszyscy wznieśli ręce ku górze i stuknęli się
plastikowymi kubeczkami.
- Hej, on nie
pije za szybko? - Jin zmierzył Kookiego wzrokiem.
- Daj mu
spokój, niech se chłopaczyna w końcu golnie po ludzku, a nie po kątach. - Rap
chwycił go pod ramię i odszedł z nim kawałek, by przestał się rzucać.
Bawili się
wspólnie aż do zachodu słońca. Zaczęło robić się trochę zimno, więc pasażerowie
zaczynali chować do środka i tylko oni jeszcze zwlekali z odejściem. Jimin
dopił swojego nowego drinka, czując, że odrobinę przesadził. Patrzył na
horyzont i śmiał się sam do siebie. Odkąd Hobi pokazał mu dobroci internetu, każdą
wolną chwilę spędzał na przyglądaniu wszystkiego, co mogło być związane z nim i
Sugą. Musiał przyznać, że ARMYs mają niezwykłą wyobraźnię i całkiem dobre oko
do wychwytywania odpowiednich sytuacji z ich codziennego życia. Nie sądził, że
na koncertach tak wiele razy Yoongi na niego patrzył. Przewijał te momenty i
oglądał od nowa, ciesząc się z chociaż odrobiny jego uwagi. Co do zdjęć i
obrazków, niektóre nawet zapisał, pomimo tego, jak bardzo się początkowo przed
tym wzbraniał.
- Park,
ukrywasz coś przede mną?
Podskoczył,
jakby naprawdę ktoś przyłapał go na gorącym uczynku.
Suga stał za
nim z założonymi rękoma i przyglądał mu się tajemniczo. Jimin był tak
skołowany, że przestraszył się, że chłopak odkrył coś, czego nie powinien.
- Dlaczego
miałbym coś przed tobą ukrywać?
Odwrócił się,
nie będąc w stanie patrzeć mu w oczy.
- Przejdziemy
się?
Jimin czuł, że
może to oznaczać kłopoty. Jeżeli Yoongi proponował spacer, to coś było na
rzeczy. Był strasznie poważny.
Oddalili się
od zespołu i kamerzystów, kierując się na dziób statku. Niebo robiło się coraz ciemniejsze,
a temperatura wygnała już nawet najbardziej wytrzymałych gości. Ku zaskoczeniu
Jimina Suga nie narzekał. Dotarli na sam przód promu. Byli sami. Kadłub był
ostry i wyglądał prawie tak samo jak w filmie Titanic. Jimin przełknął ślinę i spojrzał na Sugę, ale chłopak już
nie stał koło niego. Z wytrzeszczonymi oczami patrzył, jak raper bez żadnego
uprzedzenia podbiega do barierki, wskakuje na nią i rozkłada ręce.
Park tak się
przeraził, że błyskawicznie do niego podleciał i objął w pasie. Zastanawiał się,
jak bardzo przyjaciel jest pijany. Serce waliło mu jak oszalałe.
- Czuję,
jakbym leciał.
Patrzył, jak
Suga przymyka oczy, a wiatr rozwiewa mu jasne włosy i trzepocze ubraniem. Jimin
niestety nie potrafił się rozluźnić i dalej trzymał go mocno, bojąc się
spojrzeć w dół. Wysokość była ogromna.
- Nie puścisz
mnie, prawda?
- Nigdy cię
nie puszczę.
Nie spodziewał
się, że takie słowa opuszczą jego usta. Zrobił to pod wpływem chwili.
- Chcę zejść.
Pomógł mu
znaleźć się znów na deskach pokładu. Trzymając jego dłoń czuł, jak go parzy.
Dalej opuszczał wzrok bojąc się tego, co zobaczy w czarnych tęczówkach.
Przyjaciel zdecydowanie nie był sobą.
- Jimin-ah, co
jest?
- To chyba ja
powinienem cię o to zapytać.
Zaczął
panikować. Skąd nagle takie zachowanie? Odsunął się nieznacznie, szukając w
głowie jakiejkolwiek wymówki.
- Widzę, że
cię coś dręczy.
- Jedzenie mi
zaszkodziło, może dlatego jestem markotny - machnął ręką, chcąc go zbyć.
- Nie mówię o
dzisiejszym dniu. Mówię o dłuższym czasie.
Tym razem
zaczął się na poważnie denerwować. Zacisnął usta w wąską linię i objął
ramionami, które zaczęły drżeć. Za żadne skarby świata przecież mu nie powie.
Musi coś wymyślić, ale w głowie miał pustkę.
Suga długo
milczał czekając na odpowiedź i bacznie go obserwował. W końcu jednak
westchnął, jakby się poddał i poszedł usiąść pod jedną z pobliskich ścian, by
schronić się trochę przed wiatrem. Było już naprawdę bardzo zimno. Raper zaczął
przeglądać telefon i puścił głośno jakąś klasyczną piosenkę. Jimin spojrzał na
niego zdziwiony, unosząc brew.
- Może się
schowamy? Jeszcze się przeziębimy…
- Zatańcz dla
mnie.
Wytrzeszczył
oczy i spurpurowiał do reszty.
- Co to za
prośba? To głupie.
- Lubię
patrzeć, jak tańczysz.
- A jak ktoś
zobaczy?
- Nikogo tu
nie ma.
Wahał się.
Zupełnie nie rozumiał, co tu się właśnie wyprawiało. Jego serce było tak
niespokojne, że nie był w stanie spełnić jego prośby. Próbował namówić go do
powrotu, ale bezskutecznie. Pierwszy raz był tak bezradny wobec przyjaciela,
który ewidentnie nie myślał trzeźwo.
- To w takim
razie zatańczę z tobą.
Teraz to już
kompletnie zgłupiał. Na szczęście szok wyparł trochę zdenerwowanie i gdy Yoongi
położył mu rękę na ramieniu, a drugą wepchnął w jego dłoń, skamieniał. To był
ten rodzaj wstrząsu, który zerował cały mózg.
- Park,
zaczniesz prowadzić, czy ja mam to robić? - zapytał poważnie, a Jimin otrząsnął
się, czując się jak we śnie.
Nie wiedział
skąd pomysł na to, że mają tańczyć w parze, do tego jeszcze klasycznego walca.
Nigdy tego nie robili, nawet żartując. Uczył się go kiedyś, więc to nie był
problem, ale to był Suga! Coś zdecydowanie było nie tak! Nie potrafił się
jednak sprzeciwić.
Dłonie mu się spociły,
a oddech przyspieszył. Bliskość drugiego chłopaka działała na niego jak magnes.
Zaczął bardzo ostrożnie i koślawo, a Yoongi poszedł w jego ślady. Dawał się
prowadzić bez komentarza i wychodziło im coraz lepiej. Jimin bał się, że zaraz
coś spartoli. Nogi mu drżały, a serce w klatce piersiowej tak szalało, że był
pewny, że przyjaciel to słyszy.
Muzyka się
zmieniła. Kolejny kawałek był spokojniejszy. Z ulgą chciał się odsunąć, ale
jego partner mu nie pozwolił. Zarzucił mu obie ręce na szyję i przysunął się
bliżej.
- Zostańmy tak
jeszcze chwilę.
- To nie jest
dobry pomysł…
- Tylko
chwilę.
Park nie był w
stanie już trzeźwo myśleć. Wydawało mu się, czy Suga miał drżący głos? To przez
zimno czy zdenerwowanie? Może źle się czuł?
Położył mu
niepewnie dłonie na biodrach i powoli zaczęli się kołysać. Nawet wiatr
przycichł, a słońce właśnie zachodziło za horyzont, barwiąc wszystko wokół na
purpurowo.
Jimin nie
wiedział, ile to trwało, ale nie chciał, by kiedykolwiek się skończyło. Panikę
zastąpiło inne uczucie. Ciepłe, obezwładniające, pragnące tej drugiej osoby
ponad wszystko, co obecnie znał. Oparł swoją skroń o tą drugą i otarł
policzkiem o delikatną, zimną skórę.
Zapędzał się.
Ciało Yoongiego się spięło, ale chłopak się nie odsunął. Czuł jego gorący
oddech na karku, który wywoływał dreszcze. Przymknął oczy i wdychał zapach
Sugi, zaczynając niekontrolowanie zdradzać się ze swym uczuciem.
Bardzo powoli
przejechał nosem wzdłuż szczęki chłopaka, kończąc przy uchu. Gdy nie napotkał
się z żadnym oporem, robił to coraz śmielej. Muzyka już przestała mieć
znaczenie. Zatrzymali się, dalej się obejmując, opierając się o siebie głowami
i głośno oddychając. Chwycił podbródek chłopaka, przejeżdżając kciukiem po
dolnej szczęce.
- Jimin-ah…
Nie chciał, by
teraz się rozeszli. Nie w momencie, w którym tak wiele uczuć przeplatało się z
cichą nadzieją. Był tak zdenerwowany, że ledwo trzymał się na nogach. Zaczął
sięgać ustami drugich ust. To już działo się samo. Powoli, milimetr po
milimetrze, był prawie pewny, że Yoongi mu na to pozwoli.
Ale się mylił.
W chwili, gdy
poczuł lekkie muśnięcie drugich warg, Suga odsunął się, mając wzrok wlepiony w
ziemię. Trzymał go na odległość swoich rąk i trząsł się, biorąc głębokie
wdechy.
Pustka, ból i
strach spadły na Jimina jak olbrzymi głaz. Świadomość tego, jak wiele
zniszczył, była nie do opisania. Patrzył jak Yoongi odwraca się i odchodzi,
nawet na niego nie patrząc. Chciał go zatrzymać, przeprosić, wręcz błagać o
wybaczenie, jakoś się z tego wytłumaczyć, powiedzieć, że to był tylko głupi żart…
ale nie potrafił. Rana którą mu teraz
zadał, była tak ogromna, że miał ochotę płakać, jak jeszcze nigdy wcześniej.
Nie sądził, że to odrzucenie tak bardzo poharata mu serce. Kuląc się w sobie
poczuł pierwsze słone łzy płynące po jego policzkach. Wplótł palce we włosy i
pociągnął, sprawiając sobie ból. Samotność jeszcze nigdy nie wzięła go w swoje
objęcia tak brutalnie. Rozpacz mieszała się ze wściekłością na samego siebie i
znalazła ujście w wyżywaniu się na stercie okrętowych lin. Jimin kopał je i warczał,
ocierając mokrą twarz. Walił pięściami na oślep. To pierwszy raz, gdy dawał
ujście takim emocjom. W końcu padł wyczerpany, siadając w tym samym miejscu, co
wcześniej Suga. Spojrzał w rozgwieżdżone niebo nad sobą i zamknął oczy modląc
się, by kolejny dzień nigdy nie nadszedł.
***
Bangtani
usiedli w restauracji przy jednym stole i zaczęli przeglądać kartę dań. W
powietrzu unosił się zapach bekonu, jajek i tostów. Nikt się nie odzywał. Spało
im się średnio przez niezbyt komfortowe warunki i czuli się nie bardzo ze
względu na nocne kołysanie oraz wczorajsze zbyt długie przebywanie na chłodnym
wietrze.
- A ty nie
jesz? - Hobi dopiero teraz zauważył, jak blady jest Jimin. - Mam ci coś wybrać?
Chłopak
wyglądał jak pół siebie. Oczy miał nieobecne i w ogóle nie usłyszał pytania.
Dopiero jak Kookie go szturchnął, zobaczył, że wszyscy się na niego patrzą.
- Nie jestem
głodny.
- Źle się
czujesz? Chcesz do pokoju?
J-Hope
zareagował błyskawicznie.
- Ja z nim
pójdę. Bo chłopaczyna nam zaraz bełtnie.
Park nie przeciwstawiał
się. Jak lalka dał się prowadzić i z ulgą oddalał się od stolika. Rano wykorzystał
resztki sił, by doczłapać się ze wszystkimi na śniadanie. Chciał udawać, że
wszystko jest po staremu, że nic się nie zmieniło, ale wszystko go przerosło.
Yoongi nawet się z nim nie przywitał. Nie wiedział, jak będzie w stanie znosić
tę sytuację. Byli już wystarczająco daleko od reszty, by zacząć rozmawiać.
- Mówże, co
się wczoraj stało? Długo was z Sugą nie było, a potem wrócił sam bez ciebie.
Chciałem cię szukać, ale Namjoon wypalił z tymi problemami z paszportem i tym,
że będzie musiał wrócić i nawet nie pomyślałam…
- Wie. Hyung,
on wie…
Hoesok zamarł.
- Jak to wie?!
Powiedziałeś mu?!
- Tak jakby…
- Ale… Co
zrobił? Co odpowiedział?
Jimin spuścił
głowę. Oczy dalej go piekły.
- Nic.
Odszedł. Nie rozmawia ze mną. - Schował twarz w dłonie.
W Hobim się
zagotowało. Raper już go nie słuchał. Zatrzymał się i wrócił się z powrotem do
jadalnej sali. Usłyszał jeszcze, jak Jimin błaga go, by wrócił, ale nie był w
stanie. Podszedł do stolika i spojrzał na Sugę, który również nie wyglądał za
ciekawie.
- Mogę cię
prosić na słówko?
Bangtani
patrzyli po sobie czując, że coś jest nie tak. Yoongi się nie podnosił. Wahał
się.
- Pójdziesz ze
mną czy nie?
W końcu wstał
i ociężale poszedł za kolegą. Reszta odprowadziła ich pytającym spojrzeniem.
- Macie
pogadać.
Suga chwycił
go za ramie i zatrzymał. W oczach malowało się zaskoczenie i panika. Nie
dociekał, skąd o wszystkim wie.
- Posłuchaj… Nie
mogę z nim teraz gadać.
- No chyba
tyle mu się należy! Wykończy się, jak nic nie zrobisz. Ile ma czekać?! Po
prostu powiedz mu prawdę. Lepsze to, niż nie usłyszeć nic.
Yoongi
przełknął ślinę i zamknął oczy. Zaczął głęboko myśleć.
- Daj mi
chwilę.
Jimin stał
kilkanaście metrów dalej i widział ich dwójkę idącą w jego stronę. Sam nie był
na to gotowy. J-Hope ich zostawił. Stali sami w długim korytarzu, bojąc się na
siebie spojrzeć, a co dopiero otworzyć usta. Park nie wytrzymał tego i wyszedł
na zewnątrz, nie czekając na przyjaciela. Jasność dnia go oślepiła. Mdliło go z
nerwów, więc oparł się o barierkę i spojrzał w morską toń, co wcale nie
pomogło. Oddychał głęboko, próbując się uspokoić. Gdy usłyszał, że drzwi za nim
skrzypnęły, zastanowił się, czy przypadkiem nie wyskoczyć. Perspektywa
spotkania się z lodowatą wodą była w jego mniemaniu o wiele przyjemniejsza niż
rozmowa, jaką miał za moment odbyć.
Suga stanął nieopodal
i zapatrzył się w horyzont. Milczenie stawało się coraz cięższe do zniesienia i
coraz trudniej było im zacząć rozmowę.
- Jimin, ja… -
w końcu starszy się przełamał. Głos miał drżący.
- Przepraszam.
Park nie
chciał słyszeć żadnych słów, które miały paść z jego ust. Bał się, że tego nie
zniesie.
- Nie
przepraszaj mnie, idioto.
Oboje tak
mocno zaciskali dłonie na poręczach, że aż zbielały im kłykcie.
- A
przynajmniej nie ty powinieneś…
Jimin odważył
się na niego spojrzeć. Yoongi również nie wyglądał najlepiej. Miał podkrążone
oczy i spiętą twarz. Denerwował się równie mocno.
- Wczoraj
ja... To mnie zaskoczyło. - Suga spuścił głowę.
- Nie chcę,
żebyś mnie znienawidził - powiedział Jimin tak cicho, że ledwo sam to usłyszał.
- Boże, Jimin…
- Po prostu o
wszystkim zapomnij. Udaj, że to się nie stało - zaczął panikować.
- Park, co ty
pieprzysz?
Zdenerwowany
raper odwrócił się do niego i ich oczy się spotkały. Przycichli trochę, gdy
obok nich przeszła grupka wesołych pasażerów.
- Myślisz, że byłbym
w stanie to zrobić?
Poczuł się
tak, jakby ktoś z całej siły przyłożył mu pięścią w brzuch. Gdyby potrafił się
lepiej pilnować, w ogóle nie byłoby tej rozmowy. Nawet nie próbował sobie
wyobrażać, jak bardzo Suga może czuć do niego obrzydzenie.
- Nie wiem, co
mam ci powiedzieć. T-to nie jest dla mnie takie proste. - Przeczesał swoje
złote kosmki i otarł spocone z nerwów czoło. - Po prostu… muszę to sobie poukładać.
Tu nie chodzi tylko o nas… Chodzi o nas wszystkich.
Jimin pokiwał
głową na zgodę, ledwo trzymając się na nogach. W gardle miał olbrzymią gulę.
- Przepraszam…
- Suga w końcu spojrzał na przyjaciela i pobladł. - Jimin?
Chciał uciec.
Jak najdalej. Chciał po prostu być sam. Wyczuł, że Yoongi chyba chce go
przytulić, więc odsunął się na bezpieczną odległość. Musiał wyglądać okropnie.
Żadne ratujące
sytuację słowa nie przychodziły im do głowy.
- Jimin… Proszę…
- zaczął się motać, ale nic sensownego nie potrafił mu powiedzieć. - Daj mi
czas…
- Czas na co? -
Zadał pytanie tak dosadnie, że niemal poczuł ból, jaki zadał raperowi. - Po
prostu zapomnij o tym, co wczoraj zrobiłem… - Park zagryzł wargę i odwrócił
się, idąc w kierunku restauracji. Trząsł się z zimna i zdenerwowania. Miał
pustkę w głowie. Pozbawiony jakichkolwiek nadziei, trochę lepiej to przyjął niż
wczoraj, choć dalej okropnie bolało. W sumie niczego innego się nie spodziewał.
Słyszał jeszcze, jak Suga uderza ręką w barierkę.
Jimin nie
wrócił do jadalnego stołu. Nie miał siły martwić się o to, co pomyśli reszta.
Miał nadzieję, że Hoesok go jakoś wytłumaczy. Udał się prosto do kajuty i
zakopał pod pościelą.
Chciał
wierzyć, że to co się dzieje, jest tylko złym snem. Zamknął oczy i próbował
zasnąć.
***
Kookie poszedł
do kajuty, żeby się przebrać. Pogoda wciąż nie rozpieszczała, a im dalej
wypływali na północ, tym robiło się chłodniej. Chciał wziąć cieplejszą bluzę i
wrócić do reszty, ale na jego drodze znowu stanął Tae. Ten głupek nie
odstępował go na krok!
- Dasz mi
przejść?
Powoli go to
wykańczało. Stawianie oporu robiło się z każdym dniem trudniejsze.
- Jak ci
zimno, to przecież możemy się rozgrzać inaczej.
W młodszym się
zagotowało. V stawał się coraz bardziej bezczelny. Uśmiechał się i patrzył na
niego w sposób, przez który wariował mu cały żołądek, nie wspominając już o
sercu. Zupełnie nie docierało do niego, że próbuje się zdystansować. Właściwie
im bardziej go odpychał, tym intensywniej przyjaciel próbował go zaczepiać.
- Nie
potrzebuję do tego twojej pomocy.
Chciał
przemknąć pod jego ramieniem, ale tamten mu na to nie pozwolił. Poczuł ostre
dźgnięcie w bok i skrzywił się, obezwładniony łaskotkami. Tae chwycił go pod
żebra i pchnął na łóżko. Był bezbronny. Zaczął się śmiać i rzucać na pościeli.
Szamotali się chwilę, a Kookiemu coraz bardziej brakowało powietrza. Poczuł
ciepłe dłonie pod koszulką i usłyszał śmiech niedaleko swojego ucha. V
niespodziewanie unieruchomił jego dłonie i wkładając kolano między jego nogi,
całkowicie go obezwładnił. Młodszy zamarł, czując wilgotne usta na swoim płatku
ucha.
- Czemu taki
jesteś?
Ciepły szept
wstrząsnął jego ciałem.
- Jaki? - również
wyszeptał, poddając się jego woli. Był w emocjonalnej pułapce. Jego klatka
piersiowa unosiła się i opadała strasznie szybko.
Pierwszy
pocałunek delikatnie go ogłuszył. Z ust Kookiego wyrwało się westchnienie, a
ciało spięło się, ocierając się o więżące go udo. Nadgarstki unieruchomione
przez dłonie Tae zaczynały boleć, ale ledwo to czuł, bo jego świadomość zaczęło
wypełniać coś nieziemsko przyjemnego. Szyja paliła go od ugryzień i ust
zostawiających na niej mokre ślady. Teraz zdecydowanie było mu za gorąco. Głowę
wciąż miał przekręconą, ostatkami sił próbując przeciwstawić się samemu sobie.
Wiedział, że jeżeli zaczęliby się całować, całkowicie straciłby kontrolę.
Nagle na
sąsiednim łóżku poruszyła się pościel. Kookie tak się przestraszył, że w ułamku
sekundy zepchnął z siebie zaskoczonego Tae, który walnął potylicą w ścianę, a
potem aż skulił się z bólu. Sam usiadł, w ostatniej chwili poprawiając sobie
włosy. Przecież Hobi mówił, że Jimin wracał do kajuty, jak mógł o tym
zapomnieć? Szybko jednak poczuł ulgę, gdy zobaczył wyłaniający się spod kołdry
jego zapuchnięty profil, świadczący o tym, że jeszcze przed chwilą spał głęboko.
Wątpił, żeby cokolwiek usłyszał.
Nie zdążyli
nawet z Tae zamienić słowa, bo do środka wróciła też reszta zespołu.
- O, też tu
jesteście.
Namjoon
uraczył ich tylko przelotnym spojrzeniem, nie zdając sobie sprawy, że mógł w
czymś przerwać. Za nim wyłoniła się reszta Bangtanów.
- N-nie
mieliśmy przypadkiem przejść się po sklepach? - zapytał Kookie piskliwie, posyłając
naburmuszonemu Tae serię morderczych spojrzeń.
- Suga zaczął
przysypiać, Jin marudzi, Hobi chce poleżeć… Odechciało nam się. Po za tym, już wieczór,
lepiej odpocząć przed jutrem.
- Nasz lider
zawsze taki rozsądny.
Koledzy pokiwali
głowami, a kiedy wszyscy władowali się do jednego pokoju, zrobiło się strasznie
ciasno. Przez ten harmider, biedny Jimin całkiem się rozbudził i pomimo
ponownych prób zakopania się w łóżku, nie był w stanie dalej drzemać.
- Ej, to jest
ostatnia nasza wspólna noc z Namjoonem… Zagrajmy w coś! - ożywił się Hoesok,
porzucając pomysł z położeniem się spać. - Może się trochę ożywimy i poprawi
się nam wszystkim nastrój, co wy na to?
- Hobi… miej
litość. Twoje pomysły zawsze są… Dość ekscentryczne… - Suga naprawdę liczył na
to, że będzie mógł walnąć się do łóżka.
- Ostatni raz,
plisssssssssssssssssssssssssssssss….
Zaczęło się
wspólne jęczenie. Bangtani w końcu nie mogli tego znieść i zgodzili się, ale
postawili warunki.
- Tylko niech
to będzie coś mało wymagającego, okej?
- Ależ
oczywiście! Niech pomyślę… Wiem! Wiem! Gra w misia!
Wszyscy
spojrzeli po sobie pytającymi spojrzeniami. Nikt jej nie znał. Po
zapewnieniach, że nie będą żałować, ostatecznie się zgodzili.
Siedzieli w
kole. Jin jako jedyny na podłodze, reszta na dwóch łóżkach.
- Jest bardzo
prosta. Zobaczcie.
Hobi wyciągnął
przed siebie ręce, udając, że trzyma w rękach niewidzialnego pluszaka.
- To właśnie
jest miś. - Uśmiechnął się tak przerażająco, że Bangtani zadrżeli. - Miś bardzo
potrzebuje naszej czułości, dlatego musimy go ją obdarzyć. Żeby było mu lepiej,
pocałuję go w policzek. - Wykonał gest, muskając ustami powietrze i przekazał
zabawkę na prawo, Jungkookowi. Skonsternowany chłopak odebrał niewidzialnego
misia i czekał na instrukcję.
- No dalej,
też go pociesz. Musisz mu dać całusa - zachęcił go J-Hope. - Tylko nie możesz w
to samo miejsce.
- To jest
jakieś chore - prychnął Suga, podpierając się znudzony na podkulonym kolanie.
- To eee…
Całuję misia w czoło? - Poszedł w ślady przyjaciela i udał, że naprawdę to
robi. Zdecydowanie miał dość nawiązań do jakiegokolwiek kontaktu fizycznego,
zwłaszcza, że jeszcze się nie uspokoił po migdaleniu się z V.
- Super, podaj
go dalej.
Zabawka
trafiła do Tae.
- To ja całuję
misia w brzuch.
Kolejny był
Jin.
- Co to ma
być? - Hyungowi wydawało się to absurdalne. - Niech będzie, że całuję misia w
stopę.
Rap przejął
pałeczkę i wzruszając ramionami, powiedział najbardziej oczywiste, co mu
przyszło do głowy.
- To ja całuję
misia w usta.
Hobi miał
kamienną minę.
- Ja pocałuję
go w dupę. - Suga prychnął i oddał zabawkę Jiminowi, uważając zabawę za
głupotę.
- A ja eee…
pocałuję go w szyję?
Park był chyba
najmniej entuzjastyczny z nich wszystkich. Miś trafił do Hoesoka, który wręcz
nie mógł się doczekać, aż oznajmi im, co właśnie sobie zrobili.
- A teraz moi
kochani, zamieniamy misia na osobę siedzącą po naszej lewej stronie i
obdarowujemy ją swoją miłością.
Zapadła
grobowa cisza. Byli pewni, że słyszą lodowce na Antarktydzie, które się o
siebie ocierają. Potem się zerwali i zaczęli krzyczeć na raz.
- Słucham?
- Wiedziałem,
że ta gra będzie pojebana!
- Jesteś
nienormalny!
- Nie bawię
się tak!
- To
niesprawiedliwe! Tylko ty wiedziałeś, jak to się skończy!
- Hola, hola, Jungkookie
też mógł mnie przecież pogrążyć! - Hobi śmiał się, ocierając łzy. - Przecież
nikt wam nie karze tego robić. TCHÓRZE.
Wszyscy
zacisnęli usta w wąskie linie i usiedli, poddając próbie własną dumę i
zaczynając analizować, kto jest czyją ofiarą. Właściwie każdy miał ze swoim
pomysłem jakiś problem. Jimin pobladł, patrząc na Sugę, który wył wręcz z
rozpaczy przeklinając siebie za własny pomysł. Największego buraka zaczął palić
Namjoon, przez co Jin ukrył swoją twarz w dłoniach, dodatkowo myśląc o stopach
Tae. Ostatnia dwójka wyglądała, jakby ich ktoś ogłuszył.
- To. Jest.
Chore - wydukał Kookie, nie mając pomysłu, jak mógłby się z tego wykręcić.
- Mogę zacząć!
Hobi wciągnął
dłonie do Jimina i przyciągając go do siebie jak w romantycznych filmach, ucałował
jego policzek z delikatnym muśnięciem.
Park za to
wcale nie poczuł entuzjazmu kolegi. Właściwie nic nie poczuł. Był wręcz
przerażony tym, co J-Hope wymyślił, wiedząc, co zaszło między nim a Sugą. Płuca
tak mu się ścisnęły, że blokowały mu dopływ tlenu. Choć był na ogół spokojną
osobą, tym razem wiedział, że go zabije. Yoongi przypomniał sobie, w jaką część
ciała ma być całowany i przełknął ślinę. Dla żadnego z nich nie było to proste.
Pomimo ich
wcześniejszych sprzeciwów, każdy był ciekawy, czy wykonają zadania. Teraz cała
uwaga skupiła się na ich dwójce. Suga w końcu nie wytrzymał napięcia. Wiedział,
że nie mają wyjścia, dlatego spróbował rozładować sytuację.
- Dawaj. To
tylko szyja, a nie na przykład TYŁEK.
Rapmon westchnął,
zdając sobie sprawę z tego, co go czeka. Zaczęła ich ogarniać wesołość na myśl
o kolejnych próbach.
- O-o-okej. -
Jimin chcąc zachować pozory normalności, zamknął oczy i najszybciej jak
potrafił, cmoknął szyję przyjaciela. Usiadł potem prosto jak struna, ze
wzrokiem wlepionym gdzieś w przestrzeń, wiedząc że jego twarz musi przybierać
teraz wszystkie kolory tęczy. Bangtanom nagle całe przedstawienie się spodobało
i oklaskali zwycięsko zażenowanych przyjaciół.
- Zobaczymy,
czy wam zaraz będzie tak wesoło - warknął Suga, płonąc jak piwonia. - Wypinaj
się, liderze. - Chciał jak najszybciej to zakończyć.
- Za co… -
Rapmon musiał być siłą sprowadzany do parteru. Hobi i V trzymali go, a reszta
odsłoniła delikatnie górny pośladek.
- Zapłacisz mi
za to Hoesok.
Wykonał
zadanie z kamienną twarzą.
Ich wrzask
było prawdopodobnie słychać na całym promie.
Po upływie
dłuższej chwili, gdy przestali rzucać się po ścianach i wyć jak dzikie
zwierzęta, usiedli z powrotem w odpowiedniej kolejności.
Nastała dość
historyczna chwila. Bangtani próbowali zachować powagę. Jin i Rap uklękli na
podłodze naprzeciw siebie i w skupieniu patrzyli sobie w oczy. Reszta
powstrzymywała łzy, tak bardzo starali się nie mrugać, by nic ich nie ominęło.
- Tylko mnie
nie uderz, okej?
- Czyń swoją
powinność. - Jin zamknął oczy.
Namjoong długo
zbierał się w sobie, doprowadzając wnętrzności swoich kolegów do agonii.
Strzelił sobie kilka razy w twarz i w końcu się pochylił.
Ten wybuch był
równie głośny jak ostatni i bali się, że tym razem ktoś może przyjść ich
skrzyczeć. Nie byli jednak w stanie się powstrzymać.
- Aż
przypomniał mi się pocałunek V i J-Hope’a - zaśmiał się cicho Jimin, trochę
odzyskując humor. Cieszył się, że swoją część już ma za sobą. Zastanawiał się, jak
bardzo Yoongi musiał czuć się źle, kiedy został zmuszony do bycia przez niego
całowanym. Zagryzł wargę i opatulił ramionami, zażenowany tym, że musiał to
zrobić.
- Mam
nadzieję, że myłeś stopy? - Jin wyglądał, jakby jakieś zwoje w jego głowie
uległy uszkodzeniu. Rap leżał martwy na podłodze, mamrocząc jakieś
niezrozumiałe zdania. Tae odpowiedział mu tylko uśmiechem i wyciągnął nogę
przed jego twarz. Hyung przechodził prawdziwe katusze. Chcąc nie chcąc, wykonał
zadanie.
Hobi czuł, że
jego śmierć jest bliska. Po wszystkim był prawie pewny, że koledzy wyrzucą go
za burtę.
V spojrzał na
Jungkooka takim wzrokiem, że młodszy miał ochotę uciec. Jemu zabawa wybitnie
się podobała i ciężko było nie domyślić się dlaczego.
- Kładź się.
Opierał się
trochę, więc Suga (głodny sprawiedliwości) i Hobi musieli go przytrzymać.
Odsłonili mu brzuch, którego mięśnie napięły się i pokazały ładnie zbudowany
kaloryfer. Kookie patrzył w sufit i wstrzymał powietrze, gdy wargi zetknęły się
z jego skórą poniżej pępka. Poczerwieniał i wyrywał się kolegom, prostując się
do pionu i uderzając zadowolonego z siebie Tae w ramię. Miał serdecznie dość.
Cmoknięcie Hobiego w czoło prawie go przez to nie obeszło.
Po tej zabawie
byli wykończeni. Po za tym, śpiący za ścianą w sąsiedniej kajucie staff zaczął
walić w ścianę upominająco, więc każdy poszedł do swojego łóżka.
Następny rozdział
Następny rozdział
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz