środa, 20 maja 2020

Za kulisami 7


Pomimo położenia się o w miarę przyzwoitej godzinie, poranek był dla nich katorgą. Kookiego musieli dobudzać trzy razy, zanim w ogóle rozkleił oczy. Na wpół przytomnie się pakowali. W końcowym rozrachunku V poszedł spać z Jinem, żeby zrobić mu na złość i przez to oboje się nie wyspali. Tym razem na ulicach było zdecydowanie spokojniej niż dzień wcześniej. Słońce świeciło pięknie i gdy szli deptakiem przy porcie, mogli podziwiać skąpane w nim żaglówki. Powietrze było chłodne i świeże. Wybierali się na prom, który miał zabrać ich do kolejnego miejsca. Rejs miał trwać przez prawie całą dobę. Zajęli sobie miejsca przy wielkich oknach na pokładowej restauracji, by móc swobodnie podziwiać piękne fiordy. Kookie chciał usiąść przy szybie, ale V bezczelnie mu się wepchnął, rzucając na upatrzone miejsce swój plecak. Pokazał mu język i pobiegł do baru zobaczyć, jakie oferują jedzenie.

- I to ja jestem dzieciak, tak? - westchnął, choć nie potrafił się nie uśmiechnąć.
Jimin był bardzo podekscytowany na myśl o tym, że zobaczą tyle ciekawych rzeczy. Nigdy nie płynął jeszcze tak długo takim wielkim promem. Ciągle robili sobie zdjęcia. Potem podzielili pieniądze i zobaczyli, ile mogą przeznaczyć na posiłki. Rozporządzający wszystkim Suga, zaczął organizować im śniadanie. Byli niestety tak biedni, że posiłków jedną porcję musieli nawet podzielić na dwoje.  Tae i Jin byli załamani i nie dopuszczali do siebie myśli, że może paść na nich.
- Ja jem osiem posiłków dziennie. Umrę - pociągnął nosem, patrząc na stół, gdzie leżało tylko kilka kanapek, które wybrali w sklepiku.
Ostatecznie to Kookie wygrał największą porcję i bez skrępowania się nią opychał.
- No ja nie wiem, chyba nie powinien dostać obiadu, skoro tak się nażarł rano. - Hobi był ewidentnie nieusatysfakcjonowany swoją porcją.
- Patrzcie, ma oczy jak psiak. - Rap wskazał na V, który ślinił się na widok drugiej kanapki.
Kookie nie był w stanie się opanować i przeklinając siebie za tą słabość, wyciągnął rękę, by dać mu gryza. Tae obdarzył go swoim najpiękniejszym uśmiechem.
- Nasz maknae jest za dobry.
- I za słodki.
- A mnie już nie dasz?! - Jin prawie wybuchnął z oburzenia.
Potem wyszli na pokład i oglądali góry. Wyciągnęli aparaty i uwieczniali wspomnienia. Nie wiedzieli na czym oko zawiesić, takie były piękne widoki. Kookie patrzył przez mały obiektyw i nagle natknął się na twarz Tae. W pierwszym odruchu chciał się odwrócić, ale został zauważony. Zawstydzony tym, że chłopak może pomyśleć, że robi mu zdjęcia z ukrycia, opuścił aparat. Spąsowiał, gdy Tae posłał mu perskie oko i opierając się o barierkę, znów popatrzył na góry.
Kookie aż zagryzł wargę, kiedy zdał sobie sprawę, że bezwstydnie gapi się na jego tyłek. Zażenowany sobą zszedł pod pokład, oglądać zdjęcia, które udało mu się zrobić.
- Zimnoooooo. - Suga pokręcił się chwilę na górze, ale chłód go pokonał. Chciał schować się w środku przed wiatrem, ale powstrzymał go Jimin, narzucając na niego swoją kurtkę.
- Co ty robisz, Park? Przeziębisz się.
- Ale jak pójdziesz, to ominą cię widoki. - Z jakiegoś powodu chciał je podziwiać właśnie z nim. - Mi jest ciepło.
- Aż tak cię rozgrzewam?
Jimin zarumienił się lekko. Zastanawiał się, co Yoongiemu ostatnio się stało, że tak często stosował tego typu zagrywki. Dziwny błysk, jaki za każdym razem pojawiał się w jego ciemnych oczach dodatkowo go dezorientował. Czyżby wyobraźnia płatała mu figle?
- To przez to, że chcesz mnie całować - zażartował sobie wspominając wczorajszą grę w butelkę i ledwo ukrywając zdenerwowanie.
Yoongi parsknął śmiechem i walnął go w ramię.
Niedługo potem zeszli na ląd. Zacumowali przy uroczej wiosce o nazwie Flam. Tam mieli czas na pamiątki i spacer. Oczywiście pierwszym przystankiem była knajpa z burgerami, bo po tak lichym śniadaniu nie byli w stanie myśleć o niczym innym niż ich wciąż burczące żołądki. Po zapełnieniu ich sytym fast foodem, wyszli pochodzić po okolicy. Suga chodził głównie z Jinem i narzekali wspólnie na brak snu i normalnych posiłków. Inni wybrali się na zakupy. V, jak zwykle wyróżniając się z grupy, chciał wydać najwięcej pieniędzy na wypożyczenie roweru. Koledzy szybko odwiedli go od tego idiotycznego pomysłu. Przejechał się tylko kawałek, przewożąc Kookiego na bagażniku. We dwójkę oddali rower przepraszając za kłopot i wrócili do sklepu z pamiątkami. Biegając między półkami, zachwycali się każdą małą pierdołą.
- Zobacz, jakie urocze. - Kookie pokazał Tae małą puszystą kulkę, która nadawała się na breloczek do kluczy.
- Jak ty.
Młodszy zawstydził się i spojrzał na V, który opierając się regał, obserwował go z błyszczącymi oczami. Serce mu przyspieszyło, gdy chłopak palcem wskazującym kazał mu podejść bliżej. Zrobił dwa kroki.
- Jeszcze - szepnął Tae, a Kookie zaczął się nerwowo rozglądać. Nie wydawało się, żeby ktoś był w pobliżu, ale i tak miał co do tego złe przeczucia, więc nie spełnił polecania. Odwrócił się zakłopotany do jednego z regałów i odchrząkując nerwowo, zaczął macać jakieś figurki. Zamarł, gdy Tae stanął za nim, a jedna z jego dłoni wylądowała koło jego głowy. Poczuł gorący oddech na szyi. Prąd przeszył jego kręgosłup. Jednocześnie podnieciło go to i przeraziło. Obawa powróciła i cieszył się, że miał tyle zdrowego rozsądku, że był w stanie odwrócić się do niego i odsunąć go na odległość ręki. Przełknął ślinę.
- Nie.
V wyglądał na zaskoczonego jego postawą. Kookie nie potrafił spojrzeć mu w oczy. Odszedł, zostawiając go samego wśród kolorowych pamiątek. Nawet ta krótka chwila bliskości potrafiła wytrącić go z równowagi.
Kim oni dla siebie są? Kim on jest dla Tae?
Bał się odpowiedzi na te pytania.

***

Jimin i Hobi spacerowali sobie po okolicy przyglądając się urokliwemu krajobrazowi. Kamerzyści zostawili ich w spokoju, więc mieli trochę prywatności. J-Hope rozejrzał się, czy przypadkiem nikt się nie zbliża i nachylił się delikatnie w stronę przyjaciela.
- I jak tam sprawy z Panem Głazem?
Jimin zaśmiał się, ale zaraz potem spoważniał.
- Nijak - westchnął. - Chociaż… Czasem mnie zastanawia… Co on myśli… - Posmutniał. - I… nie wiem… coraz mi ciężej… tak jakby… - Chwycił się za klatkę piersiową.
- Dużo czasu ostatnio spędza z Jinem.
- Yhym - potwierdził, czując ukłucie zazdrości. Popatrzył na góry, po których koniecznie musieli sobie we dwoje pospacerować. To irracjonalne, ale przez jego uczucia chciał mieć Yoongiego tylko i wyłącznie dla siebie, choć wiedział, że to nieodpowiednie i praktycznie niemożliwe.
Raper czuł się źle, nie mogąc w żaden sposób pomóc swojemu koledze. Patrzenie na jego zasmuconą twarz wywoływało w nim niemal fizyczny ból. Przygryzł wargę zastanawiając się, czy powinien powiedzieć to, o czym myślał już jakiś czas.
- Posłuchaj… - zaczął ostrożnie. - Nie sądzisz, że może powinieneś mu powiedzieć?
Park zatrzymał się i spojrzał na niego zaskoczony.
- Dlaczego uważasz, że to słuszne? - zapytał cicho.
- Nie mówię, że to słuszne. Wiem jednak, że tłumienie takich rzeczy nie jest dobre. Wykończysz się. A jak nie siebie, to nas. Prędzej czy później stanie się to jeszcze trudniejsze. Albo nagle sam wybuchniesz. Nie wiem, co zrobi Suga, ale wiem, że pozostali zrozumieją.
Jimin pokręcił głową.
- Nie mogę tak ryzykować - zaczął kopać jeden z kamyczków, wciskając mocno ręce w kieszenie. - To może zmienić nasz zespół. Dopiero co mieliśmy świetny comeback. Szykujemy kolejny. To nie jest najlepszy czas na myślenie o tym.
- Może masz rację… - westchnął Hobi i poklepał Jimina po ramieniu. - Po prostu… Nie wiem… Chciałbym, żeby to się jakoś ułożyło. Może… Może on…
- Proszę, nie mów mi takich rzeczy - uśmiechnął się do niego ciepło. - Wolę nie mieć żadnych nadziei. Łatwiej to wtedy znosić…
Albo się oszukiwać, pomyślał przyjaciel i spojrzał w niebo, z którego zaczęły spadać pojedyncze, deszczowe krople.
- Rany… ale to musi być głupie, nie? - Jimin poczuł, jak się rumieni. Trochę bardziej naciągnął kaptur na głowę.
Hobi nagle odchrząknął.
- Wiesz… Niekoniecznie… - zaczął się motać. - Nie każdy uważałby to za… Jak to określiłeś… Głupie…?
- Co masz na myśli?
- Czy próbowałeś kiedyś szukać czegoś o nas w necie?
- No pewnie.
- Ale szukać… konkretnych rzeczy. Filmików, zdjęć, obrazków… - zaczął gestykulować, by lepiej zobrazować to, co ma na myśli.
Park miał taką minę, że Hobi westchnął, musząc dalej tłumaczyć.
- Laski lubią, bardzo lubią łączyć nas w pary.
Dalej nic.
- Dobra, widzę, że muszę użyć innych argumentów.
Wyciągnął telefon i wpisał coś w wyszukiwarkę. Jimin próbował załapać, o co może mu chodzić, ale dopiero wtedy, gdy spojrzał na ekran telefonu, zdał sobie sprawę, o czym mówił przyjaciel.
Poczerwieniał po koniuszki uszu, ale wyrwał mu urządzenie i zaczął przewijać. Wyszukiwarka była pełna obrazków jego i Sugi migdalących się, całujących i dotykających w takich miejscach, że jego własna wyobraźnia bała się w te rejony zapędzać. Nie był w stanie oderwać od tego wzroku. Zapowietrzał się nie wiedząc, czy powinien się oburzyć, zachwycić, czy zareagować w jakiś inny sposób.
- To… To…!
- Ten jest całkiem dobry, nie? - wskazał półnagi art, gdzie ich dwójka namiętnie się całowała.
- Przestań! - trzepnął go w ramię i oddał telefon. Był w lekkim szoku.
- Czyli rozumiem, że nie szukałeś.
- Nie wiedziałem, że coś takiego może istnieć… - Czuł palący żar na policzkach. Zdecydowanie musiał zobaczyć, co jeszcze byłby w stanie znaleźć.
Hobi śmiał się, ale bez złośliwości. Jego przyjaciel był tak niewinny, że aż słodki. Nie chciał mu już bardziej niszczyć psychiki, dlatego wziął go pod ramię i skierował z powrotem ku miastu.
- Choć, kupimy jakieś pamiątki i poprawimy sobie humor!
Jimin pokiwał głową bezwiednie, myślami nadal będąc w internetach.

***

Nie mieli dużo czasu, czekała ich kolejna przejażdżka, tym razem pociągiem. Choć nie robili nic nadzwyczajnego, wszyscy byli zmarnowani, a na dokładkę Tae oznajmił im, że zgubił swój plecak, w którym miał wszystkie dokumenty i bilety.
- Oszaleję z wami! - krzyknął Jin, gdy pociąg ruszył. Nie tylko on był podirytowany.
- Bez paszportu nie możesz podróżować. Będziesz musiał wrócić do Korei.
V ukrył twarz w dłoniach. Reszta poczuła się jeszcze gorzej.
- Dlaczego nie umiecie upilnować swoich rzeczy?! - Jin był naprawdę wkurzony.
- Myślisz, że specjalnie go zgubiłem?!
Wywiązała się dość zażarta dyskusja między V a Jinem. Kookie patrzył na to z boku z rozbawieniem. Chwilę wcześniej kamerzyści powiedzieli im w sekrecie, że bagaż jest bezpiecznie przez nich przetrzymywany. Nawet zaczęły się rozmowy na temat tego, czy cały zespół powinien zrezygnować z podróży i zostać z przyjacielem, czy go olać i dalej dobrze się bawić. W końcu zirytowany Tae nie wytrzymał i wstał, kierując się na koniec przedziału. Maknae zastanawiał się, czy nie przeginają w tych żartach, ale nie musiał się długo martwić bo chłopak wrócił z bagażem, który mu oddano i na szczęście zakończyło to nerwową atmosferę.
- Myśleliście, że nie wiedziałem? - zaśmiał się. - Sprawdzałem tylko, jak dobrymi potraficie być aktorami.
- Co za gość… - Jin klepnął się w kolano. - Sprawdzałeś nas!
- Owszem. - Uśmiechnął się. - Namjoon hyung, jesteś beznadziejny. Hoesok hyung, ty za to najlepszy, bo w ogóle nic nie robiłeś, wiec nie było jak cię przejrzeć.
- Lekcja na dziś. Nie gubimy paszportów - podsumował Suga.
- Ej, ja się naprawdę zmartwiłem - przyznał Jimin.
- Bo masz za dobre serce.
- Nie kłóćmy się tak nigdy.
Kookie patrzył na uśmiechającą się twarz Tae. Cieszył się, że cała sytuacja była udawana. Choć domyślał się, że ich przyjaciel nie jest na tyle głupi, by się nie domyślić, że go oszukują. Pod tym względem go trochę znał.
W pociągu dla zabicia czasu, słuchali wciąż głupkowatych żartów Jina.
- Wybuchowy kolor? Granat!
Jimin prychnął.
- Dwa takie same drzewa? Klony!
- Litości…
- Jak czuje się ogórek w śmietanie? Mizernie!
- Skończ.
- Jak nazywa się dziecko wrzucone do kwasu? Rozpuszczony bachor!
- To było drastyczne!
Dojechali na miejsce pod wieczór. Była to ich ostatnia noc w Norwegii, bo następnego dnia mieli już znaleźć się w Szwecji.

***

Niestety okazało się, że zespół musi podzielić się na trzy grupy i lecieć różnymi samolotami. Wszyscy razem mieli spotkać się na miejscu. Niepocieszone BTS znów musiało zaakceptować rozstanie. Jako jedyny samotny pozostał V z kamerzystą i miał najpóźniej samolot. Chłopcy podjęli decyzję, że nie będą na niego czekać, licząc na to, że dobije do nich sam.
To był duży błąd.
Zdążyli w tym czasie nie tylko dojechać do hotelu, ale także zjeść obiad, przejechać się po sklepach, zrobić zakupy i spotkać się na wspólnej kolacji w knajpie.
Tae niestety wsiadając w zły autobus, wyjechał daleko poza miasto i gdyby nie łaskawość ich staffu, który wysłał po niego taksówkę, szedłby z powrotem na piechotę całą noc.
- To już przechodzi ludzkie pojęcie. Co pomyślą sobie nasi fani, gdy zobaczą, że ich idole to banda gubiących rzeczy i siebie kretynów? - Jin wyjątkowo nie krzyczał, bo był w trakcie przeżuwania hamburgera.
- Najważniejsze, że wszystko się znalazło i dalej jesteśmy w komplecie. - Hobi podkradł frytkę Jiminowi. - To nawet było momentami zabawne.
- Mam nadzieję, że każdy z nas wyniesie z tego dobrą lekcję. - Suga pokiwał głową, zgadzając się sam ze sobą.
- A nawet jak człowiek się zgubi, może trafić na całkiem ładne przedmieścia. - V wydawał się nawet zadowolony ze swej małej przygody. Przestał się jednak uśmiechać, gdy kamerzysta zgromił go wzrokiem.
- Głupi zawsze ma szczęście. - Kookie patrzył na Parka, który rzucił w niego zwiniętą serwetką.
Przekomarzali się przy stole, nie zauważając, że Rap gorączkowo przerzuca swoje rzeczy, otwierając torby i wykładając na zewnątrz ich zawartość.
- Co ty robisz? - zapytał Jin, który pierwszy zorientował się, że coś jest nie tak.
- Nie mam paszportu.
- Jasne - machnęli na niego ręką, nie dając się nabrać.
- Mówię serio. Nie ma go.
- Przestań nas wkręcać.
- On nie kłamie. - V powiedział to tak poważnym tonem, że zapadła nienaturalna cisza.
Tym razem nikomu nie było do śmiechu.

***

Następnego dnia Rap musiał udać się do ambasady i zapytać, co powinien dalej zrobić. Reszta zespołu wybrała się do centrum, by pozwiedzać. Odwiedzili dzielnice, które pamiętali z sesji zdjęciowych, jakie mieli, gdy pierwszy raz przyjechali do Europy. Podzielili się na dwie grupy. Jedną z nich był Yoongi, V i Kookie. Skupili się na ładnych widokach i szukali najlepszych miejsc na zdjęcia. Pogoda im dopisywała, było ciepło i świeciło słońce. Była to miła odmiana po ostatnich pochmurnych dniach. Zmęczeni wędrówką, ostatecznie wylądowali w kawiarni na lodach. Z racji tego, że mieli ograniczony budżet, musieli podzielić się jedną porcją na trzech.
- Powiedz „Aaaaaaaam”
- Spadaj.
Kookie wystawił język, ignorując Tae, który ciągle próbował go nakarmić. Miejsca przy stole było mało i musieli się bardzo ścisnąć, by wspólnie zmieścić się na kanapie. Ich uda się stykały. Sugę całkowicie pochłonęło przeglądanie folderu w aparacie, dlatego porzucił konsumpcję deseru. Za to pozostała dwójka pożerała go z przyjemnością.
- Ej, wyżerasz mi całą czekoladę!
Tym razem V go zignorował i specjalnie wziął większy kawałek.
Młodszy mógł tylko westchnąć i starać się ignorować jego ciągłe próby zwrócenia na siebie uwagi.

***

Kolejną przygodą miał być rejs wielkim hotelowym promem. Tym razem ich celem były Helsinki. Do tej pory widzieli takie statki tylko na zdjęciach i ogrom okrętu ich zadziwił. Był wyższy od wszystkich stojących w koło budynków. Zastanawiali się, jak to możliwe, że coś tak ogromnego może poruszać się w tak wąskim wodnym kanale. Z oczami jak spodki przechadzali się po wewnętrznym pokładzie, na którym mieściły się centra handlowe i normalnie budynki mieszkalne z windami. Nie sądzili, że na statku można stworzyć takie mini miasto. Gdy dotarli do kajut ich entuzjazm trochę spadł. Wielkość pomieszczenia mogła przyprawić o klaustrofobie. W porównaniu z przepychem, z jakim urządzony był statek, ich dwie sypialnie prezentowały się gorzej niż słabo. Składały się z rozkładanych łóżek po cztery w każdej strony i niczego więcej. Poczuli się odrobinę przytłoczeni. Zostawili rzeczy i postanowili udać się na górny pokład. Tam mogli odetchnąć. Płynęli rzeką, oddalając się od miasta. Czując rozpierającą ich energię, zaczęli wydurniać się, tańczyć, robić zdjęcia, a ich staff zaskoczył ich, prezentując każdemu piwo. Tym razem nawet Kookie mógł z nimi wypić. To był ich pierwszy, oficjalny wspólny toast. Wszyscy wznieśli ręce ku górze i stuknęli się plastikowymi kubeczkami.
- Hej, on nie pije za szybko? - Jin zmierzył Kookiego wzrokiem.
- Daj mu spokój, niech se chłopaczyna w końcu golnie po ludzku, a nie po kątach. - Rap chwycił go pod ramię i odszedł z nim kawałek, by przestał się rzucać.
Bawili się wspólnie aż do zachodu słońca. Zaczęło robić się trochę zimno, więc pasażerowie zaczynali chować do środka i tylko oni jeszcze zwlekali z odejściem. Jimin dopił swojego nowego drinka, czując, że odrobinę przesadził. Patrzył na horyzont i śmiał się sam do siebie. Odkąd Hobi pokazał mu dobroci internetu, każdą wolną chwilę spędzał na przyglądaniu wszystkiego, co mogło być związane z nim i Sugą. Musiał przyznać, że ARMYs mają niezwykłą wyobraźnię i całkiem dobre oko do wychwytywania odpowiednich sytuacji z ich codziennego życia. Nie sądził, że na koncertach tak wiele razy Yoongi na niego patrzył. Przewijał te momenty i oglądał od nowa, ciesząc się z chociaż odrobiny jego uwagi. Co do zdjęć i obrazków, niektóre nawet zapisał, pomimo tego, jak bardzo się początkowo przed tym wzbraniał.
- Park, ukrywasz coś przede mną?
Podskoczył, jakby naprawdę ktoś przyłapał go na gorącym uczynku.
Suga stał za nim z założonymi rękoma i przyglądał mu się tajemniczo. Jimin był tak skołowany, że przestraszył się, że chłopak odkrył coś, czego nie powinien.
- Dlaczego miałbym coś przed tobą ukrywać?
Odwrócił się, nie będąc w stanie patrzeć mu w oczy.
- Przejdziemy się?
Jimin czuł, że może to oznaczać kłopoty. Jeżeli Yoongi proponował spacer, to coś było na rzeczy. Był strasznie poważny.
Oddalili się od zespołu i kamerzystów, kierując się na dziób statku. Niebo robiło się coraz ciemniejsze, a temperatura wygnała już nawet najbardziej wytrzymałych gości. Ku zaskoczeniu Jimina Suga nie narzekał. Dotarli na sam przód promu. Byli sami. Kadłub był ostry i wyglądał prawie tak samo jak w filmie Titanic. Jimin przełknął ślinę i spojrzał na Sugę, ale chłopak już nie stał koło niego. Z wytrzeszczonymi oczami patrzył, jak raper bez żadnego uprzedzenia podbiega do barierki, wskakuje na nią i rozkłada ręce.
Park tak się przeraził, że błyskawicznie do niego podleciał i objął w pasie. Zastanawiał się, jak bardzo przyjaciel jest pijany. Serce waliło mu jak oszalałe.
- Czuję, jakbym leciał.
Patrzył, jak Suga przymyka oczy, a wiatr rozwiewa mu jasne włosy i trzepocze ubraniem. Jimin niestety nie potrafił się rozluźnić i dalej trzymał go mocno, bojąc się spojrzeć w dół. Wysokość była ogromna.
- Nie puścisz mnie, prawda?
- Nigdy cię nie puszczę.
Nie spodziewał się, że takie słowa opuszczą jego usta. Zrobił to pod wpływem chwili.
- Chcę zejść.
Pomógł mu znaleźć się znów na deskach pokładu. Trzymając jego dłoń czuł, jak go parzy. Dalej opuszczał wzrok bojąc się tego, co zobaczy w czarnych tęczówkach. Przyjaciel zdecydowanie nie był sobą.
- Jimin-ah, co jest?
- To chyba ja powinienem cię o to zapytać.
Zaczął panikować. Skąd nagle takie zachowanie? Odsunął się nieznacznie, szukając w głowie jakiejkolwiek wymówki.
- Widzę, że cię coś dręczy.
- Jedzenie mi zaszkodziło, może dlatego jestem markotny - machnął ręką, chcąc go zbyć.
- Nie mówię o dzisiejszym dniu. Mówię o dłuższym czasie.
Tym razem zaczął się na poważnie denerwować. Zacisnął usta w wąską linię i objął ramionami, które zaczęły drżeć. Za żadne skarby świata przecież mu nie powie. Musi coś wymyślić, ale w głowie miał pustkę.
Suga długo milczał czekając na odpowiedź i bacznie go obserwował. W końcu jednak westchnął, jakby się poddał i poszedł usiąść pod jedną z pobliskich ścian, by schronić się trochę przed wiatrem. Było już naprawdę bardzo zimno. Raper zaczął przeglądać telefon i puścił głośno jakąś klasyczną piosenkę. Jimin spojrzał na niego zdziwiony, unosząc brew.
- Może się schowamy? Jeszcze się przeziębimy…
- Zatańcz dla mnie.
Wytrzeszczył oczy i spurpurowiał do reszty.
- Co to za prośba? To głupie.
- Lubię patrzeć, jak tańczysz.
- A jak ktoś zobaczy?
- Nikogo tu nie ma.
Wahał się. Zupełnie nie rozumiał, co tu się właśnie wyprawiało. Jego serce było tak niespokojne, że nie był w stanie spełnić jego prośby. Próbował namówić go do powrotu, ale bezskutecznie. Pierwszy raz był tak bezradny wobec przyjaciela, który ewidentnie nie myślał trzeźwo.
- To w takim razie zatańczę z tobą.
Teraz to już kompletnie zgłupiał. Na szczęście szok wyparł trochę zdenerwowanie i gdy Yoongi położył mu rękę na ramieniu, a drugą wepchnął w jego dłoń, skamieniał. To był ten rodzaj wstrząsu, który zerował cały mózg.
- Park, zaczniesz prowadzić, czy ja mam to robić? - zapytał poważnie, a Jimin otrząsnął się, czując się jak we śnie.
Nie wiedział skąd pomysł na to, że mają tańczyć w parze, do tego jeszcze klasycznego walca. Nigdy tego nie robili, nawet żartując. Uczył się go kiedyś, więc to nie był problem, ale to był Suga! Coś zdecydowanie było nie tak! Nie potrafił się jednak sprzeciwić.
Dłonie mu się spociły, a oddech przyspieszył. Bliskość drugiego chłopaka działała na niego jak magnes. Zaczął bardzo ostrożnie i koślawo, a Yoongi poszedł w jego ślady. Dawał się prowadzić bez komentarza i wychodziło im coraz lepiej. Jimin bał się, że zaraz coś spartoli. Nogi mu drżały, a serce w klatce piersiowej tak szalało, że był pewny, że przyjaciel to słyszy.
Muzyka się zmieniła. Kolejny kawałek był spokojniejszy. Z ulgą chciał się odsunąć, ale jego partner mu nie pozwolił. Zarzucił mu obie ręce na szyję i przysunął się bliżej.
- Zostańmy tak jeszcze chwilę.
- To nie jest dobry pomysł…
- Tylko chwilę.
Park nie był w stanie już trzeźwo myśleć. Wydawało mu się, czy Suga miał drżący głos? To przez zimno czy zdenerwowanie? Może źle się czuł?
Położył mu niepewnie dłonie na biodrach i powoli zaczęli się kołysać. Nawet wiatr przycichł, a słońce właśnie zachodziło za horyzont, barwiąc wszystko wokół na purpurowo.
Jimin nie wiedział, ile to trwało, ale nie chciał, by kiedykolwiek się skończyło. Panikę zastąpiło inne uczucie. Ciepłe, obezwładniające, pragnące tej drugiej osoby ponad wszystko, co obecnie znał. Oparł swoją skroń o tą drugą i otarł policzkiem o delikatną, zimną skórę.
Zapędzał się. Ciało Yoongiego się spięło, ale chłopak się nie odsunął. Czuł jego gorący oddech na karku, który wywoływał dreszcze. Przymknął oczy i wdychał zapach Sugi, zaczynając niekontrolowanie zdradzać się ze swym uczuciem.
Bardzo powoli przejechał nosem wzdłuż szczęki chłopaka, kończąc przy uchu. Gdy nie napotkał się z żadnym oporem, robił to coraz śmielej. Muzyka już przestała mieć znaczenie. Zatrzymali się, dalej się obejmując, opierając się o siebie głowami i głośno oddychając. Chwycił podbródek chłopaka, przejeżdżając kciukiem po dolnej szczęce.
- Jimin-ah…
Nie chciał, by teraz się rozeszli. Nie w momencie, w którym tak wiele uczuć przeplatało się z cichą nadzieją. Był tak zdenerwowany, że ledwo trzymał się na nogach. Zaczął sięgać ustami drugich ust. To już działo się samo. Powoli, milimetr po milimetrze, był prawie pewny, że Yoongi mu na to pozwoli.
Ale się mylił.
W chwili, gdy poczuł lekkie muśnięcie drugich warg, Suga odsunął się, mając wzrok wlepiony w ziemię. Trzymał go na odległość swoich rąk i trząsł się, biorąc głębokie wdechy.
Pustka, ból i strach spadły na Jimina jak olbrzymi głaz. Świadomość tego, jak wiele zniszczył, była nie do opisania. Patrzył jak Yoongi odwraca się i odchodzi, nawet na niego nie patrząc. Chciał go zatrzymać, przeprosić, wręcz błagać o wybaczenie, jakoś się z tego wytłumaczyć, powiedzieć, że to był tylko głupi żart… ale nie potrafił.  Rana którą mu teraz zadał, była tak ogromna, że miał ochotę płakać, jak jeszcze nigdy wcześniej. Nie sądził, że to odrzucenie tak bardzo poharata mu serce. Kuląc się w sobie poczuł pierwsze słone łzy płynące po jego policzkach. Wplótł palce we włosy i pociągnął, sprawiając sobie ból. Samotność jeszcze nigdy nie wzięła go w swoje objęcia tak brutalnie. Rozpacz mieszała się ze wściekłością na samego siebie i znalazła ujście w wyżywaniu się na stercie okrętowych lin. Jimin kopał je i warczał, ocierając mokrą twarz. Walił pięściami na oślep. To pierwszy raz, gdy dawał ujście takim emocjom. W końcu padł wyczerpany, siadając w tym samym miejscu, co wcześniej Suga. Spojrzał w rozgwieżdżone niebo nad sobą i zamknął oczy modląc się, by kolejny dzień nigdy nie nadszedł.

***

Bangtani usiedli w restauracji przy jednym stole i zaczęli przeglądać kartę dań. W powietrzu unosił się zapach bekonu, jajek i tostów. Nikt się nie odzywał. Spało im się średnio przez niezbyt komfortowe warunki i czuli się nie bardzo ze względu na nocne kołysanie oraz wczorajsze zbyt długie przebywanie na chłodnym wietrze.
- A ty nie jesz? - Hobi dopiero teraz zauważył, jak blady jest Jimin. - Mam ci coś wybrać?
Chłopak wyglądał jak pół siebie. Oczy miał nieobecne i w ogóle nie usłyszał pytania. Dopiero jak Kookie go szturchnął, zobaczył, że wszyscy się na niego patrzą.
- Nie jestem głodny.
- Źle się czujesz? Chcesz do pokoju?
J-Hope zareagował błyskawicznie.
- Ja z nim pójdę. Bo chłopaczyna nam zaraz bełtnie.
Park nie przeciwstawiał się. Jak lalka dał się prowadzić i z ulgą oddalał się od stolika. Rano wykorzystał resztki sił, by doczłapać się ze wszystkimi na śniadanie. Chciał udawać, że wszystko jest po staremu, że nic się nie zmieniło, ale wszystko go przerosło. Yoongi nawet się z nim nie przywitał. Nie wiedział, jak będzie w stanie znosić tę sytuację. Byli już wystarczająco daleko od reszty, by zacząć rozmawiać.
- Mówże, co się wczoraj stało? Długo was z Sugą nie było, a potem wrócił sam bez ciebie. Chciałem cię szukać, ale Namjoon wypalił z tymi problemami z paszportem i tym, że będzie musiał wrócić i nawet nie pomyślałam…
- Wie. Hyung, on wie…
Hoesok zamarł.
- Jak to wie?! Powiedziałeś mu?!
- Tak jakby…
- Ale… Co zrobił? Co odpowiedział?
Jimin spuścił głowę. Oczy dalej go piekły.
- Nic. Odszedł. Nie rozmawia ze mną. - Schował twarz w dłonie.
W Hobim się zagotowało. Raper już go nie słuchał. Zatrzymał się i wrócił się z powrotem do jadalnej sali. Usłyszał jeszcze, jak Jimin błaga go, by wrócił, ale nie był w stanie. Podszedł do stolika i spojrzał na Sugę, który również nie wyglądał za ciekawie.
- Mogę cię prosić na słówko?
Bangtani patrzyli po sobie czując, że coś jest nie tak. Yoongi się nie podnosił. Wahał się.
- Pójdziesz ze mną czy nie?
W końcu wstał i ociężale poszedł za kolegą. Reszta odprowadziła ich pytającym spojrzeniem.
- Macie pogadać.
Suga chwycił go za ramie i zatrzymał. W oczach malowało się zaskoczenie i panika. Nie dociekał, skąd o wszystkim wie.
- Posłuchaj… Nie mogę z nim teraz gadać.
- No chyba tyle mu się należy! Wykończy się, jak nic nie zrobisz. Ile ma czekać?! Po prostu powiedz mu prawdę. Lepsze to, niż nie usłyszeć nic.
Yoongi przełknął ślinę i zamknął oczy. Zaczął głęboko myśleć.
- Daj mi chwilę.
Jimin stał kilkanaście metrów dalej i widział ich dwójkę idącą w jego stronę. Sam nie był na to gotowy. J-Hope ich zostawił. Stali sami w długim korytarzu, bojąc się na siebie spojrzeć, a co dopiero otworzyć usta. Park nie wytrzymał tego i wyszedł na zewnątrz, nie czekając na przyjaciela. Jasność dnia go oślepiła. Mdliło go z nerwów, więc oparł się o barierkę i spojrzał w morską toń, co wcale nie pomogło. Oddychał głęboko, próbując się uspokoić. Gdy usłyszał, że drzwi za nim skrzypnęły, zastanowił się, czy przypadkiem nie wyskoczyć. Perspektywa spotkania się z lodowatą wodą była w jego mniemaniu o wiele przyjemniejsza niż rozmowa, jaką miał za moment odbyć.
Suga stanął nieopodal i zapatrzył się w horyzont. Milczenie stawało się coraz cięższe do zniesienia i coraz trudniej było im zacząć rozmowę.
- Jimin, ja… - w końcu starszy się przełamał. Głos miał drżący.
- Przepraszam.
Park nie chciał słyszeć żadnych słów, które miały paść z jego ust. Bał się, że tego nie zniesie.
- Nie przepraszaj mnie, idioto.
Oboje tak mocno zaciskali dłonie na poręczach, że aż zbielały im kłykcie.
- A przynajmniej nie ty powinieneś…
Jimin odważył się na niego spojrzeć. Yoongi również nie wyglądał najlepiej. Miał podkrążone oczy i spiętą twarz. Denerwował się równie mocno.
- Wczoraj ja... To mnie zaskoczyło. - Suga spuścił głowę.
- Nie chcę, żebyś mnie znienawidził - powiedział Jimin tak cicho, że ledwo sam to usłyszał.
- Boże, Jimin…
- Po prostu o wszystkim zapomnij. Udaj, że to się nie stało - zaczął panikować.
- Park, co ty pieprzysz?
Zdenerwowany raper odwrócił się do niego i ich oczy się spotkały. Przycichli trochę, gdy obok nich przeszła grupka wesołych pasażerów.
- Myślisz, że byłbym w stanie to zrobić?
Poczuł się tak, jakby ktoś z całej siły przyłożył mu pięścią w brzuch. Gdyby potrafił się lepiej pilnować, w ogóle nie byłoby tej rozmowy. Nawet nie próbował sobie wyobrażać, jak bardzo Suga może czuć do niego obrzydzenie.
- Nie wiem, co mam ci powiedzieć. T-to nie jest dla mnie takie proste. - Przeczesał swoje złote kosmki i otarł spocone z nerwów czoło. - Po prostu… muszę to sobie poukładać. Tu nie chodzi tylko o nas… Chodzi o nas wszystkich.
Jimin pokiwał głową na zgodę, ledwo trzymając się na nogach. W gardle miał olbrzymią gulę.
- Przepraszam… - Suga w końcu spojrzał na przyjaciela i pobladł. - Jimin?
Chciał uciec. Jak najdalej. Chciał po prostu być sam. Wyczuł, że Yoongi chyba chce go przytulić, więc odsunął się na bezpieczną odległość. Musiał wyglądać okropnie.
Żadne ratujące sytuację słowa nie przychodziły im do głowy.
- Jimin… Proszę… - zaczął się motać, ale nic sensownego nie potrafił mu powiedzieć. - Daj mi czas…
- Czas na co? - Zadał pytanie tak dosadnie, że niemal poczuł ból, jaki zadał raperowi. - Po prostu zapomnij o tym, co wczoraj zrobiłem… - Park zagryzł wargę i odwrócił się, idąc w kierunku restauracji. Trząsł się z zimna i zdenerwowania. Miał pustkę w głowie. Pozbawiony jakichkolwiek nadziei, trochę lepiej to przyjął niż wczoraj, choć dalej okropnie bolało. W sumie niczego innego się nie spodziewał. Słyszał jeszcze, jak Suga uderza ręką w barierkę.
Jimin nie wrócił do jadalnego stołu. Nie miał siły martwić się o to, co pomyśli reszta. Miał nadzieję, że Hoesok go jakoś wytłumaczy. Udał się prosto do kajuty i zakopał pod pościelą.
Chciał wierzyć, że to co się dzieje, jest tylko złym snem. Zamknął oczy i próbował zasnąć.

***

Kookie poszedł do kajuty, żeby się przebrać. Pogoda wciąż nie rozpieszczała, a im dalej wypływali na północ, tym robiło się chłodniej. Chciał wziąć cieplejszą bluzę i wrócić do reszty, ale na jego drodze znowu stanął Tae. Ten głupek nie odstępował go na krok!
- Dasz mi przejść?
Powoli go to wykańczało. Stawianie oporu robiło się z każdym dniem trudniejsze.
- Jak ci zimno, to przecież możemy się rozgrzać inaczej.
W młodszym się zagotowało. V stawał się coraz bardziej bezczelny. Uśmiechał się i patrzył na niego w sposób, przez który wariował mu cały żołądek, nie wspominając już o sercu. Zupełnie nie docierało do niego, że próbuje się zdystansować. Właściwie im bardziej go odpychał, tym intensywniej przyjaciel próbował go zaczepiać.
- Nie potrzebuję do tego twojej pomocy.
Chciał przemknąć pod jego ramieniem, ale tamten mu na to nie pozwolił. Poczuł ostre dźgnięcie w bok i skrzywił się, obezwładniony łaskotkami. Tae chwycił go pod żebra i pchnął na łóżko. Był bezbronny. Zaczął się śmiać i rzucać na pościeli. Szamotali się chwilę, a Kookiemu coraz bardziej brakowało powietrza. Poczuł ciepłe dłonie pod koszulką i usłyszał śmiech niedaleko swojego ucha. V niespodziewanie unieruchomił jego dłonie i wkładając kolano między jego nogi, całkowicie go obezwładnił. Młodszy zamarł, czując wilgotne usta na swoim płatku ucha.
- Czemu taki jesteś?
Ciepły szept wstrząsnął jego ciałem.
- Jaki? - również wyszeptał, poddając się jego woli. Był w emocjonalnej pułapce. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała strasznie szybko.
Pierwszy pocałunek delikatnie go ogłuszył. Z ust Kookiego wyrwało się westchnienie, a ciało spięło się, ocierając się o więżące go udo. Nadgarstki unieruchomione przez dłonie Tae zaczynały boleć, ale ledwo to czuł, bo jego świadomość zaczęło wypełniać coś nieziemsko przyjemnego. Szyja paliła go od ugryzień i ust zostawiających na niej mokre ślady. Teraz zdecydowanie było mu za gorąco. Głowę wciąż miał przekręconą, ostatkami sił próbując przeciwstawić się samemu sobie. Wiedział, że jeżeli zaczęliby się całować, całkowicie straciłby kontrolę.
Nagle na sąsiednim łóżku poruszyła się pościel. Kookie tak się przestraszył, że w ułamku sekundy zepchnął z siebie zaskoczonego Tae, który walnął potylicą w ścianę, a potem aż skulił się z bólu. Sam usiadł, w ostatniej chwili poprawiając sobie włosy. Przecież Hobi mówił, że Jimin wracał do kajuty, jak mógł o tym zapomnieć? Szybko jednak poczuł ulgę, gdy zobaczył wyłaniający się spod kołdry jego zapuchnięty profil, świadczący o tym, że jeszcze przed chwilą spał głęboko. Wątpił, żeby cokolwiek usłyszał.
Nie zdążyli nawet z Tae zamienić słowa, bo do środka wróciła też reszta zespołu.
- O, też tu jesteście.
Namjoon uraczył ich tylko przelotnym spojrzeniem, nie zdając sobie sprawy, że mógł w czymś przerwać. Za nim wyłoniła się reszta Bangtanów.
- N-nie mieliśmy przypadkiem przejść się po sklepach? - zapytał Kookie piskliwie, posyłając naburmuszonemu Tae serię morderczych spojrzeń.
- Suga zaczął przysypiać, Jin marudzi, Hobi chce poleżeć… Odechciało nam się. Po za tym, już wieczór, lepiej odpocząć przed jutrem.
- Nasz lider zawsze taki rozsądny.
Koledzy pokiwali głowami, a kiedy wszyscy władowali się do jednego pokoju, zrobiło się strasznie ciasno. Przez ten harmider, biedny Jimin całkiem się rozbudził i pomimo ponownych prób zakopania się w łóżku, nie był w stanie dalej drzemać.
- Ej, to jest ostatnia nasza wspólna noc z Namjoonem… Zagrajmy w coś! - ożywił się Hoesok, porzucając pomysł z położeniem się spać. - Może się trochę ożywimy i poprawi się nam wszystkim nastrój, co wy na to?
- Hobi… miej litość. Twoje pomysły zawsze są… Dość ekscentryczne… - Suga naprawdę liczył na to, że będzie mógł walnąć się do łóżka.
- Ostatni raz, plisssssssssssssssssssssssssssssss….
Zaczęło się wspólne jęczenie. Bangtani w końcu nie mogli tego znieść i zgodzili się, ale postawili warunki.
- Tylko niech to będzie coś mało wymagającego, okej?
- Ależ oczywiście! Niech pomyślę… Wiem! Wiem! Gra w misia!
Wszyscy spojrzeli po sobie pytającymi spojrzeniami. Nikt jej nie znał. Po zapewnieniach, że nie będą żałować, ostatecznie się zgodzili.
Siedzieli w kole. Jin jako jedyny na podłodze, reszta na dwóch łóżkach.
- Jest bardzo prosta. Zobaczcie.
Hobi wyciągnął przed siebie ręce, udając, że trzyma w rękach niewidzialnego pluszaka.
- To właśnie jest miś. - Uśmiechnął się tak przerażająco, że Bangtani zadrżeli. - Miś bardzo potrzebuje naszej czułości, dlatego musimy go ją obdarzyć. Żeby było mu lepiej, pocałuję go w policzek. - Wykonał gest, muskając ustami powietrze i przekazał zabawkę na prawo, Jungkookowi. Skonsternowany chłopak odebrał niewidzialnego misia i czekał na instrukcję.
- No dalej, też go pociesz. Musisz mu dać całusa - zachęcił go J-Hope. - Tylko nie możesz w to samo miejsce.
- To jest jakieś chore - prychnął Suga, podpierając się znudzony na podkulonym kolanie.
- To eee… Całuję misia w czoło? - Poszedł w ślady przyjaciela i udał, że naprawdę to robi. Zdecydowanie miał dość nawiązań do jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, zwłaszcza, że jeszcze się nie uspokoił po migdaleniu się z V.
- Super, podaj go dalej.
Zabawka trafiła do Tae.
- To ja całuję misia w brzuch.
Kolejny był Jin.
- Co to ma być? - Hyungowi wydawało się to absurdalne. - Niech będzie, że całuję misia w stopę.
Rap przejął pałeczkę i wzruszając ramionami, powiedział najbardziej oczywiste, co mu przyszło do głowy.
- To ja całuję misia w usta.
Hobi miał kamienną minę.
- Ja pocałuję go w dupę. - Suga prychnął i oddał zabawkę Jiminowi, uważając zabawę za głupotę.
- A ja eee… pocałuję go w szyję?
Park był chyba najmniej entuzjastyczny z nich wszystkich. Miś trafił do Hoesoka, który wręcz nie mógł się doczekać, aż oznajmi im, co właśnie sobie zrobili.
- A teraz moi kochani, zamieniamy misia na osobę siedzącą po naszej lewej stronie i obdarowujemy ją swoją miłością.
Zapadła grobowa cisza. Byli pewni, że słyszą lodowce na Antarktydzie, które się o siebie ocierają. Potem się zerwali i zaczęli krzyczeć na raz.
- Słucham?
- Wiedziałem, że ta gra będzie pojebana!
- Jesteś nienormalny!
- Nie bawię się tak!
- To niesprawiedliwe! Tylko ty wiedziałeś, jak to się skończy!
- Hola, hola, Jungkookie też mógł mnie przecież pogrążyć! - Hobi śmiał się, ocierając łzy. - Przecież nikt wam nie karze tego robić. TCHÓRZE.
Wszyscy zacisnęli usta w wąskie linie i usiedli, poddając próbie własną dumę i zaczynając analizować, kto jest czyją ofiarą. Właściwie każdy miał ze swoim pomysłem jakiś problem. Jimin pobladł, patrząc na Sugę, który wył wręcz z rozpaczy przeklinając siebie za własny pomysł. Największego buraka zaczął palić Namjoon, przez co Jin ukrył swoją twarz w dłoniach, dodatkowo myśląc o stopach Tae. Ostatnia dwójka wyglądała, jakby ich ktoś ogłuszył.
- To. Jest. Chore - wydukał Kookie, nie mając pomysłu, jak mógłby się z tego wykręcić.
- Mogę zacząć!
Hobi wciągnął dłonie do Jimina i przyciągając go do siebie jak w romantycznych filmach, ucałował jego policzek z delikatnym muśnięciem.
Park za to wcale nie poczuł entuzjazmu kolegi. Właściwie nic nie poczuł. Był wręcz przerażony tym, co J-Hope wymyślił, wiedząc, co zaszło między nim a Sugą. Płuca tak mu się ścisnęły, że blokowały mu dopływ tlenu. Choć był na ogół spokojną osobą, tym razem wiedział, że go zabije. Yoongi przypomniał sobie, w jaką część ciała ma być całowany i przełknął ślinę. Dla żadnego z nich nie było to proste.
Pomimo ich wcześniejszych sprzeciwów, każdy był ciekawy, czy wykonają zadania. Teraz cała uwaga skupiła się na ich dwójce. Suga w końcu nie wytrzymał napięcia. Wiedział, że nie mają wyjścia, dlatego spróbował rozładować sytuację.
- Dawaj. To tylko szyja, a nie na przykład TYŁEK.
Rapmon westchnął, zdając sobie sprawę z tego, co go czeka. Zaczęła ich ogarniać wesołość na myśl o kolejnych próbach.
- O-o-okej. - Jimin chcąc zachować pozory normalności, zamknął oczy i najszybciej jak potrafił, cmoknął szyję przyjaciela. Usiadł potem prosto jak struna, ze wzrokiem wlepionym gdzieś w przestrzeń, wiedząc że jego twarz musi przybierać teraz wszystkie kolory tęczy. Bangtanom nagle całe przedstawienie się spodobało i oklaskali zwycięsko zażenowanych przyjaciół.
- Zobaczymy, czy wam zaraz będzie tak wesoło - warknął Suga, płonąc jak piwonia. - Wypinaj się, liderze. - Chciał jak najszybciej to zakończyć.
- Za co… - Rapmon musiał być siłą sprowadzany do parteru. Hobi i V trzymali go, a reszta odsłoniła delikatnie górny pośladek.
- Zapłacisz mi za to Hoesok.
Wykonał zadanie z kamienną twarzą. 
Ich wrzask było prawdopodobnie słychać na całym promie.
Po upływie dłuższej chwili, gdy przestali rzucać się po ścianach i wyć jak dzikie zwierzęta, usiedli z powrotem w odpowiedniej kolejności.
Nastała dość historyczna chwila. Bangtani próbowali zachować powagę. Jin i Rap uklękli na podłodze naprzeciw siebie i w skupieniu patrzyli sobie w oczy. Reszta powstrzymywała łzy, tak bardzo starali się nie mrugać, by nic ich nie ominęło.
- Tylko mnie nie uderz, okej?
- Czyń swoją powinność. - Jin zamknął oczy.
Namjoong długo zbierał się w sobie, doprowadzając wnętrzności swoich kolegów do agonii. Strzelił sobie kilka razy w twarz i w końcu się pochylił.
Ten wybuch był równie głośny jak ostatni i bali się, że tym razem ktoś może przyjść ich skrzyczeć. Nie byli jednak w stanie się powstrzymać.
- Aż przypomniał mi się pocałunek V i J-Hope’a - zaśmiał się cicho Jimin, trochę odzyskując humor. Cieszył się, że swoją część już ma za sobą. Zastanawiał się, jak bardzo Yoongi musiał czuć się źle, kiedy został zmuszony do bycia przez niego całowanym. Zagryzł wargę i opatulił ramionami, zażenowany tym, że musiał to zrobić.
- Mam nadzieję, że myłeś stopy? - Jin wyglądał, jakby jakieś zwoje w jego głowie uległy uszkodzeniu. Rap leżał martwy na podłodze, mamrocząc jakieś niezrozumiałe zdania. Tae odpowiedział mu tylko uśmiechem i wyciągnął nogę przed jego twarz. Hyung przechodził prawdziwe katusze. Chcąc nie chcąc, wykonał zadanie.
Hobi czuł, że jego śmierć jest bliska. Po wszystkim był prawie pewny, że koledzy wyrzucą go za burtę.
V spojrzał na Jungkooka takim wzrokiem, że młodszy miał ochotę uciec. Jemu zabawa wybitnie się podobała i ciężko było nie domyślić się dlaczego.
- Kładź się.
Opierał się trochę, więc Suga (głodny sprawiedliwości) i Hobi musieli go przytrzymać. Odsłonili mu brzuch, którego mięśnie napięły się i pokazały ładnie zbudowany kaloryfer. Kookie patrzył w sufit i wstrzymał powietrze, gdy wargi zetknęły się z jego skórą poniżej pępka. Poczerwieniał i wyrywał się kolegom, prostując się do pionu i uderzając zadowolonego z siebie Tae w ramię. Miał serdecznie dość. Cmoknięcie Hobiego w czoło prawie go przez to nie obeszło.
Po tej zabawie byli wykończeni. Po za tym, śpiący za ścianą w sąsiedniej kajucie staff zaczął walić w ścianę upominająco, więc każdy poszedł do swojego łóżka.

Następny rozdział

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz