Sanji praktycznie nie spał i przez większość dni snuł się jak cień. Nawet Zeff na lekcjach gotowania wyrażał o niego swoją troskę i próbował rozweselić, nawet w najpochmurniejsze popołudnia. Doceniał to bardzo, ale wieczory w herbaciarni nadal były dla niego prawdziwym horrorem, którego nie mogły przyćmić nawet najsmaczniejsze potrawy.
Nastał kolejny wieczór, gdzie otwierali drzwi Kagejamiya. Po ostatniej rozmowie z Lawem, pomimo wciąż napiętych relacji, wziął sobie jego słowa do serca. Kilka rad nawet wypróbował i musiał z zaskoczeniem przyznać, że ułatwiło mu to życie. Stresował się teraz o wiele mniej, choć nadal nie mógł się przyzwyczaić do zainteresowania, jakim klienci go obdarzali. Dziwnie się czuł, wiedząc, że jego względny spokój to zasługa Trafalgara. Brzdęknął pierwszy dzwonek i Luffy znalazł się przy drzwiach.