czwartek, 20 sierpnia 2020

Za kulisami 13

 

 Kiedy rozkleił oczy, uderzyło w niego jasne, rażące światło. Zamrugał boleśnie i skupił wzrok na czymś z dala od jego źródła.

Leżał na szpitalnym łóżku. Obok cicho pikała aparatura, do której był podłączony kabelkami i kroplówką. Próbował sobie przypomnieć, co się stało. Najpierw w jego głowie pojawił się pisk hamującego auta, potem to, jak wybiegł z hotelu, a potem to, co stało się jeszcze wcześniej.

Westchnął urywanym oddechem i skrzywił z bólu, który wytworzył się gdzieś w okolicy szyi.

- Obudziłeś się.

Wzdrygnął się ze zdziwienia, dopiero teraz zauważając, że ktoś przy nim siedzi. Był to Sejin, ich menadżer. Wyglądał blado. Wezwał lekarzy, by na niego spojrzeli. Po oględzinach i kręceniu się przy jego łóżku, znów zostawili ich samych mówiąc, że wyniki są pozytywne.

Gdy mężczyzna uznał, że Jiminowi już nic nie grozi i sprawnie kontaktuje, postanowił zacząć rozmowę. Zdecydowanie nie była to najlepsza ze wszystkich, jakie Park przeprowadził ostatnimi czasy, ale rozumiał, że konieczna.

Przez swoją głupotę mógł umrzeć. Gdy zdał sobie z tego sprawę, przeszedł go dreszcz.

Prócz lekkiego urazu głowy i obitego miejsca od maski samochodu, nie doznał poważnych obrażeń. Miał wielkie szczęście. Pamiętał tą chwilę i w jego myślach wyglądała znacznie drastyczniej. Całe zdarzenie miało pozostać między nimi, udało się to ukryć przed mediami. Menadżer długo go pouczał, a on przyjął wszystko z pokorą, nie mając usprawiedliwienia, wstydząc się, co wszyscy musieli przez niego przejść. Choć nie było to od niego wymagane, obiecał pokryć koszty szpitala i przeprosił za opóźnienie powrotu do domu. Już dawno powinni być w Korei. Sejin trochę zszedł z tonu i nie chcąc obwiniać go o wszystko, dodał na pocieszenie.

- Mamy też dla was niesamowicie ważne wieści. Reszta już o nich słyszała, więc czas, byś ty też się dowiedział.

Park próbował udawać zainteresowanie, ale z każdą chwilą czuł, jak się rozprasza. Ból głowy powracał. Najwyraźniej to nie mogło poczekać, więc słuchał.

- Zostaliście nominowani na Mnet Asia Music Award! W kilku kategoriach!

Jimin osłupiał. Brwi unosiły się coraz wyżej, i wyżej, i pewnie wyszłyby z czoła, gdyby mogły. Usta otworzyły i tak zostały, a menadżer szczerze cieszył się z jego reakcji. To zrobiło na nim wrażenie.

- No! Mam nadzieję, że to cię trochę pocieszy. Ważne też, że nic poważnego ci się nie stało. Dzisiaj cię wypiszą. Do wesela się zagoi! – Poklepał go po ramieniu.

Jimin kiwnął głową, nadal oszołomiony.

Szkoda, że serca też tak łatwo się nie naprawia, pomyślał.

Po wyjściu Sejina został sam, powracając w myślach niechętnie do ostatnich wydarzeń, które ciążyły mu na duszy coraz bardziej. Zapatrzył się na niebo za oknem i wzdychał, zaciskając palce na szorstkiej szpitalnej pościeli.

Czy niepotrzebnie powiedział za dużo? Czy zrobił jakiś błąd? Dlaczego to wszystko potoczyło się w takim złym kierunku? Może gdyby…

Gdyby, gdyby, gdyby…

- Jimin?

Ocknął się i zaskoczony spojrzał na gościa, który niespodziewanie zjawił się przy jego łóżku. Yoongi patrzył na niego zbolałym wzrokiem i przez chwilę zastanawiał się, czy to nie jego wyobraźnia. Zamrugał, ale niestety chłopak nie zniknął. Może niepotrzebnie wywołał go myślami. Przełknął ślinę, nie będąc na to gotowym.

Suga przystępował z nogi na nogę, niepewnie zerkając na drzwi jego sali. Najwyraźniej nie powinno go tu być.

- Mogę?

Raper wskazał skraj jego łóżka, a on był w stanie tylko podkulić kolana, by zrobić mu miejsce. W gardle zaległa mu twarda klucha. Poczuł jak materac się ugina. Nie był w stanie na niego spojrzeć.

- Nawet nie wiem od czego zacząć...

Nie chciał słuchać tego łamiącego się głosu.

- Postąpiłem okropnie… Nie wiem czy jakiekolwiek przeprosiny są w stanie coś zmienić, ale…  gdy zobaczyłem cię tam, na tym asfalcie… Coś… coś we mnie pękło. Nie wiem jak mogłem ci to zrobić. Tak okropnie, okropnie mi przykro.

Zastanawiał się, czy kiedykolwiek widział Sugę tak roztrzęsionego. Widział, że cierpi i choć tyle przez niego przeszedł, nie mógł na to patrzeć. Z nielogicznego powodu chciał go przytulić, ale ciało było jak z kamienia.

- Przepraszam cię Jimin. Przepraszam…

Czy chciał usłyszeć te słowa? W głębi duszy coś znów zapłonęło, ale w następnej chwili ugasiła to fala paniki, gdy szczupłe palce rapera sięgnęły tych jego. Odsunął dłoń, spuszczając wzrok i cicho wypuszczając powietrze.

- Nie przepraszaj, to był wypadek.

Yoongi spojrzał na niego zaskoczonym wzrokiem.

- Jimin, ja nie…

- Nie musisz się winić za tę sytuację. – dokończył, mając nadzieję, że tyle wystarczy. – takie są twoje uczucia, rozumiem, ale nie musisz się martwić. Nie będę sobie robił z tego powodu krzywdy. Tak jak powiedziałem, już więcej nie wejdę ci w drogę. Więc nie musisz mieć wobec mnie poczucia winy. Chcę, żebyś spełnił swoje marzenia. Dziękuję, za troskę, ale poradzę sobie…

Bez ciebie

Serce wydało kilka cichych, krwawych uderzeń. Suga wydawał się rozbity i zraniony  jego wypowiedzią oraz pustym wzrokiem. Chłopak cofnął rękę zawstydzony, nie spodziewając się takiego obrotu spraw.

- Naprawdę myślisz, że tylko po to tu przyszedłem? Żeby uspokoić sumienie?

Nie masz prawa mieć innego powodu. Pomyślał. Nie masz mi teraz prawa mówić, że jest inaczej.

- Możesz myśleć co chcesz, ale i tak to powiem.

Nie.

- Żałuję. Strasznie żałuję swoich słów. Jestem pieprzonym egoistą. Nie uwierzysz mi pewnie, ale znaczysz dla mnie o wiele… wiele więcej i powiedziałem to wszystko bo po prostu… boję się, Jimin.

Nie, nie, nie!

- Przestań mieszać mi w głowie!

Wyrwało mu się to o wiele za głośno, niż planował. Jakaś pielęgniarka zerknęła na nich zza szklanych drzwi. Yoongi wykrzywił twarz w bólu. Błagał go wzrokiem, ale nie chciał dalej tego słuchać. Panika przejęła nad nim kontrolę. Ciało nie było gotowe na kolejne emocjonalne jazdy, jakie fundowała mu rzeczywistość. Miał po prostu dosyć. Suga dopiero teraz zrozumiał, że przegina.

- Wybacz… masz rację.

Odsunął się od niego, przygarbiony. Wyglądał na zrezygnowanego i zdruzgotanego.

- Cieszę się, że nic ci się nie stało. Pójdę już.

Jimin kiwnął głową, odkrywając jaki jest spięty i spocony. Ręce mu drżały więc zaciskał je z całej siły na pościeli. Dopiero, gdy chłopak zniknął za drzwiami, schował głowę w kolana i pierwszy raz od dawna pozwolił sobie na chwilę słabości, obiecując sobie, że to ostatni raz.

 

***

 

Cała siódemka spotkała się na lotnisku. Gdy tylko zobaczyli Jimina, doskoczyli do niego i zaczęli macać po całym ciele, sprawdzając, czy na pewno jest cały.

- Jezu Chryste, ale nam stracha napędziłeś!

- Nic ci nie jest?

- Jak się czujesz?

Uśmiechnął się delikatnie i zapewnił, że wszystko jest w porządku, dziękując za troskę. Było mu miło, że faktycznie się martwili. Poprawił swoje przeciwsłoneczne okulary na nosie, upewniając się, że dokładnie zakrywają jego podkrążone oczy. Ukradkiem zerknął na Yoongiego, który stał na uboczu i patrzył na niego w sposób, którego wcześniej nie znał. Coś ścisnęło go za gardło. No tak. Musiał się przyzwyczaić, że teraz będzie inaczej. Odwrócił wzrok, zagryzając zęby.

Teraz nic już nie będzie takie samo.

Wybrał miejsce przy oknie i poprosił Hobiego, by usiadł z nim. Chłopak od razu się zgodził. Jimin wiedział, że to dlatego, że chce porozmawiać. Suga znalazł się po drugiej stronie kabiny, więc nie miał szans ich podsłuchać. Rozsiedli się, podczas gdy samolot powoli zaczął kierować się na pas startowy, a stewardessy instruowały o środkach bezpieczeństwa.

- Mów co się działo – szepnął Hoseok, zapinając pasy.

Jimin zaczął opowiadać. Ciężko mu było wracać do tych wydarzeń, ale jakaś część niego umarła i wiedział, że jak tego z siebie nie wyrzuci, to wszystko prędzej czy później zacznie go zjadać od środka. J-hope przez niemal całą opowieść miał usta otwarte ze zdziwienia. Gdy Jimin skończył, długo czekał na jakąś reakcję.

- Nie rozumiem tego…

- Mówię prawdę.

- Nie o to mi chodzi.

Hobi zdradził mu, co się działo po tym, jak on stracił przytomność. Jimin trochę się zainteresował.

- Widzieliśmy wypadek z balkonu i wybiegliśmy przed hotel. Rap zadzwonił na pogotowie, a potem do menadżera, a my nie pozwalaliśmy kierowcy odjechać. Yoongi dobiegł do nas dopiero po chwili. Był biały jak kreda. W końcu zjawili się inni ludzie, którzy się tobą zajęli i przestaliśmy być potrzebni. Osobno pojechaliśmy taksówkami do szpitala. Tam, siedzieliśmy w ciszy, czekając na informacje i gdy tylko lekarz powiedział, że nic ci nie grozi, całe napięcie z nas zeszło. W tym zamieszaniu pozwolili nam wejść do twojej sali, a potem Suga powiedział, że to jego wina. Jin zaczął się po cichu dopytywać, o co mu chodzi, bo w końcu rzeczywiście wyszliście razem. Nagle zaczęli na siebie krzyczeć i Jin powiedział za dużo… No wiesz, o was… O tym, co jest między wami.

Jimina aż zatkało z przerażenia. Czyli wszyscy już wszystko wiedzą? Zrobiło mu się słabo na samą myśl. Jak dużo Jin powiedział?

- Nie spinaj się tak! Zaraz ci dokończę co się stało! Suga nawet nie próbował zaprzeczać, ale i tak wywiązała się awantura. Dalej byliśmy no wiesz… w lekkim szoku i nadal trochę pijani. Nie mieliśmy wiele czasu. Widzieliśmy, że już ktoś pobiegł po ochronę i nagle Jin niespodziewanie powiedział nam, jaką wersję wydarzeń mamy przyjąć. To trwało chwilę, zanim przyszli po nas i rzeczywiście przesłuchiwali. Sejin był wściekły. Nasza wersja była taka, że kazaliśmy ci wyjść po coś do picia, bo przegrałeś w papier, kamień i nożyce. Był ranek, mieliśmy kaca, najprostsze co mogło wpaść do głowy. Nikt się nie wykruszył, choć podejrzewam, że różne były nastroje. Trochę nas maglowali, ale w końcu odpuścili, uznając, że jesteśmy po prostu nieodpowiedzialni. Podejrzewam, że koniec z nieoficjalnymi libacjami.

Jimin zdał sobie sprawę, że nikt go nie pytał o jego wersję wydarzeń. Dostał po prostu kazanie, jak się powinno przechodzić przez ulicę i ile pić na imprezie, ale nikt nie chciał wiedzieć, co robił wcześniej. Wypuścił z płuc powietrze, ciesząc się, że nie musiał tego robić i że przez przypadek nie wsypał przyjaciół.

- Mało brakowało… Rany…

Ponownie przełknął ślinę, rumieniąc się lekko.  

- Czy… No wiesz… Reszta… Jak to później przyjęli?

Zastanowił się, czy na lotnisku ktoś spojrzał na niego krzywo.

- Wiesz, chyba całkiem dobrze. Jin jak widać wiedział i był zły na Sugę, Kookie i Tae stanęli po twojej stronie, chcąc wiedzieć, jak mógł cię zostawić samego. Namjoon jako jedyny był wkurzony, ale uspokoił się trochę po rozmowie z Jinem. Lepiej, że wina spadła na wszystkich, a was nikt ze staffu nie zaczął podejrzewać. Przynajmniej na razie.

Jimin kiwną głową na znak zrozumienia i poprawił się na siedzeniu, czując dyskomfort. Przeciwbólowe leki już przestały działać, a on odczuł dotkliwie konsekwencje gorącej nocy. Wolał jednak zdecydowanie ból fizyczny niż psychiczny. Pominął jednak odwiedziny Yoongiego w szpitalu. To było coś, o czym chciał jak najszybciej zapomnieć.

- Myślisz, że warto pogadać z Jinem? Skoro on…

- Nie obchodzi mnie to.

Hobi wydawał się zaskoczony, ale już nic nie powiedział.

Wzruszył ramionami, udając obojętność. Od dzisiaj to ona miała być jego tarczą. Wiedział, że serca długo nie zaleczy, ale nie będzie rozdrapywał jeszcze świeżych ran. Ma przyjaciół. Dzięki nim sobie poradzi. Musi. Właściwie świadomość, że ten sekret się wydał, zrzuciła z jego barków wielki ciężar. Żałował, że nie słyszał tej kłótni.

Hobi spojrzał na niego z troską i ścisnął za rękę. Jimin oparł swoją głowę o jego ramię. Chciał zasnąć.

- Słyszałeś o MAMA? – zapytał, chcąc go pocieszyć.

- Tak.

Uśmiechnął się delikatnie. To było coś, na czym teraz powinien się skupić. Słońce zza szyby grzało mu twarz. Niebo nad chmurami było jasno błękitne. Silnik pracował cicho i kołysał go do snu.

 

***

 

Pierwszy dzień w Korei rozpoczął się porankiem żywych trupów. Jetlag znów dał im w kość. Bangtani snuli się po dormie, rozpakowując swoje walizki. Wpadali na siebie, siadali gdzie popadnie i wpatrywali się w ściany, zapominając na chwilę, co mieli właśnie zrobić. Kookie czuł, że staff ma ich pod ciągłym nadzorem. Ich kłamstwo może przeszło, ale nieźle podpadli. Od szpitala obserwował też to, co działo się w zespole. Szok po poznaniu tajemnicy Jimina i Sugi nadal go nie opuszczał. Nie mógł uwierzyć, że wśród nich wywiązał się jeszcze jeden romans. Do tego Jin i Hobi najwyraźniej o nim wiedzieli i nie było w nim tak kolorowo, jak u niego i Tae. Kochał Jimina jak brata, a nie zauważył tak poważnej sytuacji, która omal nie doprowadziła do tragedii. Przyjaciel był przy nim w każdej trudnej chwili, sam poznał ich sekret i nawet ich wspierał, a on co zrobił? Nie rozumiał, czemu Jimin się nie przyznał, gdy byli sam na sam, wtedy przed sklepem. Musiał się czuć okropnie. Suga zresztą też nie wyglądał najlepiej.

Przez to wszystko rozmyślał także o własnym związku, który tak jak do tej pory pozostawał tajemnicą. Na razie z Tae nie mięli okazji do rozmowy, ale wymieniali znaczące spojrzenia i gdy tylko nadarzyła się okazja, zamknęli się razem w łazience.

- Co robimy? – zapytał szeptem Kookie, siadając na klapie od toalety.

- Nie wiem, czy powinniśmy się teraz ujawniać. Jest strasznie napięta sytuacja.

- Racja, ale musimy im jakoś pomóc.

- Słyszałeś, co powiedział Jin. Yoongi go odrzucił.

Jungkook zastanowił się przez chwilę.

- Myślisz, że mógł tego żałować?

Tae przekrzywił głowę.

- Też mi coś nie pasowało w jego zachowaniu, ale może po prostu ten wypadek tak nim wstrząsnął? Obwinia się, że Jimin mógł… No wiesz…?

- Nawet tak nie mów. Nie uwierzę w to.

Kookie nie potrafił sobie wyobrazić, że przyjaciel celowo dałby się potrącić.

Obaj głośno westchnęli. Jednego byli pewni, nie chcieli tego tak zostawiać. Chcieli pomóc. Zwłaszcza, że akurat oni dwaj potrafili bardzo dobrze wczuć się sytuację przyjaciół.

V zamyślił się na dłużej.

- W to, że Jimin jest zakochany, jakoś łatwo mi uwierzyć. Co do Sugi… Sam nie wiem.

Młodszy zmarszczył brwi.

- Co masz na myśli?

- No wiesz, jaki on jest. Skryty, formalny, wycofany, ciężko do niego dotrzeć tak naprawdę, ale Jiminowi się to jakoś udało. Przez wiele lat to on był takim łącznikiem między nami a nim. Nie mówię, że Suga w ogóle się nie otwiera, w końcu w Run! BTS i innych programach potrafi być szczery, ale zawsze miałem wrażenie, że chce, byśmy trzymali się na dystans. W końcu nigdy nie zwierzał nam się z żadnych problemów. Mam wrażenie, że tylko Jimin go wspierał…

Poczuli wstyd i żal, że na naskoczyli na niego w szpitalu.

- A może się boi?

- Boi?

- Przyszłości. Konsekwencji. Widziałeś, jak na nas patrzył, gdy Jin, Hobi i my stanęliśmy po stronie Jimina. Wszystko działo się w nerwach, teraz bym się trochę zastanowił, ale… być może ma jakieś swoje powody. Nie wiemy, jak dokładnie między nimi było. Czy to jednostronne uczucie, czy może jednak coś więcej. Nie wiemy nawet, jak blisko ze sobą byli.

Zgodnie postanowili sprawdzić, na czym tak naprawdę ta sprawa stoi.

 

***

 

 Jimin radził sobie lepiej, niż przypuszczał. Przez te kilka tgodni mógł trochę odetchnąć i z dystansem spojrzeć na całą sprawę. Fakt, zauważał, że Suga cierpi, ale nie czuł się w obowiązku cokolwiek z tym robić. Śmiał się więc równie głośno i tańczył równie dobrze, jak inni, zupełnie jakby żadna tragedia go nie spotkała. Problem przychodził, gdy nadchodziła noc.

Leżał wtedy w bezruchu, czując pustkę i żal. Przymykał oczy i wspominał dotyk oraz żar drugich ust. Każdy uśmiech i gest Yoongiego przed całą katastrofą. Miał ochotę wstać i chodzić po pokoju, ale bał się, że obudzi resztę. Piekło go serce, a wnętrzności skręcały się w nim boleśnie. Dryfował na samotnej tratwie na oceanie smutku, wypatrując gwiazd, które zgasły tamtej nocy. Potem słyszał tylko te okropne, kłujące, powtarzające się wciąż słowa, które były jak rekiny, wciągające go pod wodę. Dusił się, a potem budził, zdając sobie sprawę, że na krótką chwilę porwał go jakiś sen.

Jedyną odskocznią był taniec. Pod pretekstem ćwiczeń często nie wracał do łóżka, nadrabiając straty snu za dnia, gdy staff bronił mu się przemęczać po wypadku. Fizycznie czuł się już dobrze, więc nie widział powodu, by nie dać najlepszego występu w życiu.

Chciał być oszałamiający. Piękny i pociągający. Na scenie miał tańczyć w przepasce na oczy i by wczuć się w sytuację, przyciemniał światło w sali ćwiczeń. Czuł każdy mięsień, każdy oddech, każde uderzenie o ziemię i każdy lekki powiew. On i ciemność byli jednością, a jego utwór wyrażał więcej, niż wcześniej przypuszczał. Oddawał się muzyce, zaskoczony, jak lekko jego ciało odrywa się od ziemi. Czyżby stracił kilka kilogramów? Nie ważne. Był w lepszej formie niż kiedykolwiek.

Po którejś takiej nocy, wracając do dormu, zastał Namjoona w korytarzu. Musiał na niego długo czekać, reszta na pewno już spała. Jimin spiął się, czując, co się święci.

- Pogadamy?

Kiwnął głową. Chyba tyle był mu winny. Poszli do salonu, w którym paliła się jedna boczna lampka. Usiedli naprzeciw siebie na fotelach. Bał się tej rozmowy.

- Przepraszam.

Rap przytaknął, przyjmując jego słowa.

- Naprawdę przykro dowiedzieć się o czymś takim w taki sposób. – Zupełnie pominął kwestię, że niektórzy już wcześniej byli przecież poinformowani. - Nie powinieneś tak długo dusić tego w sobie. Mogliśmy przecież jakoś pomóc.

- Wiem, naprawdę mi przykro - powiedział szczerze. Nie sądził, że tyle osób stanęłoby po jego stronie. - Teraz jest mi znacznie łatwiej – uśmiechnął się.

Namjoon odwzajemnił gest i podrapał się zmieszany po karku.

- Choć za dnia wydajesz się naprawdę spokojny, widzę jak wracasz po nocach styrany po ćwiczeniach. Może nie będę najlepszym doradcą, ale na mnie też możesz liczyć. Gdybym mógł coś zrobić... Mogę pogadać z Bangiem albo z Sejinem, załatwić na przykład psychologa?

Jimin trochę się najeżył, ale pomyślał, że przyjaciel wcale nie musi mieć nic złego na myśli. Hobi zapewniał go, że orientacja nie ma tu nic do rzeczy. Chłopacy pewnie czują się bezradni w tej sytuacji i chcą jak najlepiej. Najwyraźniej też chciał wstawić się za nim, co bardzo go uspokoiło. Bał się jednak tego, jak może zareagować góra. Zasępił się, skubiąc rąbek swojej bluzy.

- Dziękuję, ale to nie będzie potrzebne.

- Wiesz, że nasza firma jest trochę inna od pozostałych. – Uśmiechnął się znacząco, ignorując jego wcześniejsze słowa. – Jesteśmy dla nich jak dzieci, a oni dla nas jak rodzice. Wychowywaliśmy się wspólnie, zaczynając nagrywać w pomieszczeniu z buczącą lodówką – obaj zaśmiali się na to wspomnienie. – Nie zapominaj o tym. Wierzę, że zrobią wszytsko, by nam pomóc.

- Nie muszą nic robić. To był błąd – powiedział Jimin, zbierając całą odwagę, jaką miał w sobie. – Ja popełniłem błąd. Na chwilę zapomniałem, co jest dla mnie ważne, co jest ważne dla nas wszystkich. Ale teraz już pamiętam. Naprawię wszystko. Proszę tylko o to, żeby to wszystko, co się stało pozostało tajemnicą.

Namjoon zmarszczył brwi, ale nic więcej nie powiedział.

 

***

 

Nastroje siódemki nie uległy poprawie, nawet jeśli zbliżał się dzień wylotu do Hong Kongu na MAMA. Jimin z Sugą nadal unikali się jak lód ognia. Raper w większości siedział zamknięty w pokoju nagrań, nieustannie coś pisząc i zamazując. Wokół niego walało się mnóstwo pomiętych kartek. Niektórzy od czasu do czasu odważyli mu się przeszkodzić, ale nigdy nie zamieniał z nimi więcej niż dwóch zdań. Najczęściej robił to Jin, ale i on wkrótce zrezygnował. Każdy po części obwiniał się za awanturę w szpitalu. Była to przecież krucha sprawa, którą każdy potraktował zbyt emocjonalnie, a nerwy sprawiły, że niepotrzebnie nakrzyczeli na siebie nawzajem.. Czuli, że mur wokół Yoongiego robi się coraz grubszy i bali się, że pewnego dnia nikt już się przez niego nie przedrze.

Kookie, z całą świadomością tego, jak wygląda obecna sytuacja, wziął głęboki oddech i zapukał. Nie dostał żadnej odpowiedzi. gdyż domyślił się, że Suga siedzi ze słuchawkami na uszach. Odrzucając ostatnie wątpliwości i obawy, wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi, podszeł do biurka i opadł się o nie pośladkami, delikatnie zwracając na siebie uwagę. Odchrząknął, gdy chłopak nie chciał na niego spojrzeć. W końcu puknął go w ramię, wtedy raper oderwał się od kartki.

- Chcę ci coś powiedzieć.

Yoongi nie wydawał się zainteresowany. Kookiemu z nerwów skręcił się żołądek. Miał nadzieję, że dobrze robi. Ale w końcu obgadali to z Tae ze sto razy i uznali, że to może być jedyny sposób. Spojrzał jeszcze ukradkiem na drzwi, czy nikt się za nimi nie kręci i przemówił.

- Jestem homoseksualny.

Suga zrobił oczy jak spodki i prychnął. Myślał, że to głupi żart. Pukał długopisem w blat.

- To nie jest śmieszne – usłyszał warknięcie w odpowiedzi.

Kookie nie sądził, że tak go zdenerwuje. Co prawda ich stosunki różnie wyglądały i nie były tak zażyłe, jak z resztą zepsołu, ale tego się nie spodziewał.

- Mówię poważnie.

Chłopak zaśmiał się nerwowo.

Maknae był uparty i nie dał się zbyć. Czekał w milczeniu, aż Suga to przetrawi.

Yoongi nie wiedział, co ma powiedzieć i zmieszał się. Zaczął wątpić i zastanawiać się, czemu miało służyć to zagranie. Nie chciał mu uwierzyć. Odchylił się w fotelu i spojrzał na niego przenikliwym, chłodnym wzrokiem.  

- Dlaczego mi o tym mówisz? – zapytał ciszej.

Kookie słyszał bit utworu w odłożonych słuchawkach i zerknął na rozrzucone na biurku kartki z nutami i zdaniami. Kątem oka dostrzegł słowa, układające się w piosenkę. Piosenkę tak smutną i wzruszającą, że od razu chwyciła go za serce. Suga zawstydzony zasłonił je ramieniem, nadal oczekując odpowiedzi.

- Bo chciałbym wiedzieć, co o tym myślisz.

- Chyba wybrałeś złą osobę.

- Uważasz, że to obrzydliwe?

Suga miał nieprzeniknioną twarz i odpowiadał powoli, jakby nad czymś myślał.

- Nie.

- Znienawidzisz mnie za to?

- Nie.

- Czy nienawidzisz Jimina?

- To… nie jest takie proste. – mruknął pod nosem i odwrócil wzrok, znów wpatrując się w biurko.

Kookiemu wydawało się, że posmutniał.

- Od kiedy… – zaczął po chwili ciszy Yoongi – Od kiedy wiesz, że jesteś…?

- Gejem? – Widział, że chłopak wyraźnie boi się tego słowa. – Odkąd poznałem odpowiednią osobę.

Yoongi wrócił do niego stalowym spojrzeniem. Zaintrygował go. Widział, że chce zapytać kim on był i kiedy go poznał, ale się nie odważył.

- Zaakceptowałeś to?

Widział, jak mu ciężko na duszy. Wiedział, że te słowa mogą dla niego wiele znaczyć, dlatego postarał się dokładnie je dobrać.

- Wierzę… - zaczął ostrożnie – że żyjemy w świecie, który się zmienia. Nie mówię, że to łatwe i że pogodziłem się z tym w jednej chwili, ale wiedziałem czego chcę. – Pomyślał o V i odchrząknął. - Nasz zespół znaczy coraz więcej, zwłaszcza na arenie międzynarodowej. Nasze zasięgi wykraczają dalej niż Korea, która wpoiła nam wiele kanonów myślenia. Być może powinniśmy o tym mówić. Orientacja seksualna nie może być problemem, bo nie jest chorobą. Taki jestem i taki pozostanę. Jak pewnie wiele innych milionów ludzi na świecie, którzy myślą, że nikt ich nie wesprze. Może tego nie odczułeś, ale reszta myśli tak samo. Kto wie, być może nawet i nasza wytwórnia.

Yoongi nie był przekonany.

- Słyszałeś, co się stało z PRIZE?

Kiwnął głową, wiedząc, że to nie jest dobry przykład. Czytał, co się działo po skandalu i aż się gotował ze złości, słuchając wypowiedzi reszty zespołu, wytwórni i mediów. Najwyraźniej niewiele dla siebie znaczyli.

- Nie zawsze to się musi tak skończyć.

- To bardzo pozytywna wizja.

- Nie wierzysz w nią?

- Już nie wiem, w co mam wierzyć…

Suga spojrzał na zapisane i pokreślone zdania. Powtarzały się w nich słowa Tęsknię za tobą.

- Chciałbym, żebyś wiedział, że nie jesteś sam.

Raper ścisnął długopis tak mocno, że aż pobielały mu kłykcie. Jungkook również zaciskał pięści schowane pod skrzyżowanymi ramionami, nie mogąc uwierzyć, że chłopak swym milczeniem potwierdzał jego słowa. Czuł coś do Jimina, ale nie umiał sobie z tym poradzić i dlatego to wszystko się wydarzyło. Kookie nie chciał drążyć tematu, na który Suga chyba nie był gotowy, więc szybko go zmienił.

- To nowa piosenka? – zapytał czując, że na dzisiaj wystarczy.

Yoongi mruknął coś na kształt „być może”.

- Czy mogę ci jakoś pomóc? Wiesz, że wszyscy się martwią.

Chłopak milczał, zbierając się na pewne pytanie. Kookie czekał cierpliwie.

- Myślisz, że… mam prawo próbować to naprawić?

Pomyślał o Jiminie i jego zranionych uczuciach. Nie wiedział, ile przeszli i co sobie powiedzieli, ale modlił się, by wszystko się dobrze skończyło.

- Myślę, że jeżeli czegoś się naprawdę pragnie, to nie warto w życiu żałować, że się nie spróbowało po to sięgnąć.

Suga się uśmiechnął. W końcu to były słowa ich wielu piosenek.

- Kookie?

- Hym?

- Dziękuję.

Odetchnął mając nadzieję, że cokolwiek pomógł.

 

***

 

Hong Kong przywitał ich fatalną pogodą. Padało i wiało. Cieszyli się, że nie było żadnych fotografów i wygłodniałych fanów. Bez problemu dostali się do hotelu.

Plan na MAMA przedstawili im w sali konferencyjnej. Mięli kilka punktów programu. Na początku miał wystąpić Hobi z Boy meets evil razem z Jiminem, gdzie piosenka miała przeplatać się z Lie. Ułożyli im wspólny układ. Później cała siódemka miała zatańczyć do Blood sweat & tears. Następnie Tae z Jinem mięli dać krótki teatralny pokaz i zakończyć to z całą resztą ognistym Fire. Dogrywali szczegóły i dzielili się uwagami.

- Sprzeciw! Czy Jungkook nie może zrezygnować z podwieszania pod sufitem nad sceną? Wiadomo jaka to będzie wysokość? Przecież to niebezpieczne – zauważył Tae, czytając program. Reszta chłopaków pokiwała głowami w niemej solidarności.

- Ej! – maknae był oburzony. Zdążył już sobie wyobrazić pisk fanów dookoła i dreszczyk wywołany niebezpieczeństwem.

- Organizatorzy obiecali zachować wszelkie środki ostrożności. Ufamy, że Jungkook również wie, na co wyraził zgodę – powiedział Sejin stanowczo.

Dostali naprawdę dużo czasu antenowego. Szykowało się gorące przedstawienie i Jimin naprawdę się ekscytował. Kończąc spotkanie, zaczęli im rozdawać karty do pokojów. Cały entuzjazm wyparował, gdy wyczytali jego nazwisko razem z Sugą.

- Co?

Zapytali jednocześnie, a w sali zapadła cisza. Wszyscy na nich patrzyli, a zespół wstrzymał oddech.

- Eee… jakiś problem? – zapytał zdziwiony Sejin.

No właśnie. Nie powinno być problemu. Nigdy nie było. Spocił się ze stresu i nie wiedział co odpowiedzieć. Powinien zaprzeczyć? Poprosić o pokój z kimś innym? A jak się ktoś zacznie dopytywać?

- Nie, nie ma żadnego.

Spojrzał z niedowierzaniem na Yoongiego, który już wstał i zdążył odebrać nie tylko swoją kartę, ale też jego. Położył ją przed nim na blacie stołu. Czuł, jak ulatuje z niego powietrze.

No pięknie, tylko tego brakowało. Wyszedł z pomieszczenia trochę otępiały.

- Psyt! Jimin!

Hobi dopadł go na korytarzu.

- Chcesz się zamienić? Jestem z Kookim. Zrobimy to cichaczem.

- Naprawdę?

Trochę odetchnął, nadal czując nieprzyjemne mdłości. Sam bałby się o to poprosić, ale skoro przyjaciel to oferował, chętnie skorzystał. Wymienili się kartami.

- Dziękuję.

- Spoko, od czego się ma przyjaciół.

J-hope poczochrał go po włosach i poszedł za Yoongim do innego skrzydła hotelu.

Do tej pory udawało mu się wytrzymać tylko dzięki temu, że się unikali. Nie wiedział jakby to wyglądało w jednym pomieszczeniu. Bał się, że wrócą wspomnienia, które wcale nie pomagały leczyć ran.

Oddalił się w drugim kierunku i dogonił kolegów.

- Gdzie Hobi? – Odwrócił się Jeon, ale szybko zrozumiał, gdy zobaczył obok Jimina. – A… Okej.

- Nie masz nic przeciwko?

- Jasne, że nie.

Weszli do pokoju i zajęli łóżka. Białe ściany, mała lodóweczka, telewizor i kilka szafek. W ciszy się rozpakowywali, choć Kookie rzucał mu zaniepokojone spojrzenia. Jimin w końcu nie wytrzymał tego napięcia.

- Myślisz, że zdobędziemy jakąś nagrodę?

- Chciałbym.

Liczyli głównie na statuetki za najlepszy męski zespół i występ taneczny, lecz byli nominowani razem z EXO, które zgarniało je rok w rok już od dawna.

- Nie boisz się tego podwieszania?

- Co ty. Uważam, że to będzie super.

- Tae nie wyglądał na zadowolonego – zaśmiał się.

- Może sobie jęczeć do woli. Nie zmienię zdania.

Skończył się rozpakowywać i znów zaległa cisza. Było już późno, a staff zabronił im jakiejkolwiek zabawy, więc zostało im jedynie położenie się do łóżek i porządne wyspanie przed jutrzejszymi próbami. Kookie pierwszy poszedł pod prysznic, a on przebrał się w dres. Stwierdził, że odświeży się rano. Gdy maknae wrócił i położył się na łóżku, chwycił za telefon i zaczął żywo esemesować. Zastanawiał się, czy zadać pewne pytanie. Ciekawość wygrała.

- Jak wam się układa? – zapytał nieśmiało, udając, że robi to od niechcenia.

Chłopak był zaskoczony, więc lekko spąsowiał.

- N-nie narzekam.

Jimin mimowolnie się uśmiechnął, widząc tak niewinną reakcję. Wcześniej ich relacja wzbudzała w nim jedynie zazdrość, teraz bardziej ciekawość.

Kookie odłożył telefon i wsparł głowę na rękach. Trochę spoważniał.

- A jak ty sobie radzisz?

Wzruszył ramionami.

- Jest ok.

- Chcesz mi o tym opowiedzieć?

- Wolałbym posłuchać o was.

Kookie się zaśmiał.

- To żenująca i długa opowieść.

- Nie szkodzi.

Przez chwilę się wahał, ale w końcu zaczął mówić. Jimin momentami się śmiał, czasem dziwił, a czasem rumienił. Gadali jak najlepsi przyjaciele, śmieszkując z coraz to dziwniejszych sytuacji. Kookie oszczędził mu niektórych szczegółów, za co był mu wdzieczny i poczuł… że naprawdę się cieszy ich szczęściem. To niesamowite, że nie wszystkie historie muszą się skończyć źle. Może i  on kiedyś spotka kogoś, kto zrozumie go tak jak rozumieją się Kookie i V? Ta myśl trochę go pocieszyła.  

Gdy Kookie skończył, była już trzecia w nocy. Przez chwilę milczeli, wpatrując się w sufit. Ogarnęło ich potężne zmęczenie. Usypiało ich ciche brzęczenie lodówki.

- Mogę Cię o coś zapytać? – odezwał się jeszcze Kookie.

- Pewnie.

– Czy gdyby się okazało, że Yoongi-hyung żałuje, dałbyś mu jeszcze jedną szansę?

Jimin zamarł. Pomyślał o tych wszystkich przykrościach, jakich doświadczył w ostatnim czasie, o słowach odrzucenia, wypowiedzianych nie raz, o łzach, jakie nocami płynęły z jego oczu i całym lodzie, jaki wytworzył się wokół niego. Znowu znalazł się na oceanie wraz z ludojadami pływającymi wokół łóżka.

- Nie – powiedział i odwrócił się na bok. Jego sercu nie spodobała się ta odpowiedź.

Zacisnął powieki, modląc si, by tym razem przyszedł zwykły sen.

 

***

 

Kookiemu śniło się, że wchodzi na wysoką himalajską górę pokrytą puszytym, białym śniegiem, który lśnił w blasku słońca. Chwytał się wystających skał w grubych rękawiczkach, czując jak pot spływa mu po skroni w grubym kombinezonie. Gdy myślał, że wszystko idzie gładko, zorientował się nagle, że ziemia zaczyna drżeć. Spojrzał w górę i zobaczył białą ścianę, która zsypywała się ze zbocza. Lawina dosięgła go tak z taką siłą, że bezwładnie przewrócił się na plecy dociskany do podłoża. Nie mógł złapać oddechu i wił się pod ciężką kupą śniegu. Chciał krzyczeć, ale z jego gardła nie mógł wydobyć się żaden dźwięk. Nagle usłyszał głos.

- Udusisz go – prychnął Jimin.

Kookie obudził się gwałtownie. Coś ciężkiego przygniatało go do łóżka. Rozpoznał głaz.

- Tae!

Chłopak śmiał się, tuląc się do niego i zamykając go w kleszczowym uścisku.

- Dzień dobry.

Młodszy spąsowiał i walnął go w plecy. Zapach jego mokrych włosów  i skóry od razu go rozbudził.

- Złaź ze mnie – szepnął ostrzegawczo, zerkając na Jimina, który zajmował się sobą, będąc już po prysznicu.

- Całą noc o tobie myślałem – powiedział mu nad uchem.

- Przestań! – skinął ponownie na Jimina.

- Przecież wie o nas.

- Pomyśl trochę!

- W porządku - Jimin nie ukrywał, że i tak wszystko słyszy. Puścił im oczko i zakładając klapki, chwycił swój telefon. – Nie przeszkadzajcie sobie, idę na śniadanie.

Wyszedł, a Kookie zrzucił z siebie Tae. Usiadł i podrapał się z zakłopotaniem po karku.

- Może powinniśmy za nim iść?

V pogłaskał go po plecach, więc odwrócił się i spojrzał mu w maślane oczy.

- Tae…

- Choć do mnie.

Wyciągnął do niego ręce, a on nie miał siły się bronić. Wskoczył na niego, przyszpilając do łóżka. Tae zapłonął wzrok. We wspólnym dormie rzadko mięli okazję na coś ostrzejszego prócz ukradkowych pocałunków. Potarł kroczem o jego budzące się przyrodzenie pod cienkim materiałem dresów.

- Mrr… widzę, że też tęskniłeś.

- Zamknij się.

Pocałował go głęboko, wstydząc się, że nie był w stanie się opanować.

 

***

 

Jako że nigdy nie schodzili na śniadania do restauracji, tylko dostawali je do pokojów, Jimin nie wiedział, co ze sobą zrobić. Znów nie przespał nocy i był wykończony. Napisał do Hobiego, ale ten mu nie odpowiadał. Usiadł więc na jednej z kanap na korytarzu i spojrzał na widok za oknem. Drapacz chmur dawał piękny widok na pół miasta. Słońce dopiero co wstało i rzucało na wszystko ciepłą poświatę. Poranna mgiełka tylko dodawała wszystkiemu uroku. Światła miasta przywodziły mu na myśl lampki choinkowe.

Wpatrywał się w jeden punkt,  nie wiedząc nawet jak długo. Jakaś sprzątaczka chodziła od drzwi do dzrwi w wózkiem z detergentami. Czasem ktoś go mijał, ale nie zaczepiał. W końcu zawibrował telefon. Odebrał, wyrwany z letargu.

- Halo? Nie szkodzi. Jestem na korytarzu. Ok. Czekam.

Po chwili pojawił się Hobi z talerzem kanapek. Był dzisiaj taki radosny, że nawet go trochę tym zaraził. Nie chciał też dać po sobie poznać, że chce wiedzieć, czy Suga coś mówił na jego temat. Chciał się od tego odgrodzić, choć w głębi duszy pragnął zupełnie czegoś innego. Zjedli w wesołym nastroju i poszli się przebrać, by pojechać na próbę.

 

***

 

Hala była ogromna. Za każdym razem patrzyli na nią z zapartym tchem, nawet występując na jej scenie już któryś raz z rzędu. Czekali na swoją kolej, dostając odpowiednie kartki z imionami, które kazano im przewiesić przez ubrania. Spotkali po drodze kilka zespołów, którym kłaniali się w pas. Pracownicy przygotowywali oświetlenie i nagłośnienie, krecąc się wokół. Organizatorzy informowali ich, skąd buchnie płomień, jak działają platformy i jak mają się przemieszczać. Przetańczyli poszczególne piosenki i powtarzali je, by zapamiętać swoje miejsca. Zeszli też na niższe kondygnacje, by zobaczyć jak wyjeżdża się spod sceny.

- Zamieniłeś karty? W Hotelu.

Pytanie Sugi wyrwało Jimina ze stanu otępienia. Słuchał z uwagą wskazówek i czekali właśnie na platformach, które zaraz miały ruszyć w górę na Fire. Odwrócił wzok, próbując utrzymać obojętny ton. Przebywanie w jego towarzystwie nadal sprawiało mu trudność.

- Tak. Chciałem spedzić czas z Kookiem.

- Serio?

Jimin myślał, że się przesłyszał. Poczuł jak serce przyspiesza. Rozejrzał się nerwowo, czy nikt ich nie słucha. Dalej udawał obojętnego.

- Tak, a co?

Suga wyglądał na zbitego z tropu.

- Bo myślałem… że nie chcesz być w pokoju ze mną.

Nie wierzył, że to słyszy. Przecież to była oczywistość, ale za nic w świecie nie chciał się do niej przyznawać. Nie wiedzieć czemu, chciał go dobić.

- To nie miało żadnego związku z tobą. Między nami wszystko okej.

Chłopak wyglądał na zagubionego i zawstydzonego.

- Między nami… wszystko… okej?

- Jasne.

Spojrzał na Yoongiego, który był w niemałym szoku. Nie spodziewał się tego i widać było, że mu nie wierzy.

Przepaść między nimi się pogłębiała. Jimin wiedział, że w końcu nastapi moment, w którym ani jeden ani drugi nie będzie w stanie jej przeskoczyć.

- Jimin, czy ty…

Nie dokończył. Zacisnął usta w wąską linię, patrząc na niego błagalnie.

Platforma ruszyła. Zalało ich światło dnia. Musieli skończyć temat.

Jimin chodził po scenie nie wiedząc, co myśleć.

Co właściwie czuł?

Czy chciał zranić Sugę równie mocno jak on zranił jego?

Obracał się i tańczył, w głowie mając mętlik. Bał się znów z nim skonfrontować. Jego serce wiele wycierpiało i widział, co się z nim teraz dzieje. Zmieniał się w kogoś, kim nie chciał być. Uczucia przesłoniły mu całą resztę życia, które przecież nadal trwało. Dlaczego Yoongi nie chciał dać mu spokoju?

Chyba się tylko oszukiwał.

Jeżeli tak dalej pójdzie, to się wykończy. Nie chciał, by przyjaciele w kółko pytali, czy wszystko jest z nim okej. Musi coś z tym zrobić.

Po skończonej próbie spakowali swoje rzeczy do toreb i ruszyli do wyjścia, gdzie powinien czekać na nich transport. Jimin ścisnął mocniej pasek swojej torby, czując jak jego ręce drżą. Zrównał krok z Hobim.

- Potrzebuję pomocy.

- Mów – powiedział przyjaciel trochę ciszej.

- Chodzi o Yoongiego.

- Co ty nie powiesz… - zaśmiał się.

- Czy mógłbyś spróbować trzymać go z daleka ode mnie?

J-hope spoważniał i odchrząknął. Widać, że denerwował się tym, co chciał mu powiedzieć. Chwilę mu zajęło, zanim się na to zebrał.

- Nie chciałem ci tego mówić, ale wczoraj miałem rozmowę z Sugą. – Jimin mu nie przerywał. – Nie chcę go usprawiedliwiać, ale to oczywiste, że on też cierpi. Nie podoba mi się to wszystko. Myślę, że w jakiś sposób znależy mu na tobie, a nawet żałuje tego, co zrobił. Wiem, że mało może się znam na takich sprawach, nie mówiąc już o tym, co dzieje się w jego głowie, ale to, co dzieje się między wami, nie jest normalne.

Jimin przygryzł wargę. Słowa przyjaciela mocno w niego ugodziły. Szczerość trochę rozjaśniła mu umysł.

Czy znowu… popełniał błąd?

- Ja… Między nami nic się nie dzieje i właśnie o to chodzi. Przecież już dokonał wyboru, czemu nie da mi po prostu spokoju?

Auto jeszcze nie przyjechało, więc nadal mieli trochę czasu, ale Hoseok zamiast mu odpowiedzieć, milczał.

– O czym myślisz? – zapytał.

– Myślę, że powinieneś po prostu poczekać.

– Poczekać na co?

– Aż on wreszcie dokona wyboru – powiedział Hobi. – Myślę, że jesteś dla niego ważny, ale z jakiegoś powodu on nadal się waha. Potrzebuje…

- Nie obchodzi mnie, co on potrzbuje, albo o mnie myśli! – powiedział Jimin trochę za głośno. – Już mówiłem, że dla mnie to koniec.

- Jimin… - Hobi odezwał się błagalnym tonem.

– Nie. Nie dam rady.

Jimin nie rozumiał, co nagle się zmieniło. Wcześniej J-Hope twardo stał po jego stronie. Co Suga mu powiedział, że teraz wpierał też jego? Nie. Nawet nie chciał wiedzieć. MAMA, występ, ARMYs – o tym musiał myśleć i na tym się skupić. Nic innego się nie liczyło.

– Jimin, proszę – powiedział J-hope, chwytając go za rękę. – Zaufaj mi i zrób, co powiem.

Jimin zastanawiał się, o co może chodzić. J-hope nagle wyciągnął coś z kieszeni i podał mu do ręki.

- Mam pewien pomysł. Jeśli to nie wypali, obiecuję, że osobiście dopilnuję, żeby już więcej się do ciebie nie zbliżył.

Park przełknął ślinę. Zacisnął palce na przedmiocie. Ciekawość jednak wygrała.

- Mów, ale nie obiecuję, że cię posłucham.

 

 

Następny rozdział

1 komentarz:

  1. Ach, oby Hobiemu udało się zeswatać tych głąbów...
    Jak zwykle, rozdział znakomity, choć kruszący serduszko 💔

    OdpowiedzUsuń