poniedziałek, 29 czerwca 2020

Za kulisami 10


Jimin był zaskoczony zainteresowaniem, jakim zostali wręcz przygnieceni. Od pierwszego momentu przekroczenia progu tego miejsca, ciekawe spojrzenia dotykały każdego kawałka ich skóry. Dziwnie się z tym czuł, ale póki trzymali się w grupie, niczego się nie obawiał. Zrobiło się gorzej, gdy nagle każdy z Bangtanów został porwany w inne miejsce. On kurczowo trzymał się z Yoongim i Kookim, uśmiechając się obezwładniająco i odpowiadając grzecznie na pytania. W pewnym momencie i młodszy zniknął, co go bardzo zaniepokoiło. Od momentu, kiedy zobaczył go w aucie razem z Tae, próbował jakoś złapać kontakt z maknae, lecz ten wydawał się niedostępny i mniej chętny na prywatne pogaduszki. Od dłuższego czasu wydawało mu się, że coś go dręczy i teraz znał już powód. Widział znacznie więcej i obawiał się, że w zespole wcale nie jest tak kolorowo, jak niektórzy mogliby zakładać. Dzięki całej tej sytuacji spasował trochę z własnymi uczuciami, pochłonięty nową sprawą. Zastanawiał się, czy powinien o tym z kimś porozmawiać. Mógł to zrobić z Hobim, ale coś go powstrzymywało. Bał się wyjawiać ich tajemnicę. A jeżeli pogorszy sprawę? Nie wiedzieć czemu podejrzewał, że nie tylko on może przyglądać się tej sytuacji. Więc jeżeli reszta nie interweniuje, to czy on powinien?

Nie mogąc dojrzeć nigdzie Kookiego, postanowił odnaleźć go później. Teraz wspierał Sugę w rozmowie. Wszyscy byli życzliwi i ciekawi ich osobowości. Dziewczyny proponowały im, by usiedli przy ich stolikach, ale grzecznie odmawiali. Jimin widział jakimi obdarzają ich spojrzeniami i częściowo na nie odpowiadał, a częściowo nie. Może i miał flirciarskie usposobienie i wiele rzeczy robił nieświadomie, doprowadzając płeć przeciwną do szaleństwa, ale wewnętrznie nie potrafił żadnej z nich nawet ocenić. Większość kobiet wyglądała dla niego identycznie: słodko i perfekcyjnie. Nie myślał, czy to złe czy dobre, po prostu było mu to obojętne. Jednak zupełnie inaczej reagował na mężczyzn, a zwłaszcza na jednego, tego który stał koło niego. On również wydawał się niewzruszony na wdzięki właścicielek jędrnych piersi. Nie peszyły go, ani nie onieśmielały. Dlatego może czuł się taki spokojny. Ich ignorancja chyba działała na kobiety odwrotnie, dlatego coraz ciężej było odrzucać ich nachalne propozycje i intymne pytania.
- A macie może dziewczyny?
Jedna z kobiet w końcu odważyła się o to zapytać, a reszta w oczekiwaniu wstrzymała oddech. Żaden z nich nie wyrywał się z odpowiedzią, ostrożnie ważąc słowa.
- Wybranką mojego serca od zawsze była, jest i będzie muzyka – Yoongi uśmiechnął się do piosenkarki. Jimin zaśmiał się w duchu, dostrzegając cień gniewu w czarnych oczach. Suga nie lubił wścibskości, a już zwłaszcza od nowopoznanych osób. Jego odpowiedź go nie zdziwiła, choć nie ukrywał, że wolałby usłyszeć coś innego. Wiedział jednak, że w tym towarzystwie, pomimo braku reporterów, też nie mogą pozwolić sobie na opuszczenie gardy.
Dziewczyny aż westchnęły z zachwytu, tym bardziej się nakręcając. Teraz czekały na Jimina.
- Ja, moje drogie panie, muszę wam powiedzieć… - nachylił się, co uczyniły również słuchające go kobiety, nadstawiając uszu – że to ta-jem-ni-ca – wyszeptał i zaśmiał, gdy dziewczyny pisnęły zawstydzone i rozochocone. Nie pojmował jak to możliwe, że takimi drobnymi rzeczami był w stanie wywołać taką furorę.   
- Jeżeli panie pozwolą, pójdziemy się czegoś napić.
Oboje podziękowali za towarzystwo i odetchnęli, odchodząc od wianuszka plotkujących dziewczyn.
- O rany, horror. Widziałeś jak się śliniły? Niewiarygodne. Nawet nie zapamiętałem z jakiego są zespołu!
Jimin uśmiechnął się w zadowoleniu.
- Pewnie uważają nas za niezłe kąski.
- Przystojne.
- Seksowne.
Zaśmiali się oboje.
- Myślisz, że szukają kogoś na noc?
Jimin uniósł brwi w zaskoczeniu. Zaczęli iść znacznie wolniej i rozmawiać ciszej. Trochę go to speszyło.
- Kto wie…? – Podrapał się po karku, zastanawiając się nad taką możliwością. Mógł stwierdzić, że dziewczyny rzeczywiście były zdecydowanie bardziej śmiałe. Rzadko kiedy wytwórnie dopuszczały do jakichkolwiek związków między zespołami, więc pewnie na takich imprezach romanse wręcz same kwitły. Być może była to nawet jedyna szansa na zbliżenie z kimkolwiek spoza zespołu, gdy na co dzień byli pod ciągłym nadzorem i w niekończącej się pracy.
- Spodobała ci się jakaś?
Żałował, że nie ugryzł się w język. Co go podkusiło, by zadać to pytanie na głos? Chyba poczuł się zbyt śmiały po tych kilku dniach, gdy ich relacje wróciły na w miarę normalne tory.
Suga najpierw rzucił mu zaskoczone spojrzenie, a potem się zaśmiał.
- Uważasz, że któraś z nich była atrakcyjna?
Wzruszył ramionami, czerwieniąc się po uszy. Żadna nie rzuciła mu się w oczy, lecz jego percepcja była zaburzona z wiadomych powodów. Czy powinien kontynuować rozmowę? Mógł znowu go od siebie odepchnąć. Lecz wybór pomiędzy staniem w miejscu, a szansą dowiedzenia się czegoś więcej przeważył. Stwierdził, że jeżeli nie będzie ryzykować, to niczego nie zmieni.
- Więc… jakie podobają ci się dziewczyny?
Wyczuł, że zmienił się nastrój. Suga zamilkł na kilka sekund. Spoważniał i ostatecznie bardzo ostrożnie i powoli odpowiedział.
- Ostatnio… nie bardzo mi się jakakolwiek podoba.
Przyśpieszyło mu serce. Był tak zdenerwowany, że musiał wytrzeć swoje spocone ręce o materiał spodni. W tym momencie nie mógł się wycofać.
- A… mężczyźni? Podobają ci się?
Cisza.
Czekanie na odpowiedź doprowadziło go prawie na skraj szaleństwa. Powoli się zatrzymali, a pytanie wisiało nad nimi jak wielka, czarna chmura. Zaczął się wstydzić, że w ogóle poruszył ten temat. Nie powinien przecież czegokolwiek oczekiwać. Nie powinien, a jednak…
- Może… Nie wiem. Chyba tak.
Przez chwilę zapomniał, jak się oddycha. Nie tego się spodziewał. Właściwie nigdy go o to nie podejrzewał. Nie rozmawiali o tym, to prawda, ale dlaczego zawsze zakładał, że interesują go wyłącznie kobiety? Bał się, że marzenia i fantazje niebezpiecznie mylą mu się z rzeczywistością.
- Jesteś zaskoczony? – Yoongi przystawał z nogi na nogę. W ciemności nie był w stanie nic dostrzec, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jest zawstydzony i zdenerwowany. Jak udało mu się tym razem skłonić go do takiego wyznania? Przecież myślał, że nie ma szans, by do tego wrócili. Nie wiedział, co mu odpowiedzieć. Chciał, ale słowa nie chciały nabrać sensu. Na przemian to otwierał, to zamykał usta. Suga też długo próbował coś dodać i choć przyszło mu to z trudem, bardzo cicho udało mu się coś wydukać.
- Właściwie to tylko jeden… Ty.
Poczuł, jak fala gorąca zalewa jego ciało, a jakaś siła pozbawia go tchu. Serce galopowało i krew szumiała mu w uszach. Czyżby się przesłyszał?
Dlaczego teraz tak spanikował? Przecież to było to, o czym zawsze marzył, co chciał usłyszeć. To było zbyt cudowne i nierealne, by mógł od tak uwierzyć.
- Jimin, ja od dłuższego czasu… Rany, nawet nie wiem od czego zacząć… - Głos mu drżał. Nie potrafił spojrzeć mu w oczy. – Dawno temu byłem ci winien rozmowę. Chciałbym ci tyle powiedzieć…

- Patrzcie! To Bangtani!
Akurat w takiej chwili ktoś musiał ich zauważyć. Jimin szybko się otrząsnął i starał nie popadać w ekscytację. To go trochę otrzeźwiło. Poza nieopisanym zaskoczeniem, poczuł też strach. Teraz, gdy znowu była nadzieja, poczuł jak wraz z nią powraca przerażenie. Z jednej strony chciał wiedzieć, ale z drugiej nie był już tego taki pewny. Nie chciał się zawieść, nie kolejny raz.
Speszeni, przywitali się z gośćmi, którzy nie owijając w bawełnę zaczęli wychwalać nowy mixtape Yoongiego, który wyszedł dosłownie parę dni wcześniej.
Jimin podczas tej rozmowy myślał, jak wiele jego uczucie im w ostatnim miesiącu odebrało. Jak wiele przemilczeli spraw, jak często się mijali lub czuli się niekomfortowo. Nie mógł nawet szczerze cieszyć się z nowej piosenki przyjaciela, w obawie przed narzucaniem mu swojej osoby. Czy rzeczywiście to było właściwe? Brakowało mu ich przyjaźni i zaczął wątpić w swoje uczucia. Zwłaszcza po odtrąceniach. Potem doszło martwienie się o Kookiego i już sam nie wiedział, co jest dobre, a co złe.
- Może chciałbyś wystąpić? Zaraz zaczynamy. – Mężczyzna wskazał stojącą niedaleko scenę, pod którą zaczęli zbierać się ludzie. Szykowała się bitwa raperów.
Yoongi wyglądał na skonsternowanego. Spojrzał na Jimina, nie wiedząc, co robić. Widać było, że nie chciał kończyć rozmowy w ten sposób, ale też czuł się zobowiązany przyjąć zaproszenie.
- Idź, chyba nie odmówisz?
Uśmiech przyszedł mu z trudem, ale poczuł niewysłowioną ulgę, mogąc się wycofać. Bał się tego, co mógł mu odpowiedzieć. Wiedział, że musi to przemyśleć i odprowadził swojego przyjaciela wzrokiem. Gdy emocje trochę opadły, poczuł ile stracił sił. Podparł się o jedną z palm niedaleko występu i przymknął oczy.
Tylko jeden… ty.
Pokręcił głową, ukrywając przed sobą, jak bardzo go te słowa uszczęśliwiły. Dalej jednak nie znał jego zamiarów. To nie mógł być głupi żart, lecz co tak naprawdę chciał mu powiedzieć?
Suga wszedł na scenę i z miłego baranka zamienił się nagle w pewnego siebie zadziornego urwisa. Jimin aż westchnął, mogąc oglądać go w tej odsłonie. Włączyli bit, do którego wszyscy zaczęli się kołysać. Ktoś wyrwał się pierwszy i przez mikrofon poleciały pierwsze rymy. Ten kto potrafił się ustosunkować, odpowiadał, prezentując własny styl i ostrość.
Gdy tylko Suga się włączył, Jimin poczuł dreszcz przeszywający jego kręgosłup aż po końce nerwów. Oparł tył głowy o drzewo i wsłuchał, urzeczony talentem chłopaka. Wiele osób podzielało jego zachwyt i widownia oszalała pod koniec rapowanych zdań. Poczuł uczucie zazdrości, widząc tyle pożądliwych spojrzeń.
Nie był jedyny.
To straszne, że ze wszystkich ludzi którzy ich pragnęli, on marzył tylko o tym, by to właśnie Yoongi odwzajemnił jego uczucie. Czy tak to właśnie jest, gdy ma się tak wiele, ale to najważniejsze zawsze jest o krok dalej?
Z jakiegoś powodu uważał, że wcale na to nie zasługuje, że być może niedane im jest być ze sobą, że w życiu wystarczająco wiele spotkało go dobrego, by miał czelność wymagać więcej. Posmutniał, tym bardziej oddalając od siebie nadzieję po tym, co usłyszał od Yoongiego. To przecież nie mogło się udać. Po prostu chciał być miły lub poprawić ich relację. To nie było to, czego oczekiwał.
Powoli się wycofywał. Był tak przejęty własnymi myślami, że nie był w stanie dłużej słuchać tego cudownego występu i okrzyków zachwytu. Odszedł powolnym krokiem, szukając wzrokiem któregoś z Bangtanów. Brakowało mu ciepła i uśmiechu, miał nadzieję, że znajdzie Hobiego. Przyjaciel zawsze potrafił podnieść go na duchu, a teraz tego potrzebował.
Zamiast niego, spotkał samotnego Jina i to w wybitnie dziwnych okolicznościach.
- Hyung… Co ci się stało?
Jin spojrzał na niego wzrokiem, który mówił mu „zaśmiej się, a cię zamorduję”
Od butów po czubek głowy, Seokjin był przemoczony do suchej nitki. Woda jeszcze kapała z jego włosów i ubrania. Mimo tego jednak, chłopak zdawał się tym nie przejmować, ba, być nawet z tego dumnym.
- Powiedzieli „skaczesz z nami?” no to skoczyłem. Co miałem nie skoczyć? Mieli mnie za tchórza czy co? Ale pewnie chcieli zobaczyć tą przystojną twarz ociekającą jeszcze większą zajebistością. To na pewno było to – powiedział i przybrał pozę boskiego Apolla.
Jimin pokiwał głową, próbując nie parsknąć śmiechem. Ich hyung nigdy nie przestawał wątpić w swą przystojną twarz.
- Woda w basenie ciepła?
- Nawet, nawet.
- Powinniśmy znaleźć ci nowe ciuchy?
- Nie, to dowód mego męstwa. Niech mnie tylko Namjoon zobaczy, bo inaczej nie uwierzy. Muszę go znaleźć, na razie widziałem tylko Hobiego tańczącego jakieś dziewczęce układy… – Jin rozejrzał się po sali w poszukiwaniu rapera, ale zamiast tego, jego uwagę przykuło co innego. – Nie jesteś z Yoongim?
Jimin zdziwił się, że do niego nawiązał i lekko zarumienił.
- Występuje. Zaprosili go na scenę – spojrzał się za siebie, wskazując świetnie radzącego sobie przyjaciela. Zbierało się coraz więcej widzów, którzy dopingowali ich w raperowej wojnie.
Starszy kiwnął powoli głową i uśmiechnął się ciepło.
- Jest niesamowity, prawda?
- Tak…
Oderwał swoje tęskne spojrzenie i zdziwił się, że Jin patrzy wprost na niego.
Coś przewróciło mu się w żołądku.
- Czemu cię zatem z nim nie ma?
Czy wiedział co siedzi mu w głowie? Przełknął ślinę i spuścił wzrok.
- Nie… Nie zasługuję na to, by przy nim być.
Jin trawił to zdanie, zdziwiony jego szczerością i znów się uśmiechnął.
- Kiedy on na pewno będzie na ciebie czekał. Pewnie nawet teraz szuka cię w tłumie.
Jednocześnie cieszyły go te słowa i bolały.
Co powinien zrobić? Teraz był jeszcze bardziej zagubiony.
- Wracaj do niego.
Jimin spojrzał na niego, jakby pozbawiony własnej woli. Przez chwilę nie wykonywał żadnego ruchu, nie mogąc uwierzyć w to, co wypowiedziały jego usta.
- Tak, masz rację. Wrócę.
Nie wiedział, dlaczego go posłuchał. Odwrócił się i zaczął iść w kierunku sceny. Nie zastanawiał się więcej. Nie myślał. Chciał przebić się przez tłum, dojść jak najbliżej.
Yoongi kłaniał się wraz z innymi artystami. Ludzie go oklaskiwali, skandując jego imię. Najwyraźniej wygrał ten pojedynek.
Jimin rozpychał się łokciami, próbując dostać się na stopnie, niestety w pewnym momencie zagęszczenie ludzi było zbyt duże. Był tylko jednym z wielu rozwrzeszczanych. Mimo to, jakimś cudem, ich spojrzenie znalazło do siebie drogę. Gdy tylko Yoongi go zauważył, niespodziewanie zeskoczył ze sceny. Ludzie się usunęli, robiąc mu miejsce. On nie zwracał na nich uwagi, tylko szedł przed siebie, prosto do niego.
To było jak sen. Serce Jimina łkało wręcz z radości, widząc zbliżającą się do niego roześmianą i przystojną twarz. Suga wyrwał go wręcz z tłumu.
Jimin dawno nie poczuł takiej odwagi, jak właśnie w tamtej chwili.
- Byłeś niesamowity – powiedział z przejęciem, nie ukrywając emocji, które wylał wraz z tymi słowami. –  Najlepszy.
- Dziękuję.
Suga był zaskoczony i szczęśliwy. Przejęły go słowa przyjaciela. Pod wpływem chwili padli sobie w objęcia jak najlepsi przyjaciele, klepiąc się po plecach. Oklaski nadal trwały.
– Pewnie tylko dlatego, że tu byłeś – szepnął mu do ucha.
Jimin pomyślał, jak wielki błąd by zrobił, gdyby nie spotkał dzisiaj Jina na swojej drodze.

***

Następnego dnia niektórzy nie potrafili wstać z łóżka. Impreza skończyła się wraz z pierwszymi promieniami słońca. Niektórych trzeba było wynosić, innych siłą rozdzielać. To, co widzieli Bangtani, zaliczało się bardzo mocno do rzeczy, o których świat nigdy nie powinien usłyszeć. Przyjeżdżając tu nie sądzili, że tyle rzeczy może ujść ludziom płazem. Niepotrzebnie stresowali się własnym zachowaniem, które w porównaniu do innych celebrytów, mogło dosłownie uchodzić za święte.
Jungkook nie mógł spać i cały ranek grał w grę na konsoli, próbując się odmóżdżyć. Przez resztę wczorajszej imprezy on i Tae świetnie udawali niewiniątka. Cały zespół spotkał się ponownie i wspólnie popisywał na głównym parkiecie, tańcząc i śpiewając najlepsze utwory. Kookie widząc, jak dobrze się ze sobą bawią, spychał własne problemy na dalszy plan. Skoro wszyscy się uśmiechają, to jakie miałby mieć podstawy do niepokoju? Swój problem ze snem również zbagatelizował, podobnie jak szybciej bijące serce na widok V, który wszedł do salonu przecierając oczy.
- Cześć.
- Cześć.
Tae ziewnął, nie zaszczycając go spojrzeniem i udał się do kuchni. Tam otworzył lodówkę i zajrzał do środka. Podrapał się po tyłku i po dość długich oględzinach, wybrał mleko. Nalał go sobie do szklanki i przechodząc znów koło Kookiego, wrócił do sypialni.
Maknae był zdziwiony. Zwykle Tae lubił mu przeszkadzać, zwłaszcza jak jakąś grę, a tym razem była to jedna z jego ulubionych. Powinien powitać go z uśmiechem, ponarzekać trochę, przyłączyć się…
Wzruszył ramionami i znów oddał się grze.
W końcu późno wrócili, pewnie był zmęczony.

***

Przyszedł dzień, gdy V przyniósł w końcu pendriva z nagraniem swoich scen z Hwarang. Wyżebrał je od reżysera na swoje maślane oczka, jeszcze przed premierą w TV. Chłopacy byli tak podekscytowani, że uszykowali sobie z tej okazji prawdziwą przekąskową ucztę. Tae aż pękał z nerwów, chcąc jak najszybciej się pochwalić, dlatego pomagał znosić jedzenie do salonu, gdzie każdy usiadł wygodnie na kanapie lub podłodze. Rozległo się chrupanie chipsów oraz popcornu. V dalej nie zaszczycał Jeonga nawet przelotną rozmową, więc młody chłopak usiadł w kącie kanapy, trochę nadąsany. Wystarczyło jednak kilka pierwszych scen, żeby jego humor zaraz się poprawił. Tae grał… świetnie. Jego postać pasowała do niego jak ulał i tylko uwydatniała jego urok. Długie włosy i barwny strój, jakie miał na filmie, doskonale mu pasowały. Miał rolę młodszego brata i ciągle albo się psocił, albo bujał w obłokach. Przez to, że oglądali dramę fragmentami, V tłumaczył im naprędce czego dotyczyła fabuła oraz opisywał sytuacje, w których brał udział. Wszyscy byli zachwyceni. Szczególnie scena śmierci niesamowicie nimi wstrząsnęła i byli oburzeni, że w ten sposób zakończyły się losy tak wybitnej postaci. Klaskali i klepali go po plecach, gratulując tak świetnego występu. Nawet Jin, który również marzył o aktorstwie i początkowo wydawał się troszeczkę zazdrosny.
- Jesteś pewny, że nie zmienili dla ciebie scenariusza? Zachowujesz się tak samo w rzeczywistości.
- Dlatego tak dobrze mi poszło – zażartował V.
Cieszył się, że przyjaciele przyjęli oglądanie z takim entuzjazmem. Musieli wiedzieć, że to wiele dla niego znaczyło.
Kookie jako jedyny nie był w stanie powiedzieć mu w twarz, jak bardzo podobały mu się urywki dramy. Każdy dodał coś od siebie, a on dalej sztywno siedział na kanapie, sztucznie się uśmiechając. Od wielu dni praktycznie w ogóle nie rozmawiali. Ten dystans robił się coraz trudniejszy do pokonania.
Co się z nimi stało? Dlaczego tak się od siebie odsunęli? W głębi siebie czuł, że to jego wina i chyba to było mu najtrudniej przełknąć. Serce ścisnęło mu się boleśnie, gdy Tae odczytał sms’a, w którym koledzy z dramy zapraszali go na piwo. Zachęcony zgodą przyjaciół, postanowił uczcić z innymi aktorami swój debiut, pożegnał się i pojechał świętować. W salonie została więc ich szóstka.
- Co wy na to, żeby porobić trochę śmiesznych memów z dramy? – zaproponował podekscytowany Hoesok.
- Jesteś… - Yoongi najpierw chyba chciał powiedzieć coś w stylu „okropny”, ale szybko się rozpromienił - …genialny!
Wyjęli pena z odtwarzacza i razem z Rapem i Jinem, poszli do komputera pobawić się w przeróbki.
Jeong za to poszedł do swojej sypialni. Liczył, że nikt nie zwróci na to uwagi. Nie zapalając światła, stanął pod ścianą i zagryzł wargę. Chwycił się za bolącą klatkę piersiową, nie wiedząc, co się dzieje. Bał się, że przy chłopakach pęknie, ale tu w samotności wcale nie było lepiej… Czemu to tak bolało?
Nagle pojawił się przy nim Jimin. Kookie szybko odwrócił wzrok.
- Hej… Wszystko w porządku?
Przytaknął głową. Przetarł oczy udając, że jest zmęczony.
- Tak, po prostu chyba pójdę spać. Jutro mamy kolejny ciężki dzień.
Jimin w pierwszej chwili chciał odejść, ale zawahał się i zaskakując Kookiego, przytulił go mocno. Maknae wzruszył się troską ze strony Jimina. Nie sądził, że tak bardzo tego potrzebował. Poczuł się odrobinę lepiej. By ukryć zażenowanie odchrząknął i poklepał przyjaciel po plecach.
- Dziękuję.

***

Niestety kolejne dni tylko upewniły go w przekonaniu, że coś jest nie w porządku. Tae zamiast jemu poświęcać czas, wolał innych członków zespołu, albo swój telefon, dzięki któremu kontaktował się pewnie z aktorami z planu. Coraz większa pustka wypełniała mu serce. Czuł, że jego wybryk na imprezie wcale nie był tak dobrym pomysłem, jakim się początkowo wydawał i tylko sprawił, że V odsunął się od niego. Nie miał jednak ochoty za nic przepraszać. Wolałby się zapaść pod ziemię, niż wracać do tej sytuacji. Tkwiąc w tym błędnym kole, coraz gorzej radził sobie na treningach. Gniew zaczął zastępować smutek. Zamiast patrzeć w swoje odbicie i dopracowywać ruchy, zerkał na hyunga, zastanawiając się, czy są chwile, w których w ogóle pojawia się jeszcze w jego myślach.
Na pewnej z prób muzyka nagle ucichła.
- Jungkook, co się dzieje? – zapytał lekko rozzłoszczony Hobi. Reszta dawała z siebie wszystko, a młody bujał w obłokach. – Przez ciebie musimy powtarzać to trzeci raz. Przecież znasz układ.
Maknae zdał sobie sprawę, że był na zupełnie innej zwrotce, niż reszta chłopaków. Kiedy się zgubił?
- Ja…
Nagle ogarnął go gniew. Czemu to teraz musi być jego wina? Napięcie w jego mięśniach tylko się potęgowało, nic na to nie mógł poradzić. Właściwie to na nic nie miał ochoty. Dlaczego go do tego zmuszają, skoro i tak radzi sobie lepiej niż inni, tylko dzisiaj ma gorszy dzień?
- Ja… nie mam ochoty.
Sam zaskoczył siebie równie mocno, co przyjaciół. Wzrok wbił w ziemię wiedząc, że postąpił bardzo źle wypowiadając te słowa.
- Słucham?! - Jin otarł pot z czoła i śmiejąc się nerwowo, podszedł do młodszego – Co powiedziałeś?
Kookie zamarł. Kipiały w nim uczucia, których nie potrafił już dłużej powstrzymywać.
- Że nie mam ochoty dalej ćwiczyć – wycedził cicho przez zęby i wiedział, że nie ujdzie mu to na sucho. Poniekąd chyba właśnie tego pragnął. Jakiegoś obucha w głowę.
- Aha… Nie chce ci się dalej ćwiczyć, bo masz popsuty humorek, tak?
Jungkook aż zacisnął dłonie w pięści i zmierzył się wzrokiem z wściekłym Jinem, który oniemiał na jego wyzywające spojrzenie. Reszta nie ważyła się nawet odezwać, atmosfera była strasznie napięta.
- Ty smarkaczu! – Jin chwycił go za bluzę i pociągnął w stronę drzwi. – Nie chce ci się ćwiczyć? Niewiarygodne!
- Jin… Poczekaj… - odezwał się nagle Jimin, chcąc go jakoś obronić, ale spojrzenie najstarszego członka zespołu zaraz go uciszyło. Nikt więcej nie próbował go powstrzymać.
Chłopak wlókł Kookiego korytarzami, nie zwalniając uścisku. Maknae pierwszy raz doświadczał jego gniewu na sobie i zastanawiał się, co się teraz z nim stanie. W tej jednak chwili nie potrafił się tym przejmować. Był jakby… pusty w środku. Zanim się spostrzegł, znalazł się w ciemnym, małym pokoju. Zdezorientowany patrzył na Jina pytającym wzrokiem, który dalej kipiał gniewem.
- Posiedzisz tu tak długo, aż nie przypomnisz sobie, dlaczego tu jesteś. Masz mi podać poprawną odpowiedź.
Zatrzasnął drzwi.
Ciemność go przytuliła, a on osłupiał. To miała być jego kara? Zamknięcie w czterech ścianach? Prychnął rozdrażniony. Jeśli Jin chciał go nastraszyć, to chyba pomylił go z Hobim. Przecież nie boi się ciemności. Niewiele rozumiejąc podszedł delikatnie do ściany w poszukiwaniu włącznika światła. Na szczęście długo nie szukał. Gdy pokój się rozświetlił, zdał sobie sprawę, gdzie się znajduje.
Był to pokój prezentów. Wokół znajdowało się pełno kolorowych pudeł z listami, pakunkami i słodyczami od ARMY’s. Nie sądził, że ta kolekcja powiększyła się dziesięciokrotnie, odkąd ostatni raz odwiedzał to miejsce. Zapomniał już, jak chętnie razem z chłopakami odczytywał pierwsze listy od fanów. Trochę zagubiony i speszony, kucnął przy jednym z misiów i dotknął jego miękkiej łapki, na której ramieniu wisiała kokarda „kochamy was”. Potem, trochę śmielej, przerzucał sterty pudeł i kopert, chłonąc na nowo każde słowo, wypisane pod ich adresem.
„Nigdy się nie poddawajcie”
„Jesteście najlepsi”
„Bądźcie zawsze sobą”
„Dziękuję, że daliście mi nadzieję”
„Dajecie nam tyle miłości”
„Dacie radę!”
„Nie przestawajcie się uśmiechać”
„Robicie piękne rzeczy”
„Wasza muzyka porusza serca”
Niespodziewanie odkrył, że pociąga nosem. Nie wiedział, ile czasu spędził na czytaniu. Jak mógł być taki głupi! Zatracił się we własnym egoistycznym bólu zapominając, że niesie na barkach o wiele więcej niż swoje problemy. Ogarnął go niepokój. Chyba naprawdę miał przerąbane. Czy Jin już poszedł do Sejina? Czy mogą go zawiesić? Przecież takie zachowanie było niedopuszczalne. Jak w ogóle mógł coś takiego powiedzieć do swoich przyjaciół, widząc, jak ciężko na wszystko pracują? Najwyraźniej ktoś musiał nim potrząsnąć.

Wrócił skruszony na salę ćwiczeń. Wstyd palił mu policzki. Chłopaki nie przerwali układu, musiał poczekać, aż skończą. Gdy muzyka przestała grać, Jin sam do niego podszedł. Kookie spurpurowiał do reszty.
- No, słucham.
Cisza przewiercała mu uszy.
- Przepraszam…
- Za co przepraszasz?
- Za… za moje słowa i za bycie egoistą… - Po policzkach pociekły mu łzy. Starł je szybko, ale na ich miejscu pojawiły się kolejne. Wstydził się ich. Był przecież mężczyzną. Podłoga, w którą się wpatrywał całkowicie się rozmazała. – To było okropne, proszę, nie wyrzucajcie mnie z próby…
- Dlaczego chcesz wrócić na próbę?
- Jin… - Rap widocznie chciał przerwać już jego katorgę, ale starszy nie odpuszczał.
- Nie! To ważne. Dlaczego?
- Bo… przypomniałem sobie dlaczego tu jestem… - wymruczał ze zwieszoną głową.
- Co mówisz? Nie słyszymy.
- Wiem po co tu jestem! – krzyknął, czując się słusznie upokorzony. Wszyscy na niego patrzyli. Naprawdę pragnął, by mu dali szansę. – Dla siebie, dla was i dla ARMY. Chcę ćwiczyć, proszę.
Chwilę trwało, zanim ręka Jina poczochrała go po włosach. Całe napięcie, jakie się w nim skumulowało, pękło jak bańka mydlana. Chyba wszyscy odczuli ulgę.
- Dobry chłopiec, weź kilka wdechów i dołącz do nas.
Był wdzięczny, że tylko tak się to skończyło. Gdy szloch przestał nim wstrząsać, wskoczył na swoje miejsce, już nie zaprzątając głowy niepotrzebnymi myślami. Tym razem nie zgubił ani jednego kroku.
Co więcej, postanowił ignorować Taehyunga przez jakiś czas, co nie uszło uwadze starszemu.

***

Zbierali się właśnie na planie filmowym do kolejnego RUN BTS. Tym razem ich zadaniem było poprowadzić scenki stand-upowe, nie mając wcześniej przygotowanych scenariuszy. Każdy się stresował, bo tak jak dobrze wychodziło im powtarzanie kwestii z kartek, tak źle się czuli w improwizacji.
- Nadrobimy urokiem osobistym.
- Jin, ciekawy jestem, co ten urok takiego za ciebie powie – skwitował ze śmiechem J-hope, lustrując salę w której się znaleźli.
Było to jedno wielkie pomieszczenie imitujące komisariat policyjny. W kilku kątach stały biurka, szafki zawalone dokumentami, a w rogu znalazła się nawet niewielka cela. Losowali przydział ról. Więźniami zostali Jimin, Jin i Hoesok, policjantami Tae, Jungkook i Rap, a Suga naczelnikiem. Ubrali się w odpowiednie stroje i dali ucharakteryzować makijażystkom.
Ekipa kamerzystów rozstawiła się w kilku miejscach i pozwoliła Bangtanom wymyślić jakiś scenariusz.
 Chłopcy postanowili, że najlepiej będzie po prostu przesłuchiwać więźniów. Za biurkiem usiadł Suga, a V przyprowadził pierwszego winnego. Hoesok rzucał się teatralnie, ale widząc groźne spojrzenie kolegi, udał potulnego.
- Za co tu muszę być, panie władzo? Proszę mnie wypuścić, to chyba jakieś nieporozumienie.
- Niestety, z tego co widzę, są wobec ciebie bardzo poważne zarzuty.
- Nie rozumiem. Chcę rozmawiać z adwokatem.
- Nie masz kogoś takiego.
- Mam.
J-hope zanim to przemyślał, wskazał na Tae, który zupełnie się tego nie spodziewając, zrobił wielkie oczy. Zanim zdążył coś powiedzieć, Yoongi go wyręczył.
- Zwalniam cię.
Wszyscy ukradkiem prychnęli śmiechem. V odszedł pokonany. Hobi próbował swoich sił dalej.
- Chcę rozmawiać z szefem!
- Przecież ja tu jestem szefem.
Chłopak poczerwieniał z zażenowania swoją gafą i próbując ukryć uśmiech, kontynuował.
- Więc… Co takiego zrobiłem?
- Tworzysz choreografię, która podpala ludzkie serca.
- Nie macie dowodów.
Suga pokazał mu na telefonie teledysk, gdzie J-hope wykonał taniec do Boy meets evil. Chłopak trochę spasował, próbując coś wymyślić, ale raper go całkowicie wygryzł.
- Dziesięć lat odsiadki powinno trochę ugasić twoje zapędy.
- Dziesięć!?
- Dawać mi następnego.
W kolejnej scence brał udział zamknięty w celi Jimin, który zaczepiał kręcącego się obok Tae. Jego zdolności aktorskie pozwalały mu tylko na bycie słodko roześmianym.
- Panie władzo… Proszę mnie wypuścić. Czemu mnie więzicie?
- Więźniom nie wolno odzywać się bez pytania. Nie dostaniecie kolacji. – V zmierzył go poważnym wzrokiem.
- Co mam zrobić, żeby mnie wypuszczono? – Przytulił się do krat. – Proszę… Będę grzeczny.
Tae był nieugięty, lecz po dłuższej serii jęków pojawił się Kookie, który zdenerwowany, że ktoś inny słodkim głosem woła do jego obiektu zainteresowania, otworzył zamek i przerzucając sobie Jimina przez ramię, wymierzył mu w pośladek klapsa, zanosząc na siedzenie przed biurkiem. Czuł na sobie czyjeś spojrzenie i uśmiechnął się ukradkiem, niby do więźnia. Nie pierwszy raz to czuł, odkąd przybrał obojętność wobec V.
- Czy tak wolno postępować z więźniami? Powinienem gdzieś to zgłosić? – zapytał czerwony Park, wpatrując się z uśmiechem w dwójkę policjantów.
- Nie masz już żadnych praw, widzieliśmy, co zrobiłeś. Twoja zbrodnia jest najgorszą z możliwych. Jest nią… morderstwo.
- Nie rozumiem, tu chyba zaszła jakaś pomyłka. Nikogo nie zabiłem.
- Czyżby?
Jungkook wyciągnął telefon i otworzył konto na instagramie, gdzie Jimin wstawił filmik jak przeczesuje ręką swoje srebrne włosy.
- Ale ja tu tylko poprawiam fryzurę…
- Spójrz. Widzisz te komentarze? Mam przeczytać na głos? Umarłem, albo Moje serce się zatrzymało, albo, Jeżeli tak wygląda anioł, to chyba jestem w niebie, albo…
Jimin nie mógł przestać się śmiać z zażenowania. To były przecież prawdziwe wiadomości. Skręcał się i chował twarz w dłoniach przez całą scenkę.
- Litości…
- Czeka cię dożywocie.
Pochylił się nad biurkiem i wyszeptał.
- A nie da się czegoś zrobić? Dożywocie to strasznie długo…
- Niech zatańczy fragment z Lie. – Odezwał się nagle Suga, który siedział sobie na fotelu w kącie sali. – To może skrócimy mu wyrok.
Wszyscy temu przyklasnęli, a biedny Jimin musiał dalej się produkować modląc się, by go już ktoś zastąpił. Kazali mu również być zabójczo uroczym oraz zamienić się miejscami z policjantem. Całkowicie mu to nie wyszło. Suga westchnął i skomentował to grobowym tonem.
- Masz na koncie kolejne morderstwo.
- Jak to?
- Zabiłeś skecz.
Na szczęście Jin strasznie się palił do kolejnej scenki. Gdy usiadł na stołku oskarżonych, nie zdążył nawet otworzyć ust. Przesłuchiwał go Namjoon.
- Sprawa numer jeden. Wytoczyliśmy ci proces za: opowiadanie nieśpiesznych żartów, posiadanie szerokich ramion, bycie zabójczo przystojnym. Atakujesz tym bezbronne ARMYs.
- To chyba jakaś kpina. Jestem BTS, to chyba moja praca?
- Ile masz lat?
- Dwadzieścia pięć, a co?
- I jesteś w BTS, staruszku?
- No doprawdy! Co to ma do rzeczy? – zaśmiał się z oburzenia. – I o co chodzi z moimi ramionami?
- Członkowie BTS się skarżą, że nie mieszczą się przez nie w kadrach zdjęć.
- To nie moja wina, że ich własne są wąskie! A moje żarty są śmieszne!
- Rozśmiesz mnie zatem.
- Dlaczego woda nie zdała egzaminu?
- Bo oblała. – Powiedział Suga, wtrącając się znów do scenki.
- Jak się nazywa kot, który umie latać? Kotlecik! Przez jakie ryby można skakać? Przez płotki!
Śmiali się już ze wszystkiego, więc nawet to było zabawne.
- Starczy. Niestety muszę cię zamknąć. Jesteś niebezpieczny dla społeczeństwa.
- A jak naprawdę cię rozśmieszę to mnie uwolnicie?
- Dobrze. Proszę zatem zatańczyć.
- I ty to mówisz!
Poczym od razu po pierwszych krokach zamknęli go w celi.
Mięli ubaw po pachy. Scenki, choć nie zawsze się kleiły, w ostateczności wyszły bardzo zabawne. Przyznali, że to było bardzo trudne zadanie i postanowili bardziej doceniać ludzi, którzy potrafią improwizować na zawołanie. Po nagrywaniu dostali porządny obiad w knajpie, gdzie gotowali sobie na kociołku umieszczonym w centrum stołu. Jimin był bardzo głodny i nałożył sobie solidną porcję.
- Naprawdę powinni cię zamknąć.
- Słucham? – zapytał Yonngiego, bo chyba źle usłyszał.
- Nie możesz taki być.
- Ale jaki? – Zaśmiał się.
- Taki uroczy.
Poczerwieniał na twarzy i szturchnął go łokciem.
- Wiesz, że w taki sposób się stresuję. Nic za to nie mogę.
Suga wyglądał na zadowolonego, doprowadzając go do rumieńców. Jinim poczuł się trochę zbity z tropu.
Za to dało się wyczuć napięcie z drugiej strony stołu. V z Jungkookiem rzucali sobie dość mocne spojrzenia. Maknae nie wiedział, co tak wpłynęło na chłopaka, który wwiercał mu się wzrokiem w czaszkę. Wcześniej raczej się unikali, ale dzisiaj czuł, że jest w centrum jego uwagi. Była to nawet miła odmiana po tym, czego ostatnio doświadczał.
Gdy wrócili do dormu, każdy zaszył się w swoim kącie, chcąc odpocząć. Ich dwójka została sama w kuchni. Kookie udawał dalej, że nie zwraca uwagi na hyunga, lecz ten usiadł nadąsany na stołku i obserwował go kątem oka. Młodszy nalał sobie wody do szklanki i czekał, lecz cisza nadal trwała. Napięcie było tak duże, że nie wytrzymał.
- Masz jakiś problem? – zapytał łagodnie, z trudem utrzymując kontakt wzrokowy.
Tae zacisnął szczęki. Wyglądał na rozgniewanego. Przez chwilę Kookie bał się, że zacznie na niego krzyczeć, ale nic takiego się nie stało.
Hyung okrążył stół i podszedł do niego tak blisko, że zaparło mu dech. Owiał go słodki zapach jego perfum. Nie sądził, że taka błahostka może go rozpalić. Tak dawno się nie dotykali… Ponownie jakiś żar wypełnił jego klatkę piersiową, widząc szansę nawet w tej nieprzyjemnej konfrontacji.
- W co ty pogrywasz?
- Nie wiem, o co ci chodzi. – Kookie przełknął ślinę, udając niewinnego. W głębi siebie cieszył się, że jego zachowanie doprowadziło ich do tej rozmowy.
- Naprawdę mnie wkurzasz.
Uśmiechnął się. Odstawił szklankę i oparł się o blat, postanawiając sprawdzić swoją teorię.
- Czym? Tym, że nie poświęcam ci swojego zainteresowania?
Tae się spiął.
W sumie dzisiejszy fanserwis był dość obszerny w KookMina i nie omieszkał popisać się kilkoma ruchami z Blood, sweat and tears, ale nie sądził, że to może doprowadzić Tae do białej gorączki. Gdyby wiedział, zrobiłby to już wcześniej.
- Czegoś ty się tak cholernie uczepił?! – V był oburzony.
- Ty możesz sobie flirtować z kim popadnie, ale mnie nie wolno?
Tym przegiął.
- Rany, Kook! O co ci chodzi?
Ich szepty przechodziły w coraz ostrzejsze tony. Musieli się hamować, żeby ich nikt nie usłyszał.
- Nie udawaj niewiniątka – syknął Jeon, czując jak zasycha mu w gardle. Mieli siebie na wyciągnięcie ust.
- Nie wierzę, że mogłeś w ogóle coś takiego sugerować. Po tym wszystkim.
Maknae odwrócił wzrok. Zrobiło mu się gorąco.
- Jakby ci zależało.
- Słucham? – Tae osłupiał.
Jungkook czuł, że przegina. Znowu. Co on wygadywał, do cholery? W głowie mu buzowało, a mięśnie napinały do granic możliwości. Zamiast wyjaśnić sytuację, tylko ją pogarszał.
- Z tego co widzę, to tobie nie zależy, albo boisz się to przyznać – Tae dźgnął go palcem i się odsunął. – Mam tego dość.
Młodszy wstrzymał oddech. Kropla potu spłynęła mu po skroni. Dość? W jakim sensie? Jego osoby, tej sytuacji, ich relacji lub przyjaźni? Oblał go strach przed utratą czegoś, czego tak naprawdę jeszcze nawet nie miał.
Czy zazdrość o Minho zjadła mu mózg? Czy rzeczywiście aż tak mu zależy na Tae? I czy z wzajemnością? Myśli potykały się o siebie, nie mogąc połączyć się w nic sensownego. Pytania cisnęły się na usta, ale żadne z nich nie padło. V już stracił cierpliwość.
- Wiesz co? Pogadamy, jak skończysz zachowywać się jak gówniarz.
Kookie odruchowo chwycił jego koszulkę, chcąc go zatrzymać, ale Tae odepchnął jego rękę, przez przypadek strącając z blatu szklankę.
Dźwięk tłuczonego szkła uświadomił młodszemu, że właśnie coś znowu się stało, coś, co nie powinno się stać. Zagryzł wargę nerwowo.
- Wszystko ok? – Zapytał Hobi, zaglądając do nich przelotnie po drodze do łazienki. Miał na sobie już tylko szlafrok. – Mam nadzieję, że to nie był mój ulubiony kubek z Królem Lwem?
Tae przeprosił za hałas i zaczął zbierać szkło. Kookie stał w bezruchu i patrzył na przygarbionego przyjaciela. Czy teraz nim gardził? Bolał go każdy centymetr skóry, a głowa pulsowała od przyśpieszonego tętna.

Następny rozdział

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz