Jimin był
zaskoczony zainteresowaniem, jakim zostali wręcz przygnieceni. Od pierwszego
momentu przekroczenia progu tego miejsca, ciekawe spojrzenia dotykały każdego kawałka
ich skóry. Dziwnie się z tym czuł, ale póki trzymali się w grupie, niczego się nie
obawiał. Zrobiło się gorzej, gdy nagle każdy z Bangtanów został porwany w inne
miejsce. On kurczowo trzymał się z Yoongim i Kookim, uśmiechając się
obezwładniająco i odpowiadając grzecznie na pytania. W pewnym momencie i
młodszy zniknął, co go bardzo zaniepokoiło. Od momentu, kiedy zobaczył go w
aucie razem z Tae, próbował jakoś złapać kontakt z maknae, lecz ten wydawał się
niedostępny i mniej chętny na prywatne pogaduszki. Od dłuższego czasu wydawało
mu się, że coś go dręczy i teraz znał już powód. Widział znacznie więcej i
obawiał się, że w zespole wcale nie jest tak kolorowo, jak niektórzy mogliby
zakładać. Dzięki całej tej sytuacji spasował trochę z własnymi uczuciami,
pochłonięty nową sprawą. Zastanawiał się, czy powinien o tym z kimś
porozmawiać. Mógł to zrobić z Hobim, ale coś go powstrzymywało. Bał się
wyjawiać ich tajemnicę. A jeżeli pogorszy sprawę? Nie wiedzieć czemu
podejrzewał, że nie tylko on może przyglądać się tej sytuacji. Więc jeżeli
reszta nie interweniuje, to czy on powinien?
Nie mogąc
dojrzeć nigdzie Kookiego, postanowił odnaleźć go później. Teraz wspierał Sugę w
rozmowie. Wszyscy byli życzliwi i ciekawi ich osobowości. Dziewczyny
proponowały im, by usiedli przy ich stolikach, ale grzecznie odmawiali. Jimin
widział jakimi obdarzają ich spojrzeniami i częściowo na nie odpowiadał, a
częściowo nie. Może i miał flirciarskie usposobienie i wiele rzeczy robił
nieświadomie, doprowadzając płeć przeciwną do szaleństwa, ale wewnętrznie nie
potrafił żadnej z nich nawet ocenić. Większość kobiet wyglądała dla niego
identycznie: słodko i perfekcyjnie. Nie myślał, czy to złe czy dobre, po prostu
było mu to obojętne. Jednak zupełnie inaczej reagował na mężczyzn, a zwłaszcza na
jednego, tego który stał koło niego. On również wydawał się niewzruszony na
wdzięki właścicielek jędrnych piersi. Nie peszyły go, ani nie onieśmielały.
Dlatego może czuł się taki spokojny. Ich ignorancja chyba działała na kobiety
odwrotnie, dlatego coraz ciężej było odrzucać ich nachalne propozycje i intymne
pytania.
- A macie może
dziewczyny?
Jedna z kobiet
w końcu odważyła się o to zapytać, a reszta w oczekiwaniu wstrzymała oddech.
Żaden z nich nie wyrywał się z odpowiedzią, ostrożnie ważąc słowa.
- Wybranką
mojego serca od zawsze była, jest i będzie muzyka – Yoongi uśmiechnął się do piosenkarki.
Jimin zaśmiał się w duchu, dostrzegając cień gniewu w czarnych oczach. Suga nie
lubił wścibskości, a już zwłaszcza od nowopoznanych osób. Jego odpowiedź go nie
zdziwiła, choć nie ukrywał, że wolałby usłyszeć coś innego. Wiedział jednak, że
w tym towarzystwie, pomimo braku reporterów, też nie mogą pozwolić sobie na
opuszczenie gardy.
Dziewczyny aż
westchnęły z zachwytu, tym bardziej się nakręcając. Teraz czekały na Jimina.
- Ja, moje
drogie panie, muszę wam powiedzieć… - nachylił się, co uczyniły również
słuchające go kobiety, nadstawiając uszu – że to ta-jem-ni-ca – wyszeptał i
zaśmiał, gdy dziewczyny pisnęły zawstydzone i rozochocone. Nie pojmował jak to
możliwe, że takimi drobnymi rzeczami był w stanie wywołać taką furorę.
- Jeżeli panie
pozwolą, pójdziemy się czegoś napić.
Oboje
podziękowali za towarzystwo i odetchnęli, odchodząc od wianuszka plotkujących
dziewczyn.
- O rany,
horror. Widziałeś jak się śliniły? Niewiarygodne. Nawet nie zapamiętałem z
jakiego są zespołu!
Jimin
uśmiechnął się w zadowoleniu.
- Pewnie
uważają nas za niezłe kąski.
- Przystojne.
- Seksowne.
Zaśmiali się
oboje.
- Myślisz, że szukają
kogoś na noc?
Jimin uniósł
brwi w zaskoczeniu. Zaczęli iść znacznie wolniej i rozmawiać ciszej. Trochę go
to speszyło.
- Kto wie…? – Podrapał
się po karku, zastanawiając się nad taką możliwością. Mógł stwierdzić, że
dziewczyny rzeczywiście były zdecydowanie bardziej śmiałe. Rzadko kiedy
wytwórnie dopuszczały do jakichkolwiek związków między zespołami, więc pewnie
na takich imprezach romanse wręcz same kwitły. Być może była to nawet jedyna
szansa na zbliżenie z kimkolwiek spoza zespołu, gdy na co dzień byli pod
ciągłym nadzorem i w niekończącej się pracy.
- Spodobała ci
się jakaś?
Żałował, że
nie ugryzł się w język. Co go podkusiło, by zadać to pytanie na głos? Chyba
poczuł się zbyt śmiały po tych kilku dniach, gdy ich relacje wróciły na w miarę
normalne tory.
Suga najpierw
rzucił mu zaskoczone spojrzenie, a potem się zaśmiał.
- Uważasz, że
któraś z nich była atrakcyjna?
Wzruszył
ramionami, czerwieniąc się po uszy. Żadna nie rzuciła mu się w oczy, lecz jego
percepcja była zaburzona z wiadomych powodów. Czy powinien kontynuować rozmowę?
Mógł znowu go od siebie odepchnąć. Lecz wybór pomiędzy staniem w miejscu, a
szansą dowiedzenia się czegoś więcej przeważył. Stwierdził, że jeżeli nie
będzie ryzykować, to niczego nie zmieni.
- Więc… jakie
podobają ci się dziewczyny?
Wyczuł, że
zmienił się nastrój. Suga zamilkł na kilka sekund. Spoważniał i ostatecznie bardzo
ostrożnie i powoli odpowiedział.
- Ostatnio… nie
bardzo mi się jakakolwiek podoba.
Przyśpieszyło
mu serce. Był tak zdenerwowany, że musiał wytrzeć swoje spocone ręce o materiał
spodni. W tym momencie nie mógł się wycofać.
- A…
mężczyźni? Podobają ci się?
Cisza.
Czekanie na odpowiedź
doprowadziło go prawie na skraj szaleństwa. Powoli się zatrzymali, a pytanie
wisiało nad nimi jak wielka, czarna chmura. Zaczął się wstydzić, że w ogóle
poruszył ten temat. Nie powinien przecież czegokolwiek oczekiwać. Nie powinien,
a jednak…
- Może… Nie
wiem. Chyba tak.
Przez chwilę
zapomniał, jak się oddycha. Nie tego się spodziewał. Właściwie nigdy go o to
nie podejrzewał. Nie rozmawiali o tym, to prawda, ale dlaczego zawsze zakładał,
że interesują go wyłącznie kobiety? Bał się, że marzenia i fantazje
niebezpiecznie mylą mu się z rzeczywistością.
- Jesteś
zaskoczony? – Yoongi przystawał z nogi na nogę. W ciemności nie był w stanie
nic dostrzec, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jest zawstydzony i
zdenerwowany. Jak udało mu się tym razem skłonić go do takiego wyznania?
Przecież myślał, że nie ma szans, by do tego wrócili. Nie wiedział, co mu
odpowiedzieć. Chciał, ale słowa nie chciały nabrać sensu. Na przemian to otwierał,
to zamykał usta. Suga też długo próbował coś dodać i choć przyszło mu to z
trudem, bardzo cicho udało mu się coś wydukać.
- Właściwie to
tylko jeden… Ty.
Poczuł, jak
fala gorąca zalewa jego ciało, a jakaś siła pozbawia go tchu. Serce galopowało
i krew szumiała mu w uszach. Czyżby się przesłyszał?
Dlaczego teraz
tak spanikował? Przecież to było to, o czym zawsze marzył, co chciał usłyszeć.
To było zbyt cudowne i nierealne, by mógł od tak uwierzyć.
- Jimin, ja od
dłuższego czasu… Rany, nawet nie wiem od czego zacząć… - Głos mu drżał. Nie
potrafił spojrzeć mu w oczy. – Dawno temu byłem ci winien rozmowę. Chciałbym ci
tyle powiedzieć…
- Patrzcie! To
Bangtani!
Akurat w
takiej chwili ktoś musiał ich zauważyć. Jimin szybko się otrząsnął i starał nie
popadać w ekscytację. To go trochę otrzeźwiło. Poza nieopisanym zaskoczeniem,
poczuł też strach. Teraz, gdy znowu była nadzieja, poczuł jak wraz z nią
powraca przerażenie. Z jednej strony chciał wiedzieć, ale z drugiej nie był już
tego taki pewny. Nie chciał się zawieść, nie kolejny raz.
Speszeni,
przywitali się z gośćmi, którzy nie owijając w bawełnę zaczęli wychwalać nowy
mixtape Yoongiego, który wyszedł dosłownie parę dni wcześniej.
Jimin podczas
tej rozmowy myślał, jak wiele jego uczucie im w ostatnim miesiącu odebrało. Jak
wiele przemilczeli spraw, jak często się mijali lub czuli się niekomfortowo. Nie
mógł nawet szczerze cieszyć się z nowej piosenki przyjaciela, w obawie przed
narzucaniem mu swojej osoby. Czy rzeczywiście to było właściwe? Brakowało mu
ich przyjaźni i zaczął wątpić w swoje uczucia. Zwłaszcza po odtrąceniach. Potem
doszło martwienie się o Kookiego i już sam nie wiedział, co jest dobre, a co
złe.
- Może
chciałbyś wystąpić? Zaraz zaczynamy. – Mężczyzna wskazał stojącą niedaleko
scenę, pod którą zaczęli zbierać się ludzie. Szykowała się bitwa raperów.
Yoongi
wyglądał na skonsternowanego. Spojrzał na Jimina, nie wiedząc, co robić. Widać
było, że nie chciał kończyć rozmowy w ten sposób, ale też czuł się zobowiązany
przyjąć zaproszenie.
- Idź, chyba
nie odmówisz?
Uśmiech
przyszedł mu z trudem, ale poczuł niewysłowioną ulgę, mogąc się wycofać. Bał
się tego, co mógł mu odpowiedzieć. Wiedział, że musi to przemyśleć i
odprowadził swojego przyjaciela wzrokiem. Gdy emocje trochę opadły, poczuł ile
stracił sił. Podparł się o jedną z palm niedaleko występu i przymknął oczy.
Tylko jeden… ty.
Pokręcił
głową, ukrywając przed sobą, jak bardzo go te słowa uszczęśliwiły. Dalej jednak
nie znał jego zamiarów. To nie mógł być głupi żart, lecz co tak naprawdę chciał
mu powiedzieć?
Suga wszedł na
scenę i z miłego baranka zamienił się nagle w pewnego siebie zadziornego
urwisa. Jimin aż westchnął, mogąc oglądać go w tej odsłonie. Włączyli bit, do
którego wszyscy zaczęli się kołysać. Ktoś wyrwał się pierwszy i przez mikrofon
poleciały pierwsze rymy. Ten kto potrafił się ustosunkować, odpowiadał,
prezentując własny styl i ostrość.
Gdy tylko Suga
się włączył, Jimin poczuł dreszcz przeszywający jego kręgosłup aż po końce
nerwów. Oparł tył głowy o drzewo i wsłuchał, urzeczony talentem chłopaka. Wiele
osób podzielało jego zachwyt i widownia oszalała pod koniec rapowanych zdań.
Poczuł uczucie zazdrości, widząc tyle pożądliwych spojrzeń.
Nie był
jedyny.
To straszne,
że ze wszystkich ludzi którzy ich pragnęli, on marzył tylko o tym, by to
właśnie Yoongi odwzajemnił jego uczucie. Czy tak to właśnie jest, gdy ma się
tak wiele, ale to najważniejsze zawsze jest o krok dalej?
Z jakiegoś
powodu uważał, że wcale na to nie zasługuje, że być może niedane im jest być ze
sobą, że w życiu wystarczająco wiele spotkało go dobrego, by miał czelność
wymagać więcej. Posmutniał, tym bardziej oddalając od siebie nadzieję po tym,
co usłyszał od Yoongiego. To przecież nie mogło się udać. Po prostu chciał być
miły lub poprawić ich relację. To nie było to, czego oczekiwał.
Powoli się
wycofywał. Był tak przejęty własnymi myślami, że nie był w stanie dłużej
słuchać tego cudownego występu i okrzyków zachwytu. Odszedł powolnym krokiem,
szukając wzrokiem któregoś z Bangtanów. Brakowało mu ciepła i uśmiechu, miał
nadzieję, że znajdzie Hobiego. Przyjaciel zawsze potrafił podnieść go na duchu,
a teraz tego potrzebował.
Zamiast niego,
spotkał samotnego Jina i to w wybitnie dziwnych okolicznościach.
- Hyung… Co ci
się stało?
Jin spojrzał
na niego wzrokiem, który mówił mu „zaśmiej się, a cię zamorduję”
Od butów po
czubek głowy, Seokjin był przemoczony do suchej nitki. Woda jeszcze kapała z
jego włosów i ubrania. Mimo tego jednak, chłopak zdawał się tym nie przejmować,
ba, być nawet z tego dumnym.
- Powiedzieli
„skaczesz z nami?” no to skoczyłem. Co miałem nie skoczyć? Mieli mnie za
tchórza czy co? Ale pewnie chcieli zobaczyć tą przystojną twarz ociekającą
jeszcze większą zajebistością. To na pewno było to – powiedział i przybrał pozę
boskiego Apolla.
Jimin pokiwał
głową, próbując nie parsknąć śmiechem. Ich hyung nigdy nie przestawał wątpić w
swą przystojną twarz.
- Woda w
basenie ciepła?
- Nawet,
nawet.
- Powinniśmy
znaleźć ci nowe ciuchy?
- Nie, to
dowód mego męstwa. Niech mnie tylko Namjoon zobaczy, bo inaczej nie uwierzy. Muszę
go znaleźć, na razie widziałem tylko Hobiego tańczącego jakieś dziewczęce
układy… – Jin rozejrzał się po sali w poszukiwaniu rapera, ale zamiast tego,
jego uwagę przykuło co innego. – Nie jesteś z Yoongim?
Jimin zdziwił
się, że do niego nawiązał i lekko zarumienił.
- Występuje.
Zaprosili go na scenę – spojrzał się za siebie, wskazując świetnie radzącego
sobie przyjaciela. Zbierało się coraz więcej widzów, którzy dopingowali ich w raperowej
wojnie.
Starszy kiwnął
powoli głową i uśmiechnął się ciepło.
- Jest
niesamowity, prawda?
- Tak…
Oderwał swoje
tęskne spojrzenie i zdziwił się, że Jin patrzy wprost na niego.
Coś przewróciło
mu się w żołądku.
- Czemu cię
zatem z nim nie ma?
Czy wiedział
co siedzi mu w głowie? Przełknął ślinę i spuścił wzrok.
- Nie… Nie zasługuję
na to, by przy nim być.
Jin trawił to
zdanie, zdziwiony jego szczerością i znów się uśmiechnął.
- Kiedy on na
pewno będzie na ciebie czekał. Pewnie nawet teraz szuka cię w tłumie.
Jednocześnie cieszyły
go te słowa i bolały.
Co powinien
zrobić? Teraz był jeszcze bardziej zagubiony.
- Wracaj do
niego.
Jimin spojrzał
na niego, jakby pozbawiony własnej woli. Przez chwilę nie wykonywał żadnego
ruchu, nie mogąc uwierzyć w to, co wypowiedziały jego usta.
- Tak, masz
rację. Wrócę.
Nie wiedział,
dlaczego go posłuchał. Odwrócił się i zaczął iść w kierunku sceny. Nie
zastanawiał się więcej. Nie myślał. Chciał przebić się przez tłum, dojść jak
najbliżej.
Yoongi kłaniał
się wraz z innymi artystami. Ludzie go oklaskiwali, skandując jego imię. Najwyraźniej
wygrał ten pojedynek.
Jimin
rozpychał się łokciami, próbując dostać się na stopnie, niestety w pewnym
momencie zagęszczenie ludzi było zbyt duże. Był tylko jednym z wielu
rozwrzeszczanych. Mimo to, jakimś cudem, ich spojrzenie znalazło do siebie drogę.
Gdy tylko Yoongi go zauważył, niespodziewanie zeskoczył ze sceny. Ludzie się
usunęli, robiąc mu miejsce. On nie zwracał na nich uwagi, tylko szedł przed
siebie, prosto do niego.
To było jak
sen. Serce Jimina łkało wręcz z radości, widząc zbliżającą się do niego
roześmianą i przystojną twarz. Suga wyrwał go wręcz z tłumu.
Jimin dawno
nie poczuł takiej odwagi, jak właśnie w tamtej chwili.
- Byłeś
niesamowity – powiedział z przejęciem, nie ukrywając emocji, które wylał wraz z
tymi słowami. – Najlepszy.
- Dziękuję.
Suga był
zaskoczony i szczęśliwy. Przejęły go słowa przyjaciela. Pod wpływem chwili
padli sobie w objęcia jak najlepsi przyjaciele, klepiąc się po plecach. Oklaski
nadal trwały.
– Pewnie tylko
dlatego, że tu byłeś – szepnął mu do ucha.
Jimin pomyślał,
jak wielki błąd by zrobił, gdyby nie spotkał dzisiaj Jina na swojej drodze.
***
Następnego
dnia niektórzy nie potrafili wstać z łóżka. Impreza skończyła się wraz z pierwszymi
promieniami słońca. Niektórych trzeba było wynosić, innych siłą rozdzielać. To,
co widzieli Bangtani, zaliczało się bardzo mocno do rzeczy, o których świat
nigdy nie powinien usłyszeć. Przyjeżdżając tu nie sądzili, że tyle rzeczy może
ujść ludziom płazem. Niepotrzebnie stresowali się własnym zachowaniem, które w
porównaniu do innych celebrytów, mogło dosłownie uchodzić za święte.
Jungkook nie
mógł spać i cały ranek grał w grę na konsoli, próbując się odmóżdżyć. Przez
resztę wczorajszej imprezy on i Tae świetnie udawali niewiniątka. Cały zespół
spotkał się ponownie i wspólnie popisywał na głównym parkiecie, tańcząc i
śpiewając najlepsze utwory. Kookie widząc, jak dobrze się ze sobą bawią,
spychał własne problemy na dalszy plan. Skoro wszyscy się uśmiechają, to jakie
miałby mieć podstawy do niepokoju? Swój problem ze snem również zbagatelizował,
podobnie jak szybciej bijące serce na widok V, który wszedł do salonu
przecierając oczy.
- Cześć.
- Cześć.
Tae ziewnął,
nie zaszczycając go spojrzeniem i udał się do kuchni. Tam otworzył lodówkę i
zajrzał do środka. Podrapał się po tyłku i po dość długich oględzinach, wybrał
mleko. Nalał go sobie do szklanki i przechodząc znów koło Kookiego, wrócił do
sypialni.
Maknae był
zdziwiony. Zwykle Tae lubił mu przeszkadzać, zwłaszcza jak jakąś grę, a tym
razem była to jedna z jego ulubionych. Powinien powitać go z uśmiechem, ponarzekać
trochę, przyłączyć się…
Wzruszył
ramionami i znów oddał się grze.
W końcu późno
wrócili, pewnie był zmęczony.
***
Przyszedł
dzień, gdy V przyniósł w końcu pendriva z nagraniem swoich scen z Hwarang. Wyżebrał je od reżysera na
swoje maślane oczka, jeszcze przed premierą w TV. Chłopacy byli tak
podekscytowani, że uszykowali sobie z tej okazji prawdziwą przekąskową ucztę.
Tae aż pękał z nerwów, chcąc jak najszybciej się pochwalić, dlatego pomagał
znosić jedzenie do salonu, gdzie każdy usiadł wygodnie na kanapie lub podłodze.
Rozległo się chrupanie chipsów oraz popcornu. V dalej nie zaszczycał Jeonga
nawet przelotną rozmową, więc młody chłopak usiadł w kącie kanapy, trochę nadąsany.
Wystarczyło jednak kilka pierwszych scen, żeby jego humor zaraz się poprawił.
Tae grał… świetnie. Jego postać pasowała do niego jak ulał i tylko uwydatniała
jego urok. Długie włosy i barwny strój, jakie miał na filmie, doskonale mu
pasowały. Miał rolę młodszego brata i ciągle albo się psocił, albo bujał w
obłokach. Przez to, że oglądali dramę fragmentami, V tłumaczył im naprędce
czego dotyczyła fabuła oraz opisywał sytuacje, w których brał udział. Wszyscy
byli zachwyceni. Szczególnie scena śmierci niesamowicie nimi wstrząsnęła i byli
oburzeni, że w ten sposób zakończyły się losy tak wybitnej postaci. Klaskali i
klepali go po plecach, gratulując tak świetnego występu. Nawet Jin, który
również marzył o aktorstwie i początkowo wydawał się troszeczkę zazdrosny.
- Jesteś pewny,
że nie zmienili dla ciebie scenariusza? Zachowujesz się tak samo w
rzeczywistości.
- Dlatego tak
dobrze mi poszło – zażartował V.
Cieszył się,
że przyjaciele przyjęli oglądanie z takim entuzjazmem. Musieli wiedzieć, że to
wiele dla niego znaczyło.
Kookie jako
jedyny nie był w stanie powiedzieć mu w twarz, jak bardzo podobały mu się urywki
dramy. Każdy dodał coś od siebie, a on dalej sztywno siedział na kanapie,
sztucznie się uśmiechając. Od wielu dni praktycznie w ogóle nie rozmawiali. Ten
dystans robił się coraz trudniejszy do pokonania.
Co się z nimi
stało? Dlaczego tak się od siebie odsunęli? W głębi siebie czuł, że to jego
wina i chyba to było mu najtrudniej przełknąć. Serce ścisnęło mu się boleśnie,
gdy Tae odczytał sms’a, w którym koledzy z dramy zapraszali go na piwo. Zachęcony
zgodą przyjaciół, postanowił uczcić z innymi aktorami swój debiut, pożegnał się
i pojechał świętować. W salonie została więc ich szóstka.
- Co wy na to,
żeby porobić trochę śmiesznych memów z dramy? – zaproponował podekscytowany Hoesok.
- Jesteś… - Yoongi
najpierw chyba chciał powiedzieć coś w stylu „okropny”, ale szybko się
rozpromienił - …genialny!
Wyjęli pena z
odtwarzacza i razem z Rapem i Jinem, poszli do komputera pobawić się w
przeróbki.
Jeong za to poszedł
do swojej sypialni. Liczył, że nikt nie zwróci na to uwagi. Nie zapalając
światła, stanął pod ścianą i zagryzł wargę. Chwycił się za bolącą klatkę
piersiową, nie wiedząc, co się dzieje. Bał się, że przy chłopakach pęknie, ale
tu w samotności wcale nie było lepiej… Czemu to tak bolało?
Nagle pojawił
się przy nim Jimin. Kookie szybko odwrócił wzrok.
- Hej… Wszystko
w porządku?
Przytaknął
głową. Przetarł oczy udając, że jest zmęczony.
- Tak, po
prostu chyba pójdę spać. Jutro mamy kolejny ciężki dzień.
Jimin w
pierwszej chwili chciał odejść, ale zawahał się i zaskakując Kookiego, przytulił
go mocno. Maknae wzruszył się troską ze strony Jimina. Nie sądził, że tak
bardzo tego potrzebował. Poczuł się odrobinę lepiej. By ukryć zażenowanie
odchrząknął i poklepał przyjaciel po plecach.
- Dziękuję.
***
Niestety
kolejne dni tylko upewniły go w przekonaniu, że coś jest nie w porządku. Tae
zamiast jemu poświęcać czas, wolał innych członków zespołu, albo swój telefon,
dzięki któremu kontaktował się pewnie z aktorami z planu. Coraz większa pustka
wypełniała mu serce. Czuł, że jego wybryk na imprezie wcale nie był tak dobrym
pomysłem, jakim się początkowo wydawał i tylko sprawił, że V odsunął się od
niego. Nie miał jednak ochoty za nic przepraszać. Wolałby się zapaść pod ziemię,
niż wracać do tej sytuacji. Tkwiąc w tym błędnym kole, coraz gorzej radził
sobie na treningach. Gniew zaczął zastępować smutek. Zamiast patrzeć w swoje
odbicie i dopracowywać ruchy, zerkał na hyunga, zastanawiając się, czy są
chwile, w których w ogóle pojawia się jeszcze w jego myślach.
Na pewnej z
prób muzyka nagle ucichła.
- Jungkook, co
się dzieje? – zapytał lekko rozzłoszczony Hobi. Reszta dawała z siebie
wszystko, a młody bujał w obłokach. – Przez ciebie musimy powtarzać to trzeci
raz. Przecież znasz układ.
Maknae zdał
sobie sprawę, że był na zupełnie innej zwrotce, niż reszta chłopaków. Kiedy się
zgubił?
- Ja…
Nagle ogarnął
go gniew. Czemu to teraz musi być jego wina? Napięcie w jego mięśniach tylko
się potęgowało, nic na to nie mógł poradzić. Właściwie to na nic nie miał
ochoty. Dlaczego go do tego zmuszają, skoro i tak radzi sobie lepiej niż inni,
tylko dzisiaj ma gorszy dzień?
- Ja… nie mam
ochoty.
Sam zaskoczył
siebie równie mocno, co przyjaciół. Wzrok wbił w ziemię wiedząc, że postąpił
bardzo źle wypowiadając te słowa.
- Słucham?! -
Jin otarł pot z czoła i śmiejąc się nerwowo, podszedł do młodszego – Co powiedziałeś?
Kookie zamarł.
Kipiały w nim uczucia, których nie potrafił już dłużej powstrzymywać.
- Że nie mam
ochoty dalej ćwiczyć – wycedził cicho przez zęby i wiedział, że nie ujdzie mu
to na sucho. Poniekąd chyba właśnie tego pragnął. Jakiegoś obucha w głowę.
- Aha… Nie chce
ci się dalej ćwiczyć, bo masz popsuty humorek, tak?
Jungkook aż
zacisnął dłonie w pięści i zmierzył się wzrokiem z wściekłym Jinem, który
oniemiał na jego wyzywające spojrzenie. Reszta nie ważyła się nawet odezwać,
atmosfera była strasznie napięta.
- Ty
smarkaczu! – Jin chwycił go za bluzę i pociągnął w stronę drzwi. – Nie chce ci
się ćwiczyć? Niewiarygodne!
- Jin…
Poczekaj… - odezwał się nagle Jimin, chcąc go jakoś obronić, ale spojrzenie najstarszego
członka zespołu zaraz go uciszyło. Nikt więcej nie próbował go powstrzymać.
Chłopak wlókł
Kookiego korytarzami, nie zwalniając uścisku. Maknae pierwszy raz doświadczał
jego gniewu na sobie i zastanawiał się, co się teraz z nim stanie. W tej jednak
chwili nie potrafił się tym przejmować. Był jakby… pusty w środku. Zanim się
spostrzegł, znalazł się w ciemnym, małym pokoju. Zdezorientowany patrzył na Jina
pytającym wzrokiem, który dalej kipiał gniewem.
- Posiedzisz
tu tak długo, aż nie przypomnisz sobie, dlaczego tu jesteś. Masz mi podać
poprawną odpowiedź.
Zatrzasnął
drzwi.
Ciemność go
przytuliła, a on osłupiał. To miała być jego kara? Zamknięcie w czterech
ścianach? Prychnął rozdrażniony. Jeśli Jin chciał go nastraszyć, to chyba
pomylił go z Hobim. Przecież nie boi się ciemności. Niewiele rozumiejąc
podszedł delikatnie do ściany w poszukiwaniu włącznika światła. Na szczęście
długo nie szukał. Gdy pokój się rozświetlił, zdał sobie sprawę, gdzie się
znajduje.
Był to pokój
prezentów. Wokół znajdowało się pełno kolorowych pudeł z listami, pakunkami i
słodyczami od ARMY’s. Nie sądził, że ta kolekcja powiększyła się
dziesięciokrotnie, odkąd ostatni raz odwiedzał to miejsce. Zapomniał już, jak
chętnie razem z chłopakami odczytywał pierwsze listy od fanów. Trochę zagubiony
i speszony, kucnął przy jednym z misiów i dotknął jego miękkiej łapki, na
której ramieniu wisiała kokarda „kochamy was”. Potem, trochę śmielej, przerzucał
sterty pudeł i kopert, chłonąc na nowo każde słowo, wypisane pod ich adresem.
„Nigdy się nie
poddawajcie”
„Jesteście
najlepsi”
„Bądźcie
zawsze sobą”
„Dziękuję, że
daliście mi nadzieję”
„Dajecie nam
tyle miłości”
„Dacie radę!”
„Nie
przestawajcie się uśmiechać”
„Robicie
piękne rzeczy”
„Wasza muzyka porusza
serca”
Niespodziewanie
odkrył, że pociąga nosem. Nie wiedział, ile czasu spędził na czytaniu. Jak mógł
być taki głupi! Zatracił się we własnym egoistycznym bólu zapominając, że
niesie na barkach o wiele więcej niż swoje problemy. Ogarnął go niepokój. Chyba
naprawdę miał przerąbane. Czy Jin już poszedł do Sejina? Czy mogą go zawiesić? Przecież
takie zachowanie było niedopuszczalne. Jak w ogóle mógł coś takiego powiedzieć
do swoich przyjaciół, widząc, jak ciężko na wszystko pracują? Najwyraźniej ktoś
musiał nim potrząsnąć.
Wrócił
skruszony na salę ćwiczeń. Wstyd palił mu policzki. Chłopaki nie przerwali
układu, musiał poczekać, aż skończą. Gdy muzyka przestała grać, Jin sam do
niego podszedł. Kookie spurpurowiał do reszty.
- No, słucham.
Cisza
przewiercała mu uszy.
- Przepraszam…
- Za co
przepraszasz?
- Za… za moje
słowa i za bycie egoistą… - Po policzkach pociekły mu łzy. Starł je szybko, ale
na ich miejscu pojawiły się kolejne. Wstydził się ich. Był przecież mężczyzną. Podłoga,
w którą się wpatrywał całkowicie się rozmazała. – To było okropne, proszę, nie
wyrzucajcie mnie z próby…
- Dlaczego
chcesz wrócić na próbę?
- Jin… - Rap
widocznie chciał przerwać już jego katorgę, ale starszy nie odpuszczał.
- Nie! To
ważne. Dlaczego?
- Bo… przypomniałem
sobie dlaczego tu jestem… - wymruczał ze zwieszoną głową.
- Co mówisz?
Nie słyszymy.
- Wiem po co
tu jestem! – krzyknął, czując się słusznie upokorzony. Wszyscy na niego
patrzyli. Naprawdę pragnął, by mu dali szansę. – Dla siebie, dla was i dla
ARMY. Chcę ćwiczyć, proszę.
Chwilę trwało,
zanim ręka Jina poczochrała go po włosach. Całe napięcie, jakie się w nim
skumulowało, pękło jak bańka mydlana. Chyba wszyscy odczuli ulgę.
- Dobry
chłopiec, weź kilka wdechów i dołącz do nas.
Był wdzięczny,
że tylko tak się to skończyło. Gdy szloch przestał nim wstrząsać, wskoczył na
swoje miejsce, już nie zaprzątając głowy niepotrzebnymi myślami. Tym razem nie
zgubił ani jednego kroku.
Co więcej,
postanowił ignorować Taehyunga przez jakiś czas, co nie uszło uwadze starszemu.
***
Zbierali się
właśnie na planie filmowym do kolejnego RUN
BTS. Tym razem ich zadaniem było poprowadzić scenki stand-upowe, nie mając
wcześniej przygotowanych scenariuszy. Każdy się stresował, bo tak jak dobrze
wychodziło im powtarzanie kwestii z kartek, tak źle się czuli w improwizacji.
- Nadrobimy
urokiem osobistym.
- Jin, ciekawy
jestem, co ten urok takiego za ciebie powie – skwitował ze śmiechem J-hope,
lustrując salę w której się znaleźli.
Było to jedno
wielkie pomieszczenie imitujące komisariat policyjny. W kilku kątach stały
biurka, szafki zawalone dokumentami, a w rogu znalazła się nawet niewielka
cela. Losowali przydział ról. Więźniami zostali Jimin, Jin i Hoesok,
policjantami Tae, Jungkook i Rap, a Suga naczelnikiem. Ubrali się w odpowiednie
stroje i dali ucharakteryzować makijażystkom.
Ekipa kamerzystów
rozstawiła się w kilku miejscach i pozwoliła Bangtanom wymyślić jakiś
scenariusz.
Chłopcy postanowili, że najlepiej będzie po
prostu przesłuchiwać więźniów. Za biurkiem usiadł Suga, a V przyprowadził
pierwszego winnego. Hoesok rzucał się teatralnie, ale widząc groźne spojrzenie
kolegi, udał potulnego.
- Za co tu muszę
być, panie władzo? Proszę mnie wypuścić, to chyba jakieś nieporozumienie.
- Niestety, z
tego co widzę, są wobec ciebie bardzo poważne zarzuty.
- Nie
rozumiem. Chcę rozmawiać z adwokatem.
- Nie masz
kogoś takiego.
- Mam.
J-hope zanim
to przemyślał, wskazał na Tae, który zupełnie się tego nie spodziewając, zrobił
wielkie oczy. Zanim zdążył coś powiedzieć, Yoongi go wyręczył.
- Zwalniam cię.
Wszyscy ukradkiem
prychnęli śmiechem. V odszedł pokonany. Hobi próbował swoich sił dalej.
- Chcę
rozmawiać z szefem!
- Przecież ja
tu jestem szefem.
Chłopak
poczerwieniał z zażenowania swoją gafą i próbując ukryć uśmiech, kontynuował.
- Więc… Co
takiego zrobiłem?
- Tworzysz
choreografię, która podpala ludzkie serca.
- Nie macie
dowodów.
Suga pokazał
mu na telefonie teledysk, gdzie J-hope wykonał taniec do Boy meets evil. Chłopak trochę spasował, próbując coś wymyślić, ale
raper go całkowicie wygryzł.
- Dziesięć lat
odsiadki powinno trochę ugasić twoje zapędy.
- Dziesięć!?
- Dawać mi
następnego.
W kolejnej
scence brał udział zamknięty w celi Jimin, który zaczepiał kręcącego się obok
Tae. Jego zdolności aktorskie pozwalały mu tylko na bycie słodko roześmianym.
- Panie
władzo… Proszę mnie wypuścić. Czemu mnie więzicie?
- Więźniom nie
wolno odzywać się bez pytania. Nie dostaniecie kolacji. – V zmierzył go
poważnym wzrokiem.
- Co mam
zrobić, żeby mnie wypuszczono? – Przytulił się do krat. – Proszę… Będę grzeczny.
Tae był
nieugięty, lecz po dłuższej serii jęków pojawił się Kookie, który zdenerwowany,
że ktoś inny słodkim głosem woła do jego obiektu zainteresowania, otworzył
zamek i przerzucając sobie Jimina przez ramię, wymierzył mu w pośladek klapsa,
zanosząc na siedzenie przed biurkiem. Czuł na sobie czyjeś spojrzenie i
uśmiechnął się ukradkiem, niby do więźnia. Nie pierwszy raz to czuł, odkąd
przybrał obojętność wobec V.
- Czy tak
wolno postępować z więźniami? Powinienem gdzieś to zgłosić? – zapytał czerwony
Park, wpatrując się z uśmiechem w dwójkę policjantów.
- Nie masz już
żadnych praw, widzieliśmy, co zrobiłeś. Twoja zbrodnia jest najgorszą z
możliwych. Jest nią… morderstwo.
- Nie
rozumiem, tu chyba zaszła jakaś pomyłka. Nikogo nie zabiłem.
- Czyżby?
Jungkook
wyciągnął telefon i otworzył konto na instagramie, gdzie Jimin wstawił filmik
jak przeczesuje ręką swoje srebrne włosy.
- Ale ja tu
tylko poprawiam fryzurę…
- Spójrz.
Widzisz te komentarze? Mam przeczytać na głos? Umarłem, albo Moje serce się zatrzymało,
albo, Jeżeli tak wygląda anioł, to chyba
jestem w niebie, albo…
Jimin nie mógł
przestać się śmiać z zażenowania. To były przecież prawdziwe wiadomości.
Skręcał się i chował twarz w dłoniach przez całą scenkę.
- Litości…
- Czeka cię
dożywocie.
Pochylił się
nad biurkiem i wyszeptał.
- A nie da się
czegoś zrobić? Dożywocie to strasznie długo…
- Niech
zatańczy fragment z Lie. – Odezwał
się nagle Suga, który siedział sobie na fotelu w kącie sali. – To może skrócimy
mu wyrok.
Wszyscy temu
przyklasnęli, a biedny Jimin musiał dalej się produkować modląc się, by go już
ktoś zastąpił. Kazali mu również być zabójczo uroczym oraz zamienić się
miejscami z policjantem. Całkowicie mu to nie wyszło. Suga westchnął i
skomentował to grobowym tonem.
- Masz na
koncie kolejne morderstwo.
- Jak to?
- Zabiłeś
skecz.
Na szczęście
Jin strasznie się palił do kolejnej scenki. Gdy usiadł na stołku oskarżonych,
nie zdążył nawet otworzyć ust. Przesłuchiwał go Namjoon.
- Sprawa numer
jeden. Wytoczyliśmy ci proces za: opowiadanie nieśpiesznych żartów, posiadanie
szerokich ramion, bycie zabójczo przystojnym. Atakujesz tym bezbronne ARMYs.
- To chyba
jakaś kpina. Jestem BTS, to chyba moja praca?
- Ile masz
lat?
- Dwadzieścia
pięć, a co?
- I jesteś w
BTS, staruszku?
- No doprawdy!
Co to ma do rzeczy? – zaśmiał się z oburzenia. – I o co chodzi z moimi
ramionami?
- Członkowie
BTS się skarżą, że nie mieszczą się przez nie w kadrach zdjęć.
- To nie moja
wina, że ich własne są wąskie! A moje żarty są śmieszne!
- Rozśmiesz
mnie zatem.
- Dlaczego woda
nie zdała egzaminu?
- Bo oblała. –
Powiedział Suga, wtrącając się znów do scenki.
- Jak się
nazywa kot, który umie latać? Kotlecik! Przez jakie ryby można skakać? Przez
płotki!
Śmiali się już
ze wszystkiego, więc nawet to było zabawne.
- Starczy.
Niestety muszę cię zamknąć. Jesteś niebezpieczny dla społeczeństwa.
- A jak
naprawdę cię rozśmieszę to mnie uwolnicie?
- Dobrze.
Proszę zatem zatańczyć.
- I ty to
mówisz!
Poczym od razu
po pierwszych krokach zamknęli go w celi.
Mięli ubaw po
pachy. Scenki, choć nie zawsze się kleiły, w ostateczności wyszły bardzo
zabawne. Przyznali, że to było bardzo trudne zadanie i postanowili bardziej
doceniać ludzi, którzy potrafią improwizować na zawołanie. Po nagrywaniu
dostali porządny obiad w knajpie, gdzie gotowali sobie na kociołku umieszczonym
w centrum stołu. Jimin był bardzo głodny i nałożył sobie solidną porcję.
- Naprawdę
powinni cię zamknąć.
- Słucham? – zapytał
Yonngiego, bo chyba źle usłyszał.
- Nie możesz
taki być.
- Ale jaki? –
Zaśmiał się.
- Taki uroczy.
Poczerwieniał
na twarzy i szturchnął go łokciem.
- Wiesz, że w
taki sposób się stresuję. Nic za to nie mogę.
Suga wyglądał
na zadowolonego, doprowadzając go do rumieńców. Jinim poczuł się trochę zbity z
tropu.
Za to dało się
wyczuć napięcie z drugiej strony stołu. V z Jungkookiem rzucali sobie dość
mocne spojrzenia. Maknae nie wiedział, co tak wpłynęło na chłopaka, który
wwiercał mu się wzrokiem w czaszkę. Wcześniej raczej się unikali, ale dzisiaj
czuł, że jest w centrum jego uwagi. Była to nawet miła odmiana po tym, czego
ostatnio doświadczał.
Gdy wrócili do
dormu, każdy zaszył się w swoim kącie, chcąc odpocząć. Ich dwójka została sama
w kuchni. Kookie udawał dalej, że nie zwraca uwagi na hyunga, lecz ten usiadł
nadąsany na stołku i obserwował go kątem oka. Młodszy nalał sobie wody do
szklanki i czekał, lecz cisza nadal trwała. Napięcie było tak duże, że nie
wytrzymał.
- Masz jakiś
problem? – zapytał łagodnie, z trudem utrzymując kontakt wzrokowy.
Tae zacisnął
szczęki. Wyglądał na rozgniewanego. Przez chwilę Kookie bał się, że zacznie na
niego krzyczeć, ale nic takiego się nie stało.
Hyung okrążył
stół i podszedł do niego tak blisko, że zaparło mu dech. Owiał go słodki zapach
jego perfum. Nie sądził, że taka błahostka może go rozpalić. Tak dawno się nie
dotykali… Ponownie jakiś żar wypełnił jego klatkę piersiową, widząc szansę
nawet w tej nieprzyjemnej konfrontacji.
- W co ty
pogrywasz?
- Nie wiem, o
co ci chodzi. – Kookie przełknął ślinę, udając niewinnego. W głębi siebie
cieszył się, że jego zachowanie doprowadziło ich do tej rozmowy.
- Naprawdę
mnie wkurzasz.
Uśmiechnął
się. Odstawił szklankę i oparł się o blat, postanawiając sprawdzić swoją
teorię.
- Czym? Tym, że
nie poświęcam ci swojego zainteresowania?
Tae się spiął.
W sumie dzisiejszy
fanserwis był dość obszerny w KookMina i nie omieszkał popisać się kilkoma
ruchami z Blood, sweat and tears, ale
nie sądził, że to może doprowadzić Tae do białej gorączki. Gdyby wiedział, zrobiłby
to już wcześniej.
- Czegoś ty
się tak cholernie uczepił?! – V był oburzony.
- Ty możesz
sobie flirtować z kim popadnie, ale mnie nie wolno?
Tym przegiął.
- Rany, Kook!
O co ci chodzi?
Ich szepty
przechodziły w coraz ostrzejsze tony. Musieli się hamować, żeby ich nikt nie
usłyszał.
- Nie udawaj niewiniątka
– syknął Jeon, czując jak zasycha mu w gardle. Mieli siebie na wyciągnięcie
ust.
- Nie wierzę,
że mogłeś w ogóle coś takiego sugerować. Po tym wszystkim.
Maknae
odwrócił wzrok. Zrobiło mu się gorąco.
- Jakby ci
zależało.
- Słucham? –
Tae osłupiał.
Jungkook czuł,
że przegina. Znowu. Co on wygadywał, do cholery? W głowie mu buzowało, a
mięśnie napinały do granic możliwości. Zamiast wyjaśnić sytuację, tylko ją
pogarszał.
- Z tego co
widzę, to tobie nie zależy, albo boisz się to przyznać – Tae dźgnął go palcem i
się odsunął. – Mam tego dość.
Młodszy
wstrzymał oddech. Kropla potu spłynęła mu po skroni. Dość? W jakim sensie? Jego
osoby, tej sytuacji, ich relacji lub przyjaźni? Oblał go strach przed utratą czegoś,
czego tak naprawdę jeszcze nawet nie miał.
Czy zazdrość o
Minho zjadła mu mózg? Czy rzeczywiście aż tak mu zależy na Tae? I czy z
wzajemnością? Myśli potykały się o siebie, nie mogąc połączyć się w nic
sensownego. Pytania cisnęły się na usta, ale żadne z nich nie padło. V już
stracił cierpliwość.
- Wiesz co?
Pogadamy, jak skończysz zachowywać się jak gówniarz.
Kookie
odruchowo chwycił jego koszulkę, chcąc go zatrzymać, ale Tae odepchnął jego
rękę, przez przypadek strącając z blatu szklankę.
Dźwięk
tłuczonego szkła uświadomił młodszemu, że właśnie coś znowu się stało, coś, co
nie powinno się stać. Zagryzł wargę nerwowo.
- Wszystko ok?
– Zapytał Hobi, zaglądając do nich przelotnie po drodze do łazienki. Miał na
sobie już tylko szlafrok. – Mam nadzieję, że to nie był mój ulubiony kubek z Królem Lwem?
Tae przeprosił
za hałas i zaczął zbierać szkło. Kookie stał w bezruchu i patrzył na
przygarbionego przyjaciela. Czy teraz nim gardził? Bolał go każdy centymetr
skóry, a głowa pulsowała od przyśpieszonego tętna.
Następny rozdział
Następny rozdział
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz