- Czemu musimy tu być, Ace?! Będą
nas szukać! Co się odpierdala?
Sanji rozglądał się niepewnie
dookoła, bojąc się że ktoś ich nakryje.
On, Ace, Zoro i Law stali właśnie
przed drzwiami do pokoju Bonney, Monet i Baby 5.
Piegowaty nie chcąc wyjaśnić im
niczego, zapukał do drzwi. Mieli ochotę krzyknąć ale nie zdążyli.
Otworzyła im Jewerly, szczerząc
się od ucha do ucha. Nie wróżyło to niczego dobrego. Na dodatek, na jednym z
łóżek siedział Kid, mając równie zdziwioną minę co reszta.
- Idę stąd…
Ace chwycił Trafalgara za
kołnierz i pociągnął z powrotem.
- Świetnie, to już mamy komplet!
– Klasnęła w dłonie Bonney i siadając na podłodze, poklepała miejsce koło
siebie.
- Komplet do czego? Ace, jak
zaraz nie powiesz, o co tu chodzi… - Sanji wydawał się naprawdę zdenerwowany.
Zoro jako jedyny się nie odzywał, najwyraźniej mało się przejmując całą tą
sytuacją.
- Nie stresujcie się tak
kochaneczki! – Baby 5 była cała rozpromieniona. Przejechała po nich wzrokiem, a
najdłużej zatrzymała się na Sanjim, przez co chłopak niepohamowanie się
zarumienił.
- Wasz kolega nie jest taki głupi
jak myślicie. – Monet uśmiechnęła się szatańsko. – zwłaszcza, że wiemy, co
macie cennego w szafce nocnej u tej rudej kocicy. Radziłabym więc zachować
potulność baranków.
Zanim któryś z nich zdążył się
połapać, o co może tej szalonej dziewczynie chodzić, Ace wybuchnął.
- Przepraszam to moja wina! –
ukrył twarz w dłoniach. – One mnie zmusiły. Powiedziały że jak was tu nie
zaciągnę to nas wydadzą! O ta! - wskazał palcem na Bonney. – słyszała podczas
biegu jak gadam z Sabo o flaszce z alkoholem… Miałem nic nie mówić, Nami by nas
zabiła…
- Ty idioto… - Sanji
zrezygnowany, przejechał ręką po twarzy.
- Bla, bla, bla… nasz warunek
jest taki, że gracie z nami w butelkę. Wy się wysilacie byśmy się dobrze
bawiły, a my trzymamy gębę na kłódkę. Jasne? Wszystko dotarło?
Jewerly nie musiała bardziej się
streszczać. Każdy z nich zrozumiał, że są na ich łasce i potulnie usiedli,
zagryzając zęby.
- A ten musi tu być? – Zapytał
Zoro łypiąc głową na Eustassa.
- Owszem, jest niezbędny. I
również nie za bardzo ma wybór…
Monet mrugnęła do zdenerwowanego
Kida. Wyglądała na najbardziej szaloną z nich wszystkich. Ace nie pojmował, jak
można ufać kobietom. Toż to istne szatany piekielne, zło wcielone.
- Oto zasady. Wykonujemy jedynie zadania, które losujemy z tej
oto szklanej miski – pokazała im wypełnione karteczkami szkło - za każde wykonanie i niewykonanie poszczególnego
z nich będziemy… pić. – Baby 5 wyciągnęła spod łóżka litrową butelkę sprajta,
ale gdy tylko ją otworzyła, wiedzieli, że w środku znajduje się inny płyn.
Szatany. Jak nic szatany.
- Zabiję cię Portgas, zabiję. –
szepnął Sanji, ledwo nad sobą panując. Nerwowo spojrzał na zegarek. Ich
przedostania noc na tym obozie zamieniała się w koszmar.
- To zaczynamy zabawę!
Bonney okręciła butelkę, która
bardzo długo się zatrzymywała. Wszystkim kolacja podjechała do gardła, gdy
szklana szyjka przesuwała się leniwie w ich stronę. Na szczęście zatrzymała się
na Monet.
Dziewczyna odczytała wylosowany
liścik.
- Pocałuj osobę siedzącą po
prawej…
Była to ów kręcąca, która
klasnęła w dłonie i się zaśmiała.
Bez jaj, nie zrobią tego,
pomyślał Ace.
- Macie zamiar też grać uczciwie?
– Zapytał Trafalgar, zastanawiając się co tak naprawdę tu robi i czemu on.
- Oczywiście. Wtedy nie byłaby to
dobra zabawa. – Monet znów dziwnie się uśmiechnęła.
Chłopacy wybałuszyli oczy, gdy
zielonowłosa nachyliła się do warg Bonney. Zamiast zrobić to krótko i
zwyczajnie, dziewczyny rozchyliły usta i bez żadnych oporów zaczęły się namiętnie
lizać.
- O ja pierdolę… - szepnął Sanji,
nie będąc pewnym, czy z nosa właśnie nie cieknie mu krew – czy ja śnię?
Portgas go szturchnął i zaczął
wykręcać ze stresu kostki dłoni. Co jeszcze znajduje się na tych karteczkach?
Pierwszy kieliszek poszedł w
ruch. Monet nawet się nie skrzywiła. Po tym krótkim pokazie, który wprawił wszystkich
w osłupienie, dziewczyna okręciła butelkę. Tym razem padło na Zoro.
- Rozbierz się… Czyli że co? –
uniósł brew zaskoczony.
- Masz glon zamiast mózgu? Do
naga. - Wyjaśniła różowowłosa.
Dziewczyny zachichotały.
- Jesteście chore – syknął Kid,
któremu nerwowo podskakiwało kolano.
Roronoa wzruszył więc ramionami i
zaczął ściągać ubrania. Jedno po drugim lądowało na podłodze, aż w końcu nic
nie zostało.
- No proszę, proszę… Jednak
dobrze się bawię... – Bonney przesunęła wzrokiem po umięśnionej klacie i
zawiesiła wzrok między jego nogami. Baby 5 zakryła oczy zawstydzona, a Monet zaśmiała
się pod nosem. Zoro usiadł z powrotem by wypić i zakręcić butelką. Zażenowani
chłopacy wywalczyli, by mógł trzymać na swoich kolanach poduszkę.
- Czemu to zadanie nie wypadło
wcześniej…
Ace z niepokojem spojrzał na
mówiącego do siebie Sanjiego, który widać wkręcił się w grę. W sumie się nie
dziwił, właśnie przed chwilą jego przyjaciel doświadczył jednego ze swoich
marzeń by zobaczyć na żywo dwie całujące się dziewczyny.
Butelka zatrzymała się na Ace’e.
Przełknął ślinę.
- Udawaj psa… Serio?
- No dalej, zaszczekaj nam
pieseczku.
Nie pamiętał kiedy ostatnio czuł
się tak upokorzony. Nie dość że kazały mu dać głos, to jeszcze przejść się
kawałek na czworakach. Żałował że ten wstyd nie spalił im pokoju. Innym
przestało być do śmiechu jak skończył i okręcił butelkę. Chwycił za kieliszek i
jednym łykiem go opróżnił. Alkohol palił gardło i od razu rozgrzał mu żołądek.
Zrobiło mu się niedobrze ale wiedział, że bez procentów tu nie przeżyje. Padło
na Kida. Ace był bardzo ciekawy jakiego haka miały na niego, skoro tak potulnie
poddawał się tej zachciance.
Dalsza gra skutkowała tym, że
Eustass musiał seksownie zjeść banana, ale zrobił to tak źle, że wypił trzy
karne kieliszki, Sanji musiał (mógł!) zdjąć stanik Baby 5 samymi zębami, Bonney
zrobiła trzy malinki na szyi Zoro (jego uszy zapłonęły czerwienią, co nawet dla
jego przyjaciół było zaskoczeniem), Monet usiadła na kolanach skonsternowanego
Lawa i bawiła się jego włosami, Ace musiał trzymać się za rękę z Sanjim oraz
pocałować Baby 5 w brzuch. Śmiechom dziewczyn nie było końca. W miarę trwania
zabawy, wszyscy się rozluźniali. Każdy kto nie wykonał polecenia dostatecznie
dobrze, pił trzy karniaki. Wszyscy więc byli już lekko wstawieni, gdy padło jedno
z dziwniejszych zadań.
- Zostań moim chłopakiem!
- Co?
Sanji wstrząsnął głową, nie do
końca pojmując, co do niego mówi Baby 5.
- Tak ma napisane na karteczce? –
Trafalgar z całej siły próbował się skupić, w czym przeszkadzała mu dość
intensywnie Monet i wkurwiono-morderczy wzrok Kida, wypalającego mu
wnętrzności.
- Ma napisane wymyśl zadanie. – Bonney uniosła
bezradnie ręce w teatralnym geście – więc wybrała.
- Ale, że co…? – Zaśmiał się
nerwowo, udając zażenowanie.
- Och… - Dziewczyna nagle
strasznie się zasmuciła, a jej oczy zaszły łzami. – Więc jednak… mnie nie
potrzebujesz?
Wszyscy wytrzeszczyli oczy, a
Sanji spłonął rumieńcem.
- Słucham? – myślał że
niedosłyszał, tak samo jak reszta.
- Nie chcesz żebym była twoją
dziewczyną? – Spąsowiała, nakręcając na palec jeden ze swoich czarnych loczków
i pociągnęła noskiem. Wszyscy zwątpili, czy robi sobie jaja, czy mówi poważnie.
- No wiesz… być tak nieludzkim! -
Zacmokała Bonney z niezadowoleniem.
- Będzie straaaaasznie płakać,
jak się nie zgodzisz – dodała Monet tym swoim tajemniczym głosem, prawie
szeptają prosto w ucho Trafalgara, który się czuł coraz bardziej niekomfortowo.
Ace aż rozdziawił usta. O co
chodziło tym lasce? Najgorsze było to, że jego przyjaciel naprawdę słabo
ukrywał podniecenie.
- To nie tak! Może… Pewnie… Nie
wiem… To żart? – zaśmiał się nerwowo, nabawiając się jakiegoś powiekowego tiku.
Widać, że walczył ze sobą. Czarnowłosa zrobiła maślane oczka, które go
hipnotyzowały.
- Psyt, ziemia do Sanjiego,
ziemia do Sanjiego… nie daj się jej, może to podstę…- Ace nie zdążył dokończyć.
- Dobrze. Zgadam się.
To było zdecydowanie za szybkie.
Pisk szczęścia dziewczyny był nie do opisania.
- Och! Mogę cię zatem pocałować?!
– Baby 5 wręcz wybuchła rozpromienieniem.
Szok i niedowierzanie zagościło na twarzach zgromadzonych, a
Sanji dostał natychmiastowego krwotoku mózgu. Nie czekając na jego zgodę,
zbliżyła się do niego na kolanach. On odruchowo cofnął się delikatnie, przez co
prawie weszła na niego i złożyła na jego
rozchylonych wargach miękki pocałunek.
Nawet Ace się zarumienił, widząc
jak erotycznie ta dziewczyna go podeszła. Całowała go chwilę, a on całkowicie
odpłynął. Dobrze, że sama to przerwała, bo Portgas bał się, że zaraz będzie
świadkiem sceny erotycznej swojego przyjaciela, a tego bardzo nie chciał.
- Jaki cyrk… - westchnął Zoro,
choć on też czuł się pożerany wzrokiem przez różowowłosą.
Kolejny zakręt butelką wylądował
na Kidzie.
Chłopak był tak niespokojny, że
sięgając po karteczkę, prawie zbił miskę. Gdy przeczytał zadanie, zaśmiał się
nerwowo.
- Nie ma mowy.
- Zrób loda osobie, która siedzi naprzeciwko. – Przeczytała Bonney
wyrywając mu kartkę.
Wszyscy rozdziawili usta. To
chyba było trochę przegięcie, prawda?
Trafalgar poruszył się
niespokojnie, będąc właśnie naprzeciw Kida, który wyglądał, jakby chciał
pierwszy raz w życiu uderzyć kobietę.
- Ej, ma przed sobą Monet i
Law’a, co to za głupie sprecyzowanie? – Zapytał Ace, zamiast zastanowić się nad
absurdalnością zadania.
- To jasne, że loda można zrobić
tylko chłopakowi - zaśmiała się Baby 5 i
tak spojrzała na Sanjiego, jakby mu go właśnie robiła. Jego przyjaciel przepadł
w słodkich odmętach podniecenia, Ace chciał uratować Trafalgara, nawet za cenę
porzygania się na dywan zamiast do kibla, więc wymyślił coś naprędce.
- To jest przegięcie, dajcie
spokój.
No w chuj się wysilił.
- Niech pije karniaki. –
zaproponował Zoro, ale chyba nikt go nie usłyszał.
- Jebcie się, nie jestem jakimś
pedałem żeby mu loda robić.
Zapadła po tym zdaniu jakaś
niezręczna cisza. Coś pękło w Trafalgarze bo niespodziewanie się odezwał.
- Spoko, już raz mi wystarczył by
przekonać się, jakim jesteś dupkiem.
Dziewczyny zawyły z
podekscytowania.
Ace zrobił szokokociczkę. Zoro
uniósł brew, Sanji dalej resetował windowsa. Kid wyglądał za to, jakby dostał w
twarz. Jego pokrętna, pijana logika podpowiedziała mu, że żeby wyjść z tego z
twarzą odwróci kota ogonem.
- Z tego co pamiętam to ty
błagałeś mnie o więcej.
Law wręcz kipiał z oburzenia.
Monet delikatnie z niego zeszła, nie chcąc przypadkiem być na linii frontu.
Widać jednak, że ją to ekscytowało.
- Nie wspomnę, kto tu otacza się
wianuszkiem lasek, udając że nie stoi mu na mój widok.
Dziewczyny były w siódmym niebie.
- Chłopaki, może… - Ace
zastanawiał się, kiedy dojdzie do rękoczynów.
- Jeśli liczyłeś na coś więcej,
to sorry ale śmieszny jesteś.
Law chciał coś odpowiedzieć, ale
nagle zapomniał języka w gębie.
- Och, kogoś jednak zabolało moje
odrzucenie? Biedactwo – Kid ewidentnie pławił się, widząc ból jaki wywołał w
oczach Trafalgara.
- Wiesz co, jeb się.
- To nie ja tu jestem męską
dziwką.
Law wstał. Wydawało się że mu
przyłoży, ale ostatecznie odpuścił. Coś go powstrzymywało. Bolały go te słowa.
Bolały go bardzo i bał się, że zaraz emocjonalnie nie wytrzyma. Ace widział, że
wcale nie jest tym pozytywnie zaskoczony. Pierwszy raz od długiego czasu poczuł
się zobowiązany, by zabrać głos w poważnej sprawie. To był właśnie ten moment.
- Jak długo masz zamiar to
ciągnąć?
Kłócący się zdążyli zapomnieć, że
nie są sami w pomieszczeniu. Spojrzeli na Ace’a, który wpatrywał się w
Eustassa.
- Ktoś cię o coś pytał? – Kid już
miał zamiar go olać, ale szybko zdenerwował się jeszcze bardziej.
- Robisz krzywdę sobie i innym,
im dłużej na to patrzę tym bardziej uświadamiam sobie że już dawno powinienem
coś powiedzieć…
- Zamknij ryj! Nie ma ochoty tego…
- Zachowałem się jak dupek,
przyznaję…
Kid zauważył chyba do czego
zmierza bo wstał i niebezpiecznie zbliżył się do Ace’a.
- Jeszcze jedno słowo!
- …i nie sądziłem, że danie ci
kosza tak na ciebie wpłynie…
Trafalgar zamrugał kilka razy. Po
twarzy Sanjiego i Zoro poznał, że nie on jeden jest zaskoczony.
Kid palił się ze złości. Chwycił
Portgasa za koszulę i pociągnął do siebie, urywając z niej jeden guzik. Najwyraźniej
udawanie głupka już nie miało znaczenia, bo potok słów który potem nastąpił wszystkich
wcisnął w posadzkę.
- Jaja sobie robisz?! Zakpiłeś ze mnie,
zrobiłeś ze mnie pośmiewisko i dobrze o tym wiesz! Nie zdajesz sobie sprawy z
tego co czułem! Wiesz co? Nie wszyscy potrafią mieć tak wyjebane jak ty! Do
ciebie może ciągle ktoś wyciąga rękę, ale ja miałem przesrane, rozumiesz?! To
ty tu jesteś gnojem!
Najwyraźniej alkohol pomógł mu w
wykrzyczeniu tych kilku zdań. Ace wytrzymał dzielnie jego spojrzenie.
- Tak, masz rację. Jestem gnojem.
Przepraszam.
Eustass zastygł.
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale
nigdy nie chciałem cię upokorzyć, a przynajmniej nie świadomie. Wiem, że moje
słowa nie cofną czasu, ale nie rób ze swojego życia piekła, bo taki drań jak ja
nie potrafił się zachować. Jak będziesz uciekał przed tym dalej to stracisz o
wiele więcej niż wydaje ci się, że zyskujesz tkwiąc w tym kłamstwie.
Cisza była przejmująca. Ręka
która trzymała żółtą koszulę zaczęła drżeć. Potem chłopak go puścił i wyszedł
bez słowa, trzaskając drzwiami.
Dosłownie po tym, Ace pobiegł do
kibla się wyrzygać.
Trafalgar otrząsnął się z szoku i
wstał. Wszyscy patrzyli na niego w milczeniu. Nie widząc sensu dalej tu tkwić,
również wyszedł. Wszyscy bardzo powoli przetwarzali to, co właśnie się
wydarzyło.
Bonney wzruszyła ramionami i
zarzucając je z powrotem na szyję Zoro, bez ogródek zadała mu pytanie.
- To co, skoro już jesteś nagi to
może idziemy się wykąpać? Sztywno się tu zrobiło.
Roronoa nadal utrzymywał kamienną
twarz, choć uszy poczerwieniały na nowo.
- Okej.
Dziewczyna wstała i z
zadowoleniem chwyciła go za rękę i poprowadziła do łazienki, z której wyszedł
Portgas. Na jego twarz wracały kolory.
- Jezu. – Przetarł twarz dłońmi.
- Nie wierzę… Po prostu nie
wierzę… - Sanji ledwo powstrzymywał udar mózgu, gdy Baby 5 ocierała się o jego
ramię swoim dość okazałym biustem. – Ty… z tobą mam jeszcze do pogadania. –
wskazał na Ace’a – a teraz wybacz, ale… musze… chyba… zapalić…
- O! To pójdę z Tobą! Mogę?! –
dziewczyna położyła dłonie na jego udzie, niebezpiecznie blisko krocza.
- J-jasne!- pisnął.
Sanji chyba nie posiadał się z
radości. Ace słyszał bicie jego serca nawet z tej odległości. Gdy wyszli,
zostali sami z Monet przy cichym akompaniamencie lecącej wody z pod prysznica.
- A Ty? – Piegowaty poczuł, że to
będzie najgorszy kac w jego życiu.
- Co ja? – zapytała dziewczyna,
uśmiechając się do niego dziwnie satysfakcjonująco.
- O co tobie chodziło w tej całej
farsie? One widać dostały, czego chciały. – Dał do zrozumienia że chodzi mu o
Bonney i Baby 5.
- Och, ja po prostu… - nachyliła
się do niego, przez co wystraszył się, że go pocałuje, ale jedyne co, to jej
wargi musnęły płatek jego ucha. Po tych słowach poczuł, jak przebiega po jego
plecach lodowaty dreszcz – bardzo fascynują mnie różne intrygi…
Stwierdził, że nie będzie dłużej
przebywał w tak creepy towarzystwie i również oświadczył, że wychodzi. Już
właściwie nic tu po nim.
Gdy chłodny powiew nocy owiał mu
twarz poczuł jakby bardzo długo wstrzymywał w sobie powietrze. Zakręciło mu się
w głowie.
- Ja pierdolę, co tu się właśnie
odjebało…
I wszedł w mglistą końcówkę nocy. Musząc się porządnie przewietrzyć, zrobił kółko wokół obozu, czując dziwną potrzebę znalezienia Kida. Czuł się teraz za niego odpowiedzialny. Szczerze, nie spodziewał się, że trafi w sedno. Nie zdawał sobie sprawy z jego uczuć, zawsze zbywał tą myśl, żyjąc w słodkiej beztrosce. Naprawdę poczuł się jak dupek.
W końcu go przyuważył, gdy zszedł na brzeg jeziora. W słabej poświacie wstającego słońca odbijały się dwie sylwetki. Podejrzewał, że był z nim Law. Dziękował w duchu, że został odciążony z przypilnowania chłopaka i rzucając im ostatnie spojrzenie, wrócił do ośrodka. Wiedział, że nie będzie w stanie zasnąć. Musiał czymś zając głowę. Czymkolwiek.
Wszedł bez pardonu do swojego pokoju i usłyszał krzyk, który rozerwał mu bębenki.
Koala w ostatniej chwili nakryła się kołdrą, a Sabo leżał z gołym tyłkiem na wierzchu, pąsowiejąc bardziej od niej.
- No h-h-hejoooo - wyjąkał blondyn, nie wiedząc jak zareagować.
- Spoko, dzisiaj mnie już nic nie zaskoczy. Nie przeszkadzajcie sobie. Zaraz wychodzę - Machnął zrezygnowany ręką, wszedł do łazienki, oblał swoją twarz chlustem lodowatej wody, chwycił pastę do zębów i wyszedł.
Słoneczko ogrzało mu twarz.
- Tak, trzeba coś jeszcze odpierdolić.
....
Trochę krótszy rozdział, ale mam nadzieję, że w porządku ;) Może do końca roku się wyrobię....?
Ach a to niespodzianka rozdział dodany 2 listopada a 1 wchodziłam aby sprawdzić czy jest ciąg dalszy a nic nie było XD Rozdział boski, cudownie rozegrałaś ujawnienie tajemnicy Kida i Law ^^ a szok nie mały epizodem Ace i Kid no przygotowałaś nie małą niespodziankę :0 hahaha "szokokociczka" to słowo na stałe zostaje wpisane w mój słownik XDD Sanji i Baby 5, Zoro i Bonney no nie powiem ciekawe pary nie sądziłam że tak ich dobierzesz ^^ Szkoda tylko, że rozdział jest krótki ale mam nadzieję że w następnym nam to zrekompensujesz tym że będzie o wiele wiele dłuższy ^^, mam też nadzieję, że rozbudujesz wątek LawxKid ich rozmowę po tej całej sytuacji i/lub kłótnie z szczęśliwym zakończeniem oczywiście ;) no i nie wspomnę o miłosnym wątku AcexMarco ^^ nie muszę mówić o dalszych epizodach tych par Szkoda, że już zbliżamy się do końca w szczególności że nie tak dawno znalazłam tego bloga :( no nie pozostaje nic jak życzyć dużo weny i czasu na pisanie.
OdpowiedzUsuńPS: Nie ma co się śpieszyć przed końcem roku lepiej dać sobie więcej czasu i zakończyć z przytupem w szczególności że następny rozdział może być już ostatnim no chyba że tak nie będzie ;) ^^
Bardzo dziękuję^^
Usuń