- Kid… o rany… - jęknął, gdy gorący język przejechał po jego
podbrzuszu.
- Powiedz to.
- Chcę…
Rozkosz wypełniła go po brzegi, mięśnie rozpływały w uniesieniu, palce
wplotły w czerwone włosy, pogłębiając branie jego penisa w usta.
- Jezu…
- Jesteś taki słodki. – Powiedział Kid, gdy przerwał na chwilę, by
podrażnić się z jego skórą ud zębami. – Jęcz głośniej.
Trafalgar odrzucał od siebie ostatnie fale wstydu, dając się ponieść
tej chwili. Palce chłopaka przygotowywały go już dłuższą chwilę. Poczuł, że jest
gotowy. Gotowy oddać ciało i serce.
- Bądź mój.
- A ty mój.
Po tych słowach spletli swe usta w pocałunku, a ciała się połączyły.
Ich oddechy się wyrównały, odbijały cichym echem od skały, a w oczach ujrzeli
odbicia tych samych pragnień i tego samego cierpienia, jakiego musieli do tej
pory doświadczać.
Trafalgar czuł że to musi być prawdziwe. Bo jeśli nie, jak będzie mógł
kiedykolwiek ponownie komuś zaufać?