Gdy dostatecznie się oddalił, w jakimś cichym zaułku ubrał cieplejsze rzeczy. Dał sobie czas na uspokojenie i ruszył w drogę, starając wskrzesić w sobie pozytywne myśli. Nie było to jednak łatwe. Otaczający go świat zadziwił go pod wieloma względami. Nie spotkał żadnego europejczyka, mijały go same azjatyckie twarze. Skośne oczy zerkały na niego szybko i umykały, gdy próbował złapać któreś ze spojrzeń. Nie mógł się zupełnie dogadać. Zwykle pokazywał na migi czego potrzebuje, ale i tak nie każdy chciał go słuchać. Wszyscy traktowali go bardzo oschle lub ignorowali. Pisma nie rozumiał zupełnie. Przechodnie chodzili z papierowymi parasolami, na śmiesznych, drewnianych butach, a niektórzy mężczyźni mieli garnitury. Widział też kobiety o białych twarzach, ubiorem bardzo przypominające Ivę. Wszyscy wyglądali podobnie, czarne, proste włosy, płaskie twarze, ciemne oczy… Rzeczywiście wyróżniał się jako blondyn.