- To!?
-
Beczka.
- To!?
- Lina.
- To!?
Po tygodniu Luffy potrafił już komunikować się na
całkiem dobrym, podstawowym poziomie. Jedyne co musiał uzupełniać to swój
wybrakowany słownik i doprowadzał tym Zoro do szewskiej pasji. Był
wykończony. Dzikus nie miał litości jeżeli chodziło o zaspokajanie jego
ciekawości. Chciał wiedzieć wszystko, dosłownie. Reszta załogi już po paru
dniach przestała zwracać na nich uwagę. Momentami nawet odchodzili, celowo
unikając nachalnego tubylca. Chłopak przestał być sensacją, a jedynie męczącym
utrapieniem. Po za tym, zjadał potrójne racje wyżywienia, co spotykało się z
ogólnym niezadowoleniem. Jedyna grupa, która od nich nie stroniła to ta, z
którą miał naradę na temat ich szefa. Zoro od czasu do czasu czuł na sobie
wzrok oficerów Crocodila i nie za bardzo mu się podobało, że non stop ktoś ich
prześladuje. Przynajmniej cieszył się, że Luffy w akurat tym niewielkim stopniu
również unikał tych ludzi.
- Kolejny
edukacyjny dzień?