Ledwo rozkleił powieki, a obraz zawirował mu przed oczami. Czuł w ustach
metaliczny smak krwi i suchość w gardle. Jego policzek lepił się do wilgotnej ziemi, na
której powoli przekręcał się na bok. Zacisnął zęby, gdy poczuł
ostry ból, który rozłupał mu czaszkę na dwoje. Padł na
plecy i odetchnął kilka razy, przezwyciężając mdłości. Wzrok
przyzwyczaił się do światła, które przesączało się przez
deski pokładu. Zaczął odzyskiwać ostrość widzenia i myśli. Był w celi pod pokładem statku. Z zewnątrz dochodziły go
głosy załogantów i szuranie ich ciężkich, wojskowych butów.
Przypomniał sobie wydarzenia sprzed omdlenia i jego serce zaczęło
szybciej bić, gdy ogarnął go niepokój. Zanim jednak zawładnęła nim panika, usłyszał chłopięcy głos.
- Zoro? Zoro!