- Hinata… Chodźmy na dach…
Groźny pomruk rozległ się przy jego uchu, a
następnie jego płatek zaatakowały ostre zęby.
- Jesteśmy na szkolnym korytarzu! Opanuj się!-
Warknął rudowłosy, ale zachował drapieżny uśmiech.- Nie starczył ci poranek za
płotem?- Szepnął i zaśmiał się, ledwo zachowując dystans. Uczniowie patrzyli na
nich podejrzliwie, oczekując bójki.
Od ich ostatniej wspólnej nocy od tygodni nie
mógł się pozbyć Kageyamy, który wykorzystywał praktycznie każdą okazję do
niecnych igraszek. Nie żeby mu to przeszkadzało, ale to już zahaczało o lekką
przesadę. Samoocena jednak wspięła się na takie wyżyny, że z przyjemnością
używał swoich nowych, uwodzicielskich mocy na chłopaku, który latał za nim jak
pszczoła za miodem.
- To było rano…- Mruknął czarnowłosy, delikatnie
uderzając pięścią w ścianę koło jego głowy.- Będziesz wcześniej w szatni?-
Zapytał z nieukrywaną nadzieją.
- Kto wie…?- Puścił mu oczko i odwrócił na
pięcie, dostrzegając w tłumie Noyę i pędząc w jego stronę.
Kageyama patrzył za nim pochmurnie i prychnął na
odchodnym niezbyt zadowolony.
Libero odmachał Hinacie wesoło i wspólnie udali
się na stołówkę.
- Widzę, że romans kwitnie?- Pogwizdywał,
przyglądając się dzisiejszemu menu.
- A owszem.- Rudowłosy wręcz promieniał,
roztaczając wokół siebie radosną jasność.- A jak już przy tym jesteśmy, to co z
Azumane…?- Zapytał szeptem, na co kolega odepchnął go natychmiastowo.
- Nic! A co ma być?! Daj se z tym spokój.-
Mruknął i od razu sposępniał. Hinata przyglądał mu się bacznie, próbując odgadnąć
cokolwiek z tej reakcji. – Poproszę drożdżówkę z owocami.- Odezwał się do
kobiety w okienku i wysypał drobniaki na ladę.- Lepiej skup się na najbliższym
meczu.
- Nie ściemniaj. Coś między wami zaszło?-
Postanowił jeszcze nie odpuszczać.
- Po prostu…- Zawahał się, jakby naprawdę chciał mu
powiedzieć.- Nie ważne…
- Wiesz, że przecież możesz o tym ze mną
pogadać?- Chciał go zachęcić, zwłaszcza że od niego sam otrzymał ostatnio nieocenioną pomoc.
- Ale to nie tu i nie teraz.- Oznajmił niższy, kończąc
dyskusję.
- Okej.- Stwierdził, że na razie nie powinien
więcej nie naciskać. Najwyraźniej nie był to łatwy temat dla ich libero. Był cholernie
ciekawy, o co chodzi. Poprosił ekspedientkę o to samo i próbował rozmyślać o
własnym, przyjemnym utrapieniu.
***
Całowali się namiętnie na tyłach budynku, którego
ostre kanty ściany wrzynały się Hinacie w plecy. Nie narzekał jednak, a jedynie
westchnął przyjemnie, gdy noga chłopaka wsunęła się między jego kolana. Pomimo
cienia, byli na otwartej przestrzeni, co w ich sytuacji było dość ryzykowne.
- Kageyama…- Szepnął młody, gdy usta przeniosły
się na jego szyję.- Zaraz ktoś tu może przechodzić.- Szepnął, ale zaraz zagryzł
wargi, czując zęby na skórze. Nie mogąc się powstrzymać, sięgnął jedną ręką pod
koszulkę chłopaka.- Nie… zdążymy…
- Jeszcze chwila.- Wymruczał i otarł się o jego
biodra. Wsunął dłoń w tył spodenek rudowłosego, powoli się zapominając.
- Mówię poważnie, powinniśmy…- Hinata przymknął
powieki i oddychał coraz głośniej. Byli tak blisko… Ich gorące torsy ocierały
się o siebie, tak jak zniecierpliwione uczucie między nogami.
To, co nastąpiło potem, było wręcz nieuniknione. Gdy
niższy oddawał zachłannie pocałunki, dostrzegł kątem oka stojącą nieopodal
drużynę, wychylającą się zza rogu. Wszystkie głowy schowały się automatycznie,
a oni odskoczyli od siebie, jak oparzeni mimo, że i tak było za późno. Zostali
nakryci na własne życzenie. Purpurowi po koniuszki uszu starali się udawać, że
wszystko jest w porządku, ale ukradkowe spojrzenia kolegów w szatni, raczej były aż
nazbyt wymowne. Sytuacja była dość jednoznaczna i choć wszyscy przemilczeli
całe zajście, zrobiła się cholernie gęsta atmosfera. Noya chciał jakoś
ją rozluźnić, ale szło mu trochę marnie. Przebierali się w ciszy, zbyt
zawstydzeni, by zabrać głos.
- Mówiłem ci, żebyś się odlepił zawczasu!-
Wycedził przez zęby wkurzony i zdruzgotany Shoyo, idąc z Kageyamą na końcu pochodu
do sali gimnastycznej. Nikt sobie nie patrzył w oczy, a Tsukishima wkurwiająco
gwizdał, wyjątkowo zadowolony.
- Trzeba było mnie powstrzymać.- Burknął winny i
chowając głęboko ręce w kieszeni, szedł ze spuszczonym wzrokiem. – Gdybyś mi
wtedy nie powiedział, że chcesz…
- Zamknij się! Zamknij, i ani słowa więcej!- Warknął
Hinata, zbyt skołowany by przypominać sobie swoje prowokujące słowa.
Kłócili się aż do zbiórki, gdy usiedli na deskach
boiska przed Daichim, który po odchrząknięciu, zdobył się w końcu na pierwsze
słowa do milczącej drużyny.
- Jutro czeka nas ważny mecz, ostatnie treningi
pokazały, że jesteśmy w bardzo dobrej formie…
Chwalił ich chwilę, by zaraz potem wytknąć parę
błędów i zwrócić uwagę na ważne szczegóły ich gry. Dwójka kochanków dalej
płonęła ze wstydu, czując na sobie ukradkowe spojrzenia kolegów. Podczas
przemowy nie słuchali za wiele, rozpraszani przez niespokojne myśli. Wszyscy
teraz wiedzieli, nie było nawet jak się z tego wykręcić. Czy teraz ich
znienawidzą? Wyśmieją, albo rozpowiedzą?
- I jeszcze jedno.- Kapitan odchrząknął widząc,
że uwaga jest skupiona na innych osobnikach zamiast na jego przemowie. Poczuł
się do odpowiedzialności powiedzieć coś w kwestii tego, czego byli świadkami
przed treningiem.– Jeśli chodzi o sprawy prywatne w naszej drużynie i różnego typu… związki…- Każdy wiedział o
kim mowa, a winni spuścili wzrok, całkowicie przybici i zestresowani. Nie
spodziewali się, że ten temat zostanie poruszony i poczuli się jeszcze gorzej. –
…to, co kto robi, jest jego własnym interesem, nie mamy żadnych obiekcji, ale prosiłbym,
by nie przenosić tych uczuć na boisko, dobrze?- Dodał niepewnie, starając się,
by nic nie zabrzmiało niemiło.- Nie chciałbym żadnych nieporozumień podczas
gry.
Nastała dłuższa cisza, w której ani Kageyama, ani
Hinata nie odważyli się podnieść wzroku. Byli zaskoczeni tymi słowami. Pokiwali
tylko twierdząco głowami i w końcu drużyna zaczęła wstawać z podłogi.
Niespodziewanie, odezwał się Tanaka.
- Hej, Hinata…?- Zwrócił się do zaskoczonego
atakującego i wziął go pod ramię, odciągając od partnera.- Pozwól ty z nami.-
Bez zgody zaciągnął go do innych, zostawiając zdezorientowanego
Kageyamę z boku.
- A-ale…- Zapytał zestresowany uprowadzony, gdy
otoczyli go przyjaciele. Lada chwila, a by zemdlał z nerwów.
- Powiedz ty nam…- Rozległ się nad nim chór
głosów.
Rudowłosy znalazł się w ciasnym kręgu, drżąc jak
osika i bojąc się tego, co miało zaraz nastąpić. Wstrzymał oddech i zamknął
oczy.
- Czy on cię dobrze traktuje?- Sugawara chwycił
go za ramiona, patrząc na niego z troską.
- Co?- Oczy Hinaty rozszerzyły się jak dwa
spodki.
- Nie zmusza cię do niczego?- Zapytał inny,
zmartwiony głos.
- Nie musisz kłamać, jesteśmy po twojej stronie.-
Ktoś przyjaźnie poklepał go po ramieniu.
- Jedno słowo i twoi starsi koledzy zaprowadzą
porządek.
- Po mordzie widać, że to zwyrodnialec, na bank nie
jest lekko.- Podsumował okularnik, patrząc ze wzgardą na ich zszokowanego rozgrywającego.
- Jakby coś się działo, to wiesz.- Takana uderzył
pięścią w otwartą dłoń i spojrzał na Kageyamę.- Powyrywamy mu nogi z dupy.
- Co to ma, kuźwa, znaczyć?!- Obgadywany Kageyama
poczerwieniał z wściekłości.- Słyszę was! – Wskazał na nich palcem, a następnie
odwrócił się i założył ręce na piersi.- Pieprzeni zdrajcy. Za potwora mnie mają…–
Zaczął mruczeć do siebie. Noya podszedł do niego i pocieszająco poklepał po ramieniu,
powstrzymując rechot.
- Wybacz im, po prostu sprawiasz takie wrażenie.-
Dobił rozzłoszczonego.
Hinata zaczął się tak śmiać, że nie był w stanie
im odpowiedzieć. Kapitan musiał kwadrans uspokajać drużynę i przywracać ich do
porządku, by mogli zacząć trening.
- Od kiedy wiecie?- Zapytał Kageyama, dalej
naburmuszony, choć odrobinę ugłaskany przez ciepłe zapewnienia swojego
chłopaka, że wszystko jest w porządku.
- Trzeba się było nie miętosić za każdym
zakrętem, to by nikt nie wiedział.- Libero westchnął i pomagał rozwiesić
siatkę. – Ale nie martwcie się, już z nimi wcześniej gadałem. Nie było jakiegoś
większego poruszenia.- Puścił mu oczko.
- Na pewno?- Zapytał z niepokojem, nerwowo
zaciskając palce na lince.
Usłyszał to okularnik i nie ośmielił nie pozostawić
bez komentarza.
- Tylko nam się nie migdalcie w szatni, bo jak
zastanę was w jakiejś dziwnej sytuacji…- Tsukishima zmrużył oczy, udając powagę.-
To nie wiem, czy nie puszczę tęczowego pawia.
- T-to się więcej nie powtórzy!- Zarzekł się
Hinata i jego wybuch rozśmieszył wszystkich. Zwłaszcza że jego twarz nabrała
koloru włosów.
- W porządku mały, tak tylko się droczymy.-
Pogłaskał go po głowie Tanaka i groźnie spojrzał na Kageyamę. – O nic się nie
martw.- Lustrował wzrokiem czarnowłosego, dając mu do zrozumienia, że nie
pozwoli skrzywdzić ich rudej gwiazdki.- A ty się nim dobrze zajmuj!
- Tak…- Westchnął Tobio, ale jakoś tak poczuł się
lepiej. Zupełnie jakby z barków spadł mu jakiś ciężar. Nikt nie wyglądał na
zniesmaczonego. Akceptacja drużyny podniosła go na duchu. Żartowali jeszcze chwilę i atmosfera całkowicie się rozluźniła.
Kageyama zamyślił się
chwilę, gdy nagle poczuł ciepło w swojej dłoni.
To Hinata chwycił go za rękę, by zwrócić na
siebie swoją uwagę.
- Chodź grać.- Uśmiechnął się tak promiennie, jak
już dawno nie miał okazji. Tobio przytaknął mu również szczęśliwy i dołączył do
przyjaciół. Jeszcze nigdy wszystko nie wydawało im się takie proste, jak
właśnie w tamtej chwili.
- Skopmy jutro przeciwnikom dupy!- Odezwał się trener,
który jak do tej pory stał w ukryciu, starając się nie wtrącać. Cieszył się, że
nie było żadnych nieporozumień.
Wszystkie męskie głosy odkrzyknęły mu twierdząco.
Nishinoya cholernie cieszył się, że związek ich
przyjaciół został zaakceptowany. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, dopóki nie
spojrzał na plecy stojącego nieopodal niego Azumane. Przełknął ślinę i
przejechał wzrokiem po chłopaku, by następnie szybko pobiec do kosza z piłkami. Zacisnął
na jednej palce i wziął kilka głębszych wdechów, by się uspokoić. Następnie
wrócił wesoły na boisko, jak gdyby nigdy nic.
Ich kondycja na przyszły mecz zapowiadała się
nader optymistycznie tak jak ich nastroje.
KONIEC
...
Nawet nie
wiecie... ile czasu... to pisałam... a i tak krótkie... *sprząta milion kubków po kawie* Latał ten ostatni rozdział
nade mną, a popołudnie wolne więc… Dokończyłam! Dziękuję wszystkim za miłe słowa, co do
całego opowiadania i wsparcie: Sanii, Nymerii, Mei T., Uni Z., LaydySyntii, Tobi, Alex, Karasu, Akirze i wielu innym z poprzedniego bloga:* Wasze komentarze naprawdę wiele dają! Od razu też powiem, że mimo iż nie myślałam o
dłuższych opowiadaniach z HQ, ZWŁASZCZA NIE TERAZ, to chciałabym w przyszłości
w kilku rozdziałach kontynuować i rozwinąć uczucie Nishinoyi i Azumane^^ 3/4
rozdziały i przy okazji wpleść dalsze losy Kageyamy i Hinaty jako tło. Ale to nie
w najbliższej przyszłości! Żeby się na de mną nikt nie pastwił! xD Magisterkę
mam w toku, pracę zaczynam, dlatego też nowe opowiadanie z Durarary na razie sobie odpuszczę:( Ale
jest w planach! (a nawet dwa… albo trzy xD) Będzie tam oczywiście Shizaya,
jakżeby inaczej^^ Ten rozdział był jedynie wyjątkiem, naprawdę cudem
dokończyłam, na inne na razie nie liczcie. Ale mam nadzieję, że mnie nie
opuścicie^^ ??? Orientacyjna data powrotu, to październik T^T Dziękuję jeszcze raz za wszystko! Nie sądziłam, że opowiadanie się tak spodoba!