niedziela, 16 sierpnia 2015

Cień iskier 12



- Hinata… Chodźmy na dach…
Groźny pomruk rozległ się przy jego uchu, a następnie jego płatek zaatakowały ostre zęby.
- Jesteśmy na szkolnym korytarzu! Opanuj się!- Warknął rudowłosy, ale zachował drapieżny uśmiech.- Nie starczył ci poranek za płotem?- Szepnął i zaśmiał się, ledwo zachowując dystans. Uczniowie patrzyli na nich podejrzliwie, oczekując bójki.
Od ich ostatniej wspólnej nocy od tygodni nie mógł się pozbyć Kageyamy, który wykorzystywał praktycznie każdą okazję do niecnych igraszek. Nie żeby mu to przeszkadzało, ale to już zahaczało o lekką przesadę. Samoocena jednak wspięła się na takie wyżyny, że z przyjemnością używał swoich nowych, uwodzicielskich mocy na chłopaku, który latał za nim jak pszczoła za miodem.
- To było rano…- Mruknął czarnowłosy, delikatnie uderzając pięścią w ścianę koło jego głowy.- Będziesz wcześniej w szatni?- Zapytał z nieukrywaną nadzieją.
- Kto wie…?- Puścił mu oczko i odwrócił na pięcie, dostrzegając w tłumie Noyę i pędząc w jego stronę.
Kageyama patrzył za nim pochmurnie i prychnął na odchodnym niezbyt zadowolony.
Libero odmachał Hinacie wesoło i wspólnie udali się na stołówkę.
- Widzę, że romans kwitnie?- Pogwizdywał, przyglądając się dzisiejszemu menu.
- A owszem.- Rudowłosy wręcz promieniał, roztaczając wokół siebie radosną jasność.- A jak już przy tym jesteśmy, to co z Azumane…?- Zapytał szeptem, na co kolega odepchnął go natychmiastowo.
- Nic! A co ma być?! Daj se z tym spokój.- Mruknął i od razu sposępniał. Hinata przyglądał mu się bacznie, próbując odgadnąć cokolwiek z tej reakcji. – Poproszę drożdżówkę z owocami.- Odezwał się do kobiety w okienku i wysypał drobniaki na ladę.- Lepiej skup się na najbliższym meczu.
- Nie ściemniaj. Coś między wami zaszło?- Postanowił jeszcze nie odpuszczać.
- Po prostu…- Zawahał się, jakby naprawdę chciał mu powiedzieć.- Nie ważne…
- Wiesz, że przecież możesz o tym ze mną pogadać?- Chciał go zachęcić, zwłaszcza że od niego sam otrzymał ostatnio nieocenioną pomoc.
- Ale to nie tu i nie teraz.- Oznajmił niższy, kończąc dyskusję.
- Okej.- Stwierdził, że na razie nie powinien więcej nie naciskać. Najwyraźniej nie był to łatwy temat dla ich libero. Był cholernie ciekawy, o co chodzi. Poprosił ekspedientkę o to samo i próbował rozmyślać o własnym, przyjemnym utrapieniu.
***
Całowali się namiętnie na tyłach budynku, którego ostre kanty ściany wrzynały się Hinacie w plecy. Nie narzekał jednak, a jedynie westchnął przyjemnie, gdy noga chłopaka wsunęła się między jego kolana. Pomimo cienia, byli na otwartej przestrzeni, co w ich sytuacji było dość ryzykowne.
- Kageyama…- Szepnął młody, gdy usta przeniosły się na jego szyję.- Zaraz ktoś tu może przechodzić.- Szepnął, ale zaraz zagryzł wargi, czując zęby na skórze. Nie mogąc się powstrzymać, sięgnął jedną ręką pod koszulkę chłopaka.- Nie… zdążymy…
- Jeszcze chwila.- Wymruczał i otarł się o jego biodra. Wsunął dłoń w tył spodenek rudowłosego, powoli się zapominając.
- Mówię poważnie, powinniśmy…- Hinata przymknął powieki i oddychał coraz głośniej. Byli tak blisko… Ich gorące torsy ocierały się o siebie, tak jak zniecierpliwione uczucie między nogami.
To, co nastąpiło potem, było wręcz nieuniknione. Gdy niższy oddawał zachłannie pocałunki, dostrzegł kątem oka stojącą nieopodal drużynę, wychylającą się zza rogu. Wszystkie głowy schowały się automatycznie, a oni odskoczyli od siebie, jak oparzeni mimo, że i tak było za późno. Zostali nakryci na własne życzenie. Purpurowi po koniuszki uszu starali się udawać, że wszystko jest w porządku, ale ukradkowe spojrzenia kolegów w szatni, raczej były aż nazbyt wymowne. Sytuacja była dość jednoznaczna i choć wszyscy przemilczeli całe zajście, zrobiła się cholernie gęsta atmosfera. Noya chciał jakoś ją rozluźnić, ale szło mu trochę marnie. Przebierali się w ciszy, zbyt zawstydzeni, by zabrać głos.
- Mówiłem ci, żebyś się odlepił zawczasu!- Wycedził przez zęby wkurzony i zdruzgotany Shoyo, idąc z Kageyamą na końcu pochodu do sali gimnastycznej. Nikt sobie nie patrzył w oczy, a Tsukishima wkurwiająco gwizdał, wyjątkowo zadowolony.
- Trzeba było mnie powstrzymać.- Burknął winny i chowając głęboko ręce w kieszeni, szedł ze spuszczonym wzrokiem. – Gdybyś mi wtedy nie powiedział, że chcesz…
- Zamknij się! Zamknij, i ani słowa więcej!- Warknął Hinata, zbyt skołowany by przypominać sobie swoje prowokujące słowa.
Kłócili się aż do zbiórki, gdy usiedli na deskach boiska przed Daichim, który po odchrząknięciu, zdobył się w końcu na pierwsze słowa do milczącej drużyny.
- Jutro czeka nas ważny mecz, ostatnie treningi pokazały, że jesteśmy w bardzo dobrej formie…
Chwalił ich chwilę, by zaraz potem wytknąć parę błędów i zwrócić uwagę na ważne szczegóły ich gry. Dwójka kochanków dalej płonęła ze wstydu, czując na sobie ukradkowe spojrzenia kolegów. Podczas przemowy nie słuchali za wiele, rozpraszani przez niespokojne myśli. Wszyscy teraz wiedzieli, nie było nawet jak się z tego wykręcić. Czy teraz ich znienawidzą? Wyśmieją, albo rozpowiedzą?
- I jeszcze jedno.- Kapitan odchrząknął widząc, że uwaga jest skupiona na innych osobnikach zamiast na jego przemowie. Poczuł się do odpowiedzialności powiedzieć coś w kwestii tego, czego byli świadkami przed treningiem.– Jeśli chodzi o sprawy prywatne w naszej drużynie  i różnego typu… związki…- Każdy wiedział o kim mowa, a winni spuścili wzrok, całkowicie przybici i zestresowani. Nie spodziewali się, że ten temat zostanie poruszony i poczuli się jeszcze gorzej. – …to, co kto robi, jest jego własnym interesem, nie mamy żadnych obiekcji, ale prosiłbym, by nie przenosić tych uczuć na boisko, dobrze?- Dodał niepewnie, starając się, by nic nie zabrzmiało niemiło.- Nie chciałbym żadnych nieporozumień podczas gry.
Nastała dłuższa cisza, w której ani Kageyama, ani Hinata nie odważyli się podnieść wzroku. Byli zaskoczeni tymi słowami. Pokiwali tylko twierdząco głowami i w końcu drużyna zaczęła wstawać z podłogi. Niespodziewanie, odezwał się Tanaka.
- Hej, Hinata…?- Zwrócił się do zaskoczonego atakującego i wziął go pod ramię, odciągając od partnera.- Pozwól ty z nami.- Bez zgody zaciągnął go do innych, zostawiając zdezorientowanego Kageyamę z boku.
- A-ale…- Zapytał zestresowany uprowadzony, gdy otoczyli go przyjaciele. Lada chwila, a by zemdlał z nerwów.
- Powiedz ty nam…- Rozległ się nad nim chór głosów.
Rudowłosy znalazł się w ciasnym kręgu, drżąc jak osika i bojąc się tego, co miało zaraz nastąpić. Wstrzymał oddech i zamknął oczy.
- Czy on cię dobrze traktuje?- Sugawara chwycił go za ramiona, patrząc na niego z troską.
- Co?- Oczy Hinaty rozszerzyły się jak dwa spodki.
- Nie zmusza cię do niczego?- Zapytał inny, zmartwiony głos.
- Nie musisz kłamać, jesteśmy po twojej stronie.- Ktoś przyjaźnie poklepał go po ramieniu.
- Jedno słowo i twoi starsi koledzy zaprowadzą porządek.
- Po mordzie widać, że to zwyrodnialec, na bank nie jest lekko.- Podsumował okularnik, patrząc ze wzgardą na ich zszokowanego rozgrywającego.
- Jakby coś się działo, to wiesz.- Takana uderzył pięścią w otwartą dłoń i spojrzał na Kageyamę.- Powyrywamy mu nogi z dupy.
- Co to ma, kuźwa, znaczyć?!- Obgadywany Kageyama poczerwieniał z wściekłości.- Słyszę was! – Wskazał na nich palcem, a następnie odwrócił się i założył ręce na piersi.- Pieprzeni zdrajcy. Za potwora mnie mają…– Zaczął mruczeć do siebie. Noya podszedł do niego i pocieszająco poklepał po ramieniu, powstrzymując rechot.
- Wybacz im, po prostu sprawiasz takie wrażenie.- Dobił rozzłoszczonego.
Hinata zaczął się tak śmiać, że nie był w stanie im odpowiedzieć. Kapitan musiał kwadrans uspokajać drużynę i przywracać ich do porządku, by mogli zacząć trening.
- Od kiedy wiecie?- Zapytał Kageyama, dalej naburmuszony, choć odrobinę ugłaskany przez ciepłe zapewnienia swojego chłopaka, że wszystko jest w porządku.
- Trzeba się było nie miętosić za każdym zakrętem, to by nikt nie wiedział.- Libero westchnął i pomagał rozwiesić siatkę. – Ale nie martwcie się, już z nimi wcześniej gadałem. Nie było jakiegoś większego poruszenia.- Puścił mu oczko.
- Na pewno?- Zapytał z niepokojem, nerwowo zaciskając palce na lince.
Usłyszał to okularnik i nie ośmielił nie pozostawić bez komentarza.
- Tylko nam się nie migdalcie w szatni, bo jak zastanę was w jakiejś dziwnej sytuacji…- Tsukishima zmrużył oczy, udając powagę.- To nie wiem, czy nie puszczę tęczowego pawia.
- T-to się więcej nie powtórzy!- Zarzekł się Hinata i jego wybuch rozśmieszył wszystkich. Zwłaszcza że jego twarz nabrała koloru włosów.
- W porządku mały, tak tylko się droczymy.- Pogłaskał go po głowie Tanaka i groźnie spojrzał na Kageyamę. – O nic się nie martw.- Lustrował wzrokiem czarnowłosego, dając mu do zrozumienia, że nie pozwoli skrzywdzić ich rudej gwiazdki.- A ty się nim dobrze zajmuj!
- Tak…- Westchnął Tobio, ale jakoś tak poczuł się lepiej. Zupełnie jakby z barków spadł mu jakiś ciężar. Nikt nie wyglądał na zniesmaczonego. Akceptacja drużyny podniosła go na duchu. Żartowali jeszcze chwilę i atmosfera całkowicie się rozluźniła. 
Kageyama zamyślił się chwilę, gdy nagle poczuł ciepło w swojej dłoni.
To Hinata chwycił go za rękę, by zwrócić na siebie swoją uwagę.
- Chodź grać.- Uśmiechnął się tak promiennie, jak już dawno nie miał okazji. Tobio przytaknął mu również szczęśliwy i dołączył do przyjaciół. Jeszcze nigdy wszystko nie wydawało im się takie proste, jak właśnie w tamtej chwili.
- Skopmy jutro przeciwnikom dupy!- Odezwał się trener, który jak do tej pory stał w ukryciu, starając się nie wtrącać. Cieszył się, że nie było żadnych nieporozumień.
Wszystkie męskie głosy odkrzyknęły mu twierdząco.
Nishinoya cholernie cieszył się, że związek ich przyjaciół został zaakceptowany. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, dopóki nie spojrzał na plecy stojącego nieopodal niego Azumane. Przełknął ślinę i przejechał wzrokiem po chłopaku, by następnie szybko pobiec do kosza z piłkami. Zacisnął na jednej palce i wziął kilka głębszych wdechów, by się uspokoić. Następnie wrócił wesoły na boisko, jak gdyby nigdy nic.
Ich kondycja na przyszły mecz zapowiadała się nader optymistycznie tak jak ich nastroje.

KONIEC

...
Nawet nie wiecie... ile czasu... to pisałam... a i tak krótkie... *sprząta milion kubków po kawie* Latał ten ostatni rozdział nade mną, a popołudnie wolne więc… Dokończyłam! Dziękuję wszystkim za miłe słowa, co do całego opowiadania i wsparcie: Sanii, Nymerii, Mei T., Uni Z., LaydySyntii, Tobi, Alex, Karasu, Akirze i wielu innym z poprzedniego bloga:* Wasze komentarze naprawdę wiele dają! Od razu też powiem, że mimo iż nie myślałam o dłuższych opowiadaniach z HQ, ZWŁASZCZA NIE TERAZ, to chciałabym w przyszłości w kilku rozdziałach kontynuować i rozwinąć uczucie Nishinoyi i Azumane^^ 3/4 rozdziały i przy okazji wpleść dalsze losy Kageyamy i Hinaty jako tło. Ale to nie w najbliższej przyszłości! Żeby się na de mną nikt nie pastwił! xD Magisterkę mam w toku, pracę zaczynam, dlatego też nowe opowiadanie z Durarary na razie sobie odpuszczę:( Ale jest w planach! (a nawet dwa… albo trzy xD) Będzie tam oczywiście Shizaya, jakżeby inaczej^^ Ten rozdział był jedynie wyjątkiem, naprawdę cudem dokończyłam, na inne na razie nie liczcie. Ale mam nadzieję, że mnie nie opuścicie^^ ??? Orientacyjna data powrotu, to październik T^T Dziękuję jeszcze raz za wszystko! Nie sądziłam, że opowiadanie się tak spodoba!